Witam was kochani! Miałam spore opóźnienia, co chyba stało się już moim nawykiem. No cóż, przepraszam, że aż tyle czekaliście. Nie będę już więcej was zamęczać.
Nie udało
się zapomnieć tej beznadziejnej nocy, którą poprzedził równie
beznadziejny dzień.
Tamtego dnia, gdy się dowiedziałam o
wszystkim zdecydowałam, że naprawdę nie tknę więcej alkoholu.
Nawet gdyby miało być ze mną bardzo źle. Jednak, odkąd znów
mieszkałam u siebie, co dzień znajdowałam gazetę na wycieraczce.
I przypominałam sobie o tych słowach.
Nie wiedzieć dlaczego, z tej całej
rozmowy dokładnie zapamiętam to, jak nazwałam go sukinsynem.
Minęły dwa dni, a on jeszcze nie
zapukał do moich drzwi z pretensjami. Szczerze, funkcjonowanie z
ciągłą presją, że przyjdzie, by nazwać mnie znowu wariatką,
było uciążliwe. Gdybym go nie znała, powiedziałabym, że męczy
mnie specjalnie. Ale przecież zdążyłam poznać go o wiele lepiej,
niż sama przypuszczałam. Pod jakimś względem to było
przerażające, a z drugiej strony może coś oznaczało?
Skoro oboje przyznaliśmy, że jednak
są jakieś uczucia, to dlaczego by nie myśleć w ten sposób?
Podsumowując:
Czułam się tak, jakby zaraz coś
miało pociągnąć mnie w dół i nie pozwolić mi wstać.
To właśnie ta myśl przerażała mnie
bardziej, niż spotkanie z nim w cztery oczy.
Nie mogłam znaleźć sobie żadnego
produktywnego zajęcia, dlatego krążyłam po pokoju z głową w
chmurach.
-Nic nie dzieje się bez przyczyny.-
Mówiłam sama do siebie, a może i nie koniecznie. W końcu duch
małego psa też się liczy, tak? Chociaż nie.
Parsknęłam pod nosem.
- Ta, to nie wiele mi pomoże.-
Mruknęłam.
Usiadłam na krześle i przymknęłam
oczy, by skupić się na pytaniach bez odpowiedzi.
Tylko kto taki mógł te odpowiedzi
znać?
Westchnęłam zdając sobie sprawę, że
istnieje taka osoba. Kiedy otworzyłam oczy, ona już stała przede
mną.
-Powiedz mi.- Spojrzałam na nią
ostro.- Gdzie byłaś przez ten czas?
-To nie moja wina.- Odparła spokojnie.
-Przecież nie moja.
-Nie powiedziałam nic takiego. Ale
jeśli tak myślisz, to może być prawdą.
-Prawdą? Ja nie mam pojęcia, jaka
jest prawda.- Odpowiedziałam zgryźliwie.
Właściwie nie umiałam zrobić nic
innego, jak siedzieć i główkować nad czymś, co nie powinno mnie
dotyczyć.
-Czy to nie jest przypadkiem to, co
teraz czujesz?
-Zdenerwowanie, nieświadomość i
wrażenie, że wątki w mojej głowie się nie układają? Chociaż,
chwilę. Czy on będzie chciał, żebym go przeprosiła?
Nie powinnam tego robić. Choć
wypadałoby, ale czy powinnam zrobić coś, czego nie chcę? Jakby
nie patrzeć, Taehyung też jest mi winien przeprosiny...
-Sora?- Z powrotem wróciłam myślami
do rzeczywistości.
-Już wiem.
-Wiesz?- Zapytała zaskoczona.
-Oczywiście. Nie kiwnę nawet palcem.
Niech ta prawda go zaboli.
-Nazwanie siebie nawzajem wariatką i
sukinsynem uważasz za w porządku?
-Tak, wiem, że to wydaje się być
niepoważne, lecz całkowicie konieczne. Oko za oko, ząb za ząb.
Nie słyszałaś takiego powiedzenia?
-Tak, tylko, że to zazwyczaj nie
działa tak, jakbyśmy tego chcieli.
-Nieważne.- Rzuciłam.
-Nie słuchasz mnie.
-A ty nie odpowiedziałaś mi na moje
pytanie.
Zamilkła na chwilę.
-Czy nie jest tak, że jesteś zła o
to, że dał jej pierścionek? Czy nie jest tak, że myślisz, iż
się pospieszył z twojego powodu?
Jej pytania sprawiły, że poczułam
się za coś skarcona. I czy tak naprawdę to była moja wina? Po raz
kolejny ja coś zawaliłam? Nawet nie zdążyłam zapytać, dlaczego
tak uważa.
Wiedziałam tylko jedno.
Znów ja jestem problemem wszystkiego i
nie mam pojęcia, co mogę zrobić.
***
( Narracja Namjoona )
-Co ty tu robisz?
-Nie wpuścisz mnie?- Zapytała.
-Wejdź.
Wpuściłem Monick do środka, choć
niechętnie. I tak od dawna nie przychodziła do mnie, więc tym
bardziej byłem zdziwiony jej wizytą. Przeczuwałem, że nie
przyniosła ze sobą dobrych wieści. Jednak nie wypadło mi od tak
ją wyrzucić. Ze względu na stare czasy. Dlatego zaprosiłem ją do
salonu i usiadłem w fotelu. Monick szybko rozglądnęła się po
wnętrzu i także usiadła.
-Nic się nie zmieniło.- Zagadnęła,
ale to nie zadziałało. Nie tym razem.
-Powiedz mi, dlaczego przychodzisz do
mnie tak nagle i to bez zapowiedzi.
-Najpierw przestań patrzeć na mnie
jak na tą złą.
-Nie patrzę.- Przestałem już dawno
temu. Choć nigdy nie da się wszystkiego darować, to staram się
wymazywać te wspomnienia w odpowiednich momentach.
Ten właśnie taki jest.- Więc?
-Po prostu pomyślałam, że tobie mogę
zaufać.
-Dlaczego?
-Naprawdę nie wiesz, czy udajesz
głupiego?- Odparła, zdenerwowana.
Czyżby było aż tak źle?
-Co chcesz mi powiedzieć?
-Jest gorzej.
-Gorzej? Do cholery, Monick!
-Dlaczego wszystko musi się chrzanić
właśnie teraz?- Popatrzyła na mnie tak, jakbym znał odpowiedź,
której desperacko poszukuje. Przeraziło mnie to. Przecież nie
chodzi o tą sprawę sprzed tylu lat. To nie jest możliwe.
-Chcesz powiedzieć, że ...
-To wróciło.
I właśnie tych słów nie chciałem
usłyszeć, nie od niej. To nie oznaczało nic dobrego, wręcz to
coś, czego nie życzyłbym nawet największemu wrogowi.
-Od kiedy?
-Nie mam pojęcia. Jeszcze nie mam. Na
razie wiem, że już jest.
-Chryste.- Mruknąłem, przecierając
twarz dłońmi.- Jak ty się z tym czujesz?
-Normalnie. Na razie.- Odpowiadała bez
cienia paniki w jej głosie, ale w jej oczach czaiło się
cierpienie.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wciąż
to był szok, zwłaszcza, że już wydawało się, że to nie wróci.
-A Taehyung?
Monick posłała mi rozdzierające
spojrzenie. Tym razem nie zdołała powstrzymać łez. Chciałem ją
pocieszyć, ale nie zrobiłem tego. W tamtym momencie nie wiedziałem,
co powinienem robić.
- Nie powiedziałaś mu?
-Nie powiedziałam, bo to nie miało
się powtórzyć.
-Ale wiesz, że to jemu pierwszemu
musisz powiedzieć.
-Wiem.
-Więc, dlaczego...
-Pomyślałam, że gdybym jednak... no
wiesz. Nie dała rady. Ty musisz mu o tym powiedzieć.
-Sama to zrobisz.- Zapewniłem ją.
Wcale nie podobało mi się życie z tym faktem. Nawet ja nie mógłbym
mu powiedzieć.
-Może, a może nie. Na pewno nie
teraz. Ostatnio zbyt często się z nim sprzeczałam, a on i tak dał
mi pierścionek.
-Pierścionek?
-No tak. Nie uważasz, że to aż
nazbyt pechowe? Chciałabym się tym nacieszyć.
-Sora wie, tak?
-Tak.- Cholera.- A ty nie wiedziałeś?
-Nie.
-No cóż. Jesteście do siebie
podobni. Ty i Sora. Oboje nie oglądacie telewizji.- Uśmiechnęła
się, lecz po chwili znów spoważniała i wstała z kanapy.
-Będę się zbierać, ale pamiętaj o
mojej prośbie.
-Będę pamiętał.- Wstałem, by
odprowadzić ją do drzwi. Lecz Monick zatrzymała się przed nimi.
-Myślę, że tym razem będzie ciężej.
Milczałem, gdy otwierała drzwi.
Jednego tylko nie przewidziałem.
Tego, że Sora stanie w progu mojego
domu. Akurat w tym momencie.
( Narracja Sory )
Zapukałam do drzwi, a raczej moja ręka
zawisła w powietrzu. Otworzyły się, ukazując Monick i Namjoona W
pierwszej chwili posłałam im zdezorientowane spojrzenie.
Zanim zdążyłam się przywitać,
Monick już się ze mną pożegnała. W ogóle nie spodobał mi się
jej słaby uśmiech. Wyczuwałam kłopoty, jednak je zignorowałam.
Nie chciałam kolejnej sprawy, o którą musiałabym się martwić.
-Nie wiedziałem, że przyjdziesz.-
Odezwał się Nam, wpuszczając mnie do środka.
-Właściwie sama nie wiedziałam, że
tu przyjdę. Chyba ci nie przeszkadzam?
-Oczywiście, że nie.- Uśmiechnął
się, więc ja tak samo, choć wemnie wszystko się gotowało. Pomimo
tego odwiesiłam płaszcz i spokojnie poszłam do salonu.
-Coś do picia?
-Nie, nie trzeba.- Usiadłam na
kanapie, a on obok mnie.
-Skoro tak.
-Przyszłam tu, bo chyba cię
potrzebuję.- Taka była prawda. Potrzebowałam go, żeby choć na
chwilę wszystko wróciło do normy. Namjoon był kimś, na kim
mogłam się oprzeć.
-Chyba?
-Raczej na pewno.
-O co chodzi, co?- Nam przykrył dłonią
moją dłoń. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że już
zdążyłam się zdenerwować.- Czy przypadkiem Taehyung ma coś
wspólnego z tym, że jesteś taka rozkojarzona?
-Nie, oczywiście, że nie.-
Zaprzeczyłam szybko. Powiedziałabym, że za szybko.
-Sora...
-Uwierz mi. Nie chodzi o niego. Moje
życie nie kręci się wokół niego.- Westchnęłam ciężko.
Zdałam sobie sprawę, że to był
beznadziejny pomysł. Myślałam, że mogę poradzić się Namjoona i
on da mi jakieś rozwiązanie. Zapewni, że to nie przeze mnie świat
nagle oszalał na punkcie ślubu Monick i Tae. W końcu i tak
wiedział, jak to się zaczęło.
Tylko zapomniałam, że od kiedy
staliśmy się parą, nie mogę być aż taką egoistką. Jakbym
mogła rozmawiać o Taehyungu z Namem? Z kimś, kogo darzyłam
niezidentyfikowanym uczuciem, a jednocześnie był jego przyjacielem?
To nie fair. Już teraz Nam pewnie domyśla się, o co chodzi. I
nawet nie wie, jak bardzo mnie denerwuje to, że tak trudno mi
przelać uczucia z Tae na niego. I te wszystkie duchy. Mój drugi
świat będzie wisiał nade mną do końca życia, albo i nawet po
śmierci.
Naprawdę nie wiedziałam, skąd
jeszcze miałam siłę na to, by nie upaść i się poddać.
Nam chyba zauważył, jak bardzo
beznadziejnie się czuję, ponieważ objął mnie ramieniem.
Oparłam się o niego, walcząc ze
łzami.
-Przepraszam. Nie chciałam się
załamywać akurat teraz.- Odsunęłam się odrobinę.
-Nie szkodzi. Cieszę się, że to do
mnie przyszłaś. To chyba coś znaczy.- Uśmiechnął się. Nie
umiałam nie odpowiedzieć tym samym.
-Nie mam pojęcia co.
-Jakoś można to sprawdzić.
Spojrzałam mu w oczy i całkiem
niespodziewanie Nam pocałował mnie. Najpierw niepewnie, a po chwili
coraz śmielej.
Nie spodziewałam się, że zdecyduje
się na to. A co dopiero, że mu na to pozwolę. Wszystko działo się
jakby w zwolnionym tempie. Już prawie, że leżałam na kanapie, ale
gdy poczułam jego dłoń na swojej skórze rozumiałam, do czego on
zmierza. Nie tego chciałam.
Złapałam go za rękę.
-Poczekaj.- Szepnęłam, odwracając
głowę. Nam natychmiast się ode mnie odsunął i pomógł mi z
powrotem usiąść.- Przepraszam ja...
-Nie, to ja przepraszam.
-Ja... może już pójdę...
-Nie, poczekaj!- Złapał mnie za
nadgarstek.- Zostań. Nawet jeśli ma być niezręcznie. Chcę, byś
została.
-Okej.- Faktycznie ucieczka po tym, co
się stało to nie najlepszy pomysł.
***
Pożegnałam się zaraz po tym, jak
zjedliśmy śniadanie. W prawdzie nie chciałam zawracać mu głowy,
ale on się uparł i pomyślałam, że jakoś wynagrodzę mu moje
odrzucenie. Choć to i tak marne przeprosiny. Po prostu wolałam
milczeć. Nie psuć atmosfery przez coś takiego.
Schodząc po schodach, zapomniałam, że
nie zapytałam o Monick. Kiedy mijałyśmy się w drzwiach,
wiedziałam, że zanim przyszłam, oboje rozmawiali o czymś ważnym.
Miałam nadzieję, że to nic złego i, że nie ja byłam jednym z
tematów . Przez to zastanawianie się. wróciłam myślami do tego
dupka.
Swoją drogą nie zadzwonił i w sumie
pewnie się nawet nie przejął. Uznałam, że mogłam bardziej
dosadnie powiedzieć, jak mnie denerwuje.
Niech sobie robi, co chcę!
Miałam zamiar powtarzać to sobie za
każdym razem, gdy zwątpię w samą siebie, a raczej w swoją
niewinność.
Co za szkoda, że akurat teraz musiałam
zacząć to praktykować, przez co wpadłam na kogoś zaraz po tym,
jak wkroczyłam na chodnik.
Stanęłam jak słup soli, zapominając
o tym, by powtarzać sobie te ważne słowa. A to wszystko przez
niego i jego spojrzenie.
-Co ty robisz?- Zadał mi pytanie, a
jego suchy ton przywrócił mnie do rzeczywistości. I cała bańka
mydlana pękła. Głosy dookoła mnie wróciły, a z nimi odrobina
wściekłości.
-Nie musisz tego wiedzieć.- Chciałam
wyminąć go, ale jego dłoń dyskretnie zacisnęła się na moim
nadgarstku.
-Co ty wyprawiasz?- Syknęłam.-
Jeszcze ktoś nam zrobi zdjęcie.
A zdjęcie na pierwszej stronie, z moją
miną zdezorientowanej dziewczyny to ostatnie, czego mi teraz trzeba.
Nie miałam zamiaru sterczeć na
chodniku, wystawiona na pokaz dla przechodniów.
Bez większego zastanowienia
wyszarpnęłam się z jego uścisku, lecz, o dziwo, Taehyung w cale
nie miał zamiaru tak łatwo pozwolić mi odejść.
-Skoro nie chcesz wspólnego zdjęcia,
to wejdź do środka, uśmiechając się, Tak jakbyśmy spotkali się
przypadkowo.
Tae zmusił mnie do tego, bym zawróciła
i z powrotem weszła do budynku.
Choć to nie było istotne, a raczej
jego słowa. ,, Tak jakbyśmy spotkali się przypadkowo''. Co to
miało znaczyć? I z jakiego powodu jestem tu z powrotem?
Spojrzałam na niego pytająco,
oczekując szybkiej odpowiedzi.
-Nasze spotkanie nie było w cale
przypadkowe, prawda?- Zapytałam.
-Nie mam pojęcia, dlaczego uważasz,
że nie, ale nieważne.
-Nieważne? A co jest na tyle ważnego,
że aż tak ryzykujesz?
-Twoje wypowiedzenie.- Odparł, na co
parsknęłam pod nosem.
-Co z nim nie tak?
-Nie odebrałaś go. Właściwie to
trochę moja wina. Co nie zmienia faktu, że też i twoja.- Dodał.
-Tak, rozumiem. Odbiorę. Tylko kiedy?
-Najlepiej jeszcze dziś.
-Dziś.- Powtórzyłam.- Dobrze.
-Świetnie.
Uśmiechnęłam się sztucznie i
właściwie miałam już odejść, ale on nagle się zatrzymał, tak
jakby o czymś zapomniał.
-Sora... przepraszam.- Powiedział i
odszedł. Zostawiając mnie w holu, całkowicie skołowaną. Jednak
po chwili przeklęłam ta całą sytuację i wyszłam na świeże
powietrze.
Jakie przepraszam?
Za to, że nie dał mi wypowiedzenia na
piśmie? Ale moment, przecież sama się zwolniłam. O co w tym
wszystkim chodzi?
Jak to możliwe, że jedną, nic
nieznaczącą rozmową zdołał wywołać u mnie tyle podejrzeń?
Sama nie wiem, dlaczego zależało mu,
bym dała się na to nabrać. Ale jeśli myśli, że stchórzę,
grubo się myli.
Nawet gdybym musiała wyjechać, żeby
się go pozbyć, tak zrobię . Ale na początek dowiem się
wszystkiego.
***
Jeszcze tego samego dnia stanęłam
obiema nogami w jego miejscu pracy. I chociaż wcale nie czułam się
tuta, jak u siebie w domu, to i tak poczułam się odrobinę lepiej,
gdy zobaczyłam Hannah. Jak zwykle na swoim miejscu, z uśmiechem na
twarzy.
-Cieszę się, że znów się widzimy.-
Powiedziała.
-Ja też.
-Niech zgadnę. Przyszłaś tu z powodu
szefa?
-Tak łatwo zgadnąć?
-Właściwie to nie. Po prostu
powiedział mi, bym cię do niego zaprowadziła, gdy już
przyjdziesz.
-Och, naprawdę? Więc to sobie
zaplanował.
-Oczywiście to możliwe. Jednakowoż
muszę przyznać, że w tym budynku jestem najmniej poinformowaną
osobą.
-Nie powiedziałabym, choć jeśli to
prawda, to chciałabym być na twoim miejscu.
-A no tak. Cały świat obiegła ta
wiadomość i teraz mamy tu poważne problemy, by jakoś opanować
sytuację. Gdybyś tylko widziała ten wielki tłum zaraz po tym, jak
Taehyung ogłosił to w wiadomościach.
-W prawdzie sam sobie zgotował takie
powitanie.- Nie chciałam mu współczuć, bo to było mu
niepotrzebne i pokazał mi to aż nazbyt dokładnie.
Dlatego idąc korytarzem nie
rozglądałam się w obawie, że nagle jego sylwetka wyskoczy tuż
przede mną.
Hannah mówiła coś o tym jaki
ostatnio jest zajęty. Chciałam jej powiedzieć, że to co myśli o
naszej dwójce nie jest prawdą. Przynajmniej już nie jest. Teraz
tym bardziej nie może być.
-Chyba będziesz musiała tu na niego
poczekać.
-Nie wchodzisz ze mną?
-Nie mogę. Ale nieważne, o czym
będziecie rozmawiać, nie daj się. On potrafi zdominować każdą
przestrzeń. Co jest pociągające, ale chyba nie dla ciebie..-
Dokładnie wiedziałam, o czym mówi. Doświadczyłam tego nie raz.
-Powiedzmy sobie to szczerze. Ten ślub
jest tylko i wyłącznie ich sprawą. A ja mam się dobrze.
-Nie wiedziałam.- Przyznała nieco
zmieszana, a ja musiałam się upomnieć, by nie wyładowywać
swojego stresu na przyjaciółce. Powinnam to zrobić na nim.
-Tak, wiem. Zaskoczył tym wszystkich.
Ale tamte sytuacje były pomyłką. Z resztą mam już kogoś.
-Och, poważnie?- Ucieszyła się.-
Namjoon?
-Tak. - Przyznałam.
-To świetnie. Pasujecie do siebie. To
nieskomplikowany facet,w przeciwieństwie do Taehyunga. Życzę wam
szczęścia, zwłaszcza po tym, co ci się przytrafiło.
-Dzięki.
-No cóż, więc ja już sobie pójdę.
-Na razie.- Uścisnęłyśmy się na
pożegnani,e po czym weszłam do środka.
Faktycznie nie było tam nikogo.
Zastanawiałam się, dlaczego akurat tutaj mamy się spotkać. W
studiu nagraniowym? W dodatku panował tu niewyobrażalny mrok, nie
licząc małej lampki na stoliku, która oświetlała stertę
papierów. Podeszłam ciekawa, nad czym tak ciężko pracuje.
Okazało się, że to piosenki, zapisy
nut, które potrafiłam kulawo odczytać. To było coś, szkoda
tylko, że wszystkie niedokończone, w połowie ktoś przekreślał
słowa.
Rozglądnęłam się, lecz nie
zapowiadało się, żeby ktoś miał tu wejść. Więc z czystej
ciekawości zaczęłam rozglądać się jeszcze bardziej. I właściwie
pomyślałam sobie, że mogłabym trochę pofałszować skoro i tak
nikt nie będzie w stanie mnie usłyszeć. A znając życie, Tae
spóźni się więcej, niż pięć minut.
Weszłam do małego pokoiku, gdzie stał
mikrofon.
Chwyciłam kartę i zaczęłam śpiewać.
Może i nie tak, jakby zaśpiewała to profesjonalistka, lecz po
prostu tak, jak ja to czułam. Przez chwilkę poczułam się jakbym
była kimś sławnym, ale to nie trwało długo.
Ktoś wszedł po drugiej stronie i
padłam na ziemię, zakrywając usta ręką.
-Kto tam jest!- Krzyknął, a ja
przysunęłam się jeszcze bliżej ściany. Zignorowałam , że to
był właśnie on. Ważniejsze ,by wyszedł stąd jak najszybciej.
Miałam nadzieję, że nie zobaczył mnie przez ten ułamek sekundy,
w końcu nie świeciłam światła, więc było tu nadal ciemno.
Przynajmniej po to tej stronie. Modliłam się tylko, by jakimś
cudem nie wchodził tu. Ale mogłam sobie błagać. Słyszałam jego
kroki i , że klamka zatrzeszczała.
Wstrzymałam oddech, tak jakby to miało
mi pomóc zniknąć stąd. Tylko, że tak się nie stało. Już nawet
zamknęłam oczy, byleby nie widzieć tego wzroku, który wyrażałby
jedynie rozczarowanie.
Co mi strzeliło do głowy?!
-Tae, jesteś nam potrzebny!- Ktoś
wszedł i otworzyłam oczy, wyczekując zbawienia.
-Poczekaj...
-Nie mogę czekać, ona nie może
czekać. Monick...- Urwał, a Tae naprawdę się wycofał i wyszedł.
Zaczęłam oddychać, gdy drzwi z
powrotem się zatrzasnęły. Przetarłam twarz dłońmi, by się
jakoś uspokoić. To musiało wystarczyć. Zerwałam się z podłogi
i wyleciałam ze studia. Stałam przed drzwiami, starając się
wyglądać tak, jakbym nie czołgała się po podłodze.
Przechadzałam się po korytarzu i
wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam jego głos za plecami.
-Wejdź.- Tae przytrzymał mi drzwi,
ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. W głowie miałam
ostatnie chwile w tym pomieszczeniu. Zerknęłam na stół. Kartka
leżała, ale inaczej ułożona. Że też o ty mnie pomyślałam.
-Stało się coś?- Tae spojrzał na
mnie, mrużąc oczy.
-Nie.- Odparłam szybko, przypominając
sobie, żeby tym razem nie wyglądać jak spłoszona sarna.-
Właściwie to po co tu przyszłam?
-Po to.- Wyciągnął rękę w moją
stronę. Popatrzyłam na niebieską kopertę i niepewnie ją
zabrałam.
-Co to jest?- Spojrzałam na niego.
Jednak wciąż patrzył na kopertę.- Co takiego w niej jest?-
Powtórzyłam.
-Otwórz.- Tak też zrobiłam.
Rozerwałam ją i od razu zaglądnęłam do środka.
Nie mam pojęcia, dlaczego dałam się
zaskoczyć jej zawartością, lecz wyciągnęłam ten plik pieniędzy,
który już zdążyłam znienawidzić.
-To twoja wypłata, której
zapomniałaś. Pomyślałem, że to dobra okazja, by ci ją oddać
skoro i tak znów się spotykamy.- A więc tak. Mam zniknąć z jego
życia? Bo jeśli tak, to próbuję, ale nie sądzę żeby były mi
do tego potrzebne jego pieniądze. Bardzo marna próba pozbycia się
mnie.
-Wydaję mi się, że sprzątaczki nie
zarabiają aż tyle. Ile tu jest? Trzy, nie, może pięć tysięcy?
Dlaczego? Przecież miałam odebrać tylko swoje wypowiedzenie. Nic
innego.- Rzuciłam plik banknotów na stolik. Mój humor momentalnie
się zmienił. Już nie trzęsłam się ze strachu z powodu tamtej
wpadki. Teraz chciałam wiedzieć, co te pieniądze mają oznaczać.
-Czy teraz także chcesz się kłócić?
To tylko pieniądze, które zarobiłaś. Gdybyś pamiętała,
napisałaś także jedno sprawozdanie. W tym jest zapłata również
za nie.- Zapewnił mnie spokojnym tonem. I tak mu nie wierzyłam.
Mógł sobie udawać.
-A ta druga sprawa? To całe
zwolnienie, to kłamstwo. Wiesz, jednak łatwo jest domyślić się,
kiedy kłamiesz. Nie wiem tylko, dlaczego. Te twoje przeprosiny,
wtedy rano. To miałeś na myśli.- Wróciłam wzrokiem do pieniędzy.
Już wiedziałam, że nie może się wycofać.
-Zajrzyj do koperty.
-Po co? Znajdę tam twoją dumę?-
Wkurzyłam go tymi słowami, ale zrobiłam tak, jak chciał.
Wyciągnęłam jeszcze zaproszenie i wcale nie musiałam czytać, by
wiedzieć na co jest.
-Mogłeś wysłać je pocztą.-
Odpowiedziałam.
-Przyjaciołom zaproszenia daję
osobiście.
-Ach, tak. W ogóle nie chcesz mnie na
swoim ślubie, prawda? Monick znowu kazała ci coś zrobić, a ty po
prostu spełniasz jej zachcianki. Bo nie masz swojego zdania. Czy
może się mylę?- Tae nie odpowiedział mi. Jego milczenie było
oczywistym potwierdzeniem moich słów. Nie wiem, co wydawało się
gorsze. To, że to prawda, czy powód, dla którego właśnie tak
jest.
-A co chcesz usłyszeć?
-Zawsze o to pytasz, chociaż ja sama
nie wiem, co chcesz usłyszeć. Może po prostu sobie pójdę i
poczekam aż po raz kolejny na siebie wpadniemy, bo będziesz chciał
dać mi pieniądze, by przeprosić, choć nie mam pojęcia za co.-
Byłam wściekła. Praktycznie zawsze, gdy się spotykamy jestem
wściekła, ale teraz przesadził.- Pieniądze nie załatwiają
wszystkiego, wiesz? To niesprawiedliwe, że już zdążyłeś mnie
ocenić, skoro mi to dajesz.- Prawie, że wykrzyczałam mu w twarz.
Teraz już oboje byliśmy na granicy
wyrzucenia sobie wzajemnie tych najgorszych rzeczy. I choć cisnęły
mi się na usta gorsze obelgi, to nie umiałam mu tego powiedzieć.
Potrafiłam tylko patrzeć mu w oczy. Nie spuściłam wzroku, ale
podniosłam dłoń, gdy zaczął się zbliżać. To by było za
wiele.
-Nie możesz uciszyć mnie pocałunkiem,
tak jak robiłeś to do tej pory. Teraz jesteś zaręczony.-
Podkreśliłam ostatnie zdanie.
-Wiem !- Krzyknął, aż cofnęłam się
do tyłu. Zdołałam go wkurzyć i to porządnie.- To co było, a to
co jest teraz, to dwie różne rzeczy. Nawet, kiedy staram się być
dla ciebie miły, ty chcesz się kłócić, a tak naprawdę nic o
mnie nie wiesz. Masz rację. Nie chcę cię na swoim ślubie, a
powodów jest mnóstwo. Nie udawaj, że wolałaś o tym nie
rozmawiać, bo twój nocny telefon zapamiętałem już na zawsze.
Twoje życie może być popieprzone, ale póki nie wie o tym cały
świat, nie jest gorsze od mojego. Więc nie bądź moim problemem.
Patrzyłam na niego, próbując
powiedzieć coś, co wstrząsnęłoby nim równie mocno, jak mną.
Szkoda, że nic nie przychodziło mi do głowy.
-Więc dlaczego po prostu mnie nie
zostawisz?- Wyminęłam go, nie czekając na odpowiedź.
Trzasnęłam drzwiami.
Mogłam się spodziewać, jak to się
skończy. Po raz kolejny wyszłam z niczym i zdenerwowana do granic
możliwości.
Co tak właściwie chciałam osiągnąć?
Naprawdę nie mam pojęcia.
Mogłam szczypać się w rękę do
woli, ale wciąż nie byłam tam, gdzie chciałam być.
Jedyne, czego potrzebowałam, to wyjść
z tego budynku i zapomnieć o pieniądzach, o zaproszeniu i o nim
samym.
Szybkim krokiem kierowałam się w
stronę drzwi wyjściowych. Słyszałam spanikowany głos Hanny, ale
nic do mnie nie docierało.
Pchnęłam drzwi i nie zdążyłam
zrobić dwóch kroków, ponieważ wokół mnie pstrykały aparaty,
oślepiając mnie fleszem. Natychmiast zostałam zaatakowana gradem
pytań. I jedyne, co potrafiłam zrobić, to stać całkiem skołowana
przed tymi ludźmi, zastanawiając się, czego ode mnie chcą.
Przecież przez długi czas nic się nie działo. Więc dlaczego
teraz?
Dziennikarze nie przestawali zasypywać
mnie pytaniami. Tylko niektóre z nich docierały do moich uszu.
-Jak długo trwa twoja znajomość z
Taehyungiem!?
-Co łączy cię z najbogatszym
mężczyzną w Korei!?
-Sora, jak skomentujesz zdjęcia, które
krążą w internecie!?
Zdjęcia? Są jakieś zdjęcia? Mój
Boże.
Chyba zrobiło mi się słabo, ale nikt
tego nie zauważył. Gdzieś z daleka słyszałam głos Hanny.
Strach sparaliżował mnie. Stałam
pośrodku tego cyrku, ponieważ to ja byłam ich atrakcją. I z
pewnością stałabym tak w nieskończoność, gdyby nie mój
wybawca. Dobrze wiedziałam, że to on. Pytania stały się jeszcze
bardziej głośniejsze, a tłum napierał z każdej strony.
A co najdziwniejsze świadomość, że
jest tutaj, koło mnie sprawiła, że wróciłam do rzeczywistości.