poniedziałek, 5 września 2016

BTS-21

 Miałam małe opóźnienie, bo zaczęła się szkoła i prawie, że zawsze będę w niej siedzieć do 15 :(
Sama nie wiem jak znajdę czas by coś naskrobać, ale na pewno takowy znajdę. Postaram się.




W tamtym momencie zrozumiałam, że on już wie. Nasze przypuszczenia okazały się być prawdą. Żałowałam, że dowiedział się w taki sposób. Teraz nawet było możliwości, by porozmawiać z Monick.
Impreza została zrujnowana. Zapewne dom zdążył opustoszeć.
Mieliśmy dobrze się bawić, a siedzimy w szpitalu. Nam, ja i Tae. Żadne z nas nie ma pojęcia co powiedzieć. Bez przerwy  zerkam na Tae, bo wiem, że on najbardziej to przeżywa. A raczej nie wierzymy, że to w ogóle się stało. Wiele bym dała, by znać jego myśli.
Może jest wściekły?
Właściwie powinien być, bo to on powinien dowiedzieć się pierwszy.
W tym momencie było już za późno na cokolwiek.
Nie potrafił długo siedzieć bezczynnie i czekać na informację od lekarzy. To doprowadzało mnie do szału. W odróżnieniu od reszty poszłam się przejść. Bałam się, że spotkam matkę Monick, a z naszego spotkania nie wyniknie nic dobrego. Uciekałam przed nią i Taehyungiem.
Gdy opuszczałam korytarz wciąż siedział na krześle i wyglądał jakby ta sytuacja do niego nie docierała. Pragnęłam podejść do niego i powiedzieć mu, że wszystko się ułoży.
Jednak stchórzyłam.
Po tym co mu powiedziałam, nie umiałam porozmawiać po raz kolejny. Wolałam sama ochłonąć. Zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam.
Monick leży w sali i nic nie wiadomo. Czuję się podle z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że bardziej myślę o Tae i tym jak bardzo rozdarty musi być. Pomiędzy Monick, mną, a jego rodziną. Swoim obowiązkiem poślubienia jej.
Namieszałam.
Usiadłam na krześle. Byłam pod kompletnie inną salą. Raczej nikt nie będzie mnie tu szukał.
Oparłam głowę o ścianę i na moment zamknęłam oczy. Myślałam, że to przyniesie mi chwilę spokoju, jednak przyniosło tylko ból głowy.
Przypomniałam sobie, że tak naprawdę jestem w szpitalu, a obok mnie nie ma ani jednego ducha.
Czyżby się nade mną litowały?
W takim razie muszę wyglądać żałośnie.
Lecz parsknęłam pod nosem, bo jednak ktoś się znalazł.
O dziwo bez żadnego mądrego słowa Mary usiadła koło mnie i milczała przez długi czas. W końcu odezwała się, a jej głos mówił, że mam jeszcze bardziej przesrane niż sobie wyobrażam.
-Nam może i się wkurzył, ale żałuje, że cię nie posłuchał.- Poczułam się tak jakby wpędziła mnie w jeszcze większe poczucie winy. Ponieważ myślałam o tym co czuje Taehyung.
-Nie powstrzymałam go, a potem nie powstrzymałam siebie. To zabawne, że cel tamtej rozmowy był całkiem inny.
-Ona wie, że mieliście dobre zamiary. Nic jej nie jest, Sora.- Spojrzałam na nią i jedyne co zobaczyłam to pocieszenie. Może i nie mogła mnie dotknąć i wesprzeć, ale słowa też były w porządku.
-Byłaś u niej? Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?!
-Ponieważ pomyślałam, że rozmowa o Tae jest ważniejsza.
-W cale nie jest.- Skłamałam, bo gdybym się przyznała byłabym naprawdę okropnym człowiekiem.
-Szukał cię.- Oczywiście, ze tak.
Westchnęłam przeciągle.
-Ciekawe dlaczego mnie nie znalazł.
-A jak myślisz? Tylko jedna osoba potrafi podnieść cały szpital na nogi. Wystarczy, że się pojawi.
Tym razem zdałam sobie sprawę, że matka Monick zdążyła narobić hałasu, podczas kiedy ja siedziałam tu.
Natychmiast wstałam z krzesła i ruszyłam w drogę powrotną. Nie musiałam pamiętać jej, ponieważ ludzie w garniturach doprowadzili mnie na miejsce.
Idąc do sali ostatni raz spojrzałam za siebie. Kolejny samochód zaparkował przed wejściem. Ochrona już ich otoczyła.
Jednak nie miałam czasu, by się tym przejmować.
Musiałam zebrać to co zasiałam.
Nawet jeśli będę musiała porozmawiać z Tae.
Kiedy weszłam do sali stanęłam blisko drzwi. Czułam, że w cale nie powinno mnie tu być. Nie należałam do tej wielkiej rodziny. Jednocześnie wiedziałam, że nie mogę odejść póki nie dowiem się co z Monick.
Przysłuchiwałam się rozmowie Monick jak rozmawiała z matką. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że Tae trzyma jej ręke. W końcu wzrok padł mnie i poczułam jakby wszyscy osądzali mnie swoim spojrzeniem. Jedynie tylko Nam posyłał mi uspokajający uśmiech.
Czy kiedyś to się skończy? Pomyślałam, że będziemy milczeć przez następne pięć minut, zanim nie zapadnę się pod ziemię Na szczęście, w dobrym momencie uratował mnie lekarz.
-Koniec odwiedzin, pacjentka musi odpocząć.- Znajomy głos przepędził wszystkich z sali8, oprócz mnie. Ja wciąż stałam w tym samym miejscu, jak idiotka.- Sora?- Obudził mnie głos Carla, który trzymał swą dłoń na moim ramieniu.
-Mogłybyśmy porozmawiać, zanim zaczniesz?- Potrzebowałam teraz tego czasu. Wolnego od jej matki, Nama i Tae. Potrzebowałam przeprosić i poczuć się mnie żałośnie.
-Jasne, dam wam trochę czasu.- Szepnął i wyszedł zostawiając nas same.
Moje stopy wreszcie się ruszyły, więc podeszłam do jej łóżka.
Monick nie wyglądała tak źle. Nawet nie rzuciła żadnym oskarżeniem w moją stronę. Miałam dziwne wrażenie, że zanim przyszłam odbyła się tu poważna rozmowa.
Odchrząknęłam znacząco, by zwrócić jej uwagę.
Pozwoliłam sobie usiąść na krześle i odetchnąć jeszcze raz.
-Miałaś rację.- Powiedziała nim zdążyłam się odezwać.
Zaskoczona otworzyłam usta, by zaprzeczyć, jednak s powrotem je zamknęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego czekałam.- Zostałam wciągnięta na to łóżko przez własną głupotę. W dodatku oficjalnie postanowiłam zostać tutaj. Moje życie towarzyskie, cały biznes i wszystkie projekty, w które miałam się zaangażować, zostają właśnie odwołane.- Monick westchnęła patrząc w ścianę.
Rozumiałam ją w zupełności. Sama zatrzymałam wszystko wraz z wypadkiem i pojawieniem się moich zdolności. Jednak w porównaniu do tego co zatrzymała Monick, to wydaje się być niczym.  Ona ma lepsze życie. Teraz wiem, że na nie zasługiwała. Po tym wszystkim to oczywiste, że żałuje. Patrzenie na to jest równie smutne, jak wyobrażenie sobie tego co zaraz się stanie, gdy inni się dowiedzą.
Nie mogłam od tak patrzeć na jej łzy.
Przysiadłam na brzeg łóżka, by móc ją przytulić.
Tak postąpiła ze mną moja siostra, a teraz ja z Monick.
Nadal nie wiedziałam jak mogłabym ją pocieszyć i wciąż milczałam
Chyba to samo musiało minąć.
Wreszcie Monick otarła ostatnie łzy.
-Wiedziałam, że tak się stanie. Myślałam, że będzie lepiej, jeśli jak najmniej osób się dowie. Najlepiej tylko rodzina, lecz teraz cieszę się, że jesteś tutaj.- Uśmiechnęła się i ja także. jednak wiedziałam, ze to jeszcze nie wszystko.
-Zaczęłam...znaczy, zauważyłam, że Tae..- Przełknęłam ślinę czekając na najgorsze.  Co jeśli wiedziała? Co jeśli Tae jej powiedział, pomimo całej sytuacji.
Powietrze w pokoju zrobiło się nagle strasznie gęste i ciężkie.
-Po prostu oddaliliśmy się od siebie. On nie chcę tego przyznać, ale ja to wiem. Chciałabym to jakoś naprawić.- Powiedziała.
Cholerne poczucie winy wróciło jak bumerang. Desperacko odpędzałam łzy. Nie potrafiłam powiedzieć, że oczywiście powinna o niego walczyć. W końcu to Taehyung. Monick musiałaby być głupia, by nie walczyć.
Coś zżerało mnie od środka, coś czego nie umiałam nazwać.
-Zacznijcie rozmawiać, tak jak kiedyś. To na pewno zadziała. Myślę, że w związku czasem się tak zdarza. Choć, co ja mogę wiedzieć.- Uśmiechnęłam się słabo. Tak naprawdę chciałam wyć, krzyczeć i kopać z bezradności.
-Masz więcej dobrych rad dla mnie, niż ja dla ciebie.
-To rodzinne.
-A właśnie!- Monick zwróciła się do mnie.- Twój przyjaciel chyba został moim lekarzem. Jest naprawdę uroczy. Oznajmiła, na co parsknęłam.
-Oczywiście, że jest, tylko woli facetów.
-Och.- Entuzjazm Monick nieco zmalał. Przez chwilę byłam skłonna pomyśleć, że uznała Carla za przystojnego. Ale po tym co powiedziała, wiedziałam, że tak nie jest.
-Chociaż myślę, że jeszcze nie znalazł swojej wybranki.
-Powiedział, że moja choroba jest nieprzewidywalna.
-Co to oznacza?
-Że w jednej chwili mogę magicznie wyzdrowieć albo..
-Nie, nie, nie.- Zaprzeczyłam szybko.
Wolałam o tym nie myśleć.- Carl jest dobrym lekarzem. Wiem to, bo uczyliśmy się razem, a potem razem pracowaliśmy. Jestem pewna, że postara się jak żaden inny lekarz. Zobaczysz, jeszcze wrócisz do wszystkiego.

Porozmawiałyśmy jeszcze trochę o tym co wydawało się istotne. Tylko po to by na chwilę rozchmurzyć się. Wiedziałam, że Monick poradzi sobie. Natomiast ja coraz bardziej nie wiedziałam jak sama mam sobie poradzić.
Osób, których mogłam poprosić po pomoc było zaledwie dwie.

Wychodząc z sali z niewyraźną miną i oczami pełnymi łez wpadłam właśnie na niego.
Powoli przeniosłam wzrok z podłogi na jego kamienną twarz.
Z pewnością serce na moment straciło swój rytm, by po chwili przyśpieszyć z zawrotną prędkością.
-Chodź ze mną.- Taehyung szarpnął mnie za rękę, zanim zdążyłam spytać dokąd mnie ciągnie. Byłam w zbyt wielkim szoku, by jakoś zaprotestować.
Rozejrzałam się zdając sobie sprawę gdzie się znajdujemy. Znak na ścianie informował, że tu są schody ewakuacyjne.
Poczułam się nieswojo i zastanawiałam się o co chce mnie zapytać.
-Nic nie mówi. Wiem co to za mina.- Zaczęłam.
 -Naprawdę?
-Tak, naprawdę. Chcesz zapytać o to jak długo wiem, a potem usłyszeć co stało się na przyjęciu.
-Znasz mnie lepiej niż ja sam. Więc, co się stało?
-Chciałam jej pomóc. Przekonać żeby powiedziała prawdę. Powinieneś dowiedzieć się jako pierwszy.
-Cały czas chodziło o to?- Stwierdził, a ja przytaknęłam.- Gdybyś mi powiedziała byłoby łatwiej.
-W cale by tak nie było. Powiedziałam ci o tym zanim się dowiedziałam. Moje sumienie zżerało mnie od środka, ponieważ nie jestem taką osobą. Nie potrafię.
-Czy naprawdę chodzi tylko o to?- Taehyung dociekał prawdy, a ja uciekałam przed nią.
Chciałam powiedzieć mu, że od dawna widzę jego siostrę.  Właściwie mnóstwo osób. Nieżywych. Jednak to nie jest dobry pomysł. Wprawdzie nigdy nie ma dobrych momentów, ale ten jest paskudny.
-Nie. Jest coś jeszcze.
-Kolejna tajemnica?
Nie odezwałam się. Moje milczenie było odpowiedzią. Taehyung miał całkowite prawo wściekać się na mnie.
Pewnego dnia wszystko mu opowiem, jeśli tylko będzie chciał posłuchać.- W porządku, może i ty skończyłaś ze mną, ale nie ja z tobą.- Po czym wyszedł, a przede mną pojawiła się ona.
-Wyszło paskudnie.- Orzekłam. W dodatku czułam się równie paskudnie.
-Skoro wszyscy dokładają swoje problemy, może ty dołóż swój?
-Powinnam była zrobić to dawno temu. Zanim zaszło to za daleko. Porozmawiałabyś z bratem, a ja bym odeszła.
-Może i tak. Jednak wtedy nie poznałabyś tych wszystkich ludzi.
-Ani jego.- Dodałam.
-Będąc duchem widzi się więcej niż będąc człowiekiem.
-Więc co widzisz?
-Że mój brat jest tak samo zagubiony, jak ty. A Monick ciągle się zastanawia. Tak czy inaczej, kiedyś to się skończy i każdy będzie znał swoje miejsce.
-I znikniesz?
-Takie moje przeznaczenie.- Mary wzruszyła ramionami i rozpłynęła się w powietrzu.
Jej słowa zawsze muszą coś ze sobą nieść. Tym razem niosły ze sobą aż za wiele.
Monick chcę naprawić wszystko i być z Tae, a ja nieświadomie pragnę do tego nie dopuścić.
Czy mi się uda?

                                            *                             *                              *

( Narracja Tae )

Wyszedłem na idiotę. Kolejny raz nic nie wiedziałem. Świat myśli, że jesteśmy doskonałą parą. W rzeczywistości stało się inaczej. Wiem, że Monick kiedyś powiedziałaby mi o tym bez wahania.
Pomógłbym jej ,a teraz nie mogę zrobić nic.
Sora miała poniekąd racje, ale ja nigdy nie myślałem, że to ma być nasze rozwiązanie. Nie takie, w którym ona jest nieszczęśliwa.
Nie potrafię jej zostawić, pomimo tego, że mam inne obowiązki.
Dla niej chcę się ich pozbyć.
Nie żenić się.
Zakochać się w dziewczynie, która od początku jest dla mnie nieosiągalna. A jednak i tak z nią być.
Takie powinno być życie, lecz zamiast tego pojawiają się przeszkody i kolejne tajemnice.
I tylko ta jedna dziewczyna zna odpowiedź.
Jestem pewien, że to jakoś wiąże się z jej dziwnym zachowaniem.

                                           *                                   *                            *

( Narracja Sory )

Nie wiedziałam czy pójść sobie stąd, czy może narazić się jeszcze jednej osobie.
Byłam wdzięczna Carlowi, że pozwolił mi ukryć się w pokoju. Stąd doskonale widziałam przez szybę zatłoczony korytarz, po którym snuły się dusze zmarłych.
Na samą myśl, że znów musiałabym uporać się z ich głosami w głowie, nie miałam ochoty wychodzić.
-W życiu nie spodziewałbym się takiego obrotu spraw.
-Wolałabym żeby to się nigdy nie wydarzyło.- Mruknęłam popijając herbatę, którą przygotował Carl.
-Wtedy nie poznałabyś Tae.- Wypomniał mi.
-Wszyscy tak mówią.
-Więc mówią mądrze.
-Spróbuj postąpić mądrze.
-Skoro sytuacja jest tak beznadziejna, to mu powiedz.- Carl spojrzał na mnie całkiem poważnie.- Co masz do stracenia? Dowal mu.- Zażądał.
-Mam mu dowalić?- Spytałam powoli.
Chyba nie do końca dotarły do mnie jego słowa.
-Przemyśl to. Nie musisz mu mówić, że widzisz jego siostrę. Możesz to ominąć, tymczasowo.
-Chwileczkę.- Odstawiłam kubek z brzękiem.- To nie jest takie proste.
-I nigdy nie będzie.
-Masz rację. Jak zwykle, co jest bardzo denerwujące.- Wypomniałam mu.- Załóżmy, że chciałabym to zrobić. Ale w szpitalu? - Nie byłam co do tego taka pewna. Choć przynajmniej zaczęłam myśleć o tym na poważnie.
-Oczywiście, lepszego miejsca nie ma.
Biłam się z myślami. W jednej chwili byłam na tak, a w drugiej na nie. Bałam się i wciąż tak jest. Jednak kiedy przypomnę sobie jego wyraz twarzy, gdy mówiłam, że mam kolejną tajemnicę.
To też niesprawiedliwe.
Trzeba mu powiedzieć. Nawet dzisiaj, w tym szpitalu.
Wstałam z krzesła, o mało co go nie przewracając.
-Idziesz?
-Idę.- Oznajmiłam pewnie.
-Ostatnio widziałem Tae przed salą Monick.
-Jasne.
Szłam przez korytarz starając się nie zwracać uwagi na podniesione głosy zmarłych. Skupiłam się na swoim zadaniu, by nie stchórzyć.
Minęłam zakręt, ale szybko wycofałam się za róg. Mało brakowało, a wpadłabym w sam środek rozmowy Tae z matką Monick.
Pozwoliłam sobie podsłuchać ich rozmowę
Na początku Tae zapewniał, że zajmie się Monick, w co sama nie wątpiłam.
Z resztą starsza pani wyglądała na zdruzgotaną, tym co spotkało jej córkę. Miło było zobaczyć, że jednak potrafi odczuwać jakieś emocje.
Kiedy myślałam, że ich rozmowa jest skończona, weszli na temat, o którym nie chciałam wiele słyszeć. Właściwie powinnam była odejść i poczekać na lepszy moment, ale moja ciekawość kazała mi zostać na miejscu.
Z bijącym sercem czekałam aż padną jakieś konkretne słowa.
-Nie zdążyłam porozmawiać z jej nową przyjaciółką. Ale wy się znacie, prawda? Mógłbyś jej coś przekazać?
-Co takiego?- Zauważyłam, że nawet on się spiął. Też nie oczekiwał żadnych miłych słów.
-Chciałam jej podziękować.- Chyba właśnie wydałam z siebie jakiś dźwięk.
Uderzyłam plecami o ścianę, mając nadzieję, że nie zostałam nakryta.
-Ale pamiętaj o tym co mówiłam. Żadnych zdjęć w prasie z inną dziewczyną. Już teraz jest mnóstwo zamieszania. To też jej uświadom. Ja muszę załatwić parę spraw. Więc do zobaczenia.
Spanikowałam i uklękłam pod ścianą chowając twarz w dłoniach. Dzięki temu nie zostałam zauważona. A kiedy zobaczyłam jak tłumy paparazzi rzucają się do drzwi, by zdobyć odrobinę informacji, sama uciekłam.
Doskonale znałam ten budynek, a jeszcze lepiej znałam miejsce, w którym zawsze odpoczywałam po ciężkim dniu. Tym razem zaryzykowałam i wspięłam się po schodach na samą górę.
Prosto na dach.
Pchnęłam ciężkie drzwi i dopiero wtedy odetchnęłam.
Znalazłam ławkę i usiadłam na niej.
Zdałam sobie sprawę z własnej głupoty. Co jeśli ktoś by nas zobaczył, podczas gdy starałabym się wytłumaczyć mu, że nie jestem wariatką.
Oboje bylibyśmy skończeni.
Choć może tutaj nikt by nam nie przeszkadzał..ale to i tak się nie stanie.
Jak miałam wrócić do Carla i powiedzieć mu, że właśnie dostałam zakaz zbliżania się?
To ja jestem tą dziewczyną, do której nie może się zbliżać.
Westchnęłam przeciągle.
-Nie byłaś ani trochę blisko do powiedzenia mu prawdy. Czym się martwisz?
Spojrzałam na tą nic nieświadomą duszę, która rzucała mądrościami od samego początku.
-Ja się nie martwię. Staram się coś sobie poukładać.
-Kłamiesz.- Stwierdziła szybko.
-Podobno nigdy nie umiałam kłamać.- Cholerne geny.
-Ale umiesz nie mówić całej prawdy.
-Och, wiem o co ci chodzi. Nie chcesz żebym mu powiedziała o tobie. Dlaczego?
-Bo to nie jest dobra pora.
-To moje wytłumaczenie.
-Nawet jeśli, to ty dobrze o tym wiesz, że lepiej tego nie wyjawić.
-W porządku. I tak nie zanosi się bym mu o tym powiedziała.- Westchnęłam po raz kolejny.
Chciałam jej już opowiedzieć całą sytuację sprzed chwili, ale kiedy ponownie spojrzałam w jej kierunku, Mary już tam nie było.
Wstałam, by rozejrzeć się, jednak zamiast niej zobaczyłam jego.
Czas na chwilę zatrzymał się w miejscu, a ja gorączkowo myślałam o tym ile tym razem zdołał usłyszeć.




Wiem, że to chamskie kończyć w takim momencie. Jednak mam nadzieję, że nie będziecie na mnie wkurzeni. Stwierdziłam, że to by było za dużo jak na jeden kęs.