piątek, 8 stycznia 2016

G- Dragon- Władza absolutna cz. 3

No to przed wami trzecia część. Tym razem sprawdzona.
Zatrudniłam  Ann Flo by sprawdzała błędy, więc od teraz wszystko bardziej poprawnie no i będzie estetycznie ^^
Jeszcze raz dziękuję;*

Beta : Ann Flo




On jest gdzieś tam i żyje ze świadomością, że ja gniję w więzieniu. I chociaż minęło już ponad pół roku, ja ciągle pamiętam jego zdradę. Jego twarz i wszystkie słowa jakie do mnie wypowiedział. Zimny facet. Tak go zawsze nazywałam, ale kiedy się kochaliśmy stawał się kimś całkiem innym. Możliwe, że to mnie zmyliło. Nie powinnam była pozwolić mu się dotknąć, a co dopiero pokazać swoje ciało. Teraz znał wszystkie moje blizny.

Przy nim nieświadomie przestałam być czujna. Gdyby nie to zdjęcie Seunghyuna, z pewnością żałowałabym bardziej, niż teraz.

Jiyong wciąż pozostawał dla mnie otwartą raną. Musiałam się na nim zemścić, by w końcu stał się tylko blizną, o której istnieniu zapomnę.

Po wyjściu z więzienia cały dotychczasowy czas spędziłam nad realizowaniem planu. Postanowiłam zaskoczyć Jiyonga tak samo, jak on mnie.

Na początku myślałem jedynie o jego śmierci, ale potem przypomniałam sobie bardzo istotną rzecz i to zmieniło moje podejście do sprawy.

Wciąż pamiętam jak zareagował, kiedy mówiłam o Seunghyunie. Nawet jeśli jedno mu się udało to tego nie mógł powstrzymać. Ma na rękach więcej jego krwi, niż ja. A to oznacza, że nie ważne jakby sobie to tłumaczył nic już nie zmieni tego, że jest mordercą.

Z pewnością to musiałoby być straszne, gdyby zabił resztę swoich kolegów. Poczucie winy na pewno by go zjadło.

Rozwinięta zemsta. Właśnie to zaplanowałam.

Pogoda za oknem jest paskudna. Tamtego dnia świeciło słońce i pomimo moich przypuszczeń wszystko poszło źle. Tym razem jest na odwrót, więc dziś wieczorem nie będzie żadnej pomyłki.

Jeszcze się okaże kto kogo złapał.

Niech do dzisiejszego wieczoru Jiyong będzie przekonany, że do czasu mojej śmierci nigdy już się nie spotkamy. Jak na razie nie będę wyprowadzała go z błędu.

Ja będę go nawiedzać.

***

Kolejny koszmarny sen. Od dnia, w którym strzeliłem do własnego przyjaciela wciąż powtarzam to w swoich koszmarach. Już wtedy wiedziałem, że nigdy tego nie zapomnę. Chociaż Seunghyun się uśmiechał, gdy opowiadałem mu o tym, że został odkryty i mówił, że najwidoczniej tak musiało być.

Ale nie musiało.

Mogłem upozorować jego śmierć. Zrobić cokolwiek, byle nie zabijać go. Tylko, że ona chciała widzieć jego śmierć, więc co miałem do cholery zrobić?

I dlaczego ona i jej uśmiech nie dają mi spokoju? To było tylko uwodzenie i sex.

Cholera!

Za każdym razem mówiłem, że to ten ostatni, chociaż nigdy się na to nie zapowiadało.

Teraz przez tą całą sytuację siedzę przed telewizorem i martwym wzrokiem wpatruję się w napisy. Stwierdziłem, że lepsza będzie bezsenność skoro i tak praca czekała na mnie dopiero wieczorem.

-Jiyong, wróć do łóżka.

Przede mną pojawiła się Yeon w szlafroku.

-Nie mogę i nie chcę.

-Znów ci się śnił ten koszmar?

Nie odpowiedziałem. Odpowiedź była zbyt oczywista. Spojrzałem na nią, gdy usiadła koło mnie na kanapie. Chciałem, żeby zabrała ode mnie to poczucie winy, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że to niemożliwe.

-Mówiłam ci, że powinieneś wziąć wolne. Wyjechalibyśmy gdzieś. Może to pozwoliłoby ci zapomnieć.

-Nie, to zły pomysł.

Seunghyuna poświęciłem dla pracy. Ja po prostu musiałem pracować o wiele ciężej.

***

-Ellen przynieś mi najlepsze wino, jakie mamy.

-Tak, proszę pani.

Chciałam przed wyjściem napić się czegoś dobrego, bo moja praca miała być równie dobra, jak to wino.

Wpatrywałam się w lusterko, przygładzając już krótkie włosy. Ścięłam je, by wyglądać trochę mniej podobnie, niż wcześniej. Teraz podobały mi się bardziej. Dla mnie oznaczały jakąś zmianę, a o to chodziło.

Chwyciłam kieliszek, który wręczyła mi Ellen. Wino było znakomite.

-Wrócę za trzy godziny. Nie musisz na mnie czekać. Tylko, kiedy wrócą dziewczyny, napisz mi o tym.

-Oczywiście.- Oddaliła się, a ja zarzuciłam płaszcz na ramiona i wyszłam z domu.

W drodze do niego zastanawiałam się nad tym, jak wygląda jego dom. Chociaż z pewnością jego dziewczyna urządziła go tak, jak chciała. Jak to się stało, że tak dobrze ją przede mną ukrył? Kolejna rzecz, która mnie wkurza. A przecież go sprawdzałam. Widocznie nie zbyt dobrze.

Przyśpieszyłam i po chwili znalazłam się w małej odległości od jego mieszkania. Jiyong był na wielkiej imprezie, a moje dziewczyny skutecznie go zatrzymywały. Zanim wyjechałam słyszałam, że Kown upija się w barze, co znacznie ułatwia sprawę. A jego biedna dziewczyna zastanawia się, co się z nim dzieje.

Gdyby tylko wiedziała, że ją zdradzał i to ze mną. Dziewczyną, która jest powodem jego zmartwień. To dość zabawne. Ale dzisiaj się poznamy.

Wysiadłam z auta i naciągnęłam rękawiczki na dłonie. Śnieg zaczął prószyć, ale zignorowałam to, że nie mam na sobie czapki, czy kaptura. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Nie musiałam długo czekać. Otworzyła mi dziewczyna w szlafroku.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mój samochód właśnie się zepsuł. Chciałabym skorzystać z telefonu- Uśmiechnęłam się przepraszająco.

-Oczywiście. Proszę wejść.

Gdy przekraczam próg od razu wiem, że nie ma tu nic nadzwyczajnego. Zwykłe meble i duży telewizor.- Telefon jest w kuchni. Wisi na ścianie.

I na to liczyłam. Mały dom zawsze posiada telefon stacjonarny, a kuchnia to miejsce do którego chciałam się dostać. Tak naprawdę nie interesował mnie telefon, a raczej kuchenka.

Jest dość mała, ale wystarczająca, by gaz zabił wszystkich w środku w przeciągu piętnastu minut. W nocy raczej nikt nie chadza po mieszkaniu, więc mam pewność, że tego nie zauważy. Oczywiście musiałam udać rozmowę z pomocą drogową, po czym podziękowałam i wyszłam.

W oknie nie ukazała się jej twarz.

Odjechałam.

***

W ogóle nie powinienem tu być i upijać się, jak jakiś nastolatek. Ale, kiedy zaczęło to pomagać, jakoś nie mogłem przestać. Chyba aż za bardzo pragnąłem się od tego uwolnić.

Teraz jestem pomiędzy świadomością i nieświadomością tego, co mnie otacza.

Głośna muzyka zagłusza wszystko oprócz tych dziewczyn. Nawet nie wiem, kiedy się koło mnie zjawiły, ale wiem, że nie specjalnie mi to przeszkadza.

One przynajmniej nie mówią mi, jak mam żyć. Co robić, żeby zapomnieć.

Może właśnie dlatego pozwalam się obmacywać jakimś nieznajomym dziewczynom.

Usta jednej z nich lądują na moich i jakoś nie czuję potrzeby, by ją odepchnąć, ani by zabrać rękę tej drugiej z moich spodni.

Możnaby powiedzieć, że w tym momencie zostaję wykorzystywany, ale nagle też napadają mnie różne dziwne myśli.

Może ktoś, kto o niczym nie ma pojęcia, zabierze to ode mnie. Choć na chwilę.

W jednej chwili kładę dłoń na karku tej dziewczyny i przyciągam ją bliżej siebie. Całuję zachłannie, a ona odpowiada mi tym samym.

Całuję ją tak, jakby to była ____, a jej piersi napierają na moje ciało. I w ogóle nie wiem dlaczego myślę o niej właśnie teraz. Po prostu znów pojawiła się w mojej głowie, a jej obraz kusi mnie bym posunął się dalej.

Prowokuje mnie z tym swoim uśmiechem na twarzy. A zaraz potem pojawiam się ja z bronią w ręku i strzelam.

Od razu odpycham od siebie nieznajomą.

Co ja robię?

Rozglądam się po zatłoczonym klubie, ignorując narzekania dziewczyny obok. Wiem, że powinienem stąd wyjść, zanim zrobię coś bardziej głupiego.

Już raz zdradziłem Yeon i byłem bliski powtórzenia tego z osobą, której nie znam ani trochę.

Nie mam pojęcia skąd pojawia się Daesung, ale wiem, że w tej chwili obrzuca mnie jednym z najbardziej żałosnych spojrzeń. Ale to nieważne, bo cieszę się, jak nigdy, że go tu widzę.

Za to on wydaje się być smutny i wciąż na mnie patrzy.

Odpływa mi cała krew z twarzy, bo wiem, że to co zaraz usłyszę wcale nie poprawi mojego samopoczucia.

-Jiyong.- Zaczyna całkiem poważnie, a ja czekam jak na skazanie.- Yeon. Ona nie żyje.

Nie odpowiadam. Zamykam oczy.

Kiedy stoję wśród tłumu na cmentarzu, wcale nie płaczę. Pewnie wszyscy inni myślą, że jestem ostatnim chamem. W końcu byłem jej chłopakiem. Kochała mnie.

Prawda jest taka, że już dawno zapomniałem, jak się płacze. Ostatnio nawet zapomniałem, że czas się wziąć w garść i być przy niej.

Nie zrobiłem tego i nawet nie mogłem zapobiec jej śmierci.

Mówią, że to nie moja wina. Nikt nie mógł przewidzieć ulatniającego się gazu. Nazywają szczęściem to, że w ogóle żyję i, że nie było mnie wtedy w domu.

Szczerze, mógłbym się zamienić.

Teraz, kiedy muszę patrzeć na trumnę i w oczy jej rodzinie, czuję się podle.

Gorzej staje się dopiero wtedy, gdy uświadamiam sobie, że przestałem ją kochać, bo pojawiła się ONA.

To jest nienormalne. Moje przypuszczenia co do śmierci Yeon też wydają się nie być rozsądne. Dlaczego wszystko sprowadza się do tej jednej osoby?

Jednak moje myśli uciekają, kiedy czuję na ramieniu czyjąś dłoń.

-Jiyong.

-Tak, wiem. Nic nie mów. Wezmę te cholerne wolne i wyjadę gdzieś, tak, jak chciała Yeon. Tylko nic już nie mów.

Nie potrzebowałem kolejnych wykładów o tym, co mam myśleć. Wiedziałem swoje i musiałem w końcu to poukładać.

***

Jiyong chcę wyjechać, ale wiem, że nie może. Nie chcę czekać aż znów wróci z ukrycia. Mam zamiar go zaatakować, nie czekając aż się otrząśnie. To nie moja sprawa, czy sobie z tym radzi, czy nie. A po ostatniej akcji wiem, że wcale nie potrafi być silny.

Całował się z jedną z moich dziewczyn, a zaraz potem ją odepchnął. Wypowiedział moje imię, kiedy był pijany.

Myślałam, że zechce mnie szukać, ale to było egoistyczne przeczucie. On postanowił po prostu na chwilę uciec od dręczących go wspomnień. Wspomnień związanych ze mną. Tylko ja wcale nie chcę dać mu o sobie zapomnieć. To by było niesprawiedliwe.

To dlatego przyjechałam aż na lotnisko, by go zatrzymać, a jednocześnie wyjść z ukrycia, by go zaskoczyć.

Widziałam go już z daleka. Tę zmarnowaną twarz, sińce pod oczami tak, jakby nie mógł w ogóle zasnąć. Co pewnie było prawdą. Przez chwilę nawet zrobiło mi się go żal, ale szybko się upomniałam.

Miałam go porwać, a nie pocieszać.

Poszłam za nim, gdy szedł w stronę toalety.

Gdyby zechciał, na pewno by mnie zobaczył, ale najwidoczniej wolał ignorować też ludzi wokół siebie.

Szczerze powiedziawszy, kiedy zobaczył mnie w odbiciu lustra mogłabym przysiądz, że przestał oddychać. Tylko wpatrywał się we mnie, a jego oczy mówiły, że nie wieży, że mogłabym tu stać. W męskiej toalecie. Skąd nie ma ucieczki.

Uśmiechnęłam się.

-Kiedy ostatni raz cię widziałam wyglądałeś lepiej.

Jiyong powoli odwrócił się do mnie. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej.

-Chcesz mnie zabić?

-W swoim czasie. Teraz chcę cię zabrać.

-Chyba wolę, żebyś mnie zabiła.

-Wiem to. Obserwowałam cię. Nie myślałam, że tak szybko uciekniesz.

-Nie chcesz, żebym jechał, a jednocześnie sprawiłaś, że uciekam. Przez ciebie. Powinienem był cię zabić.

Chwyciłam go za rękę, lecz on szybko ją wyrwał.

-Co mi zrobiłaś?

-Zabijam cię.

***

Zostawiłam go w pokoju. Skulam kajdankami jedną rękę do ramy łóżka, chociaż i tak wiedziałam, że nie miały sił, by uciekać. Od trzech godzin spał i przechodził ciężką gorączkę, którą sama wywołałam.

Co w tym wszystkim wydawało mi się nie na miejscu to to, że w duchu cieszyłam się, że tu jest.

Dlatego nie zajrzałam tam, odkąd sama go tam przywlekłam ledwo żywego.

Mój ojciec chciał go zobaczyć, jak tylko dowiedział się, że jest u mnie. Teraz siedział na fotelu, sącząc wino.

-Jak długo tu jest?

-Prawie trzy godziny.

-A przeżyje?

-Znam go na tyle, by wiedzieć, że się postara.

-Mogę go w końcu zobaczyć?

-Dobrze, i tak śpi.

Zaprowadziłam go do pokoju naprzeciw mojego. W środku była Ellen, ale szybko zniknęła, widząc gościa.

Weszliśmy do środka. Stanęłam nad jego łóżkiem.

-Wygląda lepiej, niż na to zasługuje.

-Przepraszam.- Powiedziałam to, bo wiem, że on zawsze jest wściekły na mnie, gdy nie robię tego, co zechce. Wciąż pamiętam jego wyraz twarzy i słowa, kiedy wychodziliśmy z więzienia. Wtedy się na mnie zawiódł.

Zazwyczaj nikogo nie przepraszam, ale wiem, że jego warto. W końcu zostanie głową tego państwa.

-Co masz zamiar z nim zrobić?

-Jeszcze nie wiem. Wciąż czekam, aż się obudzi.

-Pobaw się nim i zabij.

Nie odpowiadam, a on mówi mi, że musi już wychodzić, więc Ellen odprowadza go prosto do drzwi, a ja zostaję w pokoju i przez krótką chwilę znów patrzę na jego twarz.

-Musisz żyć.- Bym mogła cię zabić sama.

***

W nocy budzi mnie natarczywe pukanie do drzwi. Wcale nie muszę się domyślać po co. Kazałam Ellen obudzić mnie zaraz po tym, jak Jiyong się obudzi.

Otworzyłam drzwi i, nie czekając na tłumaczenia, weszłam do pokoju naprzeciwko.

-Proszę pani …

-Wyjdź.

W końcu zostaję z nim sama. Widzę, że ma otwarte oczy i wiem także, że w tym momencie nie myśli racjonalnie. Wciąż działają leki. Otumaniłam go.

Ale nawet, kiedy wydaje się, że zrobiłam z niego żywego trupa, to on się uśmiecha.

A jego uśmiech, choć prawie nie widoczny, drażni mnie.

-Mogłeś zginąć.- Syczę przez zęby. Naprawdę tak byłoby lepiej dla niego. Bo już więcej nie chciałam na niego patrzeć i od nowa zaczynać myśleć o tym, jak było wcześniej.

Pochyliłam się nad nim, by lepiej się mu przyjrzeć.

Zapadnięte oczy, a twarz tak blada, wręcz podobna do kredy.

Jak długo musiał się z tym męczyć?

W ogóle nie powinnam nad tym myśleć. Powinnam stąd wyjść, ale zanim wychodzę Jiyong z wielkim wysiłkiem podnosi rękę o kilka centymetrów w moją stronę, ale zaraz potem opada ona z powrotem.

-Żałosne.

***

Rano, jeszcze w samym szlafroku, znów odwiedzam Jiyonga. Tym razem jest wszystkiego świadomy i nawet odzyskał trochę sił, bo siedzi na łóżku. Wciąż wygląda marnie, ale przynajmniej mogę z nim rozmawiać.

Widać jak się spina, gdy tylko mnie widzi.

-I jak ci się podoba?

-Mówiłem, żebyś mnie zabiła.

-Wtedy nie byłoby całej zabawy.

-Nie zamierzam brać udziału w żadnej z twoich zabaw.- Odpowiada sucho.

Właśnie takiego go zapamiętałam. Jego zachowanie wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

-Wiem to. Nie musisz mówić aż tak oczywistych rzeczy.

-Więc powiem coś, co nie było oczywiste. Nie na początku.

-Zabiłam twoją dziewczynę.- Wyprzedzam jego oskarżenie.- Ale nie kochałeś jej.

-Skąd możesz to wiedzieć.- Jiyong wścieka się, a ja uwielbiam na to patrzeć. Na coś, na co zasłużył.

-Ponieważ obserwowałam cię od bardzo dawna.- Pochodzę do niego bliżej, aż w końcu jestem na wyciągnięcie ręki.- I ciągle myślałeś o mnie. Masz wyrzuty sumienia? Seunghyun też je ma. Nie chciał umierać tylko dlatego, że ty chciałeś mnie.

Chwytam jego dłoń w drodze do mojego policzka i też ją unieruchamiam.

-Nie mogłeś zrobić nic wtedy i teraz też nie możesz.

W końcu widzę prawdziwą furię wymalowaną na jego twarzy.

Zatrzaskuję drzwi i schodzę na dół, gdzie nie słychać już jego krzyków.

***

Jiyong jest jak dziecko, koło którego nie można przejść obojętnie. Nie wiem czy to przez jego zbolałą minę, udrękę, krzyki, a może łzy. Ale wiem, że zrobiłam coś naprawdę strasznego.

Patrzę na niego, jak po raz kolejny wyciąga do mnie dłoń niczego nieświadomy.

Rozbiłam jego myśli na milion kawałków.

Już drugi tydzień, co noc przychodzę tutaj, by patrzeć na niego, właśnie takiego. Nic się nie zmieniło. A gdy patrzę, powtarzam sobie, że to moja zemsta.

I nieświadomie, przez ten cały czas, w którym powtarzamy ciągle ten sam scenariusz nie zauważyłam, że nagle przestałam chcieć jego destrukcji. Póki nie położyłam się koło niego, bo jednak czułam, że zobaczyłabym coś nowego. Jakąś inną reakcję.



Jiyong po prostu trzymał mnie za rękę i w końcu powoli przestawał płakać.

Wyszłam dopiero, gdy zasnął.

***

Powtarzałam sobie, że to jedyny sposób, by go nie zabijać, a jednocześnie już nigdy nie zobaczyć. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie chcę tego zrobić. Doskonale wiem, że pozwoliłam sobie na to, by coś czuć i to do niego.

Do tego stopnia, że przysłoniło mi to mój początkowy cel.

I choć nienawidzę za to samej siebie, wiem, że tak zrobię. Postarałam się cofnąć wszystko, co mu zrobiłam i szczerze mam nadzieję, że ciągle mnie nienawidzi. To pozwoliłoby mi wciąż nienawidzić jego.

-Proszę pani, statek już czeka.

-Wiem.

Wysiadłam. Nie chciałam tego przedłużać. Im szybciej Jiyong pojawi się na pokładzie tym bardziej powinno być potem lepiej.

Załatwiłam wszystko, co potrzebne, by nie wylądował na ulicy już na samym początku. Nie wysyłam go w dobre miejsce, ale lepsze, niż te u mnie.

Prędzej czy później zrobiłabym mu coś, ponieważ nie umiem inaczej, a on nadal jest tym który zrobił mi największe świństwo.

Jestem pomiędzy młotem, a kowadłem i wybrałam mniejsze zło.

To w Korei Północnej.

!!!Czwarta część przewidziana w planach.!!!




1 komentarz:

  1. Tak, podpisuję się pod korektą;D
    tyle mam myśli w głowie po przeczytaniu tej części, ale postaram się to jakoś poukładać!
    szczerze to wydawało mi się, że jakimś cudem Seung żyje, a jednak nie:( Zaskoczyła mnie zemsta głównej bohaterki, była naprawdę przemyślana, ale i okrutna. Właściwie to ona zabiła niewinną osobę i zastanawiam się, czy zrobiła to, by rzeczywiście zemścić się na nim, czy by pozbyć się rywalki... Bo mimo wszystko ona coś nadal do niego czuje... Podobało mi się, jak go więziła, jak dla mnie taki bezbronny Ji jest uroczy:') I jestem strasznie ciekawa, co się wydarzy w Korei Północnej!

    OdpowiedzUsuń