niedziela, 20 grudnia 2015

BTS- 10




Witam. Dzisiaj możemy się cieszyć z dwóch rzeczy. Ponieważ już niedługo święta no i napisałam rozdział! Po dwóch miechach... no cóż jest co jest. Może w cale nie takie złe. Postaram się także zmienić play listę.Będzie bardziej świąteczna, ale nie tylko. No więc pewnie też są literówki, ale czytanie tego po raz setny... nie dziękuje. 









Staliśmy na przeciwko siebie póki winda się nie otworzyła. Niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu i musiały zostać odłożone na później. A może i wcale nie zostaną wyjaśnione? Już sama nie wiem. Chyba któreś z nas musiałoby się na to zdecydować, ale to nie będę ja.
-Czy wszystko w porządku?
-Tak.- Odpowiedziałam odruchowo po czym wyszłam zanim Taehyung zechciałby mnie zatrzymać. Można by powiedzieć, że dopiero po zamknięciu drzwi od pokoju poczułam, że przywiozłam ze sobą wszystko oprócz silnej woli i rozsądku. Mogłam się domyślić, że to się nie skończy dobrze. Sam początek był już spisany na straty.
Od teraz będę mądrzejsza. Zrobię to co trzeba było zrobić już na początku.
Trzasnęłam drzwiami wychodząc z pokoju. Zmierzałam prosto do pokoju Hannah. W końcu komuś musiałam wyjaśnić dlaczego zamierzam stąd tak nagle wyjechać.
Więc zapukałam, ale nikt mi nie otworzył to sama sobie otworzyłam. Cicho stawiałam kroki. W sumie to bez powodu, ponieważ Hannah z słuchawkami na uszach wywijała tyłkiem jak szalona przed miską ryżu. Chyba zdecydowanie nie spodziewała się moich odwiedzin.
-Och, Sora. Jak dużo widziałaś?
-Wystarczająco.
-No trudno. - Wzruszyła ramionami jakby mnie czuła zażenowania.- Może sobie usiądziesz i powiesz po co przyszłaś.
-Okej.- Usiadłam na krześle myśląc czy jednak nie powiedzieć czegoś innego. No bo skąd mogę wiedzieć jak ona to zrozumie?
-Więc o co chodzi.  Nie wyglądasz za dobrze. Jakaś blada jesteś. Czy to może przez te poobijane nogi? Mówiłam żebyś szła do lekarza.
-Pójdę. -Wypaliłam nagle. Jednak do końca nie chciałam się jej zwierzać. To dobry pretekst i nawet dość prawdziwy.
-Och,  na prawdę? Oczywiście, że musisz.- Pokiwała głową zgadzając się ze mną.
-Będę jechać s powrotem do Seulu. Myślę, że już tam zostanę żeby zdążyć się wyleczyć.
-Dobrze. Powiem szefowi gdyby się pytał.
-Dziękuję.
☆☆☆
Minęły trzy dni. Mogłoby się wydawać, że  dni bez osoby Taehyunga w moim otoczeniu to prawdziwe błogosławieństwo, ale nigdy nie zapominajmy o innych członkach jego rodziny. Zwłaszcza jeśli chodzi o tych nieżywych. Bo to można nazwać piekłem na ziemi.
Nawet teraz kiedy próbuję skupić się na czymś pożytecznym jak czytanie książki to przebrnięcie przez jedną stronę jest niemożliwe. W końcu musiałam trzasnąć książką by zamilkła.
-Idź sobie.
-Gdzie niby?
-Nie wiem. Gdziekolwiek byle nie tu. Nie w moim domu. Nie w moim salonie.- Odparłam zirytowana otulając się ciaśniej kocem.
-Rozumiem, że jesteś obrażona za ten mój występek.
-O nie. Nie, nie, nie. Obrażone są dzieci w szkole, ale nie ja. Ja jestem typem osoby, która wciągnęła by cię odkurzaczem i zostawiła w szafie. Bo działasz mi na nerwy i te twoje pomysły też. W ogóle co mi odwaliło by zacząć gadać z duchami. Większość tylko krzyczy i nie rozumie gdzie są. Przecież to takie bez sensu nie móc się wyspać we własnym domu! O, popatrz tam. W kącie siedzi człowiek. I już zniknął! Czy to normalne? No nie! Bo wszystko jest do dupy!- Wykrzyczałam na jednym tchu to co mi leżało. Ten cały chory pomysł i fakt, że nic nigdy nie jest takie jak być powinno. Zwłaszcza odkąd poszłam do tej nieszczęsnej pracy. I jeszcze ten telefon w najmniej odpowiednim momencie. Znalazłam go pod poduszką, lecz za nim odebrałam posłałam Mary lodowate spojrzenie.
-Czego!- Warknęłam.
-Sora? Coś się stało?
-Bardzo dużo, ale w sumie to nie ważne. Czego chcesz?
-Skoro siedzisz w domu mogłabyś mi przywieźć fartuch. Akurat dzisiaj musiałem go zapomnieć.
-Och, no dobrze zaraz przyjadę.- Rozłączyłam się. Jeszcze tego mi brakowało.
Chciałam zamienić ostatnie słowo z Mary, ale zniknęła i dobrze. To zdecydowanie nie najlepszy moment na to by znów mówić mi co mam robić.



Zarzuciłam na ramiona bluzę i pojechałam domu by zaraz potem pojechać do szpitala. Jak zwykle miałam problem by przemóc się wejść do tego budynku. Nadal sprawiał, że nie czułam się w nim dobrze. Przez tę całą kłótnię zgodziłam się na to nie myśląc o niczym. Teraz mam za swoje. Po raz kolejny. To aż zadziwiające, że nawet gdy go nie ma to wciąż jego wina bo o tym myślę. Co za cholerna ironia.
Przekroczyłam próg i od razu skierowałam się do windy. Z pochyloną głową czekałam na znajomy dźwięk za to usłyszałam swoje imię. Zamarłam w miejscu bo miałam na prawdę złe przeczucie. Ale co tam przeczucie. Wolałam nie ryzykować odwracając się. Po prostu pobiegłam przed siebie z nadzieją, że gdzieś blisko był ten pokój zabiegowy. No i w sumie nie pomyliłam się.  Zatrzasnęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie.
Usłyszałam za sobą tylko szybkie kroki i jakieś przekleństwo.
Kiedy byłam pewna, że zrezygnował poszłam usiąść na jednym z foteli. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Carla by tutaj przyszedł. Nie mam zamiaru się stąd ruszać. I ze względu na Tae i na duchy.
Jeszcze nigdy w życiu nie musiałam posunąć się aż tak daleko by ukrywać się jak jakiś przestępca. Do czego to doszło.
Zerknęłam na wyświetlacz. Przeczytałam wiadomość od mego przyjaciela i nieco mnie zdezorientowała. Kazał mi tu czekać i nawet się stąd nie ruszać.
W sumie nawet nie musi prosić. Ani  mi się śni ruszać tyłek. Tu nikogo nie ma więc póki tak jest będę się z tego cieszyć.
Zastanawiałam się tylko nad jedną rzeczą. Mianowicie po co on tu przyjechał. Czyżby nagle zrobiło mu się żal takiej sieroty? No cóż na moje szczęście nie będziemy musieli się przekonywać.
W końcu jednak usłyszałam otwierające się drzwi więc podeszłam, ale to nie był Carl. Przede mną stał obcy człowiek.
-Przepraszam. -Odwrócił się tak jakby się mnie przestraszył. Ogólnie facet nie wyglądał na zrelaksowanego. Zdecydowanie bardziej przestraszony niż powinien być.
Otaksował mnie wzrokiem od stóp do głów. Nie spodobało mi się to. Chciałam już coś powiedzieć i się ulotnić. Jednak drzwi znów się otworzyły, a w nich stał zdyszany Taehyung.
Zamilkłam choć nie taki miałam zamiar. Całkiem zapomniałam o nieznajomym stojącym obok.
Cofnęłam się o krok dopiero gdy drzwi się zatrzasnęły za nim, a on sam zaczął się zbliżać.
-Musimy porozmawiać.
-Nie mamy o czym. Miałeś zająć się sobą i Monick.
-Myślisz, że nie próbowałem.
-Widocznie za mało się starałeś.
Taehyung zacisnął szczękę. Nie miałam zamiaru przestraszyć się takim zachowaniem. Chciałam mu odpyskować. W końcu jestem starsza.
-Dość tego!
Ktoś krzyknął, ale to nie było żadne z nas. Oboje spojrzeliśmy na nieznajomego, o którym zapomniałam.
-Jest pani lekarzem, tak?
-Co?- Wskazał wzrokiem na fartuch, który ciągle trzymałam.- A to. W umie jestem, ale. ..
-Człowieku co to ma do rzeczy. -Wtrącił się zirytowany Tae.
Wtedy oboje przekonaliśmy się co to miało do rzeczy. Ponieważ gdy zobaczyłam co ten facet trzyma w swej trzęsącej się dłoni zamarłam z przerażenia.
-A teraz mnie pani posłucha. - Rzekł całkiem jak psychopata. Przeraziłam się na tyle by stracić świadomość racjonalnego myślenia.- Chcę żyć, ale ten cholerny szpital nie ma dla mnie czasu. A jak widzę ty masz go dość dużo.
-Ja nie...- Wyjąkałam tylko te dwa słowa. Wciąż nie mogłam przestać patrzeć na pistolet.
Jeśli wstrzeli w moją stronę to czy stanę nad swoim ciałem już jako duch?  Nieświadomie moje dłonie zaczęły się trząść.
-Proszę się skupić. Inaczej ten pan także będzie musiał w tym uczestniczyć.
Spojrzałam na niego. On musi przeżyć spotkanie z tym szaleńcem. Nawet jeśli to przeżyje to nie przeżyje tego kiedy jego duch będzie mnie prześladował. To by było okropne. Nie chcę o tym myśleć.
-Czego pan chcę?
-Och, to bardzo proste. Chcę żyć.- Uzbrojony facet podszedł i usiadł na fotelu po czym odsłonił swoją krwawiącą ranę. Nie wyglądało to za dobrze.- A teraz niech zabierze się pani do roboty. To cholernie boli.- Wycelował znów we mnie.
-Nie zrobię tego sama. Tylko pogorszę sytuację. Potrzebuje pan specjalnego zabiegu. A tutaj nie...
-Liczę na pani zdolność. Gorzej już być nie może chyba, że dla was.
Popatrzyłam na Tae. Wydawał się być zdenerwowany, ale bardziej zły. Nie wiedziałam czy na mnie czy na niego.
-Jeśli opuść pan tą broń. Na pewno się panem zajmą.
-Pieprzenie. Zaczynaj.
-Nie ma tu znieczulenia.
-Nie trzeba. Znoszę wszystko.
-Ale nadal...
-Powiedziałem zaczynaj! Mam twojego kolegę na muszce. Niech ci pomoże.
Taehyung pojawił się koło mnie.
Musiałam zacząć by móc żyć.
Założyłam rękawice na co te posłał mi niezrozumiałe spojrzenie.
-Nie możesz tego zrobić.  Nie jesteś lekarzem. - Szepnął mi do ucha.
-Jestem lekarzem z zawodu.
-Co?
-Podaj mi skalpel. - Wyciągnęłam rękę.
Przez sekundę Tae zastanawiał się czy powinien mi zaufać kiedy ja sama nie ufałam sobie. Jednak postanowił pomóc mi i sobie.



☆☆☆



Przez następne dziesięć minut myślałam co chwilę, że  zaraz tym wszystkim rzucę.  Ręce mi się trzęsły w obawie o nasze życie i o to, że  przez przypadek uszkodzę jakieś naczynie krwionośne i nie będę w stanie tego naprawić. Co gorsza za każdym razem słyszałam tego szaleńca i jego jęki. Wolałam nie myśleć jak bardzo to musi boleć.  Pot lał mi się z czoła. Ciągle ktoś stukał w drzwi, a  żadne z nas nie mogło się odezwać bo groziła nam kulka w łeb. Myślałam, że gorzej być nie może, ale jednak mogło.
Przez to całe zamieszanie wszyscy ludzie już wiedzieli co się tu dzieje.
Ci zmarli także. Zachowywali się tak jakby nie widzieli, że  teraz potrzebuje ciszy w głowie, a nie pełno szeptów.
Po prostu musiałam przerwać.  Przestałam.
Starłam pojedyncze łzy z twarzy. To za dużo. Gdyby nie fakt, że  obok stał Taehyung nie była bym w stanie zrobić czegokolwiek.
-Dlaczego przestałaś!- Krzyknął na mnie aż wzdrygnęłam się. Dłonie na prawdę mi się trzęsły. Miałam ochotę porządnie się wyrzygać.
-Sora.- Usłyszałam spokojny głos Tae. Spojrzałam na niego błagalnie. Wiedziałam,  że muszę. Zmusiłam się do tego i stało się to czego się tak obawiałam.
Krew trysnęła mi prosto w twarz. Chwyciłam za bandaż by to jak najszybciej zatamować.
-Uszkodziłam naczynie. Mówiłam, że  się  nie uda.- Powiedziałam złamanym głosem ciągle przyciskając ranę razem z Taehyungiem.
-Napraw to! Przecież było blisko! Co tak stoisz!
-Nie potrafię. - Szepnęłam.
-Jesteś lekarzem do cholery!
-Nie wydzieraj się. Już zrobiła co mogła. Po prostu się poddaj i nas wypuść.
-W życiu! - Odsunęliśmy się od niego. Przynajmniej Tae mi pomógł, ponieważ ja już nie panowałam nad swoim stresem i strachem. Chciałam już stąd wyjść. W dodatku te głosy stały się nie do zniesienia .
-Za głośno. - Szepnęłam i uklękłam koło blatu.
-Wypuść nas. Ona nie jest w stanie ci pomóc. Nie widzisz, że  nie da rady.
-Chcę stąd wyjść żywy. Jeśli ona nie jest w stanie mi pomóc to nikt już stąd nie wyjdzie.
Zamknęłam oczy gdy padł strzał. Nie panowałam nad łzami. Czułam tylko, że Taehyung jest koło mnie, ponieważ obejmuje moje skulone ciało.
Cała reszta potoczyła się bardzo szybko.  Drzwi w końcu się otworzyły, a przez nie wpadli policjanci. Nareszcie mogłam wyjść z tego piekła.
Pełno ludzi tłoczyło się koło nas. Ale dopiero gdy usiadłam odetchnęłam. I zrozumiałam, że  ktoś coś do mnie mówi. Przede mną stał spanikowany  Carl.
Obejrzałam się, ale nigdzie nie było jego. Tak szybko zdążył zniknąć.
-Sora? Sora!- Poczułam ręce na ramionach i spojrzałam w zaszklone oczy mojego przyjaciela.
Na prawdę ucieszyłam się, że go widzę. Rzuciłam się w jego ramiona na co mocno mnie przytulił. Dobrze było go zobaczyć.
-Boże jak dobrze, że nic ci się nie stało. Przepraszam mogłem pospieszyć się bardziej. Już dobrze. Jest bezpiecznie.
-Nigdy w życiu nie karz mi tu więcej przychodzić.  Oni są wszędzie.
Jeszcze długo po tym stałam przytulona do Carla. Na koniec wylądowałam w jego domu. Zdecydowanie nie było mowy o tym bym została u siebie. Chyba bym zwariowała.



☆☆☆



Cholerny telefon dzwonił co chwilę. Dobrze wiedziałam, że nie da mi spokoju więc wyłączyłam go. Niestety obecnie już słyszałam z dołu te dobijanie się do drzwi.
Przekopałam się przez stos pościeli i koców i zatrzasnęłam za sobą drzwi do łazienki. Prawie, że byłam bliska spotkania z Carlem.
-Wyłaź stamtąd.
-Nie chcę. Pozbądź się go.- Nie spotkam się z nim. Nie teraz i w ogóle nigdy. Podziękuje mu tym, że nie będziemy rozmawiać. Już wczoraj przeżyłam coś na kształt zawału.
-Sora, kochanie. Wiesz, że gdybym mógł to bym się go pozbył. Ale ten facet posiada lepszą kondycję niż my oboje.
-Pieprzenie. W cale się  nie starałeś.
-On  chce tylko cię zobaczyć. Powiedziałem mu, że śpisz.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam skrzywioną minę Carla.
-Nie teraz. Później będziesz narzekał na moją twarz. A skoro on chce mnie tylko zobaczyć udam, że śpię i po kłopocie. Chyba nie zechce mnie budzić?
-Oby nie. To idę. -Popchnął mnie w stronę łóżka, a sam wyszedł.
S powrotem zakopałam się pod kołdrą akurat wtedy gdy drzwi powoli się otworzyły. Zacisnęłam oczy byle by nie podkusiło mnie by je otworzyć.
-Widzisz? Mówiłem, że śpi. Wciąż odpoczywa po wczorajszym incydencie.
-Okej.  Mógłbyś mnie na chwilę z nią zostawić? - Co?! Czy on zwariował do reszty. Nie może go tu zostawić. Wtedy to już na pewno będzie słyszał jak szybko bije mi serce. Na prawdę nie mam ochoty na pogawędki.
-Przecież nic jej nie zrobię.
- No dobrze. Ale tylko chwila.
Zabije drania. Przysięgam, że dzieci to on się nie doczeka w takim tempie.
No cóż nie pozostaje mi nic innego jak uruchomić wszystkie pokłady mojej gry aktorskiej. Jednak w cale się nie uspokoiłam kiedy usiadł na krawędzi łóżka. Obawiałam się najgorszego scenariusza.
-Może i śpisz, a może nie. Z resztą to nie ważne. I tak kiedyś będziemy musieli porozmawiać.
Zanim poszedł odgarnął mi kosmyk włosów. Nieświadomie wstrzymałam oddech.
Odetchnęłam dopiero gdy drzwi się zatrzasnęły.
-Wariuje. - Szepnęłam sama do siebie nie oczekując odpowiedzi. Ale ją dostałam.
-To nie było fair.
-No nie. Skąd się tu wzięłaś?- Zdecydowanie nie potrzebowałam mądrość od jego siostry. Czy to nie oczywiste, że zawsze będzie stała po jego stronie? W sumie i tak już to robi. A nieoficjalnie się na nią obraziłam.
Chociaż nie.
Czy warto obrażać się na kogoś kto nie żyje?
-Och, myślałam, że takie rzeczy wiesz.
-Nie wiem.- Burknęłam i zeszłam z łóżka.
-No cóż. Kiedy kobieta i mężczyzna...
Nie dałam jej dokończyć. Poduszka, którą miałam chwilę temu w ręce przeleciała na drugi koniec pokoju.
Cholerne duchy!
-Nie o to mi chodziło.
-Zapewne. Jednak mogłaś nie tchórzyć.
-Nie muszę ci się  tłumaczyć. Będę kim chcę. Obecnie jestem tchórzem, okej? Jutro może zostanę klaunem  albo chociażby kolanem.
-On chciał ci tylko powiedzieć, że przeprasza.
-Och, na prawdę? Powinnam za nim pobiec? Może jeszcze zdążę mu powiedzieć, że widzę duchy.
-Sora...
-O nie. Jeszcze nie zwariowałam.- Powiedziałam wściekła. Jakim prawem znów ktoś musi psuć mi dzień. W dodatku wolny.- Przecież nie czytasz w myślach. Chyba, że. .
Nie wiedzieć czemu zakryłam sobie uszy.
-Myślisz, że czytam w myślach przez czyjeś uszy?
Boże co ja robię?  Oczywiście, że nie.
Przywołałam się do porządku. Co się dzisiaj ze mną dzieję?
-Idę się ubrać. Chyba nie będziesz mnie podglądać, co?
Niestety nie dostałam odpowiedzi,  ponieważ Mary zniknęła. W końcu mogłam odetchnąć. Ale nie do końca. W łazience pojawił się nieznajomy. Co do...
-Wynocha mi stąd! !



☆☆☆



Kolejny telefon. Tym razem była to osoba, która nie działa mi tak na nerwy jak reszta ludzkości. Na wyświetlaczu pojawiło się znane nazwisko. Odebrałam z nieudawaną radością.
-Co teraz robisz?- Usłyszałam zaraz po odebraniu. Tak bez żadnego cześć?
-Siedzę w domu.- Chociaż może powinnam powiedzieć, że ostro gdzieś baluję. Ale po co kłamać?
-To świetnie. Spotkaj się ze mną. Teraz.
-Teraz?
-Hym. Czekam pod twoim domem.- Poważnie? Tylko tyle i zaraz się rozłączył.
Zerwałam się z kanapy by wyjrzeć przez okno. Faktycznie samochód Namjoona stał na podjeździe. Czy on także zdążył już dowiedzieć się o tym historycznym zdarzeniu? No cóż wystarczy, że zapewnię go iż nic mi nie jest. Może wtedy z mojej głowy wyparuje ta dziwna myśl, że przyjechał po coś innego.
Zbiegłam po schodkach.
-Nie wiedziałam, że przyjdziesz. Zostały wam jeszcze cztery dni.
-W sumie tak, ale to stało się nudne więc pomyślałem, że cię odwiedzę po tym jak sam zmusiłem cię żebyś tam ze mną pojechała. Nagle wróciłaś nic nie mówiąc.
-Och, no tak. Miałam coś do załatwienia. Przepraszam.- Przepraszam także za to, że cię okłamuję.
-Już nie ważne.
-Więc o co chodzi?
-Muszę ci coś powiedzieć. Jednak nie tutaj. Pojedźmy gdzieś.
-Um, no dobrze.- Wsiadłam do samochodu czując, że trzeba było użyć jakiejś dobrej wymówki. To aż zadziwiające, że mam tyle długów do spłacenia akurat u tego człowieka. Nigdy mi się to nie zdarzało. Może dlatego, że nie przebywałam z ludźmi przez tak długi czas? No cóż zostawiłam te przemyślenia na później, a zajęłam się rzeczywistością, ponieważ zaparkowaliśmy. Przed sobą widziałam rzekę Han.
-Chyba nie zamierzasz mnie utopić?
-Oczywiście, że nie. To mija się z moim celem. Chodźmy.- Uśmiechnął się więc poszłam nad brzeg. W nocy także było tu naprawdę ładnie. Wciąż nie rozumiałam dlaczego stoimy i milczymy. Spojrzałam na Nama.
-Co takiego ważnego chciałeś mi powiedzieć, że przyjechaliśmy aż tu?
-Sora? Lubisz go?
-Kogo?
-Taehyunga.
-Oczywiście, że nie.- Zaprzeczyłam szybko modląc się by odpuścił sobie drażliwy temat. W ogóle dlaczego mnie o to pyta? Czyżby coś sam wywnioskował? Z resztą nie powinnam się martwić. To nie ma znaczenia, ponieważ ja się tego pozbywam. Zwykłego zauroczenia.- On nie jest w moim typie.- Odpowiedziałam tym razem nieco pewniej.
-A ja jestem?
-Hym. Pewnie bardziej niż on. Ale dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy?
-Ponieważ chcę żebyś została moją dziewczyną.- Spojrzał na mnie, a ja się zawiesiłam.
-Mnie? Znaczy co? Dlaczego?- Palnęłam bez zastanowienia.
-Posłuchaj mnie. Nie karze ci się we mnie zakochiwać od razu. Mówię tylko byśmy spróbowali. Żebyś spróbowała mnie polubić. Ja już zacząłem.- O kurcze.
-Dobrze. Zgadzam się.



6 komentarzy:

  1. Ja. To. Uwielbiam! Super! Achhh nadal czekam na coś między Sorą a Tae... yyyy RM się tak pcha... a może teraz Tae będzie zazdrosny?
    Dalej! Pisz! Błagam dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, cudo, cudo!!! Kocham to, tak bardzo! Kocham Taehyunga...
    Mam nadzieję, że następny roz dział będzie jak najszybciej. Nie mogę się doczekać!!! Jestem cholerna ciekawa reakcji Tae!!
    Czekam, czekam...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale akcja w szpitalu!
    i mam wrażenie, że Sora się zgodziła być z Namjoonem tylko po to, żeby nie myśleć o Tae...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudooo! Mam nadzieję,że kolejny rozdział pojawi się szybko bo nie mogę się doczekać.
    Kocham twoje opowiadania!!!
    Pisz dalej, błagam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Supeeeeer!
    Życzę ci weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaa!!! JA CHCĘ WIEDZIEĆ CO DALEJ! MUSZĘ! A TY MUSISZ NAPISAĆ KOLEJNY ROZ DZIAŁ! TERAZ!!!!! AAAAAAAAA!
    Proszę :')

    OdpowiedzUsuń