Witam!
Pozostawiłam was w napięciu przez dość długi okres czasu, za co przepraszam. Po prostu mam wrażenie, że zmęczyłam temat. Dlatego też już nie długo zakończę to opowiadanie, ale obiecuję, że będzie się jeszcze działo!
Beta: Ann Flo
Pozostawiłam was w napięciu przez dość długi okres czasu, za co przepraszam. Po prostu mam wrażenie, że zmęczyłam temat. Dlatego też już nie długo zakończę to opowiadanie, ale obiecuję, że będzie się jeszcze działo!
Beta: Ann Flo
S pośród wszystkich zdarzeń,
które mnie dziś spotkały, to, że on się tu pojawił jest
jak sąd ostateczny. Znalazłam się w
pułapce, gdy spytał z kim rozmawiałam. Próbowałam szybko
wymyślić wiarygodną wymówkę. Jednak
nie byłam w stanie, ponieważ strach dopadł mnie całkowicie. Po
raz kolejny.
-Dość często rozmawiasz sama ze sobą.- Nie przytaknęłam mu. W
mojej głowie wciąż rozgrywała się wojna.- Właściwie nie
przyszedłem ci tego powiedzieć.- Jego postać zbliżała się coraz
w moim kierunku.- Rozmawiałem z
Carlem.- To już koniec. Na pewno coś mu wspomniał. Nie ma
odwrotu.- Byłem ciekaw, co się tak
naprawdę dzieje wokół mnie. Te tajemnice i dziwne zachowania.
Tym razem pokiwałam głową, bo miał rację.- Ale nic mi nie
powiedział. Kazał mi znaleźć ciebie. Akurat widziałem,
jak tu idziesz. Więc..- Spojrzał na mnie znacząco.
Odetchnęłam jakbym przebiegła maraton.
-Miałam swoją tajemnicę na długo,
zanim poznałam ciebie.
-Domyśliłem się.- Tae złapał mnie za rękę.
Jak on mógł być taki spokojny? To nie pomaga.
-To całkiem coś innego niż sobie wyobrażałeś.- Chciałam go
ostrzec, że zaraz wygłoszę
najbardziej pokręcone wyznanie, jakie
kiedykolwiek usłyszy.
-To coś, przez co nie możemy być
razem. Co może być gorszego?- Uśmiechnął się.
-Masz rację. Po prostu trudno to powiedzieć. Zanim to powiem,
pomyśl o tych wszystkich dziwnych sytuacjach i postaraj się
zrozumieć. To naprawdę się dzieje.
-Mówisz o tym całkiem poważnie. Możesz mi powiedzieć. Wezmę to
na poważnie.- Ścisnął moją dłoń mocniej.
Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Widziałam w nich wszystko,
czego brakowało mi od bardzo dawna. Wiedziałam, że chce
to usłyszeć ode mnie.
-Jest coś, czego nie możesz zobaczyć,
dlatego musisz mi uwierzyć na słowo.
-Nie chcesz mi tego pokazać?
-Rzecz w tym, że nawet gdybym chciała to jest niemożliwe.
-Niewidzialne?
-Dokładnie tak. Bo widzisz...zmarli są niewidzialni, ale nie dla
mnie. Widzę ich odkąd miałam wypadek samochodowy. Tak już
zostało.- Wytłumaczyłam mu to bardzo powoli. Chciałam poczuć
ulgę, gdy już to z siebie wyrzucę, a jednak nie nadeszła.
Staliśmy, milcząc. Czułam tylko jak
uścisk jego dłoni rozluźnia się i Tae już nie trzyma mojej ręki.
-Powiedz coś.- Zażądałam.
-Nie da się niczego powiedzieć.- Odrzekł,
przeczesując włosy. Z pewnością wszystko teraz analizuje. Każdą
dziwną i niezrozumiałą rzecz, jaką
zrobiłam. Ale to dobrze. To oznacza, że stara się mi
uwierzyć.
Pragnę, by mi uwierzył. On jeden musi
mnie zrozumieć.
-Sama nie umiem o tym mówić.- Mruknęłam.- To jest wszystko,
o czym musiałeś wiedzieć.
-To nieco przerażające.- Dla mnie też.
-Przyzwyczaiłam się. A ty? Przyzwyczaisz się?
-Musisz dać mi trochę czasu.- Co oznacza trochę czasu? Ile? Znowu
to nic nie oznacza. Równie dobrze może potem powiedzieć, że nie
jest w stanie przyjąć tego do świadomości. To naprawdę utrudnia
życie, a jego życie już i tak jest poplątane.
-Tylko tyle? Nie chcesz uciec? Uwierzyłeś?
-Jeśli to jest żart to..- Spojrzał na mnie,
mrużąc oczy.
-Oczywiście, że nie!- Szybko zaprzeczyłam.- Po prostu się
zastanawiam, co dalej.
-Najpierw...
chodźmy stąd.
Mamy po prostu iść?
Nie zadałam mu tego pytania.
Poszłam za nim nie do końca wiedząc,
co to ma znaczyć. Jakie są teraz między nami relacje? O to też
nie zapytałam. Stwierdziłam, że najzwyczajniej muszę dać mu ten
czas, którego potrzebuje.
Pomimo tego, że poniekąd go rozumiałam, cisza była nieznośna.
Schodząc po schodach, trzymałam się z
tyłu. Patrzyłam na jego zachowanie. Nie
było śladu po jego zszokowaniu na dachu.
Wreszcie musieliśmy wyjść na korytarz. Tae niespodziewanie
odwrócił się w moją stronę.
Spojrzałam na niego niezrozumiale i już miałam się pytać,
czy jest coś, co
jeszcze chce wiedzieć, gdy nagle , bez żadnego powodu
pocałował mnie.
Gdyby nie jego dłoń, która trzymała mnie w pasie zatoczyłabym
się do tyłu. Oszołomiona, dopiero po kilku sekundach
odpowiedziałam na pocałunek i chciałam czegoś więcej, lecz w tym
samym momencie on odsunął się ode mnie.
Spojrzał tak, jakby miał zamiar zrobić
coś jeszcze, jednak nic się nie działo.
-Wierzę ci.- Tylko tyle usłyszałam,
zanim zniknął za drzwiami, a ja wciąż stałam w miejscu. Czując
jego usta na moich.
A co to miało oznaczać?
Zdezorientowana ruszyłam w poszukiwaniu Carla.
Znalazłam go przy komputerze. Pisał coś zawzięcie, ale
natychmiast przerwał pracę, gdy weszłam do pokoju. Wstał z
krzesła i nic nie powiedział. Ja także. Chyba wciąż nie dotarło
do mnie, że w końcu wyznałam prawdę.
-Zrobiłam to.- Wydukałam jak w transie. Sama nie wiedziałam,
czy mam się cieszyć, czy czegoś obawiać.
-Może się czegoś napijesz? Herbaty?
-Okej.- Znalazłam najbliższe krzesło i wręcz osunęłam się na
nie.
Patrzyłam w przestrzeń jak idiotka, póki Carl nie postawił przede
mną parującego kubka.
-Może nie powinienem pytać, co się
stało, ale twoja mina mnie nieco niepokoi, więc może jednak coś
powiesz?
-Nie mam pojęcia, co myśleć.-
Przyznałam.
-To zrozumiałe.
W pewnym momencie będę się musiała z tym pogodzić, że to jednak
całkiem normalna sytuacja.
Minęły dokładnie cztery długie dni i trzy nieprzespane noce. Za
dnia chadzałam odwiedzać Monick, która właściwie nie dawała po
sobie poznać, że jest gorzej. Nie chciała także wspominać o Tae
i planach, jakie zapewne już poczyniła,
by wszystko naprawić. Nie pytałam o niego, bo obiecałam, że dam
mu czas i nie miałam zamiaru złamać tej obietnicy. Nawet jeżeli z
dnia na dzień martwiłam się coraz bardziej.
Carl też wyczekiwał jego odpowiedzi.
Zdawałam sobie sprawę, że nieświadomie i całkiem niechcący
wplątałam go w to całe zamieszanie, choć on uważa inaczej.
Piątego dnia przyszłam w odwiedziny, jak zwykle z nowym zapasem
książek, które Monick ostatnio pochłaniała bardzo szybko.
Głównie romanse, o których nie chciałam już więcej słyszeć.
Przychodziłam zawsze z rana, by nie musieć widywać
Tae. Jak na razie nie spotkaliśmy się na korytarzu, więc o
godzinie 10 mogłam wejść do sali bez obaw.
Zobaczyłam jak Monick zawzięcie przesuwa palcem po ekranie tabletu,
co chwilę zmieniając swój wyraz twarzy. Nie zwróciła specjalnej
uwagi na to, że usiadłam obok.
-Taehyung przerwał pracę nad tworzeniem zespołu.- Odparła zła.
-Naprawdę? Co w tym złego?- Przed oczami jawił mi się powód, ale
przecież musiałam udawać.
-Właściwie to nie wiem. Mam wrażenie, że to przeze mnie. Chociaż
mówiłam mu, by nie przerywał niczego z mojego powodu.
-Cieszyłabym się, gdyby facet przerwał wszystko byle,
by być przy mnie.
-To nie tak, że się nie cieszę, rozumiesz?
-Radzę nie czytać więcej bredni.- Delikatnie zabrałam jej
urządzenie sprzed nosa. Znałam te wszystkie smakowite newsy,
ponieważ sama śledzę internet. I
wiem, że istnieją pewne spekulacje, o których nie powinna się
dowiedzieć Monick. I to nigdy. Coś w stylu porzucenia dla innej
kobiety z powodu jej choroby. Dlatego też wolałam, gdy wtykała nos
do książek, a nie portale plotkarskie (?)
-Z dnia na dzień jest coraz nudniej. Tae odwołuje swoje wizyty już
trzeci dzień. A miałam z nim porozmawiać.
-Myślałam, że już rozmawialiście. Jakieś postępy, czy coś?-
Może i w ogóle nie powinnam wyciągać wiadomości podstępem, ale
jestem zbyt ciekawa tego, jak on to chce
rozegrać.
Jeśli chce.
I tak nie miałam nic do stracenia.
-Gdyby to było takie proste.- Monick wyglądała jakby na jej drodze
w naprawieniu relacji z Tae, było coś o wiele więcej. To jeszcze
bardziej wzbudziło moją ciekawość.
-Dodatkowy czas zawsze warto wykorzystać.- Podsunęłam jej tę
myśl.
-Wykorzystuję.- Na chwilę się zamyśliła, po czym sięgnęła po
książki.- Mam nadzieję, że ta ma dobre zakończenie.
-Tylko takie wybierałam.
Też oczekiwałam dobrego zakończenia i
to nie tylko dla siebie, ale dla nas obu. Wierzę, że to jest
realne, chociaż nie możemy dzielić się jednym facetem. To
takie trudne, a on jest tylko jeden, więc dla
niego jeszcze dwa razy trudniejsze.
Zamyślona wpatrywałam się w włączony telewizor , który nadawał
jakieś wiadomości.
Nie zauważyłam, że do sali ktoś wszedł. Myślałam, że to Carl
i faktycznie to był on, ale przyprowadził ze sobą jeszcze jednego
gościa.
Zatrzymałam na nim wzrok, a moje serce na chwilę samoistnie się
zatrzymało, by po chwili zacząć pędzić jak oszalałe. W głowie
mi zaszumiało i nie usłyszałam pierwszych kilku słów,
jakie zostały wypowiedziane. Zobaczyłam na twarzy Carla wyraźny
sygnał, bym się obudziła. Chciałam dać mu znać, że ma stać w
miejscu, ale było za późno. Nasza trójka została sama w jednym
pomieszczeniu, a jedyne, czego się
obawiałam to rozmowy na pewien oczywisty
temat.
Niech nawet o tym nie myśli, bo nie
jestem gotowa.
-Cześć.- Powiedział pierwszy,
patrząc na mnie. Dopiero później na Monick. Miałam nadzieję, że
ona tego nie dostrzegła.
Przypomniałam sobie, że trzeba zagrać tak, by nikt nic nie
podejrzewał.
-Myślałam, że nie przyjdziesz?- Monick od razu skupiła się na
jego osobie, ale coś mi nie pasowało. Zerknęłam na ekran
telewizora i moja mina zrzedła.
Obok niego stał nie kto inny jak Mary.
Strzelałam oczami, żeby dać jej znać,
że to nie czas na podsłuchy. To nawet nie jest czas na straszenie
swoim zachowaniem, kogoś, kto dopiero
dowiedział się o drugim świecie.
-Znalazłem trochę wolnego czasu.- Uśmiechnął się i to wcale nie
był sztuczny uśmiech. Nie wiedzieć czemu to trochę zabolało. Nie
wiedziałam jak mam to odebrać. A może w ogóle nie zwracać na to
uwagi.
-To ja zostawię was samych.- Wstałam, by jak najszybciej się
ulotnić i nie musieć słuchać tych wszystkich miłych słówek.
Dopiero na korytarzu odetchnęłam. Niestety długo nie dano mi
spokoju. Carl niczym zjawa pojawił się przede mną i bez żadnego
ostrzeżenia zaciągnął do najbliższego pokoju. Rozejrzałam się
i na szczęście nikogo tu nie było.
-Myślałem, że już stamtąd nie wyjdziesz. Nie widziałaś moich
znaków?
-Znaków?
-Nieważne.- Machnął ręką i wyjął z kieszeni klucze od auta
oraz złożoną na pół kartę. Wepchnął mi obie rzeczy do rąk.
-Co to właściwie jest?
-Chciałaś odpowiedzi, to ją masz.
-Nie mów, że..
-Owszem. Jak myślisz, kto przed chwilą kazał mi przekazać ci
klucze i pin do drzwi?
-Nie mogę teraz tam jechać. Co powie Monick, kiedy nie przyjdę z
powrotem?
-Powiem jej, że wyszłaś załatwić coś ważnego. I nie chciałaś
im przeszkadzać. Wszystko da się wytłumaczyć.- Spojrzałam na
mojego przyjaciela i na rzeczy w moich rękach.
Niczego bardziej nie pragnęłam niż wreszcie móc poznać jego
opinię. Z drugiej strony bałam się odpowiedzi.
Dlatego ścisnęłam klucze w ręce.
-Naprawdę, dziękuję ci.
-Później podziękujesz.
Wręcz wybiegłam ze szpitala, jednak zatrzymałam się przed
wejściem. Przecież nie miałam pojęcia,
które to auto. Obstawiałam, że jest czarne i na pewno usłyszę
dźwięk blokady.
Właściwie nie musiałam długo szukać. Samochód stał na końcu
parkingu. Wsiadłam do luksusowego wnętrza i odpaliłam. Pomimo, że
czułam w swoim ciele całe to zdenerwowanie i oczekiwanie, a ręce
trzęsły się i tak gnałam przez ulicę, jednym z najdroższych
samochodów w moim życiu.
Myślałam nad tym, kiedy Taehyung
podjął swoją decyzję. Czy może czekał, bo wahał się. I skąd
wiedział, że akurat dziś, o tej godzinie będę w szpitalu, by
odwiedzić Monick? Prawdopodobnie Carl maczał w tym swoje paluchy,
ale jestem mu za to wdzięczna.
Po krótkiej jeździe zatrzymałam się na znajomym osiedlu.
Zamknęłam auto i, kierując się
pamięcią, weszłam do budynku. Nikt
nie pytał mnie, po co tu jestem. Szybko
zniknęłam w windzie, która zawiozła mnie na ostatnie piętro. W
końcu stanęłam przed jego drzwiami. Wyjęłam z kieszeni zmiętą
karteczkę. W skupieniu wpisałam kod, a drzwi znajomo kliknęły,
więc powoli weszłam do środka. Przekraczając próg znów poczułam
się jak wtedy, gdy pierwszy raz olśniło mnie wnętrze jego
mieszkania i on sam stojący pośród tego wszystkiego. Teraz
znajdowałam się tu całkiem sama i nie miałam pojęcia,
co ze sobą zrobić.
Pierwszy rzucił mi się w oczy
alkohol stojący na stoliku i pomyślałam, dlaczego by nie? W innych
okolicznościach nigdy bym po to nie sięgnęła, ale sytuacja
wydawała mi się aż nazbyt nadzwyczajna. Pozwoliłam sobie wypić
duszkiem całą szklankę.
Przez następne kilkanaście minut chodziłam bez celu po salonie.
Myślałam, że z czasem się uspokoję, ale to nie zadziałało.
Po prostu już nie mogłam się doczekać. Czułam się jakbym
przyszła tu po swój wyrok.
W końcu usiadłam czekając aż wróci do domu. Oczywiście długo
nie posiedziałam. Musiałam być w ciągłym ruchu.
Wreszcie, gdy wybiła godzina jedenasta drzwi się otworzyły, a ja
stałam wyczekując aż się pojawi.
Nie wiedziałam, co mówić. Choć na
usta cisnęło mi się mnóstwo niepotrzebnych pytań. Tego
odpowiedniego nie mogłam znaleźć.
-Byłbym szybciej, ale rozumiesz. Żadnych podejrzeń.
-Rozumiem.
nie wiedziałam, co ze sobą począć.
Może spytać wprost? A może wcale nie usłyszę tego,
na co liczę?
-Nie wiedziałam, że przyjdziesz.
-Zaplanowałem to.- Odparł spokojnie, ciągle patrząc na mnie tym
przeszywającym wzrokiem. Jakby szukał
czego,ś co przed nim ukrywam. Ale już
nic takiego nie zostało. Wszystko powiedziałam. Teraz on musiał
mówić. Najlepiej to, co myśli.
-Domyśliłam się, w drodze tutaj.
Taehyung z rękami w kieszeniach patrzył na mnie,
coś analizując.
Byłam szczerze przestraszona. Cudem udało mi się zachować resztki
rozumu. Choć, tak naprawdę długo nie
wytrzymałam.
-Nie patrz tak na mnie. Chciałabym wiedzieć,
co myślisz. Po prostu to powiedz Taehyung. A jeśli się czegoś
boisz, to wiedz, że ja także i to równie mocno.
Skierowałam swój wzrok na najbliższą ścianę, byle by nie
patrzeć w jego oczy, kiedy się do mnie zbliżał. W końcu staliśmy
do siebie twarzą w twarz. To zdecydowanie był ten moment.
Jego zimna dłoń dotknęła mojego rozgrzanego policzka. Mimowolnie
przymknęłam oczy, by móc nacieszyć się choć taką bliskością.
Lecz, wreszcie musiałam spojrzeć mu w twarz, tak jak należało to
zrobić o wiele wcześniej.
-Od początku wydaje mi się, że wiem o tobie wszystko, a jednak
wciąż nie wiem nic. I chciałem cię poznać, a ty mi na to
pozwoliłaś. I kiedy wynosząc cię ze sklepu nazwałem cię
wariatką... przepraszam.
-To dlatego, że ci nie powiedziałam. To też moja wina.-
Przyznałam.
-Nie szukajmy winnych, okej?- Pokiwałam
głową, na znak, że się z tym zgadzam.
-Więc...jak bardzo jesteś przerażony? Powiedz mi, bo czekanie mnie
dobija.
-A jak myślisz? Co mogę powiedzieć dziewczynie,
którą kocham?
-Ty od początku...
-Yhm.- Uśmiechnął się szeroko i ja także.