poniedziałek, 1 lutego 2016

BTS-12


Cześć kochani!! W końcu przed wami kolejny rozdział, ale niestety dość krótki.  Przepraszam, że tak długo czekacie, ale od teraz dzielę czas pisania na dwa blogi. O tym drugim za niedługo wspomnę bardziej szczegółowo.




Proszę cię, nie stój tak nade mną. Nigdzie nie pójdę.
Kiedy się obudziłam od razu wiedziałam, że nigdy więcej nie przekroczę progu tej wytwórni. Wolałam być bezrobotna, ale szczęśliwa na tyle, na ile mogłam być. A Carl mógł się starać, ale już postanowiłam.
-Chciałem zapytać, co chcesz na śniadanie.- Usiadł koło mnie.
-Och, więc nie idziesz dziś do pracy?
-Jakbym mógł. Czuję się winny, bo sam kazałem ci iść tam pracować. Zawsze myślałem, że Taehyung nie jest aż takim dupkiem.
-Proszę cię, nie mówmy o tym. A na śniadanie mogę zjeść naleśnika.
-Więc, wszystko okej?
-Tak. Idź już, zaraz zejdę.
Cral wyszedł, uśmiechając się do mnie pokrzepiająco. Nie lubiłam udawać przed nim, że wszystko jest okej. Bo wcale tak nie było. W głowie wciąż miałam jego słowa.
Wariatka.
Niech już tak zostanie. Jeszcze dziś zaniosę mu kopertę i się pożegnam. A potem znów będzie tak, jakbyśmy się nigdy nie poznali. Powiem Monick, że to nie ma najmniejszego sensu.
***
Cral wyszedł, więc ja też postanowiłam uporać się z najgorszym. Weszłam do budynku i głęboko odetchnęłam. Po drodze był wypadek i musiałam ominąć zbłąkane dusze. Podeszłam do Hanny, która na mój widok uśmiechnęła się.
-Spóźniłaś się. Stało się coś?- Jakby jej to powiedzieć? Chyba lepiej bez przeciągania.
-W sumie to tak. Chciałabym wiedzieć, czy szef jest w swoim gabinecie.
-Jest, ale chyba nie...
-Tak.
-Dlaczego?- Zapytała spanikowana.
-Bo tak miało być od początku. Dobrze wiesz, że ja i Taehyung jesteśmy po dwóch różnych stronach. Nie chcę sobie komplikować życia. Mówiłam ci.
-Mówiłaś, ale... nie pomyślałam, że zechcesz się zwalniać. Choć zakładam, że ten przystojny dupek znów coś powiedział.
-Można to tak nazwać. Naprawdę miło mi się z tobą pracowało.
-Będzie mi cię brakować. Ale jeśli idziesz mu to zanieść, to lepiej żebyś mu nawciskała.
-Dlaczego?
-Bo nie dał mi podwyżki.
Zaśmiałam się. No tak, to zawsze jest jakiś powód.
Wsiadłam do windy. Chyba będę musiała zacząć chodzić po schodach, by wreszcie zapomnieć. Chociaż to bez sensu. Wcisnęłam guzki i czekałam, aż znajdę się na ostatnim piętrze. Zawsze czułam się tutaj, jakbym szła na skazanie i zawsze wtedy mówił mi coś nieprzyjemnego. Dziś to ja powinnam mu coś powiedzieć? A może po prostu wyjść, żeby przypadkiem nic nie czuć. Chociaż to i tak nie jest możliwe, bo jedyne, co czuję, to pustka.
Zapukałam, ale nie czekałam aż zaprosi mnie do środka. Weszłam zamykając drzwi za sobą. Jak zwykle siedział za biurkiem, w garniturze. Pochylony nad jakimiś papierami. Kiedy podniósł głowę, spojrzał na mnie tak, jakby spodziewał się, że miałam tu przyjść. Ścisnęłam rezygnację, którą trzymałam w rękach i podeszłam bliżej. Położyłam kopertę na biurko.
-Rezygnacja?
-Właśnie tak. Bo odchodzę. Pomyślałam, że lepiej dać ci to osobiście.
-Jeśli chodzi o to, co się wczoraj stało...
-Nie. Po prostu tak będzie lepiej. Boje to wiemy. Więc po prostu to weź i skończmy ten cyrk.
-Cyrk?
-Tak. A niby jak inaczej chcesz to nazwać?- Może zwykłym przyciąganiem? Chciałam mu to powiedzieć, ale się powstrzymałam.
-Po prostu się zastanów. To, co się między nami dzieje nie może być powodem. To by oznaczało,że uciekasz. Ode mnie.
-Dobrze, nazwij sobie to, jak chcesz. Ale nie mów, że między nami coś się dzieje, bo nic się nie stało i się nie stanie.
-Tyle, że to już się stało.- Wstał z fotela i podszedł do mnie. Nie cofnęłam się, choć miałam wielką ochotę stąd wyjść i uspokoić swoje nerwy.- Wtedy, gdy się upiłaś, gdy cię pierwszy raz pocałowałem, a nawet wtedy w windzie. Zaprzeczanie temu nie ma sensu.
-Skąd wiesz.
-Bo próbowałem.- Zbliżył się, a ja tym razem się nieco cofnęłam.- I tak na koniec wciąż byłaś w mojej głowie.- Nagle się odsunął, a serce znów zaczęło wyznaczać swój rytm. Nie tak powinno być.
-Masz dziewczynę.- Przypomniałam mu.
-A ty chłopaka.- Więc, wtedy zauważył.
-Tak.
Przez chwilę staliśmy w ciszy. Taehyung wydawał się nad czymś myśleć. Natomiast ja nie myślałam w ogóle. Jak miałabym wytłumaczyć to, co się dzieje? Nawet teraz. W końcu spojrzał na mnie poważnie.
-Powinnam już iść.- Nie czekając aż mi odpowie chwyciłam za klamkę, ale jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku i zanim zdążyłam krzyknąć, przyciągnął mnie do swoich ust. Zaskoczona całą sytuacją, tylko stałam i nawet go nie odepchnęłam. Trudno mi było trzeźwo myśleć. Jego usta były natarczywe, a mnie szumiało w głowie tak, jak poprzednim razem. Taehyung puścił moją rękę i przeniósł ją na talię.
W głowie miałam tysiąć myśli na sekundę. Podświadomie wiedziałam, że muszę go odepchnąć, ale moje ciało i tak mnie zdradzało. I nie wiedzieć dlaczego, rozchyliłam usta i dałam się ponieść chwili.
Póki nie zadzwonił telefon. Wtedy się opamiętałam i odepchnęłam go.
-Zwariowałeś?!- Krzyknęłam. Ale on tylko na mnie patrzył ciężko oddychając.
-Od teraz będzie tak, jak chcesz. Możesz iść.
I wyszłam, trzaskając drzwiami. Po drodze pomyślałam tylko, że szkoda, że go nie spoliczkowałam.
***
Jedząc obiad,a raczej dźgając go widelcem, nie mogłam zrozumieć jak tak łatwo mogłabym stracić panowanie nad sobą. Chociaż z drugiej strony pomyślałam, że to działa w dwie strony i nieco się tym pocieszyłam. Cral tylko mi się przyglądał, ale kazałam mu o nic nie pytać. Trudno by było to racjonalnie wytłumaczyć, zwłaszcza, że doszukiwałam się w tym też i mojej winy.
-Zacznij jeść, a nie sprawdzać podłoże! Porysujesz mi talerz.
-Przepraszam.- Odłożyłam widelec.- Po prostu, chyba muszę, jak to mawiasz, wyluzować.
-Właśnie! Dzwonił Namjoon, kiedy cię nie było. Może do niego zadzwonisz i sobie gdzieś wyjedziecie. Wiesz, tak robią pary.
-Wiesz, że wiem, że coś planujesz. Ale okej. Tylko błagam, nie wpuszczaj jej lub też go do mojego pokoju. Myślę, że jeszcze trochę tu zostanę.
-Ile chcesz. Tylko wróć późno.- Wstał od stołu.
-Akurat.- Mruknęłam, ale zabrałam od niego telefon.
***
Jest pierwsza w nocy,a ja zdążyłam odwiedzić tyle miejsc, o których nie miałam pojęcia. A to wszystko dlatego, że Nam obrał sobie za cel uszczęśliwienie mnie, nawet jeśli nie miałam na to ochoty. Teraz spacerowaliśmy sobie po chodniku, rozmawiając na różne tematy i było świetnie.
-Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.
-Więc mów.- Chociaż wolałabym, żeby nie było to nic strasznego.
-Zgodziłem się być w tym zespole.
-To świetnie.- Na prawdę się ucieszyłam. Chociaż też wiedziałam z czym to się wiąże.
- Powinieneś być najlepszy.
-Ale wiesz, o co mi chodzi.- Doskonale wiedziałam. Ale co miałam mu powiedzieć? Przecież nie mogę mu zabronić. Mogło mi się to nie podobać, ale to i tak nie była moja decyzja.
-Proszę cię. Dziś nie mówmy o tym. A najlepiej w ogóle o tym nie mówmy.
-Przepraszam. Po prostu pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć.
-Może kiedyś tak, ale od dziś już tam nie pracuję.
-Dlaczego?- Spytał mnie zdziwiony.
-Bo się nie dogadujemy.
Chociaż ta odpowiedź była aż nazbyt ogólna. Sama nie wiedziałam, jak określić to, co się działo. Choć po ostatnim wydarzeniu myślę o tym, jak o wielkiej pomyłce. I niech już tak zostanie.
-Pokłóciliście się?
-Można tak powiedzieć. Choć sam fakt, że kłóciłam się ze swoim szefem jest absurdalny.
Oboje się zaśmialiśmy.
-A Monick?
-Nie myślałam jeszcze nad tym. Miejmy nadzieję, że zrozumie. Aż dziwne, że jeszcze nie zadzwoniła.
***
Mogłam się tego spodziewać. Niby kazał mi przyjść późno, ale myślałam, że druga w nocy to naprawdę późna godzina. Z resztą miałam ochotę tylko dojść do łóżka i zasnąć. Niestety już przed drzwiami chciałam zawrócić, ale Nam i tak już odjechał. Więc otworzyłam drzwi i krzyknąłem od progu, że już jestem. Usłyszałam jak Carl krzyczy do mnie cześć, choć pomyślałam, że to już raczej dobranoc.
Tak czy owak musiałam wręcz przebiec przez salon, byle by przypadkiem nie zobaczyć czegoś, czego bym później żałowała.


Zatrzasnęłam drzwi i na wszelki wypadek zamknęłam na klucz. Rozejrzałam się i jednak wszystko było na swoim miejscu.


Odetchnęłam, kiedy w końcu usiadłam na łóżku. Ten dzień był niewiarygodnie długi i zarazem męczący.


Ziewnęłam i poszłam do łazienki. Niestety widok mojej twarzy w lustrze wcale nie poprawił mojego samopoczucia. Zamknęłam na chwilę oczy, a kiedy je otworzyłam, nie zobaczyłam swojego odbicia. Przez chwilę zabrakło mi powietrza.


To był on. Wtedy nie zdążyłam nawet powiedzieć mu, jak bardzo tęskniłam przez ten cały czas. A teraz znów się pokazał. Mój kochany dziadek.
Nie potrafiłam powiedzieć nawet jednego słowa. Po prostu patrzyłam w lustro, jakby było zaczarowane. W tej chwili wszystko wydawało mi się nie z tego świata. I to dosłownie.
Dopiero kiedy się uśmiechnął zdołałam przekonać się, że nie mam omamów.
-Dlaczego?- Wykrztusiłam z siebie, a on zniknął, by zaraz pojawić się koło mnie.- Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę. Myślałam, że jesteś już po tej drugiej stronie.
-Wróciłem.
-Ale po co?
-Bo chodzi o ciebie, więc jakbym mógł nie wrócić? Chciałem zobaczyć z powrotem moją wnuczkę.- Uśmiechnął się, a mnie zaszkliły się oczy. A jednocześnie się przestraszyłam.
-Ze mną wszystko w porządku.
-Wiem. Na pewno sobie poradzisz. Tylko pamiętaj, bądź silna.
-Jestem silna.- Odparłam pewnie. Choć targały mną różne emocje.
-Wiem. Ale ten facet...
-Ach, on nie jest kimś, o kogo trzeba się martwić. Ale cieszę się, że przyszedłeś.- Chciałam poprosić go, by przychodził częściej, ale to by było samolubne. A jego miejsce już od czterech lat nie jest tu przy mnie, ale tam na górze.
-W takim razie.- Wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy. Pomimo tego, że wiedziałam, co się stanie nie potrafiłam nie płakać. Za to mogłabym przysiądz, że choć trochę poczułam jego dotyk.
A potem zniknął i znów byłam sama. I przyszło mi do głowy wiele niepoukładanych myśli. Jedną z nich był Taehyung.

10 komentarzy:

  1. mam nadzieję, że Sora mimo wszystko nie zrezygnuje z tej pracy... chociaż Tae jest trochę cham, a Nam jest kochany:'( i cieszę się, że udało jej się wreszcie "porozmawiać" z dziadkiem.
    Oczywiście czekam na nowego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże!!! Jest!! Tyle czekać i się w końcu doczekać :')
    Już zabieram się do czytania!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam! Rozdział trochę krótki ale tresciwy. Mam jest taki kochany <3 Wątek z dziadkiem Sory poruszający. A Tae? Ci cóż... Taehyung jak Taehyung, zawsze boski :3
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nowy rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi szkoda Sory. Ma takie ciężkie życie :(
    Krótki trochę ten rozdział, ale nic nie szkodzi!! :) Czekam na ciąg dalszy! Nie mogę się doczekać...
    Taehyung, dupku, kocham cię ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam tylko nie przestawaj tego pisać!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagam tylko nie przestawaj tego pisać!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to twoje opowiadanie o BTS xd. Czekam na następny rozdział i dużo weny życzę :) ☺☺

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu dopiero teraz trafiłam na tego bloga?! To opowiadanie to cudo!! Musisz szybko dodać nowy rozdział, proszę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaa czytam z opóźnieniem... no nie mogę nie napisać komentarza... AIGOO PISZ DALEJ! Uwielbiam to opoko^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow! Jesteś niesamowita :* Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń