Witam was kochani!! Już minął prawie, że tydzień wakacji. Ja w ogóle tego jakoś specjalnie nie poczułam. Mogę wręcz powiedzieć, że to nie był dla mnie najlepszy tydzień. Wyżalę się wam xd Tyle jeżdżenia do szkoły by dowiedzieć się, że i tak się nie dostanę-,- Smutam, ale już się z tym oswoiłam.
No, ale rozdział jest jaki jest. Co do opowiadania z Bangami. Jak wiecie za niedługo się skończy, ale mam też jeszcze coś w zanadrzu więc jeśli będziecie chcieli to możliwe, że też się tu coś pojawi. A teraz zachwycajmy się ich nowymi piosenkami *.*
No, ale rozdział jest jaki jest. Co do opowiadania z Bangami. Jak wiecie za niedługo się skończy, ale mam też jeszcze coś w zanadrzu więc jeśli będziecie chcieli to możliwe, że też się tu coś pojawi. A teraz zachwycajmy się ich nowymi piosenkami *.*
Do
czego ten człowiek mnie zmusza, no! Nie dość, że stracił
przytomność to jeszcze ja
musiałam wsiąść do karetki. Dlaczego ja? Boże, przecież ja miałam tu tylko sprzątać, a
nie pisać jakieś głupie raporty. A ten mi jeszcze zemdlał. To szczyt wszystkiego. Zaraz ja
tu zemdleje bo na samą myśl, że mam wejść do szpitala. Toż to całe skupisko
umęczonych dusz. W życiu tam nie wejdę nawet jeśli wiem, że będę musiała. Jednak nie
mam przy sobie telefonu bo już dawno zmusiłabym Carl' a żeby się tym zajął i wyciągnął
mnie stąd. Już nie wspomnę, że z pracą mogę się pożegnać na dobre. Przecież jeszcze
chwilę temu myślałam, że on umarł na moich oczach, ale na szczęście on tylko stracił
przytomność. Chociaż to i tak mnie nie uspokaja. Zwłaszcza jak tak patrzę na tą maskę
tlenową. Aż za dobrze wiem co to oznacza.
musiałam wsiąść do karetki. Dlaczego ja? Boże, przecież ja miałam tu tylko sprzątać, a
nie pisać jakieś głupie raporty. A ten mi jeszcze zemdlał. To szczyt wszystkiego. Zaraz ja
tu zemdleje bo na samą myśl, że mam wejść do szpitala. Toż to całe skupisko
umęczonych dusz. W życiu tam nie wejdę nawet jeśli wiem, że będę musiała. Jednak nie
mam przy sobie telefonu bo już dawno zmusiłabym Carl' a żeby się tym zajął i wyciągnął
mnie stąd. Już nie wspomnę, że z pracą mogę się pożegnać na dobre. Przecież jeszcze
chwilę temu myślałam, że on umarł na moich oczach, ale na szczęście on tylko stracił
przytomność. Chociaż to i tak mnie nie uspokaja. Zwłaszcza jak tak patrzę na tą maskę
tlenową. Aż za dobrze wiem co to oznacza.
W
końcu się zatrzymaliśmy, a mnie serce zaczęło bić o wiele za
szybko. Jestem wręcz
pewna, że lekarz siedzący koło mnie też już je usłyszał. Jednak był na tyle miły by mnie
całkowicie ignorować. Może uda mi się uciec i nie będę zmuszona spotkać się z dawnymi
koleżankami z pracy. Ostatnią rzeczą jaką potrzebuję jest tłumaczenie się dlaczego
odeszłam. Samo wychodzenie z bezpiecznej karetki jest dla mnie koszmarem. Dlaczego
on nie może się teraz obudzić? Proszę o jeden cud, tylko jeden. A jednak nic z tych
rzeczy. Nadal śpi.
pewna, że lekarz siedzący koło mnie też już je usłyszał. Jednak był na tyle miły by mnie
całkowicie ignorować. Może uda mi się uciec i nie będę zmuszona spotkać się z dawnymi
koleżankami z pracy. Ostatnią rzeczą jaką potrzebuję jest tłumaczenie się dlaczego
odeszłam. Samo wychodzenie z bezpiecznej karetki jest dla mnie koszmarem. Dlaczego
on nie może się teraz obudzić? Proszę o jeden cud, tylko jeden. A jednak nic z tych
rzeczy. Nadal śpi.
-Musi
pani pójść do lekarza prowadzącego.- Oznajmił mi jakiś lekarz.
Przełknęłam głośno
ślinę i stanęłam w miejscu. W pierwszej chwili po prostu uciekłam na pobliską ławkę.
Oparłam głowę na rękach i zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie słowa mojej siostry.
W takich sytuacjach powinnam opanować oddech i odzyskać zdrowy rozsądek. Świat się
jeszcze nie skończył, a niebo nie zwaliło mi się na głowę. Bóg po mnie nie przyszedł, ani
nic z tych rzeczy. Więc tak naprawdę nic się nie stało. Tae jeszcze żyje, ponieważ nie
widzę na horyzoncie jego ducha. Teraz wystarczy żebym weszła, zignorowała nieludzi i
znalazła jego lekarza, a potem pójdzie gładko. Tak, dokładnie tak. Dam radę.
ślinę i stanęłam w miejscu. W pierwszej chwili po prostu uciekłam na pobliską ławkę.
Oparłam głowę na rękach i zamknęłam oczy. Przypomniałam sobie słowa mojej siostry.
W takich sytuacjach powinnam opanować oddech i odzyskać zdrowy rozsądek. Świat się
jeszcze nie skończył, a niebo nie zwaliło mi się na głowę. Bóg po mnie nie przyszedł, ani
nic z tych rzeczy. Więc tak naprawdę nic się nie stało. Tae jeszcze żyje, ponieważ nie
widzę na horyzoncie jego ducha. Teraz wystarczy żebym weszła, zignorowała nieludzi i
znalazła jego lekarza, a potem pójdzie gładko. Tak, dokładnie tak. Dam radę.
Wstałam
z ławki i zdecydowanie wróciłam do szpitala. Wielkim cudem było
dla mnie
przekroczenie progu tego przybytku. Niestety takie życie, że oni są wszędzie. Zrobiłam to
najszybciej jak potrafiłam. Przebiegłam do recepcji i spytałam o Tae, a zaraz potem
zniknęłam za drzwiami. Doktor siedział za biurkiem podniósł tylko oczy znad papierów i
wskazał bym usiadła. Tak też zrobiłam po czym zaczęłam się rozglądać.
przekroczenie progu tego przybytku. Niestety takie życie, że oni są wszędzie. Zrobiłam to
najszybciej jak potrafiłam. Przebiegłam do recepcji i spytałam o Tae, a zaraz potem
zniknęłam za drzwiami. Doktor siedział za biurkiem podniósł tylko oczy znad papierów i
wskazał bym usiadła. Tak też zrobiłam po czym zaczęłam się rozglądać.
-Wszystko
dobrze?
-A,
tak. Chciałam się dowiedzieć co z Kim Taehyun' em.
-Więc
myślę, że to może być reakcja na uczulenie. Jednak jeszcze
czekamy na dokładne
wyniki.
wyniki.
-Uczulenie?-
Mruknęłam zdziwiona. Że też o tym nie pomyślałam.
-Yhm.
Czy może pani kolega zjadł coś co zawierało orzechy?
-A
bo ja wiem. Nie znamy się aż tak dobrze. Chociaż jest coś.
-Tak?
-Na
zebraniu jedliśmy ciasto. Nie jestem pewna czy były w nim orzechy,
ale zapytał mnie co w nim było. Może chodziło właśnie o to
uczulenie.
-Bardzo
możliwe. No, ale wszystko już mamy pod kontrolą. Może pani się z
nim zobaczyć.
-Ach,
tak. Dziękuje i do widzenia.- Zniknęłam za drzwiami. To istny cud,
że nie znałam
tego kolesia. Ale czy ja naprawdę muszę go odwiedzać? Właściwie to może jeśli go
odwiedzę teraz postanowi nie zwalniać mnie z pracy? W końcu mogę zaryzykować.
tego kolesia. Ale czy ja naprawdę muszę go odwiedzać? Właściwie to może jeśli go
odwiedzę teraz postanowi nie zwalniać mnie z pracy? W końcu mogę zaryzykować.
Przemierzałam
korytarz w fartuszku, póki nie znalazłam jego pokoju. Zapukałam i
weszłam. Tae leżał sobie wpatrując się w ścianę. Podeszłam ze spuszczoną głową i
usiadłam na krześle obok. Na prawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież to nie była
moja wina, że tu wylądował, a z drugiej strony to ja podałam te ciastka. Nieświadomie
oczywiście, ale jednak ja.
weszłam. Tae leżał sobie wpatrując się w ścianę. Podeszłam ze spuszczoną głową i
usiadłam na krześle obok. Na prawdę nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież to nie była
moja wina, że tu wylądował, a z drugiej strony to ja podałam te ciastka. Nieświadomie
oczywiście, ale jednak ja.
-Jak
się czujesz?- Zapytałam o pierwsze co mi przyszło do głowy.
Niestety nie
otrzymałam odpowiedzi. Czy powinnam się dziwić jego zachowaniem?- Nie miałam
pojęcia, że masz uczulenie. To pewnie musi być męczące.- Zamilkłam na chwilę
oczekując, że coś powie, ale nic się takiego nie wydarzyło. Chyba na serio wziął sobie do
serca ignorowanie mnie. Westchnęłam.- Lekarz powiedział, że wszystko jest dobrze.
Pewnie zaraz cię stąd wypiszą.- Kiedy ja tak trajkotałam jak najęta jego nic to nie
obchodziło i szczerze zaczynał mnie irytować. Bo do cholery weszłam tutaj specjalnie dla
niego. Boże, jak to brzmi.- Mógłbyś co powiedzieć.- Spojrzałam na niego lekko
wkurzona. Dalej nic. Wstałam i pomachałam mu ręką przed twarzą. Śmiertelnie się
przestraszyłam kiedy złapał mój nadgarstek. Dopiero wtedy raczył na mnie spojrzeć. I
właściwie to wcale nie musiał tego robić. Mogę powiedzieć, że w ogóle nie wygląda jak
on. Zero jakichkolwiek emocji na jego twarzy. Widziałam coś takiego tylko raz i nie
wróżyło nic dobrego dla mnie. Serce zaczęło znów bić jak oszalałe, a nogi wręcz wrosły
mi w ziemię. Kolejny duch, który ma mi coś ważnego do powiedzenia tylko dlaczego
wykorzystał do tego jego ciało?
otrzymałam odpowiedzi. Czy powinnam się dziwić jego zachowaniem?- Nie miałam
pojęcia, że masz uczulenie. To pewnie musi być męczące.- Zamilkłam na chwilę
oczekując, że coś powie, ale nic się takiego nie wydarzyło. Chyba na serio wziął sobie do
serca ignorowanie mnie. Westchnęłam.- Lekarz powiedział, że wszystko jest dobrze.
Pewnie zaraz cię stąd wypiszą.- Kiedy ja tak trajkotałam jak najęta jego nic to nie
obchodziło i szczerze zaczynał mnie irytować. Bo do cholery weszłam tutaj specjalnie dla
niego. Boże, jak to brzmi.- Mógłbyś co powiedzieć.- Spojrzałam na niego lekko
wkurzona. Dalej nic. Wstałam i pomachałam mu ręką przed twarzą. Śmiertelnie się
przestraszyłam kiedy złapał mój nadgarstek. Dopiero wtedy raczył na mnie spojrzeć. I
właściwie to wcale nie musiał tego robić. Mogę powiedzieć, że w ogóle nie wygląda jak
on. Zero jakichkolwiek emocji na jego twarzy. Widziałam coś takiego tylko raz i nie
wróżyło nic dobrego dla mnie. Serce zaczęło znów bić jak oszalałe, a nogi wręcz wrosły
mi w ziemię. Kolejny duch, który ma mi coś ważnego do powiedzenia tylko dlaczego
wykorzystał do tego jego ciało?
-Dobra,
to wcale nie jest zabawne. Przerażasz mnie, kimkolwiek jesteś. Obyś
szybko opuścił jego ciało.
-Och,
nie denerwuj się tak. Ja tylko chciałam cię w końcu spotkać. Tak
na żywo.-
Spojrzałam na niego podejrzliwie.- Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.- Ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu.
-Ostatnio?
Chwila jesteś tą dziewczyną w piżamie? Czego ode mnie chcesz? Nic
mu nie
zrobiłam. To tylko uczulenie.- Zaczęłam się bronić. Choć dobrze wiedziałam, że nie powinnam się tłumaczyć z czegoś czego nawet nie zrobiłam.
zrobiłam. To tylko uczulenie.- Zaczęłam się bronić. Choć dobrze wiedziałam, że nie powinnam się tłumaczyć z czegoś czego nawet nie zrobiłam.
-Wiem.
-Więc
o co chodzi. Chciałabym już stąd wyjść.- Bycie tutaj więcej niż
pół godziny było wielkim wyczynem. Koniec wyczynów na dziś.
-Musisz
mu pomóc.- Powiedziała to bardzo poważnie.
-Ale
w czym?- Tego to już się nie dowiedziałam bo do sali wszedł nie
kto inny jak Carl.
Cholery, pieprzony Carl. Wszystko zniknęło. Nieznajoma dziewczyna ulotniła się z jego
ciała i on powrócił na swoje miejsce. Zwęził oczy i spojrzał na swoja rękę, która wciąż
ściskała mój nadgarstek. Wyrwałam się w tym samym momencie, w którym on zabrał
rękę jak oparzony. Całemu zajściu przyglądał się Carl.
Cholery, pieprzony Carl. Wszystko zniknęło. Nieznajoma dziewczyna ulotniła się z jego
ciała i on powrócił na swoje miejsce. Zwęził oczy i spojrzał na swoja rękę, która wciąż
ściskała mój nadgarstek. Wyrwałam się w tym samym momencie, w którym on zabrał
rękę jak oparzony. Całemu zajściu przyglądał się Carl.
-Co
tu się dzieje?
-Nic.-
Szybko odpowiedziałam.
-Co
ty tutaj w ogóle robisz? Myślałem, że już nigdy cie tu nie
zobaczę i na pewno nie
koło faceta.- Poważnie zabiłabym go z chęcią właśnie w tym momencie. Na prawdę
chciałam się dowiedzieć z czym mam mu pomóc, a ten ją przepłoszył.
koło faceta.- Poważnie zabiłabym go z chęcią właśnie w tym momencie. Na prawdę
chciałam się dowiedzieć z czym mam mu pomóc, a ten ją przepłoszył.
-Właśnie
sobie szłam. Przyszłam tylko sprawdzić jak i co z … nim.- Boże,
dajcie mi stąd wyjść.
-Czuję
się świetnie. Możesz już iść.- Posłał mi wrogie spojrzenie.
Wiedziałam, że to nie
jest jeszcze koniec naszej nawet niezaczętej rozmowy. On mnie dopadnie. Ale nie teraz.
Minęłam bez słowa Carl' a. Oparłam się o ścianę próbując opanować oddech. Już trzeci
raz tego dnia. Nie wiem ile trwało zanim się otrząsnęłam, ale głosy, które słyszałam tylko
ja wezbrały na sile. Oni stali wszędzie. I każdy dobijał się do mnie. Moja głowa wciąż nie
była przyzwyczajona do nadmiernego hałasu. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. To na
pewno był Carl i mówił coś do mnie z przejęciem, ale było zbyt głośno żebym mogła go
usłyszeć. Głowa zaczęła mnie boleć i dobrze wiedziałam co zaraz się stanie. Jednak
dobrze, że mój przyjaciel stał obok bo w dobrym momencie złapał mnie.
jest jeszcze koniec naszej nawet niezaczętej rozmowy. On mnie dopadnie. Ale nie teraz.
Minęłam bez słowa Carl' a. Oparłam się o ścianę próbując opanować oddech. Już trzeci
raz tego dnia. Nie wiem ile trwało zanim się otrząsnęłam, ale głosy, które słyszałam tylko
ja wezbrały na sile. Oni stali wszędzie. I każdy dobijał się do mnie. Moja głowa wciąż nie
była przyzwyczajona do nadmiernego hałasu. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. To na
pewno był Carl i mówił coś do mnie z przejęciem, ale było zbyt głośno żebym mogła go
usłyszeć. Głowa zaczęła mnie boleć i dobrze wiedziałam co zaraz się stanie. Jednak
dobrze, że mój przyjaciel stał obok bo w dobrym momencie złapał mnie.
*
* *
-Hej.
Śpiąca królewno, wstawaj.- Otworzyłam oczy i od razu zasłoniłam
ręką oczy przed
rażącym światłem. Spodziewałam się zobaczyć tu Carl' a stojącego nade mną z szklanką
wody w ręce. Jednak się pomyliłam. Jak na złość obok łóżka stał Tae i nie był zbytnio
zadowolony z tego, że musi tu w ogóle być. A szturchanie mnie torbą nie było zbyt miłą
pobudką.
rażącym światłem. Spodziewałam się zobaczyć tu Carl' a stojącego nade mną z szklanką
wody w ręce. Jednak się pomyliłam. Jak na złość obok łóżka stał Tae i nie był zbytnio
zadowolony z tego, że musi tu w ogóle być. A szturchanie mnie torbą nie było zbyt miłą
pobudką.
Powoli
wstałam z łóżka by założyć buty.
-Czekałeś
aż się obudzę?
-Oczywiście,
że nie.- Jak zawsze miły. Mógłby się choć raz ugryźć w język.
Cholerny
paniczyk.- Właśnie zostałem wypisany więc pomyślałem, że skoro już tu jesteś to cię
podwiozę.- A jednak mama go jakoś wychowała.
paniczyk.- Właśnie zostałem wypisany więc pomyślałem, że skoro już tu jesteś to cię
podwiozę.- A jednak mama go jakoś wychowała.
-Nie
trzeba. Sama dałabym sobie radę.
-Po
prostu powiedz ,,dziękuje'' i będzie po sprawie.
-Dzięki.-
Dupku.
-A
i ten chłopak powiedział, żebyś do niego zajrzała.- O już ja do
niego zajrzę.
-Więc
chodźmy.- Spieszyło mi się żeby stąd wyjść. Nie wiadomo ile
ja tu spędziłam czasu.
Odnalazłam
Carl' a na korytarzu kiedy najwyraźniej podrywał pielęgniarkę.
Pokręciłam
tylko głową i podeszłam do niego zostawiając Tae w tyle.
tylko głową i podeszłam do niego zostawiając Tae w tyle.
-Mój
boże Sora wystraszyłaś mnie.
-A
ty mnie zawiodłeś mój drogi. Ostatnio w ogóle mnie nie słuchasz
kiedy mówię ci, że
nie szukam chłopaka. Znając życie wcale by na mnie nie poczekał gdyby nie ty.
-Dobra, masz nieco racji, ale wiesz, że robię to dla ciebie. Chyba nie jesteś zła, co?
nie szukam chłopaka. Znając życie wcale by na mnie nie poczekał gdyby nie ty.
-Dobra, masz nieco racji, ale wiesz, że robię to dla ciebie. Chyba nie jesteś zła, co?
-Pewnie
do wieczora mi przejdzie. A tak w ogóle to zemdlałam, co nie?
-No
tak jakoś wyszło.
-Boże,
muszę unikać takich miejsc jak to.
-Albo
stawić temu czoła?
-Nie
zaczynaj.- Wycelowałam w niego palec.
-Okej,
okej. Pamiętaj tylko, że widzimy się u twojej siostry na kolacji.-
No masz i jeszcze
to. Zapomniałam na śmierć. Powinnam jeszcze kupić wino?
to. Zapomniałam na śmierć. Powinnam jeszcze kupić wino?
-Jasne.
Jeszcze tylko pójdę po swoje wypowiedzenie.- Kiedy wracałam do Tae
wręcz
czułam, że jak tylko wsiądę do taksówki zaszczyci mnie długą rozmową na temat tego, że
jestem beznadziejna. Jednak okazało się, że on uwielbia milczeć akurat wtedy kiedy mam
nadzieję, że coś powie. Dlatego też znów się poświęciłam i odezwałam się pierwsza.
czułam, że jak tylko wsiądę do taksówki zaszczyci mnie długą rozmową na temat tego, że
jestem beznadziejna. Jednak okazało się, że on uwielbia milczeć akurat wtedy kiedy mam
nadzieję, że coś powie. Dlatego też znów się poświęciłam i odezwałam się pierwsza.
-Hym.
Chciałabym wiedzieć czy jesteś na mnie wściekły?- Jeny, to takie
podobne do
mnie. Żeby palnąć coś całkiem nie do rzeczy.
mnie. Żeby palnąć coś całkiem nie do rzeczy.
-A
dlaczego miał bym być? W końcu to nie twoja wina.
-Tak?
Znaczy się przecież, że nie moja. Po prostu to dziwne, że tym
razem nie oskarżasz mnie.
-Zazwyczaj
nie oskarżam osób, które są niewinne. Nie ty przyniosłaś te
ciasto, a jednak
pojechałaś ze mną do szpitala i zemdlałaś. Znowu.
pojechałaś ze mną do szpitala i zemdlałaś. Znowu.
-Czyli
mam rozumieć, że nie zostanę zwolniona?
-Raczej
nie.- Kurcze. Mogłabym przysiąc, że on prawie się uśmiechnął,
ale niestety nie
widziałam tego zbyt dobrze bo cały czas patrzy się przez szybę. ten facet na prawdę musi
coś ukrywać. gdyby tak zapomnieć o jego dziwnych zachowaniach pomyślałabym, że jest
całkiem przystojny. Niestety już nieco za późno na zmianę zdania o nim. przynajmniej jak
na razie to istny gbur. Nigdy nie wiem co mam zrobić dobrze by mu pasowało.
widziałam tego zbyt dobrze bo cały czas patrzy się przez szybę. ten facet na prawdę musi
coś ukrywać. gdyby tak zapomnieć o jego dziwnych zachowaniach pomyślałabym, że jest
całkiem przystojny. Niestety już nieco za późno na zmianę zdania o nim. przynajmniej jak
na razie to istny gbur. Nigdy nie wiem co mam zrobić dobrze by mu pasowało.
#
# #
Minęły
kolejne trzy dni podczas, których zdarzyło się parę starć z
niemiłym prezesem.
Tak, dokładnie tak. Ten cwaniaczek udawał, że jest kimś innym, a tak na prawdę pociąga
tu za wszystkie sznurki. A co najgorsze jest synem samego szefa. Dlaczego mnie to nie
dziwi? Tacy jak on mają wszystko, a ja ciągle sprzątam, więc raczej nie ma o czym
mówić. O tyle dobrze, że nie muszę się z nim widywać w weekendy. Na pewno bym
wtedy zwariowała do reszty. A tak mam wolną niedzielę od jego głosu.
Tak, dokładnie tak. Ten cwaniaczek udawał, że jest kimś innym, a tak na prawdę pociąga
tu za wszystkie sznurki. A co najgorsze jest synem samego szefa. Dlaczego mnie to nie
dziwi? Tacy jak on mają wszystko, a ja ciągle sprzątam, więc raczej nie ma o czym
mówić. O tyle dobrze, że nie muszę się z nim widywać w weekendy. Na pewno bym
wtedy zwariowała do reszty. A tak mam wolną niedzielę od jego głosu.
Jest
tylko jeden problem. I to dość poważny. W ciągu tych wszystkich
dni tajemnicza
dziewczyna pokazała się dwa razy. Na szczęście nie obezwładniła żadnego ciała.
Zwyczajnie stała sobie zawsze koło niego. Prawie, że zawsze się uśmiechała i znikała nic
nie mówiąc. Ale raz zdążyło się coś wręcz strasznego. Śmiertelnie się jej przestraszyłam,
gdy znikąd się pojawiła i zaczęła wręcz krzyczeć. Zdecydowanie była wściekła tylko nie
wiem czy na niego czy na mnie. Bo ja sobie wyciskałam mopa, a on rozmawiał przez
komórkę uśmiechając się jak wariat. kiedy teraz tak sobie o tym myślę to może chodziło
właśnie o tę osobę. Ale on wydawał się być szczęśliwy więc dlaczego ona nie?
dziewczyna pokazała się dwa razy. Na szczęście nie obezwładniła żadnego ciała.
Zwyczajnie stała sobie zawsze koło niego. Prawie, że zawsze się uśmiechała i znikała nic
nie mówiąc. Ale raz zdążyło się coś wręcz strasznego. Śmiertelnie się jej przestraszyłam,
gdy znikąd się pojawiła i zaczęła wręcz krzyczeć. Zdecydowanie była wściekła tylko nie
wiem czy na niego czy na mnie. Bo ja sobie wyciskałam mopa, a on rozmawiał przez
komórkę uśmiechając się jak wariat. kiedy teraz tak sobie o tym myślę to może chodziło
właśnie o tę osobę. Ale on wydawał się być szczęśliwy więc dlaczego ona nie?
Jak
na razie wcale tego nie rozumiałam. To co się tu działo nadal jest
jedną wielką
zagadką. A ja nie chcę się w nią plątać.
zagadką. A ja nie chcę się w nią plątać.
Otworzyłam
drzwi Carl' owi. Jego mina mówiła, że potrzebuje mojej pomocy.
-Sora
musisz mi pomóc.- A nie mówiłam?
-O
co tym razem chodzi? Facet z tobą zerwał czy jednak to była
dziewczyna?
-Nie
i nie. Musisz dziś wyjść ze swojej nory. Dla swojego przyjaciela.-
Zrobił strasznie
poważną minę.
poważną minę.
-Nadal
nie powiedziałeś o co chodzi.- Nie pozwolę żeby wplątał mnie w
coś zanim nie
poznam szczegółów.
poznam szczegółów.
-Widzisz
to!- Przed oczami pojawiła się niebieska kartka, a po chwili
zrozumiałam, że to
zaproszenie na jakiś bankiet i mina mi zrzedła.
zaproszenie na jakiś bankiet i mina mi zrzedła.
-Tak
widzę i mówię stanowcze nie. I nigdy w życiu.
-Ale
dlaczego ty zawsze mówisz mi nie.
-Bo
prosisz mnie o rzeczy, które nie są dla mnie. Nie nadaje się na
wielkie salony. Nawet
nie mam odpowiedniej sukienki na takie okazje.- Teraz powinien mi odpuścić chyba, że
chcę bym poszła w rozciągniętym dresie. Ale szczerze w to wątpię.
nie mam odpowiedniej sukienki na takie okazje.- Teraz powinien mi odpuścić chyba, że
chcę bym poszła w rozciągniętym dresie. Ale szczerze w to wątpię.
-Pomyślałem
o tym. Zaraz wracam!- Wyleciał trzaskając drzwiami. Minęła
niecała
minuta, a on na serio wrócił z jakąś podejrzaną torbą w ręce.
minuta, a on na serio wrócił z jakąś podejrzaną torbą w ręce.
-Co
to jest?
-Twój
strój na dzisiejszy wieczór.- Prawie, że oplułam się kawą.
-Że
co?! Nie mów mi, że to kupiłeś.
-Oczywiście,
że nie.
-To
dobrze.
-Pożyczyłem
ją od twojej siostry. Wiesz, wręcz wepchnęła mi ją do ręki, gdy
dowiedziała
się gdzie cię zabieram.
się gdzie cię zabieram.
-To
nie dobrze. Chociaż mogłam się po niej tego spodziewać. Oboje
jesteście do siebie
tacy podobni.- Wkurzająco podobni.- A w ogóle co to za impreza?
tacy podobni.- Wkurzająco podobni.- A w ogóle co to za impreza?
-O
i to ci się na pewno spodoba. To impreza charytatywna dla dzieci
walczących z rakiem.
Chyba nie chcesz zawieść dzieci, co?
Chyba nie chcesz zawieść dzieci, co?
-Jesteś
okropny, wiesz?- Wyrwałam mu sukienkę z rąk.- Oczywiście, że je
nie zawiodę.
Nie musisz wzbudzać we mnie poczucia winy. Wiesz, że tego nienawidzę.
Nie musisz wzbudzać we mnie poczucia winy. Wiesz, że tego nienawidzę.
-Ale
to jedynie zawsze działa!- Krzyknął gdy znikałam w łazience.
Może i nie mam na to
wszystko ochoty, ale wiem jak ważne są takie imprezy, a rodzice Carl' a zawsze dają
jakąś
sumę więc mogę mu towarzyszyć. kiedyś regularnie chodziłam na takie imprezy, lecz z
wiadomych powodów odpuściłam sobie dla własnego dobra. Carl zawsze potrafił znaleźć
sobie kogoś do towarzystwa, a dziś jestem nim ja. Ciekawe co stało się ze stadem kobiet i mężczyzn?
wszystko ochoty, ale wiem jak ważne są takie imprezy, a rodzice Carl' a zawsze dają
jakąś
sumę więc mogę mu towarzyszyć. kiedyś regularnie chodziłam na takie imprezy, lecz z
wiadomych powodów odpuściłam sobie dla własnego dobra. Carl zawsze potrafił znaleźć
sobie kogoś do towarzystwa, a dziś jestem nim ja. Ciekawe co stało się ze stadem kobiet i mężczyzn?
Po
godzinie spędzonej przy zakrywaniu cieni pod oczami byłam gotowa.
Zeszłam na dół
gdy czarna limuzyna zatrąbiła oznajmiając, że już czeka. Zamknęłam dom i zeszłam na
dół gdzie Carl już czekał. Oczywiście musiał zagwizdać jak on ma w zwyczaju.
gdy czarna limuzyna zatrąbiła oznajmiając, że już czeka. Zamknęłam dom i zeszłam na
dół gdzie Carl już czekał. Oczywiście musiał zagwizdać jak on ma w zwyczaju.
-Dawno
nie widziałem cię tak wystrojonej.- Oznajmił otwierając mi drzwi.
-Nie
czuję się w tym zbytnio komfortowo, ale może być.
-To
świetnie. Na pewno będziemy się dobrze bawić. No i dzięki, że
zechciałaś ze mną
pójść.
pójść.
-Nie
ma za co. Chętnie spotkam się z twoimi rodzicami. czy nadal myślą,
że pracuje z elitą?
-Owszem.
Łyknęli to na dobre. Więc nie masz się czym przejmować.
Poszłam
za radą przyjaciela i zaczęłam się niczym nie przejmować. Jednak
to wróciło,
kiedy zatrzymaliśmy się przed budynkiem. Wejście do niego było obstawione przez
paparazzi i ten czerwony dywan. Nie zdawałam sobie sprawy z tego w co się pakuję.
kiedy zatrzymaliśmy się przed budynkiem. Wejście do niego było obstawione przez
paparazzi i ten czerwony dywan. Nie zdawałam sobie sprawy z tego w co się pakuję.
-Jesteś
gotowa?
-Chodźmy.-
Uśmiechnęłam się zachęcająco i wyszłam z auta. Starałam się
wyglądać na
jak najmniej zdenerwowaną tym wszystkim. Wydawało mi się, że stanie na widoku trwało
całą wieczność póki nie weszliśmy do środka. Pełno ludzi w drogich ciuchach. Od razu
poczułam się inaczej. Jednak, przynajmniej jest tu szampan. Carl zwędził dwa i wręczył
mi jeden. Poszłam przywitać się z jego rodzicami. Rozmowa była dość długa i nie zbyt
miałam na nią ochotę. Dlatego ulotniłam się i usiadłam na jednym z wolnych miejsc.
Rozglądałam się z zaciekawieniem po sali. A jednak mój wzrok zatrzymał się na jednej
osobie. Nasze oczy się spotkały i tak jakby czas się na chwilę zatrzymał. To było
naprawdę dziwne zwłaszcza, że poczułam lekki dreszcz. Co gorsza on idzie w moją stronę. Dlaczego? Odwróciłam się mając cichą nadzieję, że to nie do mnie idzie.
jak najmniej zdenerwowaną tym wszystkim. Wydawało mi się, że stanie na widoku trwało
całą wieczność póki nie weszliśmy do środka. Pełno ludzi w drogich ciuchach. Od razu
poczułam się inaczej. Jednak, przynajmniej jest tu szampan. Carl zwędził dwa i wręczył
mi jeden. Poszłam przywitać się z jego rodzicami. Rozmowa była dość długa i nie zbyt
miałam na nią ochotę. Dlatego ulotniłam się i usiadłam na jednym z wolnych miejsc.
Rozglądałam się z zaciekawieniem po sali. A jednak mój wzrok zatrzymał się na jednej
osobie. Nasze oczy się spotkały i tak jakby czas się na chwilę zatrzymał. To było
naprawdę dziwne zwłaszcza, że poczułam lekki dreszcz. Co gorsza on idzie w moją stronę. Dlaczego? Odwróciłam się mając cichą nadzieję, że to nie do mnie idzie.
-Sora?-
Odwróciłam się niechętnie w jego stronę. Siedząc na krześle i
tak patrząc na niego wyglądał... w sumie trudno określić. Lecz
można by to porównać do greckiego boga w dopasowanym garniturze.
Nawet teraz ciągle jakaś kobieta zerka na niego. To musi wyglądać
dość kompromitująco, głównie dla mnie.
-O,
nie wiedziałam, że cię tu spotkam.
-A
jednak ciągle się spotykamy.- Usiadł koło mnie. Atmosfera od razu
zrobiła się gęsta jak śmietana. Czego on ode mnie chce? Gdybym
wiedziała, że tu będzie nawet wołami by mnie nie wyciągnęli z
domu. A Carl jak zwykle zniknął choć obiecał, że nie dostąpi
mnie na krok. Chociaż to wcale nie jest żadna nowość.
-To
zwykły przypadek.
-Pewnie
tak.- Przed dalszym przebiegiem tej rozmowy uchronił mnie Carl.
-O,
widzę, że już znalazłaś sobie towarzystwo.- Wyszczerzył się, a
ja chciałam zapaść się pod ziemię.
-Carl
to Kim Taehyun pracujemy w tym samym budynku.- Posłałam mu
ostrzegawcze spojrzenie. Mój boże, uściskali sobie dłonie. Co tu
się wyrabia?- Zostawię was na chwilkę.- Tak naprawdę uciekłam do
toalety żeby w ogóle móc oddychać. Zaczęłam rękoma poprawiać
włosy, bo najwyczajniej nie myślałam, że szczotka mogłaby mi się
dziś przydać.
-Może
chcesz użyć tego?- Spojrzałam najpierw na szczotkę w ręce
nieznajomej mi dziewczyny. Uśmiechała sie przyjaźnie I nie
widziałam nigdzie żadnych zmarłych więc zaryzykowałam.
-Dziękuję.
-Nie
ma za co. Tak w ogóle to jestem Monick.
-Sora.-
Uścisnęłam jej dłoń I oddałam szczotkę.
-Myślałam,
że ta impreza będzie bardziej luźna. Niestey dałam się namówić.
-To
tak jak ja. Muszę się nauczyć mówić ,,nie'' przyjacielowi.
-Przyszłaś
tu z przyjacielem?
-Yhm.
-Ja
z chłopakiem. W sumie powinnaś go poznać. Kręci się gdzieś bo
sali, a ja kręce się sama. A ty...
-Och,
ja też zostałam porzucona i chętnie poznam twojego chopaka.
-Świetnie!
Więc chodźmy.- Wyszłam z łazienki raem z Monic. Ta krótka
wymiana zdań utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest dość miłą
osobą. I jednak jedyną dziewczyną, która zechciała zamienić ze
mną więcej niż dwa słowa. Pomyślałam, że mogłabym się z nią
zaprzyjaźnić, ale pewnie gdy dowie sie, że nie jestem żadną
ważną osobą będę mogła o tym zapomnieć. Jednak dzisiaj
zostawię moją marną pracę w spokoju I dam sobie uwierzyć, że
pasuje tutaj tak samo jak inni. Wypiłam kolejny kieliszek szampana.
Był na prawdę dobry. Minic kiwała głową prawie, że co drugiej
osobie jaką mijaliśmy. Na pewno musi zajmować się czymś ważnym
skoro każdy ja zna.
-O,
popatrz stoi tam.- Pociągnęłam mnie w stronę swojego chłopaka,
który stał tyłem i nie mogłam zobaczyć jego twarzy. I szczerze
może dobrze, że ie widziałam go wcześniej bo pewnie bym
zawróciła i uciekła. Drugi raz dzisiejszego dnia te oczy
wpatrywały się we mnie, a ja w nie. On był również tak samo
zdziwiony jak ja. Tylko, że Tae potrafił to szybko zamaskować
podczas kiedy ja potrzebowałam dłuższej chwili na zrozumienie tego
co tu się dzieję. Carl ciągle stał obok, a tera patrzył na mnie
zdziwiony i zarazem zadowolony.
-Poznaj
mojego chłopaka.
-Znamy
się.- Odpowiedział szybciej niż ja zdążyłam to zrobić. Nadal
do mnie nie dotarło. On miał dziewczynę! I to całkiem miłą!
Raczej myślałam o jakiejś wrednej pindzie, ale tego to się nie
spodziewałam.
-O,
na prawdę. Kto by pomyślał. To nawet lepiej. Powinniśmy się
razem gdzieś wybrać.
-Było
by super.- Wtrącił się Carl. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy i
starałam się też uczestniczyć w tej rozmowie. Ale to było
strasznie trudne, gdy on cały czas na mnie zerkał. Jeśli chciał
wiedzieć jak się z tym czuję to raczej już dawno wyczytał to z
mojej twarzy.
Kolejną
częścią programu był tanieć. Carl porwał mnie, a para
zakochanych poszła swoją drogą.
-Carl
jeśli chcesz coś powiedzieć to mów. Twoja mina mnie nieco
przeraża.
-No
wiesz to na prawdę interesujące.
-Co
takiego?- Zapytałam jednocześnie uwarzając by nie nadepnąć mu na
stopę.
-Jak
to co. Pomyślmy, para ludzi którzy za sobą nie przepadają spotyka
się na bankiecie i okazuję się, że poznałaś jego dziewczynę.
To scenariusz jak z jakiegoś filmu.
-Poznałam
ją przypadkiem. W toalecie.
-No
właśnie.
-Wiesz
i tak nie rozumiem z czgeo się tak cieszysz. Jak już wiesz. On. Ma.
Dziewczynę.- Powtórzyłam każdego słowo dokładnie tak by to
zrozumiał.
-Och,
Sora i co z tego.
-Jak
to co tego.- Prawie, że krzyknęłam, aż para koło nas rzuciłam
na krótkie spojrzenie.- Ona jest miła. I dała mi swój numer.
-Hym,
więc chociaż skorzystaj z tego numeru.- Miałam mu się odgryźć,
ale przyszedł czas na zmianę i oczywiście trafiłam na tego
kochasia. Carl wręcz w podskokach poszedł do Monick. Po prostu
pięknie. Mniejmy już to z głowy. Położyłam mu dłoń na
ramieniu I poszliśmy w tany. Oczywiście nie odbyło się bez jego
kąśliwych uwag.
-Monic
bardzo cię polubiła. Już postanowiła, że zjemy iedyś razem
obiad.- Doskonale widziałam ten cień uśmieszku na jego twarzy. Ale
nie dam mu tej satysfakcji I udam, że wcale mi to nie przeszkadza. Z
resztą jeden obiad to dla mnie nic... chyba nic. W końcu się w nim
nie zakochałam czy coś. To tylko ładne opakowanie. Nie zapominajmy
o paskudnym charakterze. Uśmiechnęłam się.
-Nie
mam nic przeciwko wspólnm obiadom.
-Och,
na prawdę? Kiedy rozmawialiśmy wyglądałaś na przerażoną.
-Wcale
nie.- Zaprzeczyłam szybko. Co on sobie wobraża!- Przecież mnie w
ogóle nie znasz.
-Widać,
że będziemy mieć dużo czasu na poznanie się. Znając życie
zaprosi cię także na wiele innych obiadów.
-Okej.-
Byle nie z tobą- pomyślałam I taniec się skończył, a ja mogłam
się uwolnić z jego objęć. Skurczybyk świetnie tańczy i świetnie
wygląda. Coraz więcej przemawia za tym by trzymać się od niego z
daleka. No I prawdopodobnie zjem sobie z nim obiad. MATKO BOSKA!!
Rozdziały są takie nijakie, że aż coś czuję iż zbliża się brak weny. Znowu ;p
Bardzo mi się podoba. Po prostu wow. Świetnie się to wszystko rozwija i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.Życzę weny. Hwaiting
OdpowiedzUsuńWow! Przyznam że ciekawie to wymyśliłaś. Z każdym rozdziałem bardziej się wciągam. Czekam kiedy Sora zmieni zdanie o Tae:) zabawne jest to jak się na razie traktują i że ciągle na siebie wpadają
OdpowiedzUsuńZapowiada sie ciekawie czekam na dalsze rozdzialy z niecierpliwoscia :)
OdpowiedzUsuń