poniedziałek, 7 września 2015

BTS- 8

Powróciła z rozdziałem!! Długo się pisał, ale to dlatego, że  piszę coś jeszcze i jest to dość długie. Na końcu mogą być literówki bo pisałam na telefonie. Ale i tak mam nadzieję, że się wam podoba i że o mnie nie zapomnieliście.





Piątek zbliżał się wielkimi krokami. Cztery dni to zdecydowanie za mało by wybrać czego chce. Myślałam nad tym cały czas i nawet teraz nad tym myślę. Starałam się przypomnieć sobie wyraz twarzy Tae gdy powiedziałam, że się zastanowię. Nie był tą wiadomością ucieszony. I zaczęłam się zastanawiać czy nie lepiej było by przyznać mu rację i nie pojawić się, czy może wręcz przeciwnie. Zrobić mu na złość i wsiąść do autobusu razem zresztą szczęśliwców. Jednak szybko wyrzuciłam to z głowy na rzecz następnej, nurtującej mnie myśli, że mogę też zrobić to sama dla siebie, ponieważ mi się to należy. Na prawdę zdążyłam wymyślić mnóstwo takich za i przeciw.
Dziś został mi ostatni wieczór bo już jutro z samego rana wszyscy zbiorą się przed budynkiem z kopertami w jednej dłoni, a torbami w drugiej. Czy gdybym stanęła wśród nich różniłabym się aż tak bardzo? To pytanie dołączyłam do długiej listy innych ważnych pytań, na które sama nie umiałam odpowiedzieć. Wiem, że nikt oprócz mnie nie zna na nie odpowiedzi. Gdybym była dawną Sor' ą wiedziałaby jak postąpić. Ale już nią nie jestem bo mam na głowie innych ludzi, których nie widzi nikt.
Westchnęłam i wstałam z kanapy. Podeszłam do lustra. Jak zwykle to niby ja. Te samo odbicie, ta sama twarz i włosy. Nawet sylwetka została ta sama, a pod ciuchami mogła się już dawno zmienić. Patrzenie na swoje odbicie często równa się wylaniem wszystkich swoich kompleksów na wierzch. Teraz ja też je mam, a przedtem ich nie zauważałam. Dni nie były aż tak ciężkie choć wtedy działo się więcej niż teraz. A może gdybym to jakoś odsunęła od siebie właśnie teraz stał by koło mnie chłopak i mówił mi jak pięknie wyglądam. Wybił by mi z głowy te bzdury. Za to mam koło siebie duchy, one nic nie mówią.
Chociaż, chwilkę. Jest taki jeden. Wprawdzie mówi zagadkami, ale to zawsze coś. Rozmowa to rozmowa. Nie ważne z kim. Nie mam zamiaru wspominać o wyjeździe. Po prostu to najbezpieczniejsza opcja jaką mam. Wystarczy tylko, że jakimś cudem mnie usłyszy. To nie powinno być trudne. Nigdy tego nie robiłam, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Jeśli się nie uda to trudno. Tylko jak by tu zacząć skoro nie znam nawet jej imienia.
-Szukałaś mnie?
-O boże. Nie zjawiaj się tak nagle znikąd.
-Przecież chciałaś żebym przyszła więc...
-Już, dobrze. Chciałam z tobą pogadać.
-O, naprawdę? A o czym? Czyżby Tae znów powiedział ci coś nie miłego. Zniknęłam w połowie waszej rozmowy więc nie wiem o czym rozmawialiście.- Może to i lepiej.
-O niczym istotnym.- Usiadłam na fotelu.- Usiądziesz?
-Spróbuję?- Nie zapytałam dlaczego ma próbować póki nie zobaczyłam jak przelatuje przez kanapę. Mogłam to przewidzieć gdybym tylko spędzała z duchami więcej czasu, ale to nie wchodzi w grę.
-Nie wiedziałam...
-Och, nie szkodzi. Mogłam się tego spodziewać. Myślałam, że tym razem się uda.
-Tym razem? To kiedyś mogłaś... no wiesz.
-No pewnie, ale czas nawet po śmierci nie jest po mojej stronie.
-Kiedyś, nawet ciebie będę musiała pożegnać. To naprawdę smutne.
-Spokojnie. Nie wybieram się na tamtą stronę nawet jeśli jedną nogą już tam jestem.
-No tak. Masz swoją misję.- Której nie znam, ale z pewnością musi być dla niej ważna.
-Mam, ale najpierw powiedz co się stało.
-Właściwie to nic. Mam tylko pytanie, na które możesz podpowiedzieć mi tylko ty. Ostatnio trochę się dowiedziała, ale nadal nie mam pojęcia jak masz na imię.
-Och, no tak. Całkiem o tym zapomniałam. W końcu to żadna tajemnica. Moje imię to Mary.
-Mary? To całkiem ładne imię.
-Po mamie. 
Ale to raczej nie jest takie ważne. Chciałaś żebym opowiedziała ci trochę więcej.
-Nie. Nie chcę. Niech zostanie tak jak jest. W sumie sama nie wiem po co chciałam żebyś tu przyszła. Co ja sobie myślałam.
-Chyba dlatego, że czasem dogadasz się bardziej z kimś kogo nie znasz niż z najbliższymi przyjaciółmi.
-Może tak.- Mruknęłam.
-Tak czy tak już nie mam nic do roboty. Więc jednak coś ci opowiem. Ostatnio skończyłam na opowieści o naszym dzieciństwie, ale to dopiero początek. Chciałaś wiedzieć dlaczego ty, a nie ktoś inny. Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo ty jedyna jesteś w stanie mnie zobaczyć i pomimo tego, że nie jesteś bogata to Tae zwraca na ciebie uwagę. A wiesz mi, że nigdy tego nie robił, przynajmniej nie zbyt często.
-Dlaczego? Nie chciał mieć kogoś czy po prostu się bał.
-Nie mam pojęcia.- Odparła szczerze co mnie nie co zdziwiło.- No co. Nawet ja nie wiem o nim wszystkiego.
-Myślę, że Monick tak. Jaki jest powód, że nie chcesz by byli razem.
-W sumie to żaden.
-Teraz to ja nie rozumiem.
-Bo widzisz. Monick pojawiła się zaraz po tym jak umarłam. Tae się z nią zaprzyjaźnił. Chyba w jakimś sensie pomogła mu kiedy był załamany. Potem przyjaźnili się. Nierozłączna dwójka. Możliwe, że gdyby zaszła taka potrzeba jeden za drugiego wskoczył by do ognia. Z czasem przyszedł taki dzień, że stali się parą. Kiedy ludzie się dowiedzieli zaczęli się nimi zachwycać tylko dlatego, że wyglądają ze sobą świetnie. Tak naprawdę to pierwsza dziewczyna Tae. Nigdy żadnej innej nie miał. A ostatnio mówi się o tym, że to pierwsza i ostatnia.
-Mówisz o tym ślubie?
-Właśnie. Boję się tego, że Tae czasami jest za dobry dla ludzi i sam nie zauważa, że na tym traci najwięcej.
-Jak to możliwe. Przecież on może mieć wszystko i co złego jest w tym, że przez życie u boku będzie miał jedną dziewczynę? Wiele osób ma podobnie.
-Rzecz w tym, że chyba nikt mu nie pokazał, że może mieć wszystko. Skoro nagle przestał się odzywać, myślę, że coś się stało. Nie. Ja wiem, że coś się stało.
-Ty chcesz żebym się tego dowiedziała?
-To brzmi tak jakbyś miała dla mnie pracować, ale nie mam ci jak zapłacić. Oczywiście nie proszę cię o to. Teraz to nie jest takie ważne, ale gdyby coś kiedyś wspomniał powiedziałabyś mi?
-No pewnie.
-Okej, więc przejdę do sedna. Nie chciałabym by Tae został z jedną dziewczyną do końca życia tylko dlatego, że być może myśli iż powinien to zrobić bo ona mu pomogła i teraz on jest jej coś winien. Albo co gorsza wmawia sobie, że ją kocha, a tak naprawdę może pomylił to z wdzięcznością.
-Ach, więc o to chodzi. To nie daje ci spokoju. Ale skąd wiesz, że tak myśli, może jest inaczej.
-Nie wiem tego. Niby jak miałabym się tego dowiedzieć.- Ja nie żyję.
-Ale ja tak.- Teraz wszystko zrozumiałam. Każda sytuacja stała się nagle całkiem zrozumiała.- Chwila. Czy wiesz, że to nie jest fair. Próbujesz mnie wykorzystać kiedy ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Dlaczego miała bym to robić. Ja nie mam żadnego powodu by to sprawdzać. To nie moja sprawa. Dobrze wiesz, że to niesprawiedliwe.- Zdenerwowałam się. Teraz kiedy już wiem po co się spotkaliśmy wcale mi się to nie podoba nawet jeśli poniekąd rozumiem determinację Mary. Jednak to nie daje jej prawa do mieszania w moim życiu. 
-Dlatego nie chciałam ci powiedzieć wszystkiego od razu. A jednak zniosłaś to bardzo dobrze. Wiedziałam, że to tak może wyglądać, ale nie miałam zamiaru cię do niczego zmuszać. Po prostu...
-Okej, dobrze. Wróćmy do pytania. Dlaczego miałabym to zrobić?
-A no tak. Dowiedziałam się jakie było twoje życie. Też coś straciłaś. Na pewno chcesz w jakimś stopniu do tego wrócić. 
-Co masz na myśli?
-Ja mogłabym ci pomóc. Nauczyć radzić sobie z duchami. Panować nad ciałem i tłumić krzyki w głowie. 
-Na prawdę?
-Oczywiście. Kto inny lepiej ci pomoże niż ktoś kto jest duchem od kilku lat? 
-Co jeśli nie dam rady albo w ogóle się nie zgodzę.- To ewidentny szantaż, a ja muszę wiedzieć na co się godzę.
-Nie jestem potworem. Ale wiesz, każdy stara się chronić swoją rodzinę...
-Rozumiem.
-Okej, pewnie musisz to teraz przemyśleć. To ja znikam.- I naprawdę zniknęła. Zostałam z jeszcze większym problemem niż byłam. Nie powiem, że jej chęć pomocy dla mnie nie jest ważna. Wręcz przeciwnie myślę, że potrzebuję tego bardziej niż powinnam. A jednak myśl o tym, że zostałam w to wplątana nie jest niczym miłym to akurat już przestało mnie obchodzić. Słowa Mary wzbudziły we mnie choć odrobinę nadziei, że może być tak jak dawniej albo chociaż lepiej. A to oznaczało by iż nie mam wyboru i zostałabym zmuszona to wejścia do autobusu razem z innymi. Ta myśl jest naprawdę przerażająca. Chyba muszę się także zastanowić czy to życie, które mam teraz jest aż tak złe?

# # #

-Nadal nie wierzę, że się nie przyznałaś. Po tym jak opowiedziałam co jakie to ważne i tak to ukryłaś. Jesteś naprawdę złą dziewczyną.
-Tak, tak, wiem. Ale obie dobrze wiemy, że nie mogłam. To nawet lepiej, że jedziesz tam za mnie.
-No właśnie. Kolejna rzecz której nie pojmuję. Jak mogłaś mi to oddać. I to dobrowolnie.
-Po prostu chciałam ci to dać. Nie pytaj dlaczego. Ciesz się tym. W końcu ty bardziej chciałaś tu być niż ja.
-I co z tego. Teraz spędzisz ten tydzień w domu, a mogłaś opalać się na plaży. Nie czuję się z tym dobrze.
-Przejdzie ci. Baw się dobrze.
-Hym, no okej. Skoro twierdzisz, że nie możesz tam jechać.
-Bo nie mogę. Niestety nie będę mogła cię odprowadzić do autobusu bo się śpieszę.- Oraz dlatego, że za nic w życiu nie chciałam spotkać tam Monick, a tym bardziej Tae. Możliwe, że siłą wepchnęła by mnie do środka nie zważając na to, że nie mam bagaży. Wolę nie ryzykować i oddalić się w spokoju.
-Okej. Dam sobie radę.
-T trzymaj się.- Pożegnałam się i wsiadłam do taxi. Pojechałam prosto do domu. Trudno. Może i nie dostanę tej pomocy, ale na pewno nie będę robiła czegoś na co szczerze nie mam ochoty.

Zamknęłam się w domu, a kiedy usiadłam na kanapę poczułam ten spokój, którego mi tak brakowało. Jakby nie patrzeć w kółko coś się działo. Cieszy mnie myśl, że to jest ode mnie jak najdalej. Myśli o Mary już mnie tak nie dręczą, bo w końcu już jest za późno y cokolwiek zmienić. Wytłumaczę to jakoś Monick. A Taehung niech się cieszy. Jestem pewna, że nie chciał tego tak samo jak ja. Cały tydzień tylko dla mnie i dziwny zjaw. Tym razem czuję, że powinno być lepiej.

( Narracja Tae- 10:05- w autobusie )

Nie przyszła. Dlaczego? Czyżby się czegoś obawiała? Monick jest zawiedziona, a ja? Nie wiem jak to nazwać. Chyba rozczarowaniem. Możliwe, że nie wzięła moich słów na serio. Gdy mówiłem, żeby tak łatwo się nie poddawała. A jednak się nie pomyliłem. Ta dziewczyna nie da rady. W momencie kiedy weszła do biura i zobaczyłem w jej ręce kopertę wiedziałem, że zrobi to co uzna, że musi. Faktem jest, że kazałem się jej nie poddawać, ale to, że jej tu nie ma było jej dobrym wyborem od czasu kiedy zdecydowała się na przyjaźń z Monick.
-Nad czym myślisz?- Monick złapała mnie za rękę bym zwrócił na nią uwagę, ale bez tego też zawsze zwracam na nią uwagę. Choć ostatnio odrobinę ją zaniedbałem. W trakcie tego wyjazdu mam zamiar wszystko nadrobić.
-O najbliższym tygodniu z tobą.

* * *

Miało być lepiej. Miało. To takie fajne słowo. Szkoda tylko, że zawsze oznacza coś innego i nie koniecznie dobrego.
Późną godziną ktoś zapukał do much drzwi. Miałam cichą nadzieję, że to listonosz. Zniosła bym odwiedziny Carl' a lub mojej siostry. Jednak na pewno nie spodziewałam się zobaczyć w drzwiach Namjoon' a. Uśmiechał się jakby właśnie wygrał milion.
-Co cię tu sprowadza o tej porze?
-Słyszałem, że zostałaś. Postanowiłem to sprawdzić.
-Jak widzisz wciąż jestem na swoim miejscu.- Czy to takie dziwne?- Wchodź.- Zaprosiłam go do środka i zatrzasnęłam za nim drzwi. Na wszelki wypadek rozglądnęłam się w poszukiwaniu jeszcze jakiś niewidocznych gości. Na szczęście nikt taki się nie zjawił.
-Ładne mieszkanie.
-Dzięki.- Jeśli ktoś lubi małe przestrzenie bez ogrzewania. Ja nie lubię, ale zdążyłam się przyzwyczaić.- Chcesz się czegoś napić?
-Nie. Tak właściwie przyjechałem tu bo musiałem się tego dowiedzieć.
-Pewnie tego dlaczego nie pojechałam?
-Nie.
-Nie? Więc o co chodzi?
-Pojedź tam ze mną.
-Co?- Na początku nie zrozumiałam jego pytania. Pojedźmy tam razem? Co to ma znaczyć. Jak ja mam to rozumieć? Chyba mnie nieco zatkało, ponieważ Nam zaczął kontynuować widząc moją minę.- Rozgryzłem cię.
-Co?- Powtórzyłam jak maszyna. Powinnam być tym zaniepokojona, ale on cały czas się uśmiecha. Nie wiem czy znaczy to coś dobrego czy wręcz przeciwnie. To jakaś groźba?
-Nie lubisz Taehyung' a. Dlatego nie chciałaś spędzić z nim sześciu godzin w autobusie. Czy tak?
-Poniekąd.- Boże już myślałam, że chodzi mu o coś innego.
-Dlatego pojedź tam ze mną. Wystarczy, że powiesz tak. Mój samochód jest na zewnątrz.
-To miłe z twojej strony, ale gdyby ktoś zobaczył, że przyjechałam tam z tobą. Oboje mielibyśmy kłopoty.
-Gdy dojedziemy na miejsce wszyscy będą już spać.
-No nie wiem...- Przecież postanowiłam, że nie zrobię czegoś czego nie chcę. A teraz przez myśl przechodzi mi to co przed chwilą usłyszałam. To wręcz nie możliwe bym zrezygnowała tylko dlatego, że bałam się wsiąść z nim do jednego autobusu. Ja po prostu nie chciałam tam jechać. A teraz... rozważam to ponownie?
-Co tracisz na tym wyjeździe. Pokaż się do dobrej strony. No i chyba nie zostawisz mnie znów samego.- Znów? Ach no tak. Chyba nie mogłabym mu tego zrobić po raz drugi. Może i zaczął by coś podejrzewać. Czy nie lepiej jest gdy myśli, że go nie lubię. Jeśli wyprowadzę go z błędu będą jeszcze większe kłopoty niż są teraz. Za wszelką cenę chcę ich uniknąć. Zwłaszcza, że już teraz on może coś podejrzewać. Podejrzewać, że go lubię. To by była już katastrofa.
W mojej głowie już zaczęły krążyć te straszne myśli.
-Dobrze. Nie zostawię. Pojedźmy tam jako przyjaciele. Tylko się spakuję.
-Poczekam.- Zostawiłam go w pokoju, a sama zamknęłam się w swoim. Odetchnęłam przekonując samą siebie, że to najlepszy pomysł, że dzięki temu nie powstaną żadne plotki. I byłam mu to winna. Za tamten spaprany wieczór. Obym tylko nie żałowała tej decyzji. A w tym momencie jestem pewna, że tak.
Wyciągnęłam torbę i zaczęłam pakować ciuchy. Ale po chwili zorientowałam się, że nic z tych rzeczy nie nadaje się na taki wyjazd. Pomyślałam o tych nowych ciuchach, których jeszcze nie miałam okazji włożyć bo po prostu było mi ich szkoda. W końcu przyszedł czas by z nich skorzystać.
-Jestem gotowa.
-Więc chodźmy.- Powiedział ucieszony, a ja miałam różne odczucia. Jednak postanowiłam nie psuć i tego wieczoru.
* * *
Kiedy wjeżdżaliśmy na zastawiony parking już prawie przysypiałam, ale widok czterogwiazdkowego hotelu zupełnie mnie rozbudził. Spojrzałam na Namjoon' a, ale on nawet tego nie zauważył. Za to mój strach wzrósł bardziej niż chwilę temu. Jestem pewna, że bicie mojego serca słyszą ludzie na najwyższym piętrze. Na prawdę staram się myśleć o tych przyjemnych rzeczach, jak wielki basen czy dobre jedzenie. Ale oczywiście zawsze jest coś, a raczej ktoś kto przypomina mi bym nie bujała w obłokach.
Wielkie zdjęcie uśmiechniętego Taehyung' a na budynku wygląda jakby to właśnie ze mnie się tak śmiał. Boże gorzej chyba być nie może.
-Na prawdę będzie fajnie. Tylko się nie stresuj. Olej to.- Gdybym tylko potrafiła to wszystko ignorować tak jak on. Wtedy mogłabym wiele znieść.
-No pewnie.- Uśmiechnęłam się dla niepoznaki.
-A, zanim wysiądziesz weź to.- Wręczył mi niebieską kopertę.- Bez zaproszenia nie dostaniesz pokoju.
-Ach, no tak. Dzięki, ale skoro zabieram twój pokój to gdzie będziesz spać?
 
-W mieszkaniu.
-A no tak.- Jak mogłam zapomnieć.
Taką wymianę mogłam uznać za wręcz świetną. Zanim weszłam do holu oboje ustaliliśmy wersję wydarzeń. On nie chciał głupich docinków ze strony swoich przyjaciół, a ja nie chciałam zamieszania. Pożegnaliśmy się, a ja poszłam prosto do recepcjonisty. Oczywiście popatrzył na mnie podejrzliwie, ale kiedy wyjaśniłam po co tu jestem nagle stał się bardzo miły. Mogłabym powiedzieć, że gdybym poprosiła padł by mi do stóp. To było zdecydowanie krępujące. Odetchnęłam dopiero kiedy zatrzasnęłam za nim drzwi mojego pokoju. Spojrzałam na te wszystkie luksusy i wręcz zapiszczałam ze szczęścia. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na wielką kanapę. Mogłabym tu zamieszkać na zawsze. Wielki telewizor, szklany stolik, cztery fotele w których na pewno spokojnie bym usnęła. No i ten przepiękny widok za oknem. Jak ja mogłam z tego od tak zrezygnować? Zdecydowanie wszystkie opowieści Hany nie równają się z zobaczeniem tego na żywo. Jest jeszcze lepiej. Ale i tak muszę coś zjeść.
Postanowiłam zejść na dół do bufetu. Mam nadzieję, że w takim hotelu jak ten jest on całodobowy. W końcu przecież jest dopiero dwunasta w nocy. Tutaj to zapewne młoda godzina skoro i tak ludzie chodzą po korytarzach. Wsiadłam do windy i wcisnęłam przycisk. Wsłuchiwałam się w melodię gdy nagle winda się rozsunęła na 4 piętrze, a ja straciłam trzeźwość myślenia. Cały spokój ze mnie uleciał. Odsunęłam się nieznacznie. Tae obrzucił mnie zaskoczonym spojrzeniem, ale i tak się nie odezwał. Dopiero gdy zamknęły się drzwi spojrzał na mnie nieco zdegustowany. Co mu się znowu nie podobało?
-No co?- Burknęłam zła.- Aż tak interesuje cię moja osoba?
-W żadnym wypadku. Myślałem, że nie chcesz jechać.
-Miałam małe problemy i nie mogła pojechać ze wszystkimi.- Skłamałam bo nie widziałam potrzeby mówienia mu prawdy. Zwłaszcza jemu.
-Więc musiałaś przyjechać z kimś.
-Nie. Przyjechałam sama, taksówką.
-Skąd znałaś adres?
-Był napisany w liście.- Przygotowałam się na każde zadane pytanie. Nieco mnie dziwiło to, że aż tak się tym interesuje.- Nie musisz się niczego obawiać. Nie zamierzam pokazywać się z tobą. Chcę tylko odpocząć tak jak wszyscy.
-Czytałaś plan?
-Co?
-Z resztą nie ważne.- Drzwi się rozsunęły, a ja wypadłam z windy byle by zacząć oddychać czymś więcej niż jego perfumami. Całkiem ładnymi jakby nie patrzeć. Ale to przecież bez znaczenia.
* * *
Co za wredny człowiek puka do mych drzwi o tak wczesnej porze. Przecież nie zamawiałam śniadania, do cholery! Dźwignęłam się z łóżka opatulona prześcieradłem. Popatrzyłam jeszcze w małe lusterko i otworzyłam drzwi. Na sam początek usłyszałam pisk i Hana rzuciła się na mnie. Ledwo ustałam na nogach, ale też cieszyłam się, że tu jest i, że to ona znalazła mnie, a nie ja musiałam szukać jej. Obie padłyśmy na kanapę.
-Jednak się zdecydowałaś.
-Um, no tak wyszło.
-No rozumiem. Już wszystko zdążyłam usłyszeć. Jestem trochę wściekła. Nie powiedziałaś mi, że Monick chcę się z tobą przyjaźnić.- Westchnęłam. Wydało się bo jakby nie mogło. Tutaj każdy plotkuje. Jak to na wyjeździe.
-Nie chciałam tego. To stało się wbrew mojej woli. Po prostu ona była za miła, a ja zbyt miękka i nie potrafiłam jej odmówić. Z mojej perspektywy to beznadziejne. Możesz być na mnie zła. Masz pełne prawo.
-No co ty. Przecież tu nie chodzi o to. To faktycznie jest nieco problematyczne.
-Jesteś jedną, znaną mi sobą, która tak myśli.
-Już teraz wszystko mi się poukładało. To dlatego nie chciałaś jechać?
-Poniekąd tak. Ale przekonał mnie przyjaciel i przyjechałam. Tu naprawdę jest świetnie. I to wielkie łóżko.
-Ach, no właśnie obudziłam cię.
-Nie szkodzi. W sumie jestem głodna. Co tutaj serwują?
-To jeszcze nie sprawdzałaś?- Popatrzyła na mnie zdezorientowana.
-Um, no nie. Wczoraj tylko zeszłam na dół do bufetu, ale byłam zmęczona i przyszłam z powrotem.
-Poczekaj. Zaraz zamówimy coś bardzo drogiego.
-No może nie koniecznie. Nie wiem ile mam kasy.- Hana parsknęła, a mnie nie do śmiechu. Tu wszystko musi być strasznie drogie.
-Sora, kochanie. Tutaj jest raj. Nie płacisz za nic. Jesz co chcesz. Bierz co chcesz i korzystaj z czego chcesz. Wszystko na koszt firmy.
-No to zaszalejmy.- Sięgnęłam po meni i spojrzałam na najdroższe rzeczy. Chyba nie będą sprawdzać co kto zamawia.
Po 15 minutach pojawił się boy i przywiózł jedzenie. Razem z Haną włączyłyśmy tv i zaczęłyśmy jeść to co wyglądało bardziej apetycznie. Wiadomości nie okazały się być najlepszym pomysłem z samego rana. Znów gorące wiadomości o Tae i Monick. Obie westchnęłyśmy i przełączyłyśmy na jakiś serial. W połowie odcinka nie mogłam ruszyć się z miejsca. Po pierwsze uniemożliwiał mi to pełny brzuch, po drugie zaplątałam się w prześcieradło.
-O boże. Nie mam siły. Nigdy w życiu nie spalę tych kalorii.- Narzekała Hana. Natomiast ja się tym nie przejmowałam po prost wiedziałam, że muszę to zapamiętać bo drugiego razu nie będzie.
Pukanie do drzwi sprawiło, że jeszcze bardziej nie chciało mi się nigdzie ruszać. Wysłałam Hanę by otworzyła drzwi.
-Okej pójdę.- I poszła. Ale było coś za cicho więc postanowiłam ruszyć zobaczyć co się dzieje. Jednak gość był szybszy i wpakował się do salonu zanim zdążyłam okryć prześcieradłem swój tyłek, który był tylko w samej bieliźnie. Zamarłam na chwilę, a potem wręcz krzyknęłam i zasłoniłam się.
-Puka się!- Powiedziałam wściekła gdy Tae się tylko gapił. Zaraz potem całkowicie się zmieszał, a ja usiadłam na kanapę i dodatkowo położyłam poduszkę na kolanach. Mogłabym przysiądz, że jestem już czerwona jak burak. A wszystko to wina tego w gorącej wodzie kąpanego gościa.
-Jest już dziesiąta.
-I co z tego. Lubie długo spać.- Chciałam mieć coś na swoją obronę. No ale niestety cały stół zastawiony żarciem z pewnością nie świadczył o mnie dobrze. Lubiłam jedzenie. Tylko gdybym wiedziała, że tu przyjdzie nie wystawiłam bym tak wszystkiego i jakoś to ogarnęła. Jego rozbawiona mina na pewno świadczy tylko o jednym. Zbłaźniłam się po raz kolejny. Już nawet przestałam to liczyć. Niech już sobie pójdzie.- Mów czego chcesz. Muszę się ubrać.
-Właśnie, ubierzcie się szybko. Za pół godziny zaczynamy nasz plan.
-Plan? Jaki plan?- Czy to coś o czym wspomniał wczoraj?
-Koleżanka ci wytłumaczy, ja nie mam na to czasu.- I wyszedł, a ja znów westchnęłam. Co za cholerny poranek. Nie miał kiedy przyjść. Już nawet duch byłby lepszy niż on. A co gorsze to to iż Hana nie da mi teraz żyć.
-Jestem martwa.- Szepnęłam sama do siebie, a Hana dostała jakiegoś napadu śmiechu. Co w tym takiego zabawnego to sama nie wiem, ale wiem, że tego też nie zapomnę do końca życia.
-Od teraz musisz zmienić swoją bieliznę w coś co nie będzie miało nic wspólnego ze słodkimi kaczuszkami.- Z powrotem zaczęła chichotać. Rzuciłam w nią poduszkę i tak nic nie pomogło więc po prostu poszłam się ubrać.
* * *
Wypytałam Hanę po ten cały tajemniczy plan. Okazało się, że to coś co ma zintegrować nowych i starych pracowników. Tylko, że nikt nie spodziewał się zobaczyć tu mnie. Zwykłą sprzątaczkę. Po mimo tych złych spojrzeń w duchu cieszyłam się, że nie wiedzą całej prawdy. Bo wtedy pewnie nie obyło by się bez kąśliwych uwag. Zamierzałam trzymać się blisko Hany i subtelnie odmawiać tym którzy chcieli by to zmienić.
Usiadłyśmy na długiej ławce. Obecnie świeżę powietrze pobliskiej łąki było tym czego potrzebowałam. Inni pracownicy w grupkach byli zajęci rozmową.
-Co tak właściwie jest pierwsze w tym planie?- Jeszcze nie do końca ogarniałam to całe integrowanie się. Nigdy nie zdarzyło mi się brać w czymś takim udziału. Szpital był od leczenia ludzi, a nie poznawania się.Tu to co innego. Na prawdę próbowałam się odnaleźć i nie zwariować ze strachu.
-To naprawdę świetna gra. Zobaczysz spodoba ci się. Można komuś dokopać całkiem legalnie.
-Dokopać? W jakim sensie?- Nie mam zamiaru się z nikim bić.
-Paintball. Mówi ci to coś.- Uśmiechnęła się.
-Mówi aż za wiele.- To będzie katastrofa. Chyba nawet śmiem twierdzić, że gorsza niż ta rano.
-Zabaw się. Może ustrzelisz któregoś z jego przyjaciół albo i jego samego.- Przyjaciół. Mój boże gdzie jesteś jak cię potrzebuję.
Jak na zawołanie Hana szturchnęła mnie łokciem w bok i moim oczom ukazali się wszyscy. Na czele przez wszystkich kochana para, a za nimi cała reszta kończąc na Namjoon' ie. Nieśli potrzebny sprzęt. Odwróciłam wzrok byle by nie patrzeć na Tae, Nam' a i Monick. Miałam cichą nadzieję, że nawet jeśli mnie zauważyli to mieli trochę rozumu by nawet nie patrzeć za długo.
Bo przecież nie było na co. Moje ciuchy nie były kupione w markowym sklepie.
-Podejdźcie wszyscy, proszę!- Zostałam pociągnięta do grupki by wysłuchać zasad. Rozglądnęłam się bo to pierwszy i pewnie jedyny raz by zobaczyć wszystkich wybrańców. Ich wiek nie sięgał wyżej niż trzydziestki. Czyli, że mieściłam się w granicach normy. Spokojnie wróciłam do słuchania.
-Dziś zagramy w paintball. Podzielimy się na dwie grupy. Liczę na dobrą zabawę i współpracę. Bez żadnych nieporozumień. Czy ktoś ma jakieś pytania?- Ja miałam ich sporo, ale zamilkłam zostawiając je dla siebie. Zabrałam jeden ze stroji i zapas kulek. Po małej instrukcji obsługi mniej więcej wiedziałam co i jak. Pośmiałam się z naszej nieudolności, mojej i Hany. A zaraz potem podzielono nas na grupy. Niestety odebrali mi Hanę. Za to dostałam w prezencie Monick, Jina, Kooka oraz Namjoona i paru innych ludzi których nie kojarzyłam. Ogólne było nas dziesięć na dziesięć. 
Weszliśmy w mały lasek. Głośny gwizd oznajmił początek zabawy. No to ruszyłam przed siebie rozglądając się co chwilę. Na prawdę nie miałam na to wszystko ochoty. Jednak postanowiłam jakoś to przebrnąć w spokoju gdzieś za drzewem. Tak, że  nikt mnie nie zauważy. Już na samym początku usłyszałam strzały i zdecydowanie uciekłam dalej w głąb. Po godzinie zrobiło się dość zimno. Dopięłam kurtkę i zaczęłam wracać skąd przyszłam. Wlazłam w niezłe bagno. Błoto kleiło mi się do kozaków. Przeklęłam pod nosem.
-Ładny strój.- Usłyszałam koło ucha znajomy głos.
-Och, to ty. Nie widziałam, że  znajdziesz mnie w tym lesie. 
-Chyba nie co się pogubiłaś. 
-Myślę, że nie. Po prostu wracam. Gra się chyba skończyła.
-Jeszcze nie. Widziałam ludzi chodzących w tym lesie. Świetnie się bawili. Ktoś jest blisko ciebie.
-Blisko. Jak blisko? Kto idzie? 
-Nie mam pojęcia. Po prostu to czuję. Nie widzę twarzy.
-Cholera. Muszę się gdzieś ukryć. Tylko gdzie?- Oczywiście mogłam dać się  ustrzelić, ale to by nieco bolało. A chciałam uniknąć  bólu. Tylko, że to las i są tu same drzewa oraz krzaczki. Postanowiłam ukryć się w jagodach. 
-I tak cię widać.
-Mogłabyś sobie już iść.- Szepnęłam.
-Nie mogę i nie chcę. Nie powiedziałam tego co miałam do powiedzenia.
-To na co czekasz? Aż oberwę? 
-Nie. Zgodziłaś się więc ja dotrzymam obietnicy. Pomogę ci jeśli mu pomożesz.
-Jak już mówiłam nie będę robić nic nadzwyczajnego.
-Już mówiłam, że nie chcę byś robiła coś więcej niż dotychczas.
-Olej to. Miło było.
-Pa.- I zniknęła w tym samym momencie w którym na horyzoncie pojawił się Tae. Zauważył mnie wręcz natychmiast. Krzaki nie były dobrym schronieniem. Ale po mimo tego nie wycelował we mnie od razu. Szedł szybkim krokiem w moją stronę. Jakby był wściekły. Chociaż nie wiem za co. Jakoś mnie sparaliżowało mnie i stałam jak słup soli. Nagle przystanął z uśmiechem na twarzy.
-Okej. Masz mnie. Więc strzel i miejmy to za sobą.- Wyszłam z ukrycia. 
-To byłoby pozbawione całej zabawy.- Spojrzałam na niego. Tym razem to ja się uśmiechnęłam. Chociaż miałam wielką chcę się śmiać. Teraz już nie musiałam nawet uciekać. Jedna jego nieuwaga i wpakował się w niezłe bagno. I to dosłownie.
-Taehyung teraz radzę ci się nie ruszać.
-Że co?
-Popatrz w dół.- Spojrzał i uśmiech zszedł mu z twarzy i przybrał minę niedowierzania. 
-Cholera! Co za gówno.
-Faktycznie twoich stóp już nie widać. 
-Zrób coś!- Krzyknął zdenerwowany. Mnie osobiście  to nieco bawiło. Ale przecież musiałam mu jakoś pomóc. Rozejrzałam się za jakąś pomocą. Nieopodal leżał długi patyk więc po niego sięgnęłam.
-Złap mocno.
-No co ty nie powiesz.-Odparł sarkastycznie. Cofnęłam kij. Niech się trochę pomartwi. Za te wszystkie niemiłe sytuacje.
-Bądź milszy. Próbuje ci pomóc.
-Okej. Więc to zrób żebyśmy mogli wrócić. 
-Mam taki zamiar.- Wyciągnęłam kij w jego stronę. Kiedy go chwycił pociągnęłam, ale nic się nie udało. Nadal stał w błocie tylko, że teraz po pas. Ogólnie nie było mi już do śmiechu. Nieco zaczęłam panikować.
-Co robić? 
-Sora najpierw się uspokój, słyszysz.
-Okej, okej.
-Teraz popatrz na mnie.-Zrobiłam tak jak kazał.- Weź ten kij i spróbuj jeszcze raz. Na pewno dasz radę.-Faktycznie musiałam się ogarnąć i mu pomóc bo inaczej będę winna utopienia Tae w błocie . To raczej ciężki zarzut. 
Spięłam się  I pociągnęłam. Prawie, że urwało mi ramiona. A potem to już  tylko ciało Tae zwaliło się prosto na mnie. Stęknęłam bo przygnieciono mi moją wątrobę. Już nie wspomnę o błocie na twarzy. Rzuciłam go z siebie mając dziwne wrażenie deja vu. Nie dość, że  byłam wykończona to jeszcze jestem cała w błocie. Spojrzałam na Taehyunga który wyglądał jakby uciekł samej śmierci.
-Dzięki.- Mruknął i wstał w ogóle mi nie pomagając. Zignorowałam to bo i tak chciałam mu nagadać. Tym razem była  bym głupia gdybym to zignorowała. Popatrzyłam na niego z mordem w oczach. Podczas kiedy on coś tam do mnie mówił we mnie narastała złość. Kiedy do mnie podszedł po prostu go uderzyłam. Oczywiście nie w twarz. Na to nie miałam odwagi. Za to jego ramię mogło ucierpieć tak jak moje. 
-To na prawdę ... jak mogłeś nie patrzeć pod nogi, co?! Przestraszyłeś mnie! Nie mogłeś po prostu strzelić. Zachciało ci się zabawy!- Krzyczałam zła a wręcz wściekła bo najadłam się strachu. Przecież mógł się utopić na moich oczach. Tego bym nie przeżyła. Nadal się trzęsę. Na początku było zabawnie, a potem wręcz wiało zgrozą. A ten po prostu wyszedł i zajął się sobą.
-Sora!!
-No co!!- Krzyknęłam raz jeszcze.
Tae po prostu podszedł do mnie i przytulił. Zderzyłam się z jego klatą całkiem oszołomiona. Po prostu tak stałam próbujący się uspokoić. Oboje byliśmy brudni od błota. Ale to ja wyglądałam jakbym to ja się topiła  przed chwilą a nie on.
-Dziękuję.- Powtórzył jeszcze raz. Odsunęłam się nieznacznie by spojrzeć mu w oczy. Te cholerne, hipnotyzujące oczy. Zapatrzyłam się jak wariatka. Zapomniałam co miałam powiedzieć. 
-Cholerne błoto.-Mruknął i pocałował mnie. 
Matko święta! Jego usta na moich i to jest jak najbardziej realne. Zamknęłam oczy automatycznie. Nogi mi zmiękły. Tae chyba to zauważył i złapał mnie przeciągając bliżej siebie. Odleciałam dalej niż bym sobie wyobrażała. Rozchyliłam usta zapraszając go bliżej. Myślałam, że  mnie odtrąci, ale nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie nasze języki zetknęły się ze sobą i poczułam smak truskawek. I coś jeszcze. Na dole. W spodniach Tae. 
Odskoczyłam od niego jak poparzona prądem. Przystawiłam dłoń to ust. Były jeszcze ciepłe. 
Boże co ja zrobiłam. 
Nie.
Chwila.
-Coś ty zrobił.- Pisnęłam oburzona.





No i jak się  podobało? Musiałam rozkręcić fabułę.














8 komentarzy:

  1. *Teraz w swojej głowie słyszysz jeden wielki pisk, który potrafiłby swoją mocą rozwalić szklankę*
    Jezu! Jak ja to uwielbiam.
    Strasznie podobają mi się rozmowy głównej bohaterki z siostrą Tae.
    W ogóle cały ten motyw z duchami jest świetny.
    Końcówka
    Rozwaliła mnie
    Doszczętnie.
    hsvwisbeiaiugevhaih ♡
    Może jutro dopisze więcej, jest późno i dobrze nie myślę.
    no i mam malutka prośbę
    możesz poprawić w rozdziale kilka rzeczy?
    Chodzi mi o to, że często zamiast np. "Krzyczałam" jest "krzyczała" i miesza się narracja osoby pierwszej z trzecią.
    To jedyne zastrzeżenie, jakie znalazłam o tej godzinie.
    ~White Queen.

    OdpowiedzUsuń
  2. Omo!
    Piszesz cudowne dialogi pomiędzy bohaterką a Mary, czy tez między bohaterką a Tae *^* Końcówka mnie powaliła i zapewne, gdyby nie była już taka godzina, jaka jest, to piszczałabym teraz niczym wariatka. Taehyung ją pocałował! Awwww~! Rozpływam się! Od samego początku tego odpowiadania zastanawiam się, kiedy TaeTae dowie się, że Sora widzi duchy i nie mam bladego pojęcia, kiedy się tego dowiem xD Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    www.shakeupmyheart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę z tego jak ona w tych gaciach siedziała :D no i jest kiss! Jak romantycznie :) i erotycznie, bo na dole w spodniach Tae (i znow sie zbok we mnie odzywa xd) czekam na next, mam nadzieje ze dodasz szybciej i jestem ciekawa, co piszesz oprocz tego^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jak tak dalej pojdzie to zrobia na podstawie twojego opowiadania film badz drame ♥ kocham to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!! Co tu się stało bo wciąż nie ogarniam?! Nie byłam gotowa na taki zwrot akcji. Ale rozdział naprawdę cudowny! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu się dzieje? Trochę czasu mnie tu nie było a tu takie rzeczy!! Jestem na tak. Czekam na next, rzecz jasna.
    Pozdrawiam
    ~Haruu

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział *_* Już nie mogę się doczekać następnego! Tae <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Kobieto co ty robisz z moim mózgiem! Wchodzę codziennie na bloga jak jakaś uzależniona i czekam na kolejny rozdział:-D

    OdpowiedzUsuń