( Narracja Cleo )
-Dostałam wiadomość.
-Poczeka.
-Ale to od ____. Ty musisz poczekać.-
Odepchnęłam T.O.P' a od siebie. Za bardzo udzielał się nam
samotny nastrój panujący w domu. Zaczęłam odpisywać, a kiedy
skończyłam Tabi wyrwał mi telefon z ręki.- Miałeś poczekać.
-Czekałem.- Znów przygwoździł moje
nadgarstki rękoma do poduszek.
-Jesteś niecierpliwy.
-To twoja wina.
-Bo nie jestem całkowicie ubrana.- Nie
pozwolił mi się ubrać choć chciałam.
-Mi się to podoba.- Zaczął całować
moją szyję i od razu rozluźnił uścisk.
-Nie musisz czegoś załatwić?
-Później.- Później może być za
późno. Ogólnie cała ta sprawa zrobiła się zbyt poważna.
Oczywiście jestem wdzięczna i kocham go za to jeszcze bardziej
tylko czy nic się nie rozniesie. Nadal nie chcę być na językach
wszystkich ludzi na świecie i to ze względu na moją przeszłość.
To jednak nie da mi spokoju póki nie będę pewna, że on nie żyje.
Nie wiem dlaczego zawsze w takich sytuacjach muszę wszystko zepsuć
myślami o nim. Jaki wtedy był, co mówił. Kiedy nie mogłam nawet
krzyczeć czy też walnąć go ręką. Jego szorstki głos odbijał
się w mojej głowie krzycząc coś co nie było prawdą. Nigdy w
życiu mi się to nie podobało.
-Przestań!- Wyszarpnęłam ręce z
jego uścisku i zakryłam nimi oczy. Boże to wcale nie powinno było
się wydarzyć.
-Cleo? Popatrz na mnie. To nie dzieje
się naprawdę.- Ostrożnie dotknął moich rąk. Nie chciałam ich
zabierać, ale zmusiłam się do tego. Pewnie znów miałam ten
rozbiegany wzrok w każdą stronę byle nie patrzeć na niego.
-Przepraszam. Po prostu...
-Wiem. Nie musisz nic mówić.- Weszłam
na jego kolana i wtuliłam się w niego by uspokoić nerwy. Przy nim
nie musiałam wiele mówić na ten temat. Dobrze wiedział, że
nienawidzę o tym mówić. Ten jeden raz był wystarczająco straszny
do przebrnięcia.- Sam osobiście go zabiję. Nie mogę patrzeć jak
się z tym męczysz.- Gładził ręką moje plecy po których za
każdym razem rozchodził się przyjemny dreszcz.
-Dam radę.- Zapewniłam go, ale raczej
nie siebie samą.
-Oboje damy sobie z tym radę.-
Pocałował mnie w czoło.
Jeszcze przez długą chwilę kołysał
mnie w swoich silnych ramionach póki telefon nie zadzwonił i nie
musiałam wyjść.
-Będziesz gdzieś dzisiaj wychodził?
-Nie. Popracuję w pokoju.
-Dobrze.- Pocałowałam go zanim
wyszłam z domu. Moim celem był tak naprawdę tylko i wyłącznie
spacer. Gdybym powiedziała mu, że to nic ważnego i chcę pójść
się przejść nie puścił by mnie. Napędziłam mu strachu swoim
zachowaniem. Czasami zastanawiam się jak bardzo mogę coś jeszcze
spieprzyć i jak długo T.O.P będzie znosił moje zachowanie. Wydaje
się, że mnie rozumie i zapewne tak też jest. Tylko, że to raczej
oczywiste, że będzie chciał czegoś więcej niż tylko
obściskiwania się i wymiany pocałunków. Nie pozwoliłam na coś
więcej bo właśnie mogło by dojść do czegoś takiego jak teraz.
Chciałabym żeby to nie było moją przeszkodą. Dlatego musiałam
wyjść żeby pomyśleć.
Przechadzałam się alejkami parku
mijając po drodze jak na złość szczęśliwe pary. Zastanawiało
mnie to czy są szczęśliwi bo nie muszą pokonywać żadnych barier
między sobą, a może to po prostu taki dzień. Wtedy pomyślałam,
że ja też tak powinnam myśleć o swoim związku. Że każdy dzień
jest takim w którym mam się uśmiechać i pokonywać wszystko nie
myśląc za dużo. Może powinnam dać mu to wcześniej. Zrobić
pierwszy krok sama i pokazać, że to nie jest dla mnie aż tak
trudne. Skoro dla innych nie jest.
* * *
Wróciłam do domu z winem w zapasie i
dobrym humorem. Po wstawieniu wina do lodówki poszłam od razu do
dawnego pokoju Ji i _____. Od dzisiaj Tabi zaczął tam urządzać
swój pokój do pracy. Stał przy oknie rozmawiając przez telefon.
-Zajmijcie się tym.- Rozłączył się
i kazał mi wejść.
-I jak idzie sprawa?
-Dobrze.- Przetarł twarz ręką i już
wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Nie dobrze.- Popatrzyłam na niego
kategorycznie. Od razu zmieniłam swoje plany co do niego.
-Powiedziałem, że jest dobrze. Nie
musisz się o nic martwić.- Przytulił mnie mocno. Coraz bardziej
byłam pewna, że coś przede mną stara się ukryć.
-Okej.
-Muszę wyjść. Wrócę późno.-
Pocałował mnie na odchodne i wyszedł. Piękne, zostałam sama. I
tym lepiej. Dowiem się o co chodzi. Zasiadłam przed laptopem w
poszukiwaniu informacji. Zaczęłam od maili. Miał ich mnóstwo.
Głównie z agencji lub propozycję wzięcia kredytu. Aż w końcu
natrafiłam na coś z policji. Otworzyłam wiadomość i zaczęłam
czytać.
Przykro mi to pisać, ale sprawa
się mocno skomplikowała. Osoba, którą chcesz pozwać jakąś
godzinę temu została
zamordowana. Sprawdzamy okoliczności i badamy miejsce zbrodni.
Zdjęcia nie są zbyt miłym
widokiem, ale właśnie tak wyglądają zwłoki.
Oparłam się o
krzesło nie dowierzając temu co właśnie widzę. Nie żyje.
Zdjęcia się nie mylą tak samo taj i moje oczy, które patrzą na
tę masakrę. Ktoś dźgnął ją siedem razy prosto w brzuch. Bardzo
głęboko. Jakby temu komuś zależało na uśmierceniu jej i
dziecka, które w sobie nosiła. Zmusiłam się by przewinąć do
następnych zdjęć. Jeden z nich zwrócił moją uwagę. Mały
woreczek na dowody, a w nim wiadomość. Powiększyłam obraz by móc
ja odczytać.
Miło mnie wspominaj. Ja tak zrobię, gdy będę o tobie
myślał.
Patrzyłam na
obrazek przede mną. Rzułć podeszła mi do gardła. Pobiegłam
szybko do toalety i zwróciłam dzisiejsze zjedzone śniadanie w
restauracji. Łzy same zaczęły mi płynąć z oczu. Kolejne fale
wymiocin nie dały mi szansy na złapanie oddechu. Dopiero kiedy nie
miałam co z siebie wyrzucić osunęłam się na ścianę wylewając
z siebie potoki łez. On wrócił na dobre. Znowu. I był w Seulu.
Zabił ją, ale dlaczego? Nawet jeśli jej nie lubiłam nie życzyłam
jej tego by tak skończyła swoje życie. Modlę się żeby to był
zwykły przypadek, ale kogo ja próbuje oszukać. On tu jest. Pewnie
bliżej niż sobie mogę to wyobrażać. Przecież równie dobrze to
ja mogłam być na jej miejscu. Powinnam coś zrobić, ale co ja
mogę. Chce być od niego jak najdalej, a nie mieszać się w to i
być jeszcze bliżej niego.
Dźwignęłam się
z łazienkowych kafelek i drżącymi nogami doszłam do lodówki.
Wyciągnęłam butelkę wina. Miałam wypić ją z Tabi' m, ale teraz
chrzanić to. Usiadłam na kanapie o drżącymi rękoma otworzyłam
butelkę. Nie fatygowałam się po kieliszek tylko od razu
pociągnęłam spory łyk. Przyjemne ciepło rozlało się po moim
ciele. Piłam łyk za łykiem nie zważając na to, że zaczęło mi
szumieć w głowie. Lepsze to niż myśleć o tej całej chorej
sytuacji. Po wypiciu połowy butelki dopadł mnie sen.
* *
*
Zamknęłam się w
swoim pokoju. Powinnam była czuć się w nim bezpiecznie, ale
niestety tak nie było. Zamiast tego znów zaczęłam płakać. On
tam stał. Czekał na mnie. Moja świadomość krzyczała do mnie
żebym uciekała jak najdalej, ale nie mogłam się ruszyć. Dokąd
miałabym pójść się schronić. Nikogo nie ma w domu, a ja
pamiętam jak ostatnia moja ucieczka przed nim skonczyła się
bolesną karą.
-Nie wygrałem.-
Oznajmił ze smutnym uśmiechem pod, którym kryło się o wiele
więcej niż smutek. Czysta złość. Złość, którą wyładuje na
mnie.- Nienawidzę tego uczucia. Cleo.- Odwrócił wzrok w moją
stronę i cała zesztywniałam.- Wiesz jak to jest. Dlatego musisz
pozwolić mi wygrać.-zawsze mówił zagadkami. Po jakimś czasie
zorientowałam się, że podpowiedź jak ciągle taka sama. Miałam
się jemu poddać żeby on mógł wygrać. Tylko, że nigdy tego nie
robiłam więc mnie do tego zmuszał.- Nie musisz płakać.-
Podchodził do mnie coraz bliżej, a ja coraz bardziej płakałam.-
Nie zachowuj się jak niedojrzałe dziecko Cleo.- Właśnie, że
chciałam zachowywać się jak niedojrzałe dziecko. Kiedy zaczął
wycierać moje łzy kciukiem ugryzłam go i zdenerwowałam zarazem.
Widziałam to po jego twarzy.
-Jesteś małą
pieprzoną egoistką.- Wysyczał. Podniósł mnie z łatwością i
rzucił na łóżko. Zanim zdążyłam się z niego ześlizgnąć on
już przygniatał mnie swoim ciałem. Jego ohydny zapach poczułam od
razu. Nienawidzę go.
-Puść mnie.
-Przymknij się.
Dostanę to co zawsze.- Szarpnął za moją bluzkę, która porwała
się natychmiast. Nigdy mnie nie dotykał tylko patrzył. To go
nakręcało, a mnie brzydziło. Próbowałam się szarpać, ale on
tylko jeszcze mocniej ściskał moje nadgarstki. Kiedy chciałam
krzyczeć z bólu on zatykał mi ręką twarz. Nie miałam jak
oddychać. Zaczynał dopiero wtedy kiedy byłam bliska omdlenia
dlatego się tak nie szarpałam. Chciałam zemdleć i obudzić się
jak już będzie po wszystkim. Pozbierać się sama w samotności.
Nie przed nim. Gdy już pozbył się moich spodni popatrzył na mnie
tymi czarnymi oczami, które mnie przerażały.
-Było by szybciej
gdybyś się nie wierciła.- Popatrzył na swoją dłoń odbierającą
mi powietrze. Uduś mnie, wcale nie chcę żyć.- Będziesz już
zawsze czuła jak w ciebie wchodzę. Nigdy mnie nie zapomnisz dlatego
musisz czuć.- Wyjaśnił mi swój chory tok myślenia po czym
agresywnie wbił się we mnie. Natychmiast poczułam ten
przeszywający ból. Znów wydałam z siebie stłumiony okrzyk. W
cale go to nie obchodziło. Poruszał się szybko myśląc tylko o
sobie. Z każdym ruchem miałam coraz bardziej dość. Dość tego
bólu i jego samego. Wtedy właśnie stało się coś co nigdy nie
miało miejsca dotychczas. Jego uchwyt się poluźnił. Nie wiem jak
ani kiedy zebrałam swoje myśli i walnęłam go prosto w twarz, a
jego twarz rozmazała się przede mną. Zaczęłam krzyczeć.
Kiedy się
obudziłam zobaczyłam przed oczami Choi' a trzymającego w powietrzy
moje ręce zaciśnięte w pięści. Oddychał szybko jakbym
przebiegła maraton.
-Kiedy wróciłeś?-
Czy widział jak rzucam się po całej kanapie i wrzeszczę?
-W samą porę.-
Już zdążyło zrobić się ciemno.- Wypiłaś sama połowę wina.
-Nigdy więcej.-
Złapałam się za głowę. Chyba nadal mam w sobie sporo wina.
Przynajmniej tak czuję.- To było straszne.- Trudno będzie mi to
wyrzucić z głowy. Tak samo jak te zdjęcia Soo Mi. Wytarłam szybko
łzę. T.O.P bez zbędnych słów, żadnej reprymendy czy
czegokolwiek przytulił mnie do sobie. Poczułam się od razu lepiej.
Przez dłuższy czas nie pozwoliłam mu ode mnie odejść. Musiałam
się uspokoić.
-Widziałam ją.
Nie żyje. On ją zabił.
-Wiedziałem, że
prędzej czy później sama znajdziesz dla siebie wiadomości.
-Moja ciekawość
jeszcze nigdzie mnie nie doprowadziła. Obudziła tylko to co złe.
-Chcesz o tym
porozmawiać?- Rozmawiać? Nie mogę nawet o tym myśleć.
-Nie. Chcę
zapomnieć. A do tego potrzebuję wziąć długą kąpiel.- Poszłam
na górę z myślą, że on pójdzie za mną, ale tego nie robił.
Chyba pomyślał, że potrzebuję trochę samotności.
W pokoju nadal było
tak samo. Drzwi do łazienki otwarte, a krzesło przed biurkiem,
przewrócone. Tylko jedno było dość dziwne. Nie przypominałam
sobie bym otwierała okno. Dopadłam mój ukryty pistolet i zapaliłam
lampkę. Światło przynajmniej trochę oświetliło pokój. Powoli
szłam w stronę komputera jakby miał zaraz wybuchnąć. Przecież
to niedorzeczne. Podeszłam szybciej. Monitor został rozbity.
Została tylko różowa karteczka. Zerwałam ją i zaczęłam czytać,
ale nie przeczytałam tego do końca, prędzej wyrzuciłam to przez
okno. To zaczynało robić się śmieszne. W jednej chwili pomyślałam
o Tabi' m na dole. Zbiegłam po schodach jak szalona.
-Choi!- Zaczynałam
panikować.
-Cleo.
-O boże.
Przestraszyłeś mnie.
-Opuść broń.-
Powiedział spokojnie. Spojrzałam na swoje ręce w górze. Szybko je
opuściłam i przeniosłam wzrok na niego. Patrzył na mnie jakbym
zwariowała.
-Ty chyba nie ...-
Zanim zdążyłam się wytłumaczyć T.O.P zaczął biec w moją
stronę i przewrócił mnie na ziemię. Przez pokój przeleciały
pociski dziurawiąc poduszki i rozpijając wazon.
-Uciekaj do garażu.
-Ale ja...
-Czekaj w
samochodzie ! No idź!- Nie miałam czasu na to żeby się kłócić.
Zaczęłam biec uchylając się przed każdym oknem. Myślałam tylko
o tym dlaczego nie opuściłam tej cholernej spluwy i co musiał
sobie o mnie pomyśleć. Boże. Przecież nie chciałam go zabić.
Tylko się wystraszyłam i nic więcej. Nie zwariowała, ale jemu
najwidoczniej wydaję się, że tak. I gdzie poszedł zamiast uciekać
ze mną. Muszę go o to zapytać, ale najpierw trzeba przeżyć.
Udało mi się dotrzeć do drzwi prowadzących do garażu. Zbiegałam
po schodach o mało co się przy tym nie wywracając. Mocno pchnęłam
drzwi i wbiegłam do garażu. Niestety ktoś już tu był przede mną.
Nie zdążyłam odpowiednio zareagować. Upadłam na zimną podłogę
uderzając skronią o beton. Poderwałam się i chwyciłam pistolet,
który leżał koło koła. Zamaskowany facet też miał broń i to
wycelowaną prosto we mnie. Wyglądaliśmy prawie tak samo. Ja
celowałam w jego głowę, a on w moją. Różniło nas tylko to, że
ja potrafiłam nacisnąć na spust i go zabić. Zrobiłam to po czym
zaczęłam pakować potrzebne rzeczy. Wsiadłam do auta oczekując,
że Choi nadejdzie lada chwila i oboje wydostaniemy się z tego gówna
zanim dom runie nam na głowę. Minuty wydawały się ciągnąć w
nieskończoność. Kiedy go zobaczyłam od razu się uspokoiłam.
Chociaż jego twarz nie była w najlepszym stanie nie odezwałam się,
gdy odjeżdżaliśmy w nieznanym mi kierunku.
* *
*
Zatrzymaliśmy się
w jakimś obskurnym motelu. Ciągle nie zapytałam się go czy
naprawdę myślał, że mogłabym mu zrobić krzywdę. Kiedy o tym
pomyślę mam ochotę krzyczeć. Głowa trochę mnie bolała po
spotkaniu z betonem, ale nie maiłam zamiaru o ty wspominać. To jest
nic w porównaniu z tym jak się czuje z tym, że on myśli bóg wie
co. Czekałam aż wyjdzie z łazienki bym mogła porozmawiać z nim.
Ale kiedy go zobaczyłam nie mogłam.
-Muszę zrobić coś
z twoją twarzą. Siadaj.- Zajęłam miejsce na łóżku, obok niego.
-Nic ci nie jest?
-Nie. Czuję się
dobrze.- Starałam się brzmieć spokojnie. W cale nie czuję się
dobrze wręcz fatalnie.- Nie. Jest źle.- Powiedziałam to, ale nie
patrzyłam mu w oczy tak jak on mnie. Skupiłam wzrok na jego skroni
z której próbowałam zetrzeć krew. Ręce zaczynają mi się
trząść. Nie dam rady.
-Już jesteśmy
bezpieczni.- Łapie mnie za ręce, ale je wyrywam co go nieco
szokuje.
-Tu wcale nie
chodzi o to.
-To o co.- Wstaje
tak samo jak i ja.
-O ciebie i o to co
myślisz. Przecież nie chciałam cię zastrzelić.- Patrzę na niego
i boję się tego co może zaraz się stać. Czy naprawdę pomyśli,
że zwariowałam, a może już tak myśli tylko udaje, że to nie
miało miejsca, ale ja chcę się wytłumaczyć.
-Wiem to. Nie
powiedziałem, że zwariowałaś.
-Jeszcze nie. Chyba
sama zaczynam myśleć, że wariuję. Nie chcę żebyś myślał, że
…
-W cale tak nie
myślę.- Pozwalam żeby złapał mnie za ręce. Potrzebuję tego.
-Przestraszyłeś
mnie wtedy. I ta karteczka.
-Miałem zaczekać,
ale chrzanić to. Nie mogę dłużej czekać.- Niespodziewanie T.O.P
atakuje moje usta, a ja natychmiast rozchylam wargi i czuję jego
język drażniący mój. Nie myślę już o tym co mógł o mnie
pomyśleć, jego usta i język skutecznie odpędzają te myśli.
Wiem, że mogę to z nim zrobić. Tyle czekałam bojąc się tego co
się z tym wiąże. Teraz wiem, że mogę i tylko z nim.
-Cleo.- Jego gorący
oddech na mojej twarzy sprawia, że pragnę go jeszcze bardziej.
-Zróbmy to.- Mówię
bez zastanowienia. Nie muszę już nad tym myśleć.
-Jesteś pewna.
-Kochaj mnie.-
Nasze usta poruszają się wolniej niż poprzednio, zatapiam ręce w
jego gęstych włosach szarpiąc za nie. Nie mogę myśleć, mogę
tylko czuć jego silne ręce na moim ciele. Oplotłam go nogami w
pasie by mógł zanieść mnie do łóżka. Może łóżko i było
małe, ale wystarczające dla nas dwojga. Szybko odnajduję brzeg
jego koszulki i wkładam pod nią dłonie na co Choi całuje mnie z
jeszcze większą pasją i pożądaniem. Pozwalam mu żeby ściągnął
ze mnie bluzkę i tak już w opłakanym stanie. Patrzy na mnie przez
chwilę, a ja nie wiem o co mu chodzi.
-Powiedz mi.
Robiłaś to z kimś wcześniej. Przede mną.
-Dlaczego chcesz
rozmawiać o tym właśnie teraz?- Kiedy leżę w samym staniku i
próbuje oddychać równo.
-Po prostu powiedz.
-No dobrze. Było
ich może z trzech, ale na pewno to nie było to co chciałam wtedy
czuć. Więc tak naprawdę to się nie liczyło. Chciałam uczucia,
ale nie było nic takiego.
-Myślisz, że ja
ci to dam?
-Tak.- Gdybym nie
miała tej pewności nie leżałam bym tu i nie czekała na dotyk
jego ust.
-Na prawdę cię
kocham.
-Wiem.-
Przyciągnęłam go do siebie zatapiając się w jego gorących
ustach. Pomiędzy pocałunkami pobyłam się jego koszulki i zabrałam
się za rozpinanie spodni.
-Nie spiesz się.-
Chwycił moje ręce i unieruchomił nad głową. Jednocześnie
drażniąc moją szyję samymi ruchami języka na skórze. Zamknęłam
oczy by poczuć to jeszcze bardziej. Jęknęłam kiedy zjechał niżej
znacząc tak każdy kawałek mnie. Zaczęłam się wiercić
niespokojnie od nadmiaru przyjemności.- Myśl o mnie.- Szepnął i
lekko pocałował w biodro. Przeszedł mnie dreszcz. Tabi wsunął
dłonie pod moje pośladki i ścisnął je na co wstrzymałam oddech
po czym jednym sprawnym ruchem ściągnął mi spodnie razem z
majtkami. Patrzyłam na jego skupioną twarz i błyszczące oczy.
Zbyt dużo nie myśląc złapałam jego ręce i położyłam na
swoich biodrach. Zaczął je gładzić palcami.
-Czym sobie na to
zasłużyłem.- Szepnął jakby sam do siebie, ale i tak to
usłyszałam i uśmiechnęłam się.
-Wszystkim co
zrobiłeś do tej pory.- Odpowiedziałam całkowicie pewnie. Spojrzał
na mnie tymi oczami. Pochylił się nade mną i zaczął całować.
Najpierw powoli przesuwając językiem po moich opuchniętych
wargach. Przesunęłam ręce na jego łopatki wbijając mu paznokcie.
W odpowiedzi usłyszałam niski pomruk wydobywający się z jego
gardła, a trafiający aż na sam dół do mojego podbrzusza. T.O.P
przerwał pocałunek gryząc lekko moją wargę. Oboje dyszeliśmy na
siebie próbując się opanować. W sumie głównie on próbował ja
chciałam więcej. To co dostałam dotychczas spowodowało, że chcę
o wiele więcej. Odpięłam mu spodnie i wsunęłam rękę do środka
w poszukiwaniu czegoś większego.
-To ja miałem cię
uwodzić.
-Już to zrobiłeś.-
Nie wiem co mnie do tego posunęło, ale na pewno to te widoki przede
mną.
-Nie do końca.
Zrobię to tak, że poczujesz wszystko to czego nie dali ci inni
faceci.- Zarumieniłam się na tę obietnicę, której już nie
mogłam się doczekać.
-Więc zrób to.-
Wzięłam w dłoń jego naprężoną męskość i lekko ścisnęłam.
-Prędzej oszaleję.
Musisz przestać.
-To ściągnij
spodnie.- Wyciągnęłam rękę by mógł zdjąć spodnie. Bez nich
wyglądał o wiele bardziej kusząco.
-Wolę myśleć, że
sama się tego nauczyłaś.- Wymruczał mi do ucha.
-Nauczyłam się
jeszcze innych rzeczy. Oczywiście, że sama.
-Już nie mogę się
doczekać.
-Wiem. Czuję to.
-Jesteś naprawdę
podstępną kobietą, którą kocham do szaleństwa.- Znów wpił się
w moje usta atakując językiem i siejąc spustoszenie w moim sercu.
Jego dłoń zsuwała się powoli w stronę złączenia moich ud.
Nasze nierówne oddechy roznosiły się po całym pokoju, a kiedy
poczułam niespodziewanie w sobie, pierwszy palec jęknęłam
przeciągle, ale zaraz T.O.P zamknął moje usta w gorącym pocałunku
wbijając mnie jeszcze bardziej w miękki materac. Jego place
doprowadzają mnie na skraj szaleństwa. Już nie kontroluje jęków
i krzyków wydobywający się z moich ust. Zatraciłam się
kompletnie w powolnych ruchach zamykając przy tym oczy.
-Patrz na mnie
Cleo.- Niechętnie otwieram oczy by spojrzeć na mężczyznę mojego
życia skupionego tylko i wyłącznie na mnie. Na tym żebym czuła
się wyjątkowa. I dokładnie tak jest.
-Proszę nie
zamykaj oczu. Są śliczne.- Kładzie mi rękę na policzku i już
nie czuję w sobie nic. Jego gorący kciuk powoli ociera się o moje
rozchylone usta.- Mógłbym patrzeć na nie cały czas.- Całuje mnie
jeszcze raz po czym ściąga bokserki, a ja nie mogę oderwać od
niego wzroku. Nie powinnam się tak gapić ani oblizywać ust bo
wyglądam na jeszcze bardziej niecierpliwą. Chociaż on pewnie już
o tym wie. Patrzy na mnie pytająco. Kiwam tylko głową na tak.
Wiem, że miałam nie zamykać oczu, ale to jest silniejsze ode mnie.
Czekanie na to co nieuniknione jest jeszcze gorsze.
-Otwórz te
cholerne oczy!- Krzyczy na co szybko je otwieram i wtedy czuję
dokładnie wszystko jak nigdy w życiu. Jego całego w sobie.
-Choi!
-Cholera!- Jasna
cholera! To uczucie jest kompletnie inne. Lepsze. I wcale nie czuję
się przy tym jak dziwka. Zaciskam ręce na prześcieradle, gdy T.O.P
zaczyna się poruszać. Wypycham biodra do przodu by móc poczuć go
jeszcze głębiej. Widzę tylko tyle, że też ma problem z
oddychaniem i odrzucił głowę do tyłu mamrocząc coś sam do
siebie.
-Seung Hyun!-
Zacisnęłam mięśnie wokół niego.
-Kurwa.-
Zaczął się poruszać szybciej pobudzając mnie jeszcze bardziej.-
Kocham to twoje drobne ciałko.- Nie jestem w stanie mu odpowiedzieć.
Tak naprawdę nikt nigdy nie mówił mi takich rzeczy. Wiem jedynie,
że się rozpadam i nie mogę tego powstrzymać. To rozsadza mnie od
środka i jestem bardzo bliska wybuchu.
-Nie dam
rady dłużej...
-Ja
też.- Jeszcze ten ostatni raz jego zdecydowane pchnięcie, które
jest dla mnie tym ostatnim potrzebnym do spełnienia. Potem już
czuję jedynie słodkie pulsowanie i usta Choi' a na moich.
-Nie
mogę sobie darować, że nie zatrzymałem cię przy sobie wcześniej.
Za wiele nas ominęło.- Całuje mnie w nos i kładzie się obok, a
ja wtulam się w niego.
-Mogłam
powiedzieć wcześniej co czuję. Tylko, że stchórzyłam.
-Już ci
nigdzie nie pozwolę odejść. Nawet nie waż się mi tego zrobić.
-Nie mam
zamiaru.
* *
*
Nie
pamiętam kiedy zasnęłam tulona przez T.O.P' a. Pamiętam co stało
się tamtego wieczora i mogłabym uśmiechać się cały dzień,
gdyby nie to, że ktoś energicznie mną potrząsa celowo budząc
mnie ze snu. Otworzyłam zaspane oczy i zobaczyłam jego poważną
minę świadczącą o tym, że nie czeka mnie nic dobrego.
-Wstawaj.
Musimy się wynosić.
-Co?
Która godzina?
-Prawie
piąta. Ubieraj się.- Westchnęłam i wyskoczyłam z łóżka.
Zaczęłam ubierać się w pośpiechu łapiąc po drodze kurtkę i
pistolet.
-Kto po
nas przyszedł?
-Jacyś
dwaj faceci. Ci z recepcji tak powiedzieli.- Wepchnęłam się na
świeże powietrze i pobiegłam do samochodu zajmując miejsce przed
kierownicą. Kręciło mi się w głowie przez co nie mogłam trafić
kluczykiem, ale w końcu mi się udało i ruszyłam z parkingu.
Ciągle patrzyłam w lusterko. Każdy samochód wydawał mi się
podejrzany co zaczynało mnie denerwować. Powinnam skupić się na
drodze żeby się nie rozbić.
-Mamy
jechać gdzieś dokładnie?
-Przed
siebie.- Świetnie. Kolejna ucieczka nie wiadomo przed kim. Nikt nie
wie gdzie jesteśmy, co się z nami dzieje.
-Powinniśmy
wyrzucić telefony.
-Już to
zrobiłem. Najwidoczniej to nic nie dało.- Spojrzałam na lusterko.
Faktycznie nic to nie dało. Dwa czarne samochody ciągnęły się za
nami na opustoszałej autostradzie. Wyciągnęłam jedyną broń jaką
przy sobie miałam i oddałam ją Tabi' emu.
-Wiesz,
że to się tak łatwo nie skończy.- Z jedną bronią nie mamy zbyt
wielkich szans. Liczę na to, że będzie dobrze celować.
Przyśpieszyłam oddalając się odrobinę od podejrzanych
samochodów. Niestety to nic nie dało. Pozbawili mnie lusterka i
teraz nie widziałam nic. T.O.P postanowił wychylić się i oddać
parę kulek w ich stronę.
-Szybciej.-
Wcisnęłam pedał gazu. Teraz jechałam chyba z 140 na godzinę.
Schyliłam lekko głowę by nie oberwać. Ciągle słyszałam
strzały, ale nagle ucichły.
-Skończyły
się?- Zapytałam zrezygnowana.
-Na to
wygląda.
-No to
jesteśmy w dupie.- Mamy pełny bak co nie oznacza, że oni też nie
moją. Dlaczego nie pomyślałam o broni albo przynajmniej o
magazynku.
Powróciła i akcja! Jak się wam podoba? Jak mówiłam wcześniej teraz będzie trochę więcej T.O.P' a i Cleo. Oczywiście muszę się przyznać, że nie czytałam tego zanim tu to dodałam. I tak męczyłam się z pisaniem tego więc zostawiam wam wyłapanie błędów. A jak coś poważnego to dajcie znać.