A więc wystąpiły pewne komplikację. A chodzi o to, że śmiem podejrzewać iż pewna kompletnie nie znana mi osoba przywłaszczyła sobie mój scenariusz ( G-Dragon- Kochany sąsiad) dając go na swojego bloga. Dlatego też mam do was pewną prośbę byście sami przeczytali to co znajduję się na tamtym blogu i stwierdzili czy dla was też wydaję się to być dokładnie tym samym co napisałam i ja.
A znajdziecie to tutaj: http://zacnyjiyong.pinger.pl/m/23088427
Osobiście jestem wściekła bo sama się nad tym męczyłam, a takiej lasce ręce do dupy przyrosły i perfidnie skopiowała moją pracę. W dodatku nie mam jak się z nią skontaktować bo nie można pisać pod tym komentarzy. Czekam na wasze osądy i może jakieś pomysły co z tym zrobić. Myślałam o zgłoszeniu tego blogerowi, ale czy odpiszą mi po polsku xd
No cóż będę starała się odzyskać to co moje. Nie wiedziałam, że coś takiego spotka akurat mój blog no, ale trudno. Teraz tylko muszę to jakoś załatwić. Uch, jestem na prawdę wściekła i chętnie bym sobie na kogoś poprzeklinała. Śmiem też twierdzić, że inne scenariusze też nie są jej autorstwa.
Liczę na jakieś pomocne komentarze. Ten sam scenariusz znajdziecie w spisie treści na moim blogu. Choć jestem wręcz pewna, że to moje. Przedmowa jest też dokładnie taka sama tyle, że pominięta została informacja o tym, że scenariusz był na zamówienie pewnych osób które mnie o to prosiły. Nie wiem jakiego typu jest to blog dlatego może źle coś zrozumiałam, ale jednak nikomu nie dawałam zgody na publikowanie tego na innych stronach.
Jak na razie moja przerwa nadal obowiązuje do 20 maja. A jeśli nie uda mi się rozwiązać tej sprawy do tego czasu to powiadomię was o tym co postanowiłam.
Oczywiście wielkie dzięki tym którzy zechcą mi pomóc i ocenić to swoim okiem oraz tym, którzy szanują pracę innych.
czwartek, 23 kwietnia 2015
piątek, 17 kwietnia 2015
Uwaga!!
Witam was moi drodzy!! Niestety nie przynoszę ze sobą dobrych wieści. Tak jak zapowiadałam robię sobie małą przerwę. Zmusiło mnie do tego wiele rzeczy. Sprawy osobiste, wybór szkoły no i brak weny. Postanowiłam pozostawić bloga aż DO 20 MAJA. W tym czasie mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
Oraz teraz mam pytanie do moich kochanych czytelników. A mianowicie by nie których nie nudzić niekończącym się opowiadaniem mam wielką chęć napisania czegoś nowego. Mam już jako taką koncepcję tylko pragnę wiedzieć jaki zespół tym razem preferujecie. Dlatego mam wielką prośbę byście napisali w komentarzu co wolicie tu zobaczyć. Będę bardzo wdzięczna i ułatwi mi to sprawę. Można to nazwać małym głosowaniem. A jeśli nikt nie zechcę podrzucić mi nazwy to rozumiem, że wybór zostawiacie mnie.
A więc czekajcie na mnie. Na pewno was nie opuszczę na zawsze.
PS: Czy wy też tak samo niecierpliwie oczekujecie powrotu Big Bang i CL *.*
Oraz teraz mam pytanie do moich kochanych czytelników. A mianowicie by nie których nie nudzić niekończącym się opowiadaniem mam wielką chęć napisania czegoś nowego. Mam już jako taką koncepcję tylko pragnę wiedzieć jaki zespół tym razem preferujecie. Dlatego mam wielką prośbę byście napisali w komentarzu co wolicie tu zobaczyć. Będę bardzo wdzięczna i ułatwi mi to sprawę. Można to nazwać małym głosowaniem. A jeśli nikt nie zechcę podrzucić mi nazwy to rozumiem, że wybór zostawiacie mnie.
A więc czekajcie na mnie. Na pewno was nie opuszczę na zawsze.
PS: Czy wy też tak samo niecierpliwie oczekujecie powrotu Big Bang i CL *.*
czwartek, 9 kwietnia 2015
BB- 58
Cześć, cześć kochani!! Na sam początek jedna mała, drobna informacja dla was.
Ponieważ rozdziały pojawiają się niezbyt regularnie postanowiłam wam powiedzieć, że może to się utrzymać jeszcze przez jakiś czas. Nie mam zbytnio dużo czasu, a uwierzcie mi, że pisanie rozdziałów zajmuje dużo czasu. Przynajmniej jak dla mnie. Więc mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. To moja ostatnia klasa i raczej chciałabym ją zdać.
Przepraszam was za ten rozdział. Jest w sumie o niczym i zastanawiam się czy nie zrobić sobie przerwy by nie wrzucać wam takiego chłamu.
Ponieważ rozdziały pojawiają się niezbyt regularnie postanowiłam wam powiedzieć, że może to się utrzymać jeszcze przez jakiś czas. Nie mam zbytnio dużo czasu, a uwierzcie mi, że pisanie rozdziałów zajmuje dużo czasu. Przynajmniej jak dla mnie. Więc mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. To moja ostatnia klasa i raczej chciałabym ją zdać.
Musimy wyskoczyć.- Chociaż mi się to
nie podoba to nie widzę innego sposobu by się uwolnić.
-Dobra.
-Okej.- Przełknęłam głośno ślinę.
-Dasz radę.
-Nie mam wyboru.- Ale i tak to miłe,
że próbował mnie wesprzeć. Złapałam pewnie kierownicę i
gwałtownie skręciłam w prawo stając samochodem na całej linii
jezdni. Wyskoczyłam z auta zabierając kluczyki ze sobą. Biegłam
przed siebie nie zwracając na nic uwagi póki nie poczułam ręki
T.O.P' a łapiącej moją dłoń.
-Teraz.- Wcisnęłam przycisk na
breloczku, który uruchamiał autodestrukcję. Usłyszałam za sobą
pisk opon i jeden wielki huk, który odrzucił nas na dobre 2 metry
do przodu. Zatrzymałam się rękoma na asfalcie, a Choi zaraz obok
mnie. W głowie kręciło mi się niesamowicie i gdyby nie Tabi,
który podniósł i kazał biec jeszcze szybciej. Łapałam oddech,
ale to nic nie dało. Po prostu się zatrzymałam. Upadłam i
zaczęłam kaszleć krwią co mnie przeraziło. Ledwo widziałam
swoją dłoń, a co dopiero Choi' klęczącego przede mną. Krzyczał
coś do mnie, ale nie słyszałam. Odwróciłam tylko głowę w
stronę płomieni unoszących się do samego nieba. Całkowicie
położyłam się na ziemi. Ostanie co widziałam to T.O.P' a
potrząsającego mną, a później chyba wziął mnie na ręce.
Jestem pewna bo obraz zamienił się w jedną ciemną plamę.
*
* *
( Narracja CL )
Co ja tu do cholery robię?! W cale nie
powinnam siedzieć i pić herbatki z Tae. Przecież to kłócić się
z moimi postanowieniami jakie sobie wyznaczyłam co do jego osoby.
Najwidoczniej wszystko szlak jasny trafił skoro tu siedzę.
-Cieszę się, że się zgodziłaś na
to spotkanie.
-Postanowiłam zaryzykować tym z
myślą, że nikt nie będzie mnie obrażać.- Upiłam łyk herbaty z
nadzieją, że zrozumiał moją aluzję.
-Nie mam takiego zamiaru. Wiem, że nie
wybaczysz mi tego tak łatwo.
-Więc dlaczego tu siedzę?- Faktycznie
nie powinnam mu tego ułatwiać takimi spotkaniami.
-Bo znasz mnie jak nikt inny i wiesz,
że tak naprawdę nie chciałem tego zrobić.
-Nie próbuj mi wmawiać czegoś co nie
jest prawdą. W cale ci nie wybaczyłam. Na pewno nie całkowicie.
-Więc na tyle byśmy mogli razem pić
herbatę?
-Nie myśl za dużo. Trzeba jakoś
utrzymywać pozory przyjaźni. W końcu nie jesteśmy zwykłymi
ludźmi.
-A szkoda.- Sama nie wiem czy to
właśnie dlatego tu siedzimy. Żeby udawać czy dlatego, że te
chcę. Może tak pół na pół. Tak to na pewno to. Nie chcę
przeciągać tej rozmowy. Czuję, że prowadzi donikąd i to taka
jego gra. By mógł wyczytać ze mnie co czuję. Nie będę mu tego
ułatwiać.
-Nie przeciągaj tego wszystkiego.
Przyznaję, że to cholernie trudne siedzieć przed kimś z kim nie
tak dawno dzieliłam się sekretami. Dlatego teraz chcę wiedzieć
ilu prawdziwych przyjaciół po swojej stronie.
-Mnie masz na pewno.
-Ta, pewnie. Pokazałeś to bardzo
wyraźnie. Pewnie nigdy tego nie zapomnę. Oczywiście rozumiem, ze
ją kochałeś i teraz cierpisz. To mogę zrozumieć.- Westchnęłam.
Mam dość tej rozmowy, ale powiem czego oczekuję.- Tylko nie wiem
czy robisz to bo jej już nie ma czy też nie. Nie chcę być
pocieszeniem. Ja mam tego dość. Wiedz, że wcale ci tego nie
ułatwię. Nawet nie chodzi o to, że nie chcę. Ja nie potrafię.
Przestałam ufać ci tamtego wieczoru, kiedy myślałam, że będziesz
po mojej stronie i nie zrzucisz tego na mnie.
-Chaerin...- Wyciągnął rękę by
dotknąć mojej, ale szybko zabrałam ją ze stołu.
-Nie lepiej poddać się już teraz?
Chyba i tak bym ci w końcu wybaczyła tylko trwało by to dość
długo.- Podniosłam wzrok z kolan na jego twarz. Patrzył na mnie i
wkurzało mnie to, że nie mogłam nic z niego wyczytać. A chrzanić
to. Wstałam z zamiarem wyjścia i zostawienia go samego. Tak też i
zrobiłam. Przynajmniej mi się wydawało, ale widać nie tak łatwo
się go pozbyć.
-Musisz coś wiedzieć.
-Co takiego.
-Jeśli chodzi o ciebie to nie poddam
się tak łatwo.- Zapewnił mnie całkiem poważnie. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Myśli, że naprawdę mu się uda. Kiedy dla mnie ta
rana jest jeszcze bardzo świeża?
-Nikt nie zabronił ci próbować.
-Właśnie. Najlepiej zacząć od
zaraz.
-Co czym ty...
-Podwieźć cię?- Zaprosił mnie
gestem ręki bym wsiadła. Przez chwilę się wahałam bo w końcu
nie miał mieć tak łatwo, ale stwierdziłam, że to tylko
skorzystanie z podwózki i nie musi nic oznaczać. Wsiadłam na
miejsce pasażera.
-Więc gdzie?
-Do Cleo i T.O.P' a.- Nie dali znaku
życia od dwóch dni. Do tej pory powinna była się do nas odezwać.
Oby nic się tylko nie stało. Wystarczająco problemów naskładało
się jak do tej pory.
Jechaliśmy w ciszy. Patrzyła przez
szybę na zmieniające się widoki dopóki nie dotarliśmy pod dom.
Od razu coś mi się nie spodobało. Bez słowa wysiadłam z auta i
poszłam w stronę uchylonych drzwi, a za mną podążył też
Taeyang. Miałam mu już powiedzieć, że może sobie pojechać, ale
w takiej sytuacji wolę jednak mieć kogoś ze sobą. Nawet jeśli
miał by być to właśnie on.
-Poczekaj wejdę pierwszy.- Tae
zatrzymał mnie przed postawieniem stopy do środka. Spojrzałam na
niego zirytowana.
-Nie musisz się aż tak narażać.-
Zignorowałam go i przeszłam przez próg. Na pierwszy rzut oka, jak
dla mnie ktoś na pewno nieźle walczył o życie.
-Pewnie żyją.- Tae położył mi dłoń
na ramieniu, ale strąciłam ją, gdy wyciągałam telefon z
kieszeni.
-Mam taką nadzieję. Dzwonię do
agencji.- Wszyscy muszą ruszyć tu swoje tyłki i zacząć działać.
Chcę wiedzieć co tu się stało. I gdzie jest Cleo oraz T.O.P.
* *
*
( Narracja Cleo )
Otworzyłam oczy i pierwsze na co
mogłabym się poskarżyć to, to, że coś wbija mi się w plecy. I
są to sprężyny tego cholernego łóżka. Ale dobre i tyle, że w
ogóle jakieś jest. Bo jedyne co pamiętam to tylko i włącznie to
co stało się po tym jak wybuchł samochód i próbowałam biec, a
T.O.P był zaraz obok mnie. Chwila. Gdzie on jest?! Poderwałam się
z trzeszczącego łóżka gotowa komuś przywalić jeśli zaszła by
taka potrzeba, ale zobaczyłam go śpiącego w starym fotelu. Opadłam
na poduszki.
-Zajebiście kurwa. Zasrane sprężyny.
Kto na tym sypia do cholery.
-Mój znajomy, jeśli tak bardzo chcesz
wiedzieć.- Choi obudził się w samą porę by wyjaśnić mi jakim
cudem jeszcze żyję.
-Ach. Czyli to jego … mieszkanie.-
Jeśli mieszkaniem można nazwać cztery szare ściany. Mały,
przedpotopowy telewizor pewnie z dwoma kanałami, łóżko, fotel i
małą kanapę. O kuchni wolę nie mówić, a o łazience nie chcę
nawet myśleć. I bez tego głowa boli niesamowicie.
-Tylko to udało mi się załatwić,
kiedy miałem cię na rękach.- Pozwoliłam mu przysiąść się na
skraj łóżka. Od razu złapał mnie za rękę.
-Beznadziejnie co? Utknęliśmy tu
przeze mnie i moją głowę.- Dlaczego musiała odezwać się akurat
teraz?
-Czy to teraz takie ważne. Powiedz mi
jak się czujesz. Nadal nie wiem dlaczego zemdlałaś. Obstawiałem
nadmiar wrażeń, ale wydaje mi się, że możesz mnie oświecić.
-Uch, poczekaj muszę sobie
przypomnieć.- Zaczęłam analizować w głowie wszystkie wydarzenia
i tylko jedno pasowało do układanki.- Kiedy byłam w garażu był
tam jakiś człowiek. Pchnął mnie i upadłam na beton. To pewnie
dlatego tu teraz leżę.
-I napędziłaś mi niezłego strachu.
-To nazywasz strachem. Myślałam, że
tam zginiemy.
-Ale nie zginęliśmy.
-No i jesteśmy … gdzie dokładnie?-
Było tu tylko jedno okno przez, które nie wiele można by zobaczyć.
-Tak jak już mówiłem w domu mojego
kolegi. Nadal w Seulu, ale nie w Gangnam.
-Aha. Nie, no to świetnie.- Mruknęłam
zła.
-A teraz cię zbadam.- Wyciągnął
małą latarkę.
-Żartujesz.
-Ani trochę.
-Mamy na to czas?
-Owszem. Tu jesteśmy bezpieczni.-
Pchnął mnie z powrotem na łóżko i zaczął świecić w oczy.
Chciałam powiedzieć mu, że to bez sensu. W końcu, która
dziewczyna nie lubi jak facet się nią zajmuję.
-Okej. Wszystko jest w porządku.
-To wynośmy się stąd.
-Trochę tu posiedzimy. Ty też.-
Wyrwał mi buta z ręki.
-Powiedziałeś, że nic mi nie jest.
-Bo nie jest, ale gdzie chcesz iść?-
No tak, o tym nie pomyślałam.
-Na pewno masz jakiś plan.- Zdaję się
na niego.
-Może i mam. Co nie zmienia tego, że
i tak musimy poczekać aż poczujesz się lepiej.
-Ej no przestań T.O.P .
-Nie Cleo.- Wydęłam usta zawiedziona.
Czyli zostałam tu uziemiona z Tabi' m. Co nie jest takie złe gdyby
nie warunki jakie tu panują.
-Od kiedy zostałeś moim lekarzem, co?
Nigdy nie wiedziałam, że aż tak dobrze się na tym znasz. Czy ja
o czymś nie wiem?
-Wiesz o wszystkim co trzeba.- Pochylił
się by mnie pocałować. Akurat w tym samym momencie ktoś po prostu
otworzył drzwi na oścież i wszedł jak do stodoły pogwizdując.
Choi odsunął się odrobinę i przewrócił oczami.
-O, czyży to twój miły kolega?-
Spojrzałam na niego znacząco. I on chcę żebym spędziła tu
jeszcze jeden dzień dłużej w obecności kolesia, który wygląda
jakby się porządnie naćpał.
-Ta, właśnie. To Sam.
-Siema. Widzę, że twoja ładna
dziewczyna już się obudziła. Tylko żebyście mi nie robili z
chaty burdelu.
-Sam przecież robisz z tego burdel.-
Oświadczył mu T.O.P na co nowy znajomy machnął na to ręką i
postawił na stole cztery puszki czegoś co zapewne miało być
naszym jedzeniem.
-Może i tak, ale jeśli zepsujecie mi
łóżko to będzie koniec.
-Jest świetnie. - Mruknęłam pod
nosem.
-Wiem, że mnie kochasz.- Cmoknął
mnie w policzek i poszedł po nasze jedzenie. Dostałam do rąk coś
co miało uchodzić za fasolkę. Tylko, że wcale jej nie
przypominało i było zimne.
-Nie ma czegoś … innego?- Chciałam
powiedzieć jadalnego, ale nie mam na co liczyć.
-Sorry mała to nie pięciogwiazdkowy
hotel.- Podejrzany Sam uśmiechnął się do mnie współczująco za
co dostał łokciem w żebra od Choi' a.
-Jasne rozumiem.- Odłożyłam puszkę
na stół.- Można by skorzystać z łazienki?
-Wszystko powinno być w środku.-
Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Chciałam je zamknąć, ale one nie
posiadały nawet zamka. Równie dobrze mogło by ich tu nie być.
Nie mam pewności, że ten koleś może tu wleźć. Mam nadzieję, że
mój rozsądny chłopak będzie pilnować drzwi przed łapami swojego
kolegi. Jakby nie patrzeć to dało się zauważyć, że nie zbyt się
lubią. Ciekawe co też takiego się stało.
Zastanawiając się nad tym weszłam
pod prysznic co okazało się być najgłupszą rzeczą jaką
zrobiłam. Cholerna zimna woda!!
-Kurwa!- Przeklęłam i wyskoczyłam
spod prysznica. Oczywiście ślizgając się na kafelkach. Jedyne o
czym teraz marzyłam to nie wywalić się gołym tyłkiem na kafelki.
I tak też się nie stało. Chociaż teraz tego żałuję bo nikt nie
trzymał by swoich łapsk na moim tyłku. Już miałam się odwrócić
i objechać tego śmiałego gostka.
-Co ty sobie ...- O boże!-
Wyobrażasz.- Jednak nie trzeba było się od tak odwracać.- Mógłbyś
się ubrać.
-I kto to mówi.
-No cóż ja przyszłam się tu
wykąpać. A ty?
-Jestem tu w tym samym celu.
-Uznajmy, że ci wierzę.- Weszłam pod
już cieplejszą wodę czekając aż T.O.P w końcu zechce się do
mnie przyłączyć, ale on tylko stał i się gapił. Pociągnęłam
za zasłonę by się ukryć od jego wzroku. Dopiero wtedy się
pojawił.
-Gdzie jest twój kolega?- Zapytałam
ciekawości mydląc włosy. Swoją drogą szare mydło mi nie służy
ani moim włosom też. Niestety nie mam wyboru.
-Wyszedł do sklepu po coś do
jedzenia.
-Ma pieniądze?
-Nie. Dałem mu. Nic nie zjadłaś.-
Odebrał mi mydło i je odłożył, a potem przyciągnął mnie do
siebie.
-Na prawdę mu wierzysz, że wróci tu
z twoimi pieniędzmi?
-Wróci. Kiedyś też pracował w
agencji więc wie, że i tak go dopadnę jeśli nas tu zostawi.
-Zastraszyłeś go.
-Można to tak nazwać.- Uśmiechnął
się do mnie, ale zaraz posmutniał, kiedy jego wzrok padł na moje
ramiona. Dotknął je delikatnie, ale i tak nie mogłam powstrzymać
się żeby nie wykrzywić twarzy.- Boli?
-Nie. To ...- Właśnie miałam
zaprzeczyć, że to rozcięcie wcale mi nie dokucza. Jednak
przypomniałam sobie o tym, że obiecałam sobie iż nie będę
udawać. Nie przed nim.- Tylko trochę. Przecież to przeżyje.
Najwyżej zostanie mi blizna.
-A chciałbym żebyś o tym nie
pamiętała.- Pochylił się nade mną. W pierwszym momencie
myślałam, że w końcu mnie pocałuje, ale on pocałował lekko
moją ranę z której leciała krew zmywana przez wodę. Nie
spodziewałam się tego, ale kiedy poczułam jak jego gorące usta
wędrujące w górę odruchowo zamknęłam oczy poddając się
uczuciu. Jego usta znalazły moje przechyliłam głowę do góry i
otworzyłam usta zachęcając go. Czego nawet nie musiałam tego
robić. T.O.P wsunął ręce w moje mokre włosy całując mnie
namiętnie. Po chwili ostałam niespodziewanie pchnięta na zimną
ścianę. Sapnęłam mu prosto i wychodząc naprzeciw jego ustom i
językowi. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni, kiedy zimna woda
zaczęła lecieć z prysznica.
-Cholera. Sam!!- Krzyknął Tabi
pomagając mi wyjść żebym się nie wywróciła.
-Sorry! Muszę oszczędzać wodę
stary!
-Zacznij się wycierać.- Rzuciłam w
niego ręcznikiem.- Jestem głodna.
*
* *
( Narracja Bom )
Zostałam wyrwana prosto z prywatnego
spotkania bo nagle się okazało, że nagle zaginęli Cleo i T.O.P.
No do cholery. Dopiero co widziałam ich na ślubie, a teraz ostał
tylko po nich zmasakrowany dom i jedna mała karteczka. Jedyna
wiadomość jaką nam zostawił to jedynie to, że mają zamiar
uciekać autostradą. Podobno już inni udali się na miejsce, ale
coś ich zatrzymało. A dokładnie spalone szczątki dwóch
samochodów. Oczywiście nie udało mi się przekonać Joe żeby się
w to nie mieszał. Teraz jest tam i pada sprawę. Oświadczył mi, że
mnie kocha. Co mnie bardzo uszczęśliwiło i aż do teraz o tym
myślę, ale to jeszcze nie wszystko. Powiedział, że chcę
uczestniczyć w moim zwariowanym życiu nawet jak mu oznajmiłam kim
jestem i co robię.
-Bomi jedziemy. Trzymaj.- Min Ji
wręczyła mi pistolet i odeszła z powrotem w stronę Seungri' ego.
Teraz jestem obwieszona bronią od stóp do głów i jestem gotowa
wsiąść do SUV' a i pojechać szukać przyjaciół. Wpakowałam
swój tyłek na tyły samochodu, gdzie siedzieli już Dae z Darą
oraz CL. Wyglądała na bardziej uśmiechniętą i zadowoloną niż
ostatnimi czasy. Szkoda tylko, że nieszczęścia chodzą za nami.
Chyba robią sobie zmiany żeby każdego coś spotkało.
-Dlaczego nikt nic nie mówi. Przecież
ich znajdziemy.- Starałam się ich pocieszyć i zrobić coś żeby
się tak na mnie nie patrzyli.
-Wiesz my to wiemy, ale tu ...- Sandara
dostała łokciem w bok od CL. Popatrzyłam na nich podejrzliwie.
-Każdy się martwi.- Dokończyła
szybko.
-Okej. O co wam chodzi, co? No
mówicie.- Patrzyła na nich zła. Nie lubiłam wiedzieć najmniej z
całego towarzystwa. A mam przeczucie, że to coś poważnego i
wszyscy próbowali to przede mną ukryć, ale nie skutecznie.
-To naprawdę nic ważnego.- Zapewniła
mnie Dara machnięciem ręki.
-Nie przekonałaś mnie.- Zwróciłam
się do Chaerin.
-Chodzi o to, że szef się trochę
wściekł.
-Który?- Nikt nic mi nie odpowiedział.
Nawet chłopaki.- Obaj?- Dae przytaknął głową.
-Przejdzie im. wiesz jacy oni są.
Ciągle gadają o tym samym. Powiedziałam mu, że wiesz co robisz i
nie musi od razu panikować.
-Proszę was mówcie po kolei.
Najlepiej od początku. Co znowu zrobiłam?
-Po prostu nie podoba mu się, że
wydałaś naszą organizację swojemu chłopakowi.- W końcu
wyjaśniła mi Dara.
-Wspomniałam Yang' owi, że może to
zrobię. Nie powiedział, że nie mogę.
-A powiedział ci, że możesz?
-No w sumie to nie. Powiedział tylko,
że mam zachować to w tajemnicy bo przecież i tak wiem co robię.
Uznałam to za tak.- Oparłam głowę o szybę. Niech się z tym
pogodzi. Ja mu ufam więc oni też będą musieli. Nie mogą mi
zabronić normalnego życia. Inni dostali szanse, chyba mi też się
należy coś od życia. Już dawno skończył mi się zakaz
umawiania. Możliwe, że zrobiłam coś wbrew kontraktowi, ale już
dawno zasady się zmieniły.
-No cóż. Nie mamy nic do twojego
nowego chłopaka Bom.- Uśmiechnęła się do mnie CL.
-Raczej spróbuj go przekonać żeby
nie wtrącał się w sprawy agencji.
-Ale on próbuje tylko im pomóc.
Wychodzi na to, że on nie potrafi przyjąć zwykłej pomocy.
-Ta, ale nie całego FBI.-
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
-O cholera.
-No właśnie.
-Ten facet chyba naprawdę cię kocha.
Ja bym to nazwał już obsesją.- Oznajmił Dae. A ja chyba nie
dawałam sobie z tego sprawy, że mam tak samo.
*
*
*
( Narracja Cleo )
Ulokowałam się na kolanach Choi' a,
który siedział na trzeszczącej kanapie. Jednak się nie załamała
pod nami. Po spędzeniu tu paru godzin przyzwyczaiłam się do tego,
że tu wszystko jest stare i pachnie starością. Jedyny znajomy
zapach to zapach T.O.P' a. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej na
co objął mnie mocniej ramieniem. Sam naprawdę okazał się być
spoko kolesiem. Przyniósł normalne jedzenie i nawet coś więcej
niż piwo do picia. Przyssałam się do swojej butelki soku słuchając
jednego z dwóch programów w telewizorze. Podczas reklamy
postanowiłam podjąć jakąś rozmowę. Zaczynało nie być tu tak
źle co nie zmieniało faktu, że nadal nie miałam zamiaru tu długo
zabawić.
-Wiecie, któryś z was mógłby mi
opowiedzieć jak się poznaliście. Co ty na to Sam?
-Ja mam mówić?- Spojrzał pytająco
na T.O.P' a, a ja poszłam za jego przykładem czekając na to co
powie.
-Mów.- Zgodził się niechętnie.-
Tylko prawdę.- Ostrzegł go. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w
usta. Właśnie teraz usłyszę pierwszy raz coś o życiu jakie
prowadził mój narzeczony zanim znów się spotkaliśmy.
-Jasne. Przecież zawsze mówię
prawdę.
-Oczywiście lubisz też dodać coś od
siebie.
-Opowiadaj.- Przerwałam im czując, że
zaraz zaczną się kłócić o byle co.
-Okej. Więc to było jakieś 10 lat
temu. Oboje pracowaliśmy w agencji.
-Ach, to wiem. Tai wspominał o tym.
Pewnie byliście dobrzy w łapaniu przestępców.
-Tak ci powiedział?
-W sumie nic mi nie powiedział.
-Pewnie dlatego, że wcale nie
łapaliśmy przestępców.
-Na prawdę?!- Popatrzyłam na
niewzruszoną minę Choi' a. Ile on ma tych swoich tajemnic.
-No pewnie. Nie po to leczyliśmy ludzi
żeby ich zabijać. Oboje byliśmy lekarzami. Tylko, że jego zawsze
ciągnęło do bitki. Zapewne teraz się bije jak zawodowiec.
-Bez przesady.- Mruknął.
-Teraz to dużo wyjaśnia.- na przykład
te wszystkie dni w których leżałam kontuzjowana, a on bez słowa
wyjaśnienia wiedział co i jak mi podać. Tylko jedno pytanie
chodziło mi po głowie. Dlaczego decydował się na zabijanie?
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego
zrezygnował. Niestety nie wiem czy mogę o tym mówić. Niech on ci
to wytłumaczy jak zechce.
-Jeśli nie chcesz …
-Moja sistra nie żyje.- Wypalił nagle
ni stąd ni zowąd aż nie wiedziałam co miałam powiedzieć na tę
wiadomość.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nigdy nie chciała żeby
ktoś się nad nią użalał.- To dlaczego mam wrażenie, że on
właśnie się nad nią użala.- Zabili ją jacyś porywacze z
obsesją na punkcie kasy. Po jej śmierci postanowiłem robić coś
więcej niż leczyć ludzi.
-Teraz rozumiem.
-No to w sumie było by na tyle. Jak
można się domyślić nasze życie nie było wtedy w ogóle ciekawe.
Pełno krwi.
-Czyli to co teraz.- Szkoda tylko, że
nie powiedział mi o tym wcześniej i to sam. No trudno przynajmniej
zgodził się opowiedzieć to właśnie teraz. Kiedy jesteśmy
ścigani przez bóg wie kogo i siedzimy w domu przesiąkniętym
starością i pewnie z grzybem na ścianach, ale doceniam to. Zawsze
mogło być gorzej.
Myślałam sobie nad tym co mnie
jeszcze czeka, gdy ktoś zaczął walić w drzwi. Zerwałam się z
kanapy z myślą, że to na pewno ktoś po nas.
-I co teraz?
-Spokojnie wszystko mam przygotowane.-
Sam ruszył się ze swojego miejsca i podszedł do jedynego dywanu w
tym domu po czym odrzucił go na bok ukazując wielką klapę.
Podeszłam żeby zobaczyć dokąd to prowadzi, ale jedyne co
zobaczyłam to początek schodów i ciemność.
-Dokąd to prowadzi?- T.O.P stanął
koło mnie zaglądając do dziury.
-Nieważne. Nie chcę tu zginać.
Znaczy się nie chcę żebyś ty też zginął przez nas.
-Nic mi nie będzie. Nie mieszkałbym
tu gdybym nie miał broni. Uciekajcie tędy. Tunel prowadzi przez
piwnicę i wyjdziecie koło starej fabryki. Nie powinno tam nikogo
nie znajdziecie.
-Dzięki Sam. Na pewno o tobie nie
zapomnimy.- Dostałam małą latarkę i świecąc na stare schody
zaczęłam schodzić w dół, a zaraz za mną. Klapa trzasnęła i
zrobiło się jeszcze bardziej ciemno. W połowie schodów dało się
słyszeć rozmowy na górze. Ktoś krzyczał w nieznanym mi języku,
a potem padł strzał. Zasłoniłam usta wolną ręką by nie pisnąć.
-Cleo musimy iść.- Tak ma rację.
Musimy iść żeby przeżyć i pomścić Sam' a. A zaczynałam go
lubić. Teraz będę żyła z myślą, że kolejny człowiek umarł i
to przeze mnie. Zaczęłam mrugać żeby odgonić łzy, ale to nic
nie dało. Dobrze, że Choi nic nie zdołał zauważyć. Choć pewnie
teraz czuję się tak samo podle jak ja. Mogliśmy zostać i mu
pomóc, a teraz i tak tego nie zmienię.
Skupiłam się na drodze wyjścia z tej
ciemnicy. Zauważyłam tu nawet szczura. Okropny widok. Na szczęście
po 15 minutowej tułaczce przez piwnicę i jakiś tunel udało nam
się dotrzeć na powierzchnię i zobaczyć znajomy Seul. Tak jak
powiedział Sam była tu opuszczona fabryka. My znajdowaliśmy się
na jej tyłach. Dla bezpieczeństwa zaryglowałam wyjście tą małą
latarką.
-To czas w którym uruchamiasz swój
plan.
-Taki mam zamiar.
-Czyli co?
-Zobaczysz.- Pociągnął mnie za rękę
i wpakował do najbliższej taksówki, która jechała w nieznanym mi
kierunku, ponieważ nie było mi dane usłyszeć celu podróży.
Dlatego siedziałam i czekałam na to co miało się wydarzyć.
Oczywiście po tym jak wyszłam z taxi nie przeżyłam żadnego
zdziwienia gdy moim oczom ukazało się lotnisko. Nie zdążyłam
zadać żadnego pytania. Znów zostałam pociągnięta prosto do
środka, a zaraz potem do kasy. T.O.P kupował bilety nie wiadomo
dokąd, a ja obserwowałam otoczeniem i westchnęłam zła gdy
zobaczyłam dwóch gości ubranych na czarno. Od razu odwróciłam
wzrok.
-Już tu są. Pośpiesz się.
-Staram się.- Zdenerwowana nadal
zerkałam na podejrzanych gości, którzy rozglądali się dookoła
wyraźnie czegoś szukając, albo kogoś.- Chodźmy. Zdążyliśmy
tylko na jeden lot. Nie spóźnijmy się.
-Najpierw to ich omińmy. Wmieszajmy
się w tłum.
-Który tłum.
-A czy to ważne.- Weszłam w pierwszy
lepszy tłum pchając się łokciami żeby tylko dojść do odprawy.
I udało się nam w ostatnim momencie.
-Tam są!! Dorwać ich!!- Usłyszałam
krzyki i modliłam się żeby ta kolejka już się skończyła.
-Cholera.- T.O.P przeklął pod nosem i
najzwyczajniej w świecie olał innych oczekujących, rzucił dwa
bilety i tak oto weszliśmy do samolotu uciekając przed bandą
morderców. Znaleźliśmy miejsce na samym końcu, a kiedy usiadłam
w końcu mogłam odetchnąć i nie martwić się o swoje życie przez
następne 11 godziny. Oparłam głowę o ramię T.O.P' a i zasnęłam
zmęczona tym wszystkim.
Śnił mi się Sam i widok kiedy
umiera mówiąc nam, że to wszystko przez nas. Obudziłam się
dopiero przed ogłoszeniem, że lądujemy. O dziwo to miejsce
okazało się wygodniejsze niż sprężynowe łóżko.
-Myślisz, że on nie żyje.- Musiałam
się go zapytać co on myśli. W końcu znał go dłużej niż ja.
-Szczerze to nie mam pojęcia. Ale
będzie dobrze Cleo. Obiecuję ci to.- Złapał mnie za rękę, gdy
lądowaliśmy. A ja naprawdę chciałam mu wierzyć.
Zasiedziałam się na tym fotelu
przez co moje nogi były jak z waty, ale dałam radę opuścić
samolot i wyjść na świeżę powietrze. Oboje stanęliśmy na
dworze w kompletnie obcym nam miejscu. Mogłam jedynie powiedzieć,
że było tu naprawdę ładnie.
-Gdzie my jesteśmy?
-W Barcelonie.- Wytrzeszczyłam oczy
nie dowierzając temu co właśnie usłyszałam. Jestem w Barcelonie.
To strasznie daleko do domu. Chyba zaczęło mi odwalać bo zaczęłam
się śmiać. Po prostu od tak. To było tak chore, że aż śmieszne.
-Ile zostało nam pieniędzy?- Pewnie
bilety kosztowały niewyobrażalnie dużo.
-Na tyle by coś zjeść.
-No tak. Mamy mnóstwo czasu do
zwiedzania.- Nie chciałam myśleć co będzie potem.
Przepraszam was za ten rozdział. Jest w sumie o niczym i zastanawiam się czy nie zrobić sobie przerwy by nie wrzucać wam takiego chłamu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)