niedziela, 13 grudnia 2015

G-Dragon - Ryzyko cz. 2


 Jej, to się stało. Dokończyłam choć mówiłam, że nie dokończę xd
No cóż tak to już ze mną jest :p  Zobaczyłam wasze komentarze i pomyślałam, że jednak tak być nie może. 
Ślę do was wielkie serducho i podziękowania. Na prawdę kocham was chociaż się nie znamy <333












Po raz setny przejrzałam się w odbiciu czystego blatu. Tak na prawdę robiłam to całkiem nieświadomie, gdy ścierałam go. Możliwe, że działo się tak ponieważ w mojej głowie odbywała się burza myśli związana tylko z jedną osobą. Próbowałam czytać książkę, którą wypożyczyłam, ale nawet nie byłam w stanie przewrócić na następną stronę od pół godziny. W końcu zaczęło mnie to irytować. Ciągłe wracanie do ostatniego wieczora nie było najlepszym pomysłem.
Nie dość, że nic sobie nie uzgodniliśmy to pozwoliłam by wymknął mi się z samego rana. Powinnam była go powstrzymać, ale zdecydowanie wtedy myślałam, że to nie najlepszy pomysł. Najzwyczajniej nie chciałam kazać mu odpowiadać. A to dziwne bo zazwyczaj nie myślę tylko robię tak jak chcę.
Westchnęłam już znudzona tą całą sytuacją.
Postanowiłam wyjść na korytarze. Nie musiałam martwić się o to, że ktoś się mnie przyczepi. Dziś miał się tu odbyć czyjś ślub więc nikt nie przejmował się mną. Z racji tego, że lubiłam patrzeć na ludzi tym razem patrzyłam na tych wszystkich gości,  którzy przemierzali korytarz w te i s powrotem.
W sumie nic ciekawego, a jednak całkiem przydatnego. To na prawdę podejrzane, że właśnie na parkingu zaparkował dość znajomy samochód. Zmrużyłam oczy i wyciągnęłam paczkę papierosów zmierzając do wyjścia. Nie mogłam nic poradzić na moje przypuszczenia. Mogły się okazać prawdą lub zwykłym przewrażliwieniem. To możliwe, przecież tylko z nim spędziłam zamiast jednej nocy, dwa lata.
Więc by nie wyglądać podejrzanie lub co gorsza jak napalona fanka zapaliłam jednego po czym zaciągnęłam się wypuszczając na zimne powietrze kłąb dymu.
Gdy drzwi się otworzyły zmrużyłam oczy jeszcze bardziej.
Wysiadł mężczyzna. Nie był to Jiyong. A jego kolega z zespołu. Co i tak oznaczało, że to jego samochód.  Wolałam myśleć, że w tym momencie po prostu go pożyczył niż, że gdzieś się ukrywa. Tylko dlatego, że nie chce rozmawiać.
Rzuciłam połowę papierosa na ziemię i weszłam s powrotem. W końcu zostało mi tylko piętnaście minut pracy.
☆☆☆

Kiedy zamykałam drzwi zdarzyło się coś czego się nie spodziewałam. A jednocześnie ta wiadomość olśniła mnie na tyle by coś sobie postanowić.
Ale wracając do rzeczy.
Właśnie przekręcałam klucz gdy usłyszałam szybkie kroki na korytarzu. Zaraz po tym wyłoniła się dziewczyna w bieli, a za nią orszak złożony z rodziców, którzy ciągle próbowali wytrzeć  jej łzy tak by nie  wytrzeć  makijażu. Moją pierwszą myślą było to iż to może być dość ciekawe widowisko dlatego też przystanęłam pod pretekstem szukania czegoś ważnego w torebce jednocześnie przysłuchując się rozmowie.
-Kochanie nie płacz.- Zaczęła żylasta mamusia.
-Tobie się to nie zdarzyło!- Krzyknęła panna młoda na powrót zalewając się łzami.
-No cóż na pewno musiało coś go zatrzymać.
-Tak myślisz?
-Oczywiście. O, popatrz Seunghyun zaraz to potwierdzi.- Na to imię od razu podniosłam wzrok.
Faktycznie oni mówili o tej samej osobie o której myślałam. Teraz nawet przysłuchiwałam się uważniej.
-I co? Odebrał?
-Nie. Za to napisał sms-a.- Spojrzałam na komórkę w jego dłoniach, która zaraz została mu wyrwana. Panna młoda z coraz większym przerażeniem wytrzeszczała oczy. Na koniec znów się rozpłakała. No cóż dobrze wiem co to oznacza. Jej przyszły mąż tak na prawdę nie chciał być przyszłym mężem. Nawet mi jej szkoda.
Westchnęłam i ominęłam pannę młodą, która wciąż starała się coś powiedzieć.
-Jest mi na prawdę przykro.- Usłyszałam jeszcze za sobą skruszony głos Seunghyuna.
-Jiyong jest już martwy!!
Dziewczyna krzyknęła, a ja aż się zatrzymałam i odwróciłam tylko na chwilę by zaraz potem wybiec z hotelu.
☆☆☆

Zaparkowałam samochód w pośpiechu. I co z tego, że na trawniku. Bardziej interesowała mnie pewna osoba. Jeśli mi zaraz nie otworzy to się wścieknę. A kiedy jestem zła to raczej lepiej wyjść. Tylko tym razem nie pozwolę mu nigdzie ruszyć dupska. Póki mi nie wytłumaczy nigdzie nie pójdę.
Jeszcze raz mocniej zastukałam do drzwi.
Kiedy zamek w drzwiach się przekręcał byłam bliska pomóc mu je otworzyć. Ale to minęło gdy zobaczyłam jego zaspaną twarz. Coś we mnie pękło i po prostu zrobiłam coś czego nigdy nie robię.
-Co ty odpierdalasz!!- Krzyknęłam mu prosto w twarz i wtargnęłam do środka popychając go przy okazji.
-Gdybym wiedział, że przyjdziesz otworzył bym szybciej.- Odparł całkiem spokojnie.
Okej. Słusznie, najlepiej się nie denerwować. Po prostu jeśli powie coś głupiego przywalę mu.
-Chciałeś wszystko przespać. Cały dzień. Czy wiesz co dzisiaj jest za dzień?! Co się dzieje o tej godzinie, a raczej co powinno się dziać? Na prawdę nie wiesz?- Oparłam rękę na komodzie. Wciąż staliśmy w holu.
Ale Jiyong po prostu mnie minął więc poszłam za nim. Tylko, że nagle on nie chciał się do mnie odezwać.
-To podłe. Dobrze wiesz o czym mówię.  Pracuję w tym hotelu. Jak mogłeś być na tyle głupi by się tego nie domyślić.  Chociaż nie. Sam fakt, że mi nie powiedziałeś jest gorszy.-Powiedziałam to z wyrzutem. Niestety nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ponieważ on nie chciał spojrzeć mi w twarz. Widok za oknem okazał się być bardziej interesujący niż sprawa jego niedoszłego ślubu. A przecież za oknem nie ma odpowiedzi.
-Wszystko widziałam i w cale mi się to nie podoba. Dlaczego nic nie powiesz.
-A co chcesz wiedzieć.- Odwrócił się nagle, a w jego oczach widziałam na prawdę dużo złości i jednocześnie jakiegoś bólu. W tym momencie w ogóle go nie poznawałam.
-Wszytko. Zaczynając od tego dlaczego tak postępujesz. Dobrze wiesz co myślę na ten temat. Powiedziałam, że nie chcę zakładać rodziny bo to się źle skończy. Jeśli już chcesz ją mieć to na zawsze. A ty w tym momencie robisz wszystko na odwrót. Ta dziewczyna. Nawet jej nie znam. Ale oby było ci jej choć trochę szkoda tak jak mnie jej.
-Właśnie dlatego nie mogłem. Związanie się z nią. Na zawsze. Wiesz co by oznaczało. A po mimo tego wciąż chcesz żebym to zrobił?
Zamilkłam.
Oczywiście, że tego nie chcę . Ale bycie tchórzem tylko dlatego, że nie jest się w stanie spełnić danej obietnicy też jest złe.  Ta dziewczyna była pierwsza. Jiyong sam zadecydował o tym nie powiadamiając mnie więc ja nie powinnam niszczyć czyjś marzeń. Przecież sama ciągle mówię, że nienawidzę tych ludzi, którzy nie potrafią być wierni. Tak wyglądała moja rodzina i skończyłam tu gdzie jestem teraz. Więc jak mogę?
-Tak. Bądź facetem Jiyong. A nie pieprzonym tchórzem!
-Dlaczego zawsze próbujesz robić dobrze, co!
-Nigdy nie próbowałam! Przynajmniej umiem powiedzieć co czuje!
-Nagle ci tak zależy! Przecież mnie kochasz. Czy coś się zmieniło?!- Podszedł bliżej, ale w cale mnie tym nie zaskoczył. Byłam wściekła bo nie tak to sobie wyobrażałam.
-Chyba nie.- Wyszarpnęłam się z jego uścisku.- I to jest najgorsze.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam po torebkę,  którą zostawiłam na komodzie w holu. Zamierzałam wyjść bo co więcej mogłabym mu powiedzieć.
Chociaż wiedziałam, że idzie za mną nie miałam zamiaru się odwracać. 
Jednak gdy chwyciłam torebkę przeszył mnie ostry ból brzucha. Odruchowo się za niego złapałam co zwróciło uwagę Jiyonga.
-_____
-Daj mi spokój.- Warknęłam odpychając jego ręce.- Nie jestem w ciąży więc odpuścić sobie.
Wyszłam zatrzaskując drzwi za sobą.  Wsiadłam do auta w jeszcze  gorszym humorze niż byłam wcześniej. Brzuch jeszcze trochę bolał, ale zrzuciłam to na nerwy. Po czym z piskiem opon odjechałam.
☆☆☆
Czy to ma sens?
Pewnie skoro czuję, że nie ma w tym najmniejszego sensu powinnam dać sobie święty spokój. I spalić zaproszenie nad świecą przeklinając tak na prawdę nie Jiyonga,  ale czyżby siebie? A ponadto to śmiać się z tego co zawierało to zaproszenie.
Ślub Jiyonga.
Przecież to nie ma sensu.
Nie chciał tego. Nawet wtedy gdy przyszłam do niego robiąc mu wyrzuty nie myślałam, że weźmie za to odpowiedzialność.
Zaskoczył mnie takim posunięciem. Z jednej strony wiem, że jest okej, że mogę mu pozwolić bo to jest uniknięcie tego czego tak bardzo nienawidzę. Lecz jest przecież druga strona tej sprawy. Nie powinnam go zmuszać do tego by robił to czego ja oczekiwałam. Mogłam się pomylić i to nawet bardzo. Ten nieszczęsny fakt krąży po mojej głowie i najwidoczniej nie ma zamiaru dać mi spokoju.
A tak nie może być.
Zerwałam się z fotela by poszukać czegoś ważnego w szafie. Stara kiecka z pewnością jeszcze nadawała się na pójście w niej w pewne miejsce. I zamierzałam tylko mu coś powiedzieć.
Muszę się pozbyć tego  dziwnego uczucia.
Jeszcze powinnam zdążyć zanim oboje powiedzą sobie ,, tak''.
☆☆☆

Co mnie opętało?
Nie powinnam była wysiadać z taksówki podczas deszczu byle by uniknąć korka na drodze. Przemoczyłam najlepsze szpilki jakie miałam oraz całą siebie i jedyną sukienkę jaką miałam.
Kiedy dobiegłam na miejsce mój żołądek zawinął się w supeł. No cóż, pchnęłam wielkie drzwi i weszłam do hotelu.
Nigdy nie lubiłam zbytnio swojej pracy, a teraz gdy pomyślę, że to tu ma się to stać wręcz jej nienawidzę. Jeszcze tylko na chwilę przystanęłam kładąc rękę na brzuchu.
Na prawdę nie powinnam biec. Skoro to już wiadome to powinnam zacząć myśleć bardziej mądrze. Jednak co ja poradzę na to, że gdy myślę o nim nie myślę jak kobieta, a jak jakaś nastolatka.
Po prostu już więcej nie myśląc poszłam prosto do windy. Niektórzy ludzie patrzyli na mnie z zaskoczeniem gdy zmierzałam przez korytarz.
Zapukałam do drzwi przyozdobionych wstążkami. Przecież róż to nie jego kolor. Co ta baba sobie myślała.
Zapukałam jeszcze mocniej.
Już miałam złapać za klamkę, ale usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam go.
W ubraniu, w którym nigdy nie myślałam nawet go zobaczyć. W garniturze było mu na prawdę do twarzy.
Szkoda tylko, że nie ja jestem tą wybraną.
Albo nie.
Jestem nią. Tylko, że całkiem inną. Powinnam i powiem, niech wie. Nawet jeśli to nic nie zmieni będę miała świadomość, że naprawiłam swój błąd.
Zanim Jiyong zdążył do mnie podejść sama do niego podeszłam.
I zrobiłam to na co miałam ochotę już od bardzo dłuższego czasu.
Pocałowałam go.
Ale nie tak zwyczajnie. Po prostu nie dałam mu wyboru. Nie chciałam żeby pierwszy mówił. Dlatego go pocałowałam. Nie wyobrażałam sobie, że mnie odepchnie. Ale też nie zaskoczył mnie gdy nic nie zrobił.
Oderwałam się od niego by złapać oddech po czym spojrzałam mu w oczy.
-Chcesz to zrób to, a jeśli nie to tego nie rób.  Ważne żebyś zrobił to co chcesz.
-Dlaczego ...
-Bo się myliłam,  okej! Więc jeśli coś się zmieniło to ja to zrozumiem.
-Jak ty wyglądasz.
- Do cholery, odpowiedz mi!- Uderzyłam go pięścią w ramię.
Jak śmiał doprowadzić mnie do takiego stanu. Stanu, w którym chciałam w końcu przestać powstrzymywać łzy tak jak robiłam to zwykle.
Chyba brakowało mi sił.
Nie tej fizycznej, ale do tego by się pogodzić.
Dałam sobie spokój z przemocą.
Tylko pstrzyłam na niego, a on na mnie.
W końcu pierwsze co zrobił to ujął moją twarz w swoje dłonie. Po czym przybliżył się do mnie. Zapomniałam o tym, że jestem cała rozmazana bo jedyne co widziałam to jego lekki uśmiech.
- Czy to nie głupie? - Zapytał szeptem, lecz nie miałam szansy odpowiedzieć. Choć na usta cisnęła mi się tylko jedna odpowiedź.
Chciałam mu coś powiedzieć, ponieważ wiedziałam, że za nie długo będzie na to za późno. Kiedy Jiyong wsuwał swoje dłonie coraz wyżej nie zważając na moje przemoczone ubrania. Dlatego też zatrzymałam jego ręce by spojrzał na mnie.
-Chciałam ci coś jeszcze powiedzieć. Może to nie najlepszy pomysł, ale lepiej teraz niż później.
Oczywiście miałam takim zamiar póki nie osunęłam się w ramionach Jiyonga, po prostu na podłogę. Jedyne co widziałam zanim zamknęłam oczy to jego spanikowaną twarz i to jak mną potrząsa.
☆☆☆

Powoli otwierałam jedno oko. Myślałam, że obudzę się w jasnym, szpitalnym pomieszczeniu. A jednak żadne światło nie zaatakowało moich oczu więc otworzyłam je spokojnie.
W ogóle nie kojarzyłam tego miejsca . Nie przypominało ono mojego domu, chociaż nawet by pokoju. Jakoś specjalnie się tym nie przejęłam.
Wyplątałam się z koca i położyłam stopy na miękkim dywanie. Przez chwilę zastanawiałam się jak mu powiedzieć.  Ale po prostu chyba tak jak bym to zrobiła ja.
Wstałam i podeszłam do drzwi.
Jednak ktoś mnie już uprzedził. W drzwiach stał Jiyong, a ja przed nim z ręką w powietrzu.
-Już się obudziłaś?
-Yhm.
-Usiądź.- Załapał mnie za rękę i poprowadził s powrotem bym usiadła na skraju łóżka.
Trochę mnie to zaskoczyło, ale znałam go na tyle dobrze by wiedzieć, że tak na prawdę  może to nic nie znaczyć. Więc postanowiłam po prostu powiedzieć to co chciałam. -Nie często zabierasz mnie do swojego domu. Tym razem też nie musiałeś.  Wiem, że chciałam ci coś powiedzieć, ale nie wiem czy zdążyłam dokończyć. Więc jedyne co teraz musisz wiedzieć, a o czym nie masz pojęcia to to, że jestem w ciąży.
-Wiem to.
-Wiesz?
-Lekarz mi powiedział.- Jiyong wstał. Tylko po to by podejść do okna. Pewnie w jego głowie musi toczyć się gonitwa myśli. A ja w cale mu nie pomogłam ukrywając to przez tak długi czas.
-Jesteś wściekły.
-Oczywiście, że tak. Pomyślałem, że jesteś pieprzoną egoistką. A później już wszystko minęło.
-Czyli nie wziąłeś tego ślubu.
-Nie. Nie nadaje się do tego. I gdy pomyślałem, że gdybym powiedział tej dziewczynie ,,tak'' to kiedyś mielibyśmy dzieci. Do tego to już się całkiem nie nadaje.
-Rozumiem. - Przerwałam mu. Nie musiałam słyszeć całej reszty. Zniosła bym ją. Może dlatego, że od początku wiedziałam jak jest. Tylko , że pomiędzy wiedzą a słyszeniem jest duża różnica. I choć to już zaczęło boleć umiem tego nie pokazać.
Czas najwyższy stąd wyjść.
-Ale okazało się, że to ja jestem gorszym egoistą. Ty boisz się bardziej.- Spojrzał mi w oczy.
Kolejne zaskoczenie.
-Te czasy już dawno minęły. Umiem sobie poradzić ze wszystkimi. Z tym także dam radę jeśli nie chcesz mi pomóc.- Wstałam by tylko już nie musieć słuchać tego,  że znów czegoś się boję.- Już sobie pójdę. 
-Nigdy nie dasz mi dokończyć tego co chcę powiedzieć?
-Wiem co chcesz powiedzieć. 
-Wcale nie.- Złapał mnie za rękę po czym przyciągnął do siebie. 
-Co to znaczy?- Zapytałam podejrzanie. 
-Zostań.- Spojrzał mi w oczy.
To słowo do mnie dotarło. Tak bardzo, że nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Tak na prawdę nie musiałam. Nim zdążyłam o czymkolwiek zadecydować Jiyong pocałował mnie. Na początku dość delikatnie, a z czasem i tak wylądowałam na łóżku. 

☆☆☆ 

Minęły dwa lata. Wbrew wszystkim pozorom i przypuszczeniom żadne z nas się nie zmieniło. Nawet teraz kiedy mamy dziecko wciąż robimy to co chcemy. Wielu ludzi myśli, że jesteśmy okropnymi rodzicami, ponieważ ciągle odwiedzamy ulubione kluby i szalejemy. Ale gdy chodzi o bycie rodzicem wszystko się układa tak jak być powinno. 
Nigdy nie oceniałam ludzi po ich wyglądzie czy zachowaniu. Wciąż mam nadzieję, że inni którzy tak robią w końcu przestaną patrzeć na to co widzą, a spróbują pomyśleć nieszablonowo.
Tak jak my.  



 PS:  Końcówka jest taka ..... moja xd Naszło mnie by coś takiego napisać. Taki tam morał.... czy coś.




4 komentarze:

  1. Oj super jest! Uwielbiam opowiadania o GD <3
    I jej, dziękuję za drugą część. ^^
    Może gdzieś tam drobne błędy znalazłam ale jest napprawdr fajne, przyjemnie się czyta.
    No i oczywiście czekam na dalsze rozdziały z BTS. (Oby były jak najszybciej! )
    Życzę weny!

    I zapraszam też na mój blog.

    http://kpoplovehorses.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej, cieszę się, że dałaś 2 część :3 podobała mi się końcówka, nie jest typowym happy endem, a zatem jest baaardzo w moim stylu :) super scenariusz, oby takich więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne świetne opowiadanie z Smokiem i oby więcej bo robisz je świetnie!! I ten nastrój ich mmnnnn lovciam <3
    Dragonia

    OdpowiedzUsuń