sobota, 22 października 2016

BTS- 22

Witam!
Pozostawiłam was w napięciu przez dość długi okres czasu, za co przepraszam. Po prostu mam wrażenie, że zmęczyłam temat. Dlatego też już nie długo zakończę to opowiadanie, ale obiecuję, że będzie się jeszcze działo!

Beta: Ann Flo






S pośród wszystkich zdarzeń, które mnie dziś spotkały, to, że on się tu pojawił jest jak sąd ostateczny. Znalazłam się w pułapce, gdy spytał z kim rozmawiałam. Próbowałam szybko wymyślić wiarygodną wymówkę. Jednak nie byłam w stanie, ponieważ strach dopadł mnie całkowicie. Po raz kolejny.


-Dość często rozmawiasz sama ze sobą.- Nie przytaknęłam mu. W mojej głowie wciąż rozgrywała się wojna.- Właściwie nie przyszedłem ci tego powiedzieć.- Jego postać zbliżała się coraz w moim kierunku.- Rozmawiałem z Carlem.- To już koniec. Na pewno coś mu wspomniał. Nie ma odwrotu.- Byłem ciekaw, co się tak naprawdę dzieje wokół mnie. Te tajemnice i dziwne zachowania.


Tym razem pokiwałam głową, bo miał rację.- Ale nic mi nie powiedział. Kazał mi znaleźć ciebie. Akurat widziałem, jak tu idziesz. Więc..- Spojrzał na mnie znacząco.


Odetchnęłam jakbym przebiegła maraton.


-Miałam swoją tajemnicę na długo, zanim poznałam ciebie.


-Domyśliłem się.- Tae złapał mnie za rękę.


Jak on mógł być taki spokojny? To nie pomaga.


-To całkiem coś innego niż sobie wyobrażałeś.- Chciałam go ostrzec, że zaraz wygłoszę najbardziej pokręcone wyznanie, jakie kiedykolwiek usłyszy.


-To coś, przez co nie możemy być razem. Co może być gorszego?- Uśmiechnął się.


-Masz rację. Po prostu trudno to powiedzieć. Zanim to powiem, pomyśl o tych wszystkich dziwnych sytuacjach i postaraj się zrozumieć. To naprawdę się dzieje.


-Mówisz o tym całkiem poważnie. Możesz mi powiedzieć. Wezmę to na poważnie.- Ścisnął moją dłoń mocniej.


Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Widziałam w nich wszystko, czego brakowało mi od bardzo dawna. Wiedziałam, że chce to usłyszeć ode mnie.


-Jest coś, czego nie możesz zobaczyć, dlatego musisz mi uwierzyć na słowo.


-Nie chcesz mi tego pokazać?


-Rzecz w tym, że nawet gdybym chciała to jest niemożliwe.


-Niewidzialne?


-Dokładnie tak. Bo widzisz...zmarli są niewidzialni, ale nie dla mnie. Widzę ich odkąd miałam wypadek samochodowy. Tak już zostało.- Wytłumaczyłam mu to bardzo powoli. Chciałam poczuć ulgę, gdy już to z siebie wyrzucę, a jednak nie nadeszła.


Staliśmy, milcząc. Czułam tylko jak uścisk jego dłoni rozluźnia się i Tae już nie trzyma mojej ręki.


-Powiedz coś.- Zażądałam.


-Nie da się niczego powiedzieć.- Odrzekł, przeczesując włosy. Z pewnością wszystko teraz analizuje. Każdą dziwną i niezrozumiałą rzecz, jaką zrobiłam. Ale to dobrze. To oznacza, że stara się mi uwierzyć.


Pragnę, by mi uwierzył. On jeden musi mnie zrozumieć.


-Sama nie umiem o tym mówić.- Mruknęłam.- To jest wszystko, o czym musiałeś wiedzieć.


-To nieco przerażające.- Dla mnie też.


-Przyzwyczaiłam się. A ty? Przyzwyczaisz się?


-Musisz dać mi trochę czasu.- Co oznacza trochę czasu? Ile? Znowu to nic nie oznacza. Równie dobrze może potem powiedzieć, że nie jest w stanie przyjąć tego do świadomości. To naprawdę utrudnia życie, a jego życie już i tak jest poplątane.


-Tylko tyle? Nie chcesz uciec? Uwierzyłeś?


-Jeśli to jest żart to..- Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.


-Oczywiście, że nie!- Szybko zaprzeczyłam.- Po prostu się zastanawiam, co dalej.


-Najpierw... chodźmy stąd.


Mamy po prostu iść?


Nie zadałam mu tego pytania.


Poszłam za nim nie do końca wiedząc, co to ma znaczyć. Jakie są teraz między nami relacje? O to też nie zapytałam. Stwierdziłam, że najzwyczajniej muszę dać mu ten czas, którego potrzebuje.


Pomimo tego, że poniekąd go rozumiałam, cisza była nieznośna. Schodząc po schodach, trzymałam się z tyłu. Patrzyłam na jego zachowanie. Nie było śladu po jego zszokowaniu na dachu.


Wreszcie musieliśmy wyjść na korytarz. Tae niespodziewanie odwrócił się w moją stronę.


Spojrzałam na niego niezrozumiale i już miałam się pytać, czy jest coś, co jeszcze chce wiedzieć, gdy nagle , bez żadnego powodu pocałował mnie.


Gdyby nie jego dłoń, która trzymała mnie w pasie zatoczyłabym się do tyłu. Oszołomiona, dopiero po kilku sekundach odpowiedziałam na pocałunek i chciałam czegoś więcej, lecz w tym samym momencie on odsunął się ode mnie.


Spojrzał tak, jakby miał zamiar zrobić coś jeszcze, jednak nic się nie działo.


-Wierzę ci.- Tylko tyle usłyszałam, zanim zniknął za drzwiami, a ja wciąż stałam w miejscu. Czując jego usta na moich.


A co to miało oznaczać?


Zdezorientowana ruszyłam w poszukiwaniu Carla.


Znalazłam go przy komputerze. Pisał coś zawzięcie, ale natychmiast przerwał pracę, gdy weszłam do pokoju. Wstał z krzesła i nic nie powiedział. Ja także. Chyba wciąż nie dotarło do mnie, że w końcu wyznałam prawdę.


-Zrobiłam to.- Wydukałam jak w transie. Sama nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy czegoś obawiać.


-Może się czegoś napijesz? Herbaty?


-Okej.- Znalazłam najbliższe krzesło i wręcz osunęłam się na nie.


Patrzyłam w przestrzeń jak idiotka, póki Carl nie postawił przede mną parującego kubka.


-Może nie powinienem pytać, co się stało, ale twoja mina mnie nieco niepokoi, więc może jednak coś powiesz?


-Nie mam pojęcia, co myśleć.- Przyznałam.


-To zrozumiałe.


W pewnym momencie będę się musiała z tym pogodzić, że to jednak całkiem normalna sytuacja.




Minęły dokładnie cztery długie dni i trzy nieprzespane noce. Za dnia chadzałam odwiedzać Monick, która właściwie nie dawała po sobie poznać, że jest gorzej. Nie chciała także wspominać o Tae i planach, jakie zapewne już poczyniła, by wszystko naprawić. Nie pytałam o niego, bo obiecałam, że dam mu czas i nie miałam zamiaru złamać tej obietnicy. Nawet jeżeli z dnia na dzień martwiłam się coraz bardziej.


Carl też wyczekiwał jego odpowiedzi. Zdawałam sobie sprawę, że nieświadomie i całkiem niechcący wplątałam go w to całe zamieszanie, choć on uważa inaczej.


Piątego dnia przyszłam w odwiedziny, jak zwykle z nowym zapasem książek, które Monick ostatnio pochłaniała bardzo szybko. Głównie romanse, o których nie chciałam już więcej słyszeć.


Przychodziłam zawsze z rana, by nie musieć widywać Tae. Jak na razie nie spotkaliśmy się na korytarzu, więc o godzinie 10 mogłam wejść do sali bez obaw.


Zobaczyłam jak Monick zawzięcie przesuwa palcem po ekranie tabletu, co chwilę zmieniając swój wyraz twarzy. Nie zwróciła specjalnej uwagi na to, że usiadłam obok.


-Taehyung przerwał pracę nad tworzeniem zespołu.- Odparła zła.


-Naprawdę? Co w tym złego?- Przed oczami jawił mi się powód, ale przecież musiałam udawać.


-Właściwie to nie wiem. Mam wrażenie, że to przeze mnie. Chociaż mówiłam mu, by nie przerywał niczego z mojego powodu.


-Cieszyłabym się, gdyby facet przerwał wszystko byle, by być przy mnie.


-To nie tak, że się nie cieszę, rozumiesz?


-Radzę nie czytać więcej bredni.- Delikatnie zabrałam jej urządzenie sprzed nosa. Znałam te wszystkie smakowite newsy, ponieważ sama śledzę internet. I wiem, że istnieją pewne spekulacje, o których nie powinna się dowiedzieć Monick. I to nigdy. Coś w stylu porzucenia dla innej kobiety z powodu jej choroby. Dlatego też wolałam, gdy wtykała nos do książek, a nie portale plotkarskie (?)


-Z dnia na dzień jest coraz nudniej. Tae odwołuje swoje wizyty już trzeci dzień. A miałam z nim porozmawiać.


-Myślałam, że już rozmawialiście. Jakieś postępy, czy coś?- Może i w ogóle nie powinnam wyciągać wiadomości podstępem, ale jestem zbyt ciekawa tego, jak on to chce rozegrać.


Jeśli chce.


I tak nie miałam nic do stracenia.


-Gdyby to było takie proste.- Monick wyglądała jakby na jej drodze w naprawieniu relacji z Tae, było coś o wiele więcej. To jeszcze bardziej wzbudziło moją ciekawość.


-Dodatkowy czas zawsze warto wykorzystać.- Podsunęłam jej tę myśl.


-Wykorzystuję.- Na chwilę się zamyśliła, po czym sięgnęła po książki.- Mam nadzieję, że ta ma dobre zakończenie.


-Tylko takie wybierałam.


Też oczekiwałam dobrego zakończenia i to nie tylko dla siebie, ale dla nas obu. Wierzę, że to jest realne, chociaż nie możemy dzielić się jednym facetem. To takie trudne, a on jest tylko jeden, więc dla niego jeszcze dwa razy trudniejsze.


Zamyślona wpatrywałam się w włączony telewizor , który nadawał jakieś wiadomości.


Nie zauważyłam, że do sali ktoś wszedł. Myślałam, że to Carl i faktycznie to był on, ale przyprowadził ze sobą jeszcze jednego gościa.


Zatrzymałam na nim wzrok, a moje serce na chwilę samoistnie się zatrzymało, by po chwili zacząć pędzić jak oszalałe. W głowie mi zaszumiało i nie usłyszałam pierwszych kilku słów, jakie zostały wypowiedziane. Zobaczyłam na twarzy Carla wyraźny sygnał, bym się obudziła. Chciałam dać mu znać, że ma stać w miejscu, ale było za późno. Nasza trójka została sama w jednym pomieszczeniu, a jedyne, czego się obawiałam to rozmowy na pewien oczywisty temat.


Niech nawet o tym nie myśli, bo nie jestem gotowa.


-Cześć.- Powiedział pierwszy, patrząc na mnie. Dopiero później na Monick. Miałam nadzieję, że ona tego nie dostrzegła.


Przypomniałam sobie, że trzeba zagrać tak, by nikt nic nie podejrzewał.


-Myślałam, że nie przyjdziesz?- Monick od razu skupiła się na jego osobie, ale coś mi nie pasowało. Zerknęłam na ekran telewizora i moja mina zrzedła.


Obok niego stał nie kto inny jak Mary.


Strzelałam oczami, żeby dać jej znać, że to nie czas na podsłuchy. To nawet nie jest czas na straszenie swoim zachowaniem, kogoś, kto dopiero dowiedział się o drugim świecie.


-Znalazłem trochę wolnego czasu.- Uśmiechnął się i to wcale nie był sztuczny uśmiech. Nie wiedzieć czemu to trochę zabolało. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. A może w ogóle nie zwracać na to uwagi.


-To ja zostawię was samych.- Wstałam, by jak najszybciej się ulotnić i nie musieć słuchać tych wszystkich miłych słówek. Dopiero na korytarzu odetchnęłam. Niestety długo nie dano mi spokoju. Carl niczym zjawa pojawił się przede mną i bez żadnego ostrzeżenia zaciągnął do najbliższego pokoju. Rozejrzałam się i na szczęście nikogo tu nie było.


-Myślałem, że już stamtąd nie wyjdziesz. Nie widziałaś moich znaków?


-Znaków?


-Nieważne.- Machnął ręką i wyjął z kieszeni klucze od auta oraz złożoną na pół kartę. Wepchnął mi obie rzeczy do rąk.


-Co to właściwie jest?


-Chciałaś odpowiedzi, to ją masz.


-Nie mów, że..


-Owszem. Jak myślisz, kto przed chwilą kazał mi przekazać ci klucze i pin do drzwi?


-Nie mogę teraz tam jechać. Co powie Monick, kiedy nie przyjdę z powrotem?


-Powiem jej, że wyszłaś załatwić coś ważnego. I nie chciałaś im przeszkadzać. Wszystko da się wytłumaczyć.- Spojrzałam na mojego przyjaciela i na rzeczy w moich rękach.


Niczego bardziej nie pragnęłam niż wreszcie móc poznać jego opinię. Z drugiej strony bałam się odpowiedzi. Dlatego ścisnęłam klucze w ręce.


-Naprawdę, dziękuję ci.


-Później podziękujesz.


Wręcz wybiegłam ze szpitala, jednak zatrzymałam się przed wejściem. Przecież nie miałam pojęcia, które to auto. Obstawiałam, że jest czarne i na pewno usłyszę dźwięk blokady.


Właściwie nie musiałam długo szukać. Samochód stał na końcu parkingu. Wsiadłam do luksusowego wnętrza i odpaliłam. Pomimo, że czułam w swoim ciele całe to zdenerwowanie i oczekiwanie, a ręce trzęsły się i tak gnałam przez ulicę, jednym z najdroższych samochodów w moim życiu.


Myślałam nad tym, kiedy Taehyung podjął swoją decyzję. Czy może czekał, bo wahał się. I skąd wiedział, że akurat dziś, o tej godzinie będę w szpitalu, by odwiedzić Monick? Prawdopodobnie Carl maczał w tym swoje paluchy, ale jestem mu za to wdzięczna.


Po krótkiej jeździe zatrzymałam się na znajomym osiedlu. Zamknęłam auto i, kierując się pamięcią, weszłam do budynku. Nikt nie pytał mnie, po co tu jestem. Szybko zniknęłam w windzie, która zawiozła mnie na ostatnie piętro. W końcu stanęłam przed jego drzwiami. Wyjęłam z kieszeni zmiętą karteczkę. W skupieniu wpisałam kod, a drzwi znajomo kliknęły, więc powoli weszłam do środka. Przekraczając próg znów poczułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz olśniło mnie wnętrze jego mieszkania i on sam stojący pośród tego wszystkiego. Teraz znajdowałam się tu całkiem sama i nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić.


Pierwszy rzucił mi się w oczy alkohol stojący na stoliku i pomyślałam, dlaczego by nie? W innych okolicznościach nigdy bym po to nie sięgnęła, ale sytuacja wydawała mi się aż nazbyt nadzwyczajna. Pozwoliłam sobie wypić duszkiem całą szklankę.


Przez następne kilkanaście minut chodziłam bez celu po salonie. Myślałam, że z czasem się uspokoję, ale to nie zadziałało.


Po prostu już nie mogłam się doczekać. Czułam się jakbym przyszła tu po swój wyrok.


W końcu usiadłam czekając aż wróci do domu. Oczywiście długo nie posiedziałam. Musiałam być w ciągłym ruchu.


Wreszcie, gdy wybiła godzina jedenasta drzwi się otworzyły, a ja stałam wyczekując aż się pojawi.


Nie wiedziałam, co mówić. Choć na usta cisnęło mi się mnóstwo niepotrzebnych pytań. Tego odpowiedniego nie mogłam znaleźć.


-Byłbym szybciej, ale rozumiesz. Żadnych podejrzeń.


-Rozumiem.


nie wiedziałam, co ze sobą począć. Może spytać wprost? A może wcale nie usłyszę tego, na co liczę?


-Nie wiedziałam, że przyjdziesz.


-Zaplanowałem to.- Odparł spokojnie, ciągle patrząc na mnie tym przeszywającym wzrokiem. Jakby szukał czego,ś co przed nim ukrywam. Ale już nic takiego nie zostało. Wszystko powiedziałam. Teraz on musiał mówić. Najlepiej to, co myśli.


-Domyśliłam się, w drodze tutaj.


Taehyung z rękami w kieszeniach patrzył na mnie, coś analizując.


Byłam szczerze przestraszona. Cudem udało mi się zachować resztki rozumu. Choć, tak naprawdę długo nie wytrzymałam.


-Nie patrz tak na mnie. Chciałabym wiedzieć, co myślisz. Po prostu to powiedz Taehyung. A jeśli się czegoś boisz, to wiedz, że ja także i to równie mocno.


Skierowałam swój wzrok na najbliższą ścianę, byle by nie patrzeć w jego oczy, kiedy się do mnie zbliżał. W końcu staliśmy do siebie twarzą w twarz. To zdecydowanie był ten moment.


Jego zimna dłoń dotknęła mojego rozgrzanego policzka. Mimowolnie przymknęłam oczy, by móc nacieszyć się choć taką bliskością. Lecz, wreszcie musiałam spojrzeć mu w twarz, tak jak należało to zrobić o wiele wcześniej.


-Od początku wydaje mi się, że wiem o tobie wszystko, a jednak wciąż nie wiem nic. I chciałem cię poznać, a ty mi na to pozwoliłaś. I kiedy wynosząc cię ze sklepu nazwałem cię wariatką... przepraszam.


-To dlatego, że ci nie powiedziałam. To też moja wina.- Przyznałam.


-Nie szukajmy winnych, okej?- Pokiwałam głową, na znak, że się z tym zgadzam.


-Więc...jak bardzo jesteś przerażony? Powiedz mi, bo czekanie mnie dobija.


-A jak myślisz? Co mogę powiedzieć dziewczynie, którą kocham?


-Ty od początku...


-Yhm.- Uśmiechnął się szeroko i ja także.