poniedziałek, 7 marca 2016

BTS- 14

Witam was kochani! Miałam spore opóźnienia, co chyba stało się już moim nawykiem. No cóż, przepraszam, że aż tyle czekaliście. Nie będę już więcej was zamęczać.






Nie udało się zapomnieć tej beznadziejnej nocy, którą poprzedził równie beznadziejny dzień.

Tamtego dnia, gdy się dowiedziałam o wszystkim zdecydowałam, że naprawdę nie tknę więcej alkoholu. Nawet gdyby miało być ze mną bardzo źle. Jednak, odkąd znów mieszkałam u siebie, co dzień znajdowałam gazetę na wycieraczce. I przypominałam sobie o tych słowach.

Nie wiedzieć dlaczego, z tej całej rozmowy dokładnie zapamiętam to, jak nazwałam go sukinsynem.

Minęły dwa dni, a on jeszcze nie zapukał do moich drzwi z pretensjami. Szczerze, funkcjonowanie z ciągłą presją, że przyjdzie, by nazwać mnie znowu wariatką, było uciążliwe. Gdybym go nie znała, powiedziałabym, że męczy mnie specjalnie. Ale przecież zdążyłam poznać go o wiele lepiej, niż sama przypuszczałam. Pod jakimś względem to było przerażające, a z drugiej strony może coś oznaczało?

Skoro oboje przyznaliśmy, że jednak są jakieś uczucia, to dlaczego by nie myśleć w ten sposób?

Podsumowując:

Czułam się tak, jakby zaraz coś miało pociągnąć mnie w dół i nie pozwolić mi wstać.

To właśnie ta myśl przerażała mnie bardziej, niż spotkanie z nim w cztery oczy.

Nie mogłam znaleźć sobie żadnego produktywnego zajęcia, dlatego krążyłam po pokoju z głową w chmurach.

-Nic nie dzieje się bez przyczyny.- Mówiłam sama do siebie, a może i nie koniecznie. W końcu duch małego psa też się liczy, tak? Chociaż nie.

Parsknęłam pod nosem.
- Ta, to nie wiele mi pomoże.- Mruknęłam.

Usiadłam na krześle i przymknęłam oczy, by skupić się na pytaniach bez odpowiedzi.

Tylko kto taki mógł te odpowiedzi znać?

Westchnęłam zdając sobie sprawę, że istnieje taka osoba. Kiedy otworzyłam oczy, ona już stała przede mną.

-Powiedz mi.- Spojrzałam na nią ostro.- Gdzie byłaś przez ten czas?

-To nie moja wina.- Odparła spokojnie.

-Przecież nie moja.

-Nie powiedziałam nic takiego. Ale jeśli tak myślisz, to może być prawdą.

-Prawdą? Ja nie mam pojęcia, jaka jest prawda.- Odpowiedziałam zgryźliwie.

Właściwie nie umiałam zrobić nic innego, jak siedzieć i główkować nad czymś, co nie powinno mnie dotyczyć.

-Czy to nie jest przypadkiem to, co teraz czujesz?

-Zdenerwowanie, nieświadomość i wrażenie, że wątki w mojej głowie się nie układają? Chociaż, chwilę. Czy on będzie chciał, żebym go przeprosiła?

Nie powinnam tego robić. Choć wypadałoby, ale czy powinnam zrobić coś, czego nie chcę? Jakby nie patrzeć, Taehyung też jest mi winien przeprosiny...

-Sora?- Z powrotem wróciłam myślami do rzeczywistości.

-Już wiem.

-Wiesz?- Zapytała zaskoczona.

-Oczywiście. Nie kiwnę nawet palcem. Niech ta prawda go zaboli.

-Nazwanie siebie nawzajem wariatką i sukinsynem uważasz za w porządku?

-Tak, wiem, że to wydaje się być niepoważne, lecz całkowicie konieczne. Oko za oko, ząb za ząb. Nie słyszałaś takiego powiedzenia?

-Tak, tylko, że to zazwyczaj nie działa tak, jakbyśmy tego chcieli.

-Nieważne.- Rzuciłam.

-Nie słuchasz mnie.

-A ty nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.

Zamilkła na chwilę.

-Czy nie jest tak, że jesteś zła o to, że dał jej pierścionek? Czy nie jest tak, że myślisz, iż się pospieszył z twojego powodu?

Jej pytania sprawiły, że poczułam się za coś skarcona. I czy tak naprawdę to była moja wina? Po raz kolejny ja coś zawaliłam? Nawet nie zdążyłam zapytać, dlaczego tak uważa.

Wiedziałam tylko jedno.

Znów ja jestem problemem wszystkiego i nie mam pojęcia, co mogę zrobić.


***


( Narracja Namjoona )


-Co ty tu robisz?

-Nie wpuścisz mnie?- Zapytała.

-Wejdź.

Wpuściłem Monick do środka, choć niechętnie. I tak od dawna nie przychodziła do mnie, więc tym bardziej byłem zdziwiony jej wizytą. Przeczuwałem, że nie przyniosła ze sobą dobrych wieści. Jednak nie wypadło mi od tak ją wyrzucić. Ze względu na stare czasy. Dlatego zaprosiłem ją do salonu i usiadłem w fotelu. Monick szybko rozglądnęła się po wnętrzu i także usiadła.

-Nic się nie zmieniło.- Zagadnęła, ale to nie zadziałało. Nie tym razem.

-Powiedz mi, dlaczego przychodzisz do mnie tak nagle i to bez zapowiedzi.

-Najpierw przestań patrzeć na mnie jak na tą złą.

-Nie patrzę.- Przestałem już dawno temu. Choć nigdy nie da się wszystkiego darować, to staram się wymazywać te wspomnienia w odpowiednich momentach.

Ten właśnie taki jest.- Więc?

-Po prostu pomyślałam, że tobie mogę zaufać.

-Dlaczego?

-Naprawdę nie wiesz, czy udajesz głupiego?- Odparła, zdenerwowana.

Czyżby było aż tak źle?

-Co chcesz mi powiedzieć?

-Jest gorzej.

-Gorzej? Do cholery, Monick!

-Dlaczego wszystko musi się chrzanić właśnie teraz?- Popatrzyła na mnie tak, jakbym znał odpowiedź, której desperacko poszukuje. Przeraziło mnie to. Przecież nie chodzi o tą sprawę sprzed tylu lat. To nie jest możliwe.

-Chcesz powiedzieć, że ...

-To wróciło.

I właśnie tych słów nie chciałem usłyszeć, nie od niej. To nie oznaczało nic dobrego, wręcz to coś, czego nie życzyłbym nawet największemu wrogowi.

-Od kiedy?

-Nie mam pojęcia. Jeszcze nie mam. Na razie wiem, że już jest.

-Chryste.- Mruknąłem, przecierając twarz dłońmi.- Jak ty się z tym czujesz?

-Normalnie. Na razie.- Odpowiadała bez cienia paniki w jej głosie, ale w jej oczach czaiło się cierpienie.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Wciąż to był szok, zwłaszcza, że już wydawało się, że to nie wróci.

-A Taehyung?
Monick posłała mi rozdzierające spojrzenie. Tym razem nie zdołała powstrzymać łez. Chciałem ją pocieszyć, ale nie zrobiłem tego. W tamtym momencie nie wiedziałem, co powinienem robić.
- Nie powiedziałaś mu?

-Nie powiedziałam, bo to nie miało się powtórzyć.

-Ale wiesz, że to jemu pierwszemu musisz powiedzieć.

-Wiem.

-Więc, dlaczego...

-Pomyślałam, że gdybym jednak... no wiesz. Nie dała rady. Ty musisz mu o tym powiedzieć.

-Sama to zrobisz.- Zapewniłem ją. Wcale nie podobało mi się życie z tym faktem. Nawet ja nie mógłbym mu powiedzieć.

-Może, a może nie. Na pewno nie teraz. Ostatnio zbyt często się z nim sprzeczałam, a on i tak dał mi pierścionek.

-Pierścionek?

-No tak. Nie uważasz, że to aż nazbyt pechowe? Chciałabym się tym nacieszyć.

-Sora wie, tak?

-Tak.- Cholera.- A ty nie wiedziałeś?

-Nie.

-No cóż. Jesteście do siebie podobni. Ty i Sora. Oboje nie oglądacie telewizji.- Uśmiechnęła się, lecz po chwili znów spoważniała i wstała z kanapy.

-Będę się zbierać, ale pamiętaj o mojej prośbie.

-Będę pamiętał.- Wstałem, by odprowadzić ją do drzwi. Lecz Monick zatrzymała się przed nimi.

-Myślę, że tym razem będzie ciężej.

Milczałem, gdy otwierała drzwi. Jednego tylko nie przewidziałem.

Tego, że Sora stanie w progu mojego domu. Akurat w tym momencie.


( Narracja Sory )


Zapukałam do drzwi, a raczej moja ręka zawisła w powietrzu. Otworzyły się, ukazując Monick i Namjoona W pierwszej chwili posłałam im zdezorientowane spojrzenie.

Zanim zdążyłam się przywitać, Monick już się ze mną pożegnała. W ogóle nie spodobał mi się jej słaby uśmiech. Wyczuwałam kłopoty, jednak je zignorowałam. Nie chciałam kolejnej sprawy, o którą musiałabym się martwić.

-Nie wiedziałem, że przyjdziesz.- Odezwał się Nam, wpuszczając mnie do środka.

-Właściwie sama nie wiedziałam, że tu przyjdę. Chyba ci nie przeszkadzam?

-Oczywiście, że nie.- Uśmiechnął się, więc ja tak samo, choć wemnie wszystko się gotowało. Pomimo tego odwiesiłam płaszcz i spokojnie poszłam do salonu.

-Coś do picia?

-Nie, nie trzeba.- Usiadłam na kanapie, a on obok mnie.

-Skoro tak.

-Przyszłam tu, bo chyba cię potrzebuję.- Taka była prawda. Potrzebowałam go, żeby choć na chwilę wszystko wróciło do normy. Namjoon był kimś, na kim mogłam się oprzeć.

-Chyba?

-Raczej na pewno.

-O co chodzi, co?- Nam przykrył dłonią moją dłoń. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że już zdążyłam się zdenerwować.- Czy przypadkiem Taehyung ma coś wspólnego z tym, że jesteś taka rozkojarzona?

-Nie, oczywiście, że nie.- Zaprzeczyłam szybko. Powiedziałabym, że za szybko.

-Sora...

-Uwierz mi. Nie chodzi o niego. Moje życie nie kręci się wokół niego.- Westchnęłam ciężko.

Zdałam sobie sprawę, że to był beznadziejny pomysł. Myślałam, że mogę poradzić się Namjoona i on da mi jakieś rozwiązanie. Zapewni, że to nie przeze mnie świat nagle oszalał na punkcie ślubu Monick i Tae. W końcu i tak wiedział, jak to się zaczęło.

Tylko zapomniałam, że od kiedy staliśmy się parą, nie mogę być aż taką egoistką. Jakbym mogła rozmawiać o Taehyungu z Namem? Z kimś, kogo darzyłam niezidentyfikowanym uczuciem, a jednocześnie był jego przyjacielem? To nie fair. Już teraz Nam pewnie domyśla się, o co chodzi. I nawet nie wie, jak bardzo mnie denerwuje to, że tak trudno mi przelać uczucia z Tae na niego. I te wszystkie duchy. Mój drugi świat będzie wisiał nade mną do końca życia, albo i nawet po śmierci.

Naprawdę nie wiedziałam, skąd jeszcze miałam siłę na to, by nie upaść i się poddać.

Nam chyba zauważył, jak bardzo beznadziejnie się czuję, ponieważ objął mnie ramieniem.

Oparłam się o niego, walcząc ze łzami.

-Przepraszam. Nie chciałam się załamywać akurat teraz.- Odsunęłam się odrobinę.

-Nie szkodzi. Cieszę się, że to do mnie przyszłaś. To chyba coś znaczy.- Uśmiechnął się. Nie umiałam nie odpowiedzieć tym samym.

-Nie mam pojęcia co.

-Jakoś można to sprawdzić.

Spojrzałam mu w oczy i całkiem niespodziewanie Nam pocałował mnie. Najpierw niepewnie, a po chwili coraz śmielej.

Nie spodziewałam się, że zdecyduje się na to. A co dopiero, że mu na to pozwolę. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Już prawie, że leżałam na kanapie, ale gdy poczułam jego dłoń na swojej skórze rozumiałam, do czego on zmierza. Nie tego chciałam.

Złapałam go za rękę.

-Poczekaj.- Szepnęłam, odwracając głowę. Nam natychmiast się ode mnie odsunął i pomógł mi z powrotem usiąść.- Przepraszam ja...

-Nie, to ja przepraszam.

-Ja... może już pójdę...

-Nie, poczekaj!- Złapał mnie za nadgarstek.- Zostań. Nawet jeśli ma być niezręcznie. Chcę, byś została.

-Okej.- Faktycznie ucieczka po tym, co się stało to nie najlepszy pomysł.


***


Pożegnałam się zaraz po tym, jak zjedliśmy śniadanie. W prawdzie nie chciałam zawracać mu głowy, ale on się uparł i pomyślałam, że jakoś wynagrodzę mu moje odrzucenie. Choć to i tak marne przeprosiny. Po prostu wolałam milczeć. Nie psuć atmosfery przez coś takiego.

Schodząc po schodach, zapomniałam, że nie zapytałam o Monick. Kiedy mijałyśmy się w drzwiach, wiedziałam, że zanim przyszłam, oboje rozmawiali o czymś ważnym. Miałam nadzieję, że to nic złego i, że nie ja byłam jednym z tematów . Przez to zastanawianie się. wróciłam myślami do tego dupka.

Swoją drogą nie zadzwonił i w sumie pewnie się nawet nie przejął. Uznałam, że mogłam bardziej dosadnie powiedzieć, jak mnie denerwuje.

Niech sobie robi, co chcę!

Miałam zamiar powtarzać to sobie za każdym razem, gdy zwątpię w samą siebie, a raczej w swoją niewinność.

Co za szkoda, że akurat teraz musiałam zacząć to praktykować, przez co wpadłam na kogoś zaraz po tym, jak wkroczyłam na chodnik.

Stanęłam jak słup soli, zapominając o tym, by powtarzać sobie te ważne słowa. A to wszystko przez niego i jego spojrzenie.

-Co ty robisz?- Zadał mi pytanie, a jego suchy ton przywrócił mnie do rzeczywistości. I cała bańka mydlana pękła. Głosy dookoła mnie wróciły, a z nimi odrobina wściekłości.

-Nie musisz tego wiedzieć.- Chciałam wyminąć go, ale jego dłoń dyskretnie zacisnęła się na moim nadgarstku.

-Co ty wyprawiasz?- Syknęłam.- Jeszcze ktoś nam zrobi zdjęcie.

A zdjęcie na pierwszej stronie, z moją miną zdezorientowanej dziewczyny to ostatnie, czego mi teraz trzeba.

Nie miałam zamiaru sterczeć na chodniku, wystawiona na pokaz dla przechodniów.

Bez większego zastanowienia wyszarpnęłam się z jego uścisku, lecz, o dziwo, Taehyung w cale nie miał zamiaru tak łatwo pozwolić mi odejść.

-Skoro nie chcesz wspólnego zdjęcia, to wejdź do środka, uśmiechając się, Tak jakbyśmy spotkali się przypadkowo.

Tae zmusił mnie do tego, bym zawróciła i z powrotem weszła do budynku.

Choć to nie było istotne, a raczej jego słowa. ,, Tak jakbyśmy spotkali się przypadkowo''. Co to miało znaczyć? I z jakiego powodu jestem tu z powrotem?

Spojrzałam na niego pytająco, oczekując szybkiej odpowiedzi.

-Nasze spotkanie nie było w cale przypadkowe, prawda?- Zapytałam.

-Nie mam pojęcia, dlaczego uważasz, że nie, ale nieważne.

-Nieważne? A co jest na tyle ważnego, że aż tak ryzykujesz?

-Twoje wypowiedzenie.- Odparł, na co parsknęłam pod nosem.

-Co z nim nie tak?

-Nie odebrałaś go. Właściwie to trochę moja wina. Co nie zmienia faktu, że też i twoja.- Dodał.

-Tak, rozumiem. Odbiorę. Tylko kiedy?

-Najlepiej jeszcze dziś.

-Dziś.- Powtórzyłam.- Dobrze.

-Świetnie.
Uśmiechnęłam się sztucznie i właściwie miałam już odejść, ale on nagle się zatrzymał, tak jakby o czymś zapomniał.

-Sora... przepraszam.- Powiedział i odszedł. Zostawiając mnie w holu, całkowicie skołowaną. Jednak po chwili przeklęłam ta całą sytuację i wyszłam na świeże powietrze.

Jakie przepraszam?

Za to, że nie dał mi wypowiedzenia na piśmie? Ale moment, przecież sama się zwolniłam. O co w tym wszystkim chodzi?

Jak to możliwe, że jedną, nic nieznaczącą rozmową zdołał wywołać u mnie tyle podejrzeń?

Sama nie wiem, dlaczego zależało mu, bym dała się na to nabrać. Ale jeśli myśli, że stchórzę, grubo się myli.

Nawet gdybym musiała wyjechać, żeby się go pozbyć, tak zrobię . Ale na początek dowiem się wszystkiego.


***

Jeszcze tego samego dnia stanęłam obiema nogami w jego miejscu pracy. I chociaż wcale nie czułam się tuta, jak u siebie w domu, to i tak poczułam się odrobinę lepiej, gdy zobaczyłam Hannah. Jak zwykle na swoim miejscu, z uśmiechem na twarzy.


-Cieszę się, że znów się widzimy.- Powiedziała.

-Ja też.

-Niech zgadnę. Przyszłaś tu z powodu szefa?

-Tak łatwo zgadnąć?

-Właściwie to nie. Po prostu powiedział mi, bym cię do niego zaprowadziła, gdy już przyjdziesz.

-Och, naprawdę? Więc to sobie zaplanował.

-Oczywiście to możliwe. Jednakowoż muszę przyznać, że w tym budynku jestem najmniej poinformowaną osobą.

-Nie powiedziałabym, choć jeśli to prawda, to chciałabym być na twoim miejscu.

-A no tak. Cały świat obiegła ta wiadomość i teraz mamy tu poważne problemy, by jakoś opanować sytuację. Gdybyś tylko widziała ten wielki tłum zaraz po tym, jak Taehyung ogłosił to w wiadomościach.

-W prawdzie sam sobie zgotował takie powitanie.- Nie chciałam mu współczuć, bo to było mu niepotrzebne i pokazał mi to aż nazbyt dokładnie.

Dlatego idąc korytarzem nie rozglądałam się w obawie, że nagle jego sylwetka wyskoczy tuż przede mną.

Hannah mówiła coś o tym jaki ostatnio jest zajęty. Chciałam jej powiedzieć, że to co myśli o naszej dwójce nie jest prawdą. Przynajmniej już nie jest. Teraz tym bardziej nie może być.

-Chyba będziesz musiała tu na niego poczekać.

-Nie wchodzisz ze mną?

-Nie mogę. Ale nieważne, o czym będziecie rozmawiać, nie daj się. On potrafi zdominować każdą przestrzeń. Co jest pociągające, ale chyba nie dla ciebie..- Dokładnie wiedziałam, o czym mówi. Doświadczyłam tego nie raz.

-Powiedzmy sobie to szczerze. Ten ślub jest tylko i wyłącznie ich sprawą. A ja mam się dobrze.

-Nie wiedziałam.- Przyznała nieco zmieszana, a ja musiałam się upomnieć, by nie wyładowywać swojego stresu na przyjaciółce. Powinnam to zrobić na nim.

-Tak, wiem. Zaskoczył tym wszystkich. Ale tamte sytuacje były pomyłką. Z resztą mam już kogoś.

-Och, poważnie?- Ucieszyła się.- Namjoon?

-Tak. - Przyznałam.

-To świetnie. Pasujecie do siebie. To nieskomplikowany facet,w przeciwieństwie do Taehyunga. Życzę wam szczęścia, zwłaszcza po tym, co ci się przytrafiło.

-Dzięki.

-No cóż, więc ja już sobie pójdę.

-Na razie.- Uścisnęłyśmy się na pożegnani,e po czym weszłam do środka.

Faktycznie nie było tam nikogo. Zastanawiałam się, dlaczego akurat tutaj mamy się spotkać. W studiu nagraniowym? W dodatku panował tu niewyobrażalny mrok, nie licząc małej lampki na stoliku, która oświetlała stertę papierów. Podeszłam ciekawa, nad czym tak ciężko pracuje.

Okazało się, że to piosenki, zapisy nut, które potrafiłam kulawo odczytać. To było coś, szkoda tylko, że wszystkie niedokończone, w połowie ktoś przekreślał słowa.

Rozglądnęłam się, lecz nie zapowiadało się, żeby ktoś miał tu wejść. Więc z czystej ciekawości zaczęłam rozglądać się jeszcze bardziej. I właściwie pomyślałam sobie, że mogłabym trochę pofałszować skoro i tak nikt nie będzie w stanie mnie usłyszeć. A znając życie, Tae spóźni się więcej, niż pięć minut.

Weszłam do małego pokoiku, gdzie stał mikrofon.

Chwyciłam kartę i zaczęłam śpiewać. Może i nie tak, jakby zaśpiewała to profesjonalistka, lecz po prostu tak, jak ja to czułam. Przez chwilkę poczułam się jakbym była kimś sławnym, ale to nie trwało długo.

Ktoś wszedł po drugiej stronie i padłam na ziemię, zakrywając usta ręką.

-Kto tam jest!- Krzyknął, a ja przysunęłam się jeszcze bliżej ściany. Zignorowałam , że to był właśnie on. Ważniejsze ,by wyszedł stąd jak najszybciej. Miałam nadzieję, że nie zobaczył mnie przez ten ułamek sekundy, w końcu nie świeciłam światła, więc było tu nadal ciemno. Przynajmniej po to tej stronie. Modliłam się tylko, by jakimś cudem nie wchodził tu. Ale mogłam sobie błagać. Słyszałam jego kroki i , że klamka zatrzeszczała.

Wstrzymałam oddech, tak jakby to miało mi pomóc zniknąć stąd. Tylko, że tak się nie stało. Już nawet zamknęłam oczy, byleby nie widzieć tego wzroku, który wyrażałby jedynie rozczarowanie.

Co mi strzeliło do głowy?!

-Tae, jesteś nam potrzebny!- Ktoś wszedł i otworzyłam oczy, wyczekując zbawienia.

-Poczekaj...

-Nie mogę czekać, ona nie może czekać. Monick...- Urwał, a Tae naprawdę się wycofał i wyszedł.

Zaczęłam oddychać, gdy drzwi z powrotem się zatrzasnęły. Przetarłam twarz dłońmi, by się jakoś uspokoić. To musiało wystarczyć. Zerwałam się z podłogi i wyleciałam ze studia. Stałam przed drzwiami, starając się wyglądać tak, jakbym nie czołgała się po podłodze.

Przechadzałam się po korytarzu i wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam jego głos za plecami.

-Wejdź.- Tae przytrzymał mi drzwi, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. W głowie miałam ostatnie chwile w tym pomieszczeniu. Zerknęłam na stół. Kartka leżała, ale inaczej ułożona. Że też o ty mnie pomyślałam.

-Stało się coś?- Tae spojrzał na mnie, mrużąc oczy.

-Nie.- Odparłam szybko, przypominając sobie, żeby tym razem nie wyglądać jak spłoszona sarna.- Właściwie to po co tu przyszłam?

-Po to.- Wyciągnął rękę w moją stronę. Popatrzyłam na niebieską kopertę i niepewnie ją zabrałam.

-Co to jest?- Spojrzałam na niego. Jednak wciąż patrzył na kopertę.- Co takiego w niej jest?- Powtórzyłam.

-Otwórz.- Tak też zrobiłam. Rozerwałam ją i od razu zaglądnęłam do środka.

Nie mam pojęcia, dlaczego dałam się zaskoczyć jej zawartością, lecz wyciągnęłam ten plik pieniędzy, który już zdążyłam znienawidzić.

-To twoja wypłata, której zapomniałaś. Pomyślałem, że to dobra okazja, by ci ją oddać skoro i tak znów się spotykamy.- A więc tak. Mam zniknąć z jego życia? Bo jeśli tak, to próbuję, ale nie sądzę żeby były mi do tego potrzebne jego pieniądze. Bardzo marna próba pozbycia się mnie.

-Wydaję mi się, że sprzątaczki nie zarabiają aż tyle. Ile tu jest? Trzy, nie, może pięć tysięcy? Dlaczego? Przecież miałam odebrać tylko swoje wypowiedzenie. Nic innego.- Rzuciłam plik banknotów na stolik. Mój humor momentalnie się zmienił. Już nie trzęsłam się ze strachu z powodu tamtej wpadki. Teraz chciałam wiedzieć, co te pieniądze mają oznaczać.

-Czy teraz także chcesz się kłócić? To tylko pieniądze, które zarobiłaś. Gdybyś pamiętała, napisałaś także jedno sprawozdanie. W tym jest zapłata również za nie.- Zapewnił mnie spokojnym tonem. I tak mu nie wierzyłam. Mógł sobie udawać.

-A ta druga sprawa? To całe zwolnienie, to kłamstwo. Wiesz, jednak łatwo jest domyślić się, kiedy kłamiesz. Nie wiem tylko, dlaczego. Te twoje przeprosiny, wtedy rano. To miałeś na myśli.- Wróciłam wzrokiem do pieniędzy. Już wiedziałam, że nie może się wycofać.
-Zajrzyj do koperty.
-Po co? Znajdę tam twoją dumę?- Wkurzyłam go tymi słowami, ale zrobiłam tak, jak chciał. Wyciągnęłam jeszcze zaproszenie i wcale nie musiałam czytać, by wiedzieć na co jest.
-Mogłeś wysłać je pocztą.- Odpowiedziałam.
-Przyjaciołom zaproszenia daję osobiście.
-Ach, tak. W ogóle nie chcesz mnie na swoim ślubie, prawda? Monick znowu kazała ci coś zrobić, a ty po prostu spełniasz jej zachcianki. Bo nie masz swojego zdania. Czy może się mylę?- Tae nie odpowiedział mi. Jego milczenie było oczywistym potwierdzeniem moich słów. Nie wiem, co wydawało się gorsze. To, że to prawda, czy powód, dla którego właśnie tak jest.
-A co chcesz usłyszeć?
-Zawsze o to pytasz, chociaż ja sama nie wiem, co chcesz usłyszeć. Może po prostu sobie pójdę i poczekam aż po raz kolejny na siebie wpadniemy, bo będziesz chciał dać mi pieniądze, by przeprosić, choć nie mam pojęcia za co.- Byłam wściekła. Praktycznie zawsze, gdy się spotykamy jestem wściekła, ale teraz przesadził.- Pieniądze nie załatwiają wszystkiego, wiesz? To niesprawiedliwe, że już zdążyłeś mnie ocenić, skoro mi to dajesz.- Prawie, że wykrzyczałam mu w twarz.
Teraz już oboje byliśmy na granicy wyrzucenia sobie wzajemnie tych najgorszych rzeczy. I choć cisnęły mi się na usta gorsze obelgi, to nie umiałam mu tego powiedzieć. Potrafiłam tylko patrzeć mu w oczy. Nie spuściłam wzroku, ale podniosłam dłoń, gdy zaczął się zbliżać. To by było za wiele.
-Nie możesz uciszyć mnie pocałunkiem, tak jak robiłeś to do tej pory. Teraz jesteś zaręczony.- Podkreśliłam ostatnie zdanie.
-Wiem !- Krzyknął, aż cofnęłam się do tyłu. Zdołałam go wkurzyć i to porządnie.- To co było, a to co jest teraz, to dwie różne rzeczy. Nawet, kiedy staram się być dla ciebie miły, ty chcesz się kłócić, a tak naprawdę nic o mnie nie wiesz. Masz rację. Nie chcę cię na swoim ślubie, a powodów jest mnóstwo. Nie udawaj, że wolałaś o tym nie rozmawiać, bo twój nocny telefon zapamiętałem już na zawsze. Twoje życie może być popieprzone, ale póki nie wie o tym cały świat, nie jest gorsze od mojego. Więc nie bądź moim problemem.
Patrzyłam na niego, próbując powiedzieć coś, co wstrząsnęłoby nim równie mocno, jak mną. Szkoda, że nic nie przychodziło mi do głowy.
-Więc dlaczego po prostu mnie nie zostawisz?- Wyminęłam go, nie czekając na odpowiedź.
Trzasnęłam drzwiami.
Mogłam się spodziewać, jak to się skończy. Po raz kolejny wyszłam z niczym i zdenerwowana do granic możliwości.
Co tak właściwie chciałam osiągnąć?
Naprawdę nie mam pojęcia.
Mogłam szczypać się w rękę do woli, ale wciąż nie byłam tam, gdzie chciałam być.
Jedyne, czego potrzebowałam, to wyjść z tego budynku i zapomnieć o pieniądzach, o zaproszeniu i o nim samym.
Szybkim krokiem kierowałam się w stronę drzwi wyjściowych. Słyszałam spanikowany głos Hanny, ale nic do mnie nie docierało.
Pchnęłam drzwi i nie zdążyłam zrobić dwóch kroków, ponieważ wokół mnie pstrykały aparaty, oślepiając mnie fleszem. Natychmiast zostałam zaatakowana gradem pytań. I jedyne, co potrafiłam zrobić, to stać całkiem skołowana przed tymi ludźmi, zastanawiając się, czego ode mnie chcą. Przecież przez długi czas nic się nie działo. Więc dlaczego teraz?
Dziennikarze nie przestawali zasypywać mnie pytaniami. Tylko niektóre z nich docierały do moich uszu.
-Jak długo trwa twoja znajomość z Taehyungiem!?
-Co łączy cię z najbogatszym mężczyzną w Korei!?
-Sora, jak skomentujesz zdjęcia, które krążą w internecie!?
Zdjęcia? Są jakieś zdjęcia? Mój Boże.
Chyba zrobiło mi się słabo, ale nikt tego nie zauważył. Gdzieś z daleka słyszałam głos Hanny.
Strach sparaliżował mnie. Stałam pośrodku tego cyrku, ponieważ to ja byłam ich atrakcją. I z pewnością stałabym tak w nieskończoność, gdyby nie mój wybawca. Dobrze wiedziałam, że to on. Pytania stały się jeszcze bardziej głośniejsze, a tłum napierał z każdej strony.
A co najdziwniejsze świadomość, że jest tutaj, koło mnie sprawiła, że wróciłam do rzeczywistości.