piątek, 30 sierpnia 2013

EXO- 1


A teraz coś wieloczęściowego. Proszę zaglądajcie do mnie :) Mam nadzieję, że spodobają się wam moje wypociny nad którymi spędziłam dużo czasu. 






Ale fajnie. Nie wierzę, że siedzę w samolocie lecącym prosto do Korei. A co najważniejsze obok siedzi moja najlepsza przyjaciółka. Nie potrafi usiedzieć na miejscu. Kręci się jak by miała w dupie motorek. Powinnam ją uspokoić bo ludzie się gapią na nas jak na dwie wariatki. Ale jakoś nie mam serca przerywać jej zabawy. Jeszcze tylko 10 minut do wylądowania na lotnisku. Mamy zamówiony pokój w hotelu i to nie najtańszym. Muszę przyznać, że moja rodzinka ma gest. Kompletnie mnie zszokowali jak mi powiedzieli, że prezent jaki dostanę to 2 upragnione bilety. Ok, chyba zostałam zmuszona do uspokojenia mojej najki.

-Ogarnij się Izzy, ludzie patrzą.- Pomachałam jej ręką przed oczami, ale to nic nie dało. Postanowiłam ją uszczypnąć, to zawsze działa.

-Auł! Oszalałaś czy co! Przestraszyłaś mnie.- Posłała mi zabójcze spojrzenie.

-No co przecież nie umarłaś. Z resztą lądujemy. Wtedy jak już wyjdziemy to proszę cię o jedno. Nie wariuj.

-Ok, postaram się, ale nic nie obiecuje.

Przeraziła mnie tymi słowami, ale nie zwróciłam na to uwagi bo musiałyśmy wysiadać. Jak ja nienawidzę schodów. Chciałam stanąć na tej ziemi po raz pierwszy w życiu. Po doczołganiu się razem z bagażami do pierwszej lepszej taksówki, odetchnęłam z ulgą. Zerknęłam na przyjaciółkę która zdążyła przykleić się do szyby. Pomyślałam sobie, a co mi tam i wzięłam z niej przykład. Przyznam widoki były nieziemskie. Pooglądałam bym jeszcze, ale zahamowaliśmy z piskiem przed ogromniastym hotelem. Taksówkarz wręcz wyrzucił nas na ulicę żądając swojej zapłaty. Wcisnęłam mu pieniądze w łapę byle by nie widzieć jego głupiej mordy. Jestem tu nie całe 15 minut, a już poznałam smak podróży taryfą i na pewno nie skorzystam drugi raz. Wygrzebałam komórkę z kieszeni spodni po to by nastawić godzinę na tutejszą.

-Ej, a ty przestawiłaś żeby później nie było, że nie mówiłam.- Popatrzyłam na nią bo coś mi zamarła.-Słyszysz mnie? Na co ty się tak gapisz?

-Sama popacz. Wskazała mi palcem w tłum wrzeszczących ludzi.

-No pięknie. Jak my się dostaniemy do środka.- Musiałam obmyślić jakiś plan, w sumie to już go miałam.

-Widzę, że masz jakiś plam. Mogłabyś mnie wtajemniczyć.- Poprosiła Izzy.

-Ależ oczywiście. Nie uważam żeby był to jakiś szczególny plan działania.

Po prostu mam zamiar się przepchać.- Oznajmiłam łapiąc za bagaże. A, ta czemu stoi jak posąg i gapi się na mnie tymi wielkimi oczyskami.

-No co stoisz tak jak widły w gnoju. Ruszaj się bo nie będę czekać na ciebie wieczność.

-Czekaj. Mam rozumieć, że tyle myślenia i tylko to przyszło ci do głowy.- Doczłapała się do mnie. Nie rozumiem czego ona się po nie spodziewała. Że urosną nam nogi i ominiemy ich jednym krokiem.

-Skoro ci się nie podoba to sama rusz mózgiem i przestań narzekać, co.

-Hmmm... ok niech będzie. Mój mózg odpoczywa, w końcu jestem na wakacjach.

Przewróciłam oczami, ale już nie chciałam mówić. Kulturalne przepychanie się zawiodło już na początku. Nie pozostało mi nic innego jak utorować sobie drogę wrzeszcząc i pchając się łokciami. Przy tym nie mogłam stracić z oczu Izzy. Ale dawała sobie radę. Jakaś gruba idiotka stawiała opór.

-Gdzie się pchasz chudzielcu. Ja wejdę tam pierwsza i nikt inny więc się usuń.- Faktycznie byłyśmy blisko upragnionych drzwi tylko na drodze stał ten nie miły osobnik. Może i była ,,spora'' od nas , ale to nie dawało jej prawa do obrażania

mnie i nazywania chudzielcem.

-Słuchaj no, mam to gdzieś czy wejdziesz tam pierwsza czy druga. Czeka tam na mnie pokój i nie mam zamiaru zwlekać by zabrać moją kartę. Więc sama racz usunąć ten tłusty tyłek parówo!- Wykrzyczałam jej to prosto w twarz i brutalnie odsunęłam ją od drzwi choć nie mam pojęcia jak to zrobiłam. Dopadłyśmy kanapę i nareszcie mogłam odpocząć. Przez to spociłam się jak świnia w czasie porodu. Co oznaczało, że dyzadorant tracił moc. Zobaczyłam tą kolejkę i skierowałam wzrok na Izzy.

-Co się tak lampisz. Mam coś na twarzy czy jak?- Zaczęła szukać lusterka.

-Nie o to mi chodziło. Widzisz tą kolejkę od recepcji do samych drzwi.

-Tak, ale nie mam pojęcia co ja mam z tym wspólnego?

-Uruchom w końcu szare komórki siostro. A teraz słuchaj mnie uważnie bo powiem to raz. TY MASZ PUJŚĆ TAM I STANĄĆ, zrozumiałaś?- Popatrzyła na mnie z podniesionymi brwiami co oznaczało, że skminiła o co mi chodziło.

-No dobra, a co ty będziesz robiła w tym czasie.

-Zrobię ci małą kolacyjkę wiesz.- Powiedziałam z sarkazmem.- Żartowałam. Odpocznę sobie i cię zmienię jak się zmęczysz staniem.- Co pewnie szybko nastąpi znając ją.



* * *



Dobra zaczyna mnie to irytować. Czekam już ponad 2 godziny. Czy ci ludzie nie mają gdzie mieszkać. Tu przyjeżdżają ludzie z innego kraju, a recepcjonista prowadzi kłótnię z jakimś nie trzeźwym żulem. No błagam o czym tu z nim rozmawiać. Wywalić go i śluz. Podczas przerwy zdążyłam

namalować w swoim zeszycie sprzątaczkę i woźnego. Wyjrzałam za szybę tak z nudów. Tłum się nie zmniejszał, a wręcz przeciwnie. Jedna baba wymachiwała czymś tak szybko, że nawet nie zdążyłam przeczytać napisu. Bogu dzięki, że za mną nikogo nie było. Pewnie już dawno były byśmy na jakimś koncercie albo w klubie bawiąc się w najlepsze. A tak obie tkwimy w tej zasranej kolejce po tak samo zasraną kartę. Czy proszę o wiele? Stałam sobie aż podbiegła do mnie Iz z uśmiechem na twarzyczce.

-Co jest? Masz dobry humorek.

-A bo jeszcze jedna osoba i my.- Faktycznie nawet nie zauważyłam kiedy doszłam do początku. Parka stojąca przed nami poszła w stronę windy, a ja mogłam załatwić ta sprawę na którą obie czekałyśmy teraz już 3 godziny. Nie wierzę, że to przeżyłam, ale jednak dałam radę. Już miałam przywitać recepcjonistę. A tu ni stąd ni zowąd słyszę huk drzwi i grupkę lecących w moją stronę chłopaków. WTF. Co to kurwa jest!? Zacisnęłam pięści, co zauważyła przyjaciółka.

-Emi, spokojnie. Bez nerwów bo ci żyłka pęknie.- Jeśli uważała, że dzięki temu się uspokoję to się grubo myliła.

-Dobry. Poprosimy kartę do pokoju.- Powiedział zdyszany blondyn. Który najwidoczniej przesadził z perfumami.

-No chyba nic.- Wepchałam się na sam przód.- To ja tu proszę o kartę więc dawaj mi ją pan!!- Walnęłam ręką w blat. Strachliwy recepcjonista wystraszony zaczął wypełniać dokumenty w komputerze. Jednak nie zdążył bo ten nadęty bubek przerwał mu.

-No sorry, ale my pierwsi zapytaliśmy. Więc bądź tak miła i się odsuń, mała.- Przy tym puścił do mnie oczko co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. I w ogóle co on do mnie pieprzy, że niby jaki pierwszy. Chyba mam jakiś atak dzikiej furii bo nawet Iz nie próbuje mnie powstrzymać. Ona jedna jest zawsze po mojej stronie. W sumie sama wygląda na zdenerwowaną tą sytuacją.

-CO TY MAŁY CZŁOWIEKU DO MNIE GADASZ. TO JA TU STOJĘ JUŻ 3 GODZINY. A TY WPIEPRZASZ SIĘ BO UWAŻASZ SIĘ ZA BOGA. NO TRZYMAJCIE MNIE, WEŹ MNIE NIE ROZŚMIESZAJ. JESTEM WYKOŃCZONA, JAKAŚ BABA MA PROBLEM. CHCĘ TYLKO KARTĘ I TO JA JĄ WEZMĘ PIERWSZA. ZROZUMIANO CZY MAM POWTÓRZYĆ TAKIEMU IDIOCIE JAKIM JESTEŚ!!- Krzyczała cały czas na tego debila idąc w jego stronę i szturchając go palcem. A jedyne co usłyszałam to, to:

-A wiesz, że złość piękności szkodzi.- Uśmiechnął się do mnie. Ręce opadają , boże czy on ma mózg czy gnieździ się tam mały orzeszek. Miałam dość gadania, odwróciłam się i poszłam po tą kartę. I pomyśleć, że musisz walczyć o takie małe gówno z takim glonojadem. W normalnej sytuacji nigdy bym się tak nie zachowała, ale to pod wpływem złości. Czekałam na windę która najwidoczniej nie śpieszyła nam na spotkanie. Jestem zła, głodna i zmęczona. Tkwiłam tam od 13 do 16, masakra jakaś. Usłyszałam brzdęk i drzwi

otworzyły się z piskiem, że aż ciarki przeszły mi po plecach. Weszłam wciągając za sobą bagaż. Zauważyłam biegnących chłopaków w stronę zamykającej się windy, ale dla nich było już za późno.

-To widzimy się na górze leniwa klucho.- Pomachałam mu śmiejąc się razem z Izzy. Oparłam się o jedną ze ścian windy.

-Następnym razem to ty walczysz, ja mam dość.- Oznajmiłam jej.

-No jasne, już ty mi to zostaw, a ja pokarze im. Choć wiesz ten blondyn cię polubił.- Szczerzyła się do mnie.

-Proszę cię tylko mnie nie swataj. Z resztą pomyśl, że niby ja i on. To nie przejdzie, działa mi na nerwy.- Patrzyłam tempo w liczby pokazujące na którym piętrze jesteśmy.

-No wiesz kto się lubi ten się czubi.

-Ludzie co wy macie z tymi przysłowiami. Lepiej wychodźmy zanim jebnę i nie wstanę co gorsza.

Winda z muzyką z lat osiemdziesiątych wypluła nas na 15 piętrze. Teraz wystarczyło znaleźć numer pokoju i po sprawie. Długo to nam nie zajęło. Stanęłam przed drzwiami i odłożyłam bagaż. Znalazłam wejście na kartę w wepchałam ją do otworu. Wyczekiwałam na cokolwiek, ale ten szajs się nie otworzył.

-Izzy. TO NIE DZIAŁA!- Powiedziałam siadając na torbę tak jak ona.- Ludzie, czy coś dobrego mnie dzisiaj spotka.- Spytałam podnosząc głowę do góry.

-Nie mam pojęcia.- Odparła ze spokojem.

-to co robimy?- Spytałam mając nadzieje, że ma coś w zanadrzu.

-Nie mam pojęcia.

-To super.- Przesiadłam się pod drzwi czekając na cud.







Bohaterowie EXO


    Główna bohaterka: Emi


       Przyjaciółka Emi: Izzy
EXO-M
Kris

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Wymarzona randka (Lu Han, EXO)


Coś dla fonów, a głównie to fanek EXO. Myślę, że się spodoba. Miłego czytania życzę :)






Nowa szkoła i nowe znajomości, szczerze to wcale się do tego nie paliłam. Wręcz przeciwnie chciałam zostać w domu i ponarzekać na rodziców za to co mi zrobili. Musiałam zostawić wszystko tylko i wyłącznie z powodu pracy ojca gdzie tu sprawiedliwość. Zrezygnowana przeszłam przez próg szkoły. Wnętrze było całkiem, całkiem tylko ciekawe czy ludzie też tacy są. Szłam sobie spokojnie wypatrując mojej szafki aż tu ni stąd ni zowąd jakiś koleś wytrącił mi z ręki książki. Czyli tak smakują nowe znajomości. Pomyślałam, że świetnie się zapowiada. Jakiś koleś pomógł mi obierać rzeczy.

-Dzięki za pomoc.- Podziękowałam speszona tą całą sytuacją. Podniosłam głowę którą dotychczas miałam spuszczoną by ukryć moje czerwone poliki.

-Nie ma za co, Lu Han jetem.- Powiedział wręczając mi długopis. Stałam jak wryta zapominając, że w ogóle mam język w gębie. Chyba się zakochałam. Dobra czas wrócić na ziemię i coś odpowiedzieć mu.

-_____.- Powiedziałam, a w tym samym czasie podeszła do nas jakaś dziewczyna którą on najwidoczniej znał. Pomyślałam, że są razem więc muszę sobie odpuścić.

-Hej jestem ____. Teraz ja cie przejmę- Szarpnęła mnie za rękę, że ledwo zdążyłam pożegnać się z Lu Han' em.

-To co podoba ci się tu. Widzę, że już zdążyłaś poznać gwiazdę szkoły.

-Naprawdę? Co za szczęście.- Obie zaczęłyśmy się śmiać.

-To chodź poznam cię zresztą jego zespołu.

-Jakiego zespołu?

-No jak to jakiego EXO. Kojarzysz pewnie, każdy kojarzy.- Oznajmiła mi otwierając drzwi do klasy. Jak na komendę wszystkie oczy skierowały się na moją osobę. Nie znosiłam tego przeszywającego wzroku.

-No tak wiem o co chodzi. Po prostu jakoś nie zwróciłam uwagi.- Pokazała mi miejsce na którym mam usiąść. Rozglądałam się po klasie i nic szczególnego nie zauważyłam. Tylko to, że nasz nauczyciel jest troszeczkę dziwaczny. Na szczęście odbyło się bez komplikacji.

Po lekcjach ruszyłam w stronę domu. Miałam tyle zadań, że sama nie wiedziałam od czego zacząć. Zjadłam tosty i wyciągnęłam książkę z matmy. Już zabierałam się za pierwsze zadanie gdy do zadzwonił dzwonek do drzwi. Popędziłam jak najszybciej by moi rodzice nie dopadli ich jako pierwsi. W drzwiach stał dokładnie ten sam kolego którego poznałam w szkole. Przeszło mi przez myśl skąd wiedział gdzie mieszkam.

-Cześć.

Cześć, przepraszam, że przychodzę tak bez uprzedzenia, ale mam jedno pytanie.

-Spoko nie szkodzi, wejdź.- zaprosiłam go do środka. Byłam ciekawa o co może chodzić. Krzyknęłam do rodziców, że idę na górę się uczyć.

-Dobra teraz możesz powiedzieć to co chcesz.- Usiadłam na łóżku, a on obok. Przyznam, że dziwnie się poczułam.

-Bo wiesz trochę głupio się czuję mówiąc ci to.

-Przecież to nie może być nic strasznego. Postaram się pomóc.

-No dobra. Chodzi o to, że chciałbym zaprosić taką jedną dziewczynę na randkę.

-A co ja mam z tym wspólnego?

-Bo pomyślałem, że może byś mi powiedziała jak ma wyglądać taka wymarzona randka.- Skończył patrząc się na mnie tymi wielkimi oczami. Przez to nie mogłam mu odmówić.

-Ok, pomogę ci. A więc powinieneś ją zabrać w jakieś ładne miejsce. Urządzić tam kolacyjkę czy coś innego. A później przysuniesz się do niej i chyba dalej wiesz co i jak. To bardzo proste.- Dokończyłam instruować go. Obróciłam się i nasze twarze dzieliły już tylko milimetry. Dotknął ręką mojego czerwonego jak burak polika. Nawet nie wiedząc kiedy pocałował mnie czule w usta.

-Tak, dokładnie wiem co potem.- Uśmiechnął się.

-Czekaj, a co z tą dziewczyną … a no tak to ja.- Tym razem to ja pocałowałam go. Nadal do mnie nie dociera to co się stało. Ale wiem, że już nigdy go nie wypuszczę, a on mnie.







Z góry przepraszam za błędy. I czekam na zamówienia od was.




Niespodzianka ( G-Dragon, BigBang)

To mój pierwszy scenariusz. Myślę, że się wam spodoba i będziecie częściej mnie odwiedzać. Chcę też dodać, że można zgłaszać scenariusz na zamówienie. To miłego czytania.




Bycie sekretarką gwiazd, a zwłaszcza tych rozpieszczonych nie jest łatwo. Ja jestem tego dobrym przykładem. Co dzień latanie po kawę na drugi koniec Seulu bo ta w kawiarni obok wytwórni jest nie nadaję się do spożycia. I jeszcze wiele innych wymagań wielkiej gwiazdy Big Bang' a. Zwariować można. A dziś kolejny dzień upokorzenia. Nie mam ochoty wstawać wolę zostać w łóżku z dobrą książką w ręce. Ale nie mam wyboru. Lepiej się ruszę bo nie zdążę po kawę i wtedy się zacznie piekło. Zastanawiam się dlaczego mnie nie zwolni skoro w kółko powtarza, że nie umiem nic załatwić. Otworzyłam szafę i wygrzebałam fajny zestaw w sam raz na dzisiejszą pogodę. Wzięłam szybki prysznic i zasiadłam przed laptopem. Weszłam na stronę gdzie piszę z takim jednym kolesiem. Chciałam bym go poznać w realu, ale niech to on pierwszy to zaproponuje nie będę się narzucać. Nie było go, a szkoda dodał by mi otuchy tak jak zawsze to robił. Zbliżała się siódma więc zabrałam papiery i poszłam do samochodu.

Weszłam pędem do kawiarni w której pracuje moja najlepsza koleżanka dzięki czemu nie musiałam wyczekiwać w kolejce tak jak inni. Podziękowałam jej i wróciłam do auta. Patrzą na zegarek na bank będę spóźniona przez te prace drogowe. Utknęłam w korku i nic na to nie poradzę. Ten dzień już teraz nie zaliczam do najlepszych. Trzeba było kupić motor było by o wiele szybciej. Włączyłam sobie radio. Ale od razu je wyłączyłam jak usłyszałam wywiad z G.D. Nie mieli czego puszczać tylko same dobijające rzeczy na początek dnia. Nie żebym nie lubiła ich muzyki bo wręcz kocham. Ale on jest wyjątkowo nie przyjemny nie to co reszta zespołu. Są kompletnie inni niż on, przynajmniej bardziej mili.

Oczywiście wleciałam jak burza do środka sali ćwiczeń o mało co nie potrącając T.O.P' a.

-Przepraszam za spóźnienie, ale korki mnie zatrzymały. Tu kawa i papiery. - Postawiłam wszystko na stolik przy którym siedział. Przywitałam się zresztą zespołu i usiadłam czekając na dalsze instrukcję. Upił łyk kawy i już po jego minie zobaczyłam, że nie będzie ciekawie.

-Ta kawa jest zimna przez co nie smakuje mi. Patrząc na zegarek to się porządnie spóźniłaś.

-Nie moja wina, że utknęłam w korku.- Próbowałam się wytłumaczyć.

Zwal na korki.- Powiedział. Zdenerwowana wyrzuciłam kubek to śmieci. Lepiej będzie jak się nie będę odzywać.

-Daj spokój przecież odkąd pamiętam to nie spóźniła się ani raz.- Broniła mnie reszta. Naprawdę nie mam pojęcia co mu zrobiłam. Kiedyś jak się porządnie zdenerwuje to powiem mu co o tym myślę.

-Dzięki.- Już nawet zapomniałam, że zawsze byłam na czas. Tym bardziej powinien się ode mnie odczepić. Tu musi o coś chodzić i ja się tego dowiem. Mój plan był taki: dorwać jednego z chłopaków i poprosić o to żeby się wypytał co i jak. Chyba swojemu koledze z zespołu nie odmówi.

Jak zamyśliłam tak i zrobiłam. Dorwałam Choi' a jak wychodził z sali.

-No dobra spróbuje, nawet sam jestem ciekaw.

-Wielkie dzięki to próbuj, a jak się dowiesz to daj znać.

Ucieszyłam się, że w końcu znalazłam kogoś kto mi pomoże. Miałam jeszcze jakieś pół godziny pracy. Nalatałam się tam i z powrotem po cichu na sesje. Jak tak siedziałam i patrzyłam się co się

dzieje. To przez moment wydawało mi się, że jest przystojny. Nie możliwe żebym zakochała się w nim. Jest nie miły, wredny i mogła bym przysiąc, że robi to specialnie żeby mnie zdenerwować. Myślę chyba tak ze zmęczenia. No i znów się zapatrzyłam, jest ze mną coraz gorzej.

Tak ukochany domek to coś czego potrzebowałam. Odrobina spokoju i ciszy. Zrobiłam sobie obiad i usiadłam przed laptopem. Tym razem złapałam tajemniczego kolesia z którym koresponduję. Pisaliśmy jakieś z dwie godziny aż w końcu on przeszedł do tematu spotkania.

Wiesz pomyślałem, że fajnie by było spotkać się w realu.

Też tak myślałam. Tylko gdzie i kiedy.

To może jutro o 15 w kawiarni przy ulicy ____.

Chętnie. To jesteśmy umówieni.

Skończyliśmy rozmowę. Byłam szczęśliwa jak dziecko dopóki ktoś nie zadzwonił do moich drzwi. Popędziłam żeby otworzyć. W drzwiach stał T.O.P.

-Hej, nie przeszkadzam.

-Nie, wchodź śmiało. I tak mieszkam sama.- Zaprosiłam go do salonu i powiedziałam żeby usiadł, a ja naprzeciwko niego.

-Jak chciałaś to się dowiedziałem i nawet żebyś uwierzyła to nagrałem. Tu masz dyktafon jak chcesz to słuchaj. Ja puszę spadać.- Wstał kierując się do wyjścia.

-Poczekaj. Ty wiesz co tam jest. Więc proszę cię zachowaj to dla siebie.

-No jasne. Tylko lepiej usiądź jak będziesz słuchać.- Przeraziłam się, co niby mogło być tam takiego strasznego. Chyba nie szykuje na mnie zamachu.

-Ok, tak zrobię to dzięki.

Pożegnałam się z nim i wróciłam do salonu. Teraz jestem ja i dyktafon. Sama nie wiem czy mam to odtworzyć. A jeśli są tam same złe rzeczy na mój temat to już po mnie. Dobra muszę zebrać w sobie odwagę. Wzięłam to ustrojstwo do ręki i zdecydowałam, że odsłucham w swoim pokoju. Siedziałam na krześle obrotowym wpatrując się w urządzenie. I nawet nie wiem kiedy wcisnęłam ten mały guzik. Na początku były same pierdoły, a potem mnie zatkało i zszokowało w jednym. No tego to się nie spodziewałam. Mniej więcej brzmiało to tak:

Bo po prostu się zakochałem i nie wiem co mam jej powiedzieć. Może na początku taki byłem ale potem gdy zdałem sobie sprawę z tego co czuję to przecież nie mogłem się zmienić. Podejrzewała by, że coś jest nie tak. Uwierz mi chciał bym z nią być już zawsze.

I co ja mam zrobić. Chyba muszę się z tym przespać i to porządnie. Zasnęłam tak szybko, że nawet nie pamiętam która była godzina. Wiem, że teraz jest grubo po 21. Miałam dziwny sen w którym to całowałam się z JiYong' iem. A co najdziwniejsze uświadomiłam sobie, że ja też się w nim zakochałam. Jestem kompletnie głupia, że dopiero teraz to zauważyłam. Będę musiałam wszystko

wytłumaczyć temu kolesiowi i powiedzieć prawdę G.D. Tylko czy ja dam radę. Czas się zmierzyć z największym problemem jaki miałam dotąd czyli miłością.

Obudziłam się równo z budzikiem. Dziś wielki dzień, muszę się ładnie ubrać i pozałatwiać wiele spraw. Podeszłam do tego na luzie. Nie śpieszyłam się bo dobrze wiem, że zawsze udawał tą złość. Dojechałam tam jednak na czas. Dziwnie się czuję i nie wiem jak się zachować, ale postawię na naturalność. W sumie czemu ja mam robić pierwszy krok to on jest facetem. Dobra skoro postanowiłam to zrobię to. Gdy weszłam do pokoju nagrań Choi uśmiechnął się do mnie, a ja wiedziałam o co chodzi, już teraz tak. Zrobię to pod koniec, skoro mu to powiem to i tak będę musiałam spędzać z nim dnie. Dzień leciał bardzo szybko jak dla mnie. Nareszcie dopadłam go gdy wychodził z wytwórni. Jak zawsze coś dla mnie miał do roboty.

-Tu są te ważne umowy. Chcę je mieć na jutro i bez wymówek.

-Dobrze, ale … .- Nie skończyłam swojego zdania bo on znów zasypał mnie zadaniami które mam zrobić.

-Teraz się śpieszę pogadamy jutro jak ci się tak śpieszy.

Wsiadł do auta i odjechał szybko. Poszłam zrezygnowana w stronę umówionej kawiarni w której mam się spotkać z tajemniczym kolegą z czatu. Chcę mieć to już za sobą i nie być sama jak palec.

Dziwne co tu robi jego samochodu przecież śpieszyło mu się, ale chyba raczej nie tu. A co jeśli to właśnie z nim jestem umówiona. Nie to nie możliwe. Dla bezpieczeństwa zerknę w okno. Faktycznie tam siedzi i jak tak patrzę to z nim mam się spotkać. Dla upewnienia popatrzyłam jeszcze raz. Nie mogę się mylić to on. Weszłam tam, a co miałam go wystawić. Podeszłam nie pewnym krokiem do stolika przy którym siedział i usiadłam na przeciwko.

-No naprawdę się nie spodziewałam takiego obrotu sprawy.- Zaczęłam się śmiać.

-Dlaczego się śmiejesz?

-Bo to jest chore. Ja naprawdę mam dość tego wszystkiego. Chyba muszę się przewietrzyć.- Wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Odgarnęłam włosy z oczu które i tak już były szkliste od łez jakie się tam zebrały. Zbyt dużo się dzieje jak na moją małą główkę. Nagle ktoś złapał mnie za ręce. W normalnych okolicznościach nie pozwoliła bym na to, ale teraz mi wszystko jedno.

-Nie płacz bo ja też będę płakać razem z tobą.- Podniosłam głowę patrząc na niego z uśmiechem

-Nie wygłupiaj się. Lepiej powiedz dlaczego.

-Sam nie wiem, z mojej własnej głupoty. A teraz wiem, że cie kocham jak nikogo innego przez całe moje życie.- Złożył pocałunek na moich ustach, a ja się nie opierałam. Przytulił mnie. W końcu poczułam to ciepło bijące od niego. Przez całe życie u boku brakowało mi tylko jego. Już nigdy nie pozwolę żeby odszedł.

-To gdzie teraz kochanie.- Zapytał mnie znów całując i nie puszczając mojej ręki.

-Nie mam pojęcia.

-To może do mnie, co?

-Jasne.

Choć do jego samochodu nie miałam daleko to i tak postanowił, że mnie tam zaniesie. Nawet jakiś koleś z aparatem zrobił nam zdjęcie. G to zauważył i pocałował mnie już chyba po raz piąty.