Ostrzegam iż mogą pojawić się błędy, a ja mam lenia xd
( Narracja Bom )
Mam dość. Zaraz po prostu zwariuję.
Myślałam, że zapomnienie o nim będzie o wiele łatwiejsze. A tu
nic z tego. Powinno być łatwiej. Przecież nie znaliśmy się za
dobrze. To były tylko pocałunki i nic więcej. W końcu żadne z
nas nie powiedziało, że kocha drugiego więc nie powinno być
problemu. Może on nie ma, ale ja za to tak. Pragnę się wyspać bez
śnienia o nim. W sumie to o nas. To zaczyna być męczące i
uciążliwe. Wiem, że więcej się nie spotkamy. Pogodziła się z
tym, ale chyba moje serce nie do końca. Bo nie daje mi żyć.
Rzuciłam się z powrotem na miękkie łóżko.
-Uch!
-Bomi porządnie cię wzięło.- Dara
szczerzyła się stojąc nade mną. Miałam szczerą ochotę walnąć
ją poduszką.
-Cieszę się, że ciebie nie.-
Warknęłam.
-No weź. Wiem, że nie możesz spać,
ponieważ ten królewicz śni ci się po nocach, ale nie musisz
wyżywać się na mnie.
-Sorry. Po prostu czuję, że jeśli
się nie wyśpię to zaraz zwariuję. I to dosłownie. Wiesz jakie to
uczucie?- Podniosłam się do siadu.
-Jeśli to takie uczucie kiedy jakaś
stara babcia zabiera ci wypatrzone buty sprzed nosa, to tak.
-Eee … powiedzmy, że to coś w tym
stylu.- Z kim ja żyję? Ale przecież to Dara, a dla niej buty są
lepsze niż chłopak. Jak tam można to ja też tak chcę.
-Więc szukam tego w innym sklepie.
Rozumiesz?
-Tak … znaczy nie.- Do czego zmierza
ta rozmowa?
-Na prawdę powinnaś się wyspać.-
Oznajmiła. Nawet nie wie jak bardzo bym chciała.- Chodzi mi o to,
że ja na twoim miejscu szukała bym go.
-Kiedy się żegnaliśmy to raczej dał
mi do zrozumienia, że mam go nie szukać.- Wracając do naszej
ostatniej rozmowy w aucie mam gęsią skórkę na samą myśl. I
jakby nie patrzeć to mało rozmawialiśmy.- Nasze relacje były dość
trudne do opowiedzenia.- Przecież nie mogę powiedzieć, że to
kryminalista z zadatkami na więźnia. Co ja bredzę, przecież on ma
nie zły dom.
-Oj, weź. A czy to ważne. Jak ci
zależy to idź go szukać. W końcu ten świat jest mały. Tak
mówią.
-To tylko przysłowie i zero w nim
prawdy.
-A skąd wiesz. Próbowałaś?
-No nie, ale …
-To na co czekasz. Popatrz na CL. Tae
ją zbrukał, a ona się nie poddaje i próbuje postawić na swoim.
-Serio ją zbrukał?- Cokolwiek to
znaczy musiało być źle.
-Yhm. I jakoś nie płaczę, że o nim
śni i przez to nie może spać. A nawet gdyby to mogę się założyć,
że się z tego cieszy.
-Jak kto woli.- Mruknęłam.
-Ej! Nie chcesz zrobić tego dla siebie
to zrób to dla mnie. Ja też potrzebuje snu.
-Okej. Spróbuje. Zadowolona!
-A i owszem.
( Narracja Dary )
-Brawo. Myślałam, że nie potrafisz
kłamać.
-Oj tam. Trochę minęłam się z
prawdą. Nic takiego, a jeśli to coś zmieni to chyba dobrze?
-Pewnie tak. Ale on nie śni mi się po
nocach!- Cl trzepnęła mnie w ramię. No cóż chyba sobie
zasłużyłam.
-Nie?
-Nie Dara!
-Dobra, dobra. Ciszej bo jeszcze
usłyszy.
-Oby ci się to opłaciło.
-Opłaci.- Mam taką nadzieję. Jak nie
żadna z nas to któraś na pewno da sobie radę z facetami. Bom
niczego nie brakuje. Oby ruszyła swój tyłek na zewnątrz. W końcu
przecież zaczął padać śnieg. Dziś kolejny dzień siedzenia w
aucie. Nie to żebym narzekała. Tylko odrobinę myślę o tym
nieznanym człowieku który zapukał w naszą szybę. No, ale nie
powiem nic Chaerin jeszcze nie oszalałam. Spakowałam aparat i
podsłuch.
-Jestem gotowa.
-Ja też i mam nadzieje, że to będzie
dzień w którym w końcu coś się znajdzie.
-To chodźmy.- Zajęłam miejsce za
kółkiem i ruszyłam przed siebie.
( Narracja Bomi )
Łatwo powiedzieć. Szukaj. Jakby był
w innym sklepie to może tak, ale to jest Seul. Gdzie mam pójść
najpierw. A może w ogóle zawrócić i spróbować zasnąć. Ta, i
kogo ja próbuje oszukać. Niech Min Ji mi pomoże. Ostatnio w ogóle
nie widuję jej przez tą szkołę.
Do: Min Ji
Znasz
jakieś dobre miejsce, gdzie mogła bym zacząć szukać?
Od:
Min Ji
Zacząć szukać? Ale czego?
Do:
Min Ji
Chłopaka, którego kiedyś spotkałam. Jakieś pomysły?
Od:
Min Ji
Mogłaś napisać od razu. Jestem trochę zajęta...
Ja
zaczęłabym od miejsca w którym pierwszy raz się spotkaliście.
Super. Dam radę.
Pewnie znowu ktoś napadnie na bank, a on przyjdzie mnie uratować.
Wolne żarty. Nic mi to nie dało. Wręcz przeciwnie jestem w kropce,
ale skoro już o tym wspomniała to pójdę.
Mogłam wziąć
rękawiczki. Chyba tak mi się spieszyło, że o nich zapomniałam.
Sam fakt, że mi się spieszyło jest nie na miejscu. Zwłaszcza
kiedy próbowałam zapomnieć. Cholerna Dara! Nie trzeba było jej
słuchać. Ja, to nie CL. Ona zawsze miała więcej zapału i pewnie
dlatego jest liderem. Dopiero teraz to zrozumiałam. Jednak ta droga
do baku okazała się być przydatna. Szkoda tylko, że w tym miejscu
nie zapowiada się na jakąś wielką rozróbę. Chyba zaczynam
żałować albo najzwyczajniej wariuję. Czyli co mi jeszcze
pozostaje. Kawiarnia lub club bo do domu przecież mu nie wtargnę.
Chociaż pewnie co jakiś czas ma niespodziewanych gości.
Pijąc już
drugą herbatę myślałam o tym czy nie robię tego wszystkiego w
akcie desperacji. A to oznacza, że spadłam całkowicie na samo dno.
Nieee. Lepiej tak nie myśleć bo naprawdę tak się stanie, a
wpatrywanie się w samochody wydaje się być na tyle nudnym zajęciem
by o tym zapomnieć. Właśnie. Przecież on też miał tyle
samochodów. Czyli to nie dobry pomysł. Nawet jeden z nich zdaje mi
się być dość podobny do tego którym odwoził mnie do domu. Nawet
gdybym walnęła głową w stół nic by to nie dało. Ja majaczę.
Już nawet kelnerka do mnie podeszła.
-Pomóc w czymś?-
Jej uśmiech mnie dołuje. Tak, wiem jestem gwiazdą. Załamaną, ale
nadal gwiazdą.
-Nie trzeba … a w
sumie to jest coś.
-Tak?- Nie wierzę,
że to robię, ale jeśli nie majaczę to jednak jest jego auto. Co
oznacza, że znalazłam.
-To może się
wydawać głupie, ale czy pani też widzi to auto?- Spojrzała na
mnie, ale po chwili potwierdziła to o co modliłam się od kilku
sekund. Rzuciłam jej pieniądze na stół i wybiegłam na zewnątrz.
Zaczęłam się rozglądać byle by znaleźć prawdopodobne miejsce
pobytu Joe. Pobiegłam w najbardziej oczywiste miejsce jakie do tej
pory nie przyszło mi do głowy. Ciemne uliczki. Jak dotąd on zawsze
tam był. Może i tym razem mi się poszczęści. Dobiegłam tam w
ekspresowym tempie.
-No i co teraz?-
Szepnęłam pod nosem. Zrobiło się już późno i jest tu jeszcze
ciemniej niż powinno. Ruszyłam powoli przed siebie. Nadzwyczaj tu
cicho. Bardziej niż zazwyczaj. Szłam z największą ostrożnością
na jaką było mnie stać w tej ciemności. Póki nie wystraszyłam
się śmiertelnie. Schyliłam się żeby sprawdzić co to takiego.
-Cholera jasna. Nic
nie widzę.- Nie będę przecież macać ziemi,a w torebce powinnam
mieć małą latarkę na takie okazję. Akurat po ciemku znajdę w
niej wszystko. W końcu na co dzień i tak jest tam kompletny bajzel
i szukam wszystkiego na chybił trafił. Przewaliłam spory kawałek
niepotrzebnych rzeczy, ale znalazłam. Zapaliłam latarkę i
podniosłam …. telefon?
-Świetnie.- W
dodatku w ogóle nie działa. Nagle naszła mnie myśl i to
przerażająca. A co jeśli to właśnie jego telefon. Jest
całkowicie zmasakrowany i co jeśli on też. Przyśpieszyłam kroku.
Natrafiłam na jakiś opuszczony sklep z pamiątkami. Ciekawe miejsce
zwłaszcza, że drzwi są otwarte i jeden osiłek ich pilnuje. Chyba
czas trochę się zabawić. Ciągle ostry nóż w bucie jest jak
dostanie drugiego życia. Ja je dostałam i zabiję każdego. Nawet
takiego grubasa. Wyszłam z ukrycia. Na szczęście wiem jak szybko
wyglądać na upitą i chętną.
-Och, bogu dzięki.
Już myślałam, że nikogo tu nie spotkam. Chyba się zgubiłam.-
Zachichotałam.
-Z chęcią pokażę
ci drogę.- Wyciągnął w moją stronę rękę. Niechętnie
położyłam na niej swoją. I szybko zostałam wciągnięta do
środka sklepu.- Ta droga będzie naprawdę krótka.- Obleśny koleś
zaczął już się do mnie dobierać.
-Ależ nie tak
szybko.- Kolanem kopnęłam go w czułe miejsce, a kiedy facet zgiął
się wyciągnęłam mój pokaźny nóż na co spojrzał na mnie z
mordem w oczach.
-Suka!- Wysyczał
przez zęby i już szykował się żeby mnie uderzyć, ale ja byłam
szybsza i zatopiłam ostrze w jego piersi. Dźgnęłam go parę razy
aż ręce miałam poplamione krwią i bluzkę też.
-A to twoja
najkrótsza droga. Powodzenia w piekle, dupku.- Pchnęłam zwłoki w
kąt. Myślałam, że zajmie mi to mniej czasu. Jeszcze tylko
powycierałam nóż o jego ubrania i poszłam dalej. W połowie drogi
dało się słyszeć jakieś rozmowy. Przyczaiłam się za ścianą
by się upewnić, że nie weszłam tu na darmo.
-Jesteś dobry, ale
nie za dobry. Nas nie da się tak łatwo oszukać. Choć muszę
przyznać, że prawie ci się udało.- Nie wytrzymałam dłużej i
wyjrzałam zza ściany. Uch, wali tu.
-Znajdziemy ją
szybciej niż ci się wydaje.- Odezwał się nienajmowy mi facet z
bronią w ręku. Oceniłam sytuację i wiem jedno. On tam jest, a ja
mam ich pozabijać na jego oczach. W wyniku czego Joe zada mi pytania
na które będę musiała jakoś odpowiedzieć nie wydając swojej
pracy. Zajebiście. Czy to w ogóle możliwe? No trudno.
-Jednak ona
znalazła was szybciej.- Rzuciłam nożem w stronę najbliższego
faceta. Już po chwili leżał na ziemi mając drgawki. Spojrzałam
na drugiego oprawcę, dość zdezorientowanego. Zanim zdążył
wcelować we mnie rzuciłam się na niego. Choć było to dość
trudne gdy jest się w szpilkach. Wskoczyłam na niego i skręciłam
mu kark. Szybko poszło. Podbiegłam do Joe. Był przywiązany do
krzesła i nieprzytomny.
-Ei obudź się.-
Próbowałam go ocucić ale bałam się w ogóle go dotknąć,
ponieważ był cały poobijany. Przecież nie dam rady przenieść go
sama do samochodu. Będę musiała go tu zostawić i pójść po
auto. Wygrzebałam kluczyki z jego marynarki. Nawet ładnie tak
wygląda gdyby nie ta krew wokoło. Przeraża mnie to o czym ja teraz
myślę. Wybiegłam jak oparzona i znalazłam auto i trzęsącymi się
rękoma wsiadłam i odpaliłam je. Jakimś cudem w całości
podjechałam do wejścia. Kiedy wróciłam do Joe nadal był
nieprzytomny. Ostrożnie przecięłam nożem więzy i spróbowałam
go podnieść, ale nie dałam rady.
-Cholera no!-
Zaczęłam chyba panikować. W każdej chwili ktoś może tu wejść,
na przykład jakiś bezdomny jeśli jeszcze żyje.- Dobra. I tak
wiem, że mnie słyszysz więc rusz się!
-Bom?
-Tak! Pomóż mi i
sobie, a jakoś dowleczemy się do auta.
-Spróbuję.- I
właśnie to chciałam usłyszeć. Po drodze zaczął dzwonić mój
telefon, jednak jedną ręką nie udało mi się go wyciągnąć i
spadł mi na ziemię. A w cholerę z tym.
* *
*
( Narracja ____ )
-Zanim tam
wejdziemy to muszę ci coś powiedzieć.- Ze zdenerwowania
przewracałam pierścionek na palcu. Nie wierzę, że znów mam na
sobie tak drogą rzecz.
-Spokojnie przecież
to nie twoi rodzice nie musimy im tego mówić teraz.
-No właśnie
musimy bo to są moi rodzice.- Spojrzałam na Ji.
-Aż tak dużo
działo się przez te parę dni?
-Tylko to.- O
niczym innym nie wiem. Byłam zbyt zajęta użalaniem się nad sobą
by w ogóle myśleć o spotkaniu zresztą.
-Dobrze. Od kiedy o
tym wiesz?
-Od dzisiaj rano.
-Więc chcę lepiej
poznać twoich rodziców.- Uśmiechnął się i wysiadł z auta, a ja
siedziałam w środku zastanawiając się co się właśnie stało.
On po prostu przyjął to do wiadomości od tak jakby to było nic, a
ja cały dzień o tym wszystkim myślałam. Wysiadłam z samochodu i
weszłam do środka trzymając Ji za rękę. Od razu dopadła nas
Ailee. Jej mina była bezcenna. W końcu nie zawsze wraca się do
domu w gwiazdą.
-Omo! Czemu nie
powiedziałaś, że przyprowadzisz swojego chłopaka. Ubrałabym się
jakoś.
-Uważam, że
ładnie wyglądasz.- Odezwał się Ji na co Ailee zarumieniła się
jeszcze bardziej niż chwilę temu. Mój facet potrafi zawstydzić
każdą dziewczynę. Nawet jeśli to moja siostra. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że jesteśmy nawet do siebie podobne. Ona też
nigdy nie ustępuje.
-Chwila, zaraz
zawołam resztę. ___ wiesz gdzie jest salon.- Poleciała korytarzem
zostawiając nas samych.
-No, no nieźle ci
poszło. Pierwsze wrażenie zawsze najlepsze.
-Chyba nie jesteś
zazdrosna?
-Nie mogę. To moja
siostra. Ailee.
-O, trzeba było
tak od razu.- Ta i co jeszcze. Ja tu się nieco stresuję.
-Lepiej chodźmy.
Chcę mieć to już za sobą i wrócić do domu.- Zaprowadziłam Ji
do salonu gdzie już siedzieli wszyscy.
-O, przyprowadziłaś
gościa. To wyjaśnia dlaczego Ailee wyleciała stąd tak szybko.-
Popatrzyłam znacząco na Ji, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi.
-No tak. Chciałam
tylko powiedzieć, że będę się już zbierać. Na prawdę dzięki,
że mogłam u was zostać.
-Nie przesadzaj
____. Przynajmniej mogliśmy tyle zrobić. Ale wpadnij do nas jeszcze
razem ze swoim chłopakiem.
-Narzeczonym.-
Poprawił.
-Naprawdę ___? No
to gratuluję. Nie wierzyłam, że dożyje tego momentu.- Uściskała
mnie mocno, a potem i tato. A myślałam, że będą mieć jakieś
zastrzeżenia czy coś. Przynajmniej jakaś uwaga na życie. No cóż
dobre i to.
-To kiedy ślub?
-No nie wiem. Nie
zastanawialiśmy się jeszcze.
-Może za jakiś
miesiąc lub dwa.- Że jak?! Nawet jeszcze tego nie uzgodniliśmy do
cholery. Nie zgadzam się na to. W ogóle to nie jest możliwe.
Przygotowania zajmują dużo czasu. Za to wszyscy teraz patrzą na
mnie. Nie mam zamiaru się kłócić teraz i tutaj, ale na pewno nie
pozwolę o tym żeby tylko on decydował.
-W sumie to wasza
decyzja.- O czyżby?
-Nie musicie się
spieszyć.- Obyś to słyszał Ji Yong! Bo jestem wściekła.
-I nie mam
zamiaru.- Mruknęłam tak aby on też słyszał, ale tylko ścisnął
moją rękę mocniej. I tak to nic nie da.
* *
*
( Narracja Bom )
Siedziałam w jego
domu od dobrej godziny co chwilę sprawdzając czy nic się nie
pogorszyło. Z resztą ja się nawet nie znam na tym. Jestem
beznadziejnym lekarzem. Nie zdziwię się jeżeli w ogóle nie
odróżniłam czy coś się zmieniło czy nie. Nie do końca jeszcze
do mnie dotarło, że znów jestem w jego domu i właśnie uratowałam
mu życie. Nie mogę usiedzieć na miejscu. Jeśli to prawda to ja
naprawdę się zakochałam. I tak oto wpadłam po same uszy. Nie mam
nawet telefonu przy sobie żeby do kogoś zadzwonić. Normalnie czuję
się tu taka samotna bo przecież on dalej śpi. Ej, no właśnie on
dalej śpi. Więc mogłabym się tu trochę rozejrzeć co nie? W
końcu dowiedziałabym się o ni nieco więcej. Chociaż jakby nie
patrząc sam powinien chcieć mi o sobie mówić. Ale oboje wiemy, że
to może potrwać bardzo długo albo w ogóle nie nastąpi. Jeśli
nie ma nic do ukrycia to nie powinnam znaleźć nic szokującego.
Zaczęłam od sprawdzenia czy nadal śpi i poszłam do salonu. Z
zaciekawieniem obejrzałam każde zdjęcie które stało na wierzchu
więc to nie jest grzebanie w czyiś rzeczach. Większość zdjęć
była z przyjaciółmi. Dobrze wiedzieć, że przynajmniej ich ma.
Stanęłam przed szafką i otworzyłam ją. Na pierwszej półce
znalazłam papiery z rachunkami. Nie jest zadłużony. Jakby mógł
skoro tak mieszka. Kolejna półka to same gazety. Otworzyłam jedną
i koleją i kolejną aż w trakcie przeglądania piątej zdałam
sobie sprawę, że w każdej z nich jest zaznaczona strona, a na niej
artykuł o 2NE1. O mój boże! Wiedziałam, miałam to przeczucie od
początku. To jednak jakiś psychofan. A ja dałam się tak wciągnąć.
Przecież ja naraziłam cały zespół tylko dla tego gościa którego
prawie nie znam.
Odłożyłam szybko
gazety na miejsce gdy tylko usłyszałam huk. Odwróciłam się, a
tam stał, a w sumie to już siedział L.Joe. Stanęłam i po prostu
patrzyłam jak próbuje się podnieść.
-Nie pomożesz mi?
-Nie.- I tak dał
sobie radę beze mnie. Ja nie chcę go dotykać. Jestem po prostu
zawiedziona i zła na siebie.
-Pewnie chcesz
żebym ci wszystko wytłumaczył.
-Nie.
-Ciągle mówisz
,,nie''. Wiem, że to co widziałaś nie było najlepszym widokiem.
-Widziałam wiele
rzeczy i to naprawdę nie było nic strasznego w porównaniu z tym.-
Otworzyłam szafkę gdzie wysypały się gazety które źle musiałam
włożyć. Joe popatrzył na mnie niewzruszony, ale ja za to jestem
rozczarowana tym, że nawet nie chcę się wytłumaczyć.
-Przeszukiwałaś
mój dom?
-Och weź przestań
udawać takie zdziwienie co. Nigdy w życiu nie powiedziałbyś mi
nic o sobie, a już zwłaszcza o tym. Jesteś pieprzonym kłamcą! Po
co ci to wszystko, co?!- Kopnęłam stos gazet i podeszłam do niego.
-Widzisz zbierałem
informację, ale to dlatego, że musiałem.- Zbliżył się do mnie,
a ja nie potrafiła już nawet się odsunąć od niego.
-Musiałeś co?-
Wiem, że nawet nie powinnam pytać tylko stąd zwiewać, ale jakoś
nie mogę. Jestem ciekawa tego jak chcę się wytłumaczyć.
-Poznać cie
lepiej.- Posunął się do przodu o dwa kroki zbliżając się do
mnie coraz bliżej. Nie będę się cofać. To by znaczyło, że się
go boję, a wcale tak nie jest.
-A wystarczyło
tylko zapytać. Ty mi o sobie nie chcesz nic powiedzieć. Wiedziałam,
że coś jest z tobą nie tak. I, że nie powinnam się tak łatwo w
tobie zakochiwać. Bo jesteś cholernym oszustem!
-Co powiedziałaś?
-No co jesteś
cholernym oszustem Joe!!- Wykrzyczałam jeszcze raz by dobrze
usłyszał za kogo go uważam.
-Nie to było
raczej coś o tym, że nie powinnaś była się we mnie zakochiwać.-
Teraz już to był naprawdę blisko, ale ja dalej twardo stałam na
swoim miejscu. W dodatku możliwe, że jestem cała czerwona.
-Raczej już się
odkochałam.- A gówno prawda.
-Czyżby.
-Próbujesz
odwrócić moją uwagę od bardziej istotnego problemu.
-Chyba mi się
udaje co.- O nie, nie będziemy się całować choć nie mogę się
oprzeć by tego nie zrobić.
-Akurat.- A może i
tak. Przecież całą sobą chcę go pocałować, a jego ręka na
moim policzku mi tego nie ułatwia.
-Nigdy nie myślałem
żeby zrobić ci jakąkolwiek krzywdę kochanie.- Kompletnie dałam
się oczarować zapominając o co tak naprawdę miałam się kłócić
i pozwoliłam na to by mnie pocałował. Czułam, że właśnie na to
czekałam cały czas. Jak jakiś więzień. Byle by poczuć jego usta
na moich i te znajome uczucie jakie temu towarzyszy. Oddałam
pocałunek z łatwością. W ogóle się nie opierając pozwoliłam
by przyciągnął mnie do siebie. To trwało za krótko, ponieważ
ktoś właśnie włamał się do domu. Odskoczyłam od Joe jak
oparzona.
-Oni kroku dalej
koleszko! Odsuń się od niej!- Ależ się porobiło.
-Min Ji co ty tu
robisz?- O cholerna jasna!
-Ratuję cie, a nie
widać. Nawet się nie ruszaj!- Znów wycelowała pistoletem w jego
stronę.
-Nic mi nie jest.
Opuść tą broń.
-Więc co tu się
wyprawia, co? Może podał ci coś i przez to nie mogłaś wrócić,
hym?
-Uwierz mi. Była
tutaj z własnej woli.
-Ciebie się nie
pytałam! Więc się przymknij bo odstrzelę ci pewną ważną rzecz
dla facetów.- Jeny nie znałam Min Ji od takiej strony. To miło, że
przyszła mnie uratować. Bo gdyby nie ona pewnie doszło by do
czegoś więcej. Jestem beznadziejna tak łatwo dałam się omamić.
Na tyle by zapomnieć co przed chwilą odkryłam.- Nic ci nie jest?-
Spytała po raz drugi.
-Nie, wszystko
okej. Musiałam coś załatwić. Choć porozmawiamy na zewnątrz.
-I chcesz go tu tak
zostawić?
-Jest nie szkodliwy
i to jego dom.
-No dobra.-
Schowała w końcu broń. Teraz muszę powiedzieć jej, że nic mi
nie jest. A jestem tutaj, ponieważ załatwiam ważne sprawy. Takie
jak ratowanie mu życia i całowanie się. Ych, mogłam się jednak
cofnąć póki mogłam.
Długo myślałam nad tym co by tu napisać w tym rozdziale i jak na razie wychodzą mi same kłótnie xd Myślę, że nie jesteście źli. W następnym postaram się bardziej. Możecie pisać czego oczekujecie, a możliwe, że znajdzie się to w tym opowiadaniu bo jak już raz wspomniałam pisze je właśnie dla was. No wielkie dzięki za komentarze. Jesteście kochani <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz