środa, 14 października 2015

BTS- 9

Witam! Bardzo dawno mnie tu nie było. I pewnie niektórzy się nieco naczekali na mnie. Niestety  wena odeszła, a przyszły nowe obowiązki. Nie mogę was zapewnić, że to się nie powtórzy, ale będę się starła jak mogę. Dziś skończyłam rozdział i pewnie nie jest on rewelacją, ale przynajmniej jest. Mam nadzieję, że się spodoba. No i jeszcze raz przepraszam.
A co do zamówienia to ciągle pamiętam i nawet zaczęłam pisać więc może za niedługo skończę.






Wyszłam z lasu prosto do grupki, która skończyła już grać. Co najśmieszniejsze byli tu już wszyscy. A co najgorsze nie wiedziałam co niby mam powiedzieć. Że nagle Tae wpadł w bagno, a potem co? Przecież nie przyzna się, że w jakimś stopniu zdradził własną dziewczynę, która nie widzi świata poza nim. Co mu strzeliło do głowy?! Nie miałam szansy o to zapytać, ponieważ wszystkie pary oczu skierowały się w naszą stronę. Stanęłam poszukując wzrokiem Hany. Jeśli ona mi nie pomoże to naprawdę chyba zdecyduję zamknąć się w pokoju i wymyślić jakieś choróbsko. Lecz zamiast Hany przede mną stanął zszokowany Namjoon.
-Co się wam stało?
-Ach, to tylko te bagna.- Odpowiedziałam ogólnikowo.
-Powinniśmy was ostrzec, ale jakby nie patrzeć to miałaś pecha.- I nie tylko ja.
Spojrzałam ukradkiem na Tae. Uśmiechał się do Monick jakby przed chwilą nic się nie stało. Cholerny dupek!
Też postanowiłam udać, że nic się nie stało. Choć wewnątrz mnie gotuje się złość na niego i na samą siebie to lepiej nie pokazywać, że coś mnie tknęło. Kiedy nic mnie nie tknęło. To była po prostu zwykła reakcja jaka pojawia się w takich sytuacjach. Od teraz nie będzie takich sytuacji. Zostałam wykorzystana. I nie wiem w jakim celu. Co on chciał sprawdzić? Czy sam coś poczuję? Chyba stwierdził, że nie. Ja myślę dokładnie tak samo. Niech pilnuje swej dziewczyny i trzyma swe usta blisko jej, a nie mnie.
-No cóż tak wyszło. Chciałabym się tylko przebrać.
-No pewnie.- Wręczył mi klucz do apartamentu.
Obolała, wściekła i brudna poszłam, a raczej pokuśtykałam prosto do hotelu. Znaczy się chciałam odbyć tę drogę całkiem sama, jednak Nam postanowił nie dać mi spokoju. Chyba na prawdę chciał mnie denerwować kolejnymi pytaniami.
-Poradzę sobie sama.
-Nie wątpię, ale jednak ktoś musi cię odprowadzić. 
-Jeśli chcesz.- Co mi szkodzi. Już mi to obojętne. Wszyscy zdążyli zobaczyć mnie w tak opłakanym stanie. Jeszcze parę minut w towarzystwie osoby, która do niedawna miała mnie za kogoś normalnego nie powinno być bardziej żenujące niż sytuacja z przed chwili. Postanowiłam jak najszybciej odbyć tą drogę. 
-Wszystko w porządku?- Co to za durne pytanie. Czy nie widać, że zaraz zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Mam jeszcze przejść tak przez recepcję. 
-Oczywiście, że nie. Jestem brudna i mam błoto tam gdzie być nie powinno. W dodatku to dość żałosne. Wolałam dni, w których nikt mnie takiej nie widział. 
-A przez niego to wszystko się dziś stało. 
-Dokładnie. Cieszę się że mnie rozumiesz.- Co poniektórzy w ogóle się mną nie przejęli. Po prostu wykorzystali. Na prawdę jestem głupia bo sama na to pozwoliłam. 
Przyśpieszyłam kroku.
-Jednak nie myślę, że to żałosne. Przynajmniej nie spanikowałaś i nie uciekłaś. 
-Tak, nie uciekłam.- Jestem kłamczuchą. Prawda jest inna. To Taehyung zaczął krzyczeć, a ja się ocknęłam. Oznacza to tylko jedno.
To jeszcze bardziej żałosne! 
Moje życie jest żałosne. 

☆☆☆

Nie do końca się z pogodziłam z faktem, że zostałam upokorzona i wykorzystana.Postanowiłam pójść za radą Namjoona i spędzić miło czas. Oczywiście bez gromady ludzi którzy wiedzą o mnie co nieco. W przypływie dziwnej i nie znajomej mi frustracji zgodziłam się pójść zwiedzić to cudne miejsce razem Namjoonem. 
Właśnie się szykowałam sprawdzając w lustrze swój stan gdy ten znajomy głos znów się pojawił. 
-Idę na spotkanie więc mam nadzieję, że nie będziesz wpychać mi swojego brata w ręce. 
-Nie muszę tego robić.- Mogłabym przysiądz, że w jej głosie usłyszałam rozbawienie. A tak na prawdę nic nie było zabawne. W dodatku mnie tym rozzłościła. 
Odwróciła się do niej całkiem zirytowana.
-Mam wrażenie, że to twoja sprawka, co? Wpadł do tego cholernego bagna bo tak chciałaś. No powiedz.- Wpatrywałam się w jej twarzy. Chciałam by powiedziała, że to jej sprawą. Wtedy miałabym jakieś wytłumaczenie.
-Jestem duchem, nie człowiekiem, a co dopiero czarodziejką. Nie mam wpływu na to gdzie powstanie bagno, w którym on będzie mógł się utopić. To dość nadzwyczajny przypadek. 
-Zwariowałam. Masz rację to nie możliwe.- Co ja sobie myślałam?-A ten pocałunek? 
-Nie mam na celu go do niczego zmuszać. Przecież znasz mój cel. Z resztą to moja rodzina. Jedyny brat jakiego mam i który trzyma moje zdjęcie na swoim biurku. Podczas kiedy inni nie mają żadnych. 
-Chcesz powiedzieć, że najzwyczajniej nie wiesz dlaczego to zrobił?
-Tak.
Nie pomogłaś mi. Nadal nie wiem nic.
-Może wystarczy spytać? 
-Może i tak, ale nie teraz. Jestem umówiona.
-Więc dobrze się baw skoro ci to zabrano.
Zniknęła. A ja dokładnie miałam zamiar się po prostu dobrze bawić. 

☆☆☆

( Taehyung - 17:46 sklep spożywczy )

Wrzucałem po kolei każdy produkt jaki trafił mi się pod ręką. Jakoś nie specjalnie przejmowałem się tym co dziś zjemy na kolację. I tak siedząc w wielkiej willi z przyjaciółmi najważniejszy był alkohol. Gdyby nie Monick pewnie i tego by w końcu zabrakło. 
-Tae, makaronu nie potrzebujemy.- Monick dołożyła paczkę s powrotem na półkę.- Jesteś jakiś rozkojarzony. Na pewno czujesz się dobrze?
-Na pewno.- Postarałem się o sztuczny uśmiech. 
Tak na prawdę nie dolegał mi żaden fizyczny ból. Raczej niezrozumiała ciekawość. Zdecydowanie to jeden z tych momentów kiedy powinienem zachować się tak jak zwykle. Czyli po prostu zapomnieć o fakcie, że Nam wyszedł wystrojony na spotkanie z Sorą. 
Na prawdę nie rozumiem dlaczego ten dzień nie mógł być miłym dniem. 
Okej, trafiło mi się to bagno. Każdemu się zdarza.
Tylko dlaczego musiała mi się trafić właśnie ona? 
Jest jak cholerny piasek w gaciach. W ogóle nie potrzebny i uciążliwy. I za nic się go nie pozbędziesz. 
Pomiędzy tymi dwoma rzeczami jest jedna zasadnicza różnica. 
Po mimo tego nadal coś cię do niej ciągnie. 
To właśnie to. 
Chyba jedyne wyjście z tej sytuacji to naocznie przekonanie się,  że niczym się nie przejęła. 
-Monick.
-Tak?
-Chodźmy się gdzieś przejeść.

( Narracja Sory )

Przechadzałam się po jednym z zatłoczonych chodników starając się wchłonąć jak najwięcej z tych widoków.  W końcu poczułam się całkiem wyluzowana. Kto by pomyślał, że wyjście z Namem okaże się być jedną z jak dotąd najlepszych decyzji. Przy nim nie czułam się jakbym była małą mrówką. Po prostu oboje zachowywaliśmy się tak jakby żadne z nas nie pamiętało tego co stało się dziś rano. Byłam mu za to wdzięczna jak cholera.
-Teraz cieszę się, że dałam się na to namówić. Tu jest na prawdę ładnie.
-Teraz? A przedtem nie?
-Nie aż tak.- Przecież i tak ciągle dręczy mnie widmo siostry pewnego osobnika.
-Więc żeby ten wieczór był jeszcze lepszy zabiorę cię w jeszcze jedno miejsce.
-Jakie?
-Zobaczysz.
Zostałam pociągnięta w niewiadomą mi stronę. Zdałam się na niego. O dziwo jemu ufałam bardziej niż samej sobie. To chyba przez jego charakter.  Z resztą przestałam się nad tym zastanawiać kiedy ujrzałam to miejsce.
Most zakochanych nieco mnie zmieszał bo co niby my mamy tu robić. Mam nadzieję, że tylko popatrzeć. Przez chwilę byłam zaskoczona, ale zaraz mi to przeszło. Zachwyciłam się kolejnym cudnym widokiem. Tylko jedno pytanie cisnęło mi się na usta.
-Dlaczego akurat tutaj?- Spojrzałam na niego.
-Ponieważ my też musimy przypiąć swoją kłódkę.
-Ale przecież ...
-Nie o to mi chodziło.- Tym razem to on spojrzał na mnie rozbawiony. Jestem głupia. Oczywiście, że to nie tak jak sobie uroiłam. Spiekłam raka i to całkiem niepotrzebnie.
-Mi też nie o to chodziło.- Wymruczałam coś na swoje usprawiedliwienie.
-Okej, powiedzmy, że ci wierzę.- Wręczył mi jedną więc poszliśmy zapiąć gdzieś te cuda. Gdy ją zapinałam pomyślałam o tym by kiedyś wszystko się jakoś ułożyło. Nie myślałam o niczym innym. O żadnej miłości wszech czasów czy też całej tony pieniędzy albo i nawet sławy na całe życie. Tylko żeby było dobrze.

( Narracja Taehyunga )

To był na prawdę głupi pomysł.
Przez pierwsze piętnaście minut byłem pewien, że pozbyłem się jej z mojej głowy. Nawet Monick nie zadawała pytań na temat tego co się ze mną dzieję. Byłem tak rezolutny iż zgodziłem się pójść tam gdzie zechce moja dziewczyna. Gdybym tylko wiedział, że zobaczę tam ich, dawno zaciągnąłbym Monick do domu. Jednak na to było już za późno. Musieliśmy przypiąć tę cholerną kłódkę do mostu inaczej by coś podejrzewała. Sora też coś przypinała i pomyślałem, że już znalazła sobie chłopaka? Czy może to już trwa? Ona i Namjoon. Ten wredny drań dokładnie taki jest. Wszystko zachowa dla siebie.
Wtedy naszła mnie jedna bardzo niezrozumiała myśl.
Mogłem całować ją dłużej i zobaczyć jak długo wytrzyma. Jeśli przyszłaby to by oznaczało, że wszystko jest tak jak należy. Że to ona, a nie ja się za nią uganiam. Przyznając szczerze ta druga opcja nie ma pokrycia w rzeczywistości i mieć nie będzie.

***

Wczorajszy dzień był dość dziwnym dniem. Nie do końca mogę powiedzieć czy był udany czy nie. Wiem tylko tyle, że moje nogi jeszcze nie odpoczęły po ostatniej pieszej wędrówce.
Moje ciało nie poczuło się lepiej po ostatnim upadku.
A moja duma nie wróciła po ostatnim upokorzeniu.
Jedyne co zostało to ta chora sytuacja. Ten głupi pocałunek, o którym chciałabym już zapomnieć. Na prawdę wymazała bym to z mojej głowy gdyby była taka możliwość. Tylko, że jej nie ma.
Westchnęłam i obróciłam się na drugi bok.
-No cześć.
-Jestem śpiąca. Może później.- Zamknęłam s powrotem oczy. Rozmowy z duchami zostawiam zdecydowanie na inne godziny.
-A może jednak.
-Nie.- Wymamrotałam sennie.
Chciałabym kiedyś obudzić się, otworzyć oczy i zamiast zjawy zobaczyć jakiegoś przystojnego faceta, który by się do mnie uśmiechał. Ale nie dane mi to. Mam za to nieboszczki w łóżku. Życie mnie pokarało. Musiałam w poprzednim życiu spalić świat czy coś podobnego.
-Och, przestań. Chciałam się tylko czegoś dowiedzieć.- Dobra, zirytowałam się. Podniosłam się z łóżka nieco już wściekła.
-Czego?
-Co stało się wczoraj. Musimy pogadać.
-Nie ma o czym. Totalne wykorzystanie i upokorzenie. Teraz możesz iść.- Zakryłam się kołdrą, która tak ładnie pachniała.
-A co z twoimi nogami?
-Co?- Podniosłam się s powrotem by na nią spojrzeć, ale już jej nie było. Za to spojrzałam na swoje nogi i się załamałam. Odgarnęłam całą kołdrę by lepiej się przyjrzeć tym siniakom i zadrapaniom.  Na prawdę mam jakiegoś pecha. Nie źle się załatwiłam. A myślałam, że tylko stopy są moim zmartwieniem, a tu jeszcze taka niespodzianka. Wczoraj aż tak to nie wyglądało. Dziś wszystko wyszło i bolało jeszcze bardziej niż powinno. 
Jęknęłam po raz drugi w ciągu pięciu minut.
Miałam wielką ochotę przekląć na głos, ale się powstrzymałam i jakoś powoli doczłapałam do łazienki.

***

Ten dzień miał się odbyć bez żadnych głupich zabaw. Ta wiadomość nawet poprawiła mi humor. W końcu nie będę musiała przebywać w towarzystwie Tae. W głowie nadal miałam te nie miłą chwilę, ale już przestałam myśleć dlaczego to zrobił. Jeśli będzie chciał rozmawiać to na pewno ja nie będę chciała.
Usiadłam sobie na pobliskiej ławce. Moje nogi bolały za każdym razem gdy chodziłam. Dlatego wolałam poczekać na Hannę tutaj.
-Truskawkowy dla ciebie.- Wręczyła mi koktajl.
-Dzięki.- Usiadła koło mnie.
-Sora, powinnaś pójść z tym do lekarza. Twoje nogi nie wyglądają za dobrze.
-To tylko stłuczenie. Z resztą przecież ja jestem lekarzem. Przynajmniej z zawodu.
-I co z tego. Czasem sama możesz coś pominąć, a rentgenu w oczach  to nie masz.
-Może i nie mam, ale też nie mam zamiaru nigdzie iść.- Na samą myśl o spotkaniu kogoś kto mnie znał nie mam ochoty wybierać się do tej instytucji.
-Jesteś strasznie uparta.
-Wiem. Przydaje mi się to.
-Skoro nie chcesz sobie pomóc to lepiej już wracajmy.
-To świetny pomysł.
Obie wróciłyśmy drogą powrotną rozmawiając o pierdołach i czasem wybuchając śmiechem. Jednak mój dobry humor minął kiedy Hanna wyszła z windy, a zamiast niej wsiadł on. Drzwi się zamknęły, a winda ruszyła i nastała krępująca cisza. Znaczy się nie to żeby mi przeszkadzała tylko pewna osoba musiała się pojawić. Ta widna i tak już jest klaustrofobiczna.
-Jest zdenerwowany.- Oznajmiła mi, ale przecież niby czym. Nie miałam jak o to zapytać więc posłałam jej spojrzenie.- Chyba ma wyrzuty sumienia.- Zmarszczyłam brwi.- Nie, to jednak nie to.- Popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Oczywiście, że Tae nie ma żadnych wyrzutów. Po co wszczyna alarm. Już miałam jakąś nadzieję.- Mam pomysł. Porozmawiacie sobie. Tylko nie miej mi tego za złe.
Wytrzeszczyłam oczy z przerażenia.
-Co?!- Wyrwało mi się, ale za późno by cokolwiek to dało. Winda się zatrzymała.
Boże! Winda się zatrzymała!
Niech ja ją tylko dorwę. Toż to niesprawiedliwe i niezgodne z tym co sama mi powiedziała. Miało być zero wtrącania się. I w ogóle jak to możliwe, że jej się to udało? Na prawdę zwariuję.
Spojrzałam na Tae. Chyba się jeszcze bardziej zdenerwował bo z zaciśniętą szczęką wciskał guzik. Przecież to wszystko na darmo. Bóg jeden wie co ona tam zrobiła. Chyba zaczęłam łykać powietrze jak wariatka.
-Masz klaustrofobię?
-Nie.- Mruknęłam.
-To przestań.
-Yhm.- Opanowałam swój oddech. Cała czerwona na buzi musiałam też zachować zdrowy rozsądek. To się zdarza, tak? Nie moja wina. Ale przysięgam, że jeśli to przeżyję to albo sie spakuję i wrócę do domu albo po prostu zamknę w pokoju i nie wyjdę.
Jenak zanim to nastąpi trzeba by coś wymyślić.
-Masz telefon?
-Nie mam.
-Co za dziewczyna nie nosi ze sobą telefonu.
-Co za facet nie nosi ze sobą telefonu.- Odgryzłam się. Też jestem ofiarą w tym wypadku. Jakim prawem się na mnie wyżywa?
-Bardzo zajęty.
-Też jestem zajęta.- Westchnął przeciągle jakby już się czymś zmęczył, a przecież to nie on przemaszerował przez całe miasto z bolącymi stopami. Ja powinnam być wściekła, a nie on. A nawet na to nie mam siły. 
-To nie jest dobra pora na kłótnie.
-Przecież się nie kłócimy.- Zauważyłam.
-I oby tak zostało. Najwidoczniej trochę sobie tu posiedzimy zanim naprawią windę.- Taehyung usiadł i oparł się. Spojrzałam na niego myśląc, że sobie żartuje, ale najwidoczniej nie. Nie pozostało mi nic innego jak pójść za jego przykładem. Miałam tylko nadzieję, że szybko stąd wyjdę bo nie czułam się tu najlepiej.
Oparłam głowę o ściankę. Jeśli to prześpię wyjdzie mi na dobre. Zamknęłam oczy delektując się tą ciszą.
Okazało się, ze byt szybko zaczęłam się delektować.
-Zerka na ciebie.- Zacisnęłam pięści. Miałam zamiar olać ją całkowicie. Nie mogłam jej napyskować to przynajmniej to mi zostało. A ten obok niech się gapi. Jak tam sobie chce.- Musiałam to zrobić. Inaczej to by było zbyt uciążliwe dla ciebie i dla niego.
Uciążliwe! Uciążliwa to jest ona. I obecnie mam już dość słuchania jej mądrości. To moje życie, a ona próbuję je zamienić w swoje. To jest chore. A nawet gorzej niż chore. To jest mocno porąbane.
Tym razem to ja westchnęłam zwracając tym uwagę Tae.
-No co.- Mruknęłam speszona. Zapomniałam o nim.
-Dziwnie się zachowujesz.
-Nie bardziej dziwnie niż ty.- I nie nawiązuję do obecnej sytuacji, ponieważ ta wczorajsza znów wróciła.
-Chcesz coś powiedzieć.- Odparł zgryźliwie.
-Nie. Kompletnie nic.- Dlaczego udaję głupiego. Aż tak bardzo nie chcę się mu mnie przeprosić. Przeprosiny były by na miejscu, ale raczej mogę sobie o nich zapomnieć.
-A jednak coś chcesz mi powiedzieć.
-Chcę tylko stąd wyjść i to jak najszybciej.
-Spokojnie. Przecież nic tu się złego nie dzieje. Możesz po prostu usiąść. Nie zamierzam cię całować.- A jednak o tym wspomniał. Czyli jemu też nie daje to spokoju.
-Na pewno to się nie stanie. Trzymaj swoje hormony z dala ode mnie.
-To dość zabawne, że obwiniasz tylko mnie. Jakoś nie wyglądało żeby ci to wtedy przeszkadzało.
-No wiesz co. To jest chamskie. Wykorzystałeś mnie, a ja myślałam...
-Myślałaś co?- Wstał gdy ja też wstałam. Co ja takiego myślałam? Przecież myślałam dużo. Jeśli chce to usłyszeć to proszę bardzo.
-Że jesteś bardziej ogarnięty. Mówiłeś, że nie jestem taka sama jak ty. To jest prawdą. Prawdą też jest to, że musimy wychodzić z pracy o różnych porach bo ja nie mam tylu pieniędzy w portfelu. A się usuwam bo wiem jak jest. A ty nagle postanawiasz zrobić coś takiego. Masz rację to moja wina powinnam była cię odepchnąć w cholerę. Nie wiem tylko dlaczego ty tego nie zrobiłeś. Więc mi powiedz żebym mogła w końcu dać sobie z tym spokój i żyć dalej po swojemu.- Powiedziałam to co mi leżało na sercu. I jest to najdłuższa moja wypowiedź jaka dotąd padła w jego stronę ode mnie.
I chyba nieco go zatkało.
-Zrobiłem bo musiałem coś wiedzieć.- Odpowiedział tak jakby zaraz miał na mnie nawrzeszczeć.
-Więc po prostu jesteś zwykłą świnią.
-Jeszcze nie skończyłem. Nie powiedziałem dlaczego.
-Przestań. Nie chcę wiedzieć. Tyle mi wystarczy.- Potwierdziłam swoje przypuszczenia. Byłam głupia myśląc, że to miało jakiś głębszy sens. Przecież my się nie znosimy i tylko tolerujemy.
Odwróciłam się by nie patrzeć na człowieka, który tak naprawdę nie jest człowiekiem.
Niestety w małym pomieszczeniu trudno nawet uciec.
Jedyne co poczułam to mocne szarpnięcie za ramię i znów stałam twarzą w twarz z Tae.
-Nie dasz sobie nic wytłumaczyć uparta kobieto! Musiałem coś sprawdzić bo bym zwariował! Tak, to było głupie jak cholera, ale też to było pierwsze co przyszło mi do głowy by móc się upewnić, że to tylko chwilowe. Bo ciągle jesteś w mojej głowie!
-Co?
-Chciałaś wiedzieć to teraz wiesz!
-Powiedz, że to było chwilowe.- Chciałam to usłyszeć. Inna odpowiedź nie wchodzi w grę.
-Nie wiem.- Zamknęłam oczy zrezygnowana. Taka odpowiedź to dopiero zaskoczenie. Lepiej by było gdyby powiedział tak lub nie. Wtedy może wiedziałabym co robić. A teraz gdy stoimy tak blisko siebie sama nic już nie wiem.