Witam! Kolejny rozdział jest, ale jest jaki jest. trudno powiedzieć o czym. Jednak poddam go waszej ocenie. Jedynie powiem, że nienawidzę męczyć się z jednym rozdziałem aż dziesięć dni. No, ale...
Oczekujcie dalszej części BTS bo jestem w trakcie jej pisania. Oby z tym poszło szybciej. Jutro zakończenie. Muszę się mentalnie przygotować na pożegnanie szkoły, a potem już liceum.
Oczekujcie dalszej części BTS bo jestem w trakcie jej pisania. Oby z tym poszło szybciej. Jutro zakończenie. Muszę się mentalnie przygotować na pożegnanie szkoły, a potem już liceum.
Kiedy stałam przed lustrem patrząc w
swoje całkiem nowe odbicie czułam się pewna jak nigdy, że dam
radę. Krótka sukienka i makijaż zmieniły mnie na tyle bym nie
poznała samej siebie. Wszystko zostało już ukartowane tak bym
spotkała go w klubie. Chociaż fakt, że ekipa na czele z T.O.P' em
będzie siedzieć w samochodzie czekając na rozwój akcji jest dla
mnie pocieszeniem. Bo w końcu tak naprawdę sama nie wiem co może
mnie spotkać ani jak zareaguje na jego widok. Próbowałam namówić
Choi' a by został w domu, ale o tym to ja mogłam tylko pomarzyć.
Powiedział, że nigdzie się nie wybiera. Jedynej rzeczy jakiej się
obawiałam to to, że może zobaczyć coś czego nie chciałabym żeby
zobaczył. Sama zdaję sobie sprawę z tego, że będę musiała
pozwolić mu się dotknąć. Co przyprawia mnie o dreszcze.
-Cleo słyszysz mnie?- Poprawiłam małą
słuchawkę w uchu by lepiej się, trzymała.
-Tak. Wszystko okej.- Kiedy stąd wyjdę
będę tylko ich słyszeć, ale nie będę mogła odpowiadać.
-Gdyby coś się działo to pamiętaj.
Masz uciekać.- Uśmiechnęłam się i przytuliłam do mojego faceta.
Przez chwilę nie chciał mnie puścić, ale potem pozwolił mi
wyjść.
-Dam sobie radę.- Zapewniłam go.
Drzwi się zatrzasnęły, a ja ruszyłam chodnikiem prosto do klubu.
Miałam nadzieję, że słyszał naszą wymianę zadań w domu i
będzie tam na mnie czekać, a wtedy mogłabym go zabić i nie
przejmować się już niczym więcej. Stanęłam przed wejściem do
Club Volume. Wepchnęłam się do kolejki, a po chwili byłam już w
środku. Mijałam tańczących ludzi póki nie znalazłam się przy
barze. Zamówiłam sobie drinka by nie wyglądało podejrzanie, że
nic tu nie piję. Przybrałam minę zbitego psa i ogólnie porzuconej
sieroty. Dla niego musiałam bym taka jak zawsze, czyli bezbronna i
ciągle przestraszona świata. W ten wieczór cofałam się do tego
czasu kiedy miałam 12 lat. Tym razem wiedziałam, że może być
inaczej i jest inaczej.
-Idź zatańczyć. Może się pokarze.-
Usłyszałam głos w słuchawce i poszłam na parkiet. Wmieszałam
się w tłum i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki obijając się o
ciała innych ludzi. Nikt tu tak naprawdę nie wiedział po co tu
przyszłam. On jeden musiał tu podejść.
Jakiś nieszkodliwy facet zaczął
tańczyć koło mnie.
-Każ mu się odsunąć.- Uśmiechnęłam
się pod nosem słysząc zirytowany głos Tabi' ego. To bardzo nie w
porządku, że on może wszystko widzieć i słyszeć, a ja nie.
Jednak świadomość, że jest zazdrosny dawała mi większą pewność
siebie. Oczywiście byłam wierna swojemu narzeczonemu i spławiłam
kolesia. Oby teraz był zadowolony.
-Chyba będziesz musiała pójść się
przejść bo nigdzie go nie widzimy.- No tak to było by za proste od
tak pokazać się. Pewnie będzie chciał mnie zaskoczyć.
Poszłam się przejść na wyższe
piętro. Szłam powoli ciągle udając załamaną. Czułam w bucie
zimny nóż, którego miałam użyć. Może to i źle, że aż tak
bardzo zależy mi na zabiciu go, ale jak dla mnie on nigdy by się
nie zmienił. Kiedy rodzice wywalali go z domu, a mama stała nade
mną płacząc cieszyłam się jak nigdy w życiu. A teraz myślę,
że trzeba było go gdzieś zamknąć, a nie od razu porzucać.
Oparłam się o poręcz. Stąd miałam świetny widok na całą salę.
I faktycznie oddalenie się od ludzi zadziałało. Stał koło mnie i
też patrzył w dół. W słuchawce zapadła kompletna cisza, a
jeszcze przed chwilą słyszałam ciche szepty. Teraz już nic.
-Ocknij się. Stoi koło ciebie.- Głos
Bom przypomniał mi o planie działania, który dobrze znałam.
Odwróciłam się by spojrzeć na jego twarz. Jak zawsze spokojny i
opanowany. Dał się nabrać. Czas na mnie.
-Wiedziałam, że przyjdziesz. Zawsze
przychodzisz kiedy cię potrzebuję.- Pierwsze kłamstwo właśnie
wyszło z moich ust.
-Bo widzisz potrzebujemy siebie
nawzajem. Długo musiałem na ciebie czekać.- Uśmiechnął się
jednocześnie bawiąc się moim kosmykiem włosów. Miałam wielką
chęć urwać mu tę rękę.
-Tak, wiem, ale teraz tu stoję i
nigdzie się nie wybieram.
-I to jest bardzo dziwne.
-Nie mam jak ci udowodnić skoro ciągle
tu stoimy.- Nie miałam jak zabić go stojąc tutaj.
-Niedaleko jest tu zaplecze. Wyjdźmy
stąd.- Na trzęsących się nogach wyprowadziłam go na zewnątrz.
Teraz nie miałam już czasu na wycofanie się. Zimny powiew wiatru
owinął moją twarz. Zanim zdążyłam się przyzwyczaić do chłodu
byłam już objęciach tego gwałciciela. Przeszedł mnie dreszcz
odrazy, ale nie mogłam go odepchnąć.
-Czekanie na ciebie było męką.
Wszyscy myślą, że zwariowałem, ale oni nic nie rozumieją. To
naprawdę bolało kiedy ciągle się oddalałaś do niego. A na
koniec i tak cię zostawił.- Nie chciałam się odzywać bo bym
wybuchła, a na to jeszcze nie był czas. Za to wyobrażałam sobie
co musi czuć T.O.P słuchając tych bredni. Dłoń Jake' a gładząca
moje włosy nie była niczym miłym. Dlatego powoli się od niego
oddaliłam.
-Nie powiedziałeś mi co mam zrobić
by ci udowodnić? Na pewno jest coś.- Zamyślony odwrócił się do
mnie plecami. Wykorzystałam tę chwilę nie uwagi by wydobyć nóż.
Wybrałam go specjalnie dla niego. Miał umrzeć szybko, a jego ciało
ma zostać zabrane stąd przez resztę agentów. Ukryłam go za
plecami akurat gdy się odwracał.
-Powiedz, że mnie kochasz. Tak jak ja
ciebie prze te wszystkie lata.- Położył swoje dłonie na moich
ramionach oczekując tego, że wyznam mu miłość. Wściekłam się.
Jak on w ogóle może ode mnie tego oczekiwać. Na prawdę jest głupi
i naiwnym psychopatą. Wyciągnęłam zza pleców nóż czym go
kompletnie zaskoczyłam. Zaatakowałam go, ale był szybszy i chwycił
moją dłoń. Byłam cholernie zdenerwowana i zdeterminowana
jednocześnie.
-Nigdy w życiu cię nie pokocham!!-
Wykrzyczałam mu to w twarz i przybliżyłam nóż do jego serca.
-Jesteś całkiem inna. Zmieniłaś
się.
-I o to chodziło.- Powaliłam go na
zmienię. Turlaliśmy się po zimnej ziemi tocząc zaciętą walkę.
Udało mi się walnąć go w twarz niestety nóż wypadł gdzieś
obok. Oboje szukaliśmy go wzrokiem i oboje w tym samym czasie
zauważyliśmy go. Rzuciłam się by złapać go pierwsza i prawie,
że się udało. Był prawie, że na wyciągnięcie ręki.
-Chciałem dać ci szansę, ale teraz
to ja zabiję ciebie!- Starł krew z ust. Zaczęłam się dziko
wierzgać byle by dosięgnąć. Musiałam zdążyć przeżyć
przynajmniej dopóki nie przyjdą mi z pomocą. Słuchawkę i tak
zgubiłam gdzieś w trakcie tarzania się po ziemi.
-Zapomnij!- Krzyknęłam i wyszarpnęłam
rękę z jego uścisku. Nim się spostrzegł sięgnęłam po nóż i
kopnęłam go tak, że przewrócił się na plecy. Wykorzystałam to
i rzuciłam się na niego dźgając go nożem w żebra. Czerwona
plama krwi pojawiła się od razu na koszuli i mojej ręce.
Zignorowałam jego krzyk tak jak on ignorował moje i wbiłam mu nóż
prosto w serce. Wyciągnęłam go dopiero kiedy przestał oddychać.
To się stało. Już nigdy więcej go nie zobaczę.
Wstałam z z ziemi w tym samym czasie
kiedy przez drzwi wbiegła piątka moich przyjaciół. Przede mną
pojawił się T.O.P i od razu złapał mnie w swoje ramiona. Nie wiem
dlaczego, ale zaczęłam cicho płakać. To wszystko stało się
cholernie przytłaczające. Nie chciałam patrzeć na to jak
zabierają jego ciało. Tak naprawdę chciałam być w drodze do domu
by móc się napić czegoś mocnego.
-Chodźmy.- Tabi pociągnął mnie w
stronę auta. Schował moją zakrwawioną rękę do swojej kieszeni
płaszcza. I choć byłam brudna to i tak ludzie nie zbyt zwracali na
mnie uwagę. W końcu było ciemno. Usiadłam na miejscu pasażera i
oparłam głowę zamykając oczy. Wcale nie czułam się winna temu
co się przed chwilą stało. Ciekawe czy oznacza to, że całkiem
zwariowałam? Wiem jednak, że zabijanie nie jest czymś co
chciałabym się zajmować tak jak _____. Teraz mogę w spokoju
odejść od tych przykrych wspomnień. Zastanawiałam się także nad
tym jak z tym wszystkim czuję się facet siedzący obok mnie. Cały
czas trzyma mnie za rękę i spogląda na mnie, ale się nie odzywa.
Ja jestem zbyt pochłonięta myślami by móc cokolwiek z siebie
wydusić. A przecież on też słyszał to co mówił do mnie Jake.
Kiedy przyjechaliśmy prosto pod dom
wręcz wyskoczyłam z auta. Chciałam być już w domu. Gdzieś gdzie
czułam się swobodnie. Jednak powstrzymałam się i poczekałam na
T.O.P' a. Objął mnie w pasie i weszliśmy razem do domu. Mała
lampka nocna świeciła się ciągle. Przynajmniej coś widziała.
Swoje mieszkanie całkiem czyste. Wszystko na swoim miejscy tak jak
dawniej.
-Wygląda tak jakby nic się tu nigdy
nie stało.- Stwierdziłam z uśmiechem na ustach.
-Myślę, że od teraz na pewno nic się
tu nie stanie.
-Tak, masz rację.- Weszłam na górę
prosto do pokoju by się umyć i doprowadzić do porządku. Umyłam
się do czysta pozbywając się z włosów błota po czym ubrałam
się w wygodną piżamę i zeszłam na dół. Usiadłam koło Seung
Hyun' a. oparłam się o kanapę kładąc stopy na jego kolanach.
Wpatrywał się w moje stopy co było nieco podejrzane.
-Na co się tak patrzysz?
-Twoje stopy są bardzo interesujące.-
Parsknęłam.
-A tak naprawdę to myślisz o czymś
więcej. I nie mam tu na myśli sex' u. - Teraz to on się zaśmiał,
a ja tu pytałam poważnie.
-Powiedzmy, że staram się nie myśleć
o niczym.- Zerwałam się z kanapy i usiadłam koło niego.
-Okej więc dzisiaj nie myśl o
niczym.- Uśmiechnęłam się i wspięłam się mu prosto na kolana.
-Nie wiem czy to jest teraz możliwe.-
Mruknął patrząc na moje usta. Pochyliłam się by go pocałować.
T.O.P położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął mnie
bliżej siebie. Wplotłam palce w jego miękkie włosy. Rozchyliłam
usta mięknąc w jego objęciach. Chociaż nie powiedział mi o co
chodzi ja nam go na tyle dobrze by wiedzieć, że to nic dobrego dla
nas. Dlatego tym pocałunkiem starałam się mu pokazać, że kocham
tylko jego. A on już nie żyje. Nie ma ich dwóch, jest już tylko
jeden.
*
* *
( Narracja CL )
Dlaczego ona go nie zabiła? Bo była
głupia. To na pewno to. Bo przecież ją zdradził i powinna była
walnąć go tą patelnią. No i nie zrobiła nawet tego. Po prostu
wleciała w jego ramiona. Co za łatwa dziewczyna! Zero honoru.
Chociaż z jakby nie patrzeć oboje wydają się być szczęśliwi.
Ale w sumie to tylko film. W czym on mi może pomóc. Do cholery.
Sama powinnam sobie pomóc. A zamiast tego oglądam głupie filmy i
porównuje je do mojej sytuacji. Jednak chwila moment. Przecież nie
ma żadnej sytuacji. No trudno jego dziewczyna go zdradziła i nie ma
jej. Mnie też nie powinno być. A jednak coś sprawia, że kiedy go
widzę mam ochotę mu wybaczyć. I możliwe, że już to zrobiłam.
Uch, filmy są naprawdę głupie. A najbardziej wkurzają mnie te
happy and' y. Ja takiego nie mam! I pytam się dlaczego!
-Kto wymyślił ten kretyński romans!-
Krzyczę i rzucam pilotem prosto w telewizor. Nawet się nie rozbił
tylko się zatrząsł. A moje życie trzęsie się nieustannie.
Rzucam koc w drugi kąt kanapy, na której oczywiście siedzę sama.
Wszyscy gdzieś wyszli. Bo jak na złość każdy znalazł sobie
drugą połówkę. Ja mam wino, które i tak się już kończy. Ale
póki jeszcze jest to je wypiję. Nalewam cały kieliszek i piję
powoli. Wolę upić się powoli. Tylko, że nawet nie kręci mi się
w głowie. Kompletnie nic się nie dzieje.
-Ile to ma procent?- Wstaje by pójść
do kuchni po kolejną butelkę z lodówki, kiedy nagle ktoś dzwoni
do drzwi. I to o tej porze? Jest prawie 23. Jeśli to fani lub jakiś
głupi żart to i tak będę krzyczeć. Jestem niezrozumiale zła i
mam ochotę się na kimś wyżyć. Lecz kiedy otwieram drzwi widzę
tylko … jego. Stoi oparty o framugę. Nosi okulary chociaż jest
noc. I co najbardziej mnie wkurza w tym wszystkim? Tae nadal jest
przystojny jak cholera. Dlatego dopiero po chwili odzyskuję głos.
-Co ty tu ...- Chciałam dokończyć
zdanie, ale jego palec wylądował na moich ustach. Zamarłam
wpatrując się w niego. Co on zamierza?
-Teraz nic nie mów.- Wyszeptał, a ja
poczułam woń alkoholu i wszystko zrozumiałam. Dureń się po
prostu upił i przyszedł mnie męczyć. Nie dzisiaj. Strąciłam
jego dłoń.
-Tae idź do domu.- Powiedziałam
całkiem poważnie i już miałam zatrzasnąć drzwi, ale on musiał
być szybszy.
-Nie mogę. Chyba ktoś za mną szedł.-
No nie. Westchnęłam i wciągnęłam go do środka. Tae był na
prawdę nie źle wstawiony bo ledwo trzymał się na nogach.
Zatrzasnęłam drzwi besztając siebie w duchu za to, że tak łatwo
wlazł mi do domu. I jeszcze sama mu na to pozwoliłam. Jak to się
stało?
-Zadzwonię po taxi.- I cię do niej
wepchnę choćby siłą.
-Ty mnie naprawdę nienawidzisz, co?-
Wybełkotał idąc prosto do salonu. Popędziłam za nim. Nie
odpowiedziałam mu. Trudno powiedzieć co teraz o nim myślę.-
Oglądasz ten cholerny romans? Przecież on ją zdradził. A patelnia
była tak blisko.- Westchnął i walił się na kanapę. Widzę, że
już czuję się jak u siebie w domu. To jest niedorzeczne i nie
powinnam na to pozwalać. Zwłaszcza jemu.
-Więc zadzwonię po Dae.- To będzie
dobry pomysł. Zabierze go stąd, a ja skończę pić w spokoju. Tak
żeby nikt mnie nie rozpraszał.
-Jest na randce z Darą.
-No tak.- Przecież wszyscy sobie
gdzieś wyszli. Żeby sączyć napój z jednego kubka i śmiać się
na filmie z tych samych durnot i trzymać się za ręce i bóg wie co
jeszcze. Popatrzyłam na ten beznadziejny przypadek na mojej kanapie.
Co ja mam z nim zrobić? Myślałam intensywnie, aż Tae zgasił
telewizor i uśmiechnął się do mnie. Moje głupie serce od razu
się ruszyło do szybszej pracy.
-Chaerin...
-Czego!- Warknęłam zła.- Jest dość
późno, a ty nie jesteś trzeźwy i wcale nie powinno cię tu być.-
Dałam mu do zrozumienia żeby wypierdalał. Tylko to do niego nie
dociera, a ja nie mam tyle siły żeby wziąć go za szmaty i wywalić
za drzwi. Ja nie mam nawet do tego serca. Pewnie dlatego siadam na
drugim końcu kanapy byle by utrzymać dobrą i bezpieczną
odległość.
-Wiem, ale myślałem.- To tak jak ja.
-I co? Myślałeś, że jak się
zalejesz w trupa to zmięknę i ci wybaczę? To w ogóle tak nie
działa!- A może działa tylko się nie przyznaję i to wypieram? Z
resztą nie ważne i tak muszę się napić. Najzwyczajniej uciekam
do kuchni w poszukiwaniu wina i znajduję je. Nie mam pojęcia
dlaczego dłonie mi się trzęsą kiedy staram się nalać coś do
nowego kieliszka. Jednak wiem, że i on się tu doczłapał i z jego
miny wnioskuję, że nie jest zadowolony. Ale czy ma prawo do bycia
na mnie wściekłym? To mnie irytuje. Z chęcią bym mu coś
powiedziała, ale się powstrzymuję i zaczynam pić. Jednak idzie mi
to z trudem kiedy się tak we mnie wpatruje. Koniec z tym dziwnym
przedstawieniem.
-Jesteś niemożliwy wiesz!- Wydzieram
się i dobrze o tym wiem.- Przychodzisz tu i nic nie mówisz, a co
najgorsze zachowujesz się jakby się nic nie stało. Ale ja nadal
pamiętam. To jest cholernie wkurzające. A kiedy na ciebie patrze
przypominasz mi o tym i o tej dziewczynie! Jak w ogóle możesz nic
nie powiedzieć! Powiedz coś!- Dolewam sobie kolejną porcję wina.
Nie słyszę żeby się w ogóle odzywał. Nie patrzę na jego twarz
bo zapewne tama by puściła i zaczęła bym ryczeć. A to by było
żałosne.- Jesteś taki milczący. Czy duża ilość wódki odebrała
ci mowę! A może po prostu masz mnie w dupie. Jeśli tak to naprawdę
nic się nie zmieniłeś.- Wyrzucam z siebie obraźliwe słowa i
jakoś nie czuję się z tym źle. Wręcz przeciwnie mam ochotę
powiedzieć mu więcej nie miłych rzeczy. Chyba to wino dodaje mi
odwagi, dlatego ciągle je piję.- Jaka ja jestem głupia. Co ja ci w
ogóle mówię przecież jutro i tak nic nie będziesz z tego
pamiętał. A ja nadal będę w ciebie wpatrzona jak w obrazek bo
jestem naiwna. Staram się zapomnieć, ale ty ciągle do mnie
przyłazisz. Popatrz tylko jak role się odwróciły. Nie będę już
za tobą biegać. Byłeś kompletnie ślepy. A teraz jesteś
kompletnym durniem i nieczułym...- Wyrzucałam z siebie przeróżne
epitety. Jednak nie spodziewałam się tego, że Tae od tak podejdzie
do mnie i zabierze mi kieliszek wrzucając go prosto do zmywaka.
Wzdrygnęłam się na sam dźwięk tłuczonego szkła.
-Nazywaj mnie jak chcesz, ale dopiero
potem.- Zdezorientowana przez ułamek sekundy zastanawiałam się
kiedy jest to ,,potem''. Jednak sama się przekonałam kiedy poczułam
jego suta na swoich. Serce stanęło mi w miejscu i prze chwilę nie
wiedziałam o co chodzi póki Tae nie przycisnął swojego ciała do
mojego. Zatrzymałam się tyłkiem na blacie. Cholera jasna! Chyba
mózg mi wyparował. Krew w uszach szumiała jak nigdy. I chociaż
gdzieś na samych tyłach mojego umysłu wiedziała, że powinnam go
odepchnąć to nie zrobiłam tego. Za to wręcz przeciwnie.
Otworzyłam usta by wpuścić go do środka. Poczuć jego smak. I był
cholernie dobry. Nawet smak wódki w jego ustach był o wiele lepszy.
Tae wsunął dłonie pod moją bluzkę ściskając moje biodra. Po
całym ciele przeszedł mnie dreszcz. To dzieje się w mojej kuchni.
I działo by się dalej jednak oboje potrzebowaliśmy odrobiny
powietrza.
-Czy to takie złe poddać się temu?-
Jak on może mnie o to pytać kiedy ja ledwo mogę myśleć kiedy on
jest tak blisko moje ciała. Chciałabym powiedzieć, że nie i
chciałabym powiedzieć, że tak.
-Nie wiem.- Powiedziałam prawdę nie
patrząc mu w oczy. Ja swoje zamknęłam żeby się jakoś uspokoić.
-Nie chcesz nawet na mnie patrzeć.
Ciągle.- Spojrzałam tak jak tego chciał. I zobaczyłam aż za
dużo. Doskonale wiedziałam, że już mam szklane oczy. To wszystko
przez tego faceta.
-Pocałowaliśmy się.- Stwierdziłam
coś co jest oczywistością.
-I nie było tak źle, co?
-Nie.- Przyznałam.- Ale to nic nie
znaczyło.
-Jezu, kobieto. Na prawdę uważasz, że
to nic nie znaczyło. Masz mnie za potwora, który nawet teraz bawi
się twoimi uczuciami? Co jeszcze mam dla ciebie zrobić. Powiedz mi,
a to zrobię.- Kurde to trudne. Myślenie o tym jeszcze bardziej
trudniejsze. Zawsze przeliczam wszystkie za i przeciw, ale czy teraz
to ma sens? Kiedy to już się stało i chyba od tego nie ucieknę.
-Jesteś okropnie uparty, ale pocałuj
mnie.- Tym razem spokojniej i wolniej. Już teraz nigdzie się nie
spieszyliśmy. On tu jest i ja tu jestem. Ciągle nie jestem pewna
czy dobrze robię, ale po co się oszukiwać. Zakochałam się w tym
facecie. Może nigdy w życiu nie dobędę się na to żeby mu o tym
powiedzieć, ale przynajmniej będę mieć go przy sobie. Jego
miękkie usta i delikatny dotyk na skórze.
-Na prawdę zwariowałem.- Wymruczał
blisko moich ust. Uśmiechnęłam się i z powrotem wpiłam w jego
usta bawiąc się jego językiem. Wsunęłam mu dłonie pod koszulę
przebiegając paznokciami po jego umięśnionym brzuchu. Czułam pod
palcami jak się cały napina.- Zrób tak jeszcze raz.- Szepnął mi
do ucha po czym zaczął kreślić kółka językiem na mojej szyi.
Odchyliłam głowę do tyłu. Pozwoliłam by Tae posadził mnie na
zimny blacie. Zrzuciłam z jego ramion kurtkę i zabrałam się za
rozpinanie koszuli. To co zobaczyłam jest zdecydowanie najlepszym
ciałem jakie miałam okazje widzieć. I szczerze chciałabym
zobaczyć o wiele więcej tylko, że już w mojej sypialni.
-Chodźmy na górę. Dziewczyny mogą
wrócić w każdej chwili.- Tae bez słowa kazał mi się do siebie
przytulić więc oplotłam go nogami w pasie i pozwoliłam zanieść
na górę. Otworzyłam drzwi, które potem Tae zamknął stopą po
czym postawił mnie na podłodze.
-Podnieś ręce do góry.- Zrobiłam
jak mi kazał. Po chwili stałam całkowicie naga. I co dziwne wcale
się przed nim nie wstydziłam moje ciała. Przez chwilę oboje na
siebie patrzyliśmy. Wygląda to tak jakby chciał mi coś
powiedzieć, ale nic nie mówi. W jednej chwili patrzymy na siebie, a
w drugiej on już jest przy mnie. Jednak zanim całkowicie zapomnę
języka w gębie muszę się go o coś zapytać. I to właśnie
teraz.
-Na pewno tego chcesz?- Oboje jesteśmy
nieco upici. Nie chcę mieć jutro kolejnej kłótni.
-A ty?
-Yhm.- Tae uśmiechnął się
przebiegle. Zrozumiałam go dopiero gdy znów zaczął mnie całować.
Już chyba za każdym razem będę tracić oddech przy nim. Nie
odrywając się od siebie upadłam na miękkie łóżko. Zamknęłam
oczy poddając się dotykowi jego dłoni na moim ciele. Zacisnęłam
pięści na prześcieradle kiedy poczułam usta Tae na moim brzuchu.
On po prostu się ze mną drażnił, a ja dostawałam szału. I może
byłam bezwstydna jęcząc tak i prosząc o więcej, ale Tae
sprawiał, że w ogóle się tym nie przejmowałam. Wygięłam plecy
w łuk, gdy poczułam dwa pace w sobie. Obraz przed oczami rozmył mi
się. To zbyt dobre. Z resztą ciekawe czy nią też tak robił.
Jednak przestałam o tym myśleć gdy poczułam pustkę, a jego twarz
pojawiła się przede mną.
-Znów cała się spięłaś.-
Wyszeptał kierując się ustami coraz wyżej.
-Jesteś tu. I to całkiem nagi. Jak
mam się nie spinać?- To tak jakby kazał mi przestać oddychać.
Chociaż czasami tracę przy nim oddech. Zwłaszcza jak się tak
uśmiecha.
-Dobrze więc. Sprawię, że się
trochę rozluźnisz.- Ooo to na pewno. Postarałam się trochę
rozluźnić. Tae powoli wsuwał się we mnie. Dał mi chwilę bym
się przyzwyczaiłam do jego rozmiarów. Po chwili zaczął się
powoli poruszać budząc moje ciało do życia.
-O boże...- Prawie, że wyjęczałam.
Ale Tae zamknął mi usta kolejnym świetnym pocałunkiem
nieprzerwanie wbijając się we mnie. Będąc już blisko na granicy
wbiłam mu paznokcie w plecy. Oboje w tym samym czasie
znieruchomieliśmy. Przez moje ciało przeleciała nieoczekiwana fala
przyjemności, której nie dało się opisać słowami. Jeszcze przez
dobrą minutę cała się trzęsłam próbując zapanować nad
oddechem, ale po prostu się nie dało. Tae położył się obok
zgarniając moje wykończone ciało bliżej siebie. Czułam jego
urwany oddech na szyi. Jedną ręką wciąż gładził moje biodro
kreśląc na nim niewidoczne kółka opuszkami palców. W powietrzu
wciąż wisiało napięcie i niewypowiedziane słowa. Zalała mnie
fala nagłych myśli. O tym co się zaraz stanie. Czy on po prostu
wstanie, powie, że to jeden wielki żart z jego strony i wyjdzie. A
może zostanie?
-Chaerin pokaż mi się.- Z wielką
niechęcią odwróciłam się w jego stronę podpierając się na
łokciu.
Taeynag położył dłoń na moim
policzku wpatrując się w moje oczy. Dziwne. Czuję się jakby
czegoś w nich szukał, ale widać nie znajduję i to mnie martwi bo
nie mam pojęcia co to może być.
-Kocham cię.- Chyba szczęka opadła
mi na pościel, a oczy wyszły z orbit. Właśnie albo się
przesłyszałam albo zwariowałam. I chyba obie te rzeczy się
zdarzyły. Jednak on nie znika tylko ciągle tu jest.
-O, kurwa.- Tylko to wydostaje się z
moich ust po tym co się właśnie stało. Przytomnieje dopiero
wtedy, gdy Tae powtarza swoją deklarację. Zakochał się? I, że
niby we mnie?! Chyba jest mi słabo. Opadam na poduszki zakrywając
swoją nagość.
-Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
-Bo przedtem byłem z nią. Bo musiałem
cię jakoś chronić.
-Co?- Znowu nie dowierzam.- Chronić?
-Tak.- Łapie mnie za rękę którą
położyłam na brzuchu.- Przecież wiedziałem, że ona jest od
niego. Po prostu musiałem trzymać wszystkich z daleka od niej.
-Więc to była gra.- Pieprzona gra,
która zepsuła wszystko i zostawiła po sobie tylko zgliszcza. Ja
mam teraz w to uwierzyć?
-Tak.
-Grałeś bardzo przekonująco. Boże.
Nie wiem w co mam już wierzyć i co myśleć.
-Wiedziałem, że nie uwierzysz mi tak
łatwo, ale jednak uwierzyłaś.
-Skąd ta pewność.
-Jesteś tutaj. Ze mną. Naga. W łóżku.
I zrobiliśmy to. Mam wymieniać dalej?
-Nie! Okej, nie trzeba. Masz rację
chcę ci wierzyć i uwierzę.
-Więc skoro już to z siebie
wykrztusiłem. Zostaniesz moją dziewczyną?- Nie no nie wierzę i on
jeszcze mówi to z takim przestrachem w głosie.
-A jak myślisz?- Spojrzałam na niego
rozbawiona. Ta jego bezradność jest urocza.
Super jest ten rozdzial! Chyba jeden z moich ulubionych, tyle sie dzieje <3 Zadne slowa nie wyraza smutku,ze niedlugo konczysz to opowiadanie :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń