piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 10

Wracam cała i wypoczęta. Miałam dużo wolnego czasu niż zazwyczaj więc pokusiłam się na napisanie rozdziału dla was kochani.

No i oczywiście nie może się obejść bez mojej muzyczki. Na której punkcie mam teraz małą obsesje.  No po prostu KOCHAM TO:

http://www.youtube.com/watch?v=HBZPHQR36CQ

Posłuchajcie sobie w trakcie czytania, jak macie chęć.



Walnęłam bagaż w kąt pokoju który jednak będę musiała dzielić z Bang' iem. Los mnie karze nawet nie wiem za co. Pewnie za tą awanturę. Dobra trzeba ustalić tu parę zasad zanim stanie się tu coś nieoczekiwanego.
-Dobra to ja śpię z lewej strony i zajmuję pierwsza łazienkę i nie chrap. A tak w ogóle to lunatykujesz albo o czymś nie wiem.- Nie chciałabym go znaleźć w moim łóżku.
-I czego y się tak boisz?- Przysunął się do mnie, a ja ani drgnęłam.
-Ja nie mam się czego bać. Z resztą pośpiesz się bo wychodzimy zaraz na próbę.- Oddaliłam się bo chyba zaczęłam hiper wentylować, a to do mnie nie podobne. Od teraz to jest miejsce w którym chcę spędzić jak najmniej czasu. Wiem co muszę zrobić. Wzięłam się za przesuwanie łóżka na drugi koniec pokoju. Muszę być bezpieczna, przynajmniej tak się czuć. Popukałam do wszystkich, że czas się zbierać. Dogoniłam Yuri.
-I co nie narzucał ci się.
-Nie, a szkoda.- A dla mnie wszystko jedno. W końcu to jej życie. Oby jej się udało.
-No to mu powiedz i będzie po krzyku.
-Zapomnij nie ma takiej. Nawet nie próbuj.
-Ok ni będę.- Przez całą drogę musiałam znosić krzyki i uspokajać jedynych zakochanych w tym aucie. Co za wychowanie i niby w którym miejscu ja do nich pasuje. Na prawdę za chwilę w coś przywalimy i to nie będzie moja wina.
-Yuri uspokój ich.
-No staram się, ale nie da rady.
-Boże zapnij ten rozporek.- Ktoś z tyłu się wydarł i normalnie nie wytrzymałam i musiałam się odwrócić chociaż na chwilę żeby ich ogarnąć.
* * *

No ja to czułam w kościach. Od samego rana chodzi za mną pech.
-Czy tylko mi jest tu tak duszno. Mam lęk przed małą przestrzenią, dlaczego ściany się przysuwają.- To była histeria w wykonaniu Zelo. Muszę go przywrócić do porządku.
-Masz i nic nie mów już.- Rzuciłam mu paczkę żelek i zamilkł. Ja pomyślę jak wydostać się zza kratek. A zaleźliśmy się tu tylko i wyłącznie, że jeden zaczął ściągać gacie. Nadal nie dowiedziałam się dlaczego i po co. Nie moja wina, że przywaliłam komuś w tył auta. Zazwyczaj jestem dobrym kierowcą i nie mogę stracić prawka. Już pomijam to kolejne spóźnienie. Oni wszyscy mają się złożyć na moją wypłatę. W końcu przyszedł czas żeby pogadać z tym policjantem. Usiadłam naprzeciwko na niewygodnym krześle. Czuję się jak jakaś kryminalistka. Zaraz po nim na jego miejsce usiadła jakaś babka.
-Zabierzecie mi moje prawko? Bo wie pani ogólnie to jestem dobrym kierowcą. Nie spowodowałam nigdy żadnego wypadku.- Starałam się z tego wytłumaczyć, ale ona nic nie mówiła i to mnie przerażało.
-Proszę pokazać dokumenty.- Zaczęłam przeszukiwać torbę i znalazłam 2 bilety. Podałam jej prawko i całą resztę. I tak nienawidzę tego zdjęcia. Wyglądam jakbym walnęła w szybę.
-I co?
-Chyba będziecie musieli tu trochę poczekać.-No nie ma takiej opcji bo za 30 minut mam być w hali koncertowej.
-Serio?! To co ja mam zrobić żeby stąd wyjść.- Dobra nie wierzę, że to robię. W sumie i tak nie ryzykuję skoro muszę tu siedzieć. A tak może uda mi się coś wykombinować. Użyję moich 2 wolnych biletów które dostaję zawsze od organizatorów.- To może ma pani ochotę wybrać się na koncert. Się po procy wyluzować.- Przysunęłam w jej stronę. Gapiła się na mnie i na bilety tak z parę razy.
-Czy pani myśli, że przekupi mnie taką łapówką?
-Miałam taką nadzieję.
-To dobrze, że ją pani miała.- Serio?? Dobrze??
-To chcę mi pani powiedzieć, że możemy sobie iść?- Niech mnie piorun strzeli jak to nie jest szczęście.
-Choć za mną.- TAK! Jednak czasem opłaca się zrobić coś sprzecznego z prawem.
-Wypuszczają nas?
-Jakimś cudem tak.- Jako pierwszy wystrzelił Zelo i przykleił się do podłogi. Youngdae razem z Daehyun' nem odkleili go i stał na nogach. Wyprowadziłam wszystkich jeszcze raz dziękując za uwolnienie. Tym razem za kółkiem posadziłam Yuri, a ja już dopilnuje żebyśmy w nic nie przypieprzyli. Bo już nie mam czym przekupić tych cholernych glin. I tak przedarłam z nimi całą podróż.
-Macie przestać się wyzywać od matołów, matoły!
-To dlaczego ty tak nas nazywasz?
-Bo ja mam do tego specjalne uprawnienie.- Weszłam za nimi i wtedy dotarło do mnie, że pewna osoba musi tu być bo jakże by inaczej. Taemin pomachał mi stojąc razem ze swoim zespołem. Odmachałam i zniknęłam póki czas. Po całym umalowaniu weszli na scenę. Patrzyłam sobie na występ, podszedł do mnie Tae. Serce podskoczyło mi do samego gardła.
-Jak leci?
-Bywało lepiej.- Bo nie musiałam siedzieć w pudle.
-Coś nie wyglądasz najlepiej.- Nie ma to jak powiedzieć dziewczynie prosto w twarz, że nie wygląda najlepiej. Nawet się tak nie czuję.
-Spoko nie masz się czym martwić. Nie jestem już dzieckiem.- Jego ręka niespodziewanie dotknęła mojej. Bang gapił się kątem oka więc nic nie powiedziałam i też go złapałam.
-Pamiętasz co mówiłem kiedy cię doprowadzałem.- Jak można o tym nie pamiętać. Gdzieś na samym dnie mojej mózgoczaszki nadal to tam siedzi. I wyznanie tego drugiego czuba też.
-Tak wiem, ale ja cię lubię jak przyjaciela. Niech tak na razie zostanie.
-Na razie to dobre słowo.- A co mi tam przytuliłam go, akurat nikt nie patrzył. Oczywiście oprócz tego sępa na scenie.
-Bang patrz w stronę kamery! POWTÓRKA!- Dało się słyszeć głos reżysera. Czyli jednak miałam rację.
-Muszę już iść, zaraz nasza kolej.- Puściłam go i poszłam do chłopaków.
-Jak mi nie wyjdzie z Himchan' em to mnie z nim zeswataj.- Szepnęła mi Yuri. Zapewne nie będę musiała tego robić, obym nie musiała. To by było niezręczne.
-Możemy pogadać.
-No to zależy co … .- I tak oto znowu zostałam gdzieś zaciągnięta. Zaczyna mnie to denerwować. Nie jestem przecież czyjąś zabawką.
-Co ci się znowu nie podoba!- W ogóle to gdzie ja się znajduję.
-Ty wiesz o co mi chodzi.- No nie koniecznie. Szczerze to mnie to w ogóle nie interesuje. Najlepiej założyć, że ja wiem wszystko. Bo ja bogiem jestem.
-Czy to nie jest przypadkiem schowek na szczotki?- Ciemno tu jak w dupie i tylko jedno małe okienko na świat.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz. Ja chyba zwariowałem, że tu siedzę.
-Świetnie więc możemy po prostu wyjść.- gdybym ja cokolwiek widziała było by lepiej.
-Nie, nie możemy. Przytulasz się z nim tylko po to żebym się od ciebie odczepił i się wkurzył.- A czy właśnie mi się to nie udało? Efekt natychmiastowy.
-To ty sobie ubzdurałeś, że mnie kochasz czy coś, a ja mówię nie bo nie mogę. Znajdź se dziewczynę która może z tobą być.
-Więc mówisz, że chcesz, ale nie możesz.
-Jeny nie chcę i nie mogę.
-Więc jedno można zmienić, a drugiego dowiem się.- No zajebiście. Jak on mi utrudnia życie nie zdając sobie z tego sprawy.- Teraz możemy wyjść.- Dostałam się do drzwi z klamką, szarpnęłam i nic.
-Dlaczego nie wychodzisz.
-Próbuję,ale się nie da.- Jak zawsze nic się nie da. Ciągnęłam z całych sił we wszystkie strony i nie działa.
-Przesuń się ja spróbuje.
-Ale po co skoro nas tu zatrzasnąłeś.
-Bo to twoja wina.
-Najlepiej zwalić na mnie bo to JA cię tu zaciągnęłam i żeby było zabawnie to JA nas zatrzasnęłam.- Teraz jestem wściekła. Żeby chociaż jeszcze z kimś z kim chciałabym być zamknięta w jednym pomieszczeniu. Właśnie komórka w gaciach. Wybrałam numer Yuri. Do chłopaków nie ma co dzwonić i tak nie mogą mieć przy sobie komóry. Parę sygnałów i mogłam po chwili nagrać się.
-A weź się przymknij babciu!- Wydarłam się na tej telefon.
-Będziemy tu siedzieć.
-No i ciekawe czyja to wina c'nie?- Osunęłam się na ziemię. 

Jestem załamana bo ferie mi się kończą :( Jak to możliwe, że te 2 tygodnie tak szybko mijają. 

niedziela, 23 lutego 2014

B.A.P- 9

No to wróciłam! Nie chciałam was zostawić z niczym zanim wyjadę do babci gdzie nie będę miała dostępu do neta i też nic bym nie dodała. Pisałam ten rozdział nie mając konkretnie żadnego konkretnego pomysły i tak wyszedł w trakcie pisania. 



Odsunęłam się od niego od razu po tym jak się opamiętałam co się tu wyrabia.
-Nie rób tak już nigdy więcej.- I wyszłam, przetransportowałam się szybko do pokoju zamykając go z hukiem. Wlazłam pod kołdrę i nie chciałam jej opuścić. Coś często się tak chowam, ale jestem do tego zmuszana.
-Ej Kim coś się chowasz. Aż tak źle całuje?- Nawet w takich momentach ona pyta o nie istotne rzeczy. Odkryłam się popatrzyłam na nią mym wzrokiem i dalej się nie pokazywałam.
-Dobra czyli nie było źle. Ale chyba nie chcesz tu spędzić życia co?
-Dlaczego by nie jest wygodnie i ciepło.
-A co z jedzeniem i toaletą. Chcesz nosić pieluchy dla dorosłych?- Na to nie jestem przygotowana.
-Więc powiedzmy, że to takie tymczasowe wyjście. Weź daj mi spokój.- Będę żyła jak w kokonie i obudzę się wtedy kiedy wszystko się jakoś samo ułoży.
-No nie mogę dać ci spokoju.- O czyżby się coś działo?
-Mów dalej.
-Bo wiesz ja się chyba zakochałam. W sumie to nie wiem czy można to tak nazwać.
-Ta druga osoba wie?
-Nie, ale chyba się domyśla. Jak myślisz ile czasu potrzebuję Himchan żeby się skapnął o co biega.
-No wiesz … Że kto?!- Teraz to już całkiem się wygrzebałam. Muszę pomóc biednej Yuri zanim popełni swój życiowy błąd.
-O teraz się interesujesz.
-Powiem ci coś. Nigdy nie wiąż się z gwiazdą, ale to NIGDY. To będzie masakra jak piątek trzynastego. Na początku będzie cię podrywać, później przejdziecie do spotkań, a na końcu macie taką sielankę, że zapomnicie o bożym świecie. A żeby było ciekawiej. Zabronią wam się spotykać. Nie będziecie się widzieć przez długi czas, a gdy nadejdzie moment spotkania on po prostu stwierdzi, że to był za długi czas dla niego i już cię nie kocha. No i przedstawia ci swoją nową cizię. Ja ci mówię tak się to skończy. To moje własne doświadczenie nie daj się wciągnąć w coś takiego jak ja+gwiazda= miłość bo to nie ma racji bytu.
-Przerażasz mnie.- Nie moja wina takie brutalne życie mam albo miałam.- I tak chcę spróbować.- Nie przekonałam jej, a przecież to co mówię chyba jest w jakimś stopniu przekonujące, nie? Muszę jakoś odreagować.
-Jeny przestań tak zawodzić jak konający waleń. Chcesz się czegoś napić to dobrze nam zrobi.- Jak zaleje wspomnienia to może co nieco zapomnę.
-Dawaj mi ten sześciopak .

* * *

Mózgownica mi lata po całym łbie. To ile ja wypiłam? Jakieś 5 czy 6. A co najgorsze w tym wszystkim to, to, że nie pamiętam ile piłam, ale to co się działo przed to już tak. Głupie piwo, jak ja mogłam to w siebie wlewać bez opamiętania. Dzisiaj mam zamiar wyjść i nie martwić się o nic. Niech teraz on będzie zestresowany bo ja nie mam czym. Ogarnęłam mój fryc i zeszłam na śniadanie. Usiadłam sobie koło Żelka ma szczęście, że nie byłam w stanie nic usłyszeć bo bym zabiła. Po chwili się zorientowałam co robi Yuri.
-Co jej jest?- Zapytałam Jongup' a.
-A bo ja wiem. Już od pół godziny smaruję swoją rękę masłem.- Taa i to raczej do niej nie podobne.
-Próbowałeś jej to zabrać czy coś.
-Nie jestem głupi. Myślałem, że odgryzie mi rękę. Smaruje już czwartą porcję nie chce wiedzieć jak się tak skończy.- Widziałam już ludzi bardzo zakochanych, ale nie takich którzy nie odróżniają chleba od ręki. Zaglądnęłam do lodówki i nawet zniknął mi soczek.
-Nie no to też wychlała.- Dziewczyna ma spust. Będę musiała się wybrać do sklepu.
-Dobra wychodzę ludzie.
-Ale po co?
-Jak to po co po masło i soczek, nie będę przecież głodować.- Ubierałam już buty i przypałętał się Joungyae.
-Nudzi mi się idę z tobą.- Dooobra niech mu będzie, ale jak mi będzie przeszkadzał to już ja postaram się go gdzieś zgubić hehehe. Maszerowaliśmy w ciszy do najbliższego marketu. I nagle zaczął zadawać mi dużo pytań na które nie chciałam odpowiadać.
-To co jest między tobą a Bang' iem?
-Kompletnie nic.
-Ale czy na pewno?
-Tak.
-To dlaczego się całowaliście, chyba, że źle widziałem.- Na to pytanie też znam odpowiedź.
-Bo twój kolega jest nie wychowany.
-A masz zamiar się z nim ożenić?
-Co?! Nieee.
-To chociaż chodzić ze sobą?
-Nie.- Zaczyna mi to działać na nerwy. Jeszcze jedno głupie pytanie i mnie trafi. I gdzie niby chodzić, po bułki do sklepu?
-No już sobie wyobrażam te małe dzieci. Wiesz ja bardzo lubię zajmować się dziećmi.- Przystanęłam sobie na chwilę. Wytłumaczę mu coś.
-NIE! Nie będzie dzieci ani żadnego ślubu. Nic mnie z nim nie łączy jasne!! DOTARŁO!!- Wszystko trzeba określić jasno. Nim się obejrzysz planują ci przyszłość, po jednym pocałunku i żeby nie było więcej ich nie będzie.
-No ale... .- Przyśpieszyłam kroku zostawiając go w tyle.
( narracja Yuri )
Jak ja mogłam dać się w to wciągnąć. A co jak on powie, że nie czuje tego co ja. To się chyba zapadnę pod ziemię i z niej nie wypełznę. A może mam zakopać się pod kołdrą jak Kim. Moment jeszcze nic nie powiedziałam. Jest wiele opcji tylko jak dać mu to do zrozumienia. No i jest ta historia co mi ją Kim opowiedziała, a jak mnie to spotka to będę ryczeć całymi dniami. Później nikomu nie zaufam i zostanę sama w domu starców gdzie nikt mnie nie odwiedzi bo i tak już mnie uznają za pomyloną. Boże chyba za dużo myślę. Ktoś mnie trzepnął i się ocknęłam z moich rozmyślań.
-Co? Jak? Gdzie ja jestem i co się stało z moją ręką. Czy to masło?- Popatrzyłam na wszystkich po kolei myśląc, że to ich sprawka.
-Nie patrz tak to twój pomysł.- Oznajmił mi Daehyun.
-Sama poacz, zrobiłem zdjęcie. To było coś nowego w tym domu.- Pokazał mi to zdjęcie, a mnie szczena opadła. To raczej nie byłam ja tylko mój mózg zwariował. Teraz tylko pytanie czy ON to widział. Ale z tego co wiem to zawsze rano idzie biegać więc o to się nie martwię.
-Jak mi ktoś o tym wspomni chociaż na chwilę to naprawdę poleje się krew i dostanie wałkiem po łbie jasne!
-Ok spokojnie masło ręka.- Zaczął się chichrać. Zabrała się za szukanie tego wałka.

( narracja Kim Sang )

Nareszcie doszłam do chaty. Na prawdę ostatni raz gdzieś z nim wychodzę. To się w pale nie mieści ile on potrafi wypluć z siebie bez sensownych zdań. Aż musiałam wypić jeden soczek.
-O już się ocknęłaś.
-Nie. Gadaj. O. Tym.
-Spokojnie nie wydrap mi oczy.- I tak nie chciałam tego ciągnąć, dzwoni mi telefon tylko nie wiem gdzie go dałam. Wywaliłam całą zawartość torebki na stół i go znalazłam. To wujek, a to nie oznacza nic dobrego. Ulotniłam się z pola widzenia.
-Halooo?- Nie powiem ręka mi się trzęsła jak cholera.
-Czy ty dziewczyna śpisz!- Wydarł się na mnie już na sam początek.
-A o co chodzi. Jeszcze nie zdążyłam nic zrobić.
-Widać, że nie czytasz ich grafiku. Za 15 minut odlatuje wam samolot. Masz tam z nimi być, nie wiem jak to zrobisz, ale jak się tam nie zjawią to nie dostaniesz wypłaty!!- I się rozłączył. Fakt nie czytałam go ostatnio bo się za dużo dzieje. Takie małe nie dpoatrzenie i już kasy chce mnie pozbawić i to nie byle jakiej, ale dużej. Nie ma teraz czasu na użalanie się trzeba się zbierać. Wpadłam jak poparzona do salonu.
-RUSZAĆ ZADKI BO ZA 15 MINUT MINIE NAM SAMOLOT! Ja na prawdę chcę moją wypłatę.- Bez żadnego gadania wystartowali prosto do pokoi. Dam im tylko 5 minut inaczej mogę zacząć pakować manatki. Sama musiałam się jeszcze wyszykować. Nie będę narzekać bo gdy przychodzi co do czego każdy ma ten motorek w dupie. Wpakowaliśmy się do vana i tera popylam jak szalona przez pół miasta. Niech bóg nas ma w opiece.
-Wysiadać mi szybko.- Biegiem na odprawę i te pierdoły. W końcu mogłam usiąść na dupie w klimatyzowanym samolocie. Napisałam mu, że zdążyłam i ma mi dać pieniądze.

* * *

Jesteśmy już na miejscu. Jak dobrze mieć grunt pod stopami. Jeszcze dobrze nie zdążyłam otworzyć oczu, a tu pełno ludzi. Przynajmniej mamy ochroniarzy. W miarę dało się przeżyć to darcie się.
-W jakim hotelu się zatrzymamy.- gdybym ja to tylko wiedziała. Nie zabrałam tych pieprzonych karteczek i nic nie wiem.
-Pewnie do jakiegoś drogiego tak jak zawsze.
-Hyung będziesz w pokoju razem z Kim?- Wszystkich zatkało. Obróciłam się i walnęłam go butem.
-Chcę dojechać w spokoju zanim zadźgam cię butem Zelo.- Matko jaki wstyd i to jeszcze przed tym szoferem. Niech się przestanie głupio uśmiechać bo też przywalę mu butem. Przynajmniej się tego doprosiłam. Wysiadłam na świeżę powietrze i skierowałam się prosto do recepcji odebrać karty do pokoi. Wystałam się tam, ale dostałam co chciałam. Ledwo wlecieliśmy do windy bo by się zamknęła nam przed nosem. Porozdawałam i je. Zdałam sobie sprawę z tego, że ja i Yuri nie mamy gdzie spać.
-No i jest problem.
-Któraś musi spać z kimś.
-Dla mnie nie ma problemu. Himchan pozwolisz, że zajmę ci pokój?- No tak moja przyjaciółka tylko na to liczyła.
-Spoko chodź.- Zanim się zorientowałam nikogo nie było w zasięgu wzroku oprócz jednej osoby. Nie no to są jakieś jaja.

No i zawsze tak jakoś mi wychodzi, że bohaterowie lądują w jednym pokoju. Przepraszam za tą monotonię, ale jakoś nie wymyśliłam nic innego. Sorki jeśli was tym zawiodłam. Myślę, że się wam spodoba. No i liczę na dużo komentarzy :)

środa, 19 lutego 2014

B.A.P- 8

Jestem i żyje, choć w cale jakoś mi się nie chce. Taka tam wzmianka o życiu osobistym ;) A teraz to co najważniejsze. W następnych rozdziałach mogą pojawić się sytuację podobne to tych z takiej jednej dramy którą lubię. Nie powiem jaki jej tytuł. Myślę, że sami się zorientujecie o co chodzi. No i oświadczam, że moje rozdziały mogą zawirać odrobinkę mniej śmiesznych sytuacji co nie znaczy, że nie będzie ich w ogóle. Postaram się pisać tak jak zawsze, ale rozumiecie czasami po prostu nie pasuje do tego nic śmiesznego. Ale mam nadzieje, że nie zniechęcicie się i mnie nie zostawicie.

-O czym to mi musisz tak pilnie powiedzieć. Nie możesz zaczekać do rana jestem zmęczona.- Kompletnie go nie rozumiem. Dla mnie on jest jak czarna magia już nie wspominając, że zaczęłam się denerwować na same słowa ,,muszę ci coś powiedzieć''. Ale muszę być opanowana i nie okazywać żadnego strachu.
-Bo ty nie możesz być w TV.- To tu go boli.
-Czy to dlatego, że jestem dziewczyną uważasz, że nie dam rady. To ci powiem, że będzie wręcz przeciwnie. A jeśli chodzi ci o sławę to o to bym się nie martwiła i tak nigdy cię nie pobije.
-Bosz dziewczyno tu nie chodzi o mnie czy też o sławę. Zobaczysz, że po jakimś czasie zrobią z ciebie miazgę. A ja nie chce na to patrzeć. Będą pomijać cię i upokarzać. Zmienia każde słowo które powiesz tak żeby wyglądało, że mówisz o nas źle.- Dobra może się tego nie spodziewałam, ale to w końcu ja zawsze byłam od tego. Więc tak jakby będę robiła to co zawsze.
-Cokolwiek mi powiesz ja nie zrezygnuje. Zapomniałeś już, że i tak prędzej czy później to by się stało. Jestem przecież menadżerką, a to nieuniknione.- Otwierałam drzwi żeby wyjść.
-A jeśli bym załatwił to z szefem. Nie musiałabyś występować w ogóle.- Odwróciłam się jeszcze ten ostatni raz.
-Nie chcę żebyś to zrobił. A jeśli już to wiedz, że się wścieknę.- Poszłam zdenerwowana do pokoju i trzasnęłam drzwiami przy czym obudziłam śpiącą
Yuri.
-Chcesz żebyśmy zostały bez drzwi. Nawet szczura byś obudziła.
-Mamy tutaj szczura?- Zatrzymałam odkręcanie butelki wody.
-Nieeee, ale gdyby był to na pewno byś go obudziła.- Wywróciłam oczami. Usiadłam koło niej.
-Nie wiesz przypadkiem co się dzieje z Bang' iem. Ostatnio ciągle się na mnie wydziera.- Odwala moją robotę, to ja powinnam się tu wydzierać najgłośniej. A mam na co.
-Zakochał się.
-I się dlatego wyżywa na mnie?
-Chyba tak.
-A w kim?- W sumie dlaczego mnie to ciekawi?
-No jak to w kim. W tobie ale to tak serio, serio.- Z wrażenia wyplułam całą wodą jaką miałam w buzi prosto na ścianę.
-Niezłe picasso. Następnym razem wyharaj mi coś takiego na plastykę. Będzie sześć jak nic.- Nie no bez jaj. To ja tu staram się zachować posadę i takie coś się dzieje. A żeby jeszcze to był chociaż koniec to nie.
-Nie to nie może być prawda.
-Ależ ja ci to mówię i oni też ci to powiedzą.
-Jacy oni?- Yuri podeszła do drzwi i podsłuchiwacze wsypali się prosto do pokoju. Świetnie już nawet własny pokój nie jest bezpieczny. Będę się musiała posługiwać alfabetem morsa.
-Najpierw łazienka teraz pokój. Wy naprawdę nie macie co robić chłopaki.- Skoro tak się sprawy mają i jeśli to prawda to muszę się obrzydzić.
-Skoro już tutaj wpadliście tak dosłownie to sądzicie tak jak ja.- Ja z rozdziawioną mordą siedziałam i czekałam no odpowiedź która będzie brzmiała: nie.
-No tak na to patrząc to... ten tego... .
-Pośpiesz się zanim się zestarzeje.- Wszyscy zaczęli kiwać głowami, że tak. Mi pozostało tylko nic innego jak wziąć poduszkę i zacząć walić się i piszczeć na zmianę. W dupie już miałam szczury.
-Ja tam bym się cieszyła na twoim miejscu, a nie rozpaczała. Tacy faceci nie chodzą sobie po prostu ulicami.- A mogli by.
-Aj no bo to jest trudniejsze niż możesz sobie wyobrazić. I tak już jeden mi powiedział, że mnie lubi.
-To kogo wybierasz?- Nie wybieram nikogo nawet gdybym mogła. Bo po pierwsze jego nie mogę, a tamtego nie chcę.
-Bo ja wiem.- Szkoda tylko, że nikomu nie mogę powiedzieć prawdy.

* * *
Jest sobota, a ja i tak nie mogę spać. A to wszystko przez to co się dzieje. Na dodatek spotkanie z wujaszkiem mnie dobija. Jak zawsze podejdę do tego na luzie. Wyszykowałam się i zeszłam na śniadanie. Himchan postawił przede mną grzanki.
-To smacznego.- Rozejrzałam się po kuchni, ale jeszcze nie było w niej Bang' a.
-Poszedł se do toalety. Możesz zjeść.- Nie śpiesząc się szamałam se śniadanko. Aż tu nagle nie wchodzi on. Dlaczego wszyscy patrzą na mnie to stresuje. Wręcz już zaczęłam wpychać sobie do buzi całe jedzenie jak idiotka.
-Wow musiałaś być głodna.
-Ahymm. Muszę iść do wytwórni.- I zwiałam im. Od razu poczułam się jakoś tak lżej. Wsiadłam w samochód i pognałam na spotkanie. Zanim weszłam do biura wzięłam głęboki oddech. Już siedzę na kanapie bo ma mi coś przynieść. Boje się tego jak diabli. W końcu rzucił mi na stół jakąś gazetę. Wzięłam ją w moje trzęsące się łapska. Jak już byłam w środku czytania artykułu, nie chciałam wiedzieć co piszą dalej. Teraz tylko muszę się wytłumaczyć.
-To nie ja jestem na tym zdjęciu.- Ta nie ma to jak palnąć pierwszą lepszą myśli. Niezłe wytłumaczenie nie ma co.
-Wiesz co mówisz.
-No co może to mój sobowtór. Widzisz moja sława mnie wyprzedza.- Miał zacząć się śmiać, ale dlaczego się nie śmieje.
-Czy ty naprawdę chcesz żebym cię odesłał do domu.
-Który dom?
-W Polsce.- Matko już mnie będzie straszył powrotem.
-Wiesz to jest naprawdę nie fair. Ja się starałam jak mogłam. Nie moja wina, że kazałeś mi się zajmować tymi nie zrównoważonymi osobnikami. Trzeba była dać mi jakąś świnkę morską czy chomika, a nie ich. A to zdjęcie wcale nie wygląda na to co myślisz. Po prostu on chciał ściągać. Musiałam interweniować. Tak dla sprawiedliwości.- Jak mi nie uwierzy chociaż w połowę rzeczy to się trzepnę i go też.
-To było … ciekawe przemówienie. Ale nic nie zmienia. Zwłaszcza, że jakimś cudem już jeden z nich był tu by o coś poprosić.- No nie to się nie działo naprawdę. Przecież dopiero wczoraj powiedział, że to zrobi. Chyba, że najpierw poszedł, a potem mi to powiedział. Co przecież nie ma sensu.
-To co ja mogę na to poradzić? Weź się postaw na moim miejscu. Z resztą nie słuchaj go mi to wcale nie przeszkadza.- Jak dorwę to zabiję.
-Czy jesteś pewna, że dasz sobie z tym radę? Co jeśli to się posunie dalej i nie będziesz mogła dotrzymać postawionego warunku.- Dobra niech będzie muszę coś postawić żeby coś stracić.
-Jeśli tak jak mówisz stanie się to. To sama stąd wyjadę i nie będę się z tobą kłóciła. Jeśli się zakocham i sam się o tym dowiesz wyjadę stąd.- Nie wierzę, że to mówię.
-Dobrze, więc wracaj do nich.- Szłam do auta zdenerwowana. Przecież nie mam się czym martwić skoro ja się w nikim nie zakochałam. Nawet nie wiem czy on też. Co z tego, że wszyscy tak mówią skoro on sam tego nie powiedział. Jest duże prawdopodobieństwo, że stara się być bardzo dobrym przyjacielem. Ale i tak jestem wściekła za to, że w ogóle poszedł błagać mojego wujka i zarazem szefa o taką pierdołę. Co i tak nic mu nie dało. Wpadłam jak burza do domu trzaskając wszystkim po kolei. W końcu go znalazłam siedział sobie jak gdyby nigdy nic.
-TY MAŁY WREDNY PLAYBOY' U!! Jak mogłeś pójść do biura i prosić o takie rzeczy!!! Po co się pytałeś o pozwolenie skoro i tak to zrobiłeś już wcześniej!!- Wydarłam się na niego i żeby było efektownie zamachnęłam się poduszą i walnęłam go i wazonik też.
-O czym ona mówi.- No niech się przyzna.
-Więc już wiesz. Musiałem spróbować coś zrobić.- Nie no nie wytrzymam z nim. Przeszłam się do kuchni, a on za mną. Dobrze, że reszta zostawiła nas w spokoju. Muszę sama to wyjaśnić.
-Chce wiedzieć dlaczego to zrobiłeś. Myślałam, że po prostu nie przepadasz za mną jak reszta. Fakt może zachowywałeś się inaczej, ale chyba dlatego, żebym już całkiem źle o was nie myślała.
-Nie dlatego.- Dokładnie przewidziałam odpowiedź.
-Więc po co. Mów prawdę bo jestem taka wściekła, że za chwilę coś rozwalę.
-Skoro chcesz widzieć. To dlatego, że chyba się w tobie powoli zakochuje.- te słowa są jak dobijanie leżącego. Niech mnie ktoś już pogrzebie.
-Dobra więc postaram się to powiedzieć w miarę normalnie. Ja cię nie lubię i nie sądzę, żebym kiedykolwiek zakochała się. Tu w sumie nie chodzi o ciebie tylko o mnie. Przyjaciele. Zostańmy przyjaciółmi. Taka damsko-męska przyjaźni i nic więcej.- Niebezpiecznie blisko się zbliża. Ja mam swoją przestrzeń osobistą.
-Lepiej się nie zbliżaj. Jest tu dużo rzeczy którymi mogłabym cię dźgnąć.
-Nie zrobiłabyś tego.
-Skąd ta pewność. Nie znasz mnie za dobrze.- No tyle gadania, a i tak teraz się całujemy. Co w tym najdziwniejszego, że chyba mi się to podoba.

Chyba nie nudziliście się, co?


sobota, 15 lutego 2014

B.A.P- 7

Hej ludzie! Przepraszam, że już drugi raz dodaję tak późno rozdział. Ale moja wena gdzieś sobie poszła.No ale jestem i powracam. Uważam, że chyba tego nie popsułam. Na prawdę przez długi czas nie miałam pomysłu, a nie chciałam was tak z niczym zostawić. No i oczywiście dostaniecie ode mnie spóźnione życzenia walentynkowe. A więc dla tych zakochanych i dla singli życzę duuuużo miłości i żeby wam się ułożyło :)


Ja nie mogę nawet jak chcę. On zdaje sobie sprawę, że to obiegnie cały świat. A wtedy to ja już bankowo wyląduje w kanałach. Dałam mu znak żeby nie zaczynał, ale coś nie działa. Gdybym mogła to bym się wydarła.
-Co ty odwalasz.- Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Ratuje ci tyłek, a nie widać.
-Mój tyłek ma się dobrze więc sobie daruj.
-Nie wariuj nie może być tak źle.- A gdyby on wiedział jak bardzo dla mnie jest źle. Włączył tą przeklętą muzykę i zaczęłam nie pewnie z zamkniętymi oczami.
-Weź się otwórz.
-Po co? Żeby mnie zabili.
-Nauczyciel jest tu.- Szybko o tworzyłam oczy od razu patrząc co się tu rozegra.
-Ty.
-My tylko sprawdzałyśmy jak koleżanka sobie radzi.
-Nie chodzi o ciebie. TY.- Pokazał na mnie palcem, a ja zesztywniałam.
-Ja?
-Tak ty chodź za mną.- Świetni-,- Ja nie chcę z nim iść on ma wzrok jak pedofil, twarz jak pedofil, okulary jak u pedofila i porusza się jak pedofil. Tyle znaków za, że aż strach pomyśleć co będzie dalej. Gdyby tak wymieniać znalazło by się coś jeszcze. Usiadłam na pedofilskim fotelu naprzeciw niego.
-Czy ktoś cię uczył śpiewać.
-Nie.- Ależ oczywiście, że tak skoro non stop w tym siedzę. Dupa mi drętwieję od siedzenia tutaj.
-Więc twój głos jest naprawdę świetny. Teraz wiem, że mogę to zrobić.- Ale, że co zrobić. Jak mu się gały świecą jak 5 złotówki.
-Ale, że co pan może bo ja nie wiem.
-A no tak. Ostatnio nasza szkoła dostała świetną ofertę. Mianowicie zostanie tu nakręcone taki jakby show. Potrzebowałem jeszcze jednej utalentowanej osoby, a ty się świetnie nadajesz. Lepszej okazji nie ma.- Ja w TV z nimi i Yuri. Teraz wszystko może się dziać i więcej osób to zobaczy. Wyszłam zdezorientowana słuchając jak już ogłaszają .
* * *
-Naprawdę TV to ty taka sławna już jesteś. No to super!- Wszyscy się cieszą oprócz Bang' a. Z nim zawsze jest coś nie tak. Czy on się boi, że nie będzie w centrum uwagi. W końcu to i tak program dla nich i o nich.
-Bang czemu w ogóle jej nie pogratulujesz. Przecież dostała się. Mógłbyś powiedzieć coś miłego.- Spojrzałam na niego i dalej stał z tą swoją miną zabójcy.
-Ta gratuluję.- I wyszedł trzaskając drzwiami.
-Boże jaki nie miły. Menopauze ma czy co.- Dla mnie to wyglądało na zazdrość. Ale jednak chyba nie wiem wszystkiego.
-Nie, nie, nie hyung ma prostatę. Się drażliwy zrobił.
-NIE JESTEM CHORY!- Krzyknął z drugiego pokoju.
-Ta jasne.- Powiedzieliśmy wszyscy razem. Oczekujemy na kamery. W chacie też będą podobno. Jednym słowem cało dobowe obserwowanie. Postanowiłam się odświeżyć. Puściłam wodę. Po chwili ktoś wlazł mi do łazienki. Na szczęście była tam zasłona. Wychyliłam tylko głowę i zobaczyłam Daehyun' a.
-Co ty tu robisz?- Niech mi poda normalne wytłumaczenie.
-A to ty. Nie przeszkadzaj sobie. Ja tu posiedzę trochę i pomyśle.- Sobie nie przeszkadzam, on mi przeszkadza. Ludzie to jakieś chore jest.
-Nie piszę się na to.
-GÓWNIARZU WYŁAŹ MI STAMTĄD NATYCHMIAST!! TO CI PRZETRZEPIE TEN TYŁEK DREWNIANĄ ŁYŻKĄ!!- To my mamy drewniane łyżki??
-Co tym razem zrobiłeś. Albo wiesz nie chce wiedzieć.
-JUŻ JA CI WSADZĘ TEGO CZOPKA DO TYŁKA!!- Znowu zaczął walić w drzwi. To się nie skończy dobrze. Chyba trzeba mu pomóc wejść i niech zabiera tego zboczeńca.
-Ej klucz jest w doniczce!!!- Dało się usłyszeć otwieranie zamka.
-Już mi nie uciekniesz.- Daehyun próbował się czegoś złapać kiedy to Jongup ciągnął go za nogi wywlekając z łazienki. I takim o to sposobem zostałam pozbawiona ubrań. Niech to szlag. Będę musiała biegać w ręczniku prosto do pokoju. Musiałam się do tego przygotować. Otworzyłam drzwi i na początek wystawiłam głowę. Nikogo nie zauważyłam więc wyszłam. Truchtałam do pokoju w miarę szybko, na tyle ile mogłam. A tu z nikąd ludzie od kamer się zjawili. Ja w samym ręczniku, jeden wielki nie ogar. Zaczęłam piszczeć i zwiałam jak wariatka. Zatrzasnęłam drzwi i podstawiłam pod nie krzesło. Już ubrana siedziałam na łóżku wgapiając się w kompa. Coś, a raczej ktoś walnął drzwi.
-Ej otwórz.- Odstawiłam krzesło z powrotem na miejsce.
-Już myślałam, że to jeden z tych gości.
-Spoko poszli jakieś 10 minut temu. W sumie to musiałam ich wygonić. A tak w ogóle to masz gościa.- Kogo niesie tym razem. Zeszłam na dół i zobaczyłam Taemin' a gadającego z chłopakami. Dziwne nawet się ucieszyłam jak go zobaczyłam.
-Hej, wpadłem bo chciałem się gdzieś przejść, ale nie miałem z kim więc pomyślałem o tobie.- Hymm przydałoby się wywietrzyć dupę.
-Ok zaraz przyjdę.- Wbiegłam z powrotem do pokoju. Powinnam się wybrać na zakupy w trybie max.
-Weź mi powiedz co to za ciacho.
-Chyba nie chciałabyś wiedzieć.
-Akurat teraz chcę. Ty weź tylko się postaraj z nim. Bo jak ci się nie uda będziesz żyć tak jak ja. Sama jak palec w dupie. Męcząc się z bandą dzieci.- Biedna Yuri naprawdę tak o sobie myśli. Trzeba ją zeswatać.
-Co ty chyba nie jest tak źle. Jak chcesz mogę ci go odstąpić. Już z nim byłam, to mój były.- Ta powiedziałam to jakoś.
-Ooo to jest wolny.
-Na to wygląda.

* * *

( narracja Yuri )

Co się dzieje z tymi ludźmi dzisiaj. Hemoroidy mają czy jak. Zasiedliśmy wszyscy do oglądania filmu, a w połowie Bang zaczął nerwowo chodzić po całym mieszkaniu. Każdy po kolei zaczął znikać, aż sama se musiałam oglądać. Nie no ja tak nie mogę.
-Człowieku cały dom się trzęsie. Może byś tak se usiadł na dupie.
-Nawet gdybym chciał to nie mogę.- Czyli jednak ma hemoroidy. Albo jest druga opcja.
-Przecież ona tam z nim nie zginie czy coś.
-Co?- Wyrwał się z zamyślenia.
-To co słyszysz. Przyznaj się, że ją polubiłeś i po prostu jej to powiedz.- Nie wiem czy mnie posłuchał, ale teraz czatował przy oknie jak kot jakiś. Ech, co ja się będę wysilać idę stąd zanim ocipieje.

( narracja Kim )

Dochodziłam już do domu. Sama dałabym radę, ale on się uparł, że mnie odprowadzi.
-No to cześć.- Odchodziłam w stronę drzwi. Zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstek. Odwróciłam się, a ten dał mi buziaka w policzek.
-Chyba zaczynam cię znowu lubić.- Uśmiechnął się tak jak kiedyś to robił.- To pa.- I zostawił mnie tam. Co to kurwa było? Weszłam zrzuciłam bytu i odłożyłam kurtkę. W środku już stał zły Bang. Następnemu zachciało się mnie ciągać.
-Co ty wyprawiasz. Gdzie mnie wleczesz, co!- Ten to ma humory. W końcu znaleźliśmy się w jego pokoju.
-Ja muszę ci coś powiedzieć.

czwartek, 6 lutego 2014

B.A.P- 6

Witam!! Ech, no to tak, nie doczekałam się 5 komentarzy nawet jak dość długo czekałam. Oczywiście jak zawsze jestem heppy za to że te osoby które komentowały są ze mną. Już wcześniej mówiłam, ale powtórzę kocham was<3 Liczę na dużo wejść i komentarzy. No i mam nadzieje, że was nie zanudzam. Się rozpisłam, przejdę do rzeczy.


No i mówiłam, że coś narobią tam. No robią se przemeblowanie. To ja się pytam gdzie mam spać. Zacznę płakać.
-Co za nie rząd w tym domu się wyprawia. Nie macie innego pokoju, prawda?- Najlepiej jak najdalej od nich bo zwariuje do rana. Czemu on zawsze musi mówić mi to czego nie chcę słyszeć. Na szczęście mieszkam z ,,normalnymi'' ludźmi. Się zlecieli jak muchy do kupy.
-Czy ja właśnie usłyszałem, że nie masz gdzie spać. Akurat mam wolne łóżko w pokoju.- Odezwał się pierwszy Himchan.
-Jak to wolne przecież ja tam jestem jeszcze.- Zapomnieli o biednym Daehyun' ie.
-No to ciebie wywali, nie widzę problemu.
-Dlaczego mnie to ty chrapiesz, a nie ja.- I się zaczęli kłócić. Jeden normalny w miarę uciekł zamykając się w pokoju. Na pewno nie pójdę do żadnego.
-CISZA! Ja dzisiaj śpię na kanapie. A tylko spróbuj mnie ruszyć któryś to urwę ręce i spalę. JASNE!- Poszłam zabrać kołdrę jak wyszłam to nadal tam stali. Dziwię się jak Yuri mogła tutaj zasnąć bez narzekania.
-Czego jeszcze chcecie?- Wyglądają co najmniej dziwnie.
-No bo my nadal myślimy, że nie powinnaś tu spać tak sama. Więc... .
-Nie.
-Ale na pewno... .
-NIE POWIEDZIAŁAM!- I rzuciłam w nich poduszką. Dajcie mi spać już wystarczy mi wrażeń jak na dzisiaj. Przez nich teraz nie zasnę. A jak jakiś tu wlezie? Długo nie wytrzymałam z pilnowaniem samej siebie i zasnęłam.

* * *

Otworzyłam oczy i zobaczyłam ścianę po czym je zamknęłam z powrotem. Stop, wróć przecież to nie moja ściana w salonie. Gdzie ja jestem do cholery. Przecież mówiłam i powtarzałam żeby mnie nie ruszać.
-CHŁOPAKI RUSZCIE TYŁKI!!- Nie no ja nie wytrzymam.
-Oooo już wstałaś.
-Co się tu dzieje?- Zapytałam Bang' a.
-Sam chciałbym wiedzieć co ta kanapa robi w moim pokoju.- Co? A no tak wnieśli mnie tu razem z kanapą. O boże, oni zawsze znają jakiś sposób żeby mi dopiec. Ale dlaczego akurat jego pokój. No nareszcie się zawili.
-No przyznać się który to wpadł na ten postrzelony pomysł.- Temu będę musiała urwać ręce.
-Skoro nie chciałaś spać u żadnego z nas to pomyśleliśmy, że tu cię wsadzimy. Bang jako jedyny kompletnie nic nie powiedział więc uznaliśmy, że tak będzie sprawiedliwie.- Czyli kolejny żart w wykonaniu B.A.P.
-A po co ta kanapa na dodatek.
-No przecież sama mówiłaś, żebyśmy nie próbowali cię zabrać więc tak patrząc to się nie ruszyłaś z miejsca.
-Weź się już nie odzywaj. Gdy mówiłam, że macie mnie nie ruszać chodziło o to, że w żaden sposób.- Ja się nie dogadam za chiny.
-Się wyrażaj jaśniej.- I zwiali szybko. Zakryłam się poduszką i zaczęłam wrzeszczeć.
-O tutaj jesteś. Dlaczego tak zniknęłaś, dałabym ci zatyczki do uszu.- I dopiero teraz mi o tym mówi.
-Nie osłabiaj mnie kobieto. Którą mamy godzinę?
-Jest 6 rano.
-To ja idę spać dalej.
-Nie możesz. Dzisiaj jest ten dzień.- No wiadomo mi, że jest piątek nic szczególnego.- Ubierz się ładnie bo będziemy wchodzić razem z nimi. Ja się tyle lat męczę, a wystarczyło na któregoś spaść i po kłopocie.
-Że jak?!- Zanim zdążyłam zejść z ,,łóżka'' zaplątałam się i pierdykłam na podłogę.- Jestem menadżerką i nie wiem takich rzeczy.- Do czego to doszło.
-W sumie teraz nie jesteś. Od teraz ich bogatymi przyjaciółkami.- Ciekawe w którym miejscu bogate. Było dobrze jak było i się schrzaniło. W końcu i tak nie mam nic do gadania. Wynalazłam jakieś w marę dobre rzeczy i zeszłam na śniadanie. A w kuchni Daehyun robił jakieś zapasy wpychając do kieszeni ciastka.
-Co ty robisz?
-Szykuje się na Apokalipsę. - Ahaaa szkoda było przerywać, ale muszę.
-Ostatnio oglądaliśmy film i to pewnie dlatego.- Wytłumaczył mi Zelo. Się przynajmniej wyspał. I tak będę wredna od razu po tym jak uspokoję tego wariata.
-Zabraniam oglądania dram i filmów! I dawaj te ciastka oszołomie.- Zaczęłam się szarpać z nim o jedno pudełko, które się rozwaliło i wszystko wyleciało w powietrze. Co za marnotrawstwo, a ja chciałam zjeść chociaż jedno.
-No ja tego nie sprzątam.- Usiadłam koło Żelka. Zachowywał się tak jakby nic się nie stało, a stało dużo.
-No to jak ci się spało, co?- Niech się domyśli, że ktoś tu się wycierpiał żeby zasnąć.
-A świetnie, ale coś z twoją twarzą jest nie tak.- Uśmiechnął się i zwiał. Mogłam go trzepnąć póki miałam go w zasięgu.
-Ten mały... .
-Co się nim przejmujesz już zrobiłam mu wykład. Powinno być ciszej.- Co nie znaczy, że będzie. Ech, trzeba się zbierać. Jeszcze bym się wywaliła na ciastku. Przynajmniej nie muszę nikomu siedzieć na kolanach. Taki tam plus limuzyny.
Coś ja czuje, że się będzie działo. Fakt chciałam inną posadę niż menadżer, ale teraz chcę zostać tam gdzie byłam.
-To co gotowe?- Na pawia tak, na wyjście zdecydowanie nie.
-Naprawdę musimy to robić. Coś tego nie widzę.
-A ja widzę aż za dobrze.- Yuri wypchnęła mnie z auta. Na początku było mało osób gapiących się, a jak weszliśmy do środka to już całkiem nas otoczyli. Jakbym była w kolejce po bilet tylko, że trochę gorzej. Jedyna rada to taka żeby być sobą, ale jak skoro się nie da. Usiadłam w ławce tak jak zawsze czekając na wykładowcę.
-Może coś nam zaśpiewasz?- Ktoś się odezwał. Yuri szturchnęła mnie łokciem.
-To do mnie było?- Zapytałam się jej dla pewności.
-Właśnie się tak zastanawiamy, że przyjaciółki też muszą w końcu mieć jakiś głos inaczej nie zasługują żeby się z nimi zadawać.
-Powodzenia, a już śpiewałam.- No przynajmniej mogli mnie ostrzec, a nie teraz patrzą na mnie jak na boga. Mówiłam, że to nie dobry pomysł żeby tu włazić i być sobą.
-Postaraj się to idzie do neta. Gdybym nie umiała śpiewać to by mnie tu nie było.- Serio aż tak źle jest. Jak oni żyją cały ten czas. Nawet wytwórnia wybiera im przyjaciół.
-Chcesz jeszcze dzisiaj zacząć?- Co za wredne babsko. Nie no ja nie dam rady.- Wiedziałam, że się poddasz, nie każdy od zero wzbija się tak wysoko.
-Ona to zrobi?- Usłyszałam znajomy głos. Po jaką cipę on się odzywa.

Się odezwijcie ;)