sobota, 13 lutego 2016

BTS- 13

Hej! Zaglądam tu jeszcze przed końcem moich ferii. Później znów będę miała sporo roboty, więc czekajcie na mnie ;)

Mam jeszcze jedną sprawę, a mianowicie mój drugi blog w końcu zaczął działać.

            Zapraszam wszystkich:     BLOG~2

Beta: Ann Flo

  
Od tygodnia miałam aż za dużo czasu dla siebie. Ale i tak nie czułam się wolną kobietą. Jakbym mogła się tak nazwać, kiedy dzwonek w telefonie zdążyłam zapamiętać w dwa dni? Myślałam, żeby zmienić numer, a później stwierdziłam, że Seul to wbrew pozorom bardzo małe miasto. Nie miałam gdzie się ukrywać. I tak od dłuższego czasu korzystałam z dobroci swojego przyjaciela. W sumie Carl też miał swoje życie. Może i zawsze mówił, że jest dobrze, ale i tak wiedziałam swoje. Koniec końców znów powróciłam do stanu, w którym się wcześniej znajdowałam. Czyli zwykła, szara ja z niezwykłym życiem. Podobno teraz miało być łatwiej. Wciąż na to czekam. Tylko w międzyczasie nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić.
Na szukanie nowej pracy nie byłam jeszcze gotowa. A może po prostu nie miałam na to ochoty. Jak na razie, codzienne spacery mi wystarczają.
Zerknęłam znów na telefon. Tym razem to była siostra. Przynajmniej jej nie musiałam ignorować.
-Słucham?
-Sora, musimy się spotkać.
-Jestem nieco zajęta.- Skłamałam. Tak naprawdę nie potrzebowałam kolejnej osoby, która by chciała mnie w jakiś sposób pocieszać.
-Proszę cię, nie udawaj, że wszystko jest w porządku.
-W porządku? Nigdy nie było nic w porządku.- Odparłam, zirytowana.
-Dobrze, więc spotkajmy się by pogadać o tym, co jest teraz. Bo na pewno coś jest.- Westchnęłam. Co miałam jej odpowiedzieć?
-Okej. Gdzie?
-Jestem w kawiarni, naprzeciwko ciebie. Widzę cię.
-Och, okej. Idę.
Rozłączyłam się, tylko po to, by przejść na drugą stronę ulicy i usiąść przed moją siostrą. Już na wejściu popatrzyła na mnie, jakbym była wielką kupką nieszczęścia. Nienawidziłam tego, że nie potrafiłam jakoś się zamaskować.
-Nie okłamuj mnie więcej.- Powiedziała z wyrzutem, a ja pokiwałam głową.- Zakładam, że nie miałaś czasu, by oglądnąć wiadomości.- Podniosłam od razu głowę, patrząc na nią niezrozumiale.
-Jeśli to ma jakikolwiek związek z tą dwójką, to lepiej mi nie mów. Wątpię, czy miałabym na to kiedykolwiek ochotę.- Mruknęłam.
-Czy ty nie wiesz, że twój chłopak właśnie promuje zespół? Zespół stworzony przez Taehyunga!- Prawie, że mi to wykrzyczała prosto w twarz. Posłałam jej złe spojrzenie, ale to nic nie dało. Sama miałam ochotę trzepnąć się w łeb za to, że w ogóle jestem w takiej sytuacji. I to przez kogo? Człowieka, który powinien być dzieckiem, a jest facetem, który siedzi w mojej głowie.- Czy nie chcesz przypadkiem zrobić czegoś głupiego?
-Ach, przestań!- Krzyknęłam, na co niektórzy się odwrócili.- Wszystko, co głupie i niemądre? zdążyłam wyczerpać limit.- Teraz mam za swoje.- Lepiej mów, po co chciałaś się spotkać.
-Po nic. Martwię się o swoją siostrę.
-Teraz to ty nie kłam.
-Bo widzisz.- Pochyliła się nad stołem.- Mam dziwne przeczucie, że przez tego chama będziesz płakać.
-Poważnie? Czy to nie ty wydałaś całą swoją wpłatę, by dobrze mnie ubrać dla tego chama?
-Ach, poważnie, co z ciebie za dziewczyna. Oczywiście, wtedy nie wiedziałam nic o jego charakterze. A teraz jeszcze ta jego dziewczyna. Ech, a tak na poważnie to weź to i tylko spróbuj nie przyjść, a sama po ciebie przyjdę.
Wręczyła mi kartkę, która okazała się zaproszeniem na urodziny.
-Hani będzie zawiedziona, jeśli jej ciocia nie przyjdzie na jej urodziny.
-No tak. Przyjdę.
-Na pewno?
-Obiecuję.


***
No cóż skoro obiecałam, że się zjawię, to tak też i musiałam zrobić. W sumie jeszcze w drodze do domu mojej siostry nie czułam potrzeby ewakułowania się, ale gdy wysiadłam i zobaczyłam te wszystkie znajome twarze oraz mnóstwo biegających dzieci, miałam ochotę uciec. Na moje nieszczęście, Carl stał obok i mocno ściskał moją rękę tak, jakby czuł, że chcę wiać.
Spojrzałam na niego błagalnie, ale on odpowiedział mi tym samym.
-Tylko dwie godziny, okej?- Zapytałam go z nadzieją.
-Powiedz to swojej siostrze.- Odparł całkiem poważnie, po czym pociągnął mnie do środka. Odnalazłam wzrokiem moją siostrę. Jak zwykle zabiegana, aż miałam ochotę jej pomóc.
Podeszłam do stolika, by położyć prezent.
-Podoba się wam?- Zagadnęła nas Soohyun.
-Pewnie. Jeśli Hani się podoba.
-Błagam cię. To dziecko jest chyba najszczęśliwsze z nas wszystkich. A, właśnie Carl. Lepiej, żebyś się z nią przywitał. Po ostatniej zabawie, powiedziała, że chciałaby to powtórzyć.
-Mówiłem, że nie nadaję się jako niańka. Moje plecy tego nie wytrzymają.- Jęknął zrezygnowany.
-Idź.-Obie popchałyśmy go w stronę gromadki dzieci.
Przeszłyśmy do stolika. Usiadłam, czekając na pytania.
-Jestem wykończona. Ale..
-Ale? No mów. Czuję, że to nie będzie nic dobrego.
-Sora. Nie powiedziałam ci tego wcześniej, bo pewnie byś się wściekła.
-Co chcesz powiedzieć? - Już i tak zdążyłam się zdenerwować. A czekanie, aż to z siebie wydusi wcale mi nie pomaga.
-Bo widzisz... chciałabym, żebyś coś zaśpiewała.- Wypaliła nagle.
-Co? Czy muszę to dla ciebie robić?- Naprawdę nie chciałam spełniać jej zachcianek. Nie miałam do tego siły.
-Pamiętaj, nie robisz tego dla mnie, ale dla swojej siostrzenicy.


***
-Nie powinnam była śpiewać.
-Ale to było świetne.
-Carl, przestań. Nigdy tego nie powtórzę.
-Ale nie było tak źle.
-Może.
Prawdę mówiąc, myślałam że to będzie katastrofa. A okazało się, że zrobienie z siebie idiotki przed małymi dziećmi nawet poprawiło mi humor. Choć jestem pewno, że to dlatego, iż mają sześć lat i mnie nie oceniali.
Za to Carl okazał się być żywą maskotką. Wciąż nie wymazałam z pamięci tego widoku. Jednak cieszyłam się, że mogłam wrócić wcześniej. W końcu nic nie trwa wiecznie.
Kiedy weszliśmy do domu, a zaraz potem ktoś zapukał, dokładnie się o tym przekonałam. Ponieważ w drzwiach zastałam zapłakaną Monick. W pierwszej chwili stałam, jak słup soli, patrząc, jak makijaż spływa jej po twarzy. Gdyby nie Carl i jego okrzyk zaskoczenia, z pewnością bym się nie obudziła.
-Co tu się...
-Stało.- Dokończyłam za niego.- Znaczy, może wejdziesz?
Zaprosiłam ją do środka i posadziłam na kanapie, a sama usiadłam obok. Patrząc na nią, miałam wrażenie, że jest z nią coraz gorzej. Absolutnie chciałam wiedzieć, co się stało. W końcu to Monick, ona nigdy nie doprowadziłaby się do takiego stanu. Postanowiłam pierwsza coś powiedzieć, skoro ona nie mogła, a Carl patrzył na mnie tak, jakbym wiedziała, jak sprawić, by przestała płakać.
-Um, Monick?- Spróbowałam dotknąć jej ramienia, żeby chociaż na mnie spojrzała, ale ona nagle się do mnie przykleiła, płacząc jeszcze głośniej. Posłałam mojemu przyjacielowi karcące spojrzenie i zamiast mi pomóc, uciekł do kuchni. W duchu, zdążyłam przekląć ten dzień. Ale musiałam spróbować jeszcze raz. Właściwie zdążyłam tylko wypowiedzieć jej imię i zamarłam, ponieważ poczułam, że ktoś nade mną stoi.
-Witaj z powrotem.- Wtedy pomyślałam, że to jakieś żarty. To cała sytuacja z płaczącą Monick i faktem, że Mary stała przede mną. Czy to ma jakiś ukryty cel? Jeśli tak, to chcę go szybko poznać, zanim moje koszulka całkiem przemoknie.
-Monick, uspokój się. I powiedz mi, co się stało.- Nie odpowiedziała mi i powoli mnie to irytowało. Popatrzyłam pytająco na jednego ducha w tym domu.
-Och, po prostu włącz telewizor.- I zniknęła. Mogłabym powiedzieć, że odeszła stąd z niewyraźną miną. W sumie to i dobrze. W końcu ja też nie pałałam dziką radością, musząc utrzymywać na swoim ramieniu Monick.
Wyciągnęłam rękę, by sięgnąć po pilota. Chciałam już usłyszeć te straszne wieści, a potem się martwić. Przycisnęłam guzik, a telewizor się zaświecił. Kierowana dziwnym przeczuciem, przełączyłam na wiadomości, bo wiedziałam, że znajdę tam odpowiedź na jej zachowanie.
-Coś powiedziała?- Carl usiadł obok.
-Właśnie mam zamiar się dowiedzieć. Bądź cicho.- Uciszyłam go, ponieważ na ekranie pojawiła się prowadząca.


,, Nadeszły nowe wieści, które mówią, że najbardziej rozchwytywana para w końcu postanowiła się pobrać. Nareszcie doczekaliśmy się widoku pierścionka na ich
dłoniach. Teraz tylko czekamy na to wielkie wydarzenie.''


Prowadząca skończyła nadawać i przeszła do mniej istotnych spraw. Już ich nie słyszałam, byłam w zbyt wielkim szoku. Po prostu przez chwilę zapomniałam o płaczącej Monick i właściwie o wszystkim. Bo tak naprawdę jedyne słowa, jakie odbijały się echem w mojej głowie to ,,wielkie wydarzenie'' i ,, pobrać się''. Nawet przez chwilę miałam nadzieję, że się przesłyszałam, ale to było niemożliwe.
Popatrzyłam z powrotem na Carla, który patrzył na mnie równie bardzo zszokowany, jak ja.
Ale chwileczkę.
-Monick, już dość.- Odsunęłam ją od siebie. W końcu przestawała lamentować. Za to ja zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego, że w ogóle nie powinnam być tym zszokowana. Na chwilę zapomniałam, jak naprawdę wygląda sytuacja. Jedyne, co mogłam, to pogratulować jej. Tylko, że nie do końca to sobie poukładałam. Dlatego teraz zamarłam. Na szczęście Carl był obok i to on zaczął zadawać pytania. Ja tylko popatrzyłam na jej dłoń i westchnęłam.
Naprawdę tam był. Wielki kamień, wręcz ogromny i aż raził w oczy.
-Może w końcu zaczniesz mówić?- Ponaglił ją Carl.- Mamy rozumieć, że płaczesz tylko z powodu tego, że ci się oświadczył?
Patrzeliśmy na nią, jak na dziwadło, ale tak naprawdę sama nie wiem, co chciałam od niej usłyszeć.
-No bo to … przepraszam. Zazwyczaj tak się nie zachowuje.
Sięgnęłam odruchowo po chusteczki i dałam jej całą paczkę.
-Gratuluję.- Powiedziałam też odruchowo. Te słowa wychodziły z moich ust, ponieważ uważałam, że tak trzeba. Nie miałam prawa psuć jej szczęścia, nawet jeśli nie miałam swojego.


***
Dopiero, kiedy Monick wyszła z mieszkania cała rozpromieniona, przestałam udawać, że się cieszę. Moje niezadowolenie, a raczej frustrację wyraziłam poprzez wypicie dwóch piw. Choć wiedziałam, jak to się skończy, nie chciałam przestać, bo w głowie miałam za dużo pytań i jego samego. Carl stał w progu kuchni i wiem, że patrzył na mnie i na to, co robię. Zignorowałam go. Mój gniew na samą siebie przysłaniał mi wszystko, a zwłaszcza zdrowy rozsądek.
-Dlaczego się tym przejmuję? No dlaczego, do cholery!- Mówiłam sama do siebie, nie oczekując odpowiedzi. Dobrze wiedziałam, że skoro ja jej nie znam to inni też nie poznają. A jednak i tak miałam pretensje do świata, kiedy powinnam je mieć do samej siebie.
Usiadłam na krześle, całkiem zrezygnowana. Co miałam teraz ze sobą zrobić? Postawić sobie jakiś cel? Ale po co?
Carl usiadł blisko mnie.
-Mała, wiesz, że będzie lepiej.
Chciałam w to wierzyć, ale powoli przestawałam.
-Jesteś jak skała, której nikt nie rozwali.- Wtedy też mi tak powiedział. Zaraz po tym, jak wyszłam ze szpitala, ponieważ to, że przeżyłam było dla niektórych cudem.
-A czuję się jak kurz, do którego wystarczy tylko ścierka. Rozumiesz? Bo ja tylko sprzątam. To musi brzmieć beznadziejnie. Czy mogę się dziś upić?
-Naprawdę nie wiem, dlaczego akurat ty musisz przez to przechodzić, ale na pewno życie ci to jakoś wynagrodzi.
-Niech lepiej się pośpieszy.- Mruknęłam, opierając głowę o jego ramię. I tak już powoli zasypiałam, więc pewnie równie powoli o tym zapomnę.
Choć nie wiedzieć czemu, ostatnie o czym pomyślałam, zanim zasnęłam, to to, że już nawet muszę prosić o zgodę, by się upić. Bo ktoś musi mnie pilnować.


(Narracja Tae)


Widzieć jej uśmiech to rzadkość, ale widzieć uśmiech Monick to codzienność. Kiedy się oświadczałem, miałem pewność, że wszystko jest na swoim miejscu. I przez chwilę czułem się szczęśliwie, ale potem wystarczyło parę słów, bym znów wrócił do tej dziewczyny. Chociaż powinienem nazwać ją kobietą. Myślałem, że to kwestia przyzwyczajenia, a samo przyciąganie i uczucia można w sobie stłumić. I sprawić, by zniknęły raz na zawsze.
Minął tydzień i mam wrażenie, że poczyniłem jakieś postępy, albo po prostu chciałem żeby tak było.
Te oświadczyny. Zrobiłem to, bo chciałem, bo tak miało się to potoczyć już dawno. Źle się czułem z tym, że Monick cierpiała z powodu tego, co pojawiło się nagle. Nie mogłem jej tego robić, zwłaszcza, że już czuła, że coś jest nie tak. A ja nie mogłem powiedzieć, że to przez jej nową przyjaciółkę.
Nalałem jeszcze jedną szklankę whisky. Podobno ostatnio za często piłem, ale nie miałem zamiaru przestawać. Gdy pociągnąłem pierwszy łyk, usłyszałem stukot obcasów Monick, która zaraz była przy mnie. Uśmiechała się szeroko, więc robiłem to samo.
-Gdzie byłaś? Jest już późno.- Odstawiłem szklankę na stolik.
Monick stała koło kanapy i, jak zwykle, wyglądała pięknie. Naprawdę zapragnąłem, żeby było tak jak kiedyś.
-A co, martwiłeś się?
-Tęskniłem.- To było prawdą.
-Byłam u Sory.
-Ach, tak. Co powiedziała?
-Pogratulowała nam.- Oczywiście. Jest właśnie taką osobą. A czasami wcale nie powinna. Jednak w tym przypadku może i lepiej, że dowiedziała się o tym wcześniej.
-Wiesz, naprawdę nie rozumiem, dlaczego w ogóle przyjąłeś jej rezygnację.
-Dobrze wiesz, że ona chciała mieć więcej możliwości, a firma nie mogła jej dać niczego więcej, prócz pracy sprzątaczki.
-Och, gdybyś zechciał, albo mi pozwolił, porozmawiałabym z twoim ojcem.
-Pewnie mógłbym się na to zgodzić, jednak Sora nie byłaby z tego zadowolona.
W ogóle nie byłaby zadowolona z faktu, że okłamuję Monick.
Co za ironia. Czy teraz znów nie sprawiam, że wszystko się może skomplikować? Chyba jednak wolę o tym nie myśleć. Po prostu pozwalam, by Monick przytuliła się do mnie.
-W sumie ona ma rację. Sora nadaje się do bardziej ambitnej pracy. Po prostu trochę mi szkoda, że nie będę mogła widywać jej częściej.
Ja też żałuję, choć nie mówię tego na głos.


* * *
Obudziłam się i może wszystko byłoby trochę mniej beznadziejne gdyby nie to, że spałam w łazience. Nawet domyślam się dlaczego, ponieważ przez otwarte drzwi widzę śpiącego Carla. Nie pozostaje mi nic innego, jak głęboko odetchnąć i zmierzyć się z rzeczywistością. A ona nie wygląda najlepiej.
Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to stało się tuż przed moim nosem. Wystarczyło tylko włączyć ten przeklęty telewizor, by nie wyglądać jak ostatnia idiotka. Może wtedy byłabym mniej zaskoczona.
No cóż takie jest życie. Co najważniejsze, ja nie należę do ich świata i nawet przez moment nie należałam. Upicie się nie było dobrym pomysłem. Szczerze, wolałam nie dopytywać się, kto tym razem przejął moje ciało.
Jakoś podniosłam się z kafelek, choć już czułam, że moje koście będą protestować. Jednak musiałam obudzić Carla, bo zrobiło mi się go żal, zwłaszcza, że on też spędził tę noc na dywanie.
Potrząsnęłam nim i to wystarczyło, by się obudził.
Najpierw popatrzył na mnie, a dopiero po chwili się odezwał.
-Sora, jak się czujesz?
-Właściwie to bolą mnie plecy, ale jest w porządku. Bardziej interesuje mnie, jak ty się czujesz?- Spojrzał na mnie. Zobaczyłam w jego oczach coś, co kazało mi martwić się o samą siebie. Wystarczył moment, bym się przestraszyła. Choć jeszcze starałam się nie pokazywać tego po sobie.
-Mała, sam nie wiem, kto ma bardziej przesrane.- Trzepnęłam go w ramię.
-Jeśli to nic ważnego, to mi nie mów, do cholery. Ale jeśli, być może, zrobiłam coś, czego będę potem żałować, to mów. Cokolwiek to jest.
-Ale to nawet nie twoja wina. Po prostu nie zdążyłem zabrać ci telefonu. Więc tak jakby to też moja wina.
-Do kogo zadzwoniłam?- Właściwie to sama się domyślałam, ale wolałam się upewnić, zanim moje serce połamie mi żebra.
-A jak myślisz?- Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.- Jak tylko usłyszałem, co bredzisz, wyrwałem ci telefon z ręki i wszystko wytłumaczyłem. Na tyle, na ile mogłem. Co nie znaczy, że on to zrozumiał.
-Co znaczy, że mogłam go wkurzyć, obrazić, a co najgorsze, powiedzieć, co myślę.- Spojrzałam na niego, próbując wyczytać, którą z tych opcji popełniłam. I mam dziwne wrażenie, że wszystkie trzy.
-Wtedy musiałbym ci wszystko opowiedzieć, a to była długa noc.
-Przepraszam. Myślę, że powinnam to usłyszeć. No wiesz, w razie gdyby jednak on zechciał dowiedzieć się, dlaczego to zrobiłam.
-Okej, jeśli chcesz. Tylko muszę wiedzieć, czy jesteś zła?
-Przecież, że nie. Sama to spowodowałam i sama będę musiała sobie z tym poradzić.
-Zapomnij, będę cię bronił.
-To wiem. Dlatego pomyślę nad tym, czy cię uszkodzić.- Uśmiechnęłam się, choć w środku czułam ten narastający strach przed słowami, które wyszły z moich ust.


( Sześć godzin wcześniej, narracja Tae)


Wpatrywałem się w śpiącą Monick.
Zaraz po tym jak przykleiła się do mojego boku, zasnęła. A ja znów myślałem i powoli doprowadzało mnie to do szału. Zaczynałem wątpić w to, czy kiedykolwiek zacznę myśleć normalnie. Bez wizji Sory i chociażby bez wspomnień tych chwil, kiedy pozwoliłem sobie na więcej, niż powinienem. Wracanie do tego jest nierozsądne, zwłaszcza na takim etapie życia, gdzie każda rzecz musi być idealna. Podczas gdy wszystko w około ciągle brnie do przodu, ja mam wrażenie, że ciągle stoję w miejscu.
Kiedy patrzyłem na zegar, była druga w nocy. Pewnie od tego momentu minęło zaledwie piętnaście minut. Czas ostatnio płynął zdecydowanie za wolno.
Możliwe, że myślałbym o tym dalej, ale telefon zaczął wibrować na szafce nocnej. Odebrałem, ciekaw, co chcą ode mnie o tej porze.
-Witam.- Usłyszałem nieznajomy głos.- Pewnie się nie spodziewałeś.
Nieświadomie zmarszczyłem brwi, po czym oczywiście skojarzyłem go z tylko jedną osobą. Zerknąłem jeszcze na wyświetlacz i upewniłem się, że to Sora.
-Czy coś się stało?- Byłem ciekaw, dlaczego akurat o tej godzinie.
Z pewnością musiał istnieć jakiś powód lub po prostu zbyt duża ilość alkoholu. W prawdzie powinienem się rozłączyć, ale coś mi podpowiedziało, że jednak warto poczekać.
-A i owszem!- Krzyknęła nagle i zamilkła na długą chwilę.
-Halo?
-Nie możesz ciągle mnie zaskakiwać.- Usłyszałem w jej głosie wyrzuty.
Postanowiłem wyjść z łóżka, by nie obudzić Monick. Przeszedłem do mojego gabinetu, zamykając go na zamek.
-Mówisz o zaręczynach? Zaskoczyły cię na tyle, by do mnie dzwonić? O tej porze?
-Zwariowałeś?!
-A ty?
-Nie wiem.
-Nie wiesz?
-Jesteś porąbanym sukinsynem. Dzieckiem z wybujałym ego. Jak mogłeś ją do mnie przysłać? Zabrakło mi chusteczek.
-Chwileczkę, bo nie za bardzo rozumiem. Czy ty się upiłaś?
-W latach pięćdziesiątych nikt się nie upija, tylko smakuje!- Wykrzyczała.
Mógłbym przysiąc, że chyba się rozpłakała. Może i bym się przejął gdyby nie to, że jej słowa wciąż nie miały żadnego sensu.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Nie wiem czy jeszcze warto czekać na konkrety.
-Facet jest jak alkohol, ale na pewno nie wino. A wiesz, dlaczego? Bo smakujecie, czasami kilka razy, a potem, kiedy wam nie smakuje odstawiacie na półkę. Aż w końcu się zakurzy i całkiem zapomnicie, że coś tak ohydnego w ogóle istniało.- Mówiła to przez łzy, a ja nawet nie potrafiłem jej odpowiedzieć, ponieważ mnie zaskoczyła. Gdyby nie to, że usłyszałem podniesione głosy, myślałbym dalej nad odpowiedzią, która nie była by żałosna.
-Halo? Tu Carl. Um, Sora jest trochę rozstrojona. To przez alkohol. Cokolwiek powiedziała, proszę nie brać tego do siebie. Przepraszam za kłopot.
Połączenie zostało zerwane. Odłożyłem telefon na biurko. Jednak wszystko nie jest na swoim miejscu. Nie, jeśli chodzi o nią.
Chociaż pierwszy raz usłyszałem, by ktoś nazywał mnie sukinsynem.




 
Od tygodnia miałam aż za dużo czasu dla siebie. Ale i tak nie czułam się wolną kobietą. Jakbym mogła się tak nazwać, kiedy dzwonek w telefonie zdążyłam zapamiętać w dwa dni? Myślałam, żeby zmienić numer, a później stwierdziłam, że Seul to wbrew pozorom bardzo małe miasto. Nie miałam gdzie się ukrywać. I tak od dłuższego czasu korzystałam z dobroci swojego przyjaciela. W sumie Carl też miał swoje życie. Może i zawsze mówił, że jest dobrze, ale i tak wiedziałam swoje. Koniec końców znów powróciłam do stanu, w którym się wcześniej znajdowałam. Czyli zwykła, szara ja z niezwykłym życiem. Podobno teraz miało być łatwiej. Wciąż na to czekam. Tylko w międzyczasie nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić.
Na szukanie nowej pracy nie byłam jeszcze gotowa. A może po prostu nie miałam na to ochoty. Jak na razie, codzienne spacery mi wystarczają.
Zerknęłam znów na telefon. Tym razem to była siostra. Przynajmniej jej nie musiałam ignorować.
-Słucham?
-Sora, musimy się spotkać.
-Jestem nieco zajęta.- Skłamałam. Tak naprawdę nie potrzebowałam kolejnej osoby, która by chciała mnie w jakiś sposób pocieszać.
-Proszę cię, nie udawaj, że wszystko jest w porządku.
-W porządku? Nigdy nie było nic w porządku.- Odparłam, zirytowana.
-Dobrze, więc spotkajmy się by pogadać o tym, co jest teraz. Bo na pewno coś jest.- Westchnęłam. Co miałam jej odpowiedzieć?
-Okej. Gdzie?
-Jestem w kawiarni, naprzeciwko ciebie. Widzę cię.
-Och, okej. Idę.
Rozłączyłam się, tylko po to, by przejść na drugą stronę ulicy i usiąść przed moją siostrą. Już na wejściu popatrzyła na mnie, jakbym była wielką kupką nieszczęścia. Nienawidziłam tego, że nie potrafiłam jakoś się zamaskować.
-Nie okłamuj mnie więcej.- Powiedziała z wyrzutem, a ja pokiwałam głową.- Zakładam, że nie miałaś czasu, by oglądnąć wiadomości.- Podniosłam od razu głowę, patrząc na nią niezrozumiale.
-Jeśli to ma jakikolwiek związek z tą dwójką, to lepiej mi nie mów. Wątpię, czy miałabym na to kiedykolwiek ochotę.- Mruknęłam.
-Czy ty nie wiesz, że twój chłopak właśnie promuje zespół? Zespół stworzony przez Taehyunga!- Prawie, że mi to wykrzyczała prosto w twarz. Posłałam jej złe spojrzenie, ale to nic nie dało. Sama miałam ochotę trzepnąć się w łeb za to, że w ogóle jestem w takiej sytuacji. I to przez kogo? Człowieka, który powinien być dzieckiem, a jest facetem, który siedzi w mojej głowie.- Czy nie chcesz przypadkiem zrobić czegoś głupiego?
-Ach, przestań!- Krzyknęłam, na co niektórzy się odwrócili.- Wszystko, co głupie i niemądre? zdążyłam wyczerpać limit.- Teraz mam za swoje.- Lepiej mów, po co chciałaś się spotkać.
-Po nic. Martwię się o swoją siostrę.
-Teraz to ty nie kłam.
-Bo widzisz.- Pochyliła się nad stołem.- Mam dziwne przeczucie, że przez tego chama będziesz płakać.
-Poważnie? Czy to nie ty wydałaś całą swoją wpłatę, by dobrze mnie ubrać dla tego chama?
-Ach, poważnie, co z ciebie za dziewczyna. Oczywiście, wtedy nie wiedziałam nic o jego charakterze. A teraz jeszcze ta jego dziewczyna. Ech, a tak na poważnie to weź to i tylko spróbuj nie przyjść, a sama po ciebie przyjdę.
Wręczyła mi kartkę, która okazała się zaproszeniem na urodziny.
-Hani będzie zawiedziona, jeśli jej ciocia nie przyjdzie na jej urodziny.
-No tak. Przyjdę.
-Na pewno?
-Obiecuję.


***
No cóż skoro obiecałam, że się zjawię, to tak też i musiałam zrobić. W sumie jeszcze w drodze do domu mojej siostry nie czułam potrzeby ewakułowania się, ale gdy wysiadłam i zobaczyłam te wszystkie znajome twarze oraz mnóstwo biegających dzieci, miałam ochotę uciec. Na moje nieszczęście, Carl stał obok i mocno ściskał moją rękę tak, jakby czuł, że chcę wiać.
Spojrzałam na niego błagalnie, ale on odpowiedział mi tym samym.
-Tylko dwie godziny, okej?- Zapytałam go z nadzieją.
-Powiedz to swojej siostrze.- Odparł całkiem poważnie, po czym pociągnął mnie do środka. Odnalazłam wzrokiem moją siostrę. Jak zwykle zabiegana, aż miałam ochotę jej pomóc.
Podeszłam do stolika, by położyć prezent.
-Podoba się wam?- Zagadnęła nas Soohyun.
-Pewnie. Jeśli Hani się podoba.
-Błagam cię. To dziecko jest chyba najszczęśliwsze z nas wszystkich. A, właśnie Carl. Lepiej, żebyś się z nią przywitał. Po ostatniej zabawie, powiedziała, że chciałaby to powtórzyć.
-Mówiłem, że nie nadaję się jako niańka. Moje plecy tego nie wytrzymają.- Jęknął zrezygnowany.
-Idź.-Obie popchałyśmy go w stronę gromadki dzieci.
Przeszłyśmy do stolika. Usiadłam, czekając na pytania.
-Jestem wykończona. Ale..
-Ale? No mów. Czuję, że to nie będzie nic dobrego.
-Sora. Nie powiedziałam ci tego wcześniej, bo pewnie byś się wściekła.
-Co chcesz powiedzieć? - Już i tak zdążyłam się zdenerwować. A czekanie, aż to z siebie wydusi wcale mi nie pomaga.
-Bo widzisz... chciałabym, żebyś coś zaśpiewała.- Wypaliła nagle.
-Co? Czy muszę to dla ciebie robić?- Naprawdę nie chciałam spełniać jej zachcianek. Nie miałam do tego siły.
-Pamiętaj, nie robisz tego dla mnie, ale dla swojej siostrzenicy.


***
-Nie powinnam była śpiewać.
-Ale to było świetne.
-Carl, przestań. Nigdy tego nie powtórzę.
-Ale nie było tak źle.
-Może.
Prawdę mówiąc, myślałam że to będzie katastrofa. A okazało się, że zrobienie z siebie idiotki przed małymi dziećmi nawet poprawiło mi humor. Choć jestem pewno, że to dlatego, iż mają sześć lat i mnie nie oceniali.
Za to Carl okazał się być żywą maskotką. Wciąż nie wymazałam z pamięci tego widoku. Jednak cieszyłam się, że mogłam wrócić wcześniej. W końcu nic nie trwa wiecznie.
Kiedy weszliśmy do domu, a zaraz potem ktoś zapukał, dokładnie się o tym przekonałam. Ponieważ w drzwiach zastałam zapłakaną Monick. W pierwszej chwili stałam, jak słup soli, patrząc, jak makijaż spływa jej po twarzy. Gdyby nie Carl i jego okrzyk zaskoczenia, z pewnością bym się nie obudziła.
-Co tu się...
-Stało.- Dokończyłam za niego.- Znaczy, może wejdziesz?
Zaprosiłam ją do środka i posadziłam na kanapie, a sama usiadłam obok. Patrząc na nią, miałam wrażenie, że jest z nią coraz gorzej. Absolutnie chciałam wiedzieć, co się stało. W końcu to Monick, ona nigdy nie doprowadziłaby się do takiego stanu. Postanowiłam pierwsza coś powiedzieć, skoro ona nie mogła, a Carl patrzył na mnie tak, jakbym wiedziała, jak sprawić, by przestała płakać.
-Um, Monick?- Spróbowałam dotknąć jej ramienia, żeby chociaż na mnie spojrzała, ale ona nagle się do mnie przykleiła, płacząc jeszcze głośniej. Posłałam mojemu przyjacielowi karcące spojrzenie i zamiast mi pomóc, uciekł do kuchni. W duchu, zdążyłam przekląć ten dzień. Ale musiałam spróbować jeszcze raz. Właściwie zdążyłam tylko wypowiedzieć jej imię i zamarłam, ponieważ poczułam, że ktoś nade mną stoi.
-Witaj z powrotem.- Wtedy pomyślałam, że to jakieś żarty. To cała sytuacja z płaczącą Monick i faktem, że Mary stała przede mną. Czy to ma jakiś ukryty cel? Jeśli tak, to chcę go szybko poznać, zanim moje koszulka całkiem przemoknie.
-Monick, uspokój się. I powiedz mi, co się stało.- Nie odpowiedziała mi i powoli mnie to irytowało. Popatrzyłam pytająco na jednego ducha w tym domu.
-Och, po prostu włącz telewizor.- I zniknęła. Mogłabym powiedzieć, że odeszła stąd z niewyraźną miną. W sumie to i dobrze. W końcu ja też nie pałałam dziką radością, musząc utrzymywać na swoim ramieniu Monick.
Wyciągnęłam rękę, by sięgnąć po pilota. Chciałam już usłyszeć te straszne wieści, a potem się martwić. Przycisnęłam guzik, a telewizor się zaświecił. Kierowana dziwnym przeczuciem, przełączyłam na wiadomości, bo wiedziałam, że znajdę tam odpowiedź na jej zachowanie.
-Coś powiedziała?- Carl usiadł obok.
-Właśnie mam zamiar się dowiedzieć. Bądź cicho.- Uciszyłam go, ponieważ na ekranie pojawiła się prowadząca.


,, Nadeszły nowe wieści, które mówią, że najbardziej rozchwytywana para w końcu postanowiła się pobrać. Nareszcie doczekaliśmy się widoku pierścionka na ich
dłoniach. Teraz tylko czekamy na to wielkie wydarzenie.''


Prowadząca skończyła nadawać i przeszła do mniej istotnych spraw. Już ich nie słyszałam, byłam w zbyt wielkim szoku. Po prostu przez chwilę zapomniałam o płaczącej Monick i właściwie o wszystkim. Bo tak naprawdę jedyne słowa, jakie odbijały się echem w mojej głowie to ,,wielkie wydarzenie'' i ,, pobrać się''. Nawet przez chwilę miałam nadzieję, że się przesłyszałam, ale to było niemożliwe.
Popatrzyłam z powrotem na Carla, który patrzył na mnie równie bardzo zszokowany, jak ja.
Ale chwileczkę.
-Monick, już dość.- Odsunęłam ją od siebie. W końcu przestawała lamentować. Za to ja zaczynałam zdawać sobie sprawę z tego, że w ogóle nie powinnam być tym zszokowana. Na chwilę zapomniałam, jak naprawdę wygląda sytuacja. Jedyne, co mogłam, to pogratulować jej. Tylko, że nie do końca to sobie poukładałam. Dlatego teraz zamarłam. Na szczęście Carl był obok i to on zaczął zadawać pytania. Ja tylko popatrzyłam na jej dłoń i westchnęłam.
Naprawdę tam był. Wielki kamień, wręcz ogromny i aż raził w oczy.
-Może w końcu zaczniesz mówić?- Ponaglił ją Carl.- Mamy rozumieć, że płaczesz tylko z powodu tego, że ci się oświadczył?
Patrzeliśmy na nią, jak na dziwadło, ale tak naprawdę sama nie wiem, co chciałam od niej usłyszeć.
-No bo to … przepraszam. Zazwyczaj tak się nie zachowuje.
Sięgnęłam odruchowo po chusteczki i dałam jej całą paczkę.
-Gratuluję.- Powiedziałam też odruchowo. Te słowa wychodziły z moich ust, ponieważ uważałam, że tak trzeba. Nie miałam prawa psuć jej szczęścia, nawet jeśli nie miałam swojego.


***
Dopiero, kiedy Monick wyszła z mieszkania cała rozpromieniona, przestałam udawać, że się cieszę. Moje niezadowolenie, a raczej frustrację wyraziłam poprzez wypicie dwóch piw. Choć wiedziałam, jak to się skończy, nie chciałam przestać, bo w głowie miałam za dużo pytań i jego samego. Carl stał w progu kuchni i wiem, że patrzył na mnie i na to, co robię. Zignorowałam go. Mój gniew na samą siebie przysłaniał mi wszystko, a zwłaszcza zdrowy rozsądek.
-Dlaczego się tym przejmuję? No dlaczego, do cholery!- Mówiłam sama do siebie, nie oczekując odpowiedzi. Dobrze wiedziałam, że skoro ja jej nie znam to inni też nie poznają. A jednak i tak miałam pretensje do świata, kiedy powinnam je mieć do samej siebie.
Usiadłam na krześle, całkiem zrezygnowana. Co miałam teraz ze sobą zrobić? Postawić sobie jakiś cel? Ale po co?
Carl usiadł blisko mnie.
-Mała, wiesz, że będzie lepiej.
Chciałam w to wierzyć, ale powoli przestawałam.
-Jesteś jak skała, której nikt nie rozwali.- Wtedy też mi tak powiedział. Zaraz po tym, jak wyszłam ze szpitala, ponieważ to, że przeżyłam było dla niektórych cudem.
-A czuję się jak kurz, do którego wystarczy tylko ścierka. Rozumiesz? Bo ja tylko sprzątam. To musi brzmieć beznadziejnie. Czy mogę się dziś upić?
-Naprawdę nie wiem, dlaczego akurat ty musisz przez to przechodzić, ale na pewno życie ci to jakoś wynagrodzi.
-Niech lepiej się pośpieszy.- Mruknęłam, opierając głowę o jego ramię. I tak już powoli zasypiałam, więc pewnie równie powoli o tym zapomnę.
Choć nie wiedzieć czemu, ostatnie o czym pomyślałam, zanim zasnęłam, to to, że już nawet muszę prosić o zgodę, by się upić. Bo ktoś musi mnie pilnować.


(Narracja Tae)


Widzieć jej uśmiech to rzadkość, ale widzieć uśmiech Monick to codzienność. Kiedy się oświadczałem, miałem pewność, że wszystko jest na swoim miejscu. I przez chwilę czułem się szczęśliwie, ale potem wystarczyło parę słów, bym znów wrócił do tej dziewczyny. Chociaż powinienem nazwać ją kobietą. Myślałem, że to kwestia przyzwyczajenia, a samo przyciąganie i uczucia można w sobie stłumić. I sprawić, by zniknęły raz na zawsze.
Minął tydzień i mam wrażenie, że poczyniłem jakieś postępy, albo po prostu chciałem żeby tak było.
Te oświadczyny. Zrobiłem to, bo chciałem, bo tak miało się to potoczyć już dawno. Źle się czułem z tym, że Monick cierpiała z powodu tego, co pojawiło się nagle. Nie mogłem jej tego robić, zwłaszcza, że już czuła, że coś jest nie tak. A ja nie mogłem powiedzieć, że to przez jej nową przyjaciółkę.
Nalałem jeszcze jedną szklankę whisky. Podobno ostatnio za często piłem, ale nie miałem zamiaru przestawać. Gdy pociągnąłem pierwszy łyk, usłyszałem stukot obcasów Monick, która zaraz była przy mnie. Uśmiechała się szeroko, więc robiłem to samo.
-Gdzie byłaś? Jest już późno.- Odstawiłem szklankę na stolik.
Monick stała koło kanapy i, jak zwykle, wyglądała pięknie. Naprawdę zapragnąłem, żeby było tak jak kiedyś.
-A co, martwiłeś się?
-Tęskniłem.- To było prawdą.
-Byłam u Sory.
-Ach, tak. Co powiedziała?
-Pogratulowała nam.- Oczywiście. Jest właśnie taką osobą. A czasami wcale nie powinna. Jednak w tym przypadku może i lepiej, że dowiedziała się o tym wcześniej.
-Wiesz, naprawdę nie rozumiem, dlaczego w ogóle przyjąłeś jej rezygnację.
-Dobrze wiesz, że ona chciała mieć więcej możliwości, a firma nie mogła jej dać niczego więcej, prócz pracy sprzątaczki.
-Och, gdybyś zechciał, albo mi pozwolił, porozmawiałabym z twoim ojcem.
-Pewnie mógłbym się na to zgodzić, jednak Sora nie byłaby z tego zadowolona.
W ogóle nie byłaby zadowolona z faktu, że okłamuję Monick.
Co za ironia. Czy teraz znów nie sprawiam, że wszystko się może skomplikować? Chyba jednak wolę o tym nie myśleć. Po prostu pozwalam, by Monick przytuliła się do mnie.
-W sumie ona ma rację. Sora nadaje się do bardziej ambitnej pracy. Po prostu trochę mi szkoda, że nie będę mogła widywać jej częściej.
Ja też żałuję, choć nie mówię tego na głos.


* * *
Obudziłam się i może wszystko byłoby trochę mniej beznadziejne gdyby nie to, że spałam w łazience. Nawet domyślam się dlaczego, ponieważ przez otwarte drzwi widzę śpiącego Carla. Nie pozostaje mi nic innego, jak głęboko odetchnąć i zmierzyć się z rzeczywistością. A ona nie wygląda najlepiej.
Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to stało się tuż przed moim nosem. Wystarczyło tylko włączyć ten przeklęty telewizor, by nie wyglądać jak ostatnia idiotka. Może wtedy byłabym mniej zaskoczona.
No cóż takie jest życie. Co najważniejsze, ja nie należę do ich świata i nawet przez moment nie należałam. Upicie się nie było dobrym pomysłem. Szczerze, wolałam nie dopytywać się, kto tym razem przejął moje ciało.
Jakoś podniosłam się z kafelek, choć już czułam, że moje koście będą protestować. Jednak musiałam obudzić Carla, bo zrobiło mi się go żal, zwłaszcza, że on też spędził tę noc na dywanie.
Potrząsnęłam nim i to wystarczyło, by się obudził.
Najpierw popatrzył na mnie, a dopiero po chwili się odezwał.
-Sora, jak się czujesz?
-Właściwie to bolą mnie plecy, ale jest w porządku. Bardziej interesuje mnie, jak ty się czujesz?- Spojrzał na mnie. Zobaczyłam w jego oczach coś, co kazało mi martwić się o samą siebie. Wystarczył moment, bym się przestraszyła. Choć jeszcze starałam się nie pokazywać tego po sobie.
-Mała, sam nie wiem, kto ma bardziej przesrane.- Trzepnęłam go w ramię.
-Jeśli to nic ważnego, to mi nie mów, do cholery. Ale jeśli, być może, zrobiłam coś, czego będę potem żałować, to mów. Cokolwiek to jest.
-Ale to nawet nie twoja wina. Po prostu nie zdążyłem zabrać ci telefonu. Więc tak jakby to też moja wina.
-Do kogo zadzwoniłam?- Właściwie to sama się domyślałam, ale wolałam się upewnić, zanim moje serce połamie mi żebra.
-A jak myślisz?- Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.- Jak tylko usłyszałem, co bredzisz, wyrwałem ci telefon z ręki i wszystko wytłumaczyłem. Na tyle, na ile mogłem. Co nie znaczy, że on to zrozumiał.
-Co znaczy, że mogłam go wkurzyć, obrazić, a co najgorsze, powiedzieć, co myślę.- Spojrzałam na niego, próbując wyczytać, którą z tych opcji popełniłam. I mam dziwne wrażenie, że wszystkie trzy.
-Wtedy musiałbym ci wszystko opowiedzieć, a to była długa noc.
-Przepraszam. Myślę, że powinnam to usłyszeć. No wiesz, w razie gdyby jednak on zechciał dowiedzieć się, dlaczego to zrobiłam.
-Okej, jeśli chcesz. Tylko muszę wiedzieć, czy jesteś zła?
-Przecież, że nie. Sama to spowodowałam i sama będę musiała sobie z tym poradzić.
-Zapomnij, będę cię bronił.
-To wiem. Dlatego pomyślę nad tym, czy cię uszkodzić.- Uśmiechnęłam się, choć w środku czułam ten narastający strach przed słowami, które wyszły z moich ust.


( Sześć godzin wcześniej, narracja Tae)


Wpatrywałem się w śpiącą Monick.
Zaraz po tym jak przykleiła się do mojego boku, zasnęła. A ja znów myślałem i powoli doprowadzało mnie to do szału. Zaczynałem wątpić w to, czy kiedykolwiek zacznę myśleć normalnie. Bez wizji Sory i chociażby bez wspomnień tych chwil, kiedy pozwoliłem sobie na więcej, niż powinienem. Wracanie do tego jest nierozsądne, zwłaszcza na takim etapie życia, gdzie każda rzecz musi być idealna. Podczas gdy wszystko w około ciągle brnie do przodu, ja mam wrażenie, że ciągle stoję w miejscu.
Kiedy patrzyłem na zegar, była druga w nocy. Pewnie od tego momentu minęło zaledwie piętnaście minut. Czas ostatnio płynął zdecydowanie za wolno.
Możliwe, że myślałbym o tym dalej, ale telefon zaczął wibrować na szafce nocnej. Odebrałem, ciekaw, co chcą ode mnie o tej porze.
-Witam.- Usłyszałem nieznajomy głos.- Pewnie się nie spodziewałeś.
Nieświadomie zmarszczyłem brwi, po czym oczywiście skojarzyłem go z tylko jedną osobą. Zerknąłem jeszcze na wyświetlacz i upewniłem się, że to Sora.
-Czy coś się stało?- Byłem ciekaw, dlaczego akurat o tej godzinie.
Z pewnością musiał istnieć jakiś powód lub po prostu zbyt duża ilość alkoholu. W prawdzie powinienem się rozłączyć, ale coś mi podpowiedziało, że jednak warto poczekać.
-A i owszem!- Krzyknęła nagle i zamilkła na długą chwilę.
-Halo?
-Nie możesz ciągle mnie zaskakiwać.- Usłyszałem w jej głosie wyrzuty.
Postanowiłem wyjść z łóżka, by nie obudzić Monick. Przeszedłem do mojego gabinetu, zamykając go na zamek.
-Mówisz o zaręczynach? Zaskoczyły cię na tyle, by do mnie dzwonić? O tej porze?
-Zwariowałeś?!
-A ty?
-Nie wiem.
-Nie wiesz?
-Jesteś porąbanym sukinsynem. Dzieckiem z wybujałym ego. Jak mogłeś ją do mnie przysłać? Zabrakło mi chusteczek.
-Chwileczkę, bo nie za bardzo rozumiem. Czy ty się upiłaś?
-W latach pięćdziesiątych nikt się nie upija, tylko smakuje!- Wykrzyczała.
Mógłbym przysiąc, że chyba się rozpłakała. Może i bym się przejął gdyby nie to, że jej słowa wciąż nie miały żadnego sensu.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Nie wiem czy jeszcze warto czekać na konkrety.
-Facet jest jak alkohol, ale na pewno nie wino. A wiesz, dlaczego? Bo smakujecie, czasami kilka razy, a potem, kiedy wam nie smakuje odstawiacie na półkę. Aż w końcu się zakurzy i całkiem zapomnicie, że coś tak ohydnego w ogóle istniało.- Mówiła to przez łzy, a ja nawet nie potrafiłem jej odpowiedzieć, ponieważ mnie zaskoczyła. Gdyby nie to, że usłyszałem podniesione głosy, myślałbym dalej nad odpowiedzią, która nie była by żałosna.
-Halo? Tu Carl. Um, Sora jest trochę rozstrojona. To przez alkohol. Cokolwiek powiedziała, proszę nie brać tego do siebie. Przepraszam za kłopot.
Połączenie zostało zerwane. Odłożyłem telefon na biurko. Jednak wszystko nie jest na swoim miejscu. Nie, jeśli chodzi o nią.
Chociaż pierwszy raz usłyszałem, by ktoś nazywał mnie sukinsynem.









9 komentarzy:

  1. To się pokomplikowało z tymi oświadczynami! Zastanawiam się tylko, czemu Monick płakała, powinna być szczęśliwa... czuję, że miała jednak jakiś powód. Biedna Sora, dobrze, że ma Carla, który ją wspiera :) I tak się uśmiałam, że zadzwoniła pijana do Tae, trochę opierdzielu mu się należało:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście skomplikowaneee, ale bardzo fajny rozdział naprawdę! Czekam na kolejny i życzę czasu oraz weny!
    Pozdrawiam oraz zapraszam do siebie (szczególnie na nowe opowiadanie - http://200-percent-of-love.blogspot.com/2016/02/druga-gwiazda-na-prawo-i-prosto-az-do.html

    OdpowiedzUsuń
  3. jestem mile zaskoczona i czekam na dalsze części , mam nadzieję ze wena cie nie opuści . Czekam z niecierpliwością na rozwój alcji 😉😅

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, to opowiadanie jest takie cudowne ❤❤ Musisz jak najszybciej dodać nowy rozdział! :) Jestem strasznie ciekawa jak zareaguje Tae, co teraz zrobi...?

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo super :D uwielbiam :3 już nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam to opowiadanie bo niedawno je znaazłam i jest cudowne czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja uwielbiam czytać to opowiadanie!! Dużo weny życzę :) I czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń