niedziela, 26 października 2014

BB- 37

Cześć wszystkim!! Miałam dużo roboty w tym tygodniu i trudno było znaleźć trochę czasu na pisanie. Ale rozdział napisany z myślą o każdym kto czyta. Żebyście nie musieli tyle czekać.









Czerwona szminka? A to ciekawe bo jakoś sobie nie przypominam żebym się dziś malowała tym kolorem, a co dopiero piła z tej filiżanki. Odstawiłam na miejsce białą filiżankę i zaczęłam się rozglądać za czymś jeszcze podejrzanym. Ale niczego innego nie znalazłam oprócz pustego opakowania po filmie. Tym samym który oglądałam z Tae jeszcze wczoraj. Chyba się domyślam co się tu wyprawia. Jedyny sposób żeby to sprawdzić to zobaczyć czy czyjeś buty nie stoją przypadkiem obok moich. Mogłam tego nie zauważyć kiedy szłam po ciemku. Poszłam to sprawdzić. Jednak po dokładnym przeszukaniu szafy nie znalazłam nic co by nie należało do mnie. W takim razie mam nadzieje, że się mylę i to wcale nie jest to o czym myślę. Przecież z Tae nie była by taka świnia. Prawda? Boże już sama nie wiem co mam myśleć. Nie chcę tego sprawdzać, ale jakoś muszę dojść do swojego pokoju. I będę musiała przejść koło jego pokoju. Powoli wchodziłam po schodach, ale zatrzymałam się kiedy usłyszałam jakieś odgłosy rozmowy. Schowałam się za ścianą i czekałam. Chociaż pewnie nie powinnam.
-Oppa gdzie masz tu łazienkę?- Usłyszałam damski głos jakiejś laski. Serce mi przyśpieszyło. Może sobie tylko rozmawiali. Ciekawość jednak zwyciężyła i wychyliłam się żeby zobaczyć co to za pinda. Stała tam i to w jego koszulce. Nie mogłam na to patrzeć. To naprawdę zabolało. Wiedziałam, że Tae może się spotykać z kim zechce i kiedyś ten moment musiał nadejść. Myślałam, że pewnie dałabym sobie radę. Ale to zbyt świeża sprawa. Przecież jeszcze dzisiaj wyznałam mu co czuję. Ledwo powstrzymywałam łzy. Czyjeś drzwi się otworzyły. Chcę mieć pewność, że doszło tu do czegoś więcej. Znów wychyliłam się zza ściany i zobaczyłam jego. Stał i obejmował ja w pasie. Tak jak nigdy nie zrobił by tego ze mną. Gdybym miała coś ciężkiego pod ręką to przysięgam, że zabiłabym ją. I nie żałowała bym. Czyjeś drzwi się otworzyły. Postanowiłam podejść bliżej żeby lepiej słyszeć. W końcu są w moim pokoju. Schowałam się za drzwiami.
-Oppa? Kogo są te wszystkie rzeczy.- Ciekawe jak się z tego wytłumaczy. Teraz milczy. Niech powie prawdę. Pewnie tego się nie spodziewałaby.- O i nawet mój rozmiar. To dla mnie?- Nie wierzę. Ta suka grzebie mi w mojej własnej bieliźnie. I to wcale nie jest jej rozmiar! Nie wlazłoby na jej dupsko.
-Tak. Wszystko dla ciebie. Żebyś mogła ze mną zamieszkać. Jeśli chcesz.
-Ooo to słodkie. - Raczej ohydne. Jak on tak w ogóle może. Nie wiem czy mam płakać czy krzyczeć. Powinnam tam wejść i coś zrobić, ale nie mogę. Jestem w zbyt dużym szoku żeby cokolwiek zrobić.- Już się nie mogę doczekać.- No to to na pewno.- Powinieneś w końcu pozbyć się tej swojej dziewczyny i powiedzieć jej, że masz nową.
-Już to zrobiłem. Przed koncertem. Powiedziałem jej, że nic z tego nie będzie. Nawet już tu nie mieszka.- Zasłoniłam usta ręką. Nie chciałam żeby słyszał jak zaczynam płakać. Dzisiaj przed koncertem rozmawiał tylko ze mną. Nie zdążyłam być jego dziewczyną, a on mówi jej o zerwaniu i o tym, że tu niby nie mieszkam. Gdybym wcześniej wiedziała jakim jest dupkiem nigdy w życiu by mnie tu nie zobaczył. Wściekłam się jak nigdy. Co tam wściekła, Jestem wkurwiona i szczerze mam to gdzieś. Wparowałam do pokoju i pierwsze co zrobiłam to wyrwałam tej dziwce moją bieliznę. Po czym spojrzałam na niego … z uśmiechem. To może się wydawać dziwne, że płacze i uśmiecham się jednocześnie. Ale to jest tak nie prawdziwe, że aż śmieszne. Przynajmniej go zamurowało.
-Omo. To przecież CL.- Dziewczyna dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stoi przede mną prawie naga, ale co z tego. On nie lepszy.
-Chaerin co ty …
-Widzę świetnie się bawisz kochanie.
-CL poczekaj to … .
-Teraz zrobiło ci się głupio. Szkoda, że nie pomyślałeś o tym zanim zerżnąłeś ją!- Wykrzyczałam ostanie słowa przez łzy. Kompletnie nie uważałam na słowa.
-Przepraszam , ale nie życzę sobie żeby tak o mnie mówiono.- Wtrąciła się nieznajoma.
-O weź się zamknij. Jesteś na tyle biedna, że nie masz nawet własnych majtek do ubrania na dupę. Poproś Tae on jest na tyle bogaty, że pewnie kupi ci nowe, a nie wciska ci moją własność.
-Ja nie wiedziałam. Oppa czy to twoja dziewczyna?- Ta jeszcze dzisiaj chciałam żeby tak było, ale się rozmyśliłam. On najwyraźniej nie powie nic więc zrobię to za niego. Choć raz będzie po mojemu.
-Tak to ja jestem jego dziewczyną.- Zawsze chciałam to powiedzieć na głos. Nie wiedziałam, że akurat przyjdzie mi zaszczyt zrobić to w takiej sytuacji.- I nie zdążyłam się wyprowadzić. Ale przysięgam tu i teraz, że zrobię to szybciej niż wam się wydaje. Będziecie mogli dalej się pieprzyć jak króliki …
-Lee Chaerin!!- Przerwał mi Taeyang.- Uspokój się i przestań nas tak obrażać. Wszystko psujesz.- Wręcz zagotowało się we mnie i w cale nie dlatego, że ta pizda do niego podbiegła, a on ja objął i w dodatku pocałował. Na pewno po to żeby mnie zdenerwować. Na prawdę byłam w szoku. Ale wróciłam do siebie i zrobiłam to co powinnam była zrobić od razu po wejść tutaj. Podeszłam do niego i bez wahania, nie czekałam ani sekundy dłużej wymierzyłam mu siarczysty policzek. Nie żebym poczuła się po tym lepiej, ale musiałam.
-Skurwiel. Oboje jesteście siebie warci. Dziwka i męska dziwka. Jak z obrazka.- Wściekła wręcz wywlokłam ich z pokoju i zamknęłam go na kluczyk który zabrałam ze sobą po czym wyszłam. Niech już robią co chcą. I tak im w czymś przerwałam. Już tu nie wrócę chyba, że po swoje rzeczy. Wezmę sobie wolne i jednak wrócę na imprezę która pewnie jeszcze trwa w najlepsze.

* * *

-Nie będzie ci to już potrzebne.
-Skończyły mi się papierosy. Co innego mi zostało jak nie alkohol. Już nawet tego mi zabraniasz. Co się z wami dzieje.
-Nami?
-No tak. Przecież nie ze mną.- Człowiek ma gorszy dzień i już mówią, że alkoholikiem zostanę. Przecież to nie jest prawda. A powodów mam dużo więc jestem usprawiedliwiona. Przynajmniej przed samą sobą.
-Nie mam pojęcia co się stało, ale zaraz kończymy więc możemy cię podwieźć.- Zaproponował mi Seungri. Miło z jego strony. Tylko gdzie miałby mnie podwieźć. Bo na pewno nie tam. Pewnie jeszcze nie skończyli. Nie będę mi przeszkadzać.
-Pożycz mi pieniądze.- Wypaliłam. Z tego wszystkiego nie wzięłam nawet portfela gdzie była moja karta. Pieprzony dziad. Jak o tym myślę to mam ochotę coś rozwalić. No i nie mam fajek. Kurwa mać!! Może i nie mam życia, ale fajki muszą być.
-Nie mam przy sobie.- Odwróciłam się szybko w jego stronę. O czym on mi tu pierdzieli. Ja nie wytrzymam.
-No pięknie. Zawaliłeś sprawę.- Jak potrzebujesz pożyczyć kasę to nagle nikt nie ma. A ja się pytam gdzie mam spać?
-Co? Czekaj. Czy ty nie masz gdzie spać?
-Chwilowo to … nie.- I to nie moja wina. Nikt by nie chciał tam wracać gdyby wiedział co się stało.
-CL co się stało?- Położył mi rękę na ramieniu. Kurde no. Nie potrafię kłamać. Jestem w tym beznadziejna.
-Nic.
-Nie umiesz kłamać.
-No wiem.- Warknęłam. Nie każdy musi mi to wypominać. Dobrze, że jest tu dość ciemno i raczej nie widać moich szklanych oczu. Nadal na samą myśl o tym robi mi się nie dobrze. I akurat nikomu nie chcę o tym szczegółowo opowiadać. Choć to była by dobra opowieść.- Dobra nie ważne. Poproszę dziewczyny.
-Poczekaj.- Złapał mnie za nadgarstek zanim zdążyłam odejść. Bolało.
-Nie możesz zwalić się dziewczynom na głowy. Mieszkają wszystkie trzy w domu Bom. Ledwo się mieszczą.
-I??
-Zostań. Myślę, że Dae się nie obrazi.- O no właśnie. Muszę dorwać tego dupka co mi to poradził. Powiedz mu, im szybciej tym lepiej. I wyszło co wyszło.
-Ok.- Wsiadłam niepostrzeżenie do auta. Całą tą krótką drogę poświęciłam na tym jak by tu dostać papierosy. No, ale w sumie Dae będzie coś miał. No i naprawdę mam dość. Jestem zmęczona.
-Jesteśmy na miejscu.- Szturchnął mnie Seungri. Już prawie zasypiałam, ale dobrze, że się obudziłam. Bałam się, że mogłabym śnić o nim. To by było straszne. Znów zobaczyć to w mojej głowie. Chyba dzisiaj nie zasnę. Najlepiej już do końca życia nie zasnę. Weszłam do środka. Jakim cudem ja tu nigdy nie byłam.
-Na górze ostatni pokój jest twój.
-Dzięki.- Ale najpierw muszę zapalić. Gdzie on trzyma takie rzeczy. Weszłam to kuchni, gdzie siedział Dae i palił. Nareszcie.
-Pożyczę sobie jednego.- Zapaliłam i usiadłam naprzeciwko niego.
-Co ty tu robisz?- Miłe przywitanie, a gdzie pytanie co się stało i takie tam.
-Siedzę, nie widać?
-Zgaduję, że ma to związek z tym draniem. Wiedziałaś, że może ci się nie udać.- Zgasił papierosa i wpatrywał się we mnie z dziwną miną.
-Tak, wiem o tym. Ale wcale nie chodzi mi o to. Przecież wiedziałam, że może nie czuć tego co ja.- Tym akurat się nie zdziwiłam. Chciałam tylko to z siebie wydusić. A to, że nie dostałam takiej odpowiedzi jakiej chciałam jest tylko nauczką na przyszłość.
-Więc dlaczego płaczesz, co?- Odruchowo sięgnęłam dłonią do oczu, ale nie znalazłam tam żadnych łez. Co on bredzi.
-Nie płaczę.
-Bo się powstrzymujesz.- Wow, co za znawca się znalazł.
-A co sam praktykujesz, że się tak znasz?-Ta rozmowa zaczyna mnie denerwować. I kompletnie nie wiem do czego zmierza.
-Może.- Zaśmiał się.- Po prostu nie chcę żebyś myślała, że to twoja wina.- Ooo, naprawdę. Nie wpadłam na taki powód. Pewnie dlatego, że jest beznadziejny. Co to ma w ogóle być.
-Ale chrzanisz. Kłamiesz. Nie chodzi o to.- Wstałam z krzesła. Za to Dae nadal był spokojny jak nigdy. O co może chodzić? Dzisiaj raczej nie stało się nic oprócz tego jednego wydarzenia. Chyba, że … nie to nie możliwe. Przecież go tam nie było. Chociaż wtedy wybiegłam tak szybko, że nie zwróciłam uwagi na to czy byłam z nimi sama. I tak uważam, że to nie jest możliwe. Muszę się wysilić jeszcze bardziej. Ale nie musiało go tam być. Spojrzałam na Daesung' a.
-Przepraszam.- Nie wierzę. Jeszcze on mi to robi. To jest cios poniżej pasa. I na pewno nie chciałam usłyszeć właśnie tego.Gówniane ,,przepraszam''
-I mówisz mi to dopiero teraz!- Wydarłam się i walnęłam go.- Jak mogłeś!! Powiedziałam ci, że chcę powiedzieć mu prawdę, a ty nawet mnie nie powstrzymałeś!!- To jest koniec. Nie mam już więcej siły. Łzy pociekły mi po policzkach. Jak to jest, że tracę przyjaciół tak szybko i to każdego raz za razem.- Kazałeś mi to powiedzieć jeszcze dzisiaj. Właśnie to miałeś na myśli.- W końcu rozumiem.
-Tak. Na początku chciałem cię odwieźć od tego pomysłu.
-Dlaczego tego nie zrobiłeś. Może wtedy mniej by bolało. A może chciałeś żebym cierpiała.- Przeczesałam ręką włosy. To ze zdenerwowania bo nie pojmuje już niczego.
-Przestań. Nigdy nie chciałem patrzeć jak cierpisz. Właśnie dlatego to zrobiłem.
-Że co??
-Myślałem, że jak sama zobaczysz, że nie jest dla ciebie. To już nigdy nie będziesz chciała z nim być.- Odwrócił twarz w moją stronę.
-Jesteśmy przyjaciółmi. Mogłeś mi powiedzieć.
-Niby jak. Ciągle mówiłaś, że jesteś w nim zakochana, a ja miałem tak po prostu ci powiedzieć, że on sprowadza sobie panienki do domu.- Boże, że co? Nigdy bym nie pomyślała, że Tae właśnie taki jest. Przecież to do niego nie podobne.
-Tak. Właśnie to mogłeś zrobić. Co ci szkodziło?
-Nie zrozumiesz.
-Spróbuję.- Chyba nareszcie ktoś mi coś wyjaśni. Już tyle przeszłam dzisiaj, że nic mnie nie zdziwi.
-Kocham cię.- Wypowiedział te dwa słowa z wielką trudnością. Ale mniejsza o to.
-Co ty mówisz. Jak...- Zaraz zwariuję.
-Nie wiem kiedy to się stało. Tak wyszło.- Przysunął się odrobinę w moją stronę, a ja zrobiłam krok w tył.
-Nie powiedziałeś mi. Ja nic nie wiedziałam.- Dlaczego czuję się teraz winna tego, że mówiłam mu o wszystkim kiedy on pewnie w ogóle nie chciał tego słuchać.
-Bałem się, że uciekniesz.- Delikatnie złapał mnie na rękę. Nic z tym nie zrobiłam. Jestem zbyt zszokowana tym co właśnie usłyszałam.- On nigdy nie był ciebie wart.- Chciałam powiedzieć,,a ty jesteś''? Ale szybko ugryzłam się w język.
-Dlaczego miała bym uciec?- Kurde, miałam być pewna siebie, a nie brzmieć jak osoba która nie jest niczego pewna. Ocknęłam się na tyle żeby powoli uwolnić rękę z jego uścisku.
-Właśnie to robisz.
-Wcale, że nie.- Odsunęłam się jeszcze trochę.
-Nie rób mi tego.- Niespodziewanie złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Do jasnej cholery co się tu dzieje? Na prawdę pierwszy raz w życiu zaczynam się bać Daesung' a i jego wzroku wpatrzonego we mnie. Niebezpiecznie szybko jego twarz znalazła się przy mojej.
-Poczekaj, co ty …
-Nie będę dłużej czekał. Zawsze chciałem to zrobić.- O mój boże!!
-Ale...- Nie zdążyłam dokończyć zdania bo poczułam ciepłe usta Dae na moich. To jest chore. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale nie dałam rady. Jestem silna, ale tym razem to nic nie dało. W dodatku jeszcze bardziej ścisnął moje ramiona i pogłębił pocałunek. Wściekłam się co w takich sytuacjach nie jest normalne. Zebrałam w sobie cały gniew z dzisiejszego dnia i w końcu odepchnęłam go do siebie. Musiałam złapać oddech.
-Oszalałeś!!!- Wykrzyczałam ledwo łapiąc powietrze.
-A ty?
-Nie wiem co to niby miało znaczyć, ale po tobie na serio się tego nie spodziewałam.- Wyszłam i popędziłam do pokoju. Zła na siebie i na niego. Oparłam się plecami o drzwi. Matko kochana. On naprawdę przed chwilą mnie pocałował, a raczej zmusił do tego. Zakryłam twarz dłońmi i głośno krzyknęłam. Co z tego, że za ścianą leży Seungri. Pewnie już dawno śpi i nic go nie obudzi. Otrząsnęłam się i poszłam pod zimny prysznic. Oczywiście jak przypuszczałam nic mi to nie dało. Tak łatwo o tym nie zapomnę. Weszłam pod ciepłą kołdrę i wtuliłam twarz w poduszkę. Czeka mnie cała noc z otwartymi oczami.

* * *

Obudziłam się. A jednak musiałam zasnąć. Szkoda tylko, że mój sen składał się z koszmarnego snu z tą dwójką. Zabili się wzajemnie. Nie wiem o co poszło, ale wystarczy mi tych snów ja jakiś czas. Zeszłam coś zjeść. Na moje szczęście w kuchni był tylko Seungri, który zachowywał się najzwyczajniej na świecie. Czyli pewnie nie słyszał tego co się tu stało. No, ale gdzie polazł tamten drugi.
-Dae jeszcze nie wstał?
-Wstał. Powiedział, że musi gdzieś pojechać i coś odzyskać.
-Niby gdzie?- Mruknęłam sama do siebie. Ale w połowie picia mleka zdałam sobie sprawę gdzie mógłby pojechać. Szybko wstałam z krzesła na co Seungri popatrzył na mnie dziwnie.
-Coś nie tak?
-Tak!! Znaczy nie. Znaczy się. Pożycz mi samochód.
-Teraz?
-Tak! No szybko!
-Ale czym ja mam pojechać, co?
-Zadzwoń po taxi.- Wyszarpnęłam mu kluczyki z ręki i wybiegłam z mieszkania chwytając buty. 






I jak wam się podoba? Dużo myślałam nad tym czy pokazać bohaterów w taki charakterze, ale pomyślałam sobie, że to w końcu jest opowiadanie i wszystko może się zdarzyć. Chciałam dodać coś nowego czego pewnie niektórzy się nie spodziewali. Myślę, że raczej mi się udało. No, ale sami to oceńcie. 

sobota, 18 października 2014

BB- 36

Taka mała uwaga co to tego rozdziału. Poszłam za radą pewnej osoby i postanowiłam napisać także co się dzieje w życiu reszty bohaterów. W końcu oni też są w tym opowiadaniu. Tak więc postaram się o wszystkich wspomnieć co nieco. No i chyba znów będę musiała się was prosić o jakieś komentarze. Ostatnio mało osób zostawia po sobie pamiątkę. A teraz to już tylko jedna osoba. Oczywiście całej reszcie dziękuję, że o mnie pamiętają i coś napiszą pod postem.








Idę. Teraz moja kolejka. Słyszę już te szepty i zadawane pytania do każdego z osobna. Teraz nadszedł czas na mnie. Mogę przysiąc, że to chyba na mnie czekają najbardziej. Zostawiłem im na koniec to co najlepsze.
-Wiesz co masz mówić?
-Tak.- Nie zmienię już zdania gdy jestem tak blisko wyjawienia prawdy.
-Jesteś pewien, że właśnie tak uda ci się chronić ____?
-CL powiem to. Więc nie zmienisz mojego zdania.- Sam przez chwilę myślałem żeby jednak zrezygnować, ale z drugiej strony nie chcę już nigdy patrzeć na taką ____. Oczywiście wiem, że to nie zapewni jej 100% ochrony to i tak wyjawię prawdę za cenę chociaż tej minimalnej ochrony.
-Dobra wiem to. Tylko żebyś tego nie żałował.
-Pewnie będę. Jestem pewny, że gdyby było trzeba zrobiłabyś to dla niego bez wahania. Tak jak ja.- Popatrzyła na mnie milcząc.
-Nie wiem o czym mówisz.- Po chwili zaprzeczyła. Uśmiechnąłem się żeby ją pocieszyć.
-Nie wypieraj się tego co czujesz. Ja tak zrobiłem i sama widzisz jak to się skończyło.
-Nie wygadaj się.- Tylko tyle usłyszałem, a zaraz po tym poszedłem w stronę mikrofonu. Czy byłem zdenerwowany? Możliwe, że trochę tak, ale myślałem o ___ i o tym, że robię to dla niej. Nie mogę zepsuć tego swoją postawą albo tym, że się denerwuje. Pojawiając się przed tyloma oczami zwróconymi w moją stronę musiałem stać się G- Dragon' em. Zawsze pogodnym i uśmiechającym się człowiekiem sukcesu. Wtedy Kwon Ji Yong jakiego inni znają przestaje istnieć. Zająłem swoje miejsce, podniosłem wzrok na reporterów. Ich twarze i pytania w gotowości. Ja też jestem w gotowości. To musi wyjść perfekcyjnie. W końcu jestem uważany za perfekcjonistę.
-Dzień dobry wszystkim. Pewnie każdy z was ma przed sobą jeszcze dużo pracy. Więc zaczynajmy.- Czekałem na tą jedną rękę w górze. Pojawiła się dość szybko. Jej właścicielem była jakaś młoda dziennikarka.
-Ostatnio dużo można usłyszeć o twoim mniemanym związku z twoim ochroniarzem. Dziewczyną o imieniu _____. Łączy was coś więcej. Czy to jednak tylko przyjaźń? Podobno wyznanej zasadę żadnego wiązania się z dziewczynami które pracują z tobą lub dla ciebie?
-To prawda. ___ nie pracuje już jako mój ochroniarz.
-Więc jest twoją dziewczyną?- Każdy wyczekiwał w ciszy odpowiedzi na najważniejsze pytanie dnia.
-Tak. ____ jest moją dziewczyną.- W sali podniosły się głosy, a ręce wystrzeliwały w górę co chwilę.
-Od kiedy?
-Od nie dawna.
-Czy to ona jest powodem dla którego chodzisz do szpitala? Powiedz nam dlaczego tam trafiła?
-Podczas wykonywania swojej pracy została ranna.- Odpowiadałem na każde kolejne pytanie. Póki nie skończył się mój czas i nie zamieniłem się z T.O.P' em. Jak najszybciej pozbyłem się tej marynarki i pojechałem do _____. Dałem im plotkę miesiąca więc niech się postarają.

( Narracja CL )

Cały czas po głowie chodzą mi słowa Ji Yong' a. Mam nie ukrywać tego co czuje. W cale nie jest tak łatwo wszystko z siebie wydusić. A mi przychodzi to chyba jeszcze ciężej niż innym. Nawet nie wiem czy on cokolwiek do mnie czuję czy też ma mnie po prostu za przyjaciółkę z pracy.
-O czym tak myślisz?- Boże przestraszyłam się go.
-Nad niczym. Tak po prostu sobie stoję.- Ta stój sobie dalej. Kretynka. Przecież mu nie powiem, że właśnie teraz myślę o nim. I jak by to było gdyby było jakieś ,,my''.
-Aha. Po konferencji idziemy odwiedzić ___ i potem coś zjeść. Idziesz?- Z tobą wszędzie.
-Ok.- No i sobie poszedł. Pozostało mi tylko patrzeć na jego tyłek jak znika w garderobie. Pewnie bez spodni wygląda jeszcze lepiej. Kurde o czym ja myślę. Że też dziewczyny wywaliły mnie do jego domu. Istna udręka. A mówią mi, że powinnam się cieszyć. No, ale z czego. Nie odzywa się do mnie zbyt często. Prawie go nie widzę oprócz prób bo non stop pracuje. Nic nie mówię bo nie chcę przy nim czegoś palnąć.
-Nie przebierasz się?- Zaczepiła mnie Min Ji.
-Już idę.

* * *

Odwiedziliśmy ____. Jakoś udało nam się zabrać ze sobą Ji Yong' a. Świetnie udaje przed wszystkimi, że chcę mu się tu z nami siedzieć. Wyszłam żeby zapalić papierosa. Taki cholerny nałóg, ale jakoś nie śpieszy mi się żeby się go pozbyć. Zaciągnęłam się.
-Powinnaś to rzucić.
-Po co. Z resztą ty też palisz.
-Dlatego ty powinnaś przestać.
-Kiedyś nad tym pomyśle.- Oczywiście pewnie o tym zapomnę, ale czy to takie ważne. Tyle ludzi jara co dziennie więc co to za różnica jeśli ja też będę. To, że jestem osobą publiczną nie znaczy, że nie mogę nawet zapalić. Raz na jakiś czas.
-Coś się stało, prawda?
-Nie … a w sumie to tak.- A co mi tam. Muszę z kimś pogadać. A Daesung to dobra osoba i wiem, że nikomu nic nie wygada.- Powiedz mi jak to z wami, facetami jest.
-Różnie.
-No, ale jak odróżnić czy facet jest tobą zainteresowany czy nie.
-Uuu moja mała dziewczynka się zakochała.
-Yah! Jesteś okropny.
-Haha, ok. Więc tak naprawdę to się nie dowiesz póki nie spróbujesz z nim pogadać.
-Dzięki. Jesteś już drugą osobą która mi to mówi.- Co się z nimi dzieje.
-Czyli musiała być to mądra osoba.- Ta bo G.D jest mądry, a ja jestem święta.
-Czy ja wiem. No, ale dzięki za rozmowę.- Wróciłam do reszty towarzystwa. On nadal siedział wśród nich i śmiał się z jakiegoś żartu Seungri' ego. Pewnie gdyby mieszkał z chłopakami był by taki na co dzień. Mam wrażenie, że od kiedy się do niego wprowadziłam toleruje mnie bo musi. Jedno mnie tylko dziwi. Dlaczego stał się taki od tamtego momentu. Kiedy chwilowo mieszkał z nami Ji to z nim głównie rozmawiał. Przez niego czuję się jak jakaś trędowata. Myślałam, że mu przejdzie, ale to już ponad tydzień i dalej jest tak samo. Mam z nim niby porozmawiać. Ciekawe jak kiedy widać, że on wcale nie ma na to ochoty. Ych, i po co mi ta cała miłość? Nie wróciłam z nim do domu. Chciałam jeszcze trochę pochodzić w samotności i pomyśleć. W końcu jest dopiero osiemnasta. Ale pogada była tak paskudna, że skierowałam się w stronę domu. Kiedy stanęłam przed drzwiami by posłuchać czy słychać jakiekolwiek dźwięki nic nie usłyszałam. W sumie czego ja się spodziewałam to nie wiem. Pewnie zamknął się w swoim pokoju i pracuje. Weszłam do środka. Ściągnęłam kurtkę i powiesiłam w szafie. Po drodze do swojego pokoju postanowiłam jednak sprawdzić co też porabia w nim Oppa. Zapukałam do drzwi i otworzyłam je powoli wychylając głowę. Rozmawiał z kimś i znów się uśmiechał. Ciekawe kto to. Kiedy się odwrócił też się uśmiechnął. No ja chyba mam zwidy.
-Muszę już kończyć.- Odłożył komórkę na biurko pełne porozrzucanych kartek.
-To ja nie będę ci przeszkadzać. Chciałam tylko zapytać czy nie chcesz kawy.- Tak kawa. Od razu trzeba było zaproponować mu sex. A co tam.
-Nie trzeba. Dobrze, że już jesteś.- Serio to jest podejrzane. Czy on coś brał? Może powinnam to sprawdzić. Tylko jak. Przecież nie każe mu teraz sikać do pojemnika.- Dzisiaj mam wolny wieczór więc możemy coś razem oglądnąć.
-Co?- Szepnęłam sama do siebie.
-Co?
-Nie nic. To ja pójdę coś przygotować.- Stało się coś co warto by było zapisać w moim nieistniejącym pamiętniku. Chociaż myślę, że na pewno to zapamiętam. Przyszedł ten dzień w którym wypowiedział do mnie więcej niż dwa słowa. Gdyby ktoś na to popatrzył to faktycznie nie ma się z czego zbytnio cieszyć. Ale mnie już wszystko jedno. Jedyne czego teraz nie powinnam to wybiegać w przyszłość. Nie oszukujmy się. Moje nierealne wyobrażenia o nas dwojga nigdy się nie zdarzą. A wspólne oglądanie filmu także zalicza się do rzeczy które robią zwykli przyjaciele. Wybrałam horror. Przynajmniej warto spróbować, co nie. Postawiłam jeszcze przekąski na stole i zajęłam miejsce na kanapie. Po chwili zjawił się Taeyang.
-Szybko się uwinęłaś.- Zauważył.
-Yhm. To możemy oglądać.- Włączył film i wszystko wydawało by się świetną okazją to pokazania mu, że jednak coś tam czuję. Gdyby nie to, że on usiadł na fotelu. No to chyba na dzisiaj tyle zbliżeń.

* * *

Obudziłam się leżąc na kanapie. Przykryta kocem. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. No i nie pamiętam fabuły filmu. Bo tak wyszło, że wgapiłam się w Tae kiedy nie patrzył. Można mnie spisać już na straty. Faktycznie to co robię jest żałosne i przypomina to zachowanie nastolatki. Powinnam z nim pogadać. Może gdzieś się umówić. W końcu to i tak te czasy gdzie to dziewczyna musi zrobić pierwszy krok. Jak tylko go znajdę i się przebiorę w coś bardziej czystego. Stanęłam przed szafą i wybrałam coś wygodnego. Potem jeszcze tylko makijaż i już byłam gotowa żeby zmierzyć się z nim. Wyszłam go poszukać i nigdzie nie znalazłam. Szczerze to się wkurzyłam. Znalazłam telefon i odebrałam.
-Tak?
-No cześć.- Usłyszałam rozradowany głos Dae.
-Stało się coś?
-Czy musi się coś stać. Chciałem zapytać jak tam twoja rozmowa.- Usiadłam w fotelu.
-Nijak.- Odparłam.
-Chaerin co tym razem.- Jego głos nagle spoważniał. I dobrze bo nie ma się z czego cieszyć.
-Na wstępie powiem, że to nie moja wina. Zrobiłam chyba wszystko co mogłam. Ale on wybrał fotel.- Poskarżyłam się.
-Co za ciul.- Zgadzam się z nim.
-Ten ciul to twój przyjaciel, ale w sumie to i tak ciul.
-No wiem.- Westchnął. To ja tu powinnam wzdychać.
-Fajnie. Czyli tak naprawdę to wszyscy wiedzą. Możliwe, że on też wie i się tak zachowuje.- Wtedy wszystko by się wyjaśniło. Że też nie pomyślałam o tym wcześniej.
-Wątpię. Przynajmniej spróbuj z nim porozmawiać. Jeszcze dzisiaj.
-A nie mogę jutro?- Co to za różnica i tak już długo z tym zwlekałam.
-Nie. Masz zrobić to dzisiaj.
-Wiesz, że zaczynasz mi matkować? I dlaczego?
-Chaerni. Dzisiaj. Przed koncertem. Pasuje ci, co nie?
-Nie.
-No to świetnie.- Krzyknął mi do słuchawki po czym się rozłączył. Chyba jednak będę musiała zrobić tak jak powiedział. Inaczej nie da mi żyć. Postanowiłam już pojechać na miejsce koncertu. Może go tam znajdę. Im szybciej tym lepiej. Wsiadłam do samochodu i pojechałam.

* * *

Dae patrzył cały czas na mnie jakbym mu coś zrobiła. No kurde przecież wiem co mam robić, ale przy wszystkich tego nie powiem. Wyszłam zapalić zanim nie będę mogła zrobić tego przez dwie godziny. Zastanawiałam się czy na pewno dam radę to zrobić. Myślałam, że już to ustaliłam sama ze sobą, ale najwidoczniej nie.
-CL?- Zamarłam. Boże dlaczego teraz. Co go tu przywiało. Zgasiłam szybko papierosa i odwróciłam się w jego stronę.
-O to ty.
-Ta, jak widać. Dae powiedział, że czekasz tu na mnie bo chcesz mi coś powiedzieć.
-A no tak.- Niech ja go tylko dorwę. Powiedziałam mu jasno, że sama dam sobie radę. Ależ to sobie zaplanował. Teraz to ja nie mam wyboru. Raz się żyje.
-W sumie to może poczekać.- Oj tchórzysz Chaerin.
-Powiedz teraz.- Ta powiedz.
-Dobra wolę mieć to już za sobą. Tak na prawdę to miałam ci powiedzieć, że chyba, raczej … znaczy się … polubiłam cię.- Jednak nie tak miało brzmieć to zdanie. W mojej głowie wyszło to lepiej.
-No wiesz. Wiele dziewczyn mnie lubi.- Zażartował sobie. Nie wziął na poważnie tego co powiedziałam. To jeszcze nie powód do panikowania.
-Ja mówię poważnie.- W końcu nie śmieje się razem z nim. Chyba załapał co chciałam przez to powiedzieć. Za to on nic nie mówi. A jego wyraz twarzy zmienił się momentalnie. Jestem w cholerę zdenerwowana.
-Nie wiedziałem.- Ja też nie, ale już wiem. Tylko czy też chcesz wiedzieć.- Co chcesz żebym ci powiedział.
-Nie wiem. Cokolwiek.- Ja tu wyznaję swoje uczucia, a ten nie wie co powiedzieć. To ja nie wiedziałam co mówić, ale dałam radę więc on też.
-To nie wypali. Ja nie czuję tego co ty. Wątpię czy bym poczuł. Bycie przyjaciółmi jest dobre więc niech tak zostanie, ok?-
-W sumie to nie liczyłam na jakiś cud. Przynajmniej czuję się lepiej, że ci to powiedziałam.- Gówno prawda. Żadne lepiej tylko jakoś tak nijako.
-Czyli wszystko w porządku?- Czy ja wiem. Chyba boli mnie serce. Nie, ja jestem pewna, że boli mnie serce.
-Nie.- Spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami. Nie będę kłamać. Bo po co. I tak czuję się jak kretynka. Mogłam zostawić to dla siebie. I nadal mogłabym wzdychać po kątach.- Pomyśl trochę co. Jaka dziewczyna czuła by się dobrze po czymś takim.- Nie krzyczałam. Po prostu najzwyczajniej w świecie jestem zawiedziona i chcę mi się ryczeć. Ale to by było bez sensu. I tak nie zmieni to niczego na moją korzyść. Weszłam z powrotem do środka. Zostało już mało czasu do rozpoczęcia koncertu. A ja muszę jeszcze go całego jakoś przetrwać. Przecież nie mogę zawieść moich fanów. Po drodze zaczepił mnie Dae. Spojrzał na mnie, pokiwałam przecząco głową.
-Mogłem się tego spodziewać.- Szepnął, ale tego już nie słyszałam byłam daleko w przodzie. Z kompletnie zaniżoną samooceną. Pewnie to zmieni się od razu gdy wejdę na scenę. Może i zapomnę o tym co przed chwila miało miejsce.

* * *

Ostatni ukłon i wreszcie koniec. Zeszłam ze sceny zmęczona, a jeszcze czeka nas after party. Jak ja to wytrzymam to nie wiem. Przebrałam się od razu w coś wygodnego i wsiadłam do limuzyny razem zresztą. Przez całą drogę widziałam ten współczujący wzrok Dae. Mógłby już przestać. Nie lubię jak ktoś się nade mną lituję. Wysiedliśmy przed klubem. Jak zawsze było pełno wrzasków i trzeba było rozdać autografy, ale poszło jakoś szybciej. Chciałam już się zaszyć gdzieś daleko. Jakby w ogóle to było możliwe. Dostałam szampana, pokręciłam się tu i tam. Zatańczyłam. Tak spędziłam połowę czasu i stwierdziłam, że nie będę dłużej tu siedzieć. W końcu i tak nikt nie mógł się porządnie zabawić zważając na to co dzieje się z _____. Zebrałam manatki i wsiadłam w pierwszą lepszą taxi. Znalazłam klucze i weszłam do środka. Zupełnie ciemno. Odnalazłam rękami szafę i wrzuciłam do niej swoje rzeczy. Po czym skierowałam się w stronę kuchni. Zaświeciłam lampkę i zajrzałam do lodówki w poszukiwaniu czegoś do picia. Tak najlepiej z procentami. Ale niczego nie znalazłam i dopiero teraz zauważyłam, że opróżnione butelki stoją na blacie. No ciekawe. Czyżby Tae postanowił się dziś upić w samotności? Posprzątałam wszystko i wzięłam się za mycie naczyń po nocach. Zmywałam po kolei to co wpadło mi w ręce póki jedna z filiżanek nie przykuła mojej uwagi. 










Możliwe, że ten rozdział mógł być trochę nudny, ale obiecuję, że następny taki nie będzie. mam już ogólny zarys tego co chcę napisać. Tylko obym niczego nie spaprała.

sobota, 11 października 2014

BB- 35

Uff, już myślałam, że nie zdążę napisać nowego posta w tym tygodniu. Musiałam biegać do kościoła bo bierzmowanie i  w dodatku szkoła. No, ale się udało. Pisałam cały dzień i wyszło coś takiego.






( Narracja Cleo)

-Jak ty to sobie wyobrażasz? Nie możesz tu siedzieć całe dnie.
-Jeden wieczór i noc to nie ,,całe dnie''.- Poprawił mnie Ji. Akurat w tym momencie nie interesuje mnie to.
-Dobrze wiesz o co chodzi.- Próbowałam być spokojna, ale po tym co się wydarzyło ja sama nadal nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, a co dopiero G.D. Na prawdę to było straszne. Nigdy więcej nie chcę tego widzieć. Samo patrzenie na _____ sprawia mi dość bólu. Po tym jak przywieźliśmy ją do szpitala bo nie było czasu przetransportować jej do naszego specjalnego. ____ przeszła sześciogodzinną operację.
-Cleo posłuchaj. Ja nigdzie nie idę.- Usłyszałam to zdanie po raz kolejny. Nie chciałam żeby doszły do tego wszystkiego problemy z mediami. No, ale najwidoczniej nie potrzebnie się produkuję skoro i tak nie zmuszę go żeby poszedł do domu. Myślałam, że i tak ma już dość tego wszystkiego. Więc chciałam uniknąć tej afery. Jak się okazało niepotrzebnie. Zrezygnowana usiadłam na krześle obok. Siedzieliśmy teraz w poczekalni bo operacja się dopiero skończyła i teraz ____ przypinają do tych wszystkich urządzeń. Nie chciałam na to patrzeć i pewnie Ji też chociaż chciał tam zostać. Ale jakoś udało mi się go odciągnąć od tej szyby.
-Wiesz jakoś trudno mi patrzeć na ciebie kiedy jesteś TAKI. No, ale i tak będę tu siedzieć razem z tobą.
-Nie.
-Nie? Dlaczego nie?
-Idź do domu. Ja i tak będę tu cały czas.
-No nie wiem. W końcu jestem jej przyjaciółką. Powinnam tu być.- Jak by to wyglądało z mojej strony. Choć faktycznie jestem zmęczona. I tak już całą resztę zdążył wyrzucić ze szpitala. Chyba po to żeby nikt nie widział jak się rozpada. W zespole liderem i w życiu chyba też chciałby nim być.
-Przy nim też powinnaś być.- Ale wysunął argument. No, ale pewnie mnie zrozumie.
-T.O.P da sobie radę jeden dzień beze mnie.- Tak myślę. Czasami jest z niego takie wielkie dziecko.
-Cleo, po prostu sobie idź.- Powiedział to całkiem poważnie. Spoko zrozumiałam. Najzwyczajniej w życiu wyprasza mnie. Ten jeden raz się nie obrażę w końcu to normalne. A ja na siłę nie będę tu siedzieć.
-Ok. Tylko śpij przynajmniej dwie godziny.- Czego pewnie i tak nie zrobi.
-Dzięki. Spróbuję.- Wstałam i opuściłam szpital. Złapałam szybko jakąś taksówkę i pojechałam prosto do domu. Oparłam głowę o zimną szybę. Kurcze tyle się działo. Widziałam jak reanimują ____ to był straszny widok. Nie wyobrażam sobie tego, że moja przyjaciółka mogłaby się nie obudzić. Teraz ten obraz siedzi mi w głowie i nie chcę wyjść. Przecież jakby nie patrzeć to mógł być każdy, nawet ja.
-Wszystko dobrze proszę pani?- Nie, nic nie jest dobrze.
-Tak.- Otworzyłam sobie okno. Zimny podmuch wiatru uderzył w moją twarz. Raczej tego mi trzeba było. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tym zimnym powietrzem. Przesiedziałam tak całą drogę do domu. Zapłaciłam i weszłam do ciepłego pomieszczenia. Było już kompletnie ciemno. Nie chciałam zapalać światła więc po ciemku doszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki sok. Usiadłam przy stole. Dziwnie jest tu siedzieć tak samej. Zawsze ktoś już tu był. Przynajmniej można pomyśleć. Już teraz wiem dlaczego ____ siedziała tu godzinami i czytała gazety. Wtedy powtarzałam jej, że powinna przeczytać coś co czyta każda normalna dziewczyna, a nie tylko sam sport. Tak się zapatrzyłam w do połowy pełną szklankę, że nie zauważyłam stojącego w drzwiach Choi'a.
-Zaraz przyjdę.- Dopiłam sok i wstawiłam szklankę do zlewu. Zaraz przy mnie pojawił się T.O.P.
-Choć. Musisz odpocząć.
-Nie wiem czy będę mogła.- Zanim się uspokoję i wszystko wróci jako tako do normy minie trochę czasu.
-To położę się z tobą.- Choi złapał mnie za rękę. Wiem, że jesteśmy w domu sami od dawna. No, ale głupio by mi było z tego skorzystać kiedy Ji przesiaduje raz u swojej siostry, a raz u _____.
-Pragnę zauważyć, że cały czas śpimy razem. Bo w twoim pokoju jest przecież tylko jedno łóżko. I wiesz raczej wiem do czego zmierza ta rozmowa.
-Do niczego konkretnego.- Zapewnił mnie. Ale ja wiem swoje.
-Ta, to na pewno, kochanie- Zbliżyłam się do jego twarzy i pocałowałam go. Po czym szybko się od niego odsunęłam.I poszłam zostawiając go w kuchni zdezorientowanego.
-Gdzie idziesz?
-Spać.- Krzyknęłam.
-Serio?
-Nie.- Uśmiechnęłam się pod nosem.

( Narracja G.D )

-Na prawdę nie chcę pan pojechać do domu?- Cholerny lekarz też musiał się przyczepić. Czy nikt już nie rozumie tego co się do nich mówi.
-Nie.- Powinienem starać się być miły ale szczerze mi się nie chcę. Całe życie udaje miłego, nawet wtedy kiedy mam ochotę się na kogoś porządnie wydrzeć. A kiedy choć raz chcę zostać sam ze sobą każdy czegoś chce.
-Dobrze. Więc może chce pan czegoś do picia?- Lekarz jak widać bardzo starał się mnie zdenerwować. Proponował mi te wszystkie wygody tylko dlatego, że raczej domyślił się kim jestem. Powinien zająć się tak samo innymi. Przynajmniej ma na tyle taktu żeby nie prosić mnie teraz o autograf.
-Nie i proszę dać mi spokój.- W końcu zrozumiał i zostawił mnie samego.
Siedząc na fotelu jestem w stanie patrzeć tylko na ____ nic innego się w tej chwili nie liczy. Dopiero teraz w świetle lampki nocnej widać jak blada jest jej twarz. Jest tu tak cicho, że słychać tylko dźwięki tych wszystkich urządzeń utrzymujących ją przy życiu. A po mojej głowie krążą mi słowa naszej ostatniej rozmowy zanim zemdlała w moich ramionach. Krzyczałem żeby się obudziła, nie zostawiała mnie samego sobie. Nie ruszała się. Bo już mnie nie słyszała. Potem zrobiło się jeszcze większe zamieszanie i zanim się obejrzałem lekarze musieli walczyć o jej życie na stole operacyjnym. Nie zasłużyła sobie na to. To ja powinienem być tam zamiast niej. Chyba nikt inny nie był by zdolny do poświęcenia się za inną osobę.
Usiadłem i złapałem za jej drobną, zimną dłoń.
-Nie chciałem wam tego zrobić.- Tak płakałem bo co innego mi zostało. Wierzę, że do mnie wróci. Powiedziała, że się postara. Chciałby móc ją przytulić, zobaczyć jej uśmiech.
Trzymając jej rękę zasnąłem z głową położoną na skraju łóżka.

* * *

Następnego dnia zostałem obudzony przez lekarza który powiedział, że ktoś mnie szuka. Powiedział, że czekają w pokoju mojej siostry. Już wiedziałem, że to będzie ciężki dzień. Kiedy zjawiłem się w pokoju zobaczyłem lamentującą matkę i wściekłego jak diabli ojca który rzucał przekleństwami na prawo i lewo. Nic nowego. W końcu matka zauważyłam, że się pojawiłem i zmierzyła mnie wzrokiem. Spojrzałem tylko na Dami. Była przytomna i patrzyła na mnie ze współczuciem.
-Ty.- Wskazała na mnie palcem i podniosła się z krzesła.- Jak mogło do tego dojść. Twoja siostra ledwo przeżyła, a ciebie nawet przy niej nie ma!!- No i wybuchła. Nadal nic nowego.- Mów gdzie byłeś!
-Blisko.- Nie mam zamiaru wspominać o tym, że ____ jest tutaj.
-Nie pogrywaj z nami. Masz powiedzieć prawdę.
-Przecież już ją wam powiedziałam.- Wtrąciła się Dami. Przynajmniej próbowała mnie bronić. Nawet nie zdążyłem z nią porozmawiać. Pewnie dość dużo wie. Miło wiedzieć, że nie wydała mnie im od razu.
-Nic nam nie powiedziałaś. Jakoś nie wierzę w psychopatycznych fanów którzy cię porwali.- To całkiem dobra opowieść. Ale nie za dobra.
-To pewnie wina tej twojej szalonej dziewczyny. Zawsze była dziwna. Nigdy jej nie lubiłem.
-To wiemy. Nigdy się z tym nie ukrywaliście. Już nie wspominając o tym, że nawet nie staraliście się jej poznać.
-Nie bądź sarkastyczny. Nie da się kogoś zmienić jeśli właśnie tak został wychowany. To zajmuje dużo czasu. Lepiej pozbyć się takich ludzi.
-Nie pozbędziesz się jej. To moja wina.- Taka jest prawda. Przyjmuje wszystko na siebie.
-Och, ty zawsze swoje. Popatrz co się stało twojej siostrze. Prawie nie widać jej twarzy!
-Nie przesadzaj mamo. To tylko kilka zadrapań.- Przerwała jej.
-I tak o wiele za dużo. Razem z twoim ojcem żądamy żebyś w końcu powiedział prawdę. W co ta dziewczyna cię wciągnęła, co?!
-W nic. Dajcie jej spokój!! Powiedziałem to już nie raz. Kocham ją i nic tego nie zmieni.
-Więc przyznajesz się, że to przez nią Dami wygląda tak, a nie inaczej?!
-Przestań! Ona uratowała mi życie!!- Wykrzyczała to. Nie potrzebnie.
-Co?! O czym ty mówisz. Ta lafirynda!
-Mamo!!- To było do przewidzenia, że nawet po tym jak słyszała, że ją uratowała nadal będzie ją o wszystko obwiniać.
-Co mamo, co mamo. Przecież sama usłyszałam to co usłyszałam. Gdyby nie ona nikt nie musiał by ciebie ratować! Pewnie teraz siedzi w domu i nie ruszy się żeby sprawdzić co ci jest. Nie obchodzi ją czy żyjesz czy nie!- Znów zalała się płaczem aż ojciec musiał ją uspokajać. A mnie skoczyło ciśnienie. Nie będę tego słuchał. W końcu trzeba postawić sprawę jasno.
-Na prawdę was nienawidzę. Jesteście okropni. ____ poświęciła się żeby ratować waszą córkę. A teraz sama walczy o życie i w ogóle pewnie to też was nie obchodzi!!- Zamarli po tym co właśnie powiedziałem. Jedyne co zrobili to szybko wyszli z sali. Domyślam się po co. Wybiegłem na poszukiwana ich. Od razu pobiegłem w stronę pokoju w którym leży ____. Po co oni się tam wybierają? Wpadłem do środka tuż za nimi.

( Narracja ____ )

Obudziłam się, ale nie otworzyłam oczu. Znów nie mogłam tego zrobić. Ruszyć choć ręką też nie mogłam. Wszystkie kości bolą mnie nadal. Nie mogę nic zrobić. Obiecałam, że się postaram. Ale teraz nie dam rady. Usłyszałam tylko jak ktoś wchodzi do pokoju. A może już w nim był? Nie wiem.
-Wyjdźcie stąd natychmiast.- To był jego głos. Wiedziałam, że mnie nie zostawił. Dobrze, że tu jest. No i kto jeszcze tu jest?
-Widzisz synu. Teraz to tylko warzywo. Widać, że nie przeżyje.- To były słowa zapewne jego ojca. Jeszcze tutaj ich przywiało. Z chęcią bym mu teraz wygarnęła za te warzywo. Może i tak wyglądam, ale jak już się obudzę i dojdę do siebie to zobaczymy.
-Coś ty powiedział!
-To co słyszałeś nie ma się co oszukiwać. Ano nie przeżyje na darmo trzymają jej tu miejsce. Powinni ją odłączyć od tej aparatury i zająć się kimś kto ma w ogóle jakieś szanse na przeżycie.- Jak można być takim bez dusznym człowiekiem. Że też jemu trafili się tacy rodzice. No, ale dlaczego on się nie odzywa?
-Ji Yong!- Usłyszałam głos jakieś kobiety. Ale było za późno. Ktoś uderzył w coś. I domyślam się, że to Ji stanął w mojej obronie.
-Wynoście się!! I nigdy nie wracajcie. Ja już nie mam rodziców.- Boże co musiało stać się wcześniej. Cholera dlaczego nie mogę się w ogóle ruszyć. Dać mu jakiegoś znaku, że przecież nie umarłam! Starałam się z całych sił. Widocznie jestem za słaba. Ciemność zabrała mnie ze sobą i tym razem.

( Narracja G.D )
Aż nie chcę się przyznać, że żyło się z takimi ludźmi pod jednym dachem przez tyle lat.
-Po co wstałaś. Powinnaś leżeć.- Skarciłem Dami chociaż to ona jest tu starsza i sama decyduje o sobie.
-Tak, masz rację będę teraz leżeć kiedy właśnie wyrzuciłeś naszych rodziców przez te drzwi. Nadal uważasz, że to jest dobry pomysł?
-Czy ja wiem. Wszytko mi jedno.- Usiadłem na swoim miejscu w fotelu koło okna. Mam stąd dobry widok na ____.- I tak wiesz czym się zajmuje. Nie powinnaś stąd wybiec i nigdy się do mnie nie odezwać.
-I tak mamy nienormalną rodzinkę więc to, że jesteś jakimś tam agentem nie robi mi różnicy.- Podniosłem wzrok i spojrzałem na moją siostrę. Poobijana i ledwo trzyma się na nogach, ale i tak nadal wie co powiedzieć.- No i jakby nie patrzeć to ___ uratowała mi życie kiedy ja nie potrafiłam przestać się bać.
-To pewnie musiało być dla ciebie coś nowego.
-Żartujesz sobie ze mnie.- Oberwałem w ramię.- Pierwsze co pomyślałam to to, że to jeden wielki żart. W końcu jesteś gwiazdą no i gdzieś mogłaby być ukryta kamera. Ale z sekundy na sekundę przekonywałam się, że siedzę w nie złym bagnie.
-Taa to nawet gorzej niż bagno.
-No właśnie. A ponieważ jesteś moim bratem stwierdziłam, że spróbuję cię jakoś zrozumieć i nie wrzeszczeć.
-Jak miło, że przynajmniej ty.- Mruknąłem.
-Nie martw się na zapas. Na pewno się obudzi.
-Była w ciąży.- Wyrzuciłem z siebie to, nareszcie.- Kiedy się dowiedziałem to zrobiłem jej wielką awanturę. I uciekłem. Jak tchórz. Teraz tu leży i słyszę, że przeze mnie wygląda jak warzywo.
-O kurcze na serio nie wiedziałam. Nic nie powiedziała.
-Taka już jest. Nie chcę martwić innych. Woli zatrzymać złe informację dla siebie. Mówię ci to bo ci ufam. Nikt z zewnątrz nie może się o tym dowiedzieć. Nawet twoi rodzice.
-Chyba chciałeś powiedzieć nasi.
-Nie. Wiem co powiedziałem. I tak długo puszczałem mimo uszu te ich złośliwości. Najwyższy czas żebym myślał o sobie i tych których kocham.
-Ok, rozumiem. Możesz mi ufać. Nic nikomu nie powiem. Teraz opowiedz mi wszystko po kolei. Jak to się stało, że jesteś agentem.
-To długa historia. Opowiadanie jej może trochę zająć.
-Spoko i tak nie mam nic do roboty jakbyś nie zauważył.- No tak.
-Dobrze. Tylko wróć do pokoju. Lekarz pewnie zwariuje no i twoja ręką krwawi.
-Zapomniałam o wenflonie.
-Zdarza się.

* * *

( Narracja Cleo ) [ cztery dni później ]

Nic się nie zmieniło. ___ się nie obudziła. Ji Yong przesiaduje w szpitalu każdą wolną minutę. Jego siostra już wyszła ze szpitala w obstawie, ponieważ przez te wszystkie dni paparazzi koczują przed szpitalem i nic nie robią oprócz spekulowania na różne tematy związane z tą dwójką. A ja odbieram telefony i odmawiam udzielenia wywiadu. Bo co niby miała bym powiedzieć.
-Halo?...nie …. nie wypowiadam się na ten temat.- Trzasnęłam telefonem.- Skąd oni mają mój numer?
-Z internetu.
-Dobrze wiedzieć. A tak w ogóle to nie powinieneś być na próbie. W końcu jutro jest koncert.- Ja o wszystkim muszę pamiętać.
-To dopiero za 6 godziny.
-Więc mówisz, że Ji zdecydował się na to?- Boże co to będzie za skandal.
-Na to wygląda. Wczoraj rozmawiał z szefem. Chyba się zgodził, ale nie chętnie. Możliwe, że dziś na konferencji cały świat się dowie, że są ze sobą.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.- Chyba powinien poczekać aż ____ się obudzi i to z nią przedyskutować.
-Uwierz mi, że na pewno to sobie przemyślał. Kiedy będzie już osobą publiczną trudniej będzie ją znów porwać.
-Stara się ją tak chronić.
-Tak.
-Ale wtedy on będzie mieć przesrane.
-Raczej go to nie obchodzi. Przecież i tak chodzi tam pomimo tych tłumów. Każdy wie, że do niej bo Dami wyszła ze szpitala. A telewizja huczy 24 na dobę. To i tak jakby już się przyznał. Z resztą popatrz.- T.O.P włączył głos w telewizorze gdzie nadawali na żywo jak Ji znów idzie odwiedzić nieznajomą dziewczynę.
-Może i niech to zrobi. Nie będą za nim tyle chodzić.- Niech oni już mają święty spokój.
-Albo wręcz przeciwnie. On właśnie tego chce. Zapewnić jej i sobie ochronę. Jak będą za nimi łazić to on nie zaatakuje jeśli będzie zbyt dużo świadków.
-Bo on zawsze działa w ukryciu. To całkiem mądre.
-Właśnie.
-Mam mądrego chłopaka.- Uśmiechnęłam się do niego.





Przyznam, że nie wiem jak to będzie z pisaniem kolejnego rozdziału. Możliwe jest małe opóźnienie tak tylko mówię żeby nikt nie był zdziwiony. A tak w ogóle to w końcu się wyjaśniło, że nasz Smok ma dziewczynę. Czas najwyższy xd Oby mu się z nią udało ;)

niedziela, 5 października 2014

BB- 34

Witajcie kochani!! Jest, w końcu udało mi się dokończyć rozdział. No więc zapraszam do czytania i komentowania. Bo ostatnio coś was bardzo mało się udziela pod postem:(






Wyglądam w tym jak pierwsza lepsza dziwka.- Tak to skomentowała Dami, a ja popieram. Nie włożyłabym tego na siebie gdyby nie to, że jakiś podglądacz stoi pod drzwiami łazienki. Tylko i wyłącznie dlatego, że protestowałam.
-Zawsze mogło być gorzej.
-Czyli.
-Na przykład kazali by nam pójść nago.
-W cale mnie nie pocieszyłaś.- Jestem w tym kiepska, ale to nie moja wina. Myślę, że jeśli stąd wyjdę to za niedługo będę miała kogo pocieszać i się jakoś wprawię. Boże gdzie oni są!!
Wyszłyśmy z łazienki. Oczywiście ja pierwsza bo co poniektórzy nie potrafią się odnaleźć w sytuacji. No, ale czemu tu się dziwić to i tak jest dosyć chore. Zastanawiam się dlaczego ona się na mnie nie wydarła. W końcu ją porwali i bili. Bóg wie co jeszcze się działo. A wygląda tak jakby grała w filmie i wiedziała, że i tak nic jej się przecież nie stanie. Powinnam oberwać w twarz za to, że przeze mnie tu jest. Jednak dobrze, że wybrałam sobie ją za przyjaciółkę, jedyną z jego rodziny.
-Gdzie my idziemy?
-Zaraz będziemy na miejscu.- Fajnie szkoda, że nie wzięłam ani kęsa z tego co mi podali. Jak tak dalej pójdzie to się załamie. Doszliśmy na miejsce. Wepchnięto nas do kolejki z innymi kobietami ubranymi dość skąpo. Jak tak patrzę to nie powinnam narzekać na to co dostałam.
-Teraz zaczynam się odrobinę bać.- Szepnęła mi Dami wprost do ucha. Spoko przecież ja też się denerwuje, ale jej tego nie powiem. Ja nie mam się komu wyżalić!
-Nie ma się czym denerwować.- Ta akurat. Tutaj słychać tylko same okrzyki. Chyba nawet wiem co się szykuje.- Po prostu musisz mieć obojętną minę i nie patrz nikomu w oczy. Wtedy na pewno ktoś będzie chciał cię wziąć.
-Jak to wziąć. O czym tu mówisz. Chyba nie o …
-Yhm. Właśnie o tym.
-Obyście umiały walczyć.- Jedna z dziewczyna odwróciła się w naszą stronę.
-Walczyć?!- Przeraziła się Dami. A ja momentalnie się spięłam. Jak przyjdzie co do czego to jak mam się bronić. Nie uniknę tego, że raczej oberwę i ze mną też moja fasolka. To jest coraz bardziej chore. Czekałyśmy w ciszy jak na jakąś rzeź. Żadna z innych obecnych tu dziewczyn nie powiedziała ani słowa oprócz tej jednej co stoi przede mną. Możliwe, że jest tu już od dawna i musi mieć niezłą psychę żeby tu wytrzymać chociaż dzień. Ja nie potrafię uspokoić samej siebie, a co dopiero siostrę Ji która patrzy na mnie jakbym miała jakiś plan który uratuje nas wszystkich. Tylko, że ja go nie mam. I jedyne czego chcę to jak najszybciej się stąd wydostać i zobaczyć ji Yonga i przyjaciół. Wszyscy pewnie teraz nas szukają, a ja nie mam jak dać im sygnału o tym gdzie jestem i co się ze mną dzieje.
-Ej, spokojnie nie będziesz musiała się bić.- Położyłam dłoń na jej ramieniu. Cała się trzęsła. Tak samo jak i połowa ludzi w moim otoczeniu. Ale teraz skupiłam się tylko na jednej. Ważniej nie tylko dla mnie.
-Nie wiesz tego, prawda? Nikt nie wie oprócz nich. Fakt przeraża mnie to co się tam może rozgrywać. No ale i tak nie mogę się uspokoić. Czuję jakbym powoli miała tam umrzeć bijąc się na śmierć i życie.- Boże skąd ona wie, że właśnie tak tam jest. A to dopiero początek. Zrozumiałam, że nie mogę tego zrobić. Nie pozwolę jej. Powróciły do mnie wyrzuty. Chyba nigdy się ich nie pozbędę. Ale jedno wiem ona nie będzie odpowiadać za moje winy. Bo każdy powinien przyjąć je na siebie nie ważne jak ciężko by było. Choć raz nie mogę spotkać się z nikim bo od razu ktoś inny też chcę ze mną porozmawiać. Mam pełny grafik i nic o tym nie wiem. Wśród tłumów pojawił się jeden z ochroniarzy ubrany na czarno. Standard. Przeszukiwał wzrokiem całą kolejkę. Póki jego wzrok nie padł na mnie.
-Idziesz ze mną.- Zostałam brutalnie wyciągnięta z kolejki. Moje ramię zostało ściśnięte wielką łapą tego gostka. Przechodziłam przez długi korytarz mijając co chwile białe drzwi z różnymi napisami taki jak na przykład ,,garderoba'' czy też ,,makijaż''. Co to ma w ogóle znaczyć. Po co przygotowywać się na obijanie komuś mordy. W końcu i tak się spocisz. A tak pewnie słyszysz tylko głupie gwizdy i naprawdę różne słowa lecące w twoją stronę. A wracając do rzeczywistości to właśnie schodzimy do schodach do kompletnej ciemnicy jakby się wydawało na samym początku. Ale dopiero tutaj dzieją się te straszne rzeczy. Można by powiedzieć, że to wygląda jak widok z filmu. Wielka klatka dla ludzi. A piasek w niej czerwony od krwi. W samym środku rozgrywa się właśnie walka i nie wygląda to na zwykłą zabawę. Przynajmniej nie dla tych którzy znajdują się w samym centrum uwagi.
-Boże.- Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Wchodząc znów na samą górę po drewnianych schodkach nie poczułam się za dobrze. Najwidoczniej innym nie przeszkadza ten smród stęchlizny, potu i krwi. Zasłoniłam brzuch ręką po raz któryś z rzędu, chociaż i tak wiem, że nie ma oczu i nic nie zobaczy.
-Co?
-Nic.- Odburknęłam. Co ja będę się wypowiadać. Istny nielegalny interes. Jak burdel.
-Siadaj.- Pchnął mnie na krzesło. Zaczęłam się rozglądać. To jest chyba coś jak sekcja V.I.P. Co za zbieg okoliczności, że akurat tak się nazywa. Usiadłam na skraju krzesła. Ostatnie o czym marze tu wrzód na dupie. Nie wiadomo kto przewijał się przez te krzesełka. Czekałam i czekałam. Miałam czas żeby zapoznać się z sytuacją. Nie przedstawia się ona za dobrze. Jestem w 100% pewna, że wyląduje tam gdzie reszta. Nie wątpię w swoje umiejętności bardziej boje się o to co siedzi we mnie. Nagle znikąd pojawił się sam Georg. Usiadł koło mnie. Przybrał wyraz twarzy biznesmena. Pamiętam to z dzieciństwa. Więc ja też przyjmuję obojętną minę.
-Pewnie nie tego się spodziewałaś.- Powiedział nadal wpatrując się w walkę toczącą się między jakimiś młodymi kobietami. Właśnie jedna z nich powaliła te szczuplejszą i choć wydawałoby się, że się nie podniesie to wręcz przeciwnie udało jej się.
-Trochę mnie zawiodłeś.
-Hymm. Nie myślałem, że będę zmuszony cie tu przyprowadzić.
-Jak widać wszędzie mnie pełno.
-Zwykle tak. Ale ostatnio zabrakło ciebie.
-Zrobiłam sobie wolne.- Przymusowe wolne, debilu! I to przez ciebie! Zawsze korci mnie żeby załatwić to szybko. A tak muszę grać w tą głupią grę.
-Ostatnio każdy bierze sobie wolne.- Ciekawe co chcę przez to powiedzieć.
-Więc weź z nich przykład. Może się starzejesz. Podobno każdego to czeka.- Przez chwile zamilkliśmy i wpatrywałam się w otoczenie przede mną. Próbowałam znaleźć wzrokiem jedną ważną osobę i jak na razie kompletnie straciłam ją z oka.
-Jest tam. W samym centrum. I cieszy się całkiem dobrym powodzeniem u panów.- Spojrzał na facetów w garniturach przed nami. Szeptali coś do siebie pokazując palcem wprost na Dami. Mój boże ona tego nie przeżyje. Stoi tam jak kurczak z tą pałką w ręce. Serce podeszło mi do gardła. To się nie dzieje naprawdę. Dobrze, że siedziałam na tym krześle bo musieliby mnie zbierać z podłogi. Na prawdę mi nie dobrze. Ledwo wytrzymała z tymi scenami mordu, ale nie będę patrzeć na nic więcej. Ja chyba bym tego nie przeżyła.
-To może być bardzo krótkie przedstawienie.
-Jesteś świnią i to parszywą!- Wysyczałam przez zęby. Gorszego człowieka nie znam i nie chciałabym poznać. -Twoje życie będzie też krótkie.- Odcięłam się. Już ja tego dopilnuje.
-Jak na razie siedzę tu. A twoja przyjaciółka jest tam. A tam przeżywają tylko najsilniejsi. Ty pasujesz tam bardziej. No, ale niestety z pewnych powodów oboje będziemy musieli patrzeć.
-Zaplanowałeś sobie to, co?
-Powiedzmy, że na początku pokrzyżowałaś mi plany, ale ja zawsze wszystko planuje.- Uśmiechnął się przebiegle po czym dał znać ręką, że można zaczynać. Nie mogłam się poruszyć. Nawet nie chciałam patrzeć, ale z drugiej strony nie mogłam odwrócić wzroku nawet jeśli chciałam tego najbardziej na świecie. Na chwilę zamknęłam oczy. Po prostu nie mogłam patrzeć na tę całą chorą scenkę która nigdy w życiu nie powinna mieć miejsca.
-Stop! Przestań!- Dłużej nie dam rady patrzeć jak ją tam katują. Za nie długo nie zobaczę jej żywej. A już teraz widzę tylko czerwoną plamę z tej odległości. Ja powinnam to zrobić. Wykonał gest ręką i zrobiono przerwę. Nareszcie.
-Widzę, że masz inną propozycję. Słucham.
-Ja wejdę. Wypuść ją.
-Jesteś pewna? Chcesz zaryzykować tylko dla niej.
-Tak. W przeciwieństwie do ciebie mi zależy na każdym.- Wstałam z miejsca i ruszyłam na dół. Takiej sławy to ja nigdy nie chciałam. W ogóle nigdy żadnej nie chciałam. A dorobiłam się jej nawet jeszcze nie zaczynając walki. Zostałam wepchnięta do środka bez żadnych zbędnych słów. Dami nie było już w środku. Przynajmniej tyle dobrego.
-Zaczynamy pierwszą rundę!- No to zaczynamy.

( Narracja Cleo )

-Jesteś pewna, że to tu?
-No tak.- Próbowałam uspokoić Ji Yong' a, że znam drogę, ale nawet sam Bóg by go nie przekonał. Cały czas zdenerwowany i wszystkich pogania. Dobrze, że przynajmniej udało mi się namówić go by stworzyć większą grupę ratunkową niż tylko nasza trójka. No cóż to musi wystarczyć. Szefowie są zawiadomieni więc trzeba tylko się dobrze spisać bez żadnych stratach w ludziach. Faktem jest, że to dość spora i dobrze strzeżona willa. Domyślam się, że może mieć kilka pięter w dół co nie ułatwia sprawy.
-Plan jest następujący. Każdy rozdziela się we dwójkę. W miarę szybko przeszukujemy każdy pokój i szukamy wskazówek, że któraś z nich choć przez chwilę się w nim znajdowała. Jeśli ktoś coś znajdzie albo i je same daje znać od razu. Wszystko jasne?
-Tak jest!- Odrzekli chórem.
-No to wkraczamy.- Wzięłam ze sobą Ji tak dla bezpieczeństwa. Nie dlatego, że po prostu tak chciała reszta … nie. W sumie co mu się dziwić. Jego dziewczyna siedzi pewnie gdzieś z tym psychopatą i stara się przeżyć. Już nie mówię, że jego siostra też tam jest. Trudno nawet powiedzieć czy bardziej martwi się o ____ czy o siostrę.
Zajęliśmy się ochroniarzami którzy strzegli całego holu. Odbyło się to bez większych hałasów. Schowaliśmy ich do schowka ledwo ich tam mieszcząc.
-Uch, trzeba było ćwiczyć, a nie żreć czekoladę.- Szepnęłam sama do siebie. Najwidoczniej Ji też to usłyszał bo się uśmiechnął. W końcu jakoś udało mi się przepędzić jego wściekłą minę. I co z tego, że tylko na chwilę. Ja nie mam takiej mocy jak _____. Przemierzaliśmy każde piętro po kolei unieszkodliwiając i ludzi i kamery. Jak na razie nikt nie wszczął alarmu.

( Narracja ____ )

Ogłoszono przerwę pomiędzy rundami żeby się jakoś podreperować. Szkoda tylko, że o mnie to już zapomnieli. W sumie nie liczyłam na nic z tych rzeczy. Taka brutalna rzeczywistość. Kobiety w ciąży moją gorzej. I się potwierdziło. Oparłam się placami i zimną kratę. Zamknęłam oczy i zaczęłam wyrównywać oddech. Starłam rękawem krople potu na moim czole. Ogólnie sprawdziła czy nic mi się nie stało i no i mojej fasolce. Stwierdzam, że nie mam żadnych krwawych śladów oprócz złamanego paznokcia. Za to jestem wymęczona. Jest mi gorąco. Może mam gorączkę, a może to tylko i wyłącznie przez to, że namachałam się tym kołkiem. Proszę niech to się już skończy. Nie wiem czy dam radę. To kiedyś nie był problem żeby pokonać jednego człowieka, a nawet i całą dwudziestkę.
-Możesz zrezygnować. Twoja przyjaciółka cię zastąpi.- Jeny skąd on się bierze tak nagle.
-Nie.
-To nie jest dla ciebie dobre. Nie myślisz o dziecku.
-Po pierwsze TO nie jest dla nikogo dobre. Wiem, że tak robisz tu pieprzoną selekcję swoich podwładnych. I wiem, że mną manipulujesz. Ja to wiem. Ale ty właśnie tego chcesz. Rozumiem twój chory plan. Łatwo się domyślić dlaczego nagle nie musiałam chodzić do lekarza. Planowałeś to, że będę w ciąży. Ty straciłeś syna i według ciebie ja też powinnam poczuć jak to jest. Najwidoczniej nie mogłeś się doczekać aż dorośnie.
-Szybko kojarzysz fakty.
-No pewnie nauczyłam się tego od ciebie. I wiem więcej niż sobie możesz wyobrazić. Nie poczekałbyś aż urodzę to dziecko, ponieważ boisz się, że kiedy mógłbyś zobaczyć to małe maleństwo nie był byś w stanie nic zrobić. Samo patrzenie mogło by cię zabić. Bo ty ciągle pamiętasz.- Kiedy skończyłam uświadamiać go na czym polega jego problem. To na prawdę zobaczyłam coś całkiem nowego. Tak, to są jego szklane oczy. Uderzyłam w czuły punkt. To prawda. On nigdy się nie pogodził z tym, że wychował go jako mordercę. Może gdybym wiedziała to inaczej mógł skończyć. A nie kończyć życia śmiercią.
-Koniec tej dyskusji!! Nie zmienisz tego co już jest przesądzone! Nie będę słuchał tych bredni!!- Wściekł się i zaczął krzyczeć. Ten jeden raz cieszę się, że jestem po drugiej stronie i dzielą nas zardzewiałe kraty.- Jesteś taką samą suką jak twoja matka! Tak ta prawdziwa, to stu procentowa dziwka!
-Że co …
-Druga runda!!- Krzyknął głośno zanim zdążyłam dokończyć swoje zdanie. No to mam przechlapane. To jest jak zły sen. chcę mi się rzygać i trochę boli mnie brzuch. Proszę trzymaj się fasolko jeszcze tylko chwila. Twój tatuś na pewno nas uratuje. Przecież nas nie zostawi. Chwyciłam moją jedyną broń do ręki. Nagle drewniana pałka zrobiła się cięższa niż poprzednio. Przede mną pojawiły się dwie postacie, a nie jedna. To na znak tego, że pewnie się wkurwił. Jeszcze raz nabrałam powietrza do płuc. Chociaż może nie powinnam bo nie pachnie tu fiołkami.
Zaczęła się ostra walka. Jedna z moich przeciwniczek próbowała odrąbać mi głowę, ale byłam szybsza i zdążyłam uchylić się przed ciosem i powalić na ziemię. Następnie zajęłam się wymianą cisów z drugą blondyną. One chyba na prawdę wpadły w szał. Wykorzystałam tę sytuację i zamachnęłam się celując prosto w jej brzuch. Trochę potrwa zanim się podniesie.

Po dwudziestominutowej walce na śmierć i życie. Jestem wykończona. Teraz już wiem, że jeśli dojdzie do kolejnej rundy to nie dam rady. Jest mi strasznie gorąco i duszno. To powietrze też się temu wszystkiemu przysłużyło. Powstrzymuję się żeby tylko tu nie rzygać. Rzuciłam pałkę i oparłam się ręką o kratę. Odpoczywałam sobie spokojnie, gdy nagle zrobiło się głośniej. Podniosłam głowę i próbowałam znaleźć przyczynę tego zamieszania, ale nie zdążyłam bo to środka wbiegli ci goryle i zaczęli wynosić nieprzytomne rywalki. Złapałam się za głowę. Ból stał się nie do zniesienia. Nie wiedziałam o co mam się już martwić. Wiedziałam tylko, że to moja szansa na ucieczkę stąd. Ruszyłam na do wyjścia przepychając się pomiędzy tymi gorylami. Wyjście z tej klatki jest już tak blisko. Muszę dać radę dojść tam o własnych siłach. Ratunek był na wyciągnięcie ręki, ale …. nie dałam rady? Zgięłam się w pół gdy poczułam ostry bul brzucha. Jakbym oberwała czym ciężkim. Opadłam na ziemię.
-I tak miałaś zginąć. Szef będzie zadowolony, że udało mi się to zrobić.- Co za wredna suka!

( Narracja G.D )

Znalazłem to miejsce. Kiedy zajrzałem co się tam dzieje byłem w szoku. Od razu pomyślałem o ____. Pewnie kazał walczyć którejś z nich. Nie mogłem jej znaleźć w tym tłumie. Zbyt wielu ludzi zasłaniało mi widok.
-Nie widzę jej.- Możliwe, że zaczynałem panikować.
-Spokojnie zaraz ją znajdziemy. Jestem pewna, że tam jest. W końcu nie było jej nigdzie indziej.
-No to co. Wchodzimy?- Zapytała nas Bom. Każdy czekał w gotowości.
-Tak.- Wpadliśmy do środka robiąc niezłe zamieszanie. No, ale w końcu mogę się wyładować na tych dupkach. Torowałem sobie drogę i jednocześnie szukałem wzrokiem znajomej twarzy _____.

( Narracja ____ )

Leżałam tak na tym pisaku nie wiadomo ile. Wiem tylko tyle, że nie czułam płowy swojego ciała gdzieś tak od pasa w dół. Już nie wspomnę o brzuchu który bolał niesamowicie. Nawet już nie zwracałam uwagi na ból. Po prostu go czułam i tak nic nie mogłam na to poradzić. Zastanawiam się czy ktoś znajdzie mnie zanim skonam tutaj. Wolałabym żeby to było bardziej higieniczne miejsce. Chciałam podnieść rękę ale jestem na to za słaba. Jednym słowem leżę tutaj jak worek mięsa. I kompletnie nikt z przechodzących obok mnie nie zauważył. Tak jak grosza leżącego na chodniku. Mija go tyle osób, ale żadna z nich nie zauważa go. W kocu to nie są miliony. Tak samo jest ze mną. Zamknęłam oczy i pozwoliła by pojedyncze łzy spływały po mojej twarzy. Nie dałam rady. Pierwszy raz w moim nowym życiu nie dałam rady uratować dziecka, siebie. Nawet mojej miłości. I tak wiele razy udawało mi się uniknąć śmierci. Możliwe, że tak miło być. Chyba mogę sobie powiedzieć, że się starałam. Chciałabym żeby teraz Ji przy mnie był.
-_____! _____! Otwórz oczy, proszę cię!- O już nawet spełniają się moje życzenia. Poczułam jak czyjeś ręce podnoszą moją głowę i kładą na czymś miękkim.- Słyszysz mnie. Nie możesz teraz zasnąć. Otwórz oczy.- Staram się, naprawdę się staram, ale nie mogę. Słyszę go, ale nie mogę nic powiedzieć chociaż bardzo chcę go zobaczyć.
-Ona żyje?!- Krzyknął do kogoś.
-Tak. Oddycha.- Poczułam coś mokrego na policzku. Jestem pewna, że to nie moja łza. Muszę się jakoś ocknąć. Nie ważne ile by mnie to kosztowało. Chcę go uspokoić i zobaczyć, przeprosić i powiedzieć, że kocham i kochać będę. Nareszcie mi się udało. Widzę go, nawet jeśli niewyraźnie to i tak zawsze coś.
-Ji Yong. Nie płacz głupku.
-____. Na prawdę nie chciałem...
-Wiem. Przepraszam.- Łzy znów zaczęły się niekontrolowanie wylewać z moich oczu.
-Nie masz za co.
-Właśnie, że mam.- Powiedziałam to stanowczo aż wykrzywiłam się z bólu.
-____ proszę ….
-Nie. Musze powiedzieć. Możliwe, że nie będę miała okazji
-____!
-Straciłam nasze dziecko. Wiem to. Nie miałam siły. Nie bądź na nie zły. Naprawdę cię kocham.
-Ja ciebie też ___.- Głodził rękami moje policzki.- Nie mam ci nic za złe. Boże, sam na siebie jestem zły. Już nic nie mów. Porozmawiamy jak wyzdrowiejesz.
-Nie wiem czy dam radę.
-Dasz. Wierzę w ciebie kochanie.
-Postaram się.- Dla nas.






nom końcówka wyszła jak z Haru Haru. To pewnie dlatego, że akurat jej słuchałam żeby wczuć się. Myślę, że rozdział trzyma się jako tako. Tylko nie płaczcie XD