czwartek, 23 kwietnia 2015

Pilny Problem!!!

A więc wystąpiły pewne komplikację. A chodzi o to, że śmiem podejrzewać iż pewna kompletnie nie znana mi osoba przywłaszczyła sobie mój scenariusz ( G-Dragon- Kochany sąsiad) dając go na swojego bloga. Dlatego też mam do was pewną prośbę byście sami przeczytali to co znajduję się na tamtym blogu i stwierdzili czy dla was też wydaję się to być dokładnie tym samym co napisałam i ja.

A znajdziecie to tutaj:            http://zacnyjiyong.pinger.pl/m/23088427

Osobiście jestem wściekła bo sama się nad tym męczyłam, a takiej lasce ręce do dupy przyrosły i perfidnie skopiowała moją pracę. W dodatku nie mam jak się z nią skontaktować bo nie można pisać pod tym komentarzy. Czekam na wasze osądy i może jakieś pomysły co z tym zrobić. Myślałam o zgłoszeniu tego blogerowi, ale czy odpiszą mi po polsku xd

No cóż będę starała się odzyskać to co moje. Nie wiedziałam, że coś takiego spotka akurat mój blog no, ale trudno. Teraz tylko muszę to jakoś załatwić. Uch, jestem na prawdę wściekła i chętnie bym sobie na kogoś poprzeklinała. Śmiem też twierdzić, że inne scenariusze też nie są jej autorstwa.

Liczę na jakieś pomocne komentarze. Ten sam scenariusz znajdziecie w spisie treści na moim blogu. Choć jestem wręcz pewna, że to moje. Przedmowa jest też dokładnie taka sama tyle, że pominięta została informacja o tym, że scenariusz był na zamówienie pewnych osób które mnie o to prosiły. Nie wiem jakiego typu jest to blog dlatego może źle coś zrozumiałam, ale jednak nikomu nie dawałam zgody na publikowanie tego na innych stronach.

Jak na razie moja przerwa nadal obowiązuje do 20 maja. A jeśli nie uda mi się rozwiązać tej sprawy do tego czasu to powiadomię was o tym co postanowiłam.

Oczywiście wielkie dzięki tym którzy zechcą mi pomóc i ocenić to swoim okiem oraz tym, którzy szanują pracę innych.


piątek, 17 kwietnia 2015

Uwaga!!

Witam was moi drodzy!! Niestety nie przynoszę ze sobą dobrych wieści. Tak jak zapowiadałam robię sobie małą przerwę. Zmusiło mnie do tego wiele rzeczy. Sprawy osobiste, wybór szkoły no i brak weny. Postanowiłam pozostawić bloga  aż DO 20 MAJA. W tym czasie mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

Oraz teraz mam pytanie do moich kochanych czytelników. A mianowicie by nie których nie nudzić niekończącym się opowiadaniem mam wielką chęć napisania czegoś nowego. Mam już jako taką koncepcję tylko pragnę wiedzieć jaki zespół tym razem preferujecie. Dlatego mam wielką prośbę byście napisali w komentarzu co wolicie tu zobaczyć. Będę bardzo wdzięczna i ułatwi mi to sprawę. Można to nazwać małym głosowaniem. A jeśli nikt nie zechcę podrzucić mi nazwy to rozumiem, że wybór zostawiacie mnie.

A więc czekajcie na mnie. Na pewno was nie opuszczę na zawsze.




PS: Czy wy też tak samo niecierpliwie oczekujecie powrotu Big Bang i CL *.*
      















czwartek, 9 kwietnia 2015

BB- 58

Cześć, cześć kochani!! Na sam początek jedna mała, drobna informacja dla was.

   Ponieważ rozdziały pojawiają się niezbyt regularnie postanowiłam wam powiedzieć, że może to się utrzymać jeszcze przez jakiś czas. Nie mam zbytnio dużo czasu, a uwierzcie mi, że pisanie  rozdziałów zajmuje dużo czasu. Przynajmniej jak dla mnie. Więc mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. To moja ostatnia klasa i raczej chciałabym ją zdać.






Musimy wyskoczyć.- Chociaż mi się to nie podoba to nie widzę innego sposobu by się uwolnić.
-Dobra.
-Okej.- Przełknęłam głośno ślinę.
-Dasz radę.
-Nie mam wyboru.- Ale i tak to miłe, że próbował mnie wesprzeć. Złapałam pewnie kierownicę i gwałtownie skręciłam w prawo stając samochodem na całej linii jezdni. Wyskoczyłam z auta zabierając kluczyki ze sobą. Biegłam przed siebie nie zwracając na nic uwagi póki nie poczułam ręki T.O.P' a łapiącej moją dłoń.
-Teraz.- Wcisnęłam przycisk na breloczku, który uruchamiał autodestrukcję. Usłyszałam za sobą pisk opon i jeden wielki huk, który odrzucił nas na dobre 2 metry do przodu. Zatrzymałam się rękoma na asfalcie, a Choi zaraz obok mnie. W głowie kręciło mi się niesamowicie i gdyby nie Tabi, który podniósł i kazał biec jeszcze szybciej. Łapałam oddech, ale to nic nie dało. Po prostu się zatrzymałam. Upadłam i zaczęłam kaszleć krwią co mnie przeraziło. Ledwo widziałam swoją dłoń, a co dopiero Choi' klęczącego przede mną. Krzyczał coś do mnie, ale nie słyszałam. Odwróciłam tylko głowę w stronę płomieni unoszących się do samego nieba. Całkowicie położyłam się na ziemi. Ostanie co widziałam to T.O.P' a potrząsającego mną, a później chyba wziął mnie na ręce. Jestem pewna bo obraz zamienił się w jedną ciemną plamę.

* * *

( Narracja CL )

Co ja tu do cholery robię?! W cale nie powinnam siedzieć i pić herbatki z Tae. Przecież to kłócić się z moimi postanowieniami jakie sobie wyznaczyłam co do jego osoby. Najwidoczniej wszystko szlak jasny trafił skoro tu siedzę.
-Cieszę się, że się zgodziłaś na to spotkanie.
-Postanowiłam zaryzykować tym z myślą, że nikt nie będzie mnie obrażać.- Upiłam łyk herbaty z nadzieją, że zrozumiał moją aluzję.
-Nie mam takiego zamiaru. Wiem, że nie wybaczysz mi tego tak łatwo.
-Więc dlaczego tu siedzę?- Faktycznie nie powinnam mu tego ułatwiać takimi spotkaniami.
-Bo znasz mnie jak nikt inny i wiesz, że tak naprawdę nie chciałem tego zrobić.
-Nie próbuj mi wmawiać czegoś co nie jest prawdą. W cale ci nie wybaczyłam. Na pewno nie całkowicie.
-Więc na tyle byśmy mogli razem pić herbatę?
-Nie myśl za dużo. Trzeba jakoś utrzymywać pozory przyjaźni. W końcu nie jesteśmy zwykłymi ludźmi.
-A szkoda.- Sama nie wiem czy to właśnie dlatego tu siedzimy. Żeby udawać czy dlatego, że te chcę. Może tak pół na pół. Tak to na pewno to. Nie chcę przeciągać tej rozmowy. Czuję, że prowadzi donikąd i to taka jego gra. By mógł wyczytać ze mnie co czuję. Nie będę mu tego ułatwiać.
-Nie przeciągaj tego wszystkiego. Przyznaję, że to cholernie trudne siedzieć przed kimś z kim nie tak dawno dzieliłam się sekretami. Dlatego teraz chcę wiedzieć ilu prawdziwych przyjaciół po swojej stronie.
-Mnie masz na pewno.
-Ta, pewnie. Pokazałeś to bardzo wyraźnie. Pewnie nigdy tego nie zapomnę. Oczywiście rozumiem, ze ją kochałeś i teraz cierpisz. To mogę zrozumieć.- Westchnęłam. Mam dość tej rozmowy, ale powiem czego oczekuję.- Tylko nie wiem czy robisz to bo jej już nie ma czy też nie. Nie chcę być pocieszeniem. Ja mam tego dość. Wiedz, że wcale ci tego nie ułatwię. Nawet nie chodzi o to, że nie chcę. Ja nie potrafię. Przestałam ufać ci tamtego wieczoru, kiedy myślałam, że będziesz po mojej stronie i nie zrzucisz tego na mnie.
-Chaerin...- Wyciągnął rękę by dotknąć mojej, ale szybko zabrałam ją ze stołu.
-Nie lepiej poddać się już teraz? Chyba i tak bym ci w końcu wybaczyła tylko trwało by to dość długo.- Podniosłam wzrok z kolan na jego twarz. Patrzył na mnie i wkurzało mnie to, że nie mogłam nic z niego wyczytać. A chrzanić to. Wstałam z zamiarem wyjścia i zostawienia go samego. Tak też i zrobiłam. Przynajmniej mi się wydawało, ale widać nie tak łatwo się go pozbyć.
-Musisz coś wiedzieć.
-Co takiego.
-Jeśli chodzi o ciebie to nie poddam się tak łatwo.- Zapewnił mnie całkiem poważnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Myśli, że naprawdę mu się uda. Kiedy dla mnie ta rana jest jeszcze bardzo świeża?
-Nikt nie zabronił ci próbować.
-Właśnie. Najlepiej zacząć od zaraz.
-Co czym ty...
-Podwieźć cię?- Zaprosił mnie gestem ręki bym wsiadła. Przez chwilę się wahałam bo w końcu nie miał mieć tak łatwo, ale stwierdziłam, że to tylko skorzystanie z podwózki i nie musi nic oznaczać. Wsiadłam na miejsce pasażera.
-Więc gdzie?
-Do Cleo i T.O.P' a.- Nie dali znaku życia od dwóch dni. Do tej pory powinna była się do nas odezwać. Oby nic się tylko nie stało. Wystarczająco problemów naskładało się jak do tej pory.
Jechaliśmy w ciszy. Patrzyła przez szybę na zmieniające się widoki dopóki nie dotarliśmy pod dom. Od razu coś mi się nie spodobało. Bez słowa wysiadłam z auta i poszłam w stronę uchylonych drzwi, a za mną podążył też Taeyang. Miałam mu już powiedzieć, że może sobie pojechać, ale w takiej sytuacji wolę jednak mieć kogoś ze sobą. Nawet jeśli miał by być to właśnie on.
-Poczekaj wejdę pierwszy.- Tae zatrzymał mnie przed postawieniem stopy do środka. Spojrzałam na niego zirytowana.
-Nie musisz się aż tak narażać.- Zignorowałam go i przeszłam przez próg. Na pierwszy rzut oka, jak dla mnie ktoś na pewno nieźle walczył o życie.
-Pewnie żyją.- Tae położył mi dłoń na ramieniu, ale strąciłam ją, gdy wyciągałam telefon z kieszeni.
-Mam taką nadzieję. Dzwonię do agencji.- Wszyscy muszą ruszyć tu swoje tyłki i zacząć działać. Chcę wiedzieć co tu się stało. I gdzie jest Cleo oraz T.O.P.

* * *

( Narracja Cleo )

Otworzyłam oczy i pierwsze na co mogłabym się poskarżyć to, to, że coś wbija mi się w plecy. I są to sprężyny tego cholernego łóżka. Ale dobre i tyle, że w ogóle jakieś jest. Bo jedyne co pamiętam to tylko i włącznie to co stało się po tym jak wybuchł samochód i próbowałam biec, a T.O.P był zaraz obok mnie. Chwila. Gdzie on jest?! Poderwałam się z trzeszczącego łóżka gotowa komuś przywalić jeśli zaszła by taka potrzeba, ale zobaczyłam go śpiącego w starym fotelu. Opadłam na poduszki.
-Zajebiście kurwa. Zasrane sprężyny. Kto na tym sypia do cholery.
-Mój znajomy, jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć.- Choi obudził się w samą porę by wyjaśnić mi jakim cudem jeszcze żyję.
-Ach. Czyli to jego … mieszkanie.- Jeśli mieszkaniem można nazwać cztery szare ściany. Mały, przedpotopowy telewizor pewnie z dwoma kanałami, łóżko, fotel i małą kanapę. O kuchni wolę nie mówić, a o łazience nie chcę nawet myśleć. I bez tego głowa boli niesamowicie.
-Tylko to udało mi się załatwić, kiedy miałem cię na rękach.- Pozwoliłam mu przysiąść się na skraj łóżka. Od razu złapał mnie za rękę.
-Beznadziejnie co? Utknęliśmy tu przeze mnie i moją głowę.- Dlaczego musiała odezwać się akurat teraz?
-Czy to teraz takie ważne. Powiedz mi jak się czujesz. Nadal nie wiem dlaczego zemdlałaś. Obstawiałem nadmiar wrażeń, ale wydaje mi się, że możesz mnie oświecić.
-Uch, poczekaj muszę sobie przypomnieć.- Zaczęłam analizować w głowie wszystkie wydarzenia i tylko jedno pasowało do układanki.- Kiedy byłam w garażu był tam jakiś człowiek. Pchnął mnie i upadłam na beton. To pewnie dlatego tu teraz leżę.
-I napędziłaś mi niezłego strachu.
-To nazywasz strachem. Myślałam, że tam zginiemy.
-Ale nie zginęliśmy.
-No i jesteśmy … gdzie dokładnie?- Było tu tylko jedno okno przez, które nie wiele można by zobaczyć.
-Tak jak już mówiłem w domu mojego kolegi. Nadal w Seulu, ale nie w Gangnam.
-Aha. Nie, no to świetnie.- Mruknęłam zła.
-A teraz cię zbadam.- Wyciągnął małą latarkę.
-Żartujesz.
-Ani trochę.
-Mamy na to czas?
-Owszem. Tu jesteśmy bezpieczni.- Pchnął mnie z powrotem na łóżko i zaczął świecić w oczy. Chciałam powiedzieć mu, że to bez sensu. W końcu, która dziewczyna nie lubi jak facet się nią zajmuję.
-Okej. Wszystko jest w porządku.
-To wynośmy się stąd.
-Trochę tu posiedzimy. Ty też.- Wyrwał mi buta z ręki.
-Powiedziałeś, że nic mi nie jest.
-Bo nie jest, ale gdzie chcesz iść?- No tak, o tym nie pomyślałam.
-Na pewno masz jakiś plan.- Zdaję się na niego.
-Może i mam. Co nie zmienia tego, że i tak musimy poczekać aż poczujesz się lepiej.
-Ej no przestań T.O.P .
-Nie Cleo.- Wydęłam usta zawiedziona. Czyli zostałam tu uziemiona z Tabi' m. Co nie jest takie złe gdyby nie warunki jakie tu panują.
-Od kiedy zostałeś moim lekarzem, co? Nigdy nie wiedziałam, że aż tak dobrze się na tym znasz. Czy ja o czymś nie wiem?
-Wiesz o wszystkim co trzeba.- Pochylił się by mnie pocałować. Akurat w tym samym momencie ktoś po prostu otworzył drzwi na oścież i wszedł jak do stodoły pogwizdując. Choi odsunął się odrobinę i przewrócił oczami.
-O, czyży to twój miły kolega?- Spojrzałam na niego znacząco. I on chcę żebym spędziła tu jeszcze jeden dzień dłużej w obecności kolesia, który wygląda jakby się porządnie naćpał.
-Ta, właśnie. To Sam.
-Siema. Widzę, że twoja ładna dziewczyna już się obudziła. Tylko żebyście mi nie robili z chaty burdelu.
-Sam przecież robisz z tego burdel.- Oświadczył mu T.O.P na co nowy znajomy machnął na to ręką i postawił na stole cztery puszki czegoś co zapewne miało być naszym jedzeniem.
-Może i tak, ale jeśli zepsujecie mi łóżko to będzie koniec.
-Jest świetnie. - Mruknęłam pod nosem.
-Wiem, że mnie kochasz.- Cmoknął mnie w policzek i poszedł po nasze jedzenie. Dostałam do rąk coś co miało uchodzić za fasolkę. Tylko, że wcale jej nie przypominało i było zimne.
-Nie ma czegoś … innego?- Chciałam powiedzieć jadalnego, ale nie mam na co liczyć.
-Sorry mała to nie pięciogwiazdkowy hotel.- Podejrzany Sam uśmiechnął się do mnie współczująco za co dostał łokciem w żebra od Choi' a.
-Jasne rozumiem.- Odłożyłam puszkę na stół.- Można by skorzystać z łazienki?
-Wszystko powinno być w środku.- Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Chciałam je zamknąć, ale one nie posiadały nawet zamka. Równie dobrze mogło by ich tu nie być. Nie mam pewności, że ten koleś może tu wleźć. Mam nadzieję, że mój rozsądny chłopak będzie pilnować drzwi przed łapami swojego kolegi. Jakby nie patrzeć to dało się zauważyć, że nie zbyt się lubią. Ciekawe co też takiego się stało.
Zastanawiając się nad tym weszłam pod prysznic co okazało się być najgłupszą rzeczą jaką zrobiłam. Cholerna zimna woda!!
-Kurwa!- Przeklęłam i wyskoczyłam spod prysznica. Oczywiście ślizgając się na kafelkach. Jedyne o czym teraz marzyłam to nie wywalić się gołym tyłkiem na kafelki. I tak też się nie stało. Chociaż teraz tego żałuję bo nikt nie trzymał by swoich łapsk na moim tyłku. Już miałam się odwrócić i objechać tego śmiałego gostka.
-Co ty sobie ...- O boże!- Wyobrażasz.- Jednak nie trzeba było się od tak odwracać.- Mógłbyś się ubrać.
-I kto to mówi.
-No cóż ja przyszłam się tu wykąpać. A ty?
-Jestem tu w tym samym celu.
-Uznajmy, że ci wierzę.- Weszłam pod już cieplejszą wodę czekając aż T.O.P w końcu zechce się do mnie przyłączyć, ale on tylko stał i się gapił. Pociągnęłam za zasłonę by się ukryć od jego wzroku. Dopiero wtedy się pojawił.
-Gdzie jest twój kolega?- Zapytałam ciekawości mydląc włosy. Swoją drogą szare mydło mi nie służy ani moim włosom też. Niestety nie mam wyboru.
-Wyszedł do sklepu po coś do jedzenia.
-Ma pieniądze?
-Nie. Dałem mu. Nic nie zjadłaś.- Odebrał mi mydło i je odłożył, a potem przyciągnął mnie do siebie.
-Na prawdę mu wierzysz, że wróci tu z twoimi pieniędzmi?
-Wróci. Kiedyś też pracował w agencji więc wie, że i tak go dopadnę jeśli nas tu zostawi.
-Zastraszyłeś go.
-Można to tak nazwać.- Uśmiechnął się do mnie, ale zaraz posmutniał, kiedy jego wzrok padł na moje ramiona. Dotknął je delikatnie, ale i tak nie mogłam powstrzymać się żeby nie wykrzywić twarzy.- Boli?
-Nie. To ...- Właśnie miałam zaprzeczyć, że to rozcięcie wcale mi nie dokucza. Jednak przypomniałam sobie o tym, że obiecałam sobie iż nie będę udawać. Nie przed nim.- Tylko trochę. Przecież to przeżyje. Najwyżej zostanie mi blizna.
-A chciałbym żebyś o tym nie pamiętała.- Pochylił się nade mną. W pierwszym momencie myślałam, że w końcu mnie pocałuje, ale on pocałował lekko moją ranę z której leciała krew zmywana przez wodę. Nie spodziewałam się tego, ale kiedy poczułam jak jego gorące usta wędrujące w górę odruchowo zamknęłam oczy poddając się uczuciu. Jego usta znalazły moje przechyliłam głowę do góry i otworzyłam usta zachęcając go. Czego nawet nie musiałam tego robić. T.O.P wsunął ręce w moje mokre włosy całując mnie namiętnie. Po chwili ostałam niespodziewanie pchnięta na zimną ścianę. Sapnęłam mu prosto i wychodząc naprzeciw jego ustom i językowi. Oderwaliśmy się od siebie jak oparzeni, kiedy zimna woda zaczęła lecieć z prysznica.
-Cholera. Sam!!- Krzyknął Tabi pomagając mi wyjść żebym się nie wywróciła.
-Sorry! Muszę oszczędzać wodę stary!
-Zacznij się wycierać.- Rzuciłam w niego ręcznikiem.- Jestem głodna.

* * *

( Narracja Bom )

Zostałam wyrwana prosto z prywatnego spotkania bo nagle się okazało, że nagle zaginęli Cleo i T.O.P. No do cholery. Dopiero co widziałam ich na ślubie, a teraz ostał tylko po nich zmasakrowany dom i jedna mała karteczka. Jedyna wiadomość jaką nam zostawił to jedynie to, że mają zamiar uciekać autostradą. Podobno już inni udali się na miejsce, ale coś ich zatrzymało. A dokładnie spalone szczątki dwóch samochodów. Oczywiście nie udało mi się przekonać Joe żeby się w to nie mieszał. Teraz jest tam i pada sprawę. Oświadczył mi, że mnie kocha. Co mnie bardzo uszczęśliwiło i aż do teraz o tym myślę, ale to jeszcze nie wszystko. Powiedział, że chcę uczestniczyć w moim zwariowanym życiu nawet jak mu oznajmiłam kim jestem i co robię.
-Bomi jedziemy. Trzymaj.- Min Ji wręczyła mi pistolet i odeszła z powrotem w stronę Seungri' ego. Teraz jestem obwieszona bronią od stóp do głów i jestem gotowa wsiąść do SUV' a i pojechać szukać przyjaciół. Wpakowałam swój tyłek na tyły samochodu, gdzie siedzieli już Dae z Darą oraz CL. Wyglądała na bardziej uśmiechniętą i zadowoloną niż ostatnimi czasy. Szkoda tylko, że nieszczęścia chodzą za nami. Chyba robią sobie zmiany żeby każdego coś spotkało.
-Dlaczego nikt nic nie mówi. Przecież ich znajdziemy.- Starałam się ich pocieszyć i zrobić coś żeby się tak na mnie nie patrzyli.
-Wiesz my to wiemy, ale tu ...- Sandara dostała łokciem w bok od CL. Popatrzyłam na nich podejrzliwie.
-Każdy się martwi.- Dokończyła szybko.
-Okej. O co wam chodzi, co? No mówicie.- Patrzyła na nich zła. Nie lubiłam wiedzieć najmniej z całego towarzystwa. A mam przeczucie, że to coś poważnego i wszyscy próbowali to przede mną ukryć, ale nie skutecznie.
-To naprawdę nic ważnego.- Zapewniła mnie Dara machnięciem ręki.
-Nie przekonałaś mnie.- Zwróciłam się do Chaerin.
-Chodzi o to, że szef się trochę wściekł.
-Który?- Nikt nic mi nie odpowiedział. Nawet chłopaki.- Obaj?- Dae przytaknął głową.
-Przejdzie im. wiesz jacy oni są. Ciągle gadają o tym samym. Powiedziałam mu, że wiesz co robisz i nie musi od razu panikować.
-Proszę was mówcie po kolei. Najlepiej od początku. Co znowu zrobiłam?
-Po prostu nie podoba mu się, że wydałaś naszą organizację swojemu chłopakowi.- W końcu wyjaśniła mi Dara.
-Wspomniałam Yang' owi, że może to zrobię. Nie powiedział, że nie mogę.
-A powiedział ci, że możesz?
-No w sumie to nie. Powiedział tylko, że mam zachować to w tajemnicy bo przecież i tak wiem co robię. Uznałam to za tak.- Oparłam głowę o szybę. Niech się z tym pogodzi. Ja mu ufam więc oni też będą musieli. Nie mogą mi zabronić normalnego życia. Inni dostali szanse, chyba mi też się należy coś od życia. Już dawno skończył mi się zakaz umawiania. Możliwe, że zrobiłam coś wbrew kontraktowi, ale już dawno zasady się zmieniły.
-No cóż. Nie mamy nic do twojego nowego chłopaka Bom.- Uśmiechnęła się do mnie CL.
-Raczej spróbuj go przekonać żeby nie wtrącał się w sprawy agencji.
-Ale on próbuje tylko im pomóc. Wychodzi na to, że on nie potrafi przyjąć zwykłej pomocy.
-Ta, ale nie całego FBI.- Wytrzeszczyłam na nią oczy.
-O cholera.
-No właśnie.
-Ten facet chyba naprawdę cię kocha. Ja bym to nazwał już obsesją.- Oznajmił Dae. A ja chyba nie dawałam sobie z tego sprawy, że mam tak samo.

* * *

( Narracja Cleo )

Ulokowałam się na kolanach Choi' a, który siedział na trzeszczącej kanapie. Jednak się nie załamała pod nami. Po spędzeniu tu paru godzin przyzwyczaiłam się do tego, że tu wszystko jest stare i pachnie starością. Jedyny znajomy zapach to zapach T.O.P' a. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej na co objął mnie mocniej ramieniem. Sam naprawdę okazał się być spoko kolesiem. Przyniósł normalne jedzenie i nawet coś więcej niż piwo do picia. Przyssałam się do swojej butelki soku słuchając jednego z dwóch programów w telewizorze. Podczas reklamy postanowiłam podjąć jakąś rozmowę. Zaczynało nie być tu tak źle co nie zmieniało faktu, że nadal nie miałam zamiaru tu długo zabawić.
-Wiecie, któryś z was mógłby mi opowiedzieć jak się poznaliście. Co ty na to Sam?
-Ja mam mówić?- Spojrzał pytająco na T.O.P' a, a ja poszłam za jego przykładem czekając na to co powie.
-Mów.- Zgodził się niechętnie.- Tylko prawdę.- Ostrzegł go. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w usta. Właśnie teraz usłyszę pierwszy raz coś o życiu jakie prowadził mój narzeczony zanim znów się spotkaliśmy.
-Jasne. Przecież zawsze mówię prawdę.
-Oczywiście lubisz też dodać coś od siebie.
-Opowiadaj.- Przerwałam im czując, że zaraz zaczną się kłócić o byle co.
-Okej. Więc to było jakieś 10 lat temu. Oboje pracowaliśmy w agencji.
-Ach, to wiem. Tai wspominał o tym. Pewnie byliście dobrzy w łapaniu przestępców.
-Tak ci powiedział?
-W sumie nic mi nie powiedział.
-Pewnie dlatego, że wcale nie łapaliśmy przestępców.
-Na prawdę?!- Popatrzyłam na niewzruszoną minę Choi' a. Ile on ma tych swoich tajemnic.
-No pewnie. Nie po to leczyliśmy ludzi żeby ich zabijać. Oboje byliśmy lekarzami. Tylko, że jego zawsze ciągnęło do bitki. Zapewne teraz się bije jak zawodowiec.
-Bez przesady.- Mruknął.
-Teraz to dużo wyjaśnia.- na przykład te wszystkie dni w których leżałam kontuzjowana, a on bez słowa wyjaśnienia wiedział co i jak mi podać. Tylko jedno pytanie chodziło mi po głowie. Dlaczego decydował się na zabijanie?
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego zrezygnował. Niestety nie wiem czy mogę o tym mówić. Niech on ci to wytłumaczy jak zechce.
-Jeśli nie chcesz …
-Moja sistra nie żyje.- Wypalił nagle ni stąd ni zowąd aż nie wiedziałam co miałam powiedzieć na tę wiadomość.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie. Nigdy nie chciała żeby ktoś się nad nią użalał.- To dlaczego mam wrażenie, że on właśnie się nad nią użala.- Zabili ją jacyś porywacze z obsesją na punkcie kasy. Po jej śmierci postanowiłem robić coś więcej niż leczyć ludzi.
-Teraz rozumiem.
-No to w sumie było by na tyle. Jak można się domyślić nasze życie nie było wtedy w ogóle ciekawe. Pełno krwi.
-Czyli to co teraz.- Szkoda tylko, że nie powiedział mi o tym wcześniej i to sam. No trudno przynajmniej zgodził się opowiedzieć to właśnie teraz. Kiedy jesteśmy ścigani przez bóg wie kogo i siedzimy w domu przesiąkniętym starością i pewnie z grzybem na ścianach, ale doceniam to. Zawsze mogło być gorzej.
Myślałam sobie nad tym co mnie jeszcze czeka, gdy ktoś zaczął walić w drzwi. Zerwałam się z kanapy z myślą, że to na pewno ktoś po nas.
-I co teraz?
-Spokojnie wszystko mam przygotowane.- Sam ruszył się ze swojego miejsca i podszedł do jedynego dywanu w tym domu po czym odrzucił go na bok ukazując wielką klapę. Podeszłam żeby zobaczyć dokąd to prowadzi, ale jedyne co zobaczyłam to początek schodów i ciemność.
-Dokąd to prowadzi?- T.O.P stanął koło mnie zaglądając do dziury.
-Nieważne. Nie chcę tu zginać. Znaczy się nie chcę żebyś ty też zginął przez nas.
-Nic mi nie będzie. Nie mieszkałbym tu gdybym nie miał broni. Uciekajcie tędy. Tunel prowadzi przez piwnicę i wyjdziecie koło starej fabryki. Nie powinno tam nikogo nie znajdziecie.
-Dzięki Sam. Na pewno o tobie nie zapomnimy.- Dostałam małą latarkę i świecąc na stare schody zaczęłam schodzić w dół, a zaraz za mną. Klapa trzasnęła i zrobiło się jeszcze bardziej ciemno. W połowie schodów dało się słyszeć rozmowy na górze. Ktoś krzyczał w nieznanym mi języku, a potem padł strzał. Zasłoniłam usta wolną ręką by nie pisnąć.
-Cleo musimy iść.- Tak ma rację. Musimy iść żeby przeżyć i pomścić Sam' a. A zaczynałam go lubić. Teraz będę żyła z myślą, że kolejny człowiek umarł i to przeze mnie. Zaczęłam mrugać żeby odgonić łzy, ale to nic nie dało. Dobrze, że Choi nic nie zdołał zauważyć. Choć pewnie teraz czuję się tak samo podle jak ja. Mogliśmy zostać i mu pomóc, a teraz i tak tego nie zmienię.
Skupiłam się na drodze wyjścia z tej ciemnicy. Zauważyłam tu nawet szczura. Okropny widok. Na szczęście po 15 minutowej tułaczce przez piwnicę i jakiś tunel udało nam się dotrzeć na powierzchnię i zobaczyć znajomy Seul. Tak jak powiedział Sam była tu opuszczona fabryka. My znajdowaliśmy się na jej tyłach. Dla bezpieczeństwa zaryglowałam wyjście tą małą latarką.
-To czas w którym uruchamiasz swój plan.
-Taki mam zamiar.
-Czyli co?
-Zobaczysz.- Pociągnął mnie za rękę i wpakował do najbliższej taksówki, która jechała w nieznanym mi kierunku, ponieważ nie było mi dane usłyszeć celu podróży. Dlatego siedziałam i czekałam na to co miało się wydarzyć. Oczywiście po tym jak wyszłam z taxi nie przeżyłam żadnego zdziwienia gdy moim oczom ukazało się lotnisko. Nie zdążyłam zadać żadnego pytania. Znów zostałam pociągnięta prosto do środka, a zaraz potem do kasy. T.O.P kupował bilety nie wiadomo dokąd, a ja obserwowałam otoczeniem i westchnęłam zła gdy zobaczyłam dwóch gości ubranych na czarno. Od razu odwróciłam wzrok.
-Już tu są. Pośpiesz się.
-Staram się.- Zdenerwowana nadal zerkałam na podejrzanych gości, którzy rozglądali się dookoła wyraźnie czegoś szukając, albo kogoś.- Chodźmy. Zdążyliśmy tylko na jeden lot. Nie spóźnijmy się.
-Najpierw to ich omińmy. Wmieszajmy się w tłum.
-Który tłum.
-A czy to ważne.- Weszłam w pierwszy lepszy tłum pchając się łokciami żeby tylko dojść do odprawy. I udało się nam w ostatnim momencie.
-Tam są!! Dorwać ich!!- Usłyszałam krzyki i modliłam się żeby ta kolejka już się skończyła.
-Cholera.- T.O.P przeklął pod nosem i najzwyczajniej w świecie olał innych oczekujących, rzucił dwa bilety i tak oto weszliśmy do samolotu uciekając przed bandą morderców. Znaleźliśmy miejsce na samym końcu, a kiedy usiadłam w końcu mogłam odetchnąć i nie martwić się o swoje życie przez następne 11 godziny. Oparłam głowę o ramię T.O.P' a i zasnęłam zmęczona tym wszystkim.
Śnił mi się Sam i widok kiedy umiera mówiąc nam, że to wszystko przez nas. Obudziłam się dopiero przed ogłoszeniem, że lądujemy. O dziwo to miejsce okazało się wygodniejsze niż sprężynowe łóżko.
-Myślisz, że on nie żyje.- Musiałam się go zapytać co on myśli. W końcu znał go dłużej niż ja.
-Szczerze to nie mam pojęcia. Ale będzie dobrze Cleo. Obiecuję ci to.- Złapał mnie za rękę, gdy lądowaliśmy. A ja naprawdę chciałam mu wierzyć.
Zasiedziałam się na tym fotelu przez co moje nogi były jak z waty, ale dałam radę opuścić samolot i wyjść na świeżę powietrze. Oboje stanęliśmy na dworze w kompletnie obcym nam miejscu. Mogłam jedynie powiedzieć, że było tu naprawdę ładnie.
-Gdzie my jesteśmy?
-W Barcelonie.- Wytrzeszczyłam oczy nie dowierzając temu co właśnie usłyszałam. Jestem w Barcelonie. To strasznie daleko do domu. Chyba zaczęło mi odwalać bo zaczęłam się śmiać. Po prostu od tak. To było tak chore, że aż śmieszne.
-Ile zostało nam pieniędzy?- Pewnie bilety kosztowały niewyobrażalnie dużo.
-Na tyle by coś zjeść.
-No tak. Mamy mnóstwo czasu do zwiedzania.- Nie chciałam myśleć co będzie potem.









Przepraszam was za ten rozdział. Jest w sumie o niczym i zastanawiam się czy nie zrobić sobie przerwy by nie wrzucać wam takiego chłamu.