sobota, 24 czerwca 2017

Rozdział 3

Cześć wszystkim!
Jak widzicie nie jestem dobra w dotrzymywaniu terminów. Niestety, zmian na razie nie przewiduje :(
Pewnie sami wiecie jak to jest kiedy zbliża się koniec roku. Napisałabym, że to się poprawi na wakacjach, ale nie będę kłamać. Przez miesiąc będę chodziła do pracy i nie do końca wiem jak pogodzić to z pisaniem. Mam nadzieję, że się przez to nie zniechęcicie. W zamian będę pisać długie rozdziały, może to was przekona do zostania na blogu...

Jednak zauważyłam, że wattpad stał się dość popularny, postanowiłam, że tam także coś opublikuję. Sprawdzę czy to wypali. Ale zapewniam, że wciąż blog będzie aktywny i to tutaj najpierw będą pojawiać się nowości, a dopiero potem tam.
Na razie jestem w fazie ogarniania, więc gdy już zacznę działać to zedytuję post dodając linka.


Edit: Tak jak obiecałam oto link :    https://www.wattpad.com/430623587-wi%C4%99zie%C5%84-%C5%BCycia-tytu%C5%82-roboczy-rozdzia%C5%82-1
 
Gdyby jednak ktoś wolał na wersję wattpada to zapraszam : )



Beta: Ann Flo ♥


Życzę miłego czytania ♥



Vancouver !



Dom Christiny


Ze snu wyrwał mnie nieprzyjemny koszmar. Pomyśleć, że już po przebudzeniu z powrotem spadają na mnie wszystkie problemy. Dzisiaj, jeden z nich miał zostać rozwiązany. Liczyłam na zgodę Seunghyuna i byłam prawie pewna, że mam ją w kieszeni. Musiał jedynie to potwierdzić. W ostateczności mogłam dać mu jeszcze jeden dzień na zastanowienie się, ale to poważnie opóźniłoby moją podróż. Dlatego postanowiłam odrzucić współczucie i skupić się na konkretach.
Kiedy wreszcie udało mi się doprowadzić do porządku, zapukano do drzwi.
-Śniadanie?
-Tak, pewnie.- Odparłam natychmiast.
Podążałam za Soo Hyukiem, cały czas milcząc. Chciałam wyciągnąć odrobinę informacji o Seunghyunie i długo nie musiałam czekać. Gdy zatrzymaliśmy się przed drzwiami odwrócił się w moją stronę, jak zwykle patrząc poważnie.
-Wydaję się, że już podjął decyzję, ale gdyby się nie zgodził, nie naciskaj. To będzie koniec.
-Rozumiem.- Z pewnością Soo Hyuk zdążył poznać wszystkie odsłony swojego przyjaciela, więc w tym, co mówił, mogło być dużo prawdy.
Nie miałam okazji spytać o nic więcej. Jak na razie ciągle byłam na ich łasce, nawet jeśli myśleli inaczej. Musiałam postępować tak jak chcieli.
Nie starałam się rozluźnić, bo to było niemożliwe. Kolejne spotkanie zapowiadało się równie stresująco, co poprzednie.
W ogromnej jadalni wszyscy zasiedliśmy stołu zastawionego po brzegi. W innych okolicznościach ucieszyłabym się na widok tylu wypełnionych talerzy, lecz Seunghyun wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć, więc nie chciałam mu przeszkadzać.
-Twoje plany nie zmieniły się?- Spojrzałam na Seunga i chyba sam zdążył sobie odpowiedzieć.- Więc, niech będzie.
-Zgadzasz się?!- Nie do końca mogłam uwierzyć, że po całej szopce z wczoraj tak łatwo dostaję swoją upragnioną odpowiedź.
-Tak, ale na moich warunkach.
-W porządku.- Nie miałam co narzekać, przecież po to tu byłam. Żeby mi z tym pomógł.
-Wyruszymy wieczorem.- Zarządził, na co jego przyjaciel pokiwał głową.
Dopiero teraz zauważyłam, że on wcale nie wydawał się być zaskoczony. Po prostu już o tym wiedział, a przede mną zgrywał ważniaka.
Nawet na mnie nie spojrzał. Doskonale wiedział, że ja już wiem o jego podstępie. Właściwie mało znaczącym, ale będę miała to na uwadze. Obecnie skupiłam się na planach Seunghyuna. Ciekawiło mnie dlaczego akurat wieczorem. Czy to miało pomóc uniknąć świadków, bo jeśli tak,  nie miałam nic przeciwko.
Wreszcie mogłam coś przełknąć.


Od razu po śniadaniu powiedziano mi, że resztę dnia mogę spędzić tam, gdzie chcę. Dlatego teraz siedziałam na ławce pod werandą. Deszcz nieustannie padał i nie miałam okazji rozglądnąć się po okolicy. Z resztą tu nie było okolicy, chodziło o to by nie siedzieć w miejscu, tak jak teraz.
Musiałam przyznać, że dzięki pogodzie poświęciłam kilka godzin na rozmyślania. Chociażby nad tym, że to dopiero początek. Seunghyun nie zapytał mnie o Christine. Myślałam, że będzie chciał wiedzieć jak dotychczas żyła, jak zginęła i czy miała rodzinę. Z drugiej strony nie znałam odpowiedzi na większość pytań. Brak pytań z jego strony był trochę niepokojący i zarazem przynosił ulgę.
W tym miejscu czas płynął bardzo powoli i dziwiłam się, że ta dwójka może tu mieszkać. Musiał być powód, ale jeszcze nie wiedziałam, czy chcę go poznać. Jedyne, co ustaliłam to to, że Seunghyun jest naprawdę tajemniczą osobą. Na pewno niemniej niż sama Christina. Miałam przeczucie, że jeśli profesor zacznie mówić o sobie, wiele spraw natychmiast może się poukładać. Jednak zdobywanie jego zaufania nie wydaje się być takie proste. Nie, gdy Soo Hyuk jest w pobliżu i wydaję się, że ochrania swojego przyjaciela. Nie mam pojęcia przed czym, bo chyba nie przede mną.
Co najdziwniejsze w tym wszystkim, nie wiedziałam nawet gdzie się teraz podziewali. Gdy ostatnio mijałam korytarz oboje gdzieś się śpieszyli. A kiedy zapytałam czy też mam się jakoś specjalnie przygotować zapewnili mnie, że nie muszę nic robić. Więc wylądowałam tutaj.
Zapach deszczu okazał się być zaskakująco relaksujący, ale nie mogłam tu siedzieć w nieskończoność. Robiło się już późno i zimno, więc weszłam z powrotem do środka. Jak zwykle cisza była wszechobecna. Nic nie wskazywało na to by ktoś tu mieszkał.
Skierowałam się w stronę swojego pokoju, zastanawiając się, czy aby na pewno nie zostawili mnie tutaj i sami pojechali szukać skarbu. Ta wizja na chwile mnie sparaliżowała, ale szybko się z niej otrząsnęłam, kiedy znalazłam dzienniki Christiny i całą resztę papierów, które przywiozłam ze sobą.
Naprawdę zaczynałam panikować i musiałam nauczyć się myśleć bardziej rozsądnie. Inaczej naprawdę zwariuję w szybki tempie.
Postanowiłam nie ociągać się i poczekać z plecakiem na ławce. Oczywiście, gdy tylko otworzyłam drzwi, o mały włos wpadłabym na Seunghyuna.
-Gotowa do drogi?
-Tak.
-Więc chodźmy.- Puścił mnie przodem. Czułam na sobie jego wzrok, kiedy schodziliśmy po schodach. Chciałam myśleć, że to nic poważnego i nie mam co doszukiwać się podstępu.
Zignorowałam to, tak jak nakazała mi moja podświadomość.
Przed drzwiami czekał Soo Hyuk z jednym plecakiem przerzuconym przez ramię, a drugim w dłoni. Założyłam, że to już czas ruszać.
Seunghyun odebrał swój plecak i wyszedł na zewnątrz, a ja zaraz po nim.
Zdążyłam dorównać jego krokom i teraz szliśmy ramię w ramię.
-Gdzie najpierw się wybieramy?
-Vancouver.
-To...dość daleko.
-Na wszystko znajdzie się czas. Musimy mieć sprzęt i wiadomości.
-W Kanadzie?
-Dokładnie.- Potwierdził jakby to było normalne. Faktycznie może i było, jednak poważnie wydłużało czas na odnalezienie fiolki.
Po tym jak szybko przemieszczaliśmy się w stronę stacji wywnioskowałam, że nie uda mi się przekonać go do rezygnacji z Vancouver.
Kiedy czekaliśmy na pociąg zdałam sobie sprawę z bardzo istotnego faktu.
-Wiesz, że najbliższe lotnisko jest w Nowym Yorku.- Możliwe, że Seung tego nie wiedział, ale ja nie mogłam tam wrócić.
-Nic na to nie poradzę.
-Mieszkam w Nowym Yorku.- Przypomniałam.- Jeśli moja przyjaciółka mnie znajdzie, to nie skończy się dobrze.- Nie wspominając o matce, która pewnie już zaalarmowała całe miasto, o tym, że zniknęłam.
-Uwierz mi, to twój najmniejszy problem.


Jechaliśmy do Nowego Yorku i nie zapowiadało się, żeby Seunghyun zmienił zdanie. Jednak on uważał, że informację i dobry sprzęt to coś, bez czego nie ruszymy dalej. Oczywiście wiedziałam, że jest mi to potrzebne, ale sam fakt powrotu do miasta sprawiał, że miałam ochotę zatrzymać ten cholerny pociąg.
Swoją drogą ten nie był lepszy od poprzedniego, którym dostałam się do wioski.
Od razu zajęliśmy najbliższe miejsce. Nawet pasowało mi milczenie przez całą drogę, choć chciałam zapytać o wiele. A okazało się, że nie będziemy milczeć i to nie ja będę zadawać pytania.
Seunghyun, po długim wpatrywaniu się we mnie, wreszcie się odezwał.
-Wiesz dlaczego Christina wybrała właśnie mnie?
-Ponieważ się na tym znasz i wiem, że ci ufała. Wiedziała, że pomożesz mi.- Odpowiedziałam przekonująco, choć przypuszczałam, że tu wcale nie chodzi o to by go przekonywać. Od początku wiedział dlaczego to on musi mi pomóc. Tym pytaniem sprawdzał moją wiedzę. Nie mogłam nic poradzić na to, że tak naprawdę mało wiem. Dlatego musiałam być pewna tego, co chcę mu przekazać.
-Jak ją poznałaś? Jesteś jej córką?- Spojrzałam najpierw na Seunghyuna, a potem na Soo Hyuka. Nie mogłam zdecydować, który z nich był bardziej ciekaw odpowiedzi. Problem w tym, że sama nie wiedziałam jak rozstrzygnąć tę sprawę.
Ale koniec końców postanowiłam zaryzykować, mając nadzieję, że nie pogorszy to mojej sytuacji.
-Jestem nią, a raczej byłam. Tak naprawdę nie znałam jej za dobrze. Mieszkałam głównie z tatą. Poznałam ją na tydzień przed jej śmiercią.- Wyjaśniłam szybko żeby nie dawać im nadziei na to, że cokolwiek będę w stanie im opowiedzieć.
Od teraz będę musiała przyswoić sobie niektóre nawyki przyjaciółki, aby nie wzbudzać podejrzeń co do mojego pokrewieństwa z Christiną.
-Jak wiele informacji zdążyła ci przekazać? Musisz się z nami tym podzielić, inaczej nic się nie uda.
Nadal im nie ufałam, a zwłaszcza Soo Hyukowi, który ciągle zerkał na mnie znad książki albo całkowicie ignorował. Musiałam znosić jego humorki. Za to Seunghyun był dla mnie zacznie milszy, pomijając ten jeden raz, kiedy prawie udało mu się wyrzucić mnie z domu. Pomimo tego zdawało mi się, że jeśli uda nam się lepiej poznać, moglibyśmy naprawdę zostać przyjaciółmi.
Dlatego to jemu pierwszemu pokazałam zdjęcia i list. Wolałam nie pokazywać dzienników póki sama nie przeczytam ich do końca.
-Dostałam list tydzień po jej śmierci.- Wyjaśniłam patrząc jak Seung przekazuje papier swojemu przyjacielowi. Po przeczytaniu Soo Hyuk stwierdził, że nie mamy punktu zaczepienia.
Tyle to ja też wiedziałam. Jednak myślałam, że to właśnie ta dwójka powie mi gdzie mamy zacząć.
Spojrzałam wyczekująco na osobę, która zna odpowiedzi. Miałam nadzieję, że ją zna.
-Najpierw Vancouver, potem reszta.
Nie uważałam tematu za zamknięty, ale nie wspominałam o tym aż do końca podróży.


Niepokoił mnie fakt, że zbliżamy się do Nowego Yorku. Dlatego też, gdy wreszcie zatrzymaliśmy się, miałam małe opory co do opuszczenia pociągu, a  Seunghyun chyba to zauważył.
-Jedziemy od razu na lotnisko. Nie ma możliwość żeby ktoś cię zobaczył.-Zapewnił mnie i na moment pocieszająco położył swą dłoń na moim ramieniu. Co trwało tylko kilka sekund i wcale nie spełniło swojej roli.
Jednak kurczowo trzymałam się jego wersji. Naprawdę były małe szanse ,by ktoś był w stanie dostrzec moją twarz w mknącym samochodzie.
Chciałam czuć się tak pewnie jak moi towarzysze, ale ledwo udało mi się dotrzeć do auta.
Seunghyun podał lokalizację taksówkarzowi i po chwili staliśmy w nowojorskich krokach. Wcale nie zaskoczył mnie wzmożony ruch na drogach, zwłaszcza, że był środek dnia. Ale najwidoczniej oni byli nieco zirytowani. W końcu nie było się czemu dziwić. Przypuszczałam, że oboje spędzili długie lata na tym pustkowiu, a spotkanie się z codziennym życiem w wielkiej cywilizacji mogło doprowadzić człowieka do niecierpliwości.
-O której mamy samolot?
-Za trzydzieści minut.-Odparł Soo Hyuk.
W takim razie musiałam działać, inaczej utkniemy tu na dobrą godzinę.
-Znajdzie pan jakaś szybszą drogę?-Zwróciłam się do kierowcy.-Dopłacę dwudziestkę.
Zachęta od razu przyniosła efekty. Samochód niebezpiecznie szybko zakręcił i po chwili jechaliśmy nieznaną mi dotąd drogą.
-Zapamiętam ten sposób.
-Bardzo przydatne. A tak swoją drogą, chciałbym dowiedzieć się czegoś o twoim koledze z Vancouver.
Nawet nie wiem jak ma na imię.
-Ma na imię Zico i lepiej nie mówić mu za dużo.
-Co to oznacza dla mnie?
-To, że ja będę mówić.-Seunghyun spojrzał na mnie sprawdzając czy się sprzeciwie, ale nie miałam takiego zamiaru. Wiedziałam, że zawsze mogę się wtrącić, a on i tak będzie uważał ze względu na Christinę.
-Po zdobyciu informacji będę chciała wyruszyć jak najszybciej.
-Wszystko zależy od tego jak potoczy się spotkanie.
-Czy on się w ogóle nas spodziewa?
-Nie musi. Zapowiedziana wizyta zazwyczaj nic nie zmienia, w jego przypadku.- Soo Hyuk musiał dobrze znać tego całego Zico. I już wiedziałam, że nie można mu za bardzo zaufać.
Pozwoli zaczynało być męczące ciągłe domyślanie się komu i ile mogę powiedzieć. Choć z drugiej strony sama okłamywałam ludzi i oczekiwałam niemożliwego.

Taksówka zatrzymała się przed samym wejściem. Oczywiście dotrzymałam słowa i zapłaciłam dodatkową dwudziestkę. Podziękowałam zadowolonemu kierowcy co, zapomniała zrobić pozostała dwójka. Nawet o manierach zapomnieli. Ledwo zdążyłam ich dogonić. Na szczęście okazało się, że nasz samolot startuje za piętnaście minut, więc znalazło się trochę czasu na to by coś przekąsić. Kawiarnia nie oferowała nic specjalnego, oprócz marnej bułki z serem i gorzkiej kawy. Pomimo smaku mój organizm domagał się dawki kofeiny, której odmawiałam  sobie od prawie tygodnia.
Wszystko idealnie rozłożyło się w czasie i nawet odprawia nie trwała długo. Choć pewnie dlatego, że moim bagażem był tylko plecak.
Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że mamy miejsca w pierwszej klasie.
-Nie wiedziałam, że zamówisz miejsca w pierwszej klasie.-Odparłam zaskoczona siadając na jednym z foteli.
-Zapłaciłem za nie.
-Nie chodzi o pieniądze.-Posłałam mu złe spojrzenie. Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że Seunghyun czasem patrzy na mnie z góry, czy może to zwykła ciekawość.
-W takim razie dziwi cię, że potrafiłem zapłacić za bilety przez internet?- Tym razem to on spojrzał na mnie wymownie.
-Wiele rzeczy mnie dziwi. Chociażby to, dlaczego mieszkasz na takim odludziu.
-Odpowiedź jest bardzo prosta- dla ciszy i spokoju.-Odpowiedział zagadkowo, a to nie była cała prawda.
To może i mogłam zrozumieć, ale Soo Hyuk i jego powód musiały być o wiele ciekawsze. Niestety, on wolałby cały czas mnie obserwować i nie mówić nic o sobie. Przez większość czasu naprawdę wyglądał jak ochroniarz Seunghyuna. Nie wiedziałam co o tym myśleć i gdybym miała wybierać, nie wzięłabym go ze sobą. Ale profesor mu ufał, byłam zmuszona się do niego przekonać.


Vancouver powitało nas świetną pogodą. Pierwszy raz od paru dni uśmiechnęłam się, bo miałam do tego powód. Przez cały lot myślałam o mamie i Inne, póki nie zmorzył mnie sen. Pocieszała mnie świadomość, że moja podróż posuwa się do przodu i jestem o krok bliżej do spotkania osoby, która posiada jakiekolwiek informacje. Nawet wiecznie poważny Soo Hyuk zachwycił się widokami. W końcu Vancouver miało wiele do pokazania. Żałowałam jedynie, że nie przyjechaliśmy tu zwiedzać.
Zapatrzyłam się na pobliską tablicę z ofertami zwiedzania przeróżnych miejsc. Czekałam na dalsze instrukcje ze strony Seunghyuna.
Po jakiś piętnastu minutach zjawił się koło mnie.
-Idziemy, to niedaleko.
-W porządku.- Chciałam jak najszybciej spotkać się z informatorem. Miałam nadzieję, że się na nim nie zawiodę i powie nam coś konkretnego.
Nie zdawałam sobie sprawy ile czasu minęło nam w marszu. Okazało się, że Zico mieszka w ogromnym wieżowcu, który liczył sobie ze sto pięter, jak nie więcej.
-Czym on się zajmuje?- Ciekawiło mnie to od początku.
-To jego budynek.- Oznajmił Seung, także patrząc w górę.
-Dlaczego zawsze wyprzedzasz to, co chcę powiedzieć, nawet nie wiesz, co miałam na myśli.-Wytknęłam mu.
-Wybieram najbardziej prawdopodobne pytanie.
-Jakżeby inaczej.- Mruknęłam i nie czekając na niego weszłam do środka.
Nie zwróciłam większej uwagi na wystrój. Interesowało mnie wielkie, biurko i recepcjonista za nim. Na mój widok od razu wstał z krzesła.
Podeszłam do młodego mężczyzny.
-W czym mogę pomóc?
-Proszę zadzwonić do pokoju dziewięćdziesiąt trzy i przekazać, że przyjechał Soo Hyuk.- Wtrącił się, ale może i lepiej.
Kazano nam chwilę czekać, podczas gdy wykonywano telefon. Rozmowa nie trwała długo i po chwili dostaliśmy pozwolenie na przejście.
W windzie puszczali relaksacyjną muzykę, ale jak dla mnie, nie mogło to powstrzymać nerwów i ekscytacji.
-Jennie, nie pokazuj mu, że jesteś nieśmiała. Ja zadaje pytania, a gdyby czegoś chciał, odpowiadaj wymijająco.- Seung udzielał mi wskazówek i to bardzo poważnych, ale nie do końca rozumiałam dlaczego.
-Myślałam, że dobrze się znacie. Skoro mamy zamiar opowiedzieć mu wszystko.- Przedtem nie zakładałam, że to może się źle skończyć. Nie myślałam też o żadnym zagrożeniu, przynajmniej nie z jego strony. Jednak jeśli spotkanie z nim w jakiś sposób zagrozi moim bliskim, bez wahania zrezygnuje z pomocy tej osoby. Nieważne jak bardzo potem bym żałowała.
-Nie wszystko. Pod żadnym pozorem nie mówimy wszystkiego.- Poprawił mnie.
-Zico to dobry facet, tylko za bardzo lubi pieniądze. Dlatego lepiej uważać.- Wyjaśnił Soo Hyuk.
To oczywiste, że chciał go bronić, przecież to jego kolega.
Jednak wiadomość okazała się przydatna. Wiele wyjaśniła, jeśli chodzi o relacje między nimi.

Gdy winda się zatrzymała szybko znaleźliśmy odpowiednie drzwi. Hyuk zadzwonił dzwonkiem i długo nie trzeba było czekać. Drzwi otworzył nam młody facet. Obstawiałam, że gdzieś w moim wieku. Wyglądał jak każdy, przeciętny student, choć on z pewnością nim nie był.
Na początku pomyślałam, że źle trafiliśmy, ponieważ jego wyraz twarzy na to wskazywał. Jednak potrzebował chwili, by skupić wzrok na Hyuku.
Nagle jego mina całkowicie się zmieniła. Nie, nie uśmiechnął się. Po prostu westchnął i zaprosił nas do środka, tak bez żadnego słowa. Właściwie spodziewałam się innego zachowania.
Mieszkanie było ogromne i ku mojemu zdziwieniu, zupełnie czyste.
-Dawno się nie widzieliśmy. Miałem nadzieję, że przyszliście sami, ale widzę, że przyprowadziliście koleżankę. Zakładam, że znów gdzieś się wybierasz Seung.- Obserwowałam reakcję Seunghyuna, który wciąż nie zaprzeczył. Od teraz naprawdę zobligował się do tego, by być ze mną aż do końca.
-Tak, wybieramy się gdzieś.- Potwierdziłam.
-I pewnie nie wiecie gdzie, a ja mam wam pomóc.
-Potrzebujemy zapisków twojego ojca.- Więc jesteśmy tu z powodu jego ojca, a nie go samego. Ciekawe dlaczego nie powiedział mi wprost.
-Jeśli znajdziesz cokolwiek w tym bałaganie, to powodzenia.- Rzucił na odchodne zostawiając nas w sporej bibliotece.
Spojrzałam na mnóstwo półek wypełnionych książkami. Widok robił wrażenie. Pamiętam jak na studiach uwielbiałam czytać książki związane z innymi kulturami, co też wiązało się z moim  kierunkiem. Patrząc na to wszystko, z pewnością znalazłabym coś dla siebie. Niestety po raz kolejny żałowałam, że nie jestem na wycieczce. A w tym bałaganie musieliśmy poszukać jednej, konkretnej książki.
-Jaki tytuł ma ta książka?- Zapytałam rozglądając się na boki.
-To dziennik.- Odpowiedział mi Soo Hyuk.
-Wiemy jak wygląda?
-Seunghyun.
-Dziennik w okładce ze skóry. Schowany gdzieś, gdzie trudno będzie go znaleźć. Ten stary piernik zawsze wszystko, co cenne, ukrywał doskonale.
-Powiedz, co lubił robić, jeśli wiesz.- Zaproponowałam. Chciałam połączyć kilka faktów i wywnioskować gdzie może znajdować się potencjalna kryjówka. – Albo lepiej spytajmy Zico.
-On nic nie wie. Nigdy się tym nie interesował. Jego ojciec był w więzieniu.
-Oh, więc co robił zanim tam trafił?
-Kradł.
-Za kradzieże nie idzie się do więzienia.- Stwierdziłam.
-Za kradzież ksiąg z muzeum i Watykanu, już tak.
Zatkało mnie i z wrażenia przystanęłam na chwilę.
-Chcesz powiedzieć, że te wszystkie książki są...to są skarby narodu!- Prawie, że wypiszczałam.
Właśnie stałam pomiędzy regałami wypełnionymi książkami zakazanymi dla takiego szarego człowieka jak ja.
Bez większego zastanowienia podeszłam do pierwszego lepszego regału i przeczytałam tytuł. Musiałam powstrzymać się, by nie zacząć piszczeć. Właściwie to całkiem zapomniałam o skórzanym dzienniku. Wolałam zapamiętać każdy tytuł, by potem móc poszukać informacji w internecie. Oczywiście nie odważyłam się którejkolwiek z nich otworzyć. Wizja choć jednej naderwanej strony przyprawiała mnie o dreszcze. Najwidoczniej Seung i Soo Hyuk nie przejmowali się tym przerzucając kolejne książki z jednej sterty na drugą.
Nie mogłam na to patrzeć. Skryłam się za regałem i tam zaczęłam się rozglądać na nowo.
Obecnie wszystko przyciągało moją uwagę i może właśnie dlatego tak łatwo udało mi się wychwycić ciekawy tytuł. ,,Więzień życia’’, napisane odręcznie i niedbale, tak, że ledwo udało mi się odczytać słowa.
Miałam dziwne przeczucie, że ten tytuł ma jakiś związek z fiolką. Wygląd nie koniecznie się zgadzał, ale może Seung się pomylił.
Wolałam się jednak upewnić. Z wielka ostrożnością wyciągnęłam książkę z dolnej pułki. Przez chwilę trzymałam ją w dłoniach jak dziecko i modliłam się żeby to było to, czego szukamy.
Pierwsza strona przedstawiała ręcznie narysowany ołówkiem obrazek drzewa. Nie wiedziałam co to ma oznaczać, więc przerzuciłam kartki dalej, aż wreszcie trafiłam. Po tym jak zobaczyłam kolejny rysunek, byłam pewna.
Schyliłam się by położyć dziennik na podłodze, a sama wyciągnęłam z plecaka znajome zdjęcie. Mimo, że na rysunku fiolka różniła się trochę od tej na zdjęciu, kształt i zawartość były takie same.
Teraz byłam pewna.
Szybko pozbierałam się i poszłam z znaleziskiem do chłopaków.
-Znalazłam!.-Podniosłam dziennik do góry.
-Nie wygląda jak dziennik.- Zwrócił uwagę Soo Hyuk, na co przewróciłam oczami. Jego pesymizm potrafił zniszczyć mój entuzjazm.
Podałam mu dowody prosto do rąk.
-Gdzie to znalazłaś?- Zapytał Seung, który przyglądał się zapisanym kartkom.
-Była ukryta na samym dole regału numer siedemdziesiąt. Tytuł okazał się być bardzo pomocny. Wydaje mi się, że tym nawiązał do swojego pobytu w więzieniu, nie uważacie?- Byłam pewna, że historia tego człowieka byłaby równie fascynująca, co zawartość tych wszystkich książek.
-Pierwszy sukces.
-Świetnie, teraz wiemy, w którą stronę mamy zmierzać?
-Trzeba znaleźć ukryty przekaz. A na szyfry trzeba czasu.- Oznajmił Seung.
-Przecież to nie może być coś, czego nie będziemy w stanie się domyślić, tak?
Szukałam pozytywów, chociaż trudno podtrzymywać na duchu w sytuacji, gdy sama nie mogłam pomóc. Jedyne, w czym byłam dobra, to w historii.
Oczekiwałam potwierdzenia, ale w zamian dostałam trzaśnięcie drzwiami, które zaalarmowało nas wszystkich. Zaraz potem odwróciłam się w stronę drzwi spodziewając się ludzi z bronią w ręku, lecz to tylko Zico.
-Wasze kłopoty przyszły za wami. A raczej za tobą.- Jego wzrok padł na mnie i od razu poczułam dreszcz na plecach. Sytuacja nie wyglądała dobrze dla mnie.- Przekazano mi, że podejrzane typy kręcą się koło mojego budynku. Nie potrzebuję potwierdzenia, że chodzi o nich, bo ich znam. Czas najwyższy żebyś się przedstawiła.- W pierwszej chwili pomyślałam, że to czas, kiedy Seung wkracza do akcji i postępujemy zgodnie z planem, że to on odpowiada. Rzecz w tym, że nie zrobiłam tego, bo zdecydowałam, że to ta część, w której nie pozwalam by myślał, że jestem nieśmiała.

 Nie chciałam kolejnych problemów.
-Jest jej córką.- Usłyszałam głos Seunghyuna za sobą.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam jak patrzy prosto na mnie. Poczułam się jak na widelcu, ponieważ moje kłamstwo zaczęło się rozrastać. Jednak wiedziałam, że to po raz kolejny ratuje moje życie. Tak naprawdę bałam się odezwać i zepsuć plan Seunga. Nie wiedziałam, kiedy zaczyna się nasza gra, a kiedy zaczynamy mówić prawdę. Wciąż nie potrafiłam wpasować się myślami w ich myśli.
Dlatego oczekiwałam, że Zico przestanie uważać mnie za wroga.
-Wcale nie jest do niej podobna.- Podsumował nadal patrząc na mnie.- Ale tobie mogę zaufać.- Odetchnęłam z ulgą. Wciąż zadziwiało mnie jak wspomnienie o Christinie potrafi zmienić sytuację.
-Skoro tak, to jak stąd uciekniemy?- Obecnie liczyło się tylko to, by uciec i nie stracić dziennika. Cel mieliśmy określony i wszyscy to rozumieliśmy.
-Zawsze jest jakieś wyjście.- Odparł Zico wychodząc z biblioteki.
Ruszyliśmy za nim prosto do wyjścia. Chciałam zapytać, jakie mamy możliwości. Lecz po raz kolejny nie wiedziałam czy mam się odezwać, czy może po prostu zdać się na tą trójkę.


Nowy York
12:10
Inna

Wszystko stało się zbyt szybko, by móc zapanować nad chaosem, jaki wywołała Jennie, a raczej list. Pomimo tego, że minęły już trzy dni od jego przeczytania wciąż nie byłam w stanie uspokoić jej mamy.
Nie rozumiałam do końca wyboru, którego dokonała moja przyjaciółka. Zwłaszcza, że jeszcze tydzień temu zapewniała mnie, że nie wybiera się w żadną podróż. Zostawiła mnie z tym samą, bo z pewnością pomyślała, że dam sobie radę. A w rzeczywistości nie umiałam pocieszyć jej mamy, a nawet zapewnianie samej siebie, że nic jej nie jest stało się trudne. Na szczęście dobrze znałam Jennie i o jednym była przekonana. Nie zostawiłaby nas gdyby nie jakiś solidny powód. Domyślałam się, a wręcz byłam pewna tego powodu. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, okazało się, że nie mogę powiedzieć prawdy, bo wtedy byłaby to też moja wina. Już teraz poczucie winy nie dawało mi spać.
Aż w końcu zdecydowałam się zaprosić panią Kim do swojego mieszkania. Tylko tak mogłam jej pomóc i wyświadczyć przysługę Jennie. Pewnie liczyła, że zajmę się jej mamą, kiedy ta będzie odchodzić od zmysłów.
Jednym słowem, byłam jednocześnie wściekła i zmartwiona równie mocno, co inni. Nawet mój własny ojciec znalazł chwilę, by zjawić się w moim domu i to z samego rana.
Obecnie prowadził rozmowę z panią Kim na oczywisty temat. Próbował ją uspokoić tymi samymi słowami, co ja od trzech dni. W końcu zaoferowałam herbatę i zaszyłam się w kuchni.
Od jakiegoś czasu wszystkie codzienne czynności wykonywałam mechanicznie. Możliwe, że z powodu niewyspania. Czułam się jak robot i sama zaczynałam zdawać sobie sprawę, że póki Jennie nie wróci cała i zdrowa tak właśnie będą wyglądać kolejne dni, tygodnie, a nawet miesiące.
Westchnęłam ciężko na samą myśl o tym.
Zaniosłam trzy parujące kubki do salonu, w którym wciąż trwała ożywiona rozmowa. Przysiadłam koło taty, milcząc i przysłuchując się.
Siedziałam, wpatrując się w czarny ekran telewizora, póki nie usłyszałam swojego imienia.
-Tak?- Obróciłam się w ich stronę.
-Wszystko w porządku?- Tato wyglądał na zmartwionego.
-Na tyle na ile może być.- Nie chciałam zmuszać się do sztucznego optymizmu.- Przepraszam, nie słyszałam, o czym mówiliście.
-Oboje myślimy, że twoja przyjaciółka może mieć kłopoty. Tak naprawdę nie wie, na co się pisała.
-Co więc zamierzacie?- Nie do końca wiedziałam, co chcą zrobić. Zaangażowanie taty oznaczało, że też miał zamiar się wmieszać. A co więcej, zaoferować swoją pomoc, głównie finansową.
-Ktoś musi odszukać moją córkę.- Oświadczyła z wielką determinacją pani Kim Spojrzałam na tatę.
-Kto miałby to zrobić? To Jennie, nie będzie łatwo. Zwłaszcza, że nie chcę być odnaleziona.- Przypomniałam im, bo najwidoczniej byli za bardzo nastawieni na sukces.
-Wątpię, by miała teraz jakiś wybór. Może gdyby mi o tym powiedziała, ale tak się nie stało.- Odpowiedziała pani Kim.
Spojrzałam na nich obojga.
Kobieta siedząca przede mną miała tak zaciętą minę, że od razu zrezygnowałam z przekonywania jej, że to może się nie udać. A ojciec robił to tylko dlatego, że widział jak wyglądam. Gdyby tylko wiedział, że w dużej mierze ta kobieta przyprawia mnie o większy ból głowy. A może wiedział i dlatego obstawał przy tym pomyśle. Tak czy inaczej chyba już postanowili, nieważne, co powiem.
-W porządku. Też chcę wiedzieć, gdzie jest. - Tyle mi wystarczy. Nie musi wracać, jeśli nie chcę, ale dobrze byłoby wiedzieć gdzie jest.
-W takim razie działam od razu.
Poszłam pożegnać się z tatą. Ale zanim wyszedł, pomyślałam, że muszę to zrobić.
-Mam do ciebie sprawę.
-Tak?
-Wiem, że nigdy nie interesowałam się mamą. Jednak chciałabym zobaczyć gdzie mieszkała. Czy to w porządku, że chcę tam pojechać?- Nigdy nie prosiłam o żadne informacje z nią związane, ale mam przeczucie, że to pomoże mi jakoś bardziej zrozumieć sytuację. Jednocześnie nie chciałam by poczuł się w jakiś sposób zraniony. Wydaje mi się, że oboje wiedzieliśmy, że do tego dojdzie. Dlatego nie widziałam zaskoczenia na jego twarzy.
-Dlaczego miałoby nie być w porządku? Spodziewałem się tego. I to całkowicie zrozumiałe. Powinnaś była zrobić to wcześniej, ale nie potrafiłem ci tego zasugerować. Pewnie dlatego, że obawiałem się, co możesz tam zobaczyć.
-Nieważne co zobaczę, wciąż będę miała świadomość, że to ty mnie wychowałeś. Ja tu zostaję.- Zapewniłam go.
-Teraz to wiem i cieszę się.- Przytuliłam swojego staruszka na pożegnanie.
Za kilka minut miałam dostać sms’a z dokładnym adresem i już nie mogłam się doczekać zwiedzania tego mieszkania.


Pół godziny zajęło mi odnalezienie tego konkretnego domu. ‘’Dunmow Road’’, tak głosiła tabliczka przy drodze, co by się zgadzało z wiadomością. A skoro wszystko się zgadzało, to czemu wciąż stoję w miejscu i nie potrafię przestać patrzeć? Musiałam się otrząsnąć i co najważniejsze, opanować emocje. Nie przypuszczałam, że aż tak to na mnie wpłynie. Ciągle powtarzałam sobie, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Miałam prawo zobaczyć jak osoba, którą powinnam znać od dziecka mieszkała samotnie przez te wszystkie lata.
Kluczyki znalazłam pod wielką donicą, w której kiedyś na pewno coś żyło. Jednak obie nie miałyśmy rąk do roślin.
Zanim pchnęłam drzwi, zaczerpnęłam powietrza i dopiero wtedy przekroczyłam próg mieszkania. Drzwi same się zatrzasnęły, a ja w końcu znalazłam się w środku. Chłonęłam każdy szczegół z życia mojej matki. W holu wisiały zdjęcia, które głównie przedstawiały jakieś krajobrazy. Możliwe, że właśnie te miejsca zdążyła odwiedzić, zanim tak bezsensownie umarła.
Salon niewiele różnił się od holu. Oprócz zdjęć i regałów z zakurzonymi książkami, nic ciekawego nie znalazłam. Ani jednego zdjęcia, jej czy też mojego. A liczyłam, że trafię na jakąś pamiątkę. Mimo, że jej nie znałam chciałam coś takiego mieć, żeby chociaż nie zapomnieć jak wyglądała.
Czułam się coraz dziwniej z każdym krokiem, zapuszczając się głębiej. Miałam nadzieję na tajemniczy pokój. Jeśli w tym domu nie ma niczego związanego z nami, to może znajdę coś związanego z Jennie.
Szukałam bardzo uważnie, ale dopiero na końcu korytarza zobaczyłam drzwi. I od razu poczułam, że to muszą być te odpowiednie drzwi. Nie myślałam nad tym, co mogę znaleźć, lecz to, co zobaczyłam sprawiło, że zabrakło mi powietrza w płucach. Natychmiast odwróciłam wzrok, ale pomimo tego, obraz już na zawsze zostanie w mojej głowie. Gdybym tylko wiedziała, co tam znajdę zastanowiłabym się dwa razy czy w ogóle tam wejść.
A teraz było za późno. Dlaczego nie pomyślałam, że przecież tu zginęła i ślad po niej został. A ja na niego trafiłam. Nie wiem, co bardziej mną wstrząsnęło- ślady krwi czy ten przerażający, odrysowany kształt jej ciała.
Mało brakowało, a zdeptałabym dowody zbrodni.
Musiałam na chwilę oprzeć się o ścianę i poukładać na szybko wszystkie fakty.
Jestem pewna, że nikt za mną nie jechał i tylko jedna osoba wie, że tu przyjechałam. Póki nic się nie dzieje, nie ma powodu to paniki.
Jeszcze raz spojrzałam na podłogę, tym razem uważniej. Miałam wrażenie, że coś jest nie tak, póki mnie nie olśniło. Natychmiast poczułam dreszcz na plecach, a dłonie zaczęły lekko drżeć.
Rozejrzałam się po pokoju i zaraz potem zamknęłam drzwi za sobą.
Wiedziałam, że znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Ten ślad wcale nie jest tym, czym w się wydawał. Ta krew nie jest, a nawet nie może być krwią tej osoby.
Dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej?!
Policja zajęła się tą sprawą szybciej. Nie pozwoliliby mi wejść tutaj, gdyby nie zakończono śledztwa, co oznacza, że ktoś wiedział, że tu przyjadę i doskonale wiedział jak mnie przestraszyć. Jednak nie na tyle, bym nie zdołała przeszukać tego pokoju.
Każda sterta książek, czy innych papierów wydawała mi się ważna, ale nie mogłam wszystkiego ze sobą zabrać. Starałam się myśleć jak Christina, jeśli choć trochę jestem do niej podobna, to wiem gdzie szukać. Gdybym miała schować coś bardzo cennego pomyślałabym o miejscu, które nie jest aż tak oczywiste jak biurko.
Rozejrzałam się dookoła i oczywistą odpowiedź miałam tuż przed nosem.
Obrazy. Na nich powinnam była skupić się od razu. Ale to nie może znajdować się w tym pomieszczeniu. To nie mogło być oczywiste dla kogoś obcego, gdyby jednak tak się stało, niemożliwe, żeby podała odpowiedź tak łatwo.
Wybiegłam na korytarz. Tu było najwięcej obrazów. Nie wiedziałam od czego zacząć i nie miałam czasu bawić się w zgadywanki. Zdecydowałam, że zaglądnę za każdy obraz w tym cholernym mieszkaniu.