środa, 4 maja 2016

BTS- 16

Hejka kochani! Zapraszam na kolejny rozdział. Kolejne wciąż w trakcie pisania ^^












-Co tutaj robisz?- Spytał, patrząc na mnie dość nieprzychylnie.

-Ja...

-Rozmawiałaś z kimś?

-Ja...nie.- Zaprzeczyłam, zdając sobie sprawę, że robię z siebie idiotkę, odpowiadając mu monosylabami. Och, to naprawdę nie tak łatwe jak sobie wyobrażałam.

-Więc?- Nie domyślisz się?

-Nie zaprosisz mnie do środka?- Ostatnie, czego chciałam, to żeby sąsiedzi wyszli z aparatami. Jednocześnie wiedziałam, że właśnie pakuję mu się do domu. Ale skoro nie zamierzał mi tego zaproponować, tylko zadawać pytania...

Gdy weszłam do mieszkania poczułam się jeszcze mniejsza. I to nie z powodu tych wszystkich drogi mebli i obrazów, tylko z jego powodu. Bo nade mną sterczał i deptał mi po piętach przez całą drogę do salonu. Nawet jeśli była krótka, to i tak wiem, że ledwo wlokłam nogę za nogą.

-Napijesz się czegoś?

-Wody.- Woda byłaby dobra. Może przywróciłaby mi głos, którego tak bardzo teraz potrzebuję.

Naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem odebrałam od niego szklankę.

Odburknęłam , dziękując mu i zaczęłam pić. I jakoś tak wyszło, że nie umiałam oderwać ust od szklanki, więc po chwili nie miałam czym zatkać buzi. Możliwe, że stresowałam się gorzej niż mi się wydawało.

Chwilowo wolałam jednak przechadzać się po salonie, niż patrzeć mu prosto w twarz. Po prostu unikałam jego wzroku, bo wiedziałam, że tylko tak będę w stanie skupić się na tym co mam mu do powiedzenia. A cholernie dużo miałam mu do powiedzenia. Zaczynając od przyznania się, a kończąc na wysłuchaniu jego słów.

Właściwie to w tym jest problem.

Jestem pewna tego, co mogę usłyszeć, a z drugiej strony, już nie raz doświadczyłam jego odepchnięcia mnie od siebie.

Czy, może powinnam...

-Sora?- Szybko odwróciłam się w jego stronę. Tylko po to, by wypuścić z dłoni szklankę, która roztrzaskała się przed moimi stopami.

Tae od razu zareagował i w dwóch krokach był już przy mnie. A ściślej to klęczał przed moimi stopami.

Mój Boże!

Zignorowałam Mary stojącą w kącie, ponieważ i tak już zniknęła, za to zajęłam się zbieraniem szkła.

-Ja, naprawdę przepraszam. Po prostu wyślizgnęła mi się z ręki. Nie chciałam. Mogę ją odkupić.- Zaczęłam się usprawiedliwiać, ponieważ mój stres sięgnął wartości krytycznej dla moich rąk. Czułam się zażenowana całą tą sytuacją i wcale nie zdziwiłabym się, gdyby właśnie teraz nazwał mnie łamagą. Byłam nią, zazwyczaj zawsze, gdy próbowałam zachować godność. Co najgorsze, widziałam jego uśmiech na twarzy. Może i starał się to ukryć przede mną, ale to nie zadziałało.

Jak bardzo jest źle?

Wolałam nie zdawać sobie z tego sprawy.

-I po kłopocie.- Super. Czy to była aluzja do mnie, że jestem kłopotem?

Popatrzyłam na niego. Rozglądał się po wnętrzu, póki jego wzrok nie zatrzymał się na moich stopach. Także spojrzałam na nie. Choć wcale nie powinnam.

Krew nie należała do moich ulubionych widoków.

-To nic takiego.- Zapewniłam go i schyliłam się, by to powycierać. Lecz Tae był szybszy i złapał moją dłoń.

-Nie dotykaj. Przyniosę coś.

-Nie trzeba.- Mruknęłam, bagatelizując sprawę. Przecież to tylko zwykłe draśniecie przez odłamek szkła. Od tego się nie umiera. Jednak myślę, że zwyczajnie mnie zignorował.

-Po prostu usiądź na kanapie. Zaraz przyjdę.- I poszedł sobie.

Usiadłam i zaczęłam wpatrywać się w swoje dłonie, zadając sobie pytanie. Dlaczego przy nim nie umiem zachować się tak jak zazwyczaj? Czyli całkiem normalnie. Nie powodując wypadków, a już na pewno nie doprowadzając do tego, by był zmuszony się mną zajmować.

Westchnęłam.

Znów noszę kamień w kieszeni.

Oparłam się o kanapę, zamykając na chwilę oczy. Otworzyłam je dopiero, gdy poczułam, że ktoś siada obok mnie.

Pewnie wyglądało to tak, jakbym przysypiała tu.

Już teraz było beznadziejnie i zapowiadało się, że będzie jeszcze gorzej.

-Wcale nie musiałeś.

-Daj tu swoją stopę.- Popatrzyłam na niego jak na wariata. W ogóle nie chciałam dawać mu swojej stopy. Nie dlatego, że nie wiedziałam po co, wręcz przeciwnie, wiedziałam po co. I nie ważnie jak na to spojrzałam, nie miałam zamiaru się ruszyć.

-Wolałabym nie.

-Wolałbym, żebyś się nie sprzeczała.- Odparł poważnie i chwycił moją nogę, kładąc ją sobie na kolanie.

Chyba będę musiała podziękować bogom za to, że nie ubierałam spódnicy. Ale obstawiam, że w poprzednim życiu musiałam zdeptać miliony mrówek, bo dotyk jego placów na mojej skórze wywołuje dziwne pieczenie. Pomyślałam sobie, że to najlepszy moment na zaczęcie normalnej rozmowy.

Odchrząknęłam znacząco, ale to jednak on odezwał się pierwszy.

-To chyba twój zły dzień.

-Też tak myślę.- Zatrzymałam wzrok na stopie i jego palcach przyklejających plaster.- Dzięki za to.- Pośpiesznie zdjęłam stopę z powrotem na podłogę. Założyłam buta i wstałam z kanapy. Tylko, że on zrobił to samo, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Mogłam się cofać, ale to i tak by nie zadziałało.- Kiedy tu szłam miałam ci coś do powiedzenia.- Zaczęłam wkraczać na ścieżkę ciężkiego tematu.

-Wiem.- Pokiwał głową, ciągle się zbliżając. To było cholernie niesprawiedliwe. Nie potrafiłam utrzymać wzroku na jego oczach, a nie na ustach. Postanowiłam patrzeć na swoje buty. Tak było bezpieczniej. Kontynuowałam.

-Wiem. Tylko nie wiesz, co mam ci do powiedzenia. Ta cała sytuacja...

-Przepraszam.- Powiedział, przerywając mi mój wywód.

Zamilkłam, ale zaraz potem odzyskałam głos.

-Za co?- Uśmiechnął się, lecz jego oczy były smutne.

-Powinienem za wszystko. Nie chcesz, żebym teraz wszystko wymieniał.- Nie potrzebowałam tego. Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, o co chodzi.

-Chciałam powiedzieć, że się przyznaję.- Wydusiłam to z siebie.

Zaskoczyłam go. Przyglądał mi się tak, jakby nie rozumiał słów, które usłyszał.- Miałeś rację. To nie działa.- Tym razem to ja podeszłam bliżej niego.- Zniszczyłam ci reputację. Powinieneś nazwać mnie egoistką, bo jakoś nie potrafię się tym przejmować. Nie wiem też, co mam myśleć. Powiedzenie ci przyszło mi do głowy nagle. I to wszystko. To od początku próbowałam powiedzieć. Zanim rozbiłam szklankę, tworząc tę sytuację. Nie każe ci zmieniać swojego życia.- Przestałam mówić, gdy dłoń Tae dotknęła mojego policzka. Chyba naprawdę mi tego brakowało. Jego dotyku, choć parę godzin temu całowaliśmy się.

-Pomimo tego, strasznie dużo mówisz.

-Um.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Właściwie mój mózg zmienił się w ciecz, kiedy tak wyczekiwałam momentu, w którym nasze usta miały się znów spotkać.

Wiedziałam, czego chcę i wiedziałam, co się może potem stać. Pewnie dlatego nie czekałam na to aż Tae poprosi mnie o pozwolenie. Chyba wystarczająco dałam mu do zrozumienia, że je ma. Nigdzie się nie śpieszyliśmy, bo wreszcie nikt nas nie gonił. Po prostu próbowaliśmy wszystkiego od nowa. Zaczynając od zwykłego pocałunku.

Teraz mogłam się do tego przyznać.

Lubię go całować.

Nie ważne jak absurdalnie to brzmi i tak mam to gdzieś.

-Zaczęłaś się uśmiechać.- Wyszeptał blisko moich ust.

-Przepraszam.- Jednak nie mogłam powstrzymywać tego uśmiechu, który ciśnie mi się na usta.

Tak naprawdę chciałam zapytać o to, co będzie potem. Lecz Tae chyba się zorientował, o czym myślę.

-Nie teraz.- Upomniał mnie i ponownie połączył nasze usta razem.

Całkowicie zapomniałam o problemie, który wisiał mi nad głową.

Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Przyciągnęłam Tae bliżej siebie, łapiąc go za koszulę, a jednocześnie pogłębiając pocałunek.

To było jak zetknięcie się wody z ogniem. On mógł mnie pochłaniać. W tej chwili nie potrzebowałam niczego innego.

Jego ręce znalazły się na moich biodrach. Sapnęłam, kiedy przyciągnął mnie do swojego ciała. Jednak po chwili Tae odsunął się od moich ust.

Przez długi czas próbowałam się pozbierać i przywrócić zdrowy rozsądek, zanim zabrnie to za daleko.

-Monick dziś nie wróci, więc zostań.

-Wydawało mi się, że to zły pomysł.

-Wydawało?

-Tak. Wydawało.


* * *


( Narracja Carla )


Sora nawet nie zadzwoniła, by powiedzieć mi, czy wszystko w porządku.

Niewdzięczna kobieta !
Nie powinienem się tym martwić. Powinienem patrzeć pod nogi, żeby nie wpaść pod samochód. Na szczęście bezpiecznie dotarłem na drugą stronę ulicy, by zasiąść samotnie na przystanku autobusowym. Właściwie przyzwyczaiłem się do tego, że praca lekarza zmusza mnie do korzystania z autobusu o tak późnej porze. Dlatego też, ku mojemu zdziwieniu jakaś zakapturzona postać przysiadła na ławce, tuż obok mnie. Nie powiem, to wydawało się być przerażające. Od razu pomyślałem o tych zakapturzonych mordercach, ale szybko odsunąłem od siebie tę myśl postanowiłem odsunąć się też od nieznajomego.

Może i było to wredne, jednak jak dla mnie konieczne. Oczywiście, dało się wyczuć charakterystyczną woń alkoholu. Uspokoiłem się, ponieważ mógł być to zwykły pijaczek. Choć jego ubrania tego nie wskazywały.

To nie był zbyt ciekawy widok, więc powróciłem do spoglądania w telefon.

Wiadomość w końcu nadeszła. Przynajmniej jedna sprawa się wyjaśniła.

Odetchnąłem z ulgą, wznosząc oczy ku niebu. Ciekawość kazała mi zerknąć w bok, tylko po to, bym mógł dostać zawału.

Byłem bliski ochrzanienia gościa, ależ jakie było moje zdziwienie, gdy nieznajomym okazała się być dziewczyna.

W dodatku, którą zna cały świat i ja.

-Monick?- Spojrzałem na jej zmarnowaną twarz, która właśnie opadła na moje ramię.

Zamrugałem klika razy.

Powinienem zacząć działać, zamiast mrugać jak kretyn.

-Monick?- Spróbowałem jeszcze raz, lecz żadnego odzewu.- Powinienem zadzwonić do Taehyunga.- Wyciągnąłem telefon z powrotem i to był błąd. Czyjaś dłoń wytrąciła mi go z ręki.

Czy to jakiś żart?

-Nie dzwoń. Nie ma mnie w mieście.- Wybełkotała, ale teraz i tak by było za późno.

-Powiedz gdzie mieszkasz.- Nadłożę trochę drogi, choć to i tak sytuacja, w której nigdy się nie znalazłem.

Starałem się nie zacząć śmiać.

Jakby nie patrzeć pijana Monick prawie, że leży na ławce. Gdybym nie ja, byłoby jeszcze gorzej. Chociaż w takim przebraniu nawet ja się pomyliłem.

Westchnąłem.

-Chodźmy stąd.- Wstałem, przytrzymując Monick za ramiona. Jej głowa niebezpiecznie latała na wszystkie strony. Przypominała trochę Sorę w stanie totalnego upojenia. Najwidoczniej każda dziewczyna tak już ma.

-Pośpiesz się.- Powiedziała.

-Więc wstań.- Podałem jej ręce, ale ich nie chwyciła, więc spojrzałem na nią znacząco.

-Nie idę.- Odparła całkiem poważnie. Na ile ten bełkot mógł być poważny.

-Nie żartuj.- Chyba na serio nie żartowała.- Jesteśmy na przystanku. Mógłbym pomóc ci wejść do autobusu.- Starałem się przekonać ją, że spędzenie tu nocy jest fatalnym pomysłem, bo musiałbym tu z nią zostać.

-Zwariowałeś.

-Ja zwariowałem?

-Ponieś mnie.- Zażądała.

-Nie pójdziesz?

Pokręciła przecząco głową.

Westchnąłem po raz kolejny.

Nie miałem wyboru.

Przez pierwsze metry drogi stwierdziłem, że Monick wcale nie jest taka ciężka. Jedynie jej pijacki oddech drażnił moją szyję i nos. Powiedziałem sobie, że to mogę jakoś przetrwać.

Gdy minąłem kolejną ulicę miałem szczerze dość niezrozumiałych spojrzeń przechodniów. Przeklinałem dzień, w którym narzekałem na brak rozrywki w moim życiu. Teraz było tego aż za dużo. Zaczynając od Sory i jej pokręconego związku, którym zacząłem się bardziej przejmować niż swoim życiem , kończąc na dzisiejszym wieczorze. Nawet nie miałem planu, co z nią zrobić. Oprócz tego, że i tak zaniosę ją od domu, nie wiedziałem, co dalej. Nie mogłem pilnować jej przez całą noc. Wystarczy, że wiecznie pilnowałem swoich pacjentów.

Właściwie przez całą drogę myślałem jeszcze o czymś.

Jaki był tego powód?

Dlaczego ktoś taki jak ona upił się. Prawie, że, do nieprzytomności i w dodatku postanowił spać na przystanku? Czyżby dzisiejsze wiadomości okazały się być ostatnim gwoździem do trumny? W takim razie, jakie były przedtem?

Pchnąłem drzwi do klatki schodowej i jakimś cholernym cudem nie wywróciłem się na schodach.

Za to problem pojawił się, gdy przyszło mi wyciągnąć klucze do mieszkania. Były w plecaku, tuż pod moim nosem.

-Już jesteśmy?

-Tak jakby.- Chciałem zapytać, czy mogę ją już postawić, ale stwierdziłem, że to zły pomysł.- Monick?

-Hym?- Jej głowa powoli oderwała się od mojego ramienia.

-Potrzebne są nam klucze.

-Oh.

-Właśnie. Mogłabyś...- Spojrzałem na plecak, który zawiesiłem sobie z przodu.

-Zrobię to.

Monick wyciągnęła ręce, a jej policzek był aż za blisko mojej twarzy.

Uzbroiłem się w cierpliwość, podczas gdy jej palce próbowały odnaleźć zamek.

-O, jest.- Odparła uradowana, lecz raczej sama do siebie.

-Świetnie. Są gdzieś na dnie.- Oczywiście, inaczej nie mogło się stać.

Monick prawie, że mnie dusiła. Poprosiłem Boga o jeszcze pięć minut wytrzymałości, zanim przestanę czuć jej ręce.

W końcu wydobyła klucze z plecaka. Na nasze nieszczęście upuściła je na podłogę.

Westchnąłem po raz trzeci.

-Przepraszam. Jestem chora.

Naprawdę nie wiem, co to miało znaczyć, ale zignorowałem to.

-Schylę się, a ty je podniesiesz, okej?

-Okej.- Odpowiedziała niepewnie. Nie wiem dlaczego, poczułem się jakbym nawrzeszczał na małe dziecko.

Kolejne dziwne uczucie.

Przygotowałem się do tego mentalnie. Powtarzałem sobie żeby nie upaść, bo to by była porażka życia.

Włosy Monick przysłoniły mi pole widzenia. Na szczęście nie musiałem udzielać dalszych instrukcji.

Drzwi się otworzyły i poczułem ulgę, gdy wreszcie usiadła na kanapie. Spojrzałem na nią, a raczej na jej szeroki uśmiech. Tak, też się cieszyłem, że to przeżyłem. Rozcierałem nadgarstki po ciężkiej pracy.

-Jesteś lekarzem, tak?

-Tak.

-Okej.- Z powrotem się uśmiechnęła, a ja zgłupiałem.

Pomiędzy nami zapanowała cisza. Niezręczne milczenie przerwał dzwonek telefonu. Już miałem sięgać po swoją komórkę, gdy przypomniałem sobie, że od dawna jest martwa. Więc, to...

Skierowałem wzrok na Monick, by spytać o telefon. Lecz ona już się w niego wpatrywała i w cale się nie uśmiechała. Wręcz przeciwnie, wyglądała jakby miała zamiar się rozpłakać. Pochyliłem się, żeby do niej przemówić.

-Chcesz odebrać?- Spojrzała na mnie pustym wzrokiem, po czym schowała go z powrotem.

No pięknie.

-Ja muszę odebrać.- Powiedziałem to całkiem poważnie, ale nie wywarło to na niej żadnego wrażenia.- Dlaczego nie chcesz współpracować?

Uniosła do góry ręce. A więc to tak.

No cóż. Oby nic z tego nie pamiętała.

Chciałem tylko przeszukać jej kieszenie, jednak ona miała inne plany. Niespodziewanie pociągnęła mnie za rękę tak, że wylądowałem siedząc na kanapie koło niej.

Moje oczy musiały wyrażać więcej niż tysiąc słów, ponieważ oddała mi telefon.

-Zostań moim lekarzem.- Jeśli to miało pomóc.

-Okej.- Odpowiedziałem bez wahania. Wyciągnąłem rękę, by zabrać komórkę i nie udało się.

-Obiecaj.- Oh, więc to miała być obietnica na mały paluszek.

Zrobiłem to.

Pozostawiłem Monick samą sobie, na moment.

Oddzwoniłem do Nama, bo to on przed chwilą telefonował. Mogłem mu zadać pytanie, dlaczego właśnie on, ale to na inny raz.

Pokrótce wyjaśniłem zaistniałą sytuację. Zgodził się przyjechać i to zaraz, więc mogłem odetchnąć.

Wróciłem do salonu.

Monick bawiła się swoimi palcami, jakby to była najciekawsza zabawa świata. Aż dziwne, ale się w nią zapatrzyłem.

Nie minęło pięć minut, a ktoś dobijał się do drzwi. Otworzyłem je i zaprosiłem Namjoona do środka.

-Dzięki, że się nią zająłeś.

-Nie ma sprawy.- Przecież i tak skończyłoby się tym, że pomógłbym nawet nieznajomemu.- Właściwie było zabawnie.

-Świetnie, że się dobrze bawiłeś.- Nam poklepał mnie po ramieniu i podszedł do Monick. Jakoś na jego widok w cale się nie ucieszyła.

-Przyjechałeś?- Próbowała wstać, co mnie nieco zdziwiło. Dlaczego nie mogła spróbować wcześniej?

Nie ważne.

Postanowiłem odprowadzić tę dwójkę na dół.

Czekała na nich taksówka.

-Jeszcze raz dzięki.

-Powiedziałem, że nic się nie stało. Jutro pewnie nie będzie tego pamiętać.

-Masz rację. To do zobaczenia.

Joon wsiadł do taksówki, a ja tylko patrzyłem, jak odjeżdżają. Kiedy zniknęli mi z oczu zawróciłem do środka zastanawiając się nad zachowaniem Monick.

Dlaczego okładała pięściami Nama krzycząc, że nie chce umierać?

5 komentarzy:

  1. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest świetne!! Czekam na kolejny rozdział! Hwaiting! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to teraz dałaś sporo zagadek. Zastanawiam się, jak daleko posuną się Sora i Tae. I co dokładnie jest Monick. Żal mi się jej zrobiło. Już miałam taką myśl, że ją shipujesz z Carlem, ale sobie przypomniałam, że on jest gejem :D Czekam na kolejne częsci!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. To co robisz jest genialne!! To opowiadanie to cudo! Z czystym sumieniem mogę stwierdzić że jeden z najlepszych ff o BTS jakie czytałam.
    Życzę dużo weny i zachęcam do dalszej pracy, bo naprawdę kocham to opowiadanie <3
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału (więc dodaj go jak najszybciej XD)!!
    Gorąco pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Meeeega *.* Takie nagle zwroty akcji... Tyle się dzieje!! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń