czwartek, 25 czerwca 2015

BB- 61

Witam! Kolejny rozdział jest, ale jest jaki jest. trudno powiedzieć o czym. Jednak poddam go waszej ocenie. Jedynie powiem, że nienawidzę męczyć się z jednym rozdziałem aż dziesięć dni. No, ale...
Oczekujcie dalszej części BTS bo jestem w trakcie jej pisania. Oby z tym poszło szybciej. Jutro zakończenie. Muszę się mentalnie przygotować na pożegnanie szkoły, a potem już liceum.














 

Kiedy stałam przed lustrem patrząc w swoje całkiem nowe odbicie czułam się pewna jak nigdy, że dam radę. Krótka sukienka i makijaż zmieniły mnie na tyle bym nie poznała samej siebie. Wszystko zostało już ukartowane tak bym spotkała go w klubie. Chociaż fakt, że ekipa na czele z T.O.P' em będzie siedzieć w samochodzie czekając na rozwój akcji jest dla mnie pocieszeniem. Bo w końcu tak naprawdę sama nie wiem co może mnie spotkać ani jak zareaguje na jego widok. Próbowałam namówić Choi' a by został w domu, ale o tym to ja mogłam tylko pomarzyć. Powiedział, że nigdzie się nie wybiera. Jedynej rzeczy jakiej się obawiałam to to, że może zobaczyć coś czego nie chciałabym żeby zobaczył. Sama zdaję sobie sprawę z tego, że będę musiała pozwolić mu się dotknąć. Co przyprawia mnie o dreszcze.
-Cleo słyszysz mnie?- Poprawiłam małą słuchawkę w uchu by lepiej się, trzymała.
-Tak. Wszystko okej.- Kiedy stąd wyjdę będę tylko ich słyszeć, ale nie będę mogła odpowiadać.
-Gdyby coś się działo to pamiętaj. Masz uciekać.- Uśmiechnęłam się i przytuliłam do mojego faceta. Przez chwilę nie chciał mnie puścić, ale potem pozwolił mi wyjść.
-Dam sobie radę.- Zapewniłam go. Drzwi się zatrzasnęły, a ja ruszyłam chodnikiem prosto do klubu. Miałam nadzieję, że słyszał naszą wymianę zadań w domu i będzie tam na mnie czekać, a wtedy mogłabym go zabić i nie przejmować się już niczym więcej. Stanęłam przed wejściem do Club Volume. Wepchnęłam się do kolejki, a po chwili byłam już w środku. Mijałam tańczących ludzi póki nie znalazłam się przy barze. Zamówiłam sobie drinka by nie wyglądało podejrzanie, że nic tu nie piję. Przybrałam minę zbitego psa i ogólnie porzuconej sieroty. Dla niego musiałam bym taka jak zawsze, czyli bezbronna i ciągle przestraszona świata. W ten wieczór cofałam się do tego czasu kiedy miałam 12 lat. Tym razem wiedziałam, że może być inaczej i jest inaczej.
-Idź zatańczyć. Może się pokarze.- Usłyszałam głos w słuchawce i poszłam na parkiet. Wmieszałam się w tłum i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki obijając się o ciała innych ludzi. Nikt tu tak naprawdę nie wiedział po co tu przyszłam. On jeden musiał tu podejść.
Jakiś nieszkodliwy facet zaczął tańczyć koło mnie.
-Każ mu się odsunąć.- Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc zirytowany głos Tabi' ego. To bardzo nie w porządku, że on może wszystko widzieć i słyszeć, a ja nie. Jednak świadomość, że jest zazdrosny dawała mi większą pewność siebie. Oczywiście byłam wierna swojemu narzeczonemu i spławiłam kolesia. Oby teraz był zadowolony.
-Chyba będziesz musiała pójść się przejść bo nigdzie go nie widzimy.- No tak to było by za proste od tak pokazać się. Pewnie będzie chciał mnie zaskoczyć.
Poszłam się przejść na wyższe piętro. Szłam powoli ciągle udając załamaną. Czułam w bucie zimny nóż, którego miałam użyć. Może to i źle, że aż tak bardzo zależy mi na zabiciu go, ale jak dla mnie on nigdy by się nie zmienił. Kiedy rodzice wywalali go z domu, a mama stała nade mną płacząc cieszyłam się jak nigdy w życiu. A teraz myślę, że trzeba było go gdzieś zamknąć, a nie od razu porzucać. Oparłam się o poręcz. Stąd miałam świetny widok na całą salę. I faktycznie oddalenie się od ludzi zadziałało. Stał koło mnie i też patrzył w dół. W słuchawce zapadła kompletna cisza, a jeszcze przed chwilą słyszałam ciche szepty. Teraz już nic.
-Ocknij się. Stoi koło ciebie.- Głos Bom przypomniał mi o planie działania, który dobrze znałam. Odwróciłam się by spojrzeć na jego twarz. Jak zawsze spokojny i opanowany. Dał się nabrać. Czas na mnie.
-Wiedziałam, że przyjdziesz. Zawsze przychodzisz kiedy cię potrzebuję.- Pierwsze kłamstwo właśnie wyszło z moich ust.
-Bo widzisz potrzebujemy siebie nawzajem. Długo musiałem na ciebie czekać.- Uśmiechnął się jednocześnie bawiąc się moim kosmykiem włosów. Miałam wielką chęć urwać mu tę rękę.
-Tak, wiem, ale teraz tu stoję i nigdzie się nie wybieram.
-I to jest bardzo dziwne.
-Nie mam jak ci udowodnić skoro ciągle tu stoimy.- Nie miałam jak zabić go stojąc tutaj.
-Niedaleko jest tu zaplecze. Wyjdźmy stąd.- Na trzęsących się nogach wyprowadziłam go na zewnątrz. Teraz nie miałam już czasu na wycofanie się. Zimny powiew wiatru owinął moją twarz. Zanim zdążyłam się przyzwyczaić do chłodu byłam już objęciach tego gwałciciela. Przeszedł mnie dreszcz odrazy, ale nie mogłam go odepchnąć.
-Czekanie na ciebie było męką. Wszyscy myślą, że zwariowałem, ale oni nic nie rozumieją. To naprawdę bolało kiedy ciągle się oddalałaś do niego. A na koniec i tak cię zostawił.- Nie chciałam się odzywać bo bym wybuchła, a na to jeszcze nie był czas. Za to wyobrażałam sobie co musi czuć T.O.P słuchając tych bredni. Dłoń Jake' a gładząca moje włosy nie była niczym miłym. Dlatego powoli się od niego oddaliłam.
-Nie powiedziałeś mi co mam zrobić by ci udowodnić? Na pewno jest coś.- Zamyślony odwrócił się do mnie plecami. Wykorzystałam tę chwilę nie uwagi by wydobyć nóż. Wybrałam go specjalnie dla niego. Miał umrzeć szybko, a jego ciało ma zostać zabrane stąd przez resztę agentów. Ukryłam go za plecami akurat gdy się odwracał.
-Powiedz, że mnie kochasz. Tak jak ja ciebie prze te wszystkie lata.- Położył swoje dłonie na moich ramionach oczekując tego, że wyznam mu miłość. Wściekłam się. Jak on w ogóle może ode mnie tego oczekiwać. Na prawdę jest głupi i naiwnym psychopatą. Wyciągnęłam zza pleców nóż czym go kompletnie zaskoczyłam. Zaatakowałam go, ale był szybszy i chwycił moją dłoń. Byłam cholernie zdenerwowana i zdeterminowana jednocześnie.
-Nigdy w życiu cię nie pokocham!!- Wykrzyczałam mu to w twarz i przybliżyłam nóż do jego serca.
-Jesteś całkiem inna. Zmieniłaś się.
-I o to chodziło.- Powaliłam go na zmienię. Turlaliśmy się po zimnej ziemi tocząc zaciętą walkę. Udało mi się walnąć go w twarz niestety nóż wypadł gdzieś obok. Oboje szukaliśmy go wzrokiem i oboje w tym samym czasie zauważyliśmy go. Rzuciłam się by złapać go pierwsza i prawie, że się udało. Był prawie, że na wyciągnięcie ręki.
-Chciałem dać ci szansę, ale teraz to ja zabiję ciebie!- Starł krew z ust. Zaczęłam się dziko wierzgać byle by dosięgnąć. Musiałam zdążyć przeżyć przynajmniej dopóki nie przyjdą mi z pomocą. Słuchawkę i tak zgubiłam gdzieś w trakcie tarzania się po ziemi.
-Zapomnij!- Krzyknęłam i wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Nim się spostrzegł sięgnęłam po nóż i kopnęłam go tak, że przewrócił się na plecy. Wykorzystałam to i rzuciłam się na niego dźgając go nożem w żebra. Czerwona plama krwi pojawiła się od razu na koszuli i mojej ręce. Zignorowałam jego krzyk tak jak on ignorował moje i wbiłam mu nóż prosto w serce. Wyciągnęłam go dopiero kiedy przestał oddychać. To się stało. Już nigdy więcej go nie zobaczę.
Wstałam z z ziemi w tym samym czasie kiedy przez drzwi wbiegła piątka moich przyjaciół. Przede mną pojawił się T.O.P i od razu złapał mnie w swoje ramiona. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam cicho płakać. To wszystko stało się cholernie przytłaczające. Nie chciałam patrzeć na to jak zabierają jego ciało. Tak naprawdę chciałam być w drodze do domu by móc się napić czegoś mocnego.
-Chodźmy.- Tabi pociągnął mnie w stronę auta. Schował moją zakrwawioną rękę do swojej kieszeni płaszcza. I choć byłam brudna to i tak ludzie nie zbyt zwracali na mnie uwagę. W końcu było ciemno. Usiadłam na miejscu pasażera i oparłam głowę zamykając oczy. Wcale nie czułam się winna temu co się przed chwilą stało. Ciekawe czy oznacza to, że całkiem zwariowałam? Wiem jednak, że zabijanie nie jest czymś co chciałabym się zajmować tak jak _____. Teraz mogę w spokoju odejść od tych przykrych wspomnień. Zastanawiałam się także nad tym jak z tym wszystkim czuję się facet siedzący obok mnie. Cały czas trzyma mnie za rękę i spogląda na mnie, ale się nie odzywa. Ja jestem zbyt pochłonięta myślami by móc cokolwiek z siebie wydusić. A przecież on też słyszał to co mówił do mnie Jake.
Kiedy przyjechaliśmy prosto pod dom wręcz wyskoczyłam z auta. Chciałam być już w domu. Gdzieś gdzie czułam się swobodnie. Jednak powstrzymałam się i poczekałam na T.O.P' a. Objął mnie w pasie i weszliśmy razem do domu. Mała lampka nocna świeciła się ciągle. Przynajmniej coś widziała. Swoje mieszkanie całkiem czyste. Wszystko na swoim miejscy tak jak dawniej.
-Wygląda tak jakby nic się tu nigdy nie stało.- Stwierdziłam z uśmiechem na ustach.
-Myślę, że od teraz na pewno nic się tu nie stanie.
-Tak, masz rację.- Weszłam na górę prosto do pokoju by się umyć i doprowadzić do porządku. Umyłam się do czysta pozbywając się z włosów błota po czym ubrałam się w wygodną piżamę i zeszłam na dół. Usiadłam koło Seung Hyun' a. oparłam się o kanapę kładąc stopy na jego kolanach. Wpatrywał się w moje stopy co było nieco podejrzane.
-Na co się tak patrzysz?
-Twoje stopy są bardzo interesujące.- Parsknęłam.
-A tak naprawdę to myślisz o czymś więcej. I nie mam tu na myśli sex' u. - Teraz to on się zaśmiał, a ja tu pytałam poważnie.
-Powiedzmy, że staram się nie myśleć o niczym.- Zerwałam się z kanapy i usiadłam koło niego.
-Okej więc dzisiaj nie myśl o niczym.- Uśmiechnęłam się i wspięłam się mu prosto na kolana.
-Nie wiem czy to jest teraz możliwe.- Mruknął patrząc na moje usta. Pochyliłam się by go pocałować. T.O.P położył swoje ręce na mojej talii i przyciągnął mnie bliżej siebie. Wplotłam palce w jego miękkie włosy. Rozchyliłam usta mięknąc w jego objęciach. Chociaż nie powiedział mi o co chodzi ja nam go na tyle dobrze by wiedzieć, że to nic dobrego dla nas. Dlatego tym pocałunkiem starałam się mu pokazać, że kocham tylko jego. A on już nie żyje. Nie ma ich dwóch, jest już tylko jeden.

* * *

( Narracja CL )

Dlaczego ona go nie zabiła? Bo była głupia. To na pewno to. Bo przecież ją zdradził i powinna była walnąć go tą patelnią. No i nie zrobiła nawet tego. Po prostu wleciała w jego ramiona. Co za łatwa dziewczyna! Zero honoru. Chociaż z jakby nie patrzeć oboje wydają się być szczęśliwi. Ale w sumie to tylko film. W czym on mi może pomóc. Do cholery. Sama powinnam sobie pomóc. A zamiast tego oglądam głupie filmy i porównuje je do mojej sytuacji. Jednak chwila moment. Przecież nie ma żadnej sytuacji. No trudno jego dziewczyna go zdradziła i nie ma jej. Mnie też nie powinno być. A jednak coś sprawia, że kiedy go widzę mam ochotę mu wybaczyć. I możliwe, że już to zrobiłam. Uch, filmy są naprawdę głupie. A najbardziej wkurzają mnie te happy and' y. Ja takiego nie mam! I pytam się dlaczego!
-Kto wymyślił ten kretyński romans!- Krzyczę i rzucam pilotem prosto w telewizor. Nawet się nie rozbił tylko się zatrząsł. A moje życie trzęsie się nieustannie. Rzucam koc w drugi kąt kanapy, na której oczywiście siedzę sama. Wszyscy gdzieś wyszli. Bo jak na złość każdy znalazł sobie drugą połówkę. Ja mam wino, które i tak się już kończy. Ale póki jeszcze jest to je wypiję. Nalewam cały kieliszek i piję powoli. Wolę upić się powoli. Tylko, że nawet nie kręci mi się w głowie. Kompletnie nic się nie dzieje.
-Ile to ma procent?- Wstaje by pójść do kuchni po kolejną butelkę z lodówki, kiedy nagle ktoś dzwoni do drzwi. I to o tej porze? Jest prawie 23. Jeśli to fani lub jakiś głupi żart to i tak będę krzyczeć. Jestem niezrozumiale zła i mam ochotę się na kimś wyżyć. Lecz kiedy otwieram drzwi widzę tylko … jego. Stoi oparty o framugę. Nosi okulary chociaż jest noc. I co najbardziej mnie wkurza w tym wszystkim? Tae nadal jest przystojny jak cholera. Dlatego dopiero po chwili odzyskuję głos.
-Co ty tu ...- Chciałam dokończyć zdanie, ale jego palec wylądował na moich ustach. Zamarłam wpatrując się w niego. Co on zamierza?
-Teraz nic nie mów.- Wyszeptał, a ja poczułam woń alkoholu i wszystko zrozumiałam. Dureń się po prostu upił i przyszedł mnie męczyć. Nie dzisiaj. Strąciłam jego dłoń.
-Tae idź do domu.- Powiedziałam całkiem poważnie i już miałam zatrzasnąć drzwi, ale on musiał być szybszy.
-Nie mogę. Chyba ktoś za mną szedł.- No nie. Westchnęłam i wciągnęłam go do środka. Tae był na prawdę nie źle wstawiony bo ledwo trzymał się na nogach. Zatrzasnęłam drzwi besztając siebie w duchu za to, że tak łatwo wlazł mi do domu. I jeszcze sama mu na to pozwoliłam. Jak to się stało?
-Zadzwonię po taxi.- I cię do niej wepchnę choćby siłą.
-Ty mnie naprawdę nienawidzisz, co?- Wybełkotał idąc prosto do salonu. Popędziłam za nim. Nie odpowiedziałam mu. Trudno powiedzieć co teraz o nim myślę.- Oglądasz ten cholerny romans? Przecież on ją zdradził. A patelnia była tak blisko.- Westchnął i walił się na kanapę. Widzę, że już czuję się jak u siebie w domu. To jest niedorzeczne i nie powinnam na to pozwalać. Zwłaszcza jemu.
-Więc zadzwonię po Dae.- To będzie dobry pomysł. Zabierze go stąd, a ja skończę pić w spokoju. Tak żeby nikt mnie nie rozpraszał.
-Jest na randce z Darą.
-No tak.- Przecież wszyscy sobie gdzieś wyszli. Żeby sączyć napój z jednego kubka i śmiać się na filmie z tych samych durnot i trzymać się za ręce i bóg wie co jeszcze. Popatrzyłam na ten beznadziejny przypadek na mojej kanapie. Co ja mam z nim zrobić? Myślałam intensywnie, aż Tae zgasił telewizor i uśmiechnął się do mnie. Moje głupie serce od razu się ruszyło do szybszej pracy.
-Chaerin...
-Czego!- Warknęłam zła.- Jest dość późno, a ty nie jesteś trzeźwy i wcale nie powinno cię tu być.- Dałam mu do zrozumienia żeby wypierdalał. Tylko to do niego nie dociera, a ja nie mam tyle siły żeby wziąć go za szmaty i wywalić za drzwi. Ja nie mam nawet do tego serca. Pewnie dlatego siadam na drugim końcu kanapy byle by utrzymać dobrą i bezpieczną odległość.
-Wiem, ale myślałem.- To tak jak ja.
-I co? Myślałeś, że jak się zalejesz w trupa to zmięknę i ci wybaczę? To w ogóle tak nie działa!- A może działa tylko się nie przyznaję i to wypieram? Z resztą nie ważne i tak muszę się napić. Najzwyczajniej uciekam do kuchni w poszukiwaniu wina i znajduję je. Nie mam pojęcia dlaczego dłonie mi się trzęsą kiedy staram się nalać coś do nowego kieliszka. Jednak wiem, że i on się tu doczłapał i z jego miny wnioskuję, że nie jest zadowolony. Ale czy ma prawo do bycia na mnie wściekłym? To mnie irytuje. Z chęcią bym mu coś powiedziała, ale się powstrzymuję i zaczynam pić. Jednak idzie mi to z trudem kiedy się tak we mnie wpatruje. Koniec z tym dziwnym przedstawieniem.
-Jesteś niemożliwy wiesz!- Wydzieram się i dobrze o tym wiem.- Przychodzisz tu i nic nie mówisz, a co najgorsze zachowujesz się jakby się nic nie stało. Ale ja nadal pamiętam. To jest cholernie wkurzające. A kiedy na ciebie patrze przypominasz mi o tym i o tej dziewczynie! Jak w ogóle możesz nic nie powiedzieć! Powiedz coś!- Dolewam sobie kolejną porcję wina. Nie słyszę żeby się w ogóle odzywał. Nie patrzę na jego twarz bo zapewne tama by puściła i zaczęła bym ryczeć. A to by było żałosne.- Jesteś taki milczący. Czy duża ilość wódki odebrała ci mowę! A może po prostu masz mnie w dupie. Jeśli tak to naprawdę nic się nie zmieniłeś.- Wyrzucam z siebie obraźliwe słowa i jakoś nie czuję się z tym źle. Wręcz przeciwnie mam ochotę powiedzieć mu więcej nie miłych rzeczy. Chyba to wino dodaje mi odwagi, dlatego ciągle je piję.- Jaka ja jestem głupia. Co ja ci w ogóle mówię przecież jutro i tak nic nie będziesz z tego pamiętał. A ja nadal będę w ciebie wpatrzona jak w obrazek bo jestem naiwna. Staram się zapomnieć, ale ty ciągle do mnie przyłazisz. Popatrz tylko jak role się odwróciły. Nie będę już za tobą biegać. Byłeś kompletnie ślepy. A teraz jesteś kompletnym durniem i nieczułym...- Wyrzucałam z siebie przeróżne epitety. Jednak nie spodziewałam się tego, że Tae od tak podejdzie do mnie i zabierze mi kieliszek wrzucając go prosto do zmywaka. Wzdrygnęłam się na sam dźwięk tłuczonego szkła.
-Nazywaj mnie jak chcesz, ale dopiero potem.- Zdezorientowana przez ułamek sekundy zastanawiałam się kiedy jest to ,,potem''. Jednak sama się przekonałam kiedy poczułam jego suta na swoich. Serce stanęło mi w miejscu i prze chwilę nie wiedziałam o co chodzi póki Tae nie przycisnął swojego ciała do mojego. Zatrzymałam się tyłkiem na blacie. Cholera jasna! Chyba mózg mi wyparował. Krew w uszach szumiała jak nigdy. I chociaż gdzieś na samych tyłach mojego umysłu wiedziała, że powinnam go odepchnąć to nie zrobiłam tego. Za to wręcz przeciwnie. Otworzyłam usta by wpuścić go do środka. Poczuć jego smak. I był cholernie dobry. Nawet smak wódki w jego ustach był o wiele lepszy. Tae wsunął dłonie pod moją bluzkę ściskając moje biodra. Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. To dzieje się w mojej kuchni. I działo by się dalej jednak oboje potrzebowaliśmy odrobiny powietrza.
-Czy to takie złe poddać się temu?- Jak on może mnie o to pytać kiedy ja ledwo mogę myśleć kiedy on jest tak blisko moje ciała. Chciałabym powiedzieć, że nie i chciałabym powiedzieć, że tak.
-Nie wiem.- Powiedziałam prawdę nie patrząc mu w oczy. Ja swoje zamknęłam żeby się jakoś uspokoić.
-Nie chcesz nawet na mnie patrzeć. Ciągle.- Spojrzałam tak jak tego chciał. I zobaczyłam aż za dużo. Doskonale wiedziałam, że już mam szklane oczy. To wszystko przez tego faceta.
-Pocałowaliśmy się.- Stwierdziłam coś co jest oczywistością.
-I nie było tak źle, co?
-Nie.- Przyznałam.- Ale to nic nie znaczyło.
-Jezu, kobieto. Na prawdę uważasz, że to nic nie znaczyło. Masz mnie za potwora, który nawet teraz bawi się twoimi uczuciami? Co jeszcze mam dla ciebie zrobić. Powiedz mi, a to zrobię.- Kurde to trudne. Myślenie o tym jeszcze bardziej trudniejsze. Zawsze przeliczam wszystkie za i przeciw, ale czy teraz to ma sens? Kiedy to już się stało i chyba od tego nie ucieknę.
-Jesteś okropnie uparty, ale pocałuj mnie.- Tym razem spokojniej i wolniej. Już teraz nigdzie się nie spieszyliśmy. On tu jest i ja tu jestem. Ciągle nie jestem pewna czy dobrze robię, ale po co się oszukiwać. Zakochałam się w tym facecie. Może nigdy w życiu nie dobędę się na to żeby mu o tym powiedzieć, ale przynajmniej będę mieć go przy sobie. Jego miękkie usta i delikatny dotyk na skórze.
-Na prawdę zwariowałem.- Wymruczał blisko moich ust. Uśmiechnęłam się i z powrotem wpiłam w jego usta bawiąc się jego językiem. Wsunęłam mu dłonie pod koszulę przebiegając paznokciami po jego umięśnionym brzuchu. Czułam pod palcami jak się cały napina.- Zrób tak jeszcze raz.- Szepnął mi do ucha po czym zaczął kreślić kółka językiem na mojej szyi. Odchyliłam głowę do tyłu. Pozwoliłam by Tae posadził mnie na zimny blacie. Zrzuciłam z jego ramion kurtkę i zabrałam się za rozpinanie koszuli. To co zobaczyłam jest zdecydowanie najlepszym ciałem jakie miałam okazje widzieć. I szczerze chciałabym zobaczyć o wiele więcej tylko, że już w mojej sypialni.
-Chodźmy na górę. Dziewczyny mogą wrócić w każdej chwili.- Tae bez słowa kazał mi się do siebie przytulić więc oplotłam go nogami w pasie i pozwoliłam zanieść na górę. Otworzyłam drzwi, które potem Tae zamknął stopą po czym postawił mnie na podłodze.
-Podnieś ręce do góry.- Zrobiłam jak mi kazał. Po chwili stałam całkowicie naga. I co dziwne wcale się przed nim nie wstydziłam moje ciała. Przez chwilę oboje na siebie patrzyliśmy. Wygląda to tak jakby chciał mi coś powiedzieć, ale nic nie mówi. W jednej chwili patrzymy na siebie, a w drugiej on już jest przy mnie. Jednak zanim całkowicie zapomnę języka w gębie muszę się go o coś zapytać. I to właśnie teraz.
-Na pewno tego chcesz?- Oboje jesteśmy nieco upici. Nie chcę mieć jutro kolejnej kłótni.
-A ty?
-Yhm.- Tae uśmiechnął się przebiegle. Zrozumiałam go dopiero gdy znów zaczął mnie całować. Już chyba za każdym razem będę tracić oddech przy nim. Nie odrywając się od siebie upadłam na miękkie łóżko. Zamknęłam oczy poddając się dotykowi jego dłoni na moim ciele. Zacisnęłam pięści na prześcieradle kiedy poczułam usta Tae na moim brzuchu. On po prostu się ze mną drażnił, a ja dostawałam szału. I może byłam bezwstydna jęcząc tak i prosząc o więcej, ale Tae sprawiał, że w ogóle się tym nie przejmowałam. Wygięłam plecy w łuk, gdy poczułam dwa pace w sobie. Obraz przed oczami rozmył mi się. To zbyt dobre. Z resztą ciekawe czy nią też tak robił. Jednak przestałam o tym myśleć gdy poczułam pustkę, a jego twarz pojawiła się przede mną.
-Znów cała się spięłaś.- Wyszeptał kierując się ustami coraz wyżej.
-Jesteś tu. I to całkiem nagi. Jak mam się nie spinać?- To tak jakby kazał mi przestać oddychać. Chociaż czasami tracę przy nim oddech. Zwłaszcza jak się tak uśmiecha.
-Dobrze więc. Sprawię, że się trochę rozluźnisz.- Ooo to na pewno. Postarałam się trochę rozluźnić. Tae powoli wsuwał się we mnie. Dał mi chwilę bym się przyzwyczaiłam do jego rozmiarów. Po chwili zaczął się powoli poruszać budząc moje ciało do życia.
-O boże...- Prawie, że wyjęczałam. Ale Tae zamknął mi usta kolejnym świetnym pocałunkiem nieprzerwanie wbijając się we mnie. Będąc już blisko na granicy wbiłam mu paznokcie w plecy. Oboje w tym samym czasie znieruchomieliśmy. Przez moje ciało przeleciała nieoczekiwana fala przyjemności, której nie dało się opisać słowami. Jeszcze przez dobrą minutę cała się trzęsłam próbując zapanować nad oddechem, ale po prostu się nie dało. Tae położył się obok zgarniając moje wykończone ciało bliżej siebie. Czułam jego urwany oddech na szyi. Jedną ręką wciąż gładził moje biodro kreśląc na nim niewidoczne kółka opuszkami palców. W powietrzu wciąż wisiało napięcie i niewypowiedziane słowa. Zalała mnie fala nagłych myśli. O tym co się zaraz stanie. Czy on po prostu wstanie, powie, że to jeden wielki żart z jego strony i wyjdzie. A może zostanie?
-Chaerin pokaż mi się.- Z wielką niechęcią odwróciłam się w jego stronę podpierając się na łokciu.
Taeynag położył dłoń na moim policzku wpatrując się w moje oczy. Dziwne. Czuję się jakby czegoś w nich szukał, ale widać nie znajduję i to mnie martwi bo nie mam pojęcia co to może być.
-Kocham cię.- Chyba szczęka opadła mi na pościel, a oczy wyszły z orbit. Właśnie albo się przesłyszałam albo zwariowałam. I chyba obie te rzeczy się zdarzyły. Jednak on nie znika tylko ciągle tu jest.
-O, kurwa.- Tylko to wydostaje się z moich ust po tym co się właśnie stało. Przytomnieje dopiero wtedy, gdy Tae powtarza swoją deklarację. Zakochał się? I, że niby we mnie?! Chyba jest mi słabo. Opadam na poduszki zakrywając swoją nagość.
-Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
-Bo przedtem byłem z nią. Bo musiałem cię jakoś chronić.
-Co?- Znowu nie dowierzam.- Chronić?
-Tak.- Łapie mnie za rękę którą położyłam na brzuchu.- Przecież wiedziałem, że ona jest od niego. Po prostu musiałem trzymać wszystkich z daleka od niej.
-Więc to była gra.- Pieprzona gra, która zepsuła wszystko i zostawiła po sobie tylko zgliszcza. Ja mam teraz w to uwierzyć?
-Tak.
-Grałeś bardzo przekonująco. Boże. Nie wiem w co mam już wierzyć i co myśleć.
-Wiedziałem, że nie uwierzysz mi tak łatwo, ale jednak uwierzyłaś.
-Skąd ta pewność.
-Jesteś tutaj. Ze mną. Naga. W łóżku. I zrobiliśmy to. Mam wymieniać dalej?
-Nie! Okej, nie trzeba. Masz rację chcę ci wierzyć i uwierzę.
-Więc skoro już to z siebie wykrztusiłem. Zostaniesz moją dziewczyną?- Nie no nie wierzę i on jeszcze mówi to z takim przestrachem w głosie.
-A jak myślisz?- Spojrzałam na niego rozbawiona. Ta jego bezradność jest urocza.








2 komentarze:

  1. Super jest ten rozdzial! Chyba jeden z moich ulubionych, tyle sie dzieje <3 Zadne slowa nie wyraza smutku,ze niedlugo konczysz to opowiadanie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń