czwartek, 24 sierpnia 2017

BTS- 25

Hejka!
Kolejny rozdział BTS przed wami.Skoro za niedługo trzeba wracać do szkoły, to pomyślałam, że nieco poprawię wam humor nowym rozdziałem ;) Trochę krótszy od poprzednich, ale za to szybciej dodany.

Beta: Ann Flo ♥  (gdybyście tylko widzieli ile tu było błędów...że aż wstyd xd )




Edit: Zapomniałam dodać wam to cudo. Polecam obejrzeć i posłuchać. Jak dla mnie świetna muzyka i świetne wykonanie. Pisząc rozdział cały czas tego słuchałam.
Jest klimacik!

BTS- EVERY BREATH YOU TAKE







Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Uśmiechem, na który nie mogłam sobie pozwolić od bardzo dawna. Może i jeszcze nie do końca było się z czego cieszyć. Jednak miałam wrażenie, że wczoraj zrobiliśmy kolejny, wielki krok w stronę normalnego związku. O dziwo, nie czułam już, że to niewłaściwe, że tak po prostu leżymy sobie w łóżku. Nie chciałam przerywać tego spokoju. Zanim znów stanę się nerwowa i powrócą poważne problemy, wolałam, choć przez kolejne kilka minut, popatrzeć na niego jak śpi.

Tae wydawał się być taki spokojny. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie był aż tak spokojny jak teraz. Zawsze gdzieś się śpieszył i codziennie zapewniał, że wszystko się ułoży. Choć sam nie wiedział, co przyniesie kolejny dzień. A wczorajszy wieczór przyniósł nam najwięcej. Oprócz niesamowitej nocy, poczułam, że bez zbędnych słów też potrafimy przekazać sobie to, co najważniejsze. Dzięki temu byłam spokojniejsza.

Zastanawiałam się, czy przypadkiem Tae nie miał dzisiaj ważnego spotkania. Możliwe, że jego ojciec wciąż był zły i oczekiwał przeprosin. No cóż. Dzisiaj ich nie dostanie.

Wciąż uśmiechając się, jak nastolatka, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. W lustrze widziałam siebie i to nic niezwykłego. Zmieniło się tylko kilka rzeczy. Moje włosy żyły własnym życiem, ale to nie one zwróciły moją uwagę, a twarz. Niebyła już tak blada jak wczoraj. Może to przez ten głupkowaty uśmiech. Jednak na pewno wyglądałam lepiej, jakbym z powrotem zaczęła żyć. Ignoruje nieład na głowie i sięgam po krem. Co z tego, że nie mój. Taehyung ma tyle kosmetyków, że na pewno nie będzie miał nic przeciwko.

Przyglądałam się drogiemu słoiczkowi, gdy nagle kolejny spadł z półki i rozbił się tuż przed moimi stopami. Na szczęście, pomimo przerażenia odłożyłam krem, ale drżenia rąk już nie byłam w stanie zatrzymać. Wiedziałam czyje to dzieło, jednak nie wiedziałam konkretnie, a to sprawiało, że znów zaczynałam się denerwować. Bałam się spojrzeć w lustro obok. Z drugiej strony nie miałam wyboru, jeśli ktoś tu był to konfrontacja nieunikniona. Dlatego szybko odwróciłam się w stronę drzwi, które zamknęły się tuż przed moim nosem.

Nie wiedziałam, co myśleć, bo tak naprawdę teraz już w ogóle nie byłam w stanie tego robić. Marzyłam tylko o tym, by jak najszybciej się stąd wydostać i znaleźć blisko Tae. Pewnie wciąż śpał i nie pomoże mi. W takim razie, to nie czas na panikę. Takie rzeczy się zdarzały. Może nie w takim połączeniu i nie bałam się aż tak jak teraz. Jednak umiałam sobie poradzić. Wmawiałam to sobie przez kolejne sekundy i przez kolejne minuty, kiedy bez skutku szarpałam się z drzwiami.

Co do cholery się dzieje?!

Czułam, jakby zaczęło brakować powietrza w tym małym pomieszczeniu. Spanikowałam i krzyknęłam, gdy małe buteleczki perfum zaczęły spadać jedna po drugiej.

Postanowiłam krzyczeć, a w najgorszym wypadku duchy coś mi zrobią. Miałam nadzieję, że Tae mnie usłyszy. Łazienka nie była aż tak daleko, w dodatku zostawiłam otwarte drzwi w sypialni. Niech Taehyung zdąży mnie uratować z tego klaustrofobicznego miejsca.

Panikowałam z każdą minutą krzyków i uderzania pięściami w drzwi. Nie mam pojęcia, ile trwała moja walka. W końcu strach sparaliżował mnie. Byłam w stanie tylko osunąć się na ziemię, zwinąć w kłębek i nie patrzeć. Łzy przyszły same i nie mogłam się ich pozbyć. Minęło może z pięć minut, aż wreszcie drzwi się otworzyły, ale było za późno. Teraz już nie chciałam się stąd ruszać. Głosy pojawiły się zbyt szybko. Nic nie mogłam poradzić.

Czyjaś ręka mocno ścisnęła mnie za ramię. Wiedziałam, że to Tae. Zdołałam spojrzeć na niego. Mówił coś do mnie, chyba nawet krzyczał, ale nie słyszałam go. Duchy domagały się uwagi. Przyszły prosić o pomoc. Zrobiły to w najgorszy, przerażający sposób, bo ignorowałam je. Istniało tylko jedno wyjście. Musiałam to przeczekać, choć było okropnie.

Nie miałam jak wytłumaczyć Tae, że dam radę. Jego zmartwiona twarz sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Złapałam go za rękę i popatrzyłam prosto w oczy, kiwając przecząco głową.

-Nie słyszę cię.- Wypowiedziałam te trzy słowa, nie mając pewności, czy aby na tyle głośno, by je usłyszał. Chyba jednak się udało. Tae przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego natychmiast. Oboje siedzieliśmy na ziemnej posadzce, w uścisku. Podczas kiedy on gładził uspokajająco moje plecy, ja próbowałam to znieść. Jakoś się wyciszyć. Mówiłam na głos, żeby duchy przestały. To nie działało. Słyszałam tylko ich szum. Miałam wrażenie, że ten szum jest w mojej głowie i doprowadza mnie do obłędu.

Minęło kolejne pięć minut i wreszcie zrobiło się cicho. W końcu usłyszałam swój przyśpieszony oddech. Powoli wracałam do rzeczywistości, ale wciąż nie byłam w stanie oderwać się od Tae. Dopiero teraz czułam, jak mocno mnie trzyma i, jak szybko bije mu serce.

Chciałam się z tego obudzić. Przez ten cały czas ściskałam go za rękę i wreszcie mogłam rozluźnić palce i spojrzeć przed siebie. Tae wypuścił mnie z uścisku, lecz nie odsunął się nawet na milimetr. Wiedziałam, że mnie obserwuje, bo sam nie był pewien, czy już po wszystkim. Za to ja byłam pewna, że tak. Powoli dotykałam swojej twarzy i czułam, że policzki są mokre. Mokre od łez, choć nie przypominałam sobie, bym płakała. Za to moja głowa bolała niemiłosiernie. Nie dziwiłam się, skoro jeszcze chwilę temu nieznajome głosy próbowały rozsadzić ją od środka.

-Sora?- Poczułam ciepłą dłoń Tae na policzku. Coś znajomego, dzięki czemu zdałam sobie sprawę, że jestem bezpieczna. Nie pozwolił, żeby mnie skrzywdziły. Był ze mną cały czas. Pewnie nieźle go wystraszyłam.

-Jest dobrze.- Powiedziałam nieco zachrypniętym głosem. Miałam brzmieć przekonująco. Ale mogłam się spodziewać, że jego nic by nie przekonało. Widział moje załamanie. Sama nie wiedziałam, co robić, a on tak.

Dałam się przytulić, ponownie. Tym razem sama przylgnęłam do niego, jak najbliżej się da. Potrzebowałam spokoju, a on był moją oazą spokoju. Wolałam nie myśleć, co by się ze mną stało, gdyby go tu nie było.

-Nie wiedziałem, co robić.- Przyznał, na co pokiwałam głową, wciąż wtulona w niego. Może nie widać było po nim strachu, ale ja wciąż czułam jak szaleńczo bije mu serce i czułam się winna, że do tego doprowadziłam.- Nie słyszałaś mnie. Czy to przez nie?- Znów pokiwałam głową.- Zrobiły ci coś?- Tae odsuwa się nieznacznie, by spojrzeć na moją twarz. Tak jakby chciał zobaczyć, czy nie zrobiłam sobie nic złego.- Co się stało.- Oczekiwał odpowiedzi, choć sama nie wiedziałam, jak do końca to wytłumaczyć.

-Nie wiem.- Przyznałam, na co Tae od razu się spiął. Pewnie chciał logicznego wytłumaczenia. Żebym powiedziała, że to już się zdarzało, ale się nie zdarzało. Dlatego nie wiedziałam, co dokładnie to było.

-Mówiły wszystkie naraz, w mojej głowie.- Tłumaczyłam nieskładnie, a ból głowy dawał o sobie znać. Był natarczywy i pulsujący. Nagle przypomniałam sobie coś.- Wołałam cię.

-Nic nie słyszałem. Obudziłem się zaraz przed tym, jak przestałaś krzyczeć.

-To też potrafią.- Mruknęłam. Krzyczałam i waliłam pięściami w drzwi prawie przez pięć minut, a i tak usłyszał mnie dopiero na koniec. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Co jeszcze mogą mi zrobić?

-Sora, chodźmy stąd. Zabiorę cię do łóżka.- Tae podnosi się z podłogi po czym pomaga mi wstać. Jednak jestem zbyt słaba i roztrzęsiona, by sama iść. Taehyung lituje się nade mną i bierze na ręce. Jestem mu wdzięczna jak nigdy. Za to, że nie uciekł, ale nie mówię mu tego. Myślałam tylko o tym, by po prostu mnie nie zostawiał.

Po chwili siedziałam opatulona kocem po samą szyję. Trzęsłam się i nie umiałam przestać. To chyba nadal szok i przerażenie. Jakoś nie myślałam o moim zdrowiu. Duchy nie zrobiłyby nic złego swojemu łącznikowi ze światem zewnętrznym. Takim zachowaniem sprawiłam tylko, że Tae wciąż był zmartwiony i nie do końca wiedział, jak mi pomóc. Mówiłam mu, że muszę ochłonąć, ale jak zwykle nie chciał mnie słuchać. Poszedł po ciepłą herbatę, żebym przestała się trząść. Tylko, że mi nie było zimno.

Patrzyłam tępym wzrokiem w ścianę. Nie wiedziałam, co myśleć i właściwie nie chciałam myśleć. Nie teraz. Może za kilka godzin albo parę dni, wpadnę na pomysł jak sobie z tym poradzić. Teraz nie było na to szans.

Taehyung wszedł do pokoju z dwoma parującymi kubkami. Odstawił je na stolik. Wiedziałam, co zamierza zrobić. Odchyliłam jedną połowę koca i zaprosiłam go bliżej. Po chwili oboje piliśmy w kompletnej ciszy. Jednak herbata kiedyś musiała się skończyć.

-Wciąż jesteś zimna.- Patrzył na moją twarz.- I całkiem blada.- Nie wspomniałam mu, że nie czuję zimna. Miałam wrażenie, że moja temperatura ciała jest normalna. Ale patrzyłam na swoje dłonie. Faktycznie byłyą całkowicie blade, jedynie pojawiły się na nich czerwone plamki od zimna.

-Nie miałeś jechać do biura?- Zapytałam.

-Nawet o tym nie myślę.- Odpowiedział szybko i zdecydowanie, po czym jednym ruchem pozbył się koszulki, którą niedawno założył.- Spróbuj zasnąć, a ja spróbuję cię ogrzać.

-Wątpię żebym mogła zasnąć.- Pewnie musiałam wyglądać okropnie, skoro Tae obrał sobie za cel zajmowanie się mną. Byłwręcz nadopiekuńczy, ale kochałam to w nim. Widziałam jego bezradność, dlatego zgodziłam się na ten plan.- Położę się.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam być już totalną kaleką i utrudniać mu tej sytuacji.

-Sora.- Tae złapał mnie za nadgarstek, zanim zdążyłam się położyć.- Jesteś tu bezpieczna. Będę tu z tobą. Nie ważne, co się wydarzy. Kocham cię.- Tymi słowami sprawił, że czułam ciepło na sercu, wręcz zatykające mnie od środka. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebowałam usłyszeć to od niego, właśnie teraz.

Przysunęłam się bliżej niego i po prostu go pocałowałam. Ten niby niewinny pocałunek znów przywrócił uspokajające ciepło. Coś ciągnęło mnie doTae, dlatego przysunełam się jeszcze bliżej. On pogłębił pocałunek i zrobiło się naprawdę gorąco. Może nie było to najlepsze wyjście na poradzenie sobie z tym wszystkim, co się stało, ale wiedziałam, że oboje tego chcieliśmy. Co dziwne, obojgu nam to pomagało.

-To nie jest dobry pomysł.- Taehyung próbuje nas od tego odwieść, ale bez przekonania.

-Jeszcze trochę.- Szepnęłam wręcz błagalnie. Nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak, ale chciałam tego i nie miałam zamiaru się cofnąć. A byłm przekonana, że mi nie odmówi. Już zapomniał o tym, co mówił wcześniej. Pozwolił mi wejść mu na kolana. To przerodziło się w coś więcej niż tylko zwykłe całowanie. Miałam wrażenie, że ulegnie, lecz się myliłam.

-Uwierz mi, zrobiłbym to. Ale nie teraz.- Patrzył na mnie tak intensywnie, że w końcu dotarło do mnie, że to ja się zagalopowałam. Odsunęłam się, co w sumie powinnam zrobić już wcześniej. Przecież nie byłm taka. Nie rzucałam się na facetów. Może faktycznie coś się ze mną stało?

-Nie, to moja wina.- Przyznałam się.- Może po prostu się połóżmy.- Ułożyłam się na łóżku, a po chwili Tae spoczął obok. Oczywiście przyciągnął mnie do siebie, w końcu obiecał, że będzie blisko. Jego ręka oplatała mnie w pasie. Nie mogłam zasnąć i wiedziałam, że on też nie śpi. Za dużo myśleliśmy i to był nasz problem.



♥ ♥ ♥



Zasnęłam, choć myślałam, że to niemożliwe. Jednak głosy w głowie wymęczyły mój organizm. Pamiętam, że długo leżałam w objęciach Tae, zanim odleciałam. Myślałam, że po tym wszystkim przyśni mi się koszmar, ale chyba o niczym nie śniłam. Ten fakt mnie cieszył. Dałam odrobinę nadziei, że to tylko jednorazowe zdarzenie i już nigdy więcej nie będę musiała mierzyć się z czyimś gniewem.

Tae niebyło przy mnie. Lecz jego miejsce pozostawało jeszcze ciepłe, co oznaczało, że wyszedł niedawno. Zwlekłam się z łóżka, założyłam kapcie i powędrowałam na dół. Już na schodach poczułam zapach jedzenia. Tak, jak się domyślałam, Stał w kuchni i zamyślony mieszał coś w garnku. Pomimo tego, jego wzrok od razu wylądował na mnie i przeskanował mnie od góry do dołu. Stalam przed nim w rozciągniętej koszulce i znoszonych dresach. Nie zdążyłam uczesać włosów ani umyć zębów, a on patrzył na mnie tak samo, jak zawsze.

-Nie wiedziałam, że umiesz gotować.- Powiedziałam pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl. Chciałam rozładować napięcie pomiędzy nami.

-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz.- Odpowiedział z uśmiechem, na co ja też się uśmiechnęłam

Usiadłam na kanapie, bo ciągle czułam pulsujący ból głowy. Tae pojawił się zaraz obok, ze szklanką soku pomarańczowego.

-Dzięki.- Wypiłam wszystko naraz.

-Jesteś już bardziej ciepła.- Stwierdził, trzymając moją rękę w swoich dłoniach.

-To chyba dobrze?

-Tak.- Odpowiedział bardziej sam sobie. Wiedziałam, że coś jeszcze go trapi i nie chce mi o tym powiedzieć dobrowolnie.

-Tae, wszystko ze mną w porządku. Byłam w szoku, dlatego wyglądałam jak kupka nieszczęścia. Duchy tak robią. Próbują zwrócić na siebie uwagę. To moja wina, bo z nimi nie rozmawiam.- Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale przerwałam, kiedy zobaczyłam jego niedowierzającą minę.

-Nie usprawiedliwiaj ich. To ty decydujesz o sobie. To, czy chcesz z nimi rozmawiać, czy nie, jest twoją decyzją. Nie mów, że jesteś winna. To bzdura. Widziałem, co ci robili. Co gorsza, nie mogłem pomóc.- Przerwał. Ja wstrzymałam oddech.- A skoro nie mogę pomóc tobie osobiście, ktoś inny ci pomoże.- Dokończył pewny siebie.

-Ktoś inny? Kto?- Nikt nie był w stanie mi pomóc. Jeśli znajdzie się taka osoba, jest szansa, że moje życie wróci do normy.

-Nie znam się na rozmowie z duchami. Ale są na świecie ludzie, którzy są tacy, jak ty. Oni wiedzą, jak sobie z tym radzić. Pomogą ci, bo nie chcę patrzeć, jak cierpisz. To było okropne. Myślałem, że to nigdy się nie skończy. A gdyby miało się powtórzyć... nie pozwolę na to.- Słyszałam w jego głosie determinację. Już postanowił.

-Więc, co zamierzasz?

-Znalazłem kogoś, kto ci pomoże. Nazywa się Paul i przyleci do Seulu za dwa dni.

-Za dwa dni?! To dość szybko.

-Nie chcę czekać na powtórkę i ty też nie powinnaś.

-Masz rację.- Jednak z drugiej strony nie wiedziałam, czego oczekiwać. Ten cały Paul będzie tu już za dwa dni. Do tego czasu musiałam oswoić się z myślą, że wreszcie poczynię poważny krok w stronę odzyskania życia, które straciłam.





2 komentarze:

  1. Poranek Sory zaczął się tak spokojnie. Powiedziałabym: idealny poranek po wspólnie spędzonej nocy. A tu duchy przygotowały zemstę. Zastanawiam się, czy to dlatego, że rzeczywiście przestała ich słuchać, czy mają jakiś konkretny plan i chcą jej coś przekazać... Bałam się, że ona podczas tego ataku zrobi sobie krzywdę... Cieszę się za to, że Tae już nie nazywa Sory wariatką, a chce jej pomóc. Tylko czy Paul coś zdziała?
    A błędy to wszyscy popełniają, spokojnie^^ I weny życzę<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń