poniedziałek, 23 stycznia 2017

BTS-23

Witam kochani!
Przerwa się przedłużyła i muszę przyznać, że jednak jej potrzebowałam. Powracam do was z nowym rozdziałem i mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście! Mam plany, by wreszcie pociągnąć to do końca i zająć się na poważnie nowym opowiadankiem. Uchylę wam rąbka tajemnicy i zdradzę, że tym razem postawię na aktorów.
Nie zniechęcajcie się, bo zamierzam włożyć w to całe serducho tak by się wam spodobało!




 
Olbrzymi stres i obowiązek chronienia wszystkich i wszystkiego, co twoje, przytłaczał Taehyunga odkąd się spotkaliśmy, aż do teraz. W dodatku nie zapowiada się, by coś miało się zmienić. Na szczęście byłam obok niego pomimo tylu tajemnic i nierozwiązanych spraw z przeszłości. Jednak chyba wreszcie mogłam  powiedzieć, że podołaliśmy każdej przeciwności losu i właściwie już nic nie powinno nas rozdzielić. A jedna sprawa wciąż wisiała nad nami. Wreszcie chciałam rozwiązać ją i byłam na to zdecydowana. Przypominałam sobie o tym za każdym razem, kiedy na niego zerkałam.

Taehyung był tym wykończony, a ja już nie chciałam patrzeć na jego zamyśloną twarz. Wolałam w końcu zobaczyć  uśmiech na jego twarzy. Jednak wciąż były momenty, kiedy Tae odpływał na kilka minut. I doskonale wiedziałam, że nie pokaże tego po sobie, dlatego zaczęłam przyglądać się mu z daleka. Na początku myślałam,  żeby zostawić go z tym samego. By mógł wszystko poukładać sobie sam. Ale potem zdecydowałam, że nie potrafię na to tylko patrzeć i może to winna mojej empatii, a może zwykłe wścibstwo . Po prostu nie chciałam na to tylko patrzeć.

Nawet teraz, gdy leżymy blisko siebie, mam wrażenie, że nie ma sensu milczeć.

Sięgam po pilota  spoczywającego na jego brzuchu i wyłączam ten głupi film. Dopiero teraz wtedy zyskuję jego uwagę.

-Co?- Patrzy na mnie, tak jakby nie rozumiał, co właśnie przed chwilą robił.

Chociaż nie. Ten wzrok mówi mi coś  innego.

-Spokojnie, nikogo oprócz nas tu nie ma.

-Więc?

-Kiedyś będziemy musieli pójść do Monick.- Zaczynam swoim poważnym tonem, ale mi przerywa.

-Załatwię to. Obiecuję.- Mówiąc to, patrzy mi w oczy i widzę, że chce mnie bronić. Przyjąć wszystko na siebie. Tak, aby to jego osądzano, a nie mnie. I szczerze jestem tym poruszona, bo nigdy nikt nie deklarował mi, że się dla mnie poświęci.

-Mówiłeś tak już kilka razy.- Przypominam lekko, na co on łapie mnie zna ręce. Przez chwilę milczymy patrząc na nasze dłonie.

-Masz rację.- Uśmiecham się, choć wiem, że nie jest z tego powodu dumny.- Ale teraz to co innego. Teraz wiem, że mam cię przy sobie, nie ważne co powiedzą inni. I postaram się żebyś nigdzie nie odeszła. Chcę ci pokazać, że jestem gotowy cię mieć.

Uśmiecham się na te słowa, ponieważ chcę, żeby mnie miał. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale tak jest. To chyba było nam przeznaczone, chociaż nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie. Ale po deszczu zawsze wychodzi słońce.

Jestem dostatecznie przytłoczona emocjami dzisiejszego dnia. Za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam, nie mogłam przekonać siebie, że naprawdę go pokochałam, I że on pokochał mnie, pomimo tego całego bagażu, którego bali się inni, ale nie Tae.

Pochyliłam się, by go lekko pocałować, ale on od razu położył dłonie na moim karku i mocniej przycisnął swoje usta do moich. Bez namysłu weszłam mu na kolana, a jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Poczułam przyjemne mrowienie w miejscu gdzie palce zaciskały się na moim ciele. A świadomość, że nie powinnam prosić go o więcej nie dociera do mojego  mózgu. Po prostu nie potrafię odsunąć się od niego. A przecież z każdą chwila posuwamy się do przodu, zapominając o rozsądku. Łamię własne reguły, chowając dłonie pod jego koszulę. A głęboki pomruk jaki on z siebie wydaje sprawia, że uśmiecham się i przerywam nasz pocałunek.

-Chcę tego.- Mówię zdecydowanie, jednocześnie próbując opanować rosnące we mnie emocje.- Powiedzieć wszystko Monick.- Poprawiam się szybko, widząc jego chytry uśmieszek- I ułatwię to nam obojgu.

-Co masz na myśli?- Sama nie wierzę, że o tym pomyślałam, ale czas wyłożyć karty na stół. Co najważniejsze zmierzyć się z najgorszym.- Jutro w południe pójdziemy do szpitala razem.- Oznajmiam z nadzieją, że się zgodzi.

Przez krótką chwilę milczy i pewnie analizuje moją propozycję. Ja wiem, że to świetna propozycja, a przecież od początku walczymy, by zrobić ten wielki krok do przodu.

-Dobrze, niech tak będzie.- Ulżyło mi.

Byłam pewna, że dotrzyma danej mi obietnicy.


Czuję się jak podła suka, kiedy mijam szpitalny korytarz. Między innymi dlatego, że wszyscy wiedzą do kogo idę. W dodatku oficjalnie zostałam nienaganną przyjaciółką sławnej pary. Co rzecz biorąc, jest najbardziej mylnym określeniem, jakie media mogły mi nadać. Przecież zaraz rozegra się tu niezłe przedstawienie.

A tak naprawdę zamiast bać się o siebie, boję się o Taehyunga. Paraliżuje mnie fakt, że to ja będę główną organizatorką tego zamieszania w jego życiu. Co doprowadzi do tego, że będzie chciał mnie chronić w skutek czego oberwie podwójnie.

Mam nadzieję, że nie ma go jeszcze przed salą. Na szczęście nie ma, a ja mogę odetchnąć zanim całkiem zabraknie mi powietrza. Staram się nie panikować jak jakaś nastolatka, jednak na co dzień nie mówię ludziom o zdradzie. A szkoda, bo pewnie to ułatwiłoby mi życie.

Po pięciu minutach mam dość czekania, ponieważ coraz częściej myślę, że Tae nie przyjdzie i czas się ewakuować.

Tylko, że wtedy miną kolejne dni i może nawet tygodnie zwlekania, co z drugiej strony przekonuje mnie do działania w pojedynkę. I na to się decyduję. Nie pewnie stukam w drzwi i wchodzę.

Nie wiedzieć czemu patrzę na podłogę zamiast podnieść wzrok .Kiedy wreszcie patrzę przed siebie, w cale nie widzę samej Monick. Zanim z moich ust wydobędą się niepotrzebne słowa, szybko zakrywam je dłonią co i tak nie działa, a jedynie zwraca ich uwagę.

Nie mam pojęcia, co powiedzieć i nawet nie chcę mówić pierwsza. Wiem tylko tyle, że powinnam była zaczekać na Tae. Może wtedy ominęłaby mnie scena pocałunku Nama i Monick.

Teraz żadne z nas nie wie, co powiedzieć. W końcu Monick chrząka znacząco, ale przerywa jej Nam. Wiem, że patrzy na mnie wzrokiem, który mówi mi, bym go nie oceniała, bo przecież sama nie jestem lepsza. S powrotem czuję się okropnie.

-Pogadajmy na zewnątrz.- Proponuje.

-Chwila, ja też chcę coś powiedzieć.- Wtrąca się Moncik.

Pewnie czuje się winna, a w cale nie powinna.

- Taehyung może przyjść w każdej chwili. Chyba lepiej, gdyby nie zauważył,  co się tu dzieje.- wydaje mi się, że to ostatecznie przekonuje ją, więc wychodzimy z pokoju.

Wreszcie zdobywam się na to, by zacząć rozmawiać.

-Ja nie wiedziałam, że...- Zacinam się, ponieważ brakuje mi słów. Jednak wciąż nie mam pojęcia,wiem co powiedzieć.

-Tak wyszło. Nie powinnaś mieć do mnie pretensji, zwłaszcza, że ona się domyśla.

- Chcieliśmy jej powiedzieć, ale nie wiedziałam, że ty tam jesteś. Co by się stało, gdyby wszedł tam Tae zamiast mnie?

 Wolę nawet o tym nie myśleć..

- Nic by nie zrobił, bo wy robicie to samo.- To zabolało. Faktycznie prawda boli, choć nie spodziewałam się tak ostrych słów z jego strony.

-Wiedziałeś jak jest i myślałam, że to rozumiesz.

-Rozumiałem, bo w końcu można być zagubionym. Szkoda, że nikt nie określa na jak długo.

Kolejna prawda rzucona mi prosto w twarz. I to taka, której nie da się zaprzeczyć.

Jego słowa pozostają w moich myślach, gdy odchodzi zły zostawiając mnie samą. Nie ma pojęcia, co myśleć i, co zrobić w takiej sytuacji, dlatego stoję bez celu w miejscu. Dopiero czyjaś dłoń na moim ramieniu sprowadza mnie na ziemię. W cale nie czuję się dobrze wiedząc, że to Taehyung stoi przede mną. Znów zmartwiony.

-Jednak jesteś- Stwierdzam z uśmiechem, byle by go zmylić.

-Jest spory ruch na drodze i przed szpitalem.- Wyjaśnia, na co kiwam głową.

-Rozumiem. Więc wchodzimy?- Zerkam na drzwi.

-Chwila.- Zdecydowany uścisk jego dłoni na moim ramieniu każe mi zatrzymać się. I  przeklinam moment, w którym to ja po raz kolejny wszystko mu opowiem.

Poddaje się i siadam bez oporów na jednym z krzeseł.

- Mam dziwne przeczucie, że wiesz dlaczego Nam sztyletował mnie wzrokiem aż do samych drzwi.- Westchnęłam przeciągle. Usiadłam prosto, mając nadzieję, że jego reakcja nie będzie jedną z tych wybuchowych. Tae jednak miał, jak zwykle dobre przeczucia.

-Nam miał pełne prawo się wkurzyć.- Zaczęłam, ale Tae mi przerwał. Spojrzałam na niego niezrozumiale, przeczuwając nawałnice słów.

-Nakrzyczał na ciebie?

-Nie...

-Albo nie. Sam z nim porozmawiam. Już od jakiegoś czasu czuję, że ma coś do mnie. Koniec z tym.- Już się zerwał z krzesła, ale pociągnęłam go s powrotem na miejsce.

-Uspokój się.- Zażądałam.- Nawet nie próbuj z nim rozmawiać. Powiem ci, co widziałam i pewnie będziesz na niego wściekły, bo wiem, że Monick nie pozostaje ci obojętna.

-Sora.- Taehyung ostrzegawczo na mnie spojrzał. Oczywiście specjalnie przedłużałam przejście do sedna całej tej sytuacji. Trudno ubrać w słowa fakt, że twoja była narzeczona całowała się z twoim przyjacielem.

-Na początku, gdy się spóźniałeś pomyślałam, że zrezygnowałeś. Tak, wiem, nie patrz tak na mnie. Wracając do sprawy to weszłam do środka i zobaczyłam ich razem.

Zacisnęłam ręce w pięści czekając na to, co powie. Martwiłam się jak cholera, bo w końcu to ważne osoby w jego życiu. I o dziwo ciągle pada na mnie, bym to ja mówiła te okropne rzeczy.

Teraz wiem, że poczucie winy to nie było to. Od początku chodziło liczyło się, by znaleźć swoją drogę. Wszyscy nie chcieliśmy jej zmieniać, a jak już się odważyliśmy ,to nie umiemy przeskoczyć problemów.

W tej chwili mogę przysiąc, że Taehyung właśnie to robi. Walczy ze swoim problemem. W myślach układa tworzy swoją własną układankę, tak by to jemu wszystko pasowało. Zdałam sobie sprawę, że za każdym razem boję się, co z tego wyniknie. Tym razem  też tak jest.

-To nie będzie miało znaczenia.- jego słowa zaskakują mnie na tyle, że muszę na niego spojrzeć, żeby przekonać się, że to naprawdę były jego słowa. W jednym momencie uświadamiam sobie, że to co czuję to ulga, że pozwala jej odejść, co jednocześnie to oznacza coś o wiele więcej.

-Nie ma znaczenia?- Powtarzam, by się upewnić.

-Zaraz powiemy jej prawdę i dlatego to nie będzie mieć znaczenia.

Zdziwiona jego nagłym wyznaniem nie wiem, co powiedzieć. Jednak przyznaję mu rację. Zrobimy to teraz.


S powrotem wchodząc do sali Monick, byłam bardziej uspokojona. Na pewno denerwowałam się mniej niż ona, gdy zobaczyła Tae. Od razu spojrzała na mnie, a ja uśmiechnęłam się uspokajająco. Przecież nie chodziło o to, co zrobiła, ale o to co my zrobiliśmy jej.

Taehyung zaczął pierwszy. Ja nie potrafiłabym ubrać tego w odpowiednie słowa. Miałam nadzieję, że choć trochę złagodzą to, co mamy jej do powiedzenia. Oczywiste było, że Monick nie spodziewała się, że usłyszy dobrą wiadomość. Z każdą kolejną chwilą docierało do niej, co właściwie zrobiliśmy.

Opowiedzieliśmy całą prawdę. Chciałam zaznaczyć, że w cale tego nie planowałam, ale jej mina mówiła, że raczej mało ją to obchodzi. No końcu czekaliśmy w napięciu na jej słowa.

-Myślałam o tym i nawet powinnam byłam sama zapytać. A teraz, kiedy to już się stało, nie wiem co myśleć. Wiem tylko, że lepiej będzie jeśli oboje nie będziecie tu przychodzić.

Wstałam z krzesła. To było do przewidzenia.

-Mam nadzieję, że się odezwiesz.- Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, kiedy wychodziliśmy.

W ciszy schodziłam po schodach na podziemny parking. Dopiero, gdy Tae usiadł za kierownicą, spojrzałam na niego. Trzymał ręce na kierownicy i raczej nie zamierzał odpalić auta.

Z pewnością dla niego to było gorsze przeżycie, zważając na ich relacje, które prawdopodobnie nieodwracalnie się zmieniły. Czułam się bezradna, bo właściwie nic nie mogłam z tym zrobić. Pocieszenie nic by nie zdziałało. Znałam go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że uspokoi go tylko dobra wiadomość od Monick. Ja jedynie mogę złagodzić to czekanie.

-Zrobiliśmy to.- Szepnęłam kładąc dłoń na jego ramieniu, by zwrócić na siebie uwagę. Tae spojrzał na mnie.- Zawsze mogło być gorzej.- Zażartowałam, żeby jakoś rozluźnić atmosferę.

Nie mam pojęcia czy zadziałało. Odwróciłam się w stronę okna z zamiarem nie wypowiadania już żadnych głupich słów. Chciałam skulić się na tym fotelu i tak dojechać do domu. Ale niespodziewanie położył zimną dłoń na moim karku, co od razu wywołało u mnie dreszcz. Odwróciłam głowę, chcąc go wysłuchać, a w zamian on szybko zbliżył swoje usta obdarowując mnie czułym pocałunkiem. Nie dotarło do mnie co się dzieje, przynajmniej nie przez pierwsze kilka sekund, a potem nagle wszystko się skończyło. Pozostało mi tylko zapytać.

-W porządku?

-Teraz tak.- Odparł lekko się uśmiechając. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Jeszcze chwilę temu wyglądał jakby poważnie się nad czymś zastanawiał, a teraz wysilił się na uśmiech.- Dałaś radę. Jestem z ciebie dumny.

-Oboje daliśmy radę. Nie zapominaj o tym.- Nie chcę żeby zawsze myślał, że tylko ja sobie poradziłam. Od teraz będę mu przypominać, że nie każde słowo musi być idealne.

-Skoro mamy to za sobą. Jedźmy do domu.

Taehyung odpalił auto i wyjechaliśmy z parkingu odrobinę bardziej uspokojeni.