piątek, 27 maja 2016

BTS- 17

Witam was kochani! Po raz kolejny w pocie czoła pisany rozdział. Niby coś się wyjaśnia, a jednak wciąż pełno tajemnic.

Beta: Ann Flo ;*


Edit: Czcionka poprawiona i już widoczna na telefonie. Przepraszam za te nieudogodnienia ;p

Zgodziłam się zostać na noc. Na początku czułam się z tym niezręcznie, jednak Tae skutecznie sprawiał, że to uczucie zniknęło na dobre.

Obecnie piliśmy wino, które było cholernie dobre i skutecznie uderzyło mi do głowy.

Odstawiłam kieliszek na stolik i bardziej wtuliłam się w ciało Tae.

Oboje siedzieliśmy na kanapie ciesząc się swoją bliskością. Byłam zmęczona, ale nie chciałam zasypiać. Pragnęłam by nasze wspólne chwile trwały jak najdłużej. Gdybym zamknęła oczy, szybko nastałby ranek i musiałabym się z nim pożegnać.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej rozmowy.

-Następnym razem zróbmy sobie zdjęcie.- Oznajmił.

Podniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć. W blasku księżyca wyglądał jeszcze lepiej. Choć myślałam, że to niemożliwe.

-Sądziłam, że nie lubisz robić zdjęć.

-Z tobą to co innego. Nikt nie zmusza mnie do tego bym się uśmiechał.-Popatrzył na mnie, a raczej na moje usta i bez zastanowienia pocałował mnie. Tae objął moją twarz rękoma, jednocześnie zmuszając mnie do tego, bym wpuściła go do środka. Zrobiłam to bez żadnych oporów. Chciałam bardziej posmakować jego ust.

Taehyung przyciągnął mnie na swoje kolana, a zaraz potem poczułam jego dłonie pod moją bluzką. Zamarłam, a Tae oderwał się od moich ust i oparł swoje czoło o moje. Nie chciałam się odzywać, nawet nie potrafiłam, bo jego dłonie wciąż zaciskały się na mojej talii.

-Może wcale nie...

-Załatwię to.- Spojrzał na mnie. Uznałam to za obietnicę.

-Przepraszam, ja nie powinnam cię prowokować.- Chciałam się zsunąć z jego kolan.

-Nie ruszaj się.

Nie wiem po jaką cholerę mój wzrok powędrował w dół. Opamiętałam się za późno, ponieważ Tae zaczął kręcić głową z uśmiechem na twarzy.

Czy wspominałam, że ten uśmiech jest cudem świata?

-Przepraszam ja....- Spaliłam buraka po całości. Nawet szyja mnie piekła, o policzkach już nie wspominając. Odwróciłam głowę w stronę okna, przygryzając wargę, tylko po to żeby nie roześmiać się mu w twarz. To byłoby wredne.


( Narracja Monick )


Jedzenie z nim śniadania jest dla mnie tak dziwne, że jedyne, co potrafię, to siedzieć ze spuszczoną głową. Staram się nie patrzeć mu w oczy i bez tego czuję się żałośnie. Rozumiem, że sprawiłam mu same kłopoty, tym, że postanowiłam się najzwyczajniej upić.

Zachowanie neutralnej postawy wydawało mi się najlepszym pomysłem. Po prostu starałam się nie zadławić tym cholernym śniadaniem. Tak naprawdę czułam się fatalnie i z ledwością przełykałam kolejne kęsy. Jednak nie mogłam mu odmówić skoro zajął się mną.

Na szczęście Nam nie robił mi żadnych kazań.

Weszłam po dziesiątej do kuchni, a teraz jadłam z nim śniadanie. Pozornie było normalnie, ale i tak wiedziałam, co myśli. Przecież to nie tak, że się nie znamy.

Odstawiłam już pusty kubek na stół i spojrzałam na Nama.

-Dzięki za wszystko, a teraz raczej już sobie pójdę.

Wstałam odsuwając krzesło z piskiem. Oczywiście on zrobił to samo.

-Gdzie chcesz iść?

-Do domu, a gdzie niby?

-Nie możesz tam iść.- Odparł całkiem poważnie. Spojrzałam na niego wymownie.

-Dlaczego nie?- Nam westchnął.

-Ponieważ Taehyung jest przekonany, że jesteś u swojej mamy, w Londynie. Jakby zareagował gdyby dowiedział się, że jego narzeczona spacerowała uliczkami, w nocy, całkiem pijana? Powinniśmy najpierw sprawdzić czy twoje zdjęcia nie krążą w internecie.

Okej. Miał rację. Chciałam wyjść i zająć się tym bałaganem sama. Najwidoczniej zostanę tu chwilę dłużej.

Opadałam z powrotem na krzesło i schowałam twarz w dłoniach. Możliwe, że wszystko skomplikowałam i naprawdę nie wiem, co sobie wtedy myślałam. Na pewno nie chciałam niczyjego współczucia.

-Chcesz mi pomóc? Znowu.

-Wyglądasz jakbyś potrzebowała pomocy.

-A ty wyglądasz jakbyś był wściekły i to na mnie.- Jeżeli jego irytacja miała mi pomóc, to jedynie w tym, bym szybciej stąd wyszła.

-Bo się przestraszyłem. A ty zachowałaś się nierozsądnie.

-Wiem jak się zachowałam!- Krzyknęłam sfrustrowana.- Pomimo tego, że myślisz, iż sobie z tym nie radzę, jesteś w błędzie. Nie jestem załamana. To,co się zdarzyło jest moją sprawą i wcale nie musiało chodzić właśnie o to, o czym myślisz. Z resztą, jednak sobie pójdę.

Po drodze zgarnęłam swoje rzeczy. Zignorowałam drepczącego za mną Nama.

-Monick.- Powiedział tak jakbym miałam nagle zmienić zdanie. Tylko, że nie śpieszyło mi się do słuchania jego moralizatorskich tekstów.

-Nie rób z tego centrum mojego życia. Nie masz do tego prawa, nawet jeśli chcesz tylko pomóc.

-Monick....

-Przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałam. O piętnastej mam samolot do Londynu.

Wychodząc trzasnęłam drzwiami i szybko zbiegłam ze schodów, w obawie, że zechce za mną pójść. W pośpiechu mijałam uliczki, byle by jak najszybciej dostać się do hotelu. Zostawiłam swoje walizki w pokoju hotelowym.

Myśl, by zrezygnować z wyjazdu naszła mnie nagle. Wszystko przez to, że nie miałam odwagi spotkać się z mamą i wyjawić całej prawdyo mojej chorobie. Ona zaczęłaby płakać i nie przestawałaby o tym mówić, a ja nie chciałam przechodzić przez to kolejny raz. Właśnie dlatego wylądowałam w hotelu, a zamówiona butelka wina zamieniła się w dwie. Jedyne, co pamiętam przed tym był fakt, że zadzwoniłam do mamy, by powiedzieć, że coś mi wypadło i przylecę jutro. Czyli jeszcze dziś po południu będę musiała wsiąść do samolotu. I tym razem zrobię to na pewno. Zanim Tae dowie się, że wywinęłam ten okropny numer.

Hotel znajdował się dość blisko mieszkania Nama. Weszłam do holu i od razu wsiadłam do windy. Po chwili byłam bezpieczna w pokoju, z dala od paparazzi. Odetchnęłam z ulgą i zabrałam się za poprawienie swojego wyglądu.

( Narracja Sory )

Wczesnym rankiem wróciłam do mieszkania i zdałam sobie sprawę, że wszystko zdążyło obrosnąć kurzem. Miałam zamiar zrobić tu generalny porządek, jednak telefon rozdzwonił się w kieszeni moich spodni. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że to Carl, ale odebrałam.

-Myślałam, że jeszcze śpisz.

-Z chęcią bym spał. Jednak jest coś, co nie daje mi spokoju.

-Więc to musi być coś poważnego. Pewnie chcesz się spotkać?

-Wiedziałem, że się zgodzisz. Niech będzie w kawiarni, przed moim domem.

-Oczywiście, żebyś miał więcej czasu na nałożenie kremu.

-Wiedziałem, że mnie zrozumiesz.

-Jasne.- Mruknęłam, ale on zdążył się rozłączyć.

Tak szybko jak weszłam, tak też szybko wyszłam z domu. Przez całą drogę zastanawiałam się, co takiego zmusiło Carla do wstania o siódmej rano. Zżerała mnie ciekawość, ale potem pomyślałam, że wcale nie powinnam tak tego wyczekiwać. Co jeśli ktoś zrobił mi zdjęcie, gdy wczoraj wchodziłam do budynku Tae?

Myślałam o tym póki do kawiarni nie wszedł Carl. Od razu pomachałam mu, by podszedł do mnie.

-Wyglądasz jakbyś uciekał przed policją.- Stwierdziłam patrząc na jego czarne ubrania.

-W innych okolicznościach bym się zaśmiał, ale nie umyłem zębów.- Odparł sarkastycznie.

-Przez telefon brzmiałeś bardziej poważnie.- Carl westchnął i ściągnął kaptur z głowy. Zmrużyłam oczy patrząc na niego dość krytycznie.- Znalazłeś sobie dziewczynę?- Zapytałam z nadzieją.

-Co? O czym ty bredzisz?

-O czerwonej szmince, na twojej szyi.- Wyciągnęłam chusteczkę z torebki i wręczyłam mu ją.- Zgaduję, że ta dziewczyna ma coś wspólnego z twoim problemem.

-Monick raczej nie jest moim problemem.- Automatycznie się wyprostowałam i pochyliłam nad stolikiem.

-To nie jest to, o czym myślę, tak?- Wyszeptałam nad stołem.

Carl zaprzestał czyszczenia swojej szyi i spojrzał na mnie rozbawiony.

-Przecież mnie znasz. Już dawno się określiłem.- Opadłam z powrotem na krzesło, zakładając ręce.

-Ta, określiłeś się z pięćdziesiąt razy, głównie wtedy, gdy byłeś pijany. Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłeś.- Odpowiedziałam.

-Będziesz się teraz złościć? Czy raczej wysłuchasz, co mam ci do powiedzenia.

-Ach, tak. Więc opowiadaj. Wspominałeś coś o Monick. Spotkaliście się?

-Oczywiście. Siedziałem na przystanku, a ona znalazła się tam przypadkiem. Całkiem pijana

-Miała być w Londynie.- To nie wróżyło nic dobrego. Co najgorsze, to w ogóle nie pasowało do Monick. Ona by się tak nie narażała.

-Nie mam pojęcia w jakim celu to zrobiła, ale kiedy musiałem ją nieść do domu mówiła coś o tym, że jest chora i przeprasza.

-Niosłeś ją do domu?

-Sora, zadajesz niewłaściwe pytania. Swoją drogą, miałem zostawić ją na przystanku?

-Przepraszam, po prostu jestem w szoku. Sądzisz, że tego dnia domyśliła się, co się dzieje? Boże, to przeze mnie i to całe wydarzenie z kamerami.- Wewnątrz czułam się źle, że wciąż nic nie zostało wyjaśnione, ale przy Tae zapominałam o tym. Teraz wszystko wyszło na wierzch i czuję, że zbiera mi się na mdłości.

-Sora, zrobiłaś się blada.- Dziwne gdybym się nie zrobiła blada.- Uspokójmy się. Na pewno nie mogło chodzić o twój potajemny związek. Wspomniałaby o tym. Skupiłbym się raczej na tych dziwnych słowach.

-Mam z nią porozmawiać?- Przełknęłam ślinę.

-Jesteście przyjaciółkami.

-Na jak długo.- Mruknęłam

-Jak na razie.- Odparł Carl i poklepał moją dłoń dodając mi tym otuchy. Tylko, że to na nic.

Z nadejściem ranka wszystko się skomplikowało. Po prostu bałam się spotkać z Monick. Lecz nie mogłam jej unikać. To oznaczałoby, że naprawdę mam coś na sumieniu.

Dlatego, gdy zadzwoniła do mnie, nie odebrałam. Było mnie stać tylko na tyle, by wpatrywać się w wyświetlacz. Gryzłam paznokcie ze stresu i nie mogłam przestać krążyć po pokoju. Czułam, że jeśli tak dalej pójdzie zwariuję i zamkną mnie u czubków.

-Powinnaś odebrać.- Usłyszałam głos. Odwróciłam się na pięcie, by spotkać wzrokiem Mary. Od razu zauważyłam, że coś jest z nią nie tak.

Jej sylwetka rozmazywała mi się przed oczami. Zamrugałam, ale to nie pomogło.- Nie patrz tak. To normalne. Mówiłam, że kiedyś przyjdzie taki dzień.

-Znikasz?- Wypaliłam nagle. Ale od razu się poprawiłam.- Znaczy... jestem trochę zaskoczona.- Odparłam pokazując, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia.

-Będę tu jeszcze przez długi czas. W końcu to tylko i wyłącznie do mnie należy wybór. To takie przypomnienie.

-Jak w telefonie.

-Właśnie.- Obie spojrzałyśmy na telefon. Znów zaczął świecić i to znów była Monick. Wstrzymałam oddech.- Wiem, że myślisz o tym od samego rana, ale to niepotrzebne. Monick was nie podejrzewa. Tak naprawdę ma ważniejsze sprawy na głowie.

-Skąd to wiesz?

-Ponieważ ostatnio ona potrzebowałam mnie bardziej niż ty. Jednak myślę, że spotkanie z żywą osobą to co innego. Rozumiesz, nie mogę jej odpowiadać ani nawet pocieszyć.

-Chciałabym wiedzieć, o co chodzi.- Szepnęłam bardziej do siebie.

-Nic nie stracisz, jeśli odbierzesz.

To były jej ostatnie słowa, zanim zniknęła. Z powrotem spojrzałam na komórkę.

Nie miałam nic do stracenia, tak?

Zaryzykowałam.

Wcisnęłam zieloną słuchawkę w ostatnim momencie. Przyłożyłam telefon do ucha.

-Halo?- Zapytałam piskliwym głosem.

-Dzwoniłam do ciebie. Jesteś zajęta?

-Nie, po prostu myłam włosy, to dlatego. Tak naprawdę nie jestem zajęta.- Tak na poważnie czułam, że nad moją głową zbierają się czarne chmury.

-Chciałam się z tobą porozmawiać, zanim wyjadę do Londynu.

-Okej. W sumie dawno się nie widziałyśmy.

-Świetnie, więc przyjedź do ,,Melody''. Postawię ci obiad.

Rozłączyła się, a ja odetchnęłam aż nazbyt głośno. Przynajmniej miałam odrobinę pewności, że nie chodzi o mnie.

Przebrałam się w odpowiednie ciuchy, bo zapewne mój obecny strój ani trochę nie będzie pasować do miejsca, jakie wybrała Monick.

Po chwili siedziałam w taksówce milcząc jak grób i co chwilę potakując rozgadanemu kierowcy. W głowie szykowałam odpowiednie słowa. Aż w końcu musiałam wysiąść z auta i wejść do środka.

Nie spodziewałam się, że ktokolwiek otworzy mi drzwi. To było miłe zaskoczenie. Jakaś młoda kobieta ukłoniła się przede mną, po czym oznajmiła, że Monick czeka na mnie w sali. Oczywiście, że nie mogłyśmy jeść przy stoliku, tak jak inni. Zostałam zaprowadzona do pokoju,a gdy tylko weszłam, Monick wstała, by mnie uściskać.

Uśmiechała się, więc ja także.

-Dobrze cię widzieć.

-Ciebie też Monick. Myślałam, że wyjechałaś do Londynu.

-Było wiele spraw, które musiałam załatwić. Mam zamiar wylecieć dzisiaj.

-Zazdroszczę ci.- Odpowiedziałam zawieszając torebkę.- Nigdy nie byłam nigdzie. Poza Koreą.

-Och, to okropne. Mam nadzieję, że kiedyś razem pojedziemy na wakacje. Powinnaś zobaczyć Hiszpanię. A, właśnie. Zamówiłam nam coś lekkiego. Myślę, że będzie ci smakować.

-Na pewno.- Wszystko, co przekraczało mój skromny budżet z pewnością smakowało lepiej niż zupka błyskawiczna. Z resztą nawet wnętrze wyglądało na luksusowe.

-Czytałam o tym, co się wczoraj stało. Przyszłam wczoraj sprawdzić jak się czujesz, ale Nam powiedział, że zdążyłaś zasnąć.

-Ach, tak. To był męczący dzień i chciałam o tym za dużo nie myśleć.- Wyjaśniłam to ogólnikowo.

-Mam nadzieję, że nie przejęłaś się tym za bardzo. Takie rzeczy się zdarzają.

-Monick.- Odchrząknęłam.- Nie wzięłaś tego na poważnie, prawda?- Teraz powinnam zapewnić ją, że nie zabrałabym jej chłopaka, ale jakoś nie mogło mi to przejść przez gardło. A z jej spojrzenia zawsze było trudno odczytać, co myśli.

-Nie myślałam o was jak o parze zakochanych. Choć gdyby nie było mnie, to pasowalibyście do siebie. Cieszę się, że jesteś moją przyjaciółką, chociaż nie znamy się długo. I zazwyczaj nie biorę na poważnie tych plotek, bo to tylko plotki.- Kiedy skończyła, nie wiedziałam co odpowiedzieć i myśleć.

Z jednej strony odczytałam to jako ostrzeżenie, ale jednocześnie pozwolenie.

Na szczęście dania zostały przyniesione, więc ten temat już nie powrócił, choć wciąż chodził mi po głowie. Do końca obiadu atmosfera była taka, jaka być powinna. Śmiałyśmy się i żartowałyśmy na różne tematy. Na koniec podziękowałam za obiad i życzyłam jej miłego lotu.

Stanęłam na chodniku i nagle poczułam się strasznie zmęczona. Jakby nie patrzeć od samego rana gdzieś chodziłam. Najadłam się tyle strachu, że do końca życia mi wystarczy. I wciąż nie mam pojęcia z jakim problemem boryka się Monick. Nieważne jak próbowałam zahaczyć o temat jej zdrowia, ona zręcznie wychodziła cało. W końcu musiałam przestać naciskać, bo zorientowałaby się, że coś podejrzewam. A ja jedynie się martwię.

Westchnęłam i powoli zaczęłam iść w stronę domu.

Ale to nie był koniec. Wspominałam o czarnych chmurach to je dostałam. Deszcz zaskoczył mnie akurat, gdy mijałam ostatnią uliczkę. Pokonałam ją biegiem, lecz i tak zmokłam jak szczur. Mokra i wściekła weszłam do domu i usłyszałam jak w salonie gra telewizor. Nie myśląc zbyt dużo podeszłam tam i zamarłam.

-Co ty tu robisz. Myślałam, że nie oglądasz telewizji. I jak włączyłaś TV?

-Jeden z talentów.- Mary uśmiechnęła się chytrze. Machnęłam na to ręką, tak jakby to było normalne, że pozwalam duchom oglądać telewizje, gdy mnie nie ma. Jakoś wtedy ważniejsze wydawało mi się przebranie w coś suchszego. Nie zajęło mi to zbyt długo, a kiedy wróciłam do salonu telewizor był wyłączony, a Mary wciąż siedziała na kanapie. Pomyślałam, że to dobry znak.

-Jak minęła wasza rozmowa?

-Nie podsłuchiwałaś?

-Miałam inne zajęcie.- Uśmiechnęła się rozbawiona i wstała z kanapy.- Mój brat wydawał się dziś bardzo zamyślony. Podobnie jak ty.

-Też bym chciała wiedzieć, co robił przez cały dzień.- Zamyśliłam się.

-Dowiesz się szybciej niż myślisz. A ja już znikam.- Posłała mi ostatni uśmiech i znów zostałam sama. Lecz nie na długo. Ktoś natarczywie pukał do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było grubo po osiemnastej. Nie spodziewałam się nikogo, chyba, że miałby to być listonosz, którego miałam zamiar pogonić w cholerę.

Otworzyłam drzwi z rozmachem i już otwierałam usta, by nakrzyczeć na nieznajomego. Tylko, że to był Taehyung. Stał przede mną i wcale nie miał na sobie garnituru. Uśmiechał się dokładnie w ten sposób, jaki uwielbiałam. Nie mam pojęcia jak długo stałam, gapiąc się na jego twarz.

-Wchodź.- Zaprosiłam go do środka.

Taehyung rozglądał się po wnętrzu mojego mieszkania i poczułam się jak wyrzutek. Jego mieszkanie nie mogło równać się z moim. Tutaj wszystko wydawało się przestarzałe oprócz telewizora, ponieważ nigdy nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy, by móc zaszaleć. Z drugiej strony było tu przytulnie i przyzwyczaiłam się do takiego stanu.

Odchrząknęłam.

-Nie spodziewałam się tutaj ciebie. O tej porze.

-Przeszkadzam w czymś?- Zapytał, przechodząc o kuchni, by postawić na blacie reklamówkę. Kiedy zobaczyłam jedzenie moje oczy samoistnie się zaświeciły. Może i jadłam obiad, ale to prawie, że nic.

-Właściwie nie.- Podeszłam bliżej, żeby mu pomóc.

-Wyglądasz na zmęczoną.

-Wbrew pozorom to był bardzo szalony dzień.- Nie mogłam mu opowiedzieć wszystkiego i dołożyć zmartwień komuś, kto i tak na co dzień miał ich mnóstwo. Wolałam zachować to dla siebie póki nie będę mieć konkretnych dowodów na to, że Monick coś ukrywa.

-Więc zacznijmy nasz zasłużony odpoczynek.

-Chętnie.- Tae złapał mnie za rękę i pociągnął do kanapy. Miło było móc przytulić się do niego, zamknąć oczy i najzwyczajniej cieszyć się jego bliskością. Ale ja tak nie mogłam. Podniosłam się do siadu.

-Co? Coś się stało?- Tae spojrzał na mnie gotów działać już zaraz.

-Właściwie chciałam się ciebie o coś spytać.

-Tak?

-Spotkałam się z Monick.- Przyznałam się i wiem, że tym wyznaniem spowodowałam napiętą atmosferę. Jednak chciałam wiedzieć, co jest na rzeczy. To mogło mi pomóc.

-Nie była w Londynie?- To zaniepokoiło go.

-Coś jej wypadło, ale teraz pewnie siedzi w samolocie.- Kontynuowałam.- Zjadłyśmy razem obiad przed jej wylotem. I właściwie wszystko z nią w porządku. Nie zarzuciła nam zdrady. Ale...

-Ale?

-Po prostu wydaje mi się, że ona coś ukrywa. Nie wiem, czy dobrze myślę. Pomyślałam, że ty znasz ją lepiej niż ja i może coś wiesz. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest dobry moment, ale nie daje mi to spokoju.

-Co miałbym ci o niej powiedzieć? Ma swój własny sposób myślenia i zazwyczaj trzyma głowę na karku. Nie zauważyłem, by coś się zmieniło. Może nie przyjrzałem się jej.

-Myślałam, że jest na coś chora.

-Chora? Dlaczego?- Tae podniósł się z kanapy. Wpatrywałam się w niego, bo wiedziałam, że on coś wie. Nie zareagowałby tak, gdyby coś nie było na rzeczy.

-Wiem, że nie chcesz o tym rozmawiać, jednak i mi i tobie na niej zależy. Opowiedz mi.- Poprosiłam go, a on pokiwał głową na zgodę i z powrotem usiadł koło mnie.

-Monick chorowała na raka wątroby, gdy była młoda. Załamałam się tym. Jak my wszyscy. W tamtym czasie nie była sławna, a jej rodzina nie miała zbyt dużo pieniędzy, więc wszyscy codziennie wspierali Monick i jej rodzinę. Byliśmy przyjaciółmi, a Namjoon został jej chłopakiem. Mijały miesiące leczenia i lekarze nie byli optymistycznie nastawieni. A jednak ona dała radę pokonać chorobę. Po tym stała się inna. Postanowiła wejść w życie biznesu i stać się sławna. Nikt nie pomyślał, że to ona wybije swoją rodzinę na pierwsze strony gazet. Jeśli myślisz, że znów jest chora, to bardzo prawdopodobne, że będzie ukrywać to do końca.- Taehyung zamilkł, a ja zaczęłam gorączkowo myśleć, że to właśnie jest przyczyna.

-Jeszcze nic nie wiemy.- Zaczęłam.- Jeżeli to prawda to nie możesz z nią zerwać.

Oparłam głowę.

Nie myślałam nad tym, ale już teraz błagałam, by to nie była prawda.

5 komentarzy:

  1. Nareszcie:) trochę czcionki się popsuł bo słowa na siebie wchodzą ale ok. Jestem ciekawa ci dalej będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że czcionka nie wygląda najlepiej. Poprawię to w najbliższym czasie. Może mi się uda. Dzięki za komentarz ^^

      Usuń
  2. Jejuuu kocham to, naprawde
    Świetnie piszesz i życzę weny!
    Btw. zastanawiam się, czy Sora powie Tae, że widzi duchy ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja ciekawość została zaspokojona jeśli chodzi o chorobę Monick. Naprawdę jej współczuję:( Mam nadzieję, że jak znowu jest chora, to wyzdrowieje. No i przez tę chorobę znów się namieszało, bo Tae pewnie nie będzie chciał tak po prostu jej rzucić, a przecież się kochają z Sorą. Jestem ciekawa, co tam jeszcze wymyśliłaś, dawaj szybko next:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja uwielbiam to opowiadanie! :)
    Dużo weny życzę i czekam na kolejny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń