niedziela, 29 czerwca 2014

Versatile i Liebster Award

Tak wyszło, że zostałam nominowana do Versatile o Liebster Award przez Love Lala. Za co wielkie dzięki. Ponieważ to już trzeci  Liebster Award pozowlę sobie go ominąć. Za to odpowiem na wszystkie pytania.










1.Co ci się podoba w k-popie?

Jest wiele rzeczy za które uwielbiam k-pop. Jedną z takich rzecz jest na przykład kompletnie inny styl. A przeważnie każdy zespół ma jakąś ciekawą choreografię i świetne stroje.

2.Jaką pozycję w zespole chciałabyś zajmować?

Na pewno chciałabym być głównym wokalem. No co najwyżej liderem XD ( takim tam żart )

3.Czy jest jakiś zespół którego nie lubisz?

Myślę, że nie ma takiego zespołu którego bym nie lubiła. Jeśli już to nie lubię niektórych piosenek.

4.Czy słuchasz czegoś innego oprócz k-popu?

Pewnie, że tak. Uważam, że jakieś urozmaicenie by się przydało. Czasami słucham rapu albo ogólnie to co leci w radiu i mi się spodoba. Ale głównie to jest k-pop. Wciągną mnie kompletnie ;)

5.Jedziesz na koncert MBLAQ?

Boże jak bym chciała, ale mnie nie stać i pewnie nie znajdę sponsora. Niestety jestem uziemiona, z tego powodu rozpaczam.

6.Kim chcesz być w przyszłości?

Kim chcę być? Hymmm ... trudno mi powiedzieć. Mój gust się zmienia. raz podoba mi się to a zaraz zmieniam zdanie. Ale na pewno chciałabym, żeby to było związane z muzyką. A czy tak będzie to się okaże.

7.Jaką super moc chciałabyś mieć?

Po długim myśleniu nad tym pytaniem wybrałabym czytanie w myślach. Chciałabym wiedzieć co ludzie o mnie myślą nawet jeśli to miałoby być coś nie miłego.

8.Co byś zrobiła, gdyby przed twoim domem stał twój ulubiony zespół?

O matko. Pewnie bym uważała, że mam jakieś zwidy. A potem jakbym się opamiętała postarałabym się ich jakoś poznać osobiście. Choć to mogłoby być trudne bo nie znam języka.

 I jeszcze 7 faktów o mnie:
 1. Jestem osobą spokojną i to zazwyczaj ja uspokajam tych wrzeszczących.
2. Mam straszą siostrę, która też prowadzi bloga. Obecnie założyła już trzeci.
3.Ostatnio przefarbowałam włosy na czarno.
4.Czytam dużo książek.
5.Miałam dużo zwierząt, a teraz psa i świnkę morską. 
6.Mam 181 com wzrostu. Jestem za duża >.< mam dopiero 15 lat.
7.Mieszkam w bloku, a nade mną szarżują 3 psy. Ciągły hałas mnie dobija. 











I to by było na tyle. Co do kolejnego rozdziału. Chciałabym go dodać we wtorek wieczorem. A teraz wracam do kończenia go. Trzymajcie kciuki żebym zdążyła do wtorku.




czwartek, 26 czerwca 2014

BB- 17

Witam was! Dziś dodaje notkę bo jutro pewnie nie znajdę na to czasu. W końcu tylko jeden dzień dzieli mnie od zakończenia szkoły. W sumie i tak w tym tygodniu zrobiłam sobie wolne. A przechodząc do rzeczy. Pewnie Kamila Kwon mnie zabije za to, że nie będzie musiała czekać jeszcze jeden rozdział aż napiszę pewną podobną scenę z rozdziału 7. Przepraszam bardzo. Gdybym napisała to wszystko w jednym wyszedłby za długi rodział. Dlatego postanowiłam to rozdzielić. Jeszcze raz sorki, że cię zawiodłam.
















 
Po dostaniu pozwolenia na zebranie dowodów od razu zaczęłyśmy przygotowania do akcji. Wszystko co może się przydać. Czyli mapa z zaznaczonymi miejscami które musimy odwiedzić obowiązkowo. No i ta dziwna wróżka mogłaby nam trochę pomóc. Na początku sama nie wierzyłam, że coś z tych jej wróżb może być choć w połowie prawdą, ale nie pomyliła się co do mnie i tego sukinsyna. Cały czas miałam zamiar go ukarać, a teraz zaczynam myśleć czy nie lepiej było by go po prostu zabić. To brzmi ekstremalnie, ale przecież to przez niego. Wszystko tracę po kolei, a on jeszcze nic nie stracił. Nie licząc tego, że przypadkowo zabiłam mu syna. Gdybym wiedziała to na pewno postarałabym się żeby do tego nie doszło. Muszę się z nim użerać tylko dlatego jednego powodu. Wydaje mi się, że nie powinno tak być. Ja nie miałam pojęcia, że jakiś chłopak mógł być jego synem. I wciągnął w to moją byłą ,,matkę''. W końcu muszę zacząć nazywać po imieniu. Spakowałam każdą rzecz jaką zapisałyśmy z CL na kartce. Reszta wraca z powrotem do Seulu żeby się przygotować na jakiś koncert. Wątpię czy ten też się odbędzie. Przynajmniej mogła zostać CL, ponieważ wcześniej się wszystkiego nauczyła. To jednak jest jakiś znak, że to ona ma mi w tym pomagać.
-Gotowa?
-Pewnie tylko zabiorę coś do picia.- Nasz pierwszy przystanek to samo miejsce zdarzenia. Mamy zamiar pokazać policji nasze odznaki. Dzięki temu dostaniemy się do gruzów. Przewiesiłam torbę przez ramię i poszłam do samochodu. Oby przetrwał te wszystkie noce. Usiadłam obok kierowcy. Mamy zamiar się zmieniać żeby któraś z nas nie zasnęła przed kółkiem.
-Dobrze się czujesz?
-Ja? Jakoś ujdzie.- A miało nie być nie zręcznie.
-Wiem, że cię kocha.- Wypaliła.
-Lepiej powiedz mi kto o tym nie wie.- Zaśmiała się.
-Faktycznie już kiedy się pokłóciliście pierwszego dnia przy stole wiedziałam, że nie ważnie gdzie jesteście i tak się znajdziecie. Wiesz coś jak przeznaczenie.
-Nie nazwałabym tego tak. Po prostu tak wyszło. A ty nadal coś …?- Nareszcie prawie to powiedziałam.
-Kiedyś tak, ale nie wyszło. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego, ale tego ci nie powiem.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Jasne.- Szturchnęłam ja w bok.
-Ej bo się rozbijemy.- Zaczęłyśmy się śmiać.- Bierz go sobie ja mam kogoś innego na oku.- Popatrzyłam na nią zdziwiona.
-Serio? Pewnie tego też mi nie powiesz.
-Dokładnie.- I tak się jakoś tego dowiem. Cała droga zeszła nam na gadaniu o pierdołach kiedy powinnyśmy skupić się na tej misji. Chyba obie potrzebowałyśmy się trochę rozluźnić. Ale i tak to znów wróciło. Zatrzymałyśmy się na parkingu przed budynkiem albo tym co z niego zostało czyli prawie nic. Sam szkielet. Na samą myśl, że Ji mógłby by być gdzieś tu żółć podchodzi mi do gardła. Zarzuciłam na siebie kurtkę z napisem FBI. Przyszykowałam legitymację do pokazania. Pokazałam ją jednemu z policjantów. Przepuścił mnie bez problemu. Zabrałam się do roboty. Zwędziłam na początek teczkę jednemu ze specjalistów. Przeleciałam wzrokiem listę osób których już udało się zidentyfikować. Na szczęście nie było na niej jego nazwiska. Nadal nie wiem jak oni to robią, że wiedzą co do kogo należy. Połowa ludzi została wyciągnięta zanim się sfajczyła na dobre. Ciekawe czy postawią tu coś nowego. Na przykład galerię bo muszę kupić coś nowego jak tylko znajdę na to czas. Podeszła do mnie CL z jakimiś papierami w rękach.
-Udało mi się wedrzeć od tyłu więc mnie kryj.
-A no tak.- Sławna gwiazda w samym środku sprawy. Były niezły news dla gazet. Czasami jestem wściekła na Jang' a za to, że nie wymyślił bardziej normalnej przykrywki. Takiej w której nikt nie byłby rozpoznawany od razu na ulicy.- To co tam masz.- Pochyliłam się.
-Zwinęłam kopię raportu. Nie piszą tu nic co by nam jakoś pomogło, ale jest coś jeszcze.
-Świetnie co to takiego?- Jakaś mała wskazówka byłaby mile widziana.
-Podsłuchałam rozmowę dwóch funkcjonariuszy. Dziś dokładnie za 2 i pół godziny w głównym komisariacie w pokoju numer 27 zostaną obejrzane nagrania z kamer. Z tamtego skrzyżowania. Na 100% obejmują ten teren.
-To jest to. A jeśli uchwyciły tego drania to jego też pociągniemy do odpowiedzialności. Tym razem może mu się nie upiecze.
-Musimy tylko obejrzeć to przed nimi no i się jakoś tam wedrzeć. Przygotowałam odznaki policjantek, ale nie myślałam, że będziemy musiały wchodzić aż do głównej komendy.
-Spoko, zawsze znajdzie się jakiś innych, postrzelony pomysł.- Po zrobieniu paru fotek kiedy nikt ważny nie patrzył wróciłyśmy do auta. Przeglądałam je na laptopie. Może kiedyś się przydadzą.
-Jak wygląda nasz plan?- Zapytała mnie CL. Żeby ja jakiś miała.
-Wiec ….
-Więc co?
-Nie mogę myśleć jak mi burczy w brzuchu.- Tak to jest dobry pretekst. Z resztą wrzuciła bym coś na ząb z tej nowej restauracji.
-Fajnie, że o tym wspomniałaś.- Wcisnęła gaz, że ledwo zdążyłam usiedzieć na fotelu. Po 5 minutach siedziałyśmy już zajadając coś co wcale nie przypominało jedzenie, ale za to dobrze smakowało. Możliwe, że teraz to się je na co dzień. W sumie nie pamiętam kiedy zjadłam coś porządnego, zawsze w pośpiechu i nie zwraca się na takie rzeczy uwagi.
-Tego mi było trzeba.
-Teraz możemy przejść do sedna sprawy. Myślałam nad szybem wentylacyjnym.
-W sumie czemu by nie. Odkurzymy trochę tam.- Darmowe sprzątanie.
-Tylko gdzie jest najbliższy szyb.
-Poczekaj chwilę.- CL wyciągnęła z torby tableta.- Zaraz znajdę plan komendy, tak będzie szybciej.- To była chwila i już wiedziałyśmy którędy prowadzi droga.
-To co zabieramy ciacha na wynos i ruszamy na akcję.
-Chyba tak. Nie widzę zastrzeżeń. Muszę tylko zapytać o jeszcze jedną rzecz. Zaraz wracam.- Podeszłam do lady z małym zdjęciem w ręku. Zawsze warto spróbować i tu.
-Przepraszam.
-Tak? W czym mogę pomóc?- Młody chłopak odwrócił się w moją stronę.
-Chciałam się zapytać czy przypadkiem nie odwiedził was ten mężczyzna.- Przekrzywił głowę jakby patrzył na kosmitę. Wiem Piter nie jest szczególnie przystojny zwłaszcza z tymi niektórymi siwymi włosami.
-Nie wydaję mi się.- I nadzieja prysła jak bańka mydlana.
-Ach, no skoro tak to do widzenia.- Cholerny koleś nie mógł powiedzieć, że jednak tu był. Pokazałabym jeszcze zdjęcie Ji, ale facet by pomyślał, że jestem jakąś nienormalną fanką z obsesją na jego punkcie.
-I jak poszło?
-Kompletnie do dupy. Mogłam się tego spodziewać. Co ja sobie myślałam.- Zabrałam torbę i ruszyłam do samochodu. Znowu chciało mi się płakać.
-Na pewno kiedyś go znajdziemy. Ich obydwu.- Nie mam pojęcia czy mówiła mi to żeby pocieszyć siebie czy mnie. Wiem na pewno, że ona tak samo jak ja po prostu chciała w coś wierzyć. Obie wybrałyśmy te lepszą wersję ze szczęśliwym zakończeniem. Dobro wygrywa jak w bajkach tyle, że to nie jest bajka tylko brutalne życie. Trzeba być cholernie silnym żeby się nie załamać. Odpędziłam od siebie te myśli tak samo jak i łzy. Nie pozwolę żeby to mnie dobiło. Ja nadal wierzę i będę wierzyć, że on gdzieś jest wystarczy go znaleźć. Może akurat potrzebuje naszej pomocy, albo gdzieś go przetrzymują. Jeśli właśnie tak jest jak przypuszczam to przysięgam, że każdemu z osobna roztrzaskam łeb gołymi rękami. Ty razem ja zasiadłam przed kółkiem. CL pakowała do butów magazynki i przypinała kaburę. Jestem już w pełni wyposażona i gotowa do włamania się do budynku. Obstawiłyśmy, że przy każdym wejściu będzie stać dwóch strażników. Każda będzie miała po jednym na głowę. Ważne żeby nie zostawić po sobie żadnego śladu. Szybko i sprawnie. Zrobić kopię zapisu z kamer z tego jednego, konkretnego dnia reszta mnie nie interesuje. Wysiadłyśmy z auta i z pochylonymi głowami przeszłyśmy przez ruchliwą ulicę, a potem na tyły. To coś ma chyba z 50 pięter. Nasz cel znajduję się na 15 i weź tu nie zwariuj. Nie pozostaje nam nic innego jak wspinać się powoli na 15 piętro.
-To będzie ciężki dzień.- Podsumowała Lee patrząc do góry.
-No wiem. To wchodzę pierwsza.- Najpierw wsadziłam tylko głowę, a potem całą resztę.
-Matko, ale tu duszno.- I strasznie śmierdzi jakby wpuścił ktoś tu skunksa. Posuwałyśmy się do przodu kierując się GPS' em, który przyczepiłam do nadgarstka. Według tego ustrojstwa jeszcze jakieś 20 minut czołgania się. Plecy bolały mnie już po 5 minutach, teraz to już pewne, że nie wyprostuję się przez następny tydzień.
-Aaaaaaa!!!- Wydarła się za mną CL. Aż z wrażenia przywaliłam głową.
-Co się dzieję!?
-Poruszaj się szybciej, proszę.
-Dlaczego?
-Bo chyba widziałam wielgachnego szczura.- Na samo słowo ,,szczur'' włączyłam szósty bieg i dzięki temu zyskałyśmy dodatkowe minuty. Nienawidzę tych szkodników.
-Mam nadzieję, że drugi raz nie spotkamy tego szczura.
-Przez to spaliłam wszystkie kilogramy z dzisiejszego obiadu. O i patrz droga nam się skończyła.- Ucieszyła się Chae Rin, a mi kamień spadł z serca.
-Chwała jeszcze chwila, a puściłabym pawia.- Zbiera mi się od dłuższego czasu. Przynajmniej ciągnięcie ze sobą torby nie poszło na marne. Wygrzebała z niej nie wielką przyssawkę i przyczepiłam do podłogi. Włączyłam i po chwili mogłam wyciągnąć małe kółko w którym umieściłam mały głośnik by sprawdzić czy teren czysty.
-Chyba nikogo nie ma w środku.- CL przystawiła oko do dziurki.
-Ok. To wchodzę.- Odkręciłyśmy pokrywę i Lee zeskoczyła na ziemię. Rzuciłam torbę i sama zeszłam. Prostowałam się i coś strzeliło mi w kręgosłupie, od razu lepiej. Nie dla mnie takie klimaty.
-Starość nie radość.- Zażartowała.
-Dzięki. Powiedz to takiej Darze ona w ogóle się nie starzeje czy jak?
-Każdy zadaje sobie to pytanie.- Podeszłam do monitorów gdzie miałyśmy widok na każde piętro.
-To się nazywa ochrona.- Tylko, że nikogo tu nie ma. Zabrałam się za odkopywanie zapisów. Gdzieś przecież musi to być.
-Wiesz jak to zrobić?
-Oczywiście. Przebywanie w jednym pokoju z Cleo daje wiele korzyści.- Wklepałam w klawiaturę tę kombinację cyfr i znaków. Parę sekund i złamałam hasło.
-To było prostsze niż myślałam.- Teraz tylko dobrać się do właściwej części nagrania. W połowie ładowania pliku CL coś zauważyła.
-____ podejdź tu na chwilkę. To może cię zainteresować.- Podeszłam do niej i zajrzałam w co się tak wpatruje.
-Czy to jest to co myślę.
-Raczej tak. Skoro jest napisane jego imię.- Jeśli w środku jest coś ważnego, a musi być na pewno to mogę chodzić w szybie wentylacyjnym co dzień. Uruchomiła jego laptopa. Na samą myśl co tam może być już się cieszę jak małe dziecko. Bez zastanowienia zrzuciłam wszystko co znajdowało się na dysku. To jak kopalnia złota. Będę mogła namieszać tak, że nie będzie w stanie się pozbierać.
-Przeraża mnie twój uśmieszek. Ale to chyba dobrze, że coś mamy na niego. Jak myślisz co może tam być.- Usiadła i spakowała gotowy zapis z kamer.
-Nie mam pojęcia.- Co taki człowiek sukcesu może skrywać w tym małym pudełku.- Może hasła do kont bankowych?- To by było coś.
-Albo jakieś pornosy.- Parsknęłam.
-To może być możliwe. Wydaje mi się, że za nimi będzie najmniej tęsknił.- Zaczęłyśmy chichotać póki nie przerwały nam głosy zza drzwi. Zamknęłyśmy się w tym samym czasie. Kurde jeszcze tylko pół minuty i będę mieć co chce.
-Idź podsłuchuj.- Poprosiłam. Za ten czas uprzątnęłam całe biuro. Wszystko wygląda tak jak przed naszym przyjściem.
-______ długo jeszcze? Oni już szukają kluczy. - Zerknęłam na laptopa.
-Jeszcze 10 sekund.- I zginiemy- pomyślałam.
-Chyba poszli wymieniać klucze. Co za młoty.
-Skończyłam, spadamy stąd.- Przy pomocy CL skoczyłam do dziury. Złapałam się rękami krawędzi i podciągnęłam do góry.
-Ok trzymaj się.- Wyciągnęłam do niej ręce i bez problemu wciągnęłam na górę. Jeszcze tylko z powrotem przymocować płytkę i wsadzić brakującą część.
-To co idziemy.
-Nie poczekaj chcę podsłuchać o czym będą rozmawiać.
-Ok byle szybko, muszę do toalety, a jeszcze trzeba zejść na dół..- Ta perspektywa mnie nie cieszy, ale wolę wiedzieć tyle ile tylko się da.
-Zróbmy to szybko zanim szef się wkurzy.- Powiedział jeden z nich. Ten miał głos jakby był przeziębiony. Łatwo będzie odróżnić jednego od drugiego.
-Nie chcę mi si e słuchać tego sukinsyna. Mógłby nam więcej płacić.
-Dokładnie.- Hehe staruszek nie chcę się dzielić forsą.
-I to jego ciągłe gadanie o jakiejś lasce.- Wymieniłam spojrzenie z Chae Rin. Pochyliłyśmy się niżej.
-Dokładnie. Ile można. Podobno jest taki dobry to dlaczego jeszcze nie zdążył jej zestrzelić.
-A może jest całkiem, całkiem to po co ją zabijać.
-Ta ty byś ją przeleciał. Albo szef chce być pierwszy.- Zebrało mi się na pawia. O jakich pierdołach oni gadają. Myślałam, że będzie coś ciekawszego niż obstawianie kto pierwszy ma mnie przelecieć. To jest obrzydliwe i jeśli każdy z nich ma żonę to powinny dać mi porządnie w pysk i spakować manatki.
-Idziemy?
-Chwila ktoś wchodzi do pokoju.- O matko to on we własnej osobie.- Mówiłam żeby zaczekać.- Tej się zawsze śpieszy.
-Nie gadać tylko pracować. Za co ja wam płacę.- Zasiadł przed swoim kompem i wyciągnął coś z szuflady. Jakiś przedmiot w plastikowym worku. Podniósł to do światła. Momentalnie zakryłam dłonią buzię.
-Przecież to jest jego telefon.- Szepnęła podekscytowana Lee.
-Cicho.- Teraz muszę wszystko usłyszeć dokładnie. Rozmowa toczyła się dalej.
-Czy to nie należało do tego gostka ze zdjęcia.
-Tak.- Odpowiedział im chłodnym głosem. Już nie miałyśmy wątpliwości do kogo należał ten telefon.- Zabrałem to z gruzów. Nie chcę żeby został po nim jakikolwiek ślad.
-Czyli on zginął.
-Mam taką nadzieję. Szczerze miałem go już dość.- I z wzajemnością parszywy dupku. Wrzucił z powrotem spalony telefon do szuflady. Że też nie wpadłam na pomysł przeszukania biurka. Zbyt pochłonęła mnie inna praca, a szkoda. Za to wiem, że nawet on nie jest pewny czy Ji palił się razem z tym budynkiem co daje mi jeszcze więcej nadziei.
-Któryś z was dotykał mojego laptopa, co?
-Nie.- Czas się zmywać.
-Wychodzimy i to szybko.- Czołganie się do wyjścia nie dłużyło się tak jak samo wchodzenie. Pewnie dlatego, że ciągle w głowie miałam całą jego rozmowę. Nic z niej nie wywnioskowałam. Tylko tyle, że on sam nie jest pewien co dokładnie stało się Ji Yong' iem. Chciałabym jakoś odzyskać jedyną rzecz która po nim jak na razie została, ale chyba już na to za późno. Wygrzebałam się jakoś z tej małej przestrzeni. Nawet nie zwróciłam uwagi jak drugi raz coś mi trzasnęła w kręgosłupie. Byłam na tyle wściekła, że trzasnęłam butem w śmietnik.
-Niech go szlak!!
-Spokojnie _____.- Ostatnio każdy mówi mi, że mam być spokojna i jakoś nigdy nie jestem.
-Żeby nie zajrzeć do szafki którą ma się przed nosem. Na prawdę trzeba być mną.- Kompletną kretynką.
-Nie wściekaj się tak na siebie. W końcu to też poniekąd moja wina. Była w środku i mogłam zajrzeć kiedy ty byłaś zajęta. Z drugiej strony zdążyłyśmy dziś wiele zrobić i mamy tyle potrzebnych rzeczy, że ślęczenie nad nimi zajmie nam całą noc.- Może faktycznie zareagowałam obcesowo. Osiągnęłyśmy dużo jak na dziś.
-Faktycznie masz rację. Pojedźmy do jakiegoś hotelu i odpocznijmy.- Odnalazłam samochód na tym wielkim parkingu. CL uparła się żeby prowadzić bo według niej jestem zbyt nerwowa, a ona chce jeszcze trochę pożyć na tym świecie. Mówiłam jej gdzie ma jechać. Nie daleko jest mały motel tam się zatrzymamy. Może nie ma luksusów, ale za to jest na uboczy gdzie raczej nikt nie przyjeżdża. Oczy same mi się zamykają, a jeszcze tyle roboty przede mną.
-Ja załatwię pokój, a ty zabierz nasze ciuchy.- Przy recepcji siedziała jakaś staruszka i czytała gazetę. Poprosiłam o najlepszy pokój i zapłaciłam z góry kartą. Poczłapałam na samą górę i trzasnęłam drzwiami. Świetnie tylko jedno wielkie łóżko. Jakoś przeżyję.
-Nareszcie łazienka. Ty idź pierwsza bo jak pójdę to mogę nie wyjść za szybko.
-Ok już pędzę.- Zamknęła się w łazience i było słychać tylko szum wody z prysznica. Zdjęłam buty i usiadłam nam miękkim łóżku. Walnęłam się plecami i gapiłam się tępo w sufit.
-Boże daj mi jakiś znak. Gdzie on jest.- Czekałam i się nie doczekałam. Kompletna cisza. Wiedziałam, że tak będzie, ale zawsze warto spróbować. Ech, po co się łudzić. Włączyłam lampkę nocną i zaczęłam wybierać ciuchy póki nie znalazłam piżamy. Wzięłam ja w ręce. Wtedy kiedy ją pakowałam nie zwróciłam uwagi, że to właśnie ta w której byłam kiedy Ji powiedział mi, że mu się w tym podobam. Jedna samotna łza wydostała się i poleciała na czerwoną piżamę. Łza wsiąknęła w materiał i zniknęła. Nie było po niej śladu tak samo jak po nim. Świetnie rozrycz się teraz bo to najlepszy moment. Zanim poszłam do łazienki przyszykowałam sobie laptopa z rzeczami.
-To ja już zacznę się przez to przekopywać.
-Ok.- Spędziłam w środku chyba z pół godziny i dalej wszystko mnie boli. Przydałoby się coś zrobić z moją twarzą bo wygląda jakby była nie moja. Akurat teraz mało mnie to jakoś obchodzi. Wróciłam do CL która już leżała na łóżku z laptopem na nogach. Dołączyłam do niej z papierami. Po 2 godzinach przeszukiwania w końcu coś znalazłyśmy.
-Zatrzymaj tu. W tym momencie.- Przybliżyłam się bardziej do monitora.
-Co? Gdzie?
-O tu.- Pokazałam jej placem na tłum ludzi przechodzących przez pasy.
-Przecież to jest jakiś człowiek. Nawet nie widać twarzy. Nić nie widać.- Może i nie, ale ważniejsze jest dla mnie ubranie.
-Popatrz na tą kurtkę.
-Nie ma w niej nic nadzwyczajnego.
-Może i tak, ale kiedyś dałam mu taką samą jako prezent.- Czyżbym na coś trafiła. A może tylko mi się tak wydaję. Nie mam pewności, że jeszcze by to trzymał w swojej szafie. To taki zgubny trop. Do nikąd nie prowadzi.
-I myślisz, że ….
-Możliwe, ale czy prawdziwe.- Z takim marnym dowodem nic nie zdziałam.
-Więc warto jeszcze szukać. 











Sorki za błędy jakby co to chyba będziecie wiedzieć o co chodzi. Piszcie w komentarzach jak mi poszło. W najbliższym czasie, czyli jak najszybciej postaram się zmienić muzykę bo ta już taka przestarzała.

sobota, 21 czerwca 2014

BB- 16

Tak jakoś wyszło, że znów tyle na mnie czekacie dlatego przepraszam. Fajnie, że komentujecie i kolejny obserwator. Bardzo się z tego cieszę, a za nie długo będzie nas już 10 tys. W sierpniu będą też pierwsze urodziny bloga. Na pewno coś przyszykuję.
















Pędziłam między uliczkami kierując się radiem i dźwiękami syren policyjnych. Nadal nie mogę uwierzyć, że posunął się do podpalenia budynku. Przecież tam mieszkają nie winni ludzie z dziećmi. Czym go aż tak rozgniewaliśmy? To moja szansa. Muszę go dorwać zanim mi ucieknie stamtąd. Wygarnę mu i wsadzę za kratki tam gdzie jego miejsce. Zostawiłam auto na uboczu. Przepchnęłam się na sam początek. To jest jakaś masakra. Ten budynek się zaraz zawali. Kłęby dymu unoszą się nad głowami. Znalazłam wzrokiem rodziny, które były już bezpieczne i nawet kota przy śmietniku, a za chiny nie mogłam odnaleźć tego jednego człowieka. Coś huknęło i kazali nam się cofnąć. Wtedy go zobaczyłam i on mnie też. Ruszył za budynek więc poszłam za nim. Doszłam na miejsce skąd nadal miałam dobry widok na palącą się ruinę.
-Miło mi cię widzieć.
-A mi ciebie nie. Jak mogłeś zrobić coś tak strasznego tym ludziom!- Wybuchłam od razu.
-Jeden z wielu sposobów żeby wyciągnąć cię z ukrycia.
-I co jesteś z siebie zadowolony.- Cholerna gnida. Mam ochotę zabić go, teraz. Właśnie się przekonałam na własnej skórze jak szybko można znienawidzić kogoś kto się tobą opiekował przez połowę życia. Zostaje tylko obrzydzenie.
-Nie do końca. Myślałem, miałem nadzieję, że pojawi się ktoś z twojej paczki.
-Skąd możesz wiedzieć, że nie wzięłam kogoś ze sobą.- Przez chwilę się nie odzywał.
-Bo chcesz załatwić mnie bez niczyjej pomocy.- No to była prawda.
-Ty i tak zawsze uciekasz.- Cholerny tchórz! Krzyknęłam w duchu.
-A widzisz żebym uciekał? Masz swoją szansę. Możemy się zmierzyć, ale musisz zdecydować.- To był jednak tylko mały przebłysk nadziei, że będę mogła go ukarać raz na zawsze.
-Zdecydować, pomiędzy czym?- Odwrócił swoją głowę w stronę okna z którego wydostawał się dym. Wytrzeszczyłam oczy kiedy zobaczyłam, że jakaś mała dziewczynka jest tam w oknie i potrzebuje pomocy. To jest niesprawiedliwe jak zawsze. Nadarza się okazja i pojawia się drugi problem.
-Chyba masz mało czasu.- Spiorunowałam go wzrokiem. Bez dłuższego zastanawiania się pobiegłam w stronę budynku. Mam nadzieję, że uda mi się ją uratować i nie wybrałam źle. W końcu okazja do zemszczenia się natrafi się znów, a ta dziewczynka nie będzie mieć drugie życia jeśli coś pójdzie nie tak. Dorwałam tych spanikowanych strażaków. Co z nich za pomoc skoro stoją jak kołki!
-Przepraszam tam jeszcze została jedna osoba.
-Wiemy o tym. Proszę się odsunąć to zaraz może się zawalić.- Co on do mnie powiedział!? Jakie zawalić.
-To dlaczego jej nie pomożecie tylko tu stoicie!!- Wydarłam się na niego.
-To zraz runie nie będę narażał chłopaków. Za duże niebezpieczeństwo.- O chyba dużego niebezpieczeństwa nie widział. Ja tak tego nie zostawię. Skoro jest szansa to ją wykorzystam chociaż dla niej. Zostawiłam tych nadętych dupków i wzięłam sprawy w swoje ręce. Z wozu strażackiego zabrałam kamizelkę i coś co przydałoby mi się do w miarę normalnego oddychania. Rozejrzałam się jeszcze raz by sprawdzić czy droga wolna i nikt nie wpadnie na pomysł zatrzymania mnie. Nagle stanęłam jak wryta. Dlaczego właśnie oni. To jest jakiś zasrany żart. Przecież mówiłam YG, że ma trzymać gębę na kłódkę. Teraz mam jeszcze ich na głowie. Schowałam się z powrotem za wóz. Nie no nie mogę tu tak stać bo sytuacja przedstawia się coraz gorzej. Trudno raz się żyje. Jakoś się wyliże. W tym samym momencie w , którym wbiegałam do środka usłyszałam tylko:
-NIE!!- Nie musiałam się obracać dobrze wiedziałam kto to był. Od razu pomyślałam o CL. Przecież ona też tam stała razem zresztą. Szybko wróciłam do rzeczywistości. Dym uderzył we mnie. Pomrugałam oczami żeby odpędzić łzy. Schody częściowo już nie istniały. Nie pozostało mi nic innego jak wykonać porządny skok. Rozpędziłam się i jakimś cudem udało mi się. Poszłam na górę bo schodek zapadł się zaraz po tym jak zabrałam z niego stopę. Kurde gdzie to było. Chyba 3 piętro. To nie ułatwia sprawy. Za to zauważyłam w miarę sprawne schody przeciwpożarowe. Nie którzy pewnie nie zdążyli z nich skorzystać. Kopniakiem wyważyłam to co zostało z drzwi. Boże gdzie to dziecko mogło się schować. O jest. Nareszcie będę mogła się stąd wynieść. Patrzyła na mnie tymi wielkimi oczami zakrywając sobie buzię ręką. Wzięłam ją na plecy i chciałam wyjść z pokoju, a tu przede mną jedna z desek upadła mi pod nogi. No ładnie teraz to się wpakowałam w jakieś gówno. Nie mogłam teraz panikować. Myślałam nad wyjściem ale jakoś samo do mnie przyszło. Przede mną stał Dae z gaśnicą w ręku. Lepsze to niż sterczenie tutaj. Przeszłam przez zwęgloną deskę.
-Dzięki.
-Nie ma za co. Wynoś się stąd. Ja muszę pójść po resztę.
-Po co ich tu wziąłeś. Wystarczyłaby jedna osoba do pomocy.- I on nie musiał by tu wchodzić. Zakaszlałam. Długo nie wytrzymam. Jestem środku już dobre 5 minut. A ta dziewczyna chyba już zdążyła zemdleć, albo po prostu zamknęła oczy.
-Weź im to przetłumacz.- Poszłam do wyjścia z ciężarem na plecach.
-Wrócę tu zaraz po tym jak ona będzie bezpieczna.
-Nie, lepiej poczekaj. Jesteś tu dłużej niż my.- No fakt. Za chwilę jeszcze i ja stracę kontakt ze światem. Kiwnęłam głową, ze się z nim zgadzam i poszłam do schodów przeciwpożarowych. W połowie drogi schodek się pode mną zapadł i glebłam prosto na brzuch.
-Nic pani nie jest.- Usłyszałam cichy głosik nad uchem.
-O już się obudziłaś. Świetnie tylko jakbyś mogła ze mnie zejść.
-A no tak. Przepraszam.- Odetchnęłam świeżym powietrzem. Kochany tlen, tak mi go brakowało. Podniosłam się z ziemi i odsunęłam od palącego budynku. Na zewnątrz jeszcze się nie fajczy. Za to w środku jest masakra. Sama się zdążyłam o tym przekonać.
-Nic ci nie jest?
-Nie. Kim pani jest? Super bohaterką.- Jeny w oczach tej małej jestem jaką bohaterką jak z komiksu. Fajnie, że ktoś cię docenia nawet jeśli ma zaledwie 7 lat. Większa sława chyba mi nie pisana.
-Powiedzmy, że tak. Ale teraz to nie ważne. Posłuchaj mnie uważnie. Lepiej by było gdybyś nie mówiła nikomu o tym, że cię wyciągnęłam z budynku ok?- Zastanawiała się przez chwilę. I tak się dziwie, że nie jest w totalnym szoku po tym co przeszła.
-O no pewnie.
-To dobrze. Teraz się pożegnamy. Widzisz gdzieś swoją rodzinę?
-Tak są tam.- Pokazała palcem w stronę spanikowanego małżeństwa.
-Ok musisz pójść ta sama. Dasz radę?
-Pewnie.- Pomachałam jej na odchodne. Taki piękny obrazek kiedy rodzinka jest w całości. Przynajmniej ta będzie w całości nie to co moja której już nie mam. Możliwe, że chciałam ją uratować żeby chociaż ona miała jeszcze tą rodzinę. Wróciłam na ziemię. Przecież nadal w środku jest reszta przyjaciół. Pod ścianą drugiego domku stała już Bom i Dara razem z Seung Ri' m. Po chwili z okna wyskoczył Tabi i Cleo.
-Jak idzie. Dlaczego jeszcze wszyscy nie wyszli to zaraz runie.- Jedno wyciągnęłam to drudzy zostali w środku.
-Spokojnie ____ przecież tam nie utkną na zawsze. Mam taką nadzieje.- Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem. Niech tylko spróbują to osobiście ich wskrzeszę i potem znów zabije.
-Wejdę tam i im pomogę.- Ruszyłam w stronę okna prowadzącego na parter, ale Cleo złapała mnie za ramię.
-Nie idź.- Pokręciła głową.
-Niby dlaczego, co?- Coś mi się to nie podoba. Z okna wyskoczyli tym razem Daesung i CL oraz Min Ji i Tae.- No mówcie do cholerny o co chodzi!!- Popatrzyłam na każdego z osobna. Ich miny wiele nie mówiły. Jezu. Brakuje tylko jego.- Gdzie ona jest.- Zapytałam spokojnie choć miałam wielka ochotę coś rozwalić gołą ręką.- Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że on tam...- Jest prawdopodobieństwo, że przestałam oddychać na moment.
-____ to stało się nieoczekiwanie.- Tłumaczył mi Dae.
-Co ty pieprzysz człowieku! Jak mogliście go tam zostawić!!- Ziemia się kręci albo to mi się kreci w głowie. Wszyscy mieli grobowe miny. Już nie wspomnę o minie CL która zrobiła się bledsza od innych.
-Utknął i to tak, że trudno było go wyciągnąć. Kończyło się w miarę dobre powietrze. Powiedziałem mu, że go tu nie zostawię, ale on kazał mi ratować siebie.
-To nie możliwe.- Odpowiedziała Bom. Co za pieprzony egoista i dupek.
- Jak mogłeś go posłuchać!! Właśnie trzeba tam wrócić i mu pomóc!- Rzuciłam się do wejścia. Przytrzymał mnie Choi.- Co ty robisz ja muszę tam wejść!- Chciało mi się płakać i chyba nawet już płakałam tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy. Boże to jest tylko sen. Niech mnie ktoś trzepnie w głowę i wszystko wróci do normy. Znów zobaczę jego roześmianą twarz. Kto mnie będzie teraz denerwował.
-Już za późno.- Odpowiedział mi.
-Nie może być za późno!!- Próbowałam się wyrwać, ale nie dałam mu rady. Gdzie się podziała moja siła jak jej potrzeba. Łzy ciekły mi po policzkach. W końcu stanęłam przed budynkiem patrząc tępo w niego. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami.
* * *

Obudziłam się w swoim łóżku. Jak ja się tu znalazłam to nie wiem. Podciągnęłam się do siadu. Powoli przypominałam sobie wszystkie wydarzenia i to które najbardziej boli też. Boże jak to się w ogóle mogło stać. Łzy stanęły mi w oczach. Pewnie z nadmiaru wrażeń najzwyczajniej zemdlałam, a ja nigdy nie mdleje. Zasłoniłam rękami twarz i pozwoliłam żeby te wszystkie emocje ze mnie uszły. Myślałam, że jeszcze zdążę mu powiedzieć, że powoli się w nim od nowa zakochiwałam, a teraz jego nie ma. Jakoś to do mnie nie dociera. Jedyne co mi po nim zostało to jego zdjęcia i wspomnienia. Gdzieś tu powinnam mieć chusteczki, ale co one dadzą. W tej samej chwili do pokoju weszła Cleo. Wybrała świetny moment by zobaczyć jak płaczę nad rozlanym mlekiem. Bez słowa usiadła w fotelu. Była już ubrana na czarno, ale przecież nie wiadomo czy tak naprawdę się z tego nie wygrzebał. Może jakoś mu się udało i to tylko kwestia czasu jak znów stanie w drzwiach żartując, że mu się poszczęściło. Zaraz potem zmieniła miejsce i usiadła na brzegu łóżka. Położyła swoją dłoń na moim ramieniu. Widać ona też znosiła to tak samo jak ja.
-Jeśli chcesz możesz zacząć płakać.
-Mówisz dokładnie tak jak on.- Rozryczałam się jeszcze bardziej. To do mnie nie podobne. Więc to oznacza tylko jedna. Ja już się w nim zakochałam tylko, że się spóźniłam z powiedzeniem mu o tym. Przedtem nie zdawałam sobie sprawy z tego.
-Musisz zejść na dół coś zjeść albo ja ci coś przyniosę. Tak będzie ci wygodniej.
-Dzięki.- Wytarłam chusteczką policzki, którą dała mi Celo.- A jak trzyma się reszta.- Głównie zastanawia mnie CL. Pewnie serce jej pęka tak samo jak mi.
-No wiesz tu każdy milczy. Nikt nie chce się odzywać bo każdy wstrzymuje łzy.
-Co z nią?
-Nie zamknęła się w pokoju. Teraz to ona jest jedynym liderem. Stara się trzymać przynajmniej się stara. Nawet jej to wychodzi choć pewnie jak jest sama rozpacza tak jak ty.- Będę musiała z nią porozmawiać i coś czuję, że to nie najlepszy czas to wolę mieć to za sobą. Nie mogę cały czas nie wiedzieć co i jak z nimi.
-Chyba zejdę na dół nie będę się tu ukrywać. Postaram się pocieszyć niektórych.
-Skoro chcesz. Pewnie się ucieszą, że nareszcie się obudziłaś.
-To ile ja tu leżałam?
-Dobre dwa dni.
-Że ile?! Co mi było, że zapadłam w taki długi sen.
-Najpierw spanikowałaś.
-Ta to pamiętam.- Moja histeria nie ma granic.
-A potem zemdlałaś. Prawdopodobnie to o wdychania tego dymu. Musieliśmy cię odtruć.- No ładnie, nieźle się załatwiłam.
-Suuuper. A i jeszcze jedno.
-Co?
-Przebierz się po dobijasz mnie jeszcze bardziej.- Popatrzyła na mnie dziwnie, a ja wyszłam na korytarz. W domu kompletnie nic się nie dzieje tak jak to było wcześniej. Czyżby już wszyscy potracili nadzieję. Weszłam do dużej kuchni. Zazwyczaj tutaj znajdę każdego i tym razem też tak było.
-Cześć.- Odwrócili się w moją stronę posyłając mi wymuszone uśmiechy. Nawet 5 latek by się nie nabrał.
-Dobrze, że się obudziłaś.- I tylko tyle usłyszałam. Usiadłam i poprosiłam o coś do jedzenia. Nie lubię odżywiać się kroplówką. Powoli grzebałam widelcem w jedzeniu. Jak tak na nich patrzę to życia w nich nie widzę. Ktoś czasem się odezwie i później znów milczą. Mówiłam Cleo żeby się przebrała, ale tu każdemu musiałabym to powiedzieć. Nie no ja tak nie mogę. Świat się jeszcze nie zawalił, tak? Do kuchni wszedł Taeyang.
-Hej.
-Hej.- Odpowiedział mi i przysiadł się do nas.- Wiecie, że szefowie już szykują wiadomość o śmierci Ji Yong' a.- Z wrażenia wyplułam jedzenie z buzi.
-O czym ty mówisz. Przecież on nawet nie jest pewien czy umarł.
-Weź im to powiedz, a nie mi. Próbowałem przetłumaczyć, ale i tak to nic nie daję.
-I to wszystko co zrobiłeś?- Ale się postarał nie ma co.
-Oczywiście, że nie. Trzasnąłem drzwiami drąc się na nich.- Zawsze lepsze to niż nic.
-On zwariował. Nikt kto tu siedzi nie wierzy w to, że dał się zabić i leży pod gruzami.- Oświadczyła Bom.
-No właśnie i ja mu to powiem. Osobiście teraz.- Wstałam i pomaszerowałam na górę do jego gabinetu. Niedoczekanie, że wyda takie ogłoszenia. Nie dopóki ja tu jestem. Otworzyłam dwu skrzydłowe drzwi bez pukania.
-Oho zaczyna się.- Szepnął YG.
-A żebyś wiedział. Co to ma niby znaczyć. Masz jakiś dowód, że on tam zginął czy co!!
-____ uspokój się.
-Ja jestem spokojna! Dobrze wiesz jaka potrafię być nie spokojna!
-Wolę przygotować to zanim ktoś zacznie wymyślać różne scenariusze.
-To niech wymyśla!!- Tym razem do pokoju wdarła się CL.
-Dokładnie!- Poparłam ją.
-Dziewczyny myślcie rozsądnie. Jaki macie dowód? No właśnie żadnego.
-Daj nam trochę czasu to go znajdziemy. Wchodzisz w to?- Samej będzie trudniej, a to świetna okazja żeby się w końcu rozmówić.
-Jasne, że tak.
-Chcesz się dalej kłócić?- I tak zrobimy to co chcemy i oni dobrze o tym wiedzą.
-Tydzień i nie więcej.- Tydzień to bardzo mało czasu. Mam zamiar się tego podjąć.
-Dobra.















Sorki za błędy. Dokańczałam wczoraj i z rozpędu napisałam już następny więc jest gotowy. Nie będziecie musieli tyle na mnie czekać. To taka tam dobra wiadomość, a zła, że chyba będzie dzisiaj padać znowu :((

poniedziałek, 16 czerwca 2014

BB- 15

Hej kochani! Mamy już 15 rozdział i coś mi się tak zdaję, że jeszcze sporo ich napisze. Dodałabym wczoraj, ale jakoś nie było zbytnio czasu, sorry d:


















Wszyscy siedzieliśmy zdziwieni tym co właśnie powiedział jeden z naszych szefów.
-Mówisz, że mamy pójść się zabawić kiedy jest na wolności mój dziwny ,,ojciec''- Szczerze to nie popieram tego pomysłu.
-To jest mała przerwa.- A podczas tej małej przerwy ktoś będzie walczyć o życie.
-Pójdziesz się zabawić ____.- Wystarczy mi tej zabawy. Jakby nie patrzeć ciągle bawimy się w jakieś podchody i jeszcze ani razu nie miała okazji wymierzyć sprawiedliwości temu dupkowi. Jak miałam się zabawiać w klubie. Nikt normalny tak nie robi. Chyba, że ci którzy chcą zapomnieć, a ja i tak już nie mogę.
-Kiedy ja nie mam na to zbytnio ochoty.- Każdy popatrzył się na mnie.- No co?
-To cie tam zaciągniemy. Z resztą jesteś ochroniarzem Ji więc musisz chodzić tam gdzie on.- Wyszczerzyła się Cleo. Teraz to mnie zagięła. Kurde no to jest prawda i nie ma jak się z tego wymigać.
-Nie mogę mu zabronić tam pójść co nie?
-Nie!- Odpowiedzieli chórem. Niech to szlak.
-Dobra niech wam będzie, ale nie liczcie, że będę tam wariować razem z wami.- Wszyscy przystanęli na moje warunki. Omówiliśmy kiedy i gdzie się potkamy. Miałam jeszcze trochę czasu dla siebie. Zaczęłam myśleć nad przerwaniem tej bezsensownej pracy jako jego ochroniarz. I tak robię to już tylko dla tych nie świadomych ludzi. Mogli by powiedzieć, że po prostu zrezygnowałam czy cisnąć im jakąś kolejną bajeczkę. Jest też druga strona medalu. Ja nigdy się nie poddaje. Więc jednak raczej zostanę do końca. Za to moja szafa wręcz krzyczała by znów odwiedziła jakieś sklepy. Ale czy to moja wina, że nie mam na to nigdy czasu. Prawdopodobnie za dużo czasy spędzam ze swoim byłym gadając na głupie tematy. Ta chciałabym, żeby to było tylko gadanie. Zawsze jak jesteśmy sam na sam coś mnie do niego ciągnie i wiem, że on ma tak samo. W tym sęk, że to wszystko jest takie pogmatwanie. Za każdym razem pojawia się jakaś nowa informacja. Rozumiem, że człowiek ma swoje życie, ale u niego dużo się działo, a u mnie kompletnie nic. Nadal siedziałam w tym samym mieście. Nawet nie poznałam nikogo szczególnego, wartego mojej uwagi. Czasami myślę sobie czy to nie jest jakiś znak, że spotykamy się po latach. Może tylko z nim ma mi się udać na tym świecie. To myśl jest trochę przerażająca, ale i też nie taka zła. Jak na razie pozostaję w bezpiecznej odległości. Teraz się cieszę z tego, że jednak ktoś przerwał wczoraj moje zamiary. Bo mam tak, że sama mówię jedno, a myślę drugie. Jestem po prostu nie zdecydowana. Ale tu jednak góruję rozsądek. Przecież tak jak jest teraz też jest dobrze. Muszę się zastanawiać dalej czy chcę to drugi raz zniszczyć dla tego samego faceta.

* * *

Po zrobieniu sobie lekkiego makijażu i spięciu włosów wyruszyłam do klubu przed którym mieliśmy się spotkać. Już po zobaczeniu kilometrowej kolejki do wejścia ucieszyłam się na samą myśl, że jest szansa, że nie damy rady wejść.
-Nigdy tam nie wejdziemy. To ja radzę wrócić.
-Nawet o tym nie myśl.- Przytrzymała mnie za rękę Cleo. To oni mają pilnować siebie, a nie mnie. Stanęłam znów koło niej zrezygnowana.
-Zaraz załatwię nam wejście.- Chłopaki podeszli do zszokowanego bramkarza który najwidoczniej ich rozpoznał. Po chwili rozmowy i uśmiechów droga do środka została otwarta. Ruszyłam do wewnątrz. Bogu dzięki, że nie jest tu tak duszno jak na dworze. Za to ludzi tu nie brakowało. Na szczęście wszyscy przychodzą tu żeby się zabawić, a nie spotykać gwiazdy muzyki. Znalazłam miejsce pod ścianą i szybko je zajęłam zanim jakaś parka się na nie szykowała.
-To ja zamówię piwo.
-Świetnie.- Mruknęłam sama do siebie. Jestem ciekawa kto pierwszy wyląduje na ziemi. Po chwili cały stolik zapełnił się alkoholem. Wybrałam sobie piwo i popijała je powoli. Rozejrzałam się sprawdzając to całe pomieszczenie. W każdym kącie ktoś się z kimś obściskiwał aż pomyślałam, że jesteśmy jacyś nie pasujący do otoczenia. Na środku kłębiły się tłumy wijąc się w rytm muzyki puszczanej przez DJ. Nikt nie wyglądał podejrzanie wręcz przeciwnie to miejsce wydawało mi się bardzo bezpieczne. A to dziwne bo to w końcu klub. Połowa towarzystwa po dwóch głębszych poszła szaleć na parkiecie. Siedziałam tylko ja, Seungri, Ji i CL. To był ten decydujący moment kto kogo zaprosi do tańca.
-Chodźmy zatańczyć.- Pociągnął CL za rękę i zgubili się gdzieś w tłumie. Zrobiłam się wściekła. Byłam pewna, że poprosi mnie, ale on wybrał ją. Albo był już nawalony albo po prostu mnie olał. Jest jeszcze trzecia opcja po prostu chciał.
-My też chodźmy.- Weszłam na parkiet i zaczęłam tańczyć razem z nim. Było całkiem zabawnie. Chyba nareszcie zaczęłam się rozluźniać. Co najlepsze nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zerknąć na te dwójkę. Niech se robią co chcą. Dobra tak naprawdę to nie chcę żeby robili sobie co chcą. Przeleciałam wzrokiem cały bar i zatrzymałam się na podejrzanym kolesiu. Cały czas coś pisał w małym notatniczku. Muszę go dorwać zanim wyjdzie.
-Przepraszam cię na chwilę. Muszę się wywietrzyć.- Ruszyłam przeciskając się przez ludzi. Koleś doprowadził mnie na sam dach. Od razu uderzył mnie zimny powiem powietrza. Powoli podchodziłam z tyłu do niego.
-W końcu mam potrzebny materiał i stałą posadę.- Ta stałą posadę ciekawe gdzie. Może jako zabójca, albo coś gorszego. Stanęłam za jego plecami i przystawiłam mu nóż do pleców. Zatrzymał swój oddech.
-Co jest?- Chciał się odwrócić, ale mu na to nie pozwoliłam. Przybliżyłam ostrze.
-Nie odwracaj się.- Rozkazałam mu.- Poddaj to co masz w ręce, ale powoli.
-Matko dziewczyno kim ty jesteś.
-Jak się nie zamkniesz to się przekonasz.- Zabrałam od niego aparat. Zaczęłam przeglądać przed chwilą zrobione zdjęcia. Jezu co on tu jeszcze miał. To też trzeba wykasować.
-Dla kogo pracujesz co?! Hę!
-Przecież muszę z czegoś żyć. Prasa to jedyna robota jaką mam! Musisz mi uwierzyć!- Ech to jednak tylko cholerny fotograf szuka nowego news' a. No, ale tu go nie dostanie.
-Ok, ale więc, że gołe baby na rozkładówce nie są konieczne. Zboczeńcu!- Wyrzuciłam mu aparat prosto na dół. W końcu mu się należało za te wszystkie biedne kobiety które podglądał.
-Ej!- Kiedy ten użalał się nad swoim skarbem ja wykorzystałam szansę i uciekłam z powrotem na dół do przyjaciół. Jak na dzisiaj mam dość i coś czuję, że wypiłam o jedno piwo za dużo bo nawet świeże powietrze nic nie dało. Nadal kręci mi się trochę w głowie. Odnalazłam Taeyang' a tańczącego i żłopiącego jednocześnie piwsko. Jeszcze chwila, a będzie się czołgać do auta. Poszłam szukać bardziej trzeźwej osoby, ale już chyba takiej nie było. Postanowiłam, że zostawię im wiadomość na stoliku przytrzaśniętą jedną z pustych butelek. Chyba to znajdą. Wyszłam z klubu. Zostawiłam im samochód i sama wsiadłam prosto do taksówki. Zobaczyłam swoją twarz w małym lusterku. Cała czerwona jestem. Wróciłam do swojego pokoju na piętrze. Zamknęłam drzwi i wzięłam się za pracę. Noc jeszcze młoda, a ja mogę wiele zrobić. Zasiadłam przed laptopem i stertami dokumentów na temat przeciwnika. Nawet z nudów zadzwoniłam do ochrony w szpitalu. Dziewczyna już oddychała swoim nowym sercem. Za nie długo mieli ją wypisać. To jest bez sensu. Już chyba nic nie znajdę. Możliwe, że za bardzo się przejmuję tym wszystkim. Poszłam się zdrzemnąć bez żadnych nowych wieści. Oczywiście długo to nie trwało. Coś lub ktoś trzasnął w moje drzwi. Wsunęłam stopy w kapcie i sięgnęłam ręką pod poduszkę gdzie chowałam pistolet. Ostrożnie podeszłam do drzwi i szybko je otworzyłam. Do środka wpadł jakiś facet. Wycelowałam w jego głowę i dobrze, że nie strzeliłam. Ji był by już bez głowy. Co on tu robi o 12 w nocy.
-Weź się podnieś człowieku i wynocha mi z stąd.
-Zawsze mnie do ciebie ciągnie.- Wymamrotał coś po ciuchu, że ledwo go usłyszałam. Pochyliłam się żeby lepiej go zrozumieć i szybko tego pożałowałam. Waliło od niego piwskiem.
-Coś ty z sobą zrobił.- Zabrałam się za postawienie go na nogi, ale to cholernie trudne nawet kiedy jest takim chudziną.
-Bo to pszesz ciebie.- Świetnie już raz to słyszałam. Jakoś go dociągnęłam do fotela. Przytrzymałam mu głowę bo by nią piznoł.
-Co ty nie powiesz.- W ogóle po co ja się wdaję z nim w dyskusję kiedy jest tak nachlany. Faktycznie może to wynikać z tego, że nie ma jak się do mnie przystawiać. Ech, coś mi się zdaję, że długo nie posiedzi w tym fotelu. Za chwilę z niego zleci.
-Ty masz ze mną za dobrze.- Walnęłam go na łóżko. Wygląda na to, że dziś śpię na fotelu. Jednym słowem zajebiście. Ściągnęłam mu buty i tylko to. Nie będę tykać żadnej innej części garderoby. Choć nieco mnie kusi, ale nie. Wyciągnęłam jakiś koc z szafy i rozłożyłam. Naszła mnie pewna myśl. Bo dlaczego by nie i tak nic nie będzie pamiętał. Ma słaby łeb. Pochyliłam się nad nim żeby sobie popatrzeć na jego twarz. Noż kurde to jest bardzo niesprawiedliwe. Jest chamem i w dodatku takim uroczo śpiącym chamem. No kiedyś trzeba spać. Przecież nie spędzę całej nocy jaka mi została na gapieniu się na niego.
-Dobranoc.- Niespodziewanie złapał mnie za rękę. Zaskoczyło mnie to. Myślałam, że już dawno kimał. Szarpnął mnie na dół, że aż usiadłam na brzegu łóżka.
-Co tu wyczyniasz?- Chciałam odejść, ale jeszcze mocniej ścisnął moją rękę.
-Połóż się obok mnie.- Wypalił. No chyba go trochę zgrzało.
-Leżysz zalany w trzy dupy i każesz mi się koło ciebie położyć. Mam tak to teraz rozumieć?- Z nim nigdy nic nie wiadomo do końca.- Jeszcze się rano obudzisz i zarzucisz mi, ze cię wykorzystałam albo coś gorszego. Nie piszę się na to. Jeszcze coś mi zrobisz.
-Ledwo żyję jak miałbym ci coś zrobić, hym?
-No fakt. Pozwól, że się nad ty dogłębnie zastanowię.- Moje zastanawianie się zajęło mi jedną sekundę. Czyli dokładnie tyle potrzebował, żeby zmusić mnie do tego.
-Popatrz, nawet jak jesteś urżnięty to nadal jesteś przekonujący.- Pomijam fakt, że w ogóle nie miałam wyboru.
-Bo mnie kochasz.- Szepnął mi do ucha. Czy to możliwe żebym zdążyła się zakochać. Może to takie chwilowe. Chociaż to co teraz czuję jakoś jeszcze nie przeminęło.
-Nie przesadzaj.- Ech będę walić wódką. Ciągle czułam się dziwnie. Ale zaczęło mnie irytować to chrapanie. Nie zasnę tak.

* * *

Jadłam śniadanie w stołówce. I brakowało tylko jego. Oby szybko ruszył tyłek z mojego pokoju. Mogłam sama go obudzić, ale jakoś nie miała na to ochoty. Jeszcze by mi coś zarzucił. Nie chciałam kłótni z samego rana.
-_____ gdzie zniknęłaś wczoraj. Myślałam, że jeszcze zdążę z tobą zatańczyć.- Powiedział zawiedziony T.O.P. Zanim odpowiedziałam popatrzyłam na Cleo. Z trudem przełknęła to co miała w buzi.
-Mogłeś jeszcze raz zatańczyć z Cleo.- Uśmiechnęłam się do niej żeby już nie robiła takiej miny. A to tylko wbiła widelec w jedzenie. No ładnie co ja znów zrobiłam. To pewnie przeze mnie znów nie zdążyli się pocałować. Przecież mnie tam nawet nie było. Za to dostałam od kogoś w kostkę.
-Co jest...aaa ok.- Nadchodził książę. I kurde ja się pytam dlaczego on wygląda lepiej niż ja. Spuściłam wzrok.
-Hej, coś mnie ominęło?
-Nic szczególnego.- Bogu dzięki, że zadzwonił mi telefon. Odeszłam od stołu i odebrałam.
-Słucham?
-Mamy pewien ślad.- Wiedziałam, że kiedyś musi się coś znaleźć.
-Mogę tam pojechać.
-Oczywiście, przecież musisz, ale nie sama. Niech Ji Yong z tobą pojedzie.- O nie tylko nie on.
-Nie! Sama to zrobię.
-W sumie to mogłabyś, ale...
-Właśnie. Przekaż swojej zonie żeby nie próbowała mnie swatać. Jasne! Dobrze wiem, że ona cię do tego namówiła.
-Mówiłem, że się domyśli.- Krzyknął do Jean. Ta kobieto jednak umiała dostać to czego chciała. Choć wydaje się całkiem bezbronna. Taka co by muchy nie skrzywdziła. Wolne żarty.
-Więc idę sama. Masz nikomu nie mówić, a zwłaszcza jemu.- Rozłączyłam się. Mam nadzieję, że zdoła utrzymać język za zębami do mojego powrotu. Wróciłam z powrotem do pokoju. Ji zdążył po sobie posprzątać. Nie było ty żadnego śladu, że przenocował u mnie tę noc na moim łóżku. Chyba on tak samo jak ja nie chcę o tym wspominać. Mam nadzieję, że też nic nie pamięta. Chętnie bym się z nim zamieniła. Ja już do koca życia będę pamiętać to jak leżeliśmy koło siebie. Czułam wtedy ciepło jego ciała. Na samą myśl przechodzą mnie dreszcze. I to takie jakiś nie powinnam czuć. Powinnam się skupić na nowym tropie, a nie myśleć o nie możliwym. Mój cel to jakiś stary budynek w którym mieszka jakaś staruszka. Podobno jest wróżką. Karty, przewidywanie przyszłości i te inne pierdoły w które nigdy nie wierzyłam. Dawno się przekonałam, że żyjemy w realnym świecie. Niczego nie da się ot tak przewidzieć. Ale postaram się nie być chamska i jakoś się dogadać. Zabrałam kulczyki z szafki i ruszyłam na parking. Wsiadłam do mojego nowego auta i pojechałam. Dotarłam na miejsce w 20 minut. Mogę stwierdzić, że to osiedle to kompletna ruina. Jacyś starzy ludzie siedzą w oknach i szukają sensacji która pewnie nie nadejdzie zbyt szybko. Dobrze, że nie ubierałam się w strój roboczy bo byłam bym niezłym celem. Spojrzałam na małą karteczkę z numerem mieszkania i klatki. Szybko ją odnalazłam. Wzięłam głęboki wdech. Przykleiłam sobie uśmiech na twarz i zapukałam w miarę głośno żeby mnie ktoś usłyszał.
-Kogo tam niesie.- Usłyszałam głos kobiety. Po chwili otworzyła mi drzwi z uśmiechem więc go odwzajemniłam.
-Dzień dobry pani. Mogłabym zadać kilka pytań do ankiety.
-Na jaki temat.- Świetnie weź tu wymyśl temat.
-Sprawdzam ja się żyje starszym ludziom.
-Jesteś z rządu. Jeśli tak to nie mam zamiaru płacić podatków.- Już chciała mi zamknąć drzwi przed nosem. Była szybsza.
-Spokojnie nie jestem z rządu. Robię pracę i potrzebuję informacji.- Proszę, chcę już wejść do środka. Kobieta przyglądała mi się podejrzanie, ale zaraz po tym na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. Na prawdę zaczynam się dziwnie czuć. Zachowała spokój.
-Wejdź.- Przeszłam przez próg. Jeny to jest jakiś schron czy co. Pełno książek z dziwnymi znaczkami. To jest nieco niepokojące. W końcu to nie jest jakiś pieprzony film!
-To nie potrwa długo.- Podstępem wyciągnę z niej informację zadając odpowiednie pytania. Od razu po tym znikam z tego psychiatryka. Zastanawiam się jak reagują na to jej sąsiedzi.
-Choć my do innego pokoju. Tutaj jest strasznie zimno.- Serio? Mi jakoś nie jest. Ale niech jej będzie. Może ludzie po 50 chcą jeszcze trochę pożyć. Usiadłam na miękkiej kanapie.
-Przepraszam zapomniałam się przedstawić. Jestem Loren.- Tak to imię do niej pasuję. Wyciągnęła do mnie pomarszczoną dłoń. Nie chętnie ją chwyciłam.
-A ja ____ miło mi.
-Dobrze. Możemy już zaczynać.
-Więc moje pierwsze pytanie dotyczy tego jak się pani tu czuje. Może często ktoś próbuję namówić panią na jakieś interesy?- Chciałam tym pytaniem wydusić z niej czy ktoś ostatnio tu nie przychodziła. Jak na przykład Piter.
-Hymm gdyby tak pomyśleć to jest całkiem cicho. Czasami wręcz za cicho.- Ciarki mnie przeszły po plecach kiedy tak zaczęła odpowiadać tym swoim głosem. Ona na prawdę jest podejrzana. Jak jakaś wiedźma.- Chociaż ostatnio przyszedł do mnie pewien mężczyzna z kobietą. Wypytywali się o pewną dziewczynę.- Serce mi się ścisnęło. Jednak tu byli i to obydwoje. Muszę się dowiedzieć po co.
-Naprawdę? Pewnie próbowali panią wrobić?
-Nie koniecznie wrobić. Poprosili o wróżbę. Powiedziałam im, że muszą się najpierw umówić, ale z drugiej strony wyglądali na bogatych więc rozumiesz mnie. Każdy potrzebuję zapasowego grosza przy duszy. Zaprosiłam ich do gabinetu. Poprosili żebym sprawdziła jedną dziewczynę. Chciałabym myśleć, że to tylko zbieg okoliczności, że miała tak samo na imię jak ty.
-To na pewno jest jakiś zbieg okoliczności.- Coś wątpię żeby mi uwierzyła.
-Nie sądzę kochana. Już po dotknięciu twojej ręki wiedziałam po co tu przyszłaś.- Matko, czyżbym na serio gadała z jakąś wróżką. Po co jej podawałam te rękę. Zachowaj spokój. Jeszcze do się z tego wybrnąć.
-Na prawdę nie wiem o czym pani mówi.
-Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie do mnie jedna z najlepszych agentek.- Robi się coraz ciekawiej. Wątpię by był jakikolwiek sens ciągnięcia jeszcze tej szopki.
-Dobrze, skoro się pani jakoś dowiedziała. Proszę mi powiedzieć o co się pytali.
-A mam jakiś innych wybór. Powiem ci o co chodzi. Ale wiesz nie za darmo.- Co za wredne babsko. Wyciągnęłam pieniądze i położyłam przed nią
-A więc jak już mówiłam pytali o ciebie. Więc powróżyłam im. Teraz tylko pytanie czy chcesz wiedzieć co wyszło.- Chyba jakoś to zniosę. W końcu to jest potrzebne do śledztwa.
-Ok, niech mi pani powie.
-Widziałam jakiegoś faceta koło ciebie.- Pięknie już nawet tutaj wiedzą.- Jakaś zdrada się z tym wiąże, ale to już się zdarzyło. Nie do końca jesteś przekonana co do niego. Ale to i tak wychodzi miłość.
-Jest coś jeszcze. Akurat to są nie istotne rzeczy.- Nic co mi pomaga wręcz zawadza.
-Miłość jest bardzo istotną rzeczą i powinnaś o tym pamiętać.- Wręcz przeciwnie chciałabym o tym nie pamiętać.
-Potem było dużo czerwieni.
-Coś jak krew?- Nie było jeszcze takiej wojny gdzie nie polała by się krew.
-Powiedzmy, że tak. Więc musisz na siebie uważać. Oczywiście tej wiadomości im nie przekazałam. Ci ludzie byli tu po to żeby ci zaszkodzić. Dlatego nie które sprawy pominęłam. Nie jestem przecież potworem.
-Dziękuje. To na pewno mi się przyda.
-Poczekaj.- Wygrzebała coś. To był chyba pilot od telewizora. Włączyła go i zostawiła na jakimś kanale gdzie nadawano na żywo jakiś pożar. O mój boże przecież to dzieje się nie daleko od nas. Przyjrzałam się jeszcze bliżej.
-Nie wierzę.- Szepnęłam. To właśnie ten obraz. Pełno czerwieni. To nie była krew, ale ogień. I jest coś jeszcze. Kamera uchwyciła jego samego. Stoi tam tak spokojnie i się przygląda.- Musze iść.
-Ale poczekaj ty nie mo....
-Ja muszę.- Wyleciałam prosto do auta. Jeśli zdążę to będzie jakiś cud i skończę to raz na zawsze.













No to pisać mi tu jak wrażenia. W następnym rozdziale może będzie działo się trochę więcej i wrócę do jakiejś akcji. Więc mnie nie opuszczajcie. No i sorki za błędy. Ale to piąta rano więc wiecie jeszcze nie kontaktuję zbytnio.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

BB- 14

Wróciłam i jak widać nie udało mi się napisać rozdziału na czas. Pewnie mnie zabijecie za to czekanie xd Miałam problemy techniczne więc wybaczcie mi.













-____ weź otwieraj te zasrane drzwi kobieto!!!- Ani mi się śni. Jest 8 rano ludzie o tej porze śpią z tego co mi wiadomo.- No rusz się!!- Zaczęło się walenie o drzwi.
-Odejdź, przepadnij. Nie wiem zrób coś z sobą tylko odejdź od tych drzwi.- I tak nic nie pomogło. Z trudem się podniosłam i otworzyłam z zamachem drzwi.
-Czego!- Wydarłam się nadal zaspana. Wyobrażam sobie jak teraz wyglądam. Pewnie moje włosy wyglądają jakby trafił je piorun.
-Chodź szybko ze mną.- Byłam jeszcze zbyt zmęczona żeby skojarzyć, że Bom ciągnie mnie przez korytarz w samych piżamach. Cholerne piżamy będę od tond kojarzyły mi się tylko z tą rozmową. Przynajmniej w jednym ciuchu mi do twarzy.
-Co się stało. Bijemy się gdzieś czy jak.- Jak tak to jestem gotowa.
-Nie, ale CL weszła do pokoju G.D i to z samego rana.- Serio i tylko tyle.
-I po to kazałaś mi wstawać.- Ziewnęłam.
-Ty chyba się jeszcze się nie obudziłaś. Powiedziałam, że poszła TAM do POKOJU G.D!- Wykrzyczały mi to w twarz gestykulując rękami jaki to straszny problem. Ale moment po co ona tam poszła. Chwila dopiero teraz skojarzyłam te fakty. Wyszłam nadal w piżamie zmierzając pod sam pokój. Na początku chciałam wparować, ale moje ubranie było by dość dziwaczne. Więc przystanęłam obok niedomkniętych drzwi.
-Co ty zamierzasz zrobić?- Zapytała spokojnie CL.
-Nie wystraszyć jej.- Ale, że czym? Chyba ona nie jest z nim w ciąży. To byłby minus tych wakacji i dla całego świata. Na samą myśl serce podchodziło mi do gardła. Nie powinnam w ogóle tak reagować, ale nic na to nie poradzę teraz.
-No to powodzenia. Przecież kiedyś będziesz musiał to powiedzieć.- To, że byli sobie razem kiedyś tam w nie tak dalekiej przyszłości nie znaczy, że jeszcze o tym nie wiem. Wystarczył jeden dzień żeby moja głowa miała za dużo zmartwień. Jakby te które już mam nie wystarczyły.
-Nie musisz mi o tym przypominać.- Bo zaraz zaczną się kłócić. Rozmyślałam nad tym o czym rozmawiali wcześniej, albo co robili wcześniej. Jak wróciłam do podglądania to się ściskali. Wtedy się wściekłam i poszłam stamtąd. Nie mogę patrzeć na to. Ja wariuję. Jestem głupia i chyba głupszej nie ma niż ja. Myślałam sobie, że mu przeszło. Przecież to oczywiste było, że kimś mógł się związać. Ale dlaczego to musiała być ona. Nawet nie wiem kiedy już byłam w swoim pokoju. Wygrzebałam jakieś ciuchy i wyszłam na śniadanie. Obiecałam sobie, że nie załamie się przez kolejnego chłopaka o on ma się za greckiego boga. A tu jeszcze drugi raz ten sam. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nakładałam na talerz jedzenie. Trochę tego za dużo, ale co tam raz się żyję. Usiadłam i zaczęłam napychać się ryżem. Po chwili usiadły koło mnie dziewczyny bez CL. Czyżby nadal byli w jego pokoju. Zacisnęłam ręce na pałeczkach.
-Chyba bardzo zgłodniałaś?- A nie widać. Pokiwałam tylko głową bo miałam pełną buzię.
-Nie mogę na to patrzeć. Zaraz będę ci musiała robić sztuczne oddychanie.- Wyrwała mi pałeczki z rąk.
-Ej to nie sprawiedliwe. Oddaj mi to natychmiast.- Wyrwałam jej z ręki.
-Dzięki jedzeniu ci nie przejdzie. Cokolwiek by to było.- Zawsze warto próbować. Jestem gotowa powiększyć się o jeden rozmiar dla dobra sprawy.
-Czemu od razu zakładasz, że coś się stało. Ja po prostu jestem głodna.
-To dlaczego tak wyleciałaś z tego pokoju?
-Po pierwsze to musiałam do toalety, a po drugie siedziałam tam w samej piżamie.- To chyba wiele tłumaczy.
-Dobra już nie ważne. Popatrz lepiej kto idzie.
-Nie interesuje mnie to z kim prowadza się Ji Yong. - Ale żeby nie było to i tak zerknęłam. Dlaczego mnie nie dziwi ten obrazek. Jak uśmiechnięci nowożeńcy na filmie. Jedzenie podeszło mi do gardła i jakoś odechciało mi się jeść. Oczywiście pozostałam nie wzruszona tym widoczkiem. Możliwe, że jestem odrobinę zazdrosna, ale to tylko odrobina więc nie ma co szaleć. Nie no wychodzę zanim będę musiała tam podejść albo co gorsza sama tam podejdę. Przy okazji wpadło mi się na Seungri' ego.
-O cześć.
-Hej.- Odpowiedziałam i już chciałam iść w swoją stronę.
-Śpieszysz się gdzieś?- Żebyś wiedział jak bardzo, ale nie chciałam wszystkich okłamywać tylko dlatego, że przed kimś uciekam.
-W umie to nie, ale...
-To świetnie jeszcze zdążysz posiedzieć z nami.- Boże jakimi nami. Tylko nie to, a jednak dzisiaj mam zły dzień. Dopisze go sobie do kolekcji. To tylko taki tam piątek trzynastego. Usiadłam obok Dae Sung' a. I tak wzięłam i zapchałam się ciastkiem. Rozmowa się toczyła, a ja nie brałam w niej zbytnio udziału. Od czasu do czasu pokiwałam głową albo śmiałam się z żartów Dary i MinJi. Potem przeszliśmy na temat fanmeeting' u. Kompletnie nie wiedziałam, że to dzisiaj.
-____ coś się nie cieszysz i w ogóle nie odzywasz.- Jakbyś nie wiedziała, że poniekąd to twoja zasługa.
-Będę musiała robić za ochroniarza, ale to nie znaczy, że się nie cieszę.
-W sumie nie będziesz musiała tak dużo pracować.
-Ja nie mam nic przeciwko, chętnie popracuję.- Najlepiej tak żebym mogła poobserwować waszą dwójkę. Wymieniłam z Cleo ostrzegawcze spojrzenia. Przecież skoro są przyjaciółmi to też będą się tak zachowywać. Jeśli to będzie coś znaczącego na to, że on leci na dwa fronty wtedy ja się odegram i to bardzo skutecznie.
-Już się nie mogę doczekać.- Ooo ja też. To będzie dla mnie małe śledztwo. Wszyscy poszli się przygotowywać. Ja już nie musiałam dusić się w czarnym stroju ochroniarza. Postanowiłam, że ubiorę coś pasującego na tą okazję. To nie ma żadnego znaczenia i w cole nie chodzi o G-Dragon' a. ta wmawiaj sobie dziewczyno. Ech po prostu się tego wyprę i tyle. Wyparcie do dobra rzecz. Pojechałam na miejsce samochodem razem z dziewczynami. Podobno to pierwszy raz kiedy dwa zespoły i fani włączą się w jedno. Może być nawet zabawnie i dobre pole do popatrzenia na zachowanie poniektórych.
-Robi wrażenie co nie?- Zagadnął mnie T.O.P
-Jasne, że tak. To kiedy zaczynacie?- Muszę się przygotować. A tak z innej beczki to ci ochroniarze to sami faceci i szowiniści. Co z tego, że jestem dziewczyną i tak bym im dokopała. Ustawiłam się w dobrym kącie i oglądałam całe to przedstawienie. Na początek parę piosenek później dużo śmiania i pisków fanek, nawet w niektórych momentach sama zaczęłam się śmiać. Na sam koniec urządzono małe zawody. Ludzie stwierdzili, że szanse są nie równe i przydałaby się jeszcze jedna dziewczyna. Ji od razu popatrzył na mnie. Ja się na to nie godzę. Pokiwałam głową. Że nie zgadzam się. On i tak poszedł w moją stronę.
-Co ty chcesz zrobić. Przecież ja się nie nadaję! Co on sobie myśli. Próbowałam się uwolnić.
-Ale ja nie ...- Super teraz już za późno. Stoję na wielkiej scenie i czuję się co najmniej dziwnie.
-Ok, możemy zaczynać.- Przedstawiono nam pierwsze zadanie. Mieliśmy wybrać najlepszą osobę według nas która będzie robiła za modela lub modelkę. Wymieniliśmy się oni wzięli mnie, a my Choi' a. Chyba nie muszę mówić kto miał mi wybrać strój. Stanęłam za kotarą gdzie były zasłonięte ciuchy. Jak zobaczyłam co oni dali nam za rzeczy to złapałam się za głowę. Natomiast cała reszta rozradowana zaczęła przebierać w ciuchach. Taeyang podał mi pewną spódniczkę.
-Chyba se jaja robisz koleś.
-Co ci się w niej nie podoba.
-Yyyy pomyślmy wszystko. To nawet nie zasłoni mi tyłka. Nie będę chodziła z gołą dupą przed tyloma ludźmi. Zapomnij, że mnie w tym kiedykolwiek zobaczysz.- Nigdy w życiu nie zrobiłabym takiego głupstwa. Po 3 minutach wybierania odrzuciłam każdy szalony pomysł
-_____ bo zabraknie nam ciuchów.- dramatyzował Seungri. Normalnie jak baba.
-A czy to moja wina, że nic do mnie nie pasuje.
-A jak chodzisz na misję do klubu to się jakoś ubierzesz.
-Bo nie mam wyboru. Z czegoś trzeba żyć.
-Teraz też go nie masz. Więc się przebieraj.- Yong wręczył mi gotowy komplet. Wszystko co on wybieranie może być zwyczajne.
-Chcesz się poddać tak po prostu? To do ciebie nie podobne.
-Ty mały... nie podpuszczaj mnie. Włożę to.- Zanim nam się czas skończy. Wywaliłam ich na scenę, a sama zaczęłam się ubierać. Miałam mały problem ze stwierdzeniem czy to przód czy tył mojej kreacji. Udało się i wyszłam prezentując się światu. Popatrzyłam się na Tabi' ego ten to spokojnie może być modelem. Na nim wszystko dobrze leży. Mała narada i … mamy jeden punkt. Wygląda na to, że nie zrobię kariery modelki. No trudno i tak nie liczyłam na nic więcej. Przynajmniej udało się nam wygrać. Moja drużyna górą. Choć to dziwne, że ikona mody została na lodzie. Pewnie to wszystko ustawione jest tak żeby nikt nie poczuł się gorszy.

* * *

A miałam się nie zmęczyć tym razem. Szukałam jakiejś toalety w tym wielkim budynku i trafiłam na jakiś mały pokoik, chyba makijażystek. Przynajmniej zmyję z siebie te tapetę. Ile tu prezentów. Aż muszę zobaczyć do kogo są. Wyciągnęłam jedną z karteczek.
Dla Ji Yon' a. J <3 YOU Oppa.

Ych te fanki, ale przynajmniej dają czekoladki. Chyba nikt się nie skapnie gdy zabraknie jednej. On i tak nie może się obżerać. Usiadłam i zaczęłam się doprowadzać do porządku. Jakoś tu też nie przyszło mi tu być samej.
-Mogę wiedzieć co ty robisz?- A jak myślisz.
-Testuję jakość.
-I jak?
-Ujdzie. Chcesz czegoś? Na przykład czekoladkę?- Próbowałam rozładować napięcie. Nawet podsunęłam mu je pod nos.
-Nie dzięki, możesz sobie je wziąć.
-Ok. Nie wiesz co tracisz.- Za to ja wiedziałam co tracę i wcale nie chodziło mi o moją nadwagę.
-Chcę pogadać o czymś.- Ocho ta ,,rozmowa'' nigdy nie jest rozmową taką jaka powinna być.
-Tylko ostrzegam zero całowania. Najlepiej to siądź tam w drugim końcu pokoju.
-Jak sobie chcesz.- Przesiadł się. To mi nic nie pomogło. Nadal czułam te wielką kulę w gardle. Teraz to mi się zbiera żeby do niego podejść.
-Możesz zacząć mówić.- Czyżbym miała poznać temat rozmowy jego i CL. Teraz to nie wiem czy chce cokolwiek słyszeć. Choć lepiej mieć to za sobą.
-Bo widzisz te wszystkie sytuacje...
-Nie powinny się wydarzyć. Tak to już wiem.- Powiedz mi coś czego nie wiem.
-Wiem, że ty tak myślisz, ale nawet ten kto cię nie zna za dobrze wiedziałby, że na pewno musiałaś coś poczuć.- Niby co. Mam mu to tak po prostu powiedzieć i niech se robi fałszywe nadzieje
-Ok, może i było...miło.
-Miło?
-Tak, a czego ty chcesz jeszcze. Z resztą chyba nie o tym chciałeś gadać. Jeśli tak to więc, że więcej nic nie powiem na ten temat.- Powiedziałam mu już dziękuje za uratowaniem przed uduszeniem i na pewno to usłyszał.
-Pewnie po tym jak się rozstaliśmy musiałaś bardzo cierpieć.- No też mi coś. Przecież nie byłam od niego zależna w żadnym stopniu. Na wszystko pracowałam sama, a kochanie go to co innego.
-Nie przesadzaj, było, minęło. Nie będę tego roztrząsać i ty też nie próbuj.- Skończyć z tym nie było łatwo, a rozgrzebać wręcz przeciwnie. To nie jest sprawiedliwe.
-Gdybym mógł to bym cofnął czas.
-I tak już nic z tym nie zrobimy nic. Ty miałeś swoje życie, a ja swoje.
-Właśnie jeśli chodzi o życie.
-Dobra, przecież wiem, że byłeś z CL.
-I to pewnie ma dla ciebie znaczenie?- Jakbyś nie wiedział, że tak.
-Dla każdej dziewczyny by miało zwłaszcza jeśli jest jej przyjaciółką.- Z tego wszystkiego zeżarłam całe pudełko. Ja to mam spust.
-To było dawno temu i już o tym zapomnieliśmy.- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
-A skąd ja mogę wiedzieć. To są tylko słowa.- Wstałam żeby wyrzucić z użytą chusteczkę. On przyciągnął mnie do siebie. Wolałam widzieć jego twarz. Cholera jego oddech na mojej szyi nie ułatwia mi myślenia.
-Nie wygłupiaj się jeszcze ktoś tu wejdzie i co wtedy zrobisz.- Módlmy się żeby ktoś tu wszedł bo będzie po mnie.
-Po prostu go wywalimy.- Chyba jego mózg trochę inaczej funkcjonuje.
-Powinnam cię teraz porządnie skopać kochasiu.- W sumie to czemu nie zrobiłam tego wcześniej. Odwróciłam się w jego stronę. Możliwe, że to był kolejny błąd. Bo te oczy, włos i grzywka. Jak ja niby mam się tego wyprzeć. Jak na razie drugiego takiego nie znalazłam. Jeszcze wyjdzie na to, że to ja chcę go pocałować. Co się ze mną dzieje. A obiecałam sobie, że nie poniosą mnie emocję.
-Szkoda, że ci obiecałem, że będę trzymał ręce przy sobie.- Tak w ogóle to chodziło mi o twarz.
-Ale z tego co pamiętam to ja nie obiecywałam.- Nie wierzę, że mam zamiar to właśnie zrobić. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna tego co właśnie chcę zrobić. Zamknęłam oczy i… ktoś musiał przerwać. Odskoczyłam od niego jak oparzona. Popatrzył na mnie takim wzrokiem jakby miał umrzeć. Mogłam cofnąć to moje modlenie się.
-Proszę.
-No w końcu was mam.- To była CL. Że też akurat to ona musiała nas znaleźć razem w jednym pomieszczeniu. Pewnie sobie wyobraża jakieś nie stosowne rzeczy.- Szef kazał przyjść na zebranie i to teraz.- Zniknął zaraz po tym za zamykającymi się drzwiami.
-No ładnie.- Trzepnęłam go w ramię.
-Przecież to nie ja chciałem cię pocałować tylko ty mnie.
-No właśnie wiem. 










Jestem w trakcie pisania następnego rozdziału, ale nie chcę nic obiecywać. Więc wyczekujcie go.

środa, 4 czerwca 2014

BB- 13

Hejka jak tam odliczanie do wakacji? Bo u mnie jakoś się ta szkoła ciągnie i ciągnie, że końca nie widać. Ach teraz się wam przyznam, że ten rozdział tak poniekąd pisałam z przymusu i uważam, że wyszedł taki do dupy. Mam nadzieję, że jednak ktoś dotrwa do końca no i będzie komentarz. A i taka sprawa którą pominęłam to Dzień dziecka. Chwalcie się co dostaliście i czy w ogóle jak wam minął ten dzień. Ostatnio nie mam z kim podyskutować. Już nie będę wam przeciągać.



Jeden z fajnych momentów w tym MV










Obudziły mnie promienie wpadające przez otwarte okno. Pewnie do robota Cleo. Zawsze wszystko wietrzy bez mojej zgody, a teraz piździ tu. Kolejny dzień w towarzystwie pewnej osoby. Nawet miałam taki głupi sen, że się w głowie mi to nie mieści. Leżałam rozwalona na łóżku, a tu znikąd ktoś otwiera drwi. Momentalnie zakryłam się kołdrą po samą szyje.
-A to tylko ty.- Opuściłam materiał.
-Kogo ty się tu spodziewałaś?
-Nikogo, po prostu mnie przestraszyłaś i tyle. Mogłaś zapukać.
-Po co to też mój pokój.- Ych niech lepiej się nie wymądrza.
-No właśnie sobie przypomniałam, że chciałaś mi coś wczoraj powiedzieć.- Niech to w końcu z siebie wydusi.
-A to nic ważnego. Zapomnij o tym.- Chwyciła torebkę i znów trzasnęła drzwiami. Kurde ona coś wie i ja się dowiem co. Poszłam się przebrać w coś letniego bo na dworze już jest 20 stopni. Nie mam zamiaru się gotować. Założyłam krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Wydaje mi się, że to dobry wybór. Zeszłam na śniadanie w dobrym humorze. Zasiadłam do stołu gdzie już siedziała gromadka. Pochylili się nad jakimiś papierami rozłożonymi na stole.
-Co tam macie? Coś ważnego.
-Plan koncertu.- Odpowiedział mi Dea. Uuu szykuje się koncert co oznacza, że gwiazdy będą zajęte, a mnie ominie bliskie spotkanie z Ji. Jednak to jest tak łatwe jak mi się nie wydawało. Jadłam płatki i czułam jak ktoś na mnie zerka. Nie musiałam sprawdzać kto to był. Odpowiedź jest zbyt oczywista jak dla mnie.
-Postawiliśmy ochronę przed drzwiami tej dziewczyny. Jak na razie nic się nie dzieje.- Opowiadała mi Jean.
-To dobrze. Jakoś mi lepiej z tym, że przeżyję.
-Wiedziałam, że wybierzesz te słuszną decyzję.- No pewnie bo mam sumienie.
-Właśnie co z tym koncertem. Będziemy same w domu?- Już mi się to zaczyna podobać.
-To ty jeszcze nie wiesz, że jedziecie na Filipiny.- Z wrażenia zakrztusiłam się mlekiem.
-No jakoś nikt mnie nie poinformował.- A zapowiadało się tak pięknie i spokojnie, a tu plany szlak trafił. Wszystko burzy się krok po kroku.
-To już teraz wiesz. Ostatnio dużo pracowaliście, a zwłaszcza ty. Małe wakacje ci się przydadzą.
-Ja nie potrzebuje wakacji.- Wręcz przeciwnie myślałam, że będę miała jej jeszcze więcej i nie znajdę dla niego czasu. To tyczy się szczególnie jednej osoby.
-I tak cię nie ominą kochana. Mówię ci będzie fajnie w końcu każdy leci. Chyba nie masz zbytnio innego wyjścia.- Nigdy go nie mam kiedy potrzebuje.
-Ok, więc odlatujemy zapewne w nocy?
-Dokładnie to o 18:30. Będzie tam dużo fanów więc musisz robić za ochroniarza.- Kompletnie o tym zapomniałam. Trzeba by później coś z tym zrobić. Dobra będę myśleć pozytywnie. To mają być wakacje. Tylko opalanie, zwiedzanie, pływanie i stołowanie się w najlepszych restauracjach. A co najważniejsze żadnego romansu i ja tego dopilnuje. Wszystko brzmi obiecująco.
-Rozumiem. Gdzieś powinnam mieć strój.
-Wyprałam ci go i zaniosłam do pokoju.
-Dzięki.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Pytaj.- Oby to nie było nic związanego z nim.
-od pewnego momentu pewna osoba gapi się na ciebie Pokłóciłaś się z nim?
-Możliwe, że on nawrzeszczał na mnie, a ja na niego i tyle.- Niech myślą, że jesteśmy skłóceni, a nie poszło o coś innego. Czemu zawsze robię się czerwona kiedy o tym myślę. Te głupie uśmieszki denerwują mnie. Czy tu nikt nie jest łatwo wierny.
Ok.- Dziwne, nie chce wiedzieć więcej. Żadnego wypytywania o szczegóły naszej rozmowy. Jakby nie patrzeć to mało jej było. Poszłam się spakować. Wrzuciłam strój do opalania. Mnóstwo ciuchów i dwie sukienki w razie potrzeby.

* * *

Usiadłam sama bo każdy siedział już z kimś. No jeszcze miejsce obok Ji Yong' a było wolne, ale wolałam usiąść w bezpiecznym dla mnie miejscu.
-Mogę się dosiąść?- Zapytała Min Ji.
-Ok.
-Dlaczego nie usiadłaś z Ji? Chyba ta wiadomość którą ci przekazała Cleo nie jest już taka ważna.- O czym ona do mnie mówi. To jest dobry czas by się dowiedzieć czego mi nie powiedziała.
-Możesz mi przypomnieć o co chodzi.
-No o to, że kiedyś w sumie nie tak dawno Ji Yong umawiał się z CL.- I dopiero teraz się o tym dowiaduję w samolocie. Nie no nie wierzę w to. Chociaż jakoś nie miałam czasu na oglądanie wiadomości i to może być bardzo prawdopodobne.
-A o tym mówisz. Nie no się nie spodziewałam. Z resztą z tego co wiem to już nie są razem.- Jezu chryste, a jak on dalej coś do niej czuje. Znaczy jego to mogę pominąć, ale, że CL to już nie za bardzo.
-Ukrywali to przed światem dlatego powiedziałam Cleo żeby to ona ci powiedziała.
-Mam uważać?
-Oboje twierdzą, że im przeszło, ale przydałoby się o tym nie wspominać.
-To trochę za późno.- Szepnęłam sama do siebie.
-Co?
-Nie nic. Już chcę stąd wyjść. Duszno tu.- Jeny przecież ja nie mam żadnej pewności, że między nimi czegoś nie ma. Albo jedno jest zazdrosne o drugiego, a ja byłam częścią jakiegoś chorego planu żeby ona była zazdrosna. Czuję się wykorzystana. Gdybym wiedziała to odrobinę wcześniej spoliczkowałabym go. I to jest jeszcze jeden powód by nie dopuścić do obściskiwania się. Muszę przestać myśleć o tym choć jakaś cząstka mnie chce się poddać. Głupie serce się nie chce słuchać.
-Za chwilę lądujemy.- Co za szczęście. Co ja robię ze swoim życiem to się w pale nie mieści. Zapięłam pasy i czekałam, aż wylądujemy na ziemi. Niech tylko dorwę Cleo w swoje ręce to ona będzie martwa. Jak mogłam pominąć tak ważną rzecz, a już po tym jak odpowiedziałam w nocy na jej pytanie tym bardziej nie powie mi prawdy. Wyciągnęłam bagaż i ruszyłam przez tłumy. Jednak rozumiem dlaczego chciał zostać gwiazdą. Miliony ludzi docenia twoją pracę i poświęcenie, a moją niby kto ma doceniać skoro nikt o niej nie wie. Podzielam los reszty świata. Przecież nie mogę być o to zazdrosna. Zapatrzyłam się na niego. Jego uśmiech kiedy rozmawia ze swoimi fanami. Mięśnie , które chciałoby się dotknąć. Ogólnie to on cały wygląda świetnie, nie to co ja. Z rozmyślań wyrwał mnie pisk jednej z fanek, a za nim całej grupki. Rozejrzałam się żeby sprawdzić czy coś się dzieje. Dopiero po chwili się zorientowałam, że tu chodzi o mnie.
-Omo patrz to ona!- Wydarły się wszystkie naraz. Czym ja sobie zasłużyłam na to.
-Podejdź tam.- Poradziła mi Bom.
-Kiedy ja nie mam zamiaru.
-Trudno i tak musisz.- Pchnęła mnie w tamtą stronę.
-Mamy się spieszyć.- Oznajmiłam mu, ale ten mnie olał. I tak zamiast zmierzać do vana odpowiadałam na głupie pytania typu ,,Czy jesteście razem'' i inne podobne. Ji spokojnie tłumaczył, że jeszcze nie. A to ,, jeszcze'' zdenerwowało mnie do reszty. Oraz jestem prawie pewna, że oślepłam od pstrykania fotek. Człowiek raz uratuje gwiazdę i ma sławę do końca życia.
-Nie musiałeś wspominać jeszcze, że się znamy.- Wypomniałam mu to. Ostatnie o czym marzę to bycie na pierwszej okładce. Zaraz zaczęli by interesować się moim życiem i wszystko wyszło by na wierzch. A mi się nie spieszyć do rozdrapywania ran.
-Nie gniewaj się.- Powiedział to tym swoim słodkim głosem.- Przynajmniej nie będziesz cały czas ochroniarzem. Następnym razem muszę uważać o czym przy nim mówię.

* * *

Gapiłam się to na CL to na Kwon' a i za cholerę nie mogę stwierdzić któremu zależy bardziej i czy w ogóle zależy. Wszyscy tacy zajęci, że nie ma z kim porozmawiać.
-Ej ____ dlaczego nie wejdziesz do wody.
-Bo ty w niej jesteś.- Jakoś nie mam ochoty się zanurzyć. Co tam mówienie i tak wciągną cię pod wodę łapiąc za stopy. Po tym jak już zdążyłam się wynurzyć zaczęłam go topić. Nikt nie będzie mnie tykał bez pozwolenia.
-To za utopienie mnie.
-Dziewczyno prawie mnie zabiłaś.- Żeby wiedział jak mnie kusiło.
-Bo ci się należało. Za wiele rzeczy.- Dobrze wie o czym mówię.
-Czy to jest wojna.
-Oczywiście więc lepiej się strzeż.- Zaczęłam go chlapać wodą. Potem przyłączyły się dziewczyny i się zaczęło. Z pewnością połowa wody z basenu rozbryzgała się wszędzie. Przynajmniej było zabawnie. Przez resztę wieczora jakimś cudem zapomniałam o moim małym dochodzeniu. Niesamowicie się zmęczyłam i mam dość jak na dzisiaj. Związałam włosy w koka i dopiero teraz zauważyłam, że nie mam na szyi łańcuszka. Pewnie musiałam go zgubić gdzieś po drodze. Lepiej pójdę go poszukać teraz bo później mogę go w ogóle nie znaleźć. Wyszłam na dwór i od razu komary mnie zaatakowały. Powoli przeszukiwałam miejsce koło basenu. Nie udało mi się tego znaleźć. Coś czuję że znów muszę się zmoczyć. Schyliłam się żeby popatrzeć w wodę. Było za głęboko żebym mogła coś zobaczyć. Cholera, że też mi się zdarzają takie przypadki.
-Pomóc ci w czymś?- A niech go szlak.
-Co ty tu robisz. Śledzisz mnie?- Niedopuszczalne to jest.
-Przechodziłem obok.- Akurat.
-To idź dalej tu nic ciekawego się nie dzieje.- Dobrze, że schylałam się nad basenem bo robiłam się czerwona, a moje serducho żądało powtórki. Boże czemu tu jest tak pusto. Weź się pilnuj dziewczyno. Stałam sobie spokojnie.
-Chyba ktoś idzie- Ja tam nic nie słyszałam. Pewnie mu się wydaje.
-Jasne niech ci będzie.
-Mówię na serio.- Szybko złapał mnie w pasie i pociągnął do wody. Nawet nie zdążyłam złapać porządnie oddechu. Nie no jak to przeżyje to go zatłukę. Chciałam wypłynąć, ale on złapał mnie za rękę i ściągnął na sam dół. Pokazał mi żebym była cicho. A ja się pytam jak niby mam się drzeć kiedy czuję, że zaraz skończy mi się powietrze. Popatrzyłam do góry i faktycznie stał tam jakiś facet i gapił się na dno. Nie wiem czy powinnam teraz się modlić o to żeby sobie poszedł czy o odrobinę powietrza. Oczywiście uczyłam się wstrzymywać oddech na długie minuty, ale zazwyczaj to miałam czas na przygotowanie się. Robiło się coraz niebezpieczniej. A on się przybliżał do mnie. O co mu chodzi po głowie. O nie nie zgadzam się. Zakryłam usta ręką. To się nie stanie. Prędzej zdechnę pod wodą niż pozwolę mu to zrobić. O jezu za chwilę naprawdę może się stać. Nie wytrzymałam choć nie wiem jak bym próbowała to nawet najlepsi nie dali by rady. Musiałam otworzyć buzię i on akurat wykorzystał te okazję. Przyklei się do mnie swoimi ustami … znowu. Oddanie odrobiny tlenu drugiej osobie zajęłoby każdemu parę sekund, ale jakoś wyszło, że się przedłużyło. Byłam przecież pod wodą, a i tak czułam jak palą mi się policzki. I mogłabym przysiąc, że cała się pale. Cholera już bym mu pozwoliła na więcej. Bo nie ma to jak sex pod wodą. Na szczęście uciekłam mu wypływając do góry. No nareszcie powietrze. Zachłysnęłam się i zaczęłam kaszleć. Obróciłam się na plecy. Zasłoniłam twarz rękoma. Co ja robię już wtedy miał być ostatni raz.
-Żyjesz jeszcze?- Nie wiesz umarłam.
-O weź się zamknij.- Nie dość, że mnie zmoczył to jeszcze sobie żartuje.- Nic mi nie jest. I nie będzie jak będziesz trzymał się z daleka.- Sama wstałam i wycisnęłam z bluzki i włosów wodę. Co i tak nic prawie nie dało bo wszystko ze mnie spływało. Ten kretyn się tylko uśmiechał i gapił bezczelnie. Natychmiastowo zasłoniłam się rękami.
-Zboczeniec.- Szepnęłam i minęłam go.
-Ej nie uciekaj.- Pobiegł za mną i tak się nie odezwałam.- Przepraszam, ale to ty tak na mnie działasz.- Parsknęłam. Najlepiej zwalić na mnie. Choć moment powiedział, że w jakiś sposób na niego działam.
-Bo to moja wina, że nie dałeś mi znać, że masz zamiar wrzucić mnie na samo dno.- Przyśpieszyłam do mojego pokoju. Zanim się rozstaliśmy musiałam to powiedzieć.
-Dzięki.- Zamknęłam lekko drzwi.
-Co?- Boże i tak wiem, że to usłyszał i robi to specjalnie.
-Dziękuję!!!- Wydarłam się i trzasnęłam drzwiami. Od razu się o nie oparłam. To się nie może dziać naprawdę. Jakim cudem czuję, że się w nim zakochuje od nowa, a może mi się tylko zdaję. To może być szok albo po prostu prawda co do moich podejrzeń. Niech to będzie to drugie. 








Czy tylko mi się podoba Dara w tej peruce? Coś nowego :)


Jak zawsze wolę przeprosić za jakieś błędny które się pojawiły.