środa, 19 lutego 2014

B.A.P- 8

Jestem i żyje, choć w cale jakoś mi się nie chce. Taka tam wzmianka o życiu osobistym ;) A teraz to co najważniejsze. W następnych rozdziałach mogą pojawić się sytuację podobne to tych z takiej jednej dramy którą lubię. Nie powiem jaki jej tytuł. Myślę, że sami się zorientujecie o co chodzi. No i oświadczam, że moje rozdziały mogą zawirać odrobinkę mniej śmiesznych sytuacji co nie znaczy, że nie będzie ich w ogóle. Postaram się pisać tak jak zawsze, ale rozumiecie czasami po prostu nie pasuje do tego nic śmiesznego. Ale mam nadzieje, że nie zniechęcicie się i mnie nie zostawicie.

-O czym to mi musisz tak pilnie powiedzieć. Nie możesz zaczekać do rana jestem zmęczona.- Kompletnie go nie rozumiem. Dla mnie on jest jak czarna magia już nie wspominając, że zaczęłam się denerwować na same słowa ,,muszę ci coś powiedzieć''. Ale muszę być opanowana i nie okazywać żadnego strachu.
-Bo ty nie możesz być w TV.- To tu go boli.
-Czy to dlatego, że jestem dziewczyną uważasz, że nie dam rady. To ci powiem, że będzie wręcz przeciwnie. A jeśli chodzi ci o sławę to o to bym się nie martwiła i tak nigdy cię nie pobije.
-Bosz dziewczyno tu nie chodzi o mnie czy też o sławę. Zobaczysz, że po jakimś czasie zrobią z ciebie miazgę. A ja nie chce na to patrzeć. Będą pomijać cię i upokarzać. Zmienia każde słowo które powiesz tak żeby wyglądało, że mówisz o nas źle.- Dobra może się tego nie spodziewałam, ale to w końcu ja zawsze byłam od tego. Więc tak jakby będę robiła to co zawsze.
-Cokolwiek mi powiesz ja nie zrezygnuje. Zapomniałeś już, że i tak prędzej czy później to by się stało. Jestem przecież menadżerką, a to nieuniknione.- Otwierałam drzwi żeby wyjść.
-A jeśli bym załatwił to z szefem. Nie musiałabyś występować w ogóle.- Odwróciłam się jeszcze ten ostatni raz.
-Nie chcę żebyś to zrobił. A jeśli już to wiedz, że się wścieknę.- Poszłam zdenerwowana do pokoju i trzasnęłam drzwiami przy czym obudziłam śpiącą
Yuri.
-Chcesz żebyśmy zostały bez drzwi. Nawet szczura byś obudziła.
-Mamy tutaj szczura?- Zatrzymałam odkręcanie butelki wody.
-Nieeee, ale gdyby był to na pewno byś go obudziła.- Wywróciłam oczami. Usiadłam koło niej.
-Nie wiesz przypadkiem co się dzieje z Bang' iem. Ostatnio ciągle się na mnie wydziera.- Odwala moją robotę, to ja powinnam się tu wydzierać najgłośniej. A mam na co.
-Zakochał się.
-I się dlatego wyżywa na mnie?
-Chyba tak.
-A w kim?- W sumie dlaczego mnie to ciekawi?
-No jak to w kim. W tobie ale to tak serio, serio.- Z wrażenia wyplułam całą wodą jaką miałam w buzi prosto na ścianę.
-Niezłe picasso. Następnym razem wyharaj mi coś takiego na plastykę. Będzie sześć jak nic.- Nie no bez jaj. To ja tu staram się zachować posadę i takie coś się dzieje. A żeby jeszcze to był chociaż koniec to nie.
-Nie to nie może być prawda.
-Ależ ja ci to mówię i oni też ci to powiedzą.
-Jacy oni?- Yuri podeszła do drzwi i podsłuchiwacze wsypali się prosto do pokoju. Świetnie już nawet własny pokój nie jest bezpieczny. Będę się musiała posługiwać alfabetem morsa.
-Najpierw łazienka teraz pokój. Wy naprawdę nie macie co robić chłopaki.- Skoro tak się sprawy mają i jeśli to prawda to muszę się obrzydzić.
-Skoro już tutaj wpadliście tak dosłownie to sądzicie tak jak ja.- Ja z rozdziawioną mordą siedziałam i czekałam no odpowiedź która będzie brzmiała: nie.
-No tak na to patrząc to... ten tego... .
-Pośpiesz się zanim się zestarzeje.- Wszyscy zaczęli kiwać głowami, że tak. Mi pozostało tylko nic innego jak wziąć poduszkę i zacząć walić się i piszczeć na zmianę. W dupie już miałam szczury.
-Ja tam bym się cieszyła na twoim miejscu, a nie rozpaczała. Tacy faceci nie chodzą sobie po prostu ulicami.- A mogli by.
-Aj no bo to jest trudniejsze niż możesz sobie wyobrazić. I tak już jeden mi powiedział, że mnie lubi.
-To kogo wybierasz?- Nie wybieram nikogo nawet gdybym mogła. Bo po pierwsze jego nie mogę, a tamtego nie chcę.
-Bo ja wiem.- Szkoda tylko, że nikomu nie mogę powiedzieć prawdy.

* * *
Jest sobota, a ja i tak nie mogę spać. A to wszystko przez to co się dzieje. Na dodatek spotkanie z wujaszkiem mnie dobija. Jak zawsze podejdę do tego na luzie. Wyszykowałam się i zeszłam na śniadanie. Himchan postawił przede mną grzanki.
-To smacznego.- Rozejrzałam się po kuchni, ale jeszcze nie było w niej Bang' a.
-Poszedł se do toalety. Możesz zjeść.- Nie śpiesząc się szamałam se śniadanko. Aż tu nagle nie wchodzi on. Dlaczego wszyscy patrzą na mnie to stresuje. Wręcz już zaczęłam wpychać sobie do buzi całe jedzenie jak idiotka.
-Wow musiałaś być głodna.
-Ahymm. Muszę iść do wytwórni.- I zwiałam im. Od razu poczułam się jakoś tak lżej. Wsiadłam w samochód i pognałam na spotkanie. Zanim weszłam do biura wzięłam głęboki oddech. Już siedzę na kanapie bo ma mi coś przynieść. Boje się tego jak diabli. W końcu rzucił mi na stół jakąś gazetę. Wzięłam ją w moje trzęsące się łapska. Jak już byłam w środku czytania artykułu, nie chciałam wiedzieć co piszą dalej. Teraz tylko muszę się wytłumaczyć.
-To nie ja jestem na tym zdjęciu.- Ta nie ma to jak palnąć pierwszą lepszą myśli. Niezłe wytłumaczenie nie ma co.
-Wiesz co mówisz.
-No co może to mój sobowtór. Widzisz moja sława mnie wyprzedza.- Miał zacząć się śmiać, ale dlaczego się nie śmieje.
-Czy ty naprawdę chcesz żebym cię odesłał do domu.
-Który dom?
-W Polsce.- Matko już mnie będzie straszył powrotem.
-Wiesz to jest naprawdę nie fair. Ja się starałam jak mogłam. Nie moja wina, że kazałeś mi się zajmować tymi nie zrównoważonymi osobnikami. Trzeba była dać mi jakąś świnkę morską czy chomika, a nie ich. A to zdjęcie wcale nie wygląda na to co myślisz. Po prostu on chciał ściągać. Musiałam interweniować. Tak dla sprawiedliwości.- Jak mi nie uwierzy chociaż w połowę rzeczy to się trzepnę i go też.
-To było … ciekawe przemówienie. Ale nic nie zmienia. Zwłaszcza, że jakimś cudem już jeden z nich był tu by o coś poprosić.- No nie to się nie działo naprawdę. Przecież dopiero wczoraj powiedział, że to zrobi. Chyba, że najpierw poszedł, a potem mi to powiedział. Co przecież nie ma sensu.
-To co ja mogę na to poradzić? Weź się postaw na moim miejscu. Z resztą nie słuchaj go mi to wcale nie przeszkadza.- Jak dorwę to zabiję.
-Czy jesteś pewna, że dasz sobie z tym radę? Co jeśli to się posunie dalej i nie będziesz mogła dotrzymać postawionego warunku.- Dobra niech będzie muszę coś postawić żeby coś stracić.
-Jeśli tak jak mówisz stanie się to. To sama stąd wyjadę i nie będę się z tobą kłóciła. Jeśli się zakocham i sam się o tym dowiesz wyjadę stąd.- Nie wierzę, że to mówię.
-Dobrze, więc wracaj do nich.- Szłam do auta zdenerwowana. Przecież nie mam się czym martwić skoro ja się w nikim nie zakochałam. Nawet nie wiem czy on też. Co z tego, że wszyscy tak mówią skoro on sam tego nie powiedział. Jest duże prawdopodobieństwo, że stara się być bardzo dobrym przyjacielem. Ale i tak jestem wściekła za to, że w ogóle poszedł błagać mojego wujka i zarazem szefa o taką pierdołę. Co i tak nic mu nie dało. Wpadłam jak burza do domu trzaskając wszystkim po kolei. W końcu go znalazłam siedział sobie jak gdyby nigdy nic.
-TY MAŁY WREDNY PLAYBOY' U!! Jak mogłeś pójść do biura i prosić o takie rzeczy!!! Po co się pytałeś o pozwolenie skoro i tak to zrobiłeś już wcześniej!!- Wydarłam się na niego i żeby było efektownie zamachnęłam się poduszą i walnęłam go i wazonik też.
-O czym ona mówi.- No niech się przyzna.
-Więc już wiesz. Musiałem spróbować coś zrobić.- Nie no nie wytrzymam z nim. Przeszłam się do kuchni, a on za mną. Dobrze, że reszta zostawiła nas w spokoju. Muszę sama to wyjaśnić.
-Chce wiedzieć dlaczego to zrobiłeś. Myślałam, że po prostu nie przepadasz za mną jak reszta. Fakt może zachowywałeś się inaczej, ale chyba dlatego, żebym już całkiem źle o was nie myślała.
-Nie dlatego.- Dokładnie przewidziałam odpowiedź.
-Więc po co. Mów prawdę bo jestem taka wściekła, że za chwilę coś rozwalę.
-Skoro chcesz widzieć. To dlatego, że chyba się w tobie powoli zakochuje.- te słowa są jak dobijanie leżącego. Niech mnie ktoś już pogrzebie.
-Dobra więc postaram się to powiedzieć w miarę normalnie. Ja cię nie lubię i nie sądzę, żebym kiedykolwiek zakochała się. Tu w sumie nie chodzi o ciebie tylko o mnie. Przyjaciele. Zostańmy przyjaciółmi. Taka damsko-męska przyjaźni i nic więcej.- Niebezpiecznie blisko się zbliża. Ja mam swoją przestrzeń osobistą.
-Lepiej się nie zbliżaj. Jest tu dużo rzeczy którymi mogłabym cię dźgnąć.
-Nie zrobiłabyś tego.
-Skąd ta pewność. Nie znasz mnie za dobrze.- No tyle gadania, a i tak teraz się całujemy. Co w tym najdziwniejszego, że chyba mi się to podoba.

Chyba nie nudziliście się, co?


3 komentarze:

  1. O.o
    Końcówka najlepsza xD
    Ciekawy rozdział. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Długa i ciekawa przemowa poszła na marne przez pocałunek Bang'a. :)
    Nie nudziłam się tylko strasznie mnie to wciągnęło.
    Czekam na dalszą część.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omo, już nie mogę się doczekać kolejnej części ^_^

    OdpowiedzUsuń