sobota, 30 kwietnia 2016

BTS-15

 Witam! Powróciłam po dość długiej przerwie. Nowy rozdział jest i o dziwo piszą się kolejne, choć myślałam, że to będzie moim problemem. Mam trochę wolnego czasu, więc nadrabiam.
Oczywiście wielkie podziękowania kieruję w waszą stronę. Fajnie wiedzieć, że jednak ktoś i tak zaglądał ;)

Beta: Ann Flo



 Coś w środku mnie kazało mi uciekać z powrotem do bezpiecznego budynku, z którego przed chwilą wyszłam. Jednak ta sytuacja wytrąciła mnie z równowagi, na tyle bym nie wiedziała, co robić. Nie mając pojęcia dlaczego, skupiłam się tylko na jego dotyku i gdy zdałam sobie sprawę, że to może pogorszyć sytuację, Taehyung pociągnął mnie w stronę drzwi.
Dopiero, kiedy wrzaski ucichły, a pytania nareszcie się skończyły, wyrwałam się z jego uścisku i spojrzałam na tę wszystkie zmartwione twarze przede mną. Chciałam im powiedzieć, że nic mi nie jest, ale to było kłamstwo. Bo przecież nic nie było dobrze. Mój mur obronny runął z wielkim hukiem i nic nie mogłam na to poradzić. Ale wiedziałam, kto przyczynił się do jego zniszczenia, a jednocześnie do uratowania mnie. Przez to nie mogłam zarzucić mu, że zniszczył moją jedyną obronę przed światem, do którego nie chciałam należeć.
Analizowałam całą sytuację jeszcze raz, ale nie potrafiłam. To było za wiele jak na pierwsze spotkanie z prasą.
Nie czułam się najlepiej.
-Sora? Zacznij oddychać. Już jesteśmy w środku.- Głos Tae docierał do moich uszu dość niewyraźnie. Ciągle słyszałam głównie szum. Choć wiedziałam, że muszę oddychać, to w cale nie było takie łatwe.
-Zaprowadź ją do biura.- Wściekły głos Taegyunga postawił wszystkich na baczność. Na szczęście Hannah zareagowała jako pierwsza.
Bez słowa dałam zaprowadzić się do jego biura. Gdy poczułam pod palcami miękkości sofy, odetchnęłam.
-Napij się wody. Może to trochę pomoże.- Wręczyła mi szklankę. Musiałam oprzeć ją o kolano, ponieważ moje ręce wciąż się trzęsły.
W jednej chwili zdałam sobie sprawę, jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać, tylko stojąc z wytrzeszczonymi oczami. Nie tak powinnam była zareagować. Gdybym tylko mogła to przewidzieć wszystko poszło by inaczej i nic nie wyglądałoby tak fatalnie jak teraz. -Cieszę się, że nic ci nie jest.- Zaczęła Hannah, choć tak na prawdę nie o mnie tu chodziło.- Chciałam cię ostrzec, ale chyba nie słyszałaś jak cię wołałam. Pewnie rozmowa nie poszła za dobrze, a teraz jeszcze to. Nie mam pojęcia skąd się tu wzięli i to tak szybko.
-Hanah.
-Tak?
-Gdzie on poszedł?
-Zapewne rozmawia z ochroną.- Odpowiedziała mi na tyle niezdecydowanie, że czułam, iż za tymi słowami kryje się coś więcej. Coś, czego na pewno nie chcę wiedzieć, ale i tak się dowiem.
-Tylko? Nie jest tak, że nikt tego nie widział, bo patrzył na mnie każdy, kto mógł, a tych osób jest sporo.- A to wcale mnie nie uspokaja.
-Wiem, że to, co się teraz dzieje nigdy nie znalazło się w twoim świecie, jednak to Taehyung, a on wie, co robić.- Zapewniła mnie, tylko, że dla mnie to było za mało. Chciałam konkretnie wiedzieć, co ja mogę zrobić, lecz nie pozostało mi nic innego, jak pokiwać głową zgadzając się z nią.
-Pokłóciłam się z nim. Pewnie teraz jest jeszcze gorzej? Zgaduje, że jest wściekły.
-A kto by nie był. Lubi cię, a to, że akurat ty stałaś się celem dziennikarzy sprawia, że furie ma wymalowaną na twarzy.- Więc nie pomyliłam się aż tak bardzo, jeśli chodzi o jego reakcję. On reagował gniewem, a ja strachem, bo mnie lubi. Właśnie przez to czuję się rozdarta na pół i chyba zaraz zwariuję. Dla nas obojga rozwiązanie tej sytuacji jest wciąż za daleki. Nie mam pojęcia jak po nie sięgnąć i to mnie frustruje.
Lecz nagle drzwi się otwierają i choć spodziewałam się zobaczyć w nich cały sztab ludzi, to jednak widzę tylko jego. Hannah wychodzi, tak jakby już wiedziała, że musi to zrobić, chociaż jeszcze nic nie powiedział i ja także. Nadal trzymam w dłoniach szklankę z wodą, która wciąż jest pełna.
Postanawiam ją odłożyć i wstać, by pokazać, że już jestem bardziej opanowana i ta sytuacja wstrząsnęła mną tylko na chwilę. Nie mam pojęcia, czy mi się to udaje, ponieważ on, nawet na mnie nie patrzy i nic nie mówi. Czuję się jak w pułapce bez wyjścia, czekając na jakieś dobre wiadomości, ale one nie nadchodzą, więc decyduję się o nie spytać.
-Taehyung? Jest jakiś sposób żebym wyszła stąd niezauważona?- Naprawdę nie chcę tu zostawać dłużej niż to konieczne. I właściwie nie chcę być tu z nim.
Tae w końcu się do mnie odwraca i wiem, że niepotrzebnie zapytałam.
-Wyjść?! Którędy, do cholery!- Wykrzykuje, a ja krzywię się na sam ton jego głosu. Po prostu milknę i czekam.- Prawie cię tam zdeptali i to na moich oczach.
-Nic mi nie jest.- Wtrąciłam się, chcąc go uspokoić, ale mi nie wyszło. Wciąż pogarszałam sprawę.
-Tak, bo ja tam byłem!
-Przepraszam, że musiałeś wychodzić ze swojej twierdzy specjalnie dla mnie. Jednak myślę, że tu też chodzi o ciebie, więc nie wyżywaj się na mnie.- Rozumiem, że jest zły, ale to nie jest żaden powód do tego, by się na mnie wydzierać. Przecież nie popełniłam przestępstwa wychodząc na ulicę, a przez niego czuję wręcz odwrotnie. Dlatego stoję pośrodku jego biura, jak idiotka, a  powinnam wyjść. I właśnie tak zrobię.
Chwytam za klamkę i otwieram drzwi, ale one zaraz się zatrzaskują, przez co prawie, że tracę rękę. Patrzę zaskoczona na Tae, a on po prostu zamyka drzwi i niespodziewanie przyciąga mnie do siebie. Zderzam się z jego ciałem, podczas kiedy on ściska mnie niewyobrażalnie mocno. Po raz kolejny jestem na tyle skołowana, by nie czuć bólu, tylko te cholernie niechciane uczucie. Prawie, że zapomniałam o tym wrażeniu bycia lekką jak piórko, ale w jego ramionach znów sobie o tym przypominam.
-To nie jest normalne.- A i owszem, chciałam mu to powiedzieć, lecz myślę, że to nie jest wszystko co chcę mu powiedzieć.
-Co?- Wybełkotałam głupio.
-Prawie, że nie dostałem zawału, gdy zobaczyłem cię pośrodku tego zbiegowiska.
-To źle.- Wypalam bez żadnego zastanowienia. Mam ochotę ugryźć się w język za te słowa, jednak tego nie robię, bo zdaje sobie sprawę, że to sama prawda.
Próbuję się od niego odsunąć, ale to niemożliwe, ponieważ trzyma mnie za mocno. W mojej głowie wciąż tłoczą się przeróżne myśli, a zwłaszcza te słowa, które wypowiedział przed chwilą.
W końcu, nieznacznie odsuwa mnie od siebie tak, by mógł spojrzeć mi prosto w oczy.
-To fatalnie i nic nie mogę z tym zrobić.
-Możesz. Po prostu mnie wypuść.- Mówię spokojnie, choć w duchu besztam się za to kłamstwo. Nawet nie potrafię przed nim kłamać, bo już wiem, że mnie przejrzał. Albo najzwyczajniej usłyszał bicie mojego serca. Zdaję sobie sprawę z tego, że oboje walczymy, by nie zrobić czegoś głupiego, a jednocześnie żadne z nas nie chce się cofnąć.
-Chciałbym. Czy nie powiedziałem, że ciągle próbuje, ale bez skutku?- Jego wzrok zatrzymał się na moich ustach.
Przeklęłam siarczyście w moich myślach, które obecnie zmieniły się w płynną galaretę.
-Przeszkadzam ci, zdaję sobie z tego sprawę.- Zaczęłam, chcąc sprawić, że zacznie mnie słuchać i nie dojdzie do tego, o czym myślałam.
Jednak Tae uśmiechnął się, kiwając głową.
-Nawet gdybyś uciekła na drugi koniec świata to nic by nie zmieniło. Ty wciąż jesteś w moich snach. I w mojej wyobraźni w cale się nie kłócimy. Robimy coś o wiele lepszego.- Przełknęłam ślinę zdając sobie sprawę, do czego nawiązywała ta aluzja.
-Sny to nie rzeczywistość.- Odparłam.
-Pieprzyć rzeczywistość.- Szepnął i chwycił moją twarz w obie dłonie, by połączyć nasze usta.
Tae nie bawił się w żadne czułości, on po prostu zwalał z nóg już na samym początku. Co mogłam poradzić na to, że upajał mnie samym swoim zapachem i bliskością? Nie mogłam powiedzieć sobie, że nie próbowałam. W tej chwili zepchnęłam wszystkie obawy na sam skraj umysłu. Rozchyliłam ust, zapraszając go bliżej siebie. W jednej chwili stałam się egoistką. I choć oboje jesteśmy związani to przy zamkniętych drzwiach jesteśmy wolni.
I jak ta ostatnia głupia gęś przyciągnęłam go jeszcze bliżej siebie. Naprawdę nie wiem, co sobie myślałam. Może rzecz w tym, że kompletnie nic?
Taehyung chyba także nie myślał za wiele, o tym, co będzie po tym.
Posadził mnie na swoim biurku, wciąż, nie odrywając swych ust od moich. Chciałam podnieść ręce, by go dotknąć, ale on chyba to wyczuł, ponieważ złapał moje dłonie, które zawisły w powietrzu i opuścił na dół.
Nie miałabym jak go odepchnąć, choć tak naprawdę nie chciałam znów go odpychać. Mogłam oddać mu się i to w tej chwili, lecz usłyszałam głos, blisko mnie. Nagle zastygłam, a Tae spojrzał na mnie, tak jak jeszcze nigdy i przeraziłam się.
-Uciekasz?- Spytał szepcząc.
Nie odpowiedziałam. Po prostu rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu osoby, do której należał ten głos. Nie chciałam żeby tu była, nie teraz.
-Nie tak powinnaś to załatwić.- Usłyszałam głos Mary. Co dziwne, nie było jej tu. Czy to znaczy, że jest w mojej głowie?
Zamknęłam oczy, by się jej z stamtąd pozbyć. Wiedziałam, że dla Tae wyglądam teraz jak wariatka. Co gorsza, ten głos miał rację.
-Nie powinnam tak tego załatwić.- Powtórzyłam jej słowa.
Tae zesztywniał i nawet nie powstrzymał mnie przed ucieczką. Ześlizgnęłam się z biurka i poszłam sama otworzyć sobie drzwi, póki jeszcze nie ma zamiaru mnie powstrzymać. Oczywiście nie tak łatwo było mi dane wyjść stąd w spokoju.
Przede mną stał wściekły Nam, z którym się zderzyłam. Na moje szczęście, a raczej nieszczęście złapał mnie w samą porę, tylko nie zamierzał puszczać. Wiedziałam, że teraz ta sprawa będzie jeszcze bardziej rozdmuchana niż bym tego chciała.
Nie wiedzieć dlaczego, bardziej martwiłam się o słowa wypowiedziane w tym pokoju niż na zewnątrz, przez prasę. Po prostu musiałam trzymać ich z dala od siebie nawzajem. Tylko, że ja byłam jedna i niewiele mogłam. W dodatku fakt, że jeszcze chwile temu byłam przyssana do ust Tae sprawia, że mam ochotę niepostrzeżenie uciec. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem pomiędzy młotem, a kowadłem.
Jedyne, co mogłam, to ścisnąć rękaw koszuli Nama. Chciałam mu tym przekazać, że jednak nie trzeba zabijać wzrokiem Taehyunga, bo to też moja wina.
-Jak to się w ogóle stało?- Joon, o dziwo nie wybuchł, ale to był dopiero początek. Przynajmniej ja tak czułam.
-Nikt nie jest winny.- Wtrąciłam się, skupiając ich uwagę na mnie. Tak, wciąż tu byłam i doskonale czułam ten ciężki wzrok na sobie. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy tak jak on mnie.
Opuściłam ręce.
-Nic ci nie jest?- Zatroskany głos Nama wzbudził we mnie obrzydzenie do samej siebie. Okłamywałam go i powoli doprowadzałam do tego, że tracił przyjaciela, najgorsze było to, że wciąż dawałam mu nadzieję. A on ignorował te wszystkie migoczące znaki, że już czas się wycofać. W cale nie podobało mi się to, że będę musiała mu to powiedzieć.
-W porządku. Możemy już iść.- Błagam, rusz się.
-Nie możemy.- Spojrzenie padło na Tae.- Co zamierzasz zrobić?
-Oddać ją tobie.- Powiedział całkiem poważnie, podczas gdy ja otwarcie się w niego gapiłam, bo najzwyczajniej mu nie wierzyłam. Zaczyna się od deklaracji, a kończy na jej łamaniu.- Najlepiej będzie, jeśli z tobą zamieszka.
-Nie potrzebuje ochrony.- Stanowczo się temu sprzeciwiłam. To bardzo zły pomysł.
-Potrzebujesz.- Tae podkreślił to aż nazbyt dobitnie, a ja posłałam mu karcące spojrzenie. Przecież nie mógł zadecydować za mnie tylko dlatego, że kierują nim niezrozumiałe dla mnie motywy. Jeśli czegoś nie lubię, to staram się tego unikać, a on wręcz przeciwnie. Myśli, że wepchanie mnie w ręce Nama to jedyne wyjście. Do niedawna sama tak myślałam, ale to nie działa. Tylko pogarsza sytuację, z której i tak muszę wybrnąć w najbliższym czasie. Chyba tai tak nie może być już bardziej tragiczna. Więc posłałam błagalne spojrzenie do Nama, ale ta dwójka zachowywała się tak, jakby mnie tu nie było, a moje zdanie przeciwko im jest niczym.
Miałam ochotę krzyknąć na nich oboje. Jednocześnie potrząsnąć sobą.
-Mam nadzieję, że załatwisz to szybko.- To były ostatnie słowa jakie usłyszałam, a potem wyszłam i po raz kolejny poczułam się tak, jak wtedy przed kamerami. Całkowicie bezsilna.
Cały czas czułam na sobie wzrok Namjoona. Wiedziałam, że chcę zapytać jak się z tym czuję. Tylko, że i tak to widać. Byłam mu wdzięczna przynajmniej za milczenie, ponieważ ja sama mogłam bić się ze swoimi myślami.
Co robić?
                                                    *                           *                                  *
Zamknęłam się w pokoju, który był tymczasowo mój. Jednak nie poszłam spać. Nie miałam zamiaru po raz kolejny okłamywać siebie. Krążenie w te i z powrotem miało mi pomóc uspokoić nerwy. Jak na razie szło świetnie, pomimo całej szopki.
Wyjaśnienie tego nieporozumienia wcale nie musi być takie trudne. Taehyung da radę. To jest częścią jego życia.
No właśnie. Taehyung.
Bałam się to powiedzieć od początku, bo to było szaleństwem. Ale jak mój dziadek mawiał, zakochać się można w każdym, głupotą jest się do tego nie przyznać przed samym sobą. Tak, ja byłam tą idiotką. Co znaczy, że jak nie teraz to nigdy mu nie powiem.
Oparłam dłonie na komodzie i zamknęłam oczy, by coś wypróbować. Jednak nie zadziałało tak, jak myślałam. Nie dało się wymyślić niczego tak, by nikogo to nie zabolało.
Westchnęłam, gdy w tej samej chwili dzwonek na dole odezwał się.
Przestraszyłam się i strąciłam ręką torebkę. Schyliłam się i, nie wiedzieć czemu, spojrzałam pod komodę.  
Na prawdę nie wiem czy to był zwykły przypadek, czy też jakaś siła zmusiła mnie, by tam zajrzeć. Ważne, że okazało się to aż nazbyt przydatne.
Wyciągnęłam rękę, żeby wyjąć pudełko. Było zakurzone, lecz gdzie nigdzie ktoś poodbijał ślady palców i byłam pewna, że nie należą one do mnie. Nie było innego wyjścia. W ostatnim czasie Nam musiał tu zaglądać. A to oznacza, że trzyma tu coś, czego nie chciał, by ktokolwiek zobaczył.
Tylko, że teraz nic nie było po naszej myśli. I choć wiedziałam, że to beznadziejna wymówka, i tak otworzyłam pudełko i powoli zaczęłam przeglądać jego zawartość.
Na początku były to tylko zdjęcia z dzieciństwa. Nam i Tae oraz cała reszta zgranej paczki. Uśmiechnięci i szczęśliwi, aż sama się uśmiechnęłam. Szkoda, że teraz żadne z nich się tak nie uśmiecha.
Odłożyłam je na bok i w moje ręce trafiło następne zdjęcie. Chwilę zajęło mi rozpoznanie dziewczyny ubranej w szpitalną piżamę.
Wstrzymałam powietrze wciąż patrząc i nie wierząc, że ta biedna dziewczyna to Monick. Ciekawe na co mogła chorować w tak młodym wieku?
Zastanawiałam się, czy powoli ta historia zmierza do końca.
Ostatnich zdjęć nie dało się inaczej zinterpretować.
Schowałam znalezisko na swoje miejsce i wstałam, by w końcu to naprostować.

                                          *                               *                             *

Schodziłam po schodach jak najciszej, bo wiedziałam, że Nam z kimś rozmawia. Ta osoba była kobietą, której głos doskonale znałam. I trafiłam na sam środek ich rozmowy.
-Taehyung już zaczął działać w sprawie Sory, więc nie masz się czym martwić.- Zapewniła go, a mnie nie do końca, lecz milczałam ukrywając się na schodach, gdzie nikt mnie nie widział.
-Sora na pewno będzie czuła się winna. Będzie chciała z tobą porozmawiać.
-Więc ty zapewne upewnisz ją, że nie mam takiej potrzeby. Może i nie znam jej za długo, ale obie wiemy, że to zdjęcie nie jest prawdziwe.- Gdyby tyko wiedziała, że nawet nie myślałam by się tłumaczyć nazwałaby mnie egoistką.
-Pewnie się ucieszy.- Gówno prawda.
-Pewnie tak. Właściwie to już wszystko, co chciałam ci powiedzieć. Idę.
-Monick, czekaj!- Zatrzymała się niechętnie, a ja nieco bardziej wychyliłam, by móc więcej usłyszeć i widzieć.
Oboje stali naprzeciwko siebie. Nam miał poważną minę, a Monick ...zmęczoną?
-Wiem, o co chcesz mnie zapytać i moja odpowiedź brzmi: nie.
-Ale dlaczego ,,nie'', do cholery?- Namjoon wyglądał już na zdenerwowanego.
-Naprawdę uważasz, że po tym wszystkim to jest odpowiedni czas?
-A kiedy będzie?
-Nie każ mi żałować, że tobie pierwszemu to powiedziałam.- Odparła suchym tonem, po czym rzuciła, że wychodzi i drzwi za nią trzasnęły, a Nam został sam pośrodku pokoju. Zanim zeszłam, usłyszałam, jak przeklina pod nosem. Kiedy w końcu zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie śpię, uśmiechnął się tak, jakby przed chwilą nic się nie stało.
Wiedziałam, że on także nie miał łatwo i widziałam, jak bardzo był już tym zmęczony.Wiedziałam też że albo teraz, albo znów to przeciągnę do następnego razu.
-Myślałem, że śpisz.
-Nie spałam. Za dużo emocji.- Podeszłam bliżej.- Słyszałam, że masz gościa. To była Monick?
-Tak, ale pewnie to już wiesz. Więc jak dużo słyszałaś?
-Przepraszam. Nie chciałam podsłuchiwać waszej rozmowy. Po prostu zeszłam, bo chciałam o czymś pogadać.
-W porządku. Co to jest? Powiedz mi.- Nabrałam w płuca powietrza, ponieważ już czułam się okropnie źle. Nosiłam w sobie ciężki kamień zamiast serca i strzelałam nim jak z procy, nie patrząc czy kogoś ranię. Rozumiem, że specjalnie mam się tak czuć.
-Wiesz, że bardzo cię lubię Nam. Jesteś dla mnie za miły i to od początku naszej znajomości. A kiedy zgodziłam się spróbować myślałam, że to właśnie ja coś zawale w naszym związku. I miałam rację.- Czekałam aż coś powie. Mógł na mnie nawrzeszczeć. Wydaje mi się, że to zawsze lepsze niż milczenie i ten pusty wzrok.- Powiedz coś.
-Staram się zrozumieć... dlaczego? Chociaż, nie. Nie mów mi. Domyślam się.
-Przepraszam. Naprawdę próbowałam przelać uczucia na ciebie, ale to chyba nigdy by nie wypaliło. To nie twoja wina, tylko moja. Nie powinnam była zachowywać się tak samolubnie.
Naprawdę mi przykro.
-Okej, zrozumiałem.
-Nie jesteś zły?
-Trochę, co nie znaczy, że nie rozumiem twoich uczuć.
-Więc, wciąż będziemy przyjaciółmi?
-A czy cały czas nimi nie byliśmy? Przecież, że tak.
-Cieszę się, ale...
-Pewnie nie chcesz tu zostać.
-Ja...to nie byłby najlepszy pomysł.- No pięknie. Nie dość, że zostawiam go, dla kogoś, kto z pewnością nie jest wart tego, to w dodatku mam zamiar po prostu zostawić go, też w dosłownym znaczeniu. I tak torebkę trzymałam już w ręce. Miałam nadzieję, że nie weźmie tego jako moją ucieczkę przed nim. Nie taki miałam plan.
-Chociaż pozwól się odprowadzić.
-Dobrze.

Schodząc na dół, w duchu czułam, że zrobiłam dobrze, ale też zaczęłam się martwić. Może i niepotrzebnie, ale jednak wciąż byliśmy przyjaciółmi. Wierzyłam, że pozbiera się szybciej niż ja z niejednej wpadki.
Lecz zanim wsiadłam do taksówki, zatrzymałam się i odwróciłam.
-Mam nadzieję, że kiedyś pójdziemy razem na kawę – Powiedziałam.
-Też mam taką nadzieję.
Ten ostatni raz przytuliłam go. Możliwe, że trwało to odrobinę zbyt długo, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. To było pożegnanie naszego związku.
Kiedy wreszcie ruszyłam w drogę powrotną do swojego domu byłam bliska rozpłakania się na tylnym siedzeniu taksówki. Nie wiedziałam dlaczego, ale zwaliłam to na dzisiejsze wydarzenia. Jednak ciągle pamiętałam o swojej obietnicy. I choć ryzykowałam pojawieniem się kolejnej okładki z moim zdjęciem, miałam to gdzieś.
-Proszę się zatrzymać. Wysiądę tu.- Zapłaciłam wręczając taksówkarzowi banknot trzęsącymi się dłońmi.
Samochód odjechał i nie było mowy o tym, by się teraz wycofać. Weszłam do budynku. Na najwyższe piętro. Kiedy już się tam wdrapałam zaczerpnęłam powietrza opierając się o ścianę. Nawet zamknęłam oczy, układając sobie w myślach przebieg tej rozmowy. W końcu miałam to powiedzieć. Żeby wreszcie było normalnie. Przecież w życiu nie da się zadowolić wszystkich, tak by nikt nie ucierpiał.
-Oszalałam.- Mruknęłam pod nosem.
-Powiedziałabym, że wręcz przeciwnie.
-Ciekawi mnie jedna rzecz. Skąd zawsze wiesz, gdzie jestem? Duchy mają już tak, że ciągnie ich do żywych?- Spojrzałam na nią z wyrzutem.
-Nie sprawdzałam tego. Myślę, że raczej do żywych, którzy ich widzą.
-Zabawne.
-Możesz zapukać. Jest sam. Sprawdziłam.- Odparła z dumą, podczas kiedy ja wolałam się ewakuować i to na drugą stronę świata, jeśli tak można.
-To nie było mądre.
-Bardziej niż przyjście tu bez żadnego planu?- Wyprostowałam się.
-Nie trzeba mieć do wszystkiego opracowanego planu. Przynajmniej w moim planie nie było punktu mówiącego o naszym spotkaniu.
-Okej, pójdę sobie. I tak nie mam w zwyczaju patrzeć na takie sprawy.
-Świetnie.- Stanęłam naprzeciwko drzwi.
Ale moment...
-Czy on....
Cholera! Jednak mogłam się zapytać w jakim nastroju był. A tak zawisłam z ręką w powietrzu. Jakby w ogóle dało się złapać ducha.
Byłam zbyt zajęta patrzeniem się w przeciwległą ścianę, by nie zauważyć, że drzwi się otworzyły.
-Sora?
Odwróciłam się powoli z sercem bijącym tak szybko, że to aż niemożliwe, by można było z tym żyć. A jednak oczy Tae wierciły we mnie dziurę i to na wylot. Czułam się głupio, stojąc przed nim.
Gdzie podział się mój plan?




wtorek, 5 kwietnia 2016

Ogłoszenie!

Witam was kochani! Pewnie już się domyślacie z jaką wiadomością się pojawiam. No cóż z wielu powodów już prawie od miesiąca nic się tu nie pojawiło. Mam nadzieję, że się na mnie aż tak nie wkurzycie...
Chciałam powiedzieć, że robię sobie przerwę i tak naprawdę sama nie wiem do kiedy. Na pewno przez ten czas będę poszukiwać weny i tworzyć kolejne rozdziały. Obiecuję, że wrócę, bo nie mam serca zostawiać tego i was po tak ciężkiej pracy.


To widzimy się do następnej notki.





PS: Smutno mi, że Minji odeszła z 2NE! :_(