A teraz coś wieloczęściowego. Proszę zaglądajcie do mnie :) Mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny nad którymi spędziłam dużo czasu.
Ale fajnie. Nie wierzę, że siedzę w samolocie lecącym prosto do Korei. A co najważniejsze obok siedzi moja najlepsza przyjaciółka. Nie potrafi usiedzieć na miejscu. Kręci się jak by miała w dupie motorek. Powinnam ją uspokoić bo ludzie się gapią na nas jak na dwie wariatki. Ale jakoś nie mam serca przerywać jej zabawy. Jeszcze tylko 10 minut do wylądowania na lotnisku. Mamy zamówiony pokój w hotelu i to nie najtańszym. Muszę przyznać, że moja rodzinka ma gest. Kompletnie mnie zszokowali jak mi powiedzieli, że prezent jaki dostanę to 2 upragnione bilety. Ok, chyba zostałam zmuszona do uspokojenia mojej najki.
-Ogarnij się Izzy, ludzie patrzą.- Pomachałam jej ręką przed oczami, ale to nic nie dało. Postanowiłam ją uszczypnąć, to zawsze działa.
-Auł! Oszalałaś czy co! Przestraszyłaś mnie.- Posłała mi zabójcze spojrzenie.
-No co przecież nie umarłaś. Z resztą lądujemy. Wtedy jak już wyjdziemy to proszę cię o jedno. Nie wariuj.
-Ok, postaram się, ale nic nie obiecuje.
Przeraziła mnie tymi słowami, ale nie zwróciłam na to uwagi bo musiałyśmy wysiadać. Jak ja nienawidzę schodów. Chciałam stanąć na tej ziemi po raz pierwszy w życiu. Po doczołganiu się razem z bagażami do pierwszej lepszej taksówki, odetchnęłam z ulgą. Zerknęłam na przyjaciółkę która zdążyła przykleić się do szyby. Pomyślałam sobie, a co mi tam i wzięłam z niej przykład. Przyznam widoki były nieziemskie. Pooglądałam bym jeszcze, ale zahamowaliśmy z piskiem przed ogromniastym hotelem. Taksówkarz wręcz wyrzucił nas na ulicę żądając swojej zapłaty. Wcisnęłam mu pieniądze w łapę byle by nie widzieć jego głupiej mordy. Jestem tu nie całe 15 minut, a już poznałam smak podróży taryfą i na pewno nie skorzystam drugi raz. Wygrzebałam komórkę z kieszeni spodni po to by nastawić godzinę na tutejszą.
-Ej, a ty przestawiłaś żeby później nie było, że nie mówiłam.- Popatrzyłam na nią bo coś mi zamarła.-Słyszysz mnie? Na co ty się tak gapisz?
-Sama popacz. Wskazała mi palcem w tłum wrzeszczących ludzi.
-No pięknie. Jak my się dostaniemy do środka.- Musiałam obmyślić jakiś plan, w sumie to już go miałam.
-Widzę, że masz jakiś plam. Mogłabyś mnie wtajemniczyć.- Poprosiła Izzy.
-Ależ oczywiście. Nie uważam żeby był to jakiś szczególny plan działania.
Po prostu mam zamiar się przepchać.- Oznajmiłam łapiąc za bagaże. A, ta czemu stoi jak posąg i gapi się na mnie tymi wielkimi oczyskami.
-No co stoisz tak jak widły w gnoju. Ruszaj się bo nie będę czekać na ciebie wieczność.
-Czekaj. Mam rozumieć, że tyle myślenia i tylko to przyszło ci do głowy.- Doczłapała się do mnie. Nie rozumiem czego ona się po nie spodziewała. Że urosną nam nogi i ominiemy ich jednym krokiem.
-Skoro ci się nie podoba to sama rusz mózgiem i przestań narzekać, co.
-Hmmm... ok niech będzie. Mój mózg odpoczywa, w końcu jestem na wakacjach.
Przewróciłam oczami, ale już nie chciałam mówić. Kulturalne przepychanie się zawiodło już na początku. Nie pozostało mi nic innego jak utorować sobie drogę wrzeszcząc i pchając się łokciami. Przy tym nie mogłam stracić z oczu Izzy. Ale dawała sobie radę. Jakaś gruba idiotka stawiała opór.
-Gdzie się pchasz chudzielcu. Ja wejdę tam pierwsza i nikt inny więc się usuń.- Faktycznie byłyśmy blisko upragnionych drzwi tylko na drodze stał ten nie miły osobnik. Może i była ,,spora'' od nas , ale to nie dawało jej prawa do obrażania
mnie i nazywania chudzielcem.
-Słuchaj no, mam to gdzieś czy wejdziesz tam pierwsza czy druga. Czeka tam na mnie pokój i nie mam zamiaru zwlekać by zabrać moją kartę. Więc sama racz usunąć ten tłusty tyłek parówo!- Wykrzyczałam jej to prosto w twarz i brutalnie odsunęłam ją od drzwi choć nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Dopadłyśmy kanapę i nareszcie mogłam odpocząć. Przez to spociłam się jak świnia w czasie porodu. Co oznaczało, że dyzadorant tracił moc. Zobaczyłam tą kolejkę i skierowałam wzrok na Izzy.
-Co się tak lampisz. Mam coś na twarzy czy jak?- Zaczęła szukać lusterka.
-Nie o to mi chodziło. Widzisz tą kolejkę od recepcji do samych drzwi.
-Tak, ale nie mam pojęcia co ja mam z tym wspólnego?
-Uruchom w końcu szare komórki siostro. A teraz słuchaj mnie uważnie bo powiem to raz. TY MASZ PUJŚĆ TAM I STANĄĆ, zrozumiałaś?- Popatrzyła na mnie z podniesionymi brwiami co oznaczało, że skminiła o co mi chodziło.
-No dobra, a co ty będziesz robiła w tym czasie.
-Zrobię ci małą kolacyjkę wiesz.- Powiedziałam z sarkazmem.- Żartowałam. Odpocznę sobie i cię zmienię jak się zmęczysz staniem.- Co pewnie szybko nastąpi znając ją.
* * *
Dobra zaczyna mnie to irytować. Czekam już ponad 2 godziny. Czy ci ludzie nie mają gdzie mieszkać. Tu przyjeżdżają ludzie z innego kraju, a recepcjonista prowadzi kłótnię z jakimś nie trzeźwym żulem. No błagam o czym tu z nim rozmawiać. Wywalić go i śluz. Podczas przerwy zdążyłam
namalować w swoim zeszycie sprzątaczkę i woźnego. Wyjrzałam za szybę tak z nudów. Tłum się nie zmniejszał, a wręcz przeciwnie. Jedna baba wymachiwała czymś tak szybko, że nawet nie zdążyłam przeczytać napisu. Bogu dzięki, że za mną nikogo nie było. Pewnie już dawno były byśmy na jakimś koncercie albo w klubie bawiąc się w najlepsze. A tak obie tkwimy w tej zasranej kolejce po tak samo zasraną kartę. Czy proszę o wiele? Stałam sobie aż podbiegła do mnie Iz z uśmiechem na twarzyczce.
-Co jest? Masz dobry humorek.
-A bo jeszcze jedna osoba i my.- Faktycznie nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do początku. Parka stojąca przed nami poszła w stronę windy, a ja mogłam załatwić ta sprawę na którą obie czekałyśmy teraz już 3 godziny. Nie wierzę, że to przeżyłam, ale jednak dałam radę. Już miałam przywitać recepcjonistę. A tu ni stąd ni zowąd słyszę huk drzwi i grupkę lecących w moją stronę chłopaków. WTF. Co to kurwa jest!? Zacisnęłam pięści, co zauważyła przyjaciółka.
-Emi, spokojnie. Bez nerwów bo ci żyłka pęknie.- Jeśli uważała, że dzięki temu się uspokoję to się grubo myliła.
-Dobry. Poprosimy kartę do pokoju.- Powiedział zdyszany blondyn. Który najwidoczniej przesadził z perfumami.
-No chyba nic.- Wepchałam się na sam przód.- To ja tu proszę o kartę więc dawaj mi ją pan!!- Walnęłam ręką w blat. Strachliwy recepcjonista wystraszony zaczął wypełniać dokumenty w komputerze. Jednak nie zdążył bo ten nadęty bubek przerwał mu.
-No sorry, ale my pierwsi zapytaliśmy. Więc bądź tak miła i się odsuń, mała.- Przy tym puścił do mnie oczko co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. I w ogóle co on do mnie pieprzy, że niby jaki pierwszy. Chyba mam jakiś atak dzikiej furii bo nawet Iz nie próbuje mnie powstrzymać. Ona jedna jest zawsze po mojej stronie. W sumie sama wygląda na zdenerwowaną tą sytuacją.
-CO TY MAŁY CZŁOWIEKU DO MNIE GADASZ. TO JA TU STOJĘ JUŻ 3 GODZINY. A TY WPIEPRZASZ SIĘ BO UWAŻASZ SIĘ ZA BOGA. NO TRZYMAJCIE MNIE, WEŹ MNIE NIE ROZŚMIESZAJ. JESTEM WYKOŃCZONA, JAKAŚ BABA MA PROBLEM. CHCĘ TYLKO KARTĘ I TO JA JĄ WEZMĘ PIERWSZA. ZROZUMIANO CZY MAM POWTÓRZYĆ TAKIEMU IDIOCIE JAKIM JESTEŚ!!- Krzyczała cały czas na tego debila idąc w jego stronę i szturchając go palcem. A jedyne co usłyszałam to, to:
-A wiesz, że złość piękności szkodzi.- Uśmiechnął się do mnie. Ręce opadają , boże czy on ma mózg czy gnieździ się tam mały orzeszek. Miałam dość gadania, odwróciłam się i poszłam po tą kartę. I pomyśleć, że musisz walczyć o takie małe gówno z takim glonojadem. W normalnej sytuacji nigdy bym się tak nie zachowała, ale to pod wpływem złości. Czekałam na windę która najwidoczniej nie śpieszyła nam na spotkanie. Jestem zła, głodna i zmęczona. Tkwiłam tam od 13 do 16, masakra jakaś. Usłyszałam brzdęk i drzwi
otworzyły się z piskiem, że aż ciarki przeszły mi po plecach. Weszłam wciągając za sobą bagaż. Zauważyłam biegnących chłopaków w stronę zamykającej się windy, ale dla nich było już za późno.
-To widzimy się na górze leniwa klucho.- Pomachałam mu śmiejąc się razem z Izzy. Oparłam się o jedną ze ścian windy.
-Następnym razem to ty walczysz, ja mam dość.- Oznajmiłam jej.
-No jasne, już ty mi to zostaw, a ja pokarze im. Choć wiesz ten blondyn cię polubił.- Szczerzyła się do mnie.
-Proszę cię tylko mnie nie swataj. Z resztą pomyśl, że niby ja i on. To nie przejdzie, działa mi na nerwy.- Patrzyłam tempo w liczby pokazujące na którym piętrze jesteśmy.
-No wiesz kto się lubi ten się czubi.
-Ludzie co wy macie z tymi przysłowiami. Lepiej wychodźmy zanim jebnę i nie wstanę co gorsza.
Winda z muzyką z lat osiemdziesiątych wypluła nas na 15 piętrze. Teraz wystarczyło znaleźć numer pokoju i po sprawie. Długo to nam nie zajęło. Stanęłam przed drzwiami i odłożyłam bagaż. Znalazłam wejście na kartę w wepchałam ją do otworu. Wyczekiwałam na cokolwiek, ale ten szajs się nie otworzył.
-Izzy. TO NIE DZIAŁA!- Powiedziałam siadając na torbę tak jak ona.- Ludzie, czy coś dobrego mnie dzisiaj spotka.- Spytałam podnosząc głowę do góry.
-Nie mam pojęcia.- Odparła ze spokojem.
-to co robimy?- Spytałam mając nadzieje, że ma coś w zanadrzu.
-Nie mam pojęcia.
-To super.- Przesiadłam się pod drzwi czekając na cud.