Hejka kochani! Zapraszam na kolejny rozdział. Kolejne wciąż w trakcie pisania ^^
-Co tutaj robisz?-
Spytał, patrząc na mnie dość nieprzychylnie.
-Ja...
-Rozmawiałaś z kimś?
-Ja...nie.- Zaprzeczyłam, zdając
sobie sprawę, że robię z siebie idiotkę, odpowiadając mu
monosylabami. Och, to naprawdę nie tak łatwe jak sobie wyobrażałam.
-Więc?- Nie domyślisz się?
-Nie zaprosisz mnie do środka?-
Ostatnie, czego chciałam, to żeby sąsiedzi wyszli z aparatami.
Jednocześnie wiedziałam, że właśnie pakuję mu się do domu. Ale
skoro nie zamierzał mi tego zaproponować, tylko zadawać pytania...
Gdy weszłam do mieszkania poczułam
się jeszcze mniejsza. I to nie z powodu tych wszystkich drogi mebli
i obrazów, tylko z jego powodu. Bo nade mną sterczał i deptał mi
po piętach przez całą drogę do salonu. Nawet jeśli była krótka,
to i tak wiem, że ledwo wlokłam nogę za nogą.
-Napijesz się czegoś?
-Wody.- Woda byłaby dobra. Może
przywróciłaby mi głos, którego tak bardzo teraz potrzebuję.
Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem
odebrałam od niego szklankę.
Odburknęłam , dziękując mu i
zaczęłam pić. I jakoś tak wyszło, że nie umiałam oderwać ust
od szklanki, więc po chwili nie miałam czym zatkać buzi. Możliwe,
że stresowałam się gorzej niż mi się wydawało.
Chwilowo wolałam jednak przechadzać
się po salonie, niż patrzeć mu prosto w twarz. Po prostu unikałam
jego wzroku, bo wiedziałam, że tylko tak będę w stanie skupić
się na tym co mam mu do powiedzenia. A cholernie dużo miałam mu do
powiedzenia. Zaczynając od przyznania się, a kończąc na
wysłuchaniu jego słów.
Właściwie to w tym jest problem.
Jestem pewna tego, co mogę usłyszeć,
a z drugiej strony, już nie raz doświadczyłam jego odepchnięcia
mnie od siebie.
Czy, może powinnam...
-Sora?- Szybko odwróciłam się w jego
stronę. Tylko po to, by wypuścić z dłoni szklankę, która
roztrzaskała się przed moimi stopami.
Tae od razu zareagował i w dwóch
krokach był już przy mnie. A ściślej to klęczał przed moimi
stopami.
Mój Boże!
Zignorowałam Mary stojącą w kącie,
ponieważ i tak już zniknęła, za to zajęłam się zbieraniem
szkła.
-Ja, naprawdę przepraszam. Po prostu
wyślizgnęła mi się z ręki. Nie chciałam. Mogę ją odkupić.-
Zaczęłam się usprawiedliwiać, ponieważ mój stres sięgnął
wartości krytycznej dla moich rąk. Czułam się zażenowana całą
tą sytuacją i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie teraz
nazwał mnie łamagą. Byłam nią, zazwyczaj zawsze, gdy próbowałam
zachować godność. Co najgorsze, widziałam jego uśmiech na
twarzy. Może i starał się to ukryć przede mną, ale to nie
zadziałało.
Jak bardzo jest źle?
Wolałam nie zdawać sobie z tego
sprawy.
-I po kłopocie.- Super. Czy to była
aluzja do mnie, że jestem kłopotem?
Popatrzyłam na niego. Rozglądał się
po wnętrzu, póki jego wzrok nie zatrzymał się na moich stopach.
Także spojrzałam na nie. Choć wcale nie powinnam.
Krew nie należała do moich ulubionych
widoków.
-To nic takiego.- Zapewniłam go i
schyliłam się, by to powycierać. Lecz Tae był szybszy i złapał
moją dłoń.
-Nie dotykaj. Przyniosę coś.
-Nie trzeba.- Mruknęłam,
bagatelizując sprawę. Przecież to tylko zwykłe draśniecie przez
odłamek szkła. Od tego się nie umiera. Jednak myślę, że
zwyczajnie mnie zignorował.
-Po prostu usiądź na kanapie. Zaraz
przyjdę.- I poszedł sobie.
Usiadłam i zaczęłam wpatrywać się
w swoje dłonie, zadając sobie pytanie. Dlaczego przy nim nie umiem
zachować się tak jak zazwyczaj? Czyli całkiem normalnie. Nie
powodując wypadków, a już na pewno nie doprowadzając do tego, by
był zmuszony się mną zajmować.
Westchnęłam.
Znów noszę kamień w kieszeni.
Oparłam się o kanapę, zamykając na
chwilę oczy. Otworzyłam je dopiero, gdy poczułam, że ktoś siada
obok mnie.
Pewnie wyglądało to tak, jakbym
przysypiała tu.
Już teraz było beznadziejnie i
zapowiadało się, że będzie jeszcze gorzej.
-Wcale nie musiałeś.
-Daj tu swoją stopę.- Popatrzyłam na
niego jak na wariata. W ogóle nie chciałam dawać mu swojej stopy.
Nie dlatego, że nie wiedziałam po co, wręcz przeciwnie, wiedziałam
po co. I nie ważnie jak na to spojrzałam, nie miałam zamiaru się
ruszyć.
-Wolałabym nie.
-Wolałbym, żebyś się nie
sprzeczała.- Odparł poważnie i chwycił moją nogę, kładąc ją
sobie na kolanie.
Chyba będę musiała podziękować
bogom za to, że nie ubierałam spódnicy. Ale obstawiam, że w
poprzednim życiu musiałam zdeptać miliony mrówek, bo dotyk jego
placów na mojej skórze wywołuje dziwne pieczenie. Pomyślałam
sobie, że to najlepszy moment na zaczęcie normalnej rozmowy.
Odchrząknęłam znacząco, ale to
jednak on odezwał się pierwszy.
-To chyba twój zły dzień.
-Też tak myślę.- Zatrzymałam wzrok
na stopie i jego palcach przyklejających plaster.- Dzięki za to.-
Pośpiesznie zdjęłam stopę z powrotem na podłogę. Założyłam
buta i wstałam z kanapy. Tylko, że on zrobił to samo, nie
spuszczając ze mnie wzroku.
Mogłam się cofać, ale to i tak by
nie zadziałało.- Kiedy tu szłam miałam ci coś do powiedzenia.-
Zaczęłam wkraczać na ścieżkę ciężkiego tematu.
-Wiem.- Pokiwał głową, ciągle się
zbliżając. To było cholernie niesprawiedliwe. Nie potrafiłam
utrzymać wzroku na jego oczach, a nie na ustach. Postanowiłam
patrzeć na swoje buty. Tak było bezpieczniej. Kontynuowałam.
-Wiem. Tylko nie wiesz, co mam ci do
powiedzenia. Ta cała sytuacja...
-Przepraszam.- Powiedział, przerywając
mi mój wywód.
Zamilkłam, ale zaraz potem odzyskałam
głos.
-Za co?- Uśmiechnął się, lecz jego
oczy były smutne.
-Powinienem za wszystko. Nie chcesz,
żebym teraz wszystko wymieniał.- Nie potrzebowałam tego. Oboje
zdawaliśmy sobie sprawę, o co chodzi.
-Chciałam powiedzieć, że się
przyznaję.- Wydusiłam to z siebie.
Zaskoczyłam go. Przyglądał mi się
tak, jakby nie rozumiał słów, które usłyszał.- Miałeś rację.
To nie działa.- Tym razem to ja podeszłam bliżej niego.-
Zniszczyłam ci reputację. Powinieneś nazwać mnie egoistką, bo
jakoś nie potrafię się tym przejmować. Nie wiem też, co mam
myśleć. Powiedzenie ci przyszło mi do głowy nagle. I to wszystko.
To od początku próbowałam powiedzieć. Zanim rozbiłam szklankę,
tworząc tę sytuację. Nie każe ci zmieniać swojego życia.-
Przestałam mówić, gdy dłoń Tae dotknęła mojego policzka. Chyba
naprawdę mi tego brakowało. Jego dotyku, choć parę godzin temu
całowaliśmy się.
-Pomimo tego, strasznie dużo mówisz.
-Um.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Właściwie mój mózg zmienił się w ciecz, kiedy tak wyczekiwałam
momentu, w którym nasze usta miały się znów spotkać.
Wiedziałam, czego chcę i wiedziałam,
co się może potem stać. Pewnie dlatego nie czekałam na to aż Tae
poprosi mnie o pozwolenie. Chyba wystarczająco dałam mu do
zrozumienia, że je ma. Nigdzie się nie śpieszyliśmy, bo wreszcie
nikt nas nie gonił. Po prostu próbowaliśmy wszystkiego od nowa.
Zaczynając od zwykłego pocałunku.
Teraz mogłam się do tego przyznać.
Lubię go całować.
Nie ważne jak absurdalnie to brzmi i
tak mam to gdzieś.
-Zaczęłaś się uśmiechać.-
Wyszeptał blisko moich ust.
-Przepraszam.- Jednak nie mogłam
powstrzymywać tego uśmiechu, który ciśnie mi się na usta.
Tak naprawdę chciałam zapytać o to,
co będzie potem. Lecz Tae chyba się zorientował, o czym myślę.
-Nie teraz.- Upomniał mnie i ponownie
połączył nasze usta razem.
Całkowicie zapomniałam o problemie,
który wisiał mi nad głową.
Przyjemne ciepło rozlało się po moim
ciele. Przyciągnęłam Tae bliżej siebie, łapiąc go za koszulę,
a jednocześnie pogłębiając pocałunek.
To było jak zetknięcie się wody z
ogniem. On mógł mnie pochłaniać. W tej chwili nie potrzebowałam
niczego innego.
Jego ręce znalazły się na moich
biodrach. Sapnęłam, kiedy przyciągnął mnie do swojego ciała.
Jednak po chwili Tae odsunął się od moich ust.
Przez długi czas próbowałam się
pozbierać i przywrócić zdrowy rozsądek, zanim zabrnie to za
daleko.
-Monick dziś nie wróci, więc zostań.
-Wydawało mi się, że to zły pomysł.
-Wydawało?
-Tak. Wydawało.
* * *
( Narracja Carla )
Sora nawet nie zadzwoniła, by
powiedzieć mi, czy wszystko w porządku.
Niewdzięczna kobieta !
Nie powinienem się tym martwić.
Powinienem patrzeć pod nogi, żeby nie wpaść pod samochód. Na
szczęście bezpiecznie dotarłem na drugą stronę ulicy, by zasiąść
samotnie na przystanku autobusowym. Właściwie przyzwyczaiłem się
do tego, że praca lekarza zmusza mnie do korzystania z autobusu o
tak późnej porze. Dlatego też, ku mojemu zdziwieniu jakaś
zakapturzona postać przysiadła na ławce, tuż obok mnie. Nie
powiem, to wydawało się być przerażające. Od razu pomyślałem o
tych zakapturzonych mordercach, ale szybko odsunąłem od siebie tę
myśl postanowiłem odsunąć się też od nieznajomego.
Może i było to wredne, jednak jak dla
mnie konieczne. Oczywiście, dało się wyczuć charakterystyczną
woń alkoholu. Uspokoiłem się, ponieważ mógł być to zwykły
pijaczek. Choć jego ubrania tego nie wskazywały.
To nie był zbyt ciekawy widok, więc
powróciłem do spoglądania w telefon.
Wiadomość w końcu nadeszła.
Przynajmniej jedna sprawa się wyjaśniła.
Odetchnąłem z ulgą, wznosząc oczy
ku niebu. Ciekawość kazała mi zerknąć w bok, tylko po to, bym
mógł dostać zawału.
Byłem bliski ochrzanienia gościa,
ależ jakie było moje zdziwienie, gdy nieznajomym okazała się być
dziewczyna.
W dodatku, którą zna cały świat i
ja.
-Monick?- Spojrzałem na jej zmarnowaną
twarz, która właśnie opadła na moje ramię.
Zamrugałem klika razy.
Powinienem zacząć działać, zamiast
mrugać jak kretyn.
-Monick?- Spróbowałem jeszcze raz,
lecz żadnego odzewu.- Powinienem zadzwonić do Taehyunga.-
Wyciągnąłem telefon z powrotem i to był błąd. Czyjaś dłoń
wytrąciła mi go z ręki.
Czy to jakiś żart?
-Nie dzwoń. Nie ma mnie w mieście.-
Wybełkotała, ale teraz i tak by było za późno.
-Powiedz gdzie mieszkasz.- Nadłożę
trochę drogi, choć to i tak sytuacja, w której nigdy się nie
znalazłem.
Starałem się nie zacząć śmiać.
Jakby nie patrzeć pijana Monick
prawie, że leży na ławce. Gdybym nie ja, byłoby jeszcze gorzej.
Chociaż w takim przebraniu nawet ja się pomyliłem.
Westchnąłem.
-Chodźmy stąd.- Wstałem,
przytrzymując Monick za ramiona. Jej głowa niebezpiecznie latała
na wszystkie strony. Przypominała trochę Sorę w stanie totalnego
upojenia. Najwidoczniej każda dziewczyna tak już ma.
-Pośpiesz się.- Powiedziała.
-Więc wstań.- Podałem jej ręce, ale
ich nie chwyciła, więc spojrzałem na nią znacząco.
-Nie idę.- Odparła całkiem poważnie.
Na ile ten bełkot mógł być poważny.
-Nie żartuj.- Chyba na serio nie
żartowała.- Jesteśmy na przystanku. Mógłbym pomóc ci wejść do
autobusu.- Starałem się przekonać ją, że spędzenie tu nocy jest
fatalnym pomysłem, bo musiałbym tu z nią zostać.
-Zwariowałeś.
-Ja zwariowałem?
-Ponieś mnie.- Zażądała.
-Nie pójdziesz?
Pokręciła przecząco głową.
Westchnąłem po raz kolejny.
Nie miałem wyboru.
Przez pierwsze metry drogi
stwierdziłem, że Monick wcale nie jest taka ciężka. Jedynie jej
pijacki oddech drażnił moją szyję i nos. Powiedziałem sobie, że
to mogę jakoś przetrwać.
Gdy minąłem kolejną ulicę miałem
szczerze dość niezrozumiałych spojrzeń przechodniów.
Przeklinałem dzień, w którym narzekałem na brak rozrywki w moim
życiu. Teraz było tego aż za dużo. Zaczynając od Sory i jej
pokręconego związku, którym zacząłem się bardziej przejmować
niż swoim życiem , kończąc na dzisiejszym wieczorze. Nawet nie
miałem planu, co z nią zrobić. Oprócz tego, że i tak zaniosę ją
od domu, nie wiedziałem, co dalej. Nie mogłem pilnować jej przez
całą noc. Wystarczy, że wiecznie pilnowałem swoich pacjentów.
Właściwie przez całą drogę
myślałem jeszcze o czymś.
Jaki był tego powód?
Dlaczego ktoś taki jak ona upił się.
Prawie, że, do nieprzytomności i w dodatku postanowił spać na
przystanku? Czyżby dzisiejsze wiadomości okazały się być
ostatnim gwoździem do trumny? W takim razie, jakie były przedtem?
Pchnąłem drzwi do klatki schodowej i
jakimś cholernym cudem nie wywróciłem się na schodach.
Za to problem pojawił się, gdy
przyszło mi wyciągnąć klucze do mieszkania. Były w plecaku, tuż
pod moim nosem.
-Już jesteśmy?
-Tak jakby.- Chciałem zapytać, czy
mogę ją już postawić, ale stwierdziłem, że to zły pomysł.-
Monick?
-Hym?- Jej głowa powoli oderwała się
od mojego ramienia.
-Potrzebne są nam klucze.
-Oh.
-Właśnie. Mogłabyś...- Spojrzałem
na plecak, który zawiesiłem sobie z przodu.
-Zrobię to.
Monick wyciągnęła ręce, a jej
policzek był aż za blisko mojej twarzy.
Uzbroiłem się w cierpliwość,
podczas gdy jej palce próbowały odnaleźć zamek.
-O, jest.- Odparła uradowana, lecz
raczej sama do siebie.
-Świetnie. Są gdzieś na dnie.-
Oczywiście, inaczej nie mogło się stać.
Monick prawie, że mnie dusiła.
Poprosiłem Boga o jeszcze pięć minut wytrzymałości, zanim
przestanę czuć jej ręce.
W końcu wydobyła klucze z plecaka. Na
nasze nieszczęście upuściła je na podłogę.
Westchnąłem po raz trzeci.
-Przepraszam. Jestem chora.
Naprawdę nie wiem, co to miało
znaczyć, ale zignorowałem to.
-Schylę się, a ty je podniesiesz,
okej?
-Okej.- Odpowiedziała niepewnie. Nie
wiem dlaczego, poczułem się jakbym nawrzeszczał na małe dziecko.
Kolejne dziwne uczucie.
Przygotowałem się do tego mentalnie.
Powtarzałem sobie żeby nie upaść, bo to by była porażka życia.
Włosy Monick przysłoniły mi pole
widzenia. Na szczęście nie musiałem udzielać dalszych instrukcji.
Drzwi się otworzyły i poczułem ulgę,
gdy wreszcie usiadła na kanapie. Spojrzałem na nią, a raczej na
jej szeroki uśmiech. Tak, też się cieszyłem, że to przeżyłem.
Rozcierałem nadgarstki po ciężkiej pracy.
-Jesteś lekarzem, tak?
-Tak.
-Okej.- Z powrotem się uśmiechnęła,
a ja zgłupiałem.
Pomiędzy nami zapanowała cisza.
Niezręczne milczenie przerwał dzwonek telefonu. Już miałem sięgać
po swoją komórkę, gdy przypomniałem sobie, że od dawna jest
martwa. Więc, to...
Skierowałem wzrok na Monick, by spytać
o telefon. Lecz ona już się w niego wpatrywała i w cale się nie
uśmiechała. Wręcz przeciwnie, wyglądała jakby miała zamiar się
rozpłakać. Pochyliłem się, żeby do niej przemówić.
-Chcesz odebrać?- Spojrzała na mnie
pustym wzrokiem, po czym schowała go z powrotem.
No pięknie.
-Ja muszę odebrać.- Powiedziałem to
całkiem poważnie, ale nie wywarło to na niej żadnego wrażenia.-
Dlaczego nie chcesz współpracować?
Uniosła do góry ręce. A więc to
tak.
No cóż. Oby nic z tego nie pamiętała.
Chciałem tylko przeszukać jej
kieszenie, jednak ona miała inne plany. Niespodziewanie pociągnęła
mnie za rękę tak, że wylądowałem siedząc na kanapie koło niej.
Moje oczy musiały wyrażać więcej
niż tysiąc słów, ponieważ oddała mi telefon.
-Zostań moim lekarzem.- Jeśli to
miało pomóc.
-Okej.- Odpowiedziałem bez wahania.
Wyciągnąłem rękę, by zabrać komórkę i nie udało się.
-Obiecaj.- Oh, więc to miała być
obietnica na mały paluszek.
Zrobiłem to.
Pozostawiłem Monick samą sobie, na
moment.
Oddzwoniłem do Nama, bo to on przed
chwilą telefonował. Mogłem mu zadać pytanie, dlaczego właśnie
on, ale to na inny raz.
Pokrótce wyjaśniłem zaistniałą
sytuację. Zgodził się przyjechać i to zaraz, więc mogłem
odetchnąć.
Wróciłem do salonu.
Monick bawiła się swoimi palcami,
jakby to była najciekawsza zabawa świata. Aż dziwne, ale się w
nią zapatrzyłem.
Nie minęło pięć minut, a ktoś
dobijał się do drzwi. Otworzyłem je i zaprosiłem Namjoona do
środka.
-Dzięki, że się nią zająłeś.
-Nie ma sprawy.- Przecież i tak
skończyłoby się tym, że pomógłbym nawet nieznajomemu.-
Właściwie było zabawnie.
-Świetnie, że się dobrze bawiłeś.-
Nam poklepał mnie po ramieniu i podszedł do Monick. Jakoś na jego
widok w cale się nie ucieszyła.
-Przyjechałeś?- Próbowała wstać,
co mnie nieco zdziwiło. Dlaczego nie mogła spróbować wcześniej?
Nie ważne.
Postanowiłem odprowadzić tę dwójkę
na dół.
Czekała na nich taksówka.
-Jeszcze raz dzięki.
-Powiedziałem, że nic się nie stało.
Jutro pewnie nie będzie tego pamiętać.
-Masz rację. To do zobaczenia.
Joon wsiadł do taksówki, a ja tylko
patrzyłem, jak odjeżdżają. Kiedy zniknęli mi z oczu zawróciłem
do środka zastanawiając się nad zachowaniem Monick.
Dlaczego okładała pięściami Nama
krzycząc, że nie chce umierać?
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetne!! Czekam na kolejny rozdział! Hwaiting! :)
OdpowiedzUsuńNo to teraz dałaś sporo zagadek. Zastanawiam się, jak daleko posuną się Sora i Tae. I co dokładnie jest Monick. Żal mi się jej zrobiło. Już miałam taką myśl, że ją shipujesz z Carlem, ale sobie przypomniałam, że on jest gejem :D Czekam na kolejne częsci!:)
OdpowiedzUsuńTo co robisz jest genialne!! To opowiadanie to cudo! Z czystym sumieniem mogę stwierdzić że jeden z najlepszych ff o BTS jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i zachęcam do dalszej pracy, bo naprawdę kocham to opowiadanie <3
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (więc dodaj go jak najszybciej XD)!!
Gorąco pozdrawiam! :*
Meeeega *.* Takie nagle zwroty akcji... Tyle się dzieje!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń