piątek, 29 sierpnia 2014

BB- 29

Po długiej mojej przerwie wróciłam, ale co ja będę się tu rozpisywać. Łapcie nowy rozdział.










-Czy on żyję?
-Oddycha więc tak.- No i bardzo dobrze. Nie żebym chciała go od razu zabić. Po prostu to był taki szybki plan. No i mogę zwalić trochę na mojego kaca. Czasu już nie cofnę. A teraz siedzę sobie w szpitalu czekając na jakieś wieści. I czuję się głupio, że jego rodzina mi dziękuję za coś co tak naprawdę nie zrobili stuknięci fani tylko ja. Możliwe, że moje sumienie by się nie ruszyło gdybym nie zobaczyła tej małej dziewczynki. No i już wtedy zdałam sobie sprawę, że jednak nie mogę tak po prostu patrzeć kiedy jest taka smutna. Pełno ostatnio tych dzieci. Wolę nie myśleć, że to jakiś głupi znak. Zabrałam z maszyny paczę cukierków i poszłam z nią porozmawiać. Już po raz drugi.
-Proszę to dla ciebie.- Wręczyłam jej tę paczkę żeby tylko zobaczyć jak się uśmiecha. I udało mi się przynajmniej tyle.
-Dziękuję.
-Eeem … nie martw się tak. Z twoim tatem będzie dobrze.- Mam taką nadzieję.
-Pewnie tak.- Znów posmutniała. Chyba coś ją gryzie.
-Coś jeszcze się stało?- Boże jestem beznadziejna w rozmowach z dziećmi.
-Bo w sumie to moja wina. Poprosiłam go żeby przyniósł mi autograf, a teraz leży tutaj.
-Nadal myślę, że to jednak nie twoja wina. Nie masz się o co martwić. To przez te … fanki.- Chyba raczej przeze mnie. No ale prawdy jej nie powiem. I tak już dużo osób mnie nienawidzi, a niektóre chcą nawet zabić. Przełknęłam głośno ślinę.
-Wiem. Mam w kółko mi to powtarza.
-Bo nie chcę żebyś się zadręczała.- Pogadałyśmy jeszcze tak od serca. Nawet mogła bym polubić tą małą. Muszę dopilnować żeby nie straciła ojca tak jak ja tylko, że całej rodziny. No i wpadłam na całkiem dobry pomysł. Załatwię tej dziewczynce autograf. W końcu G siedzi w samochodzie i czeka na nas razem z T.O.P' em. Chcieliśmy uniknąć paparazzi.
-Zaraz do ciebie wrócę.- Szybko wyszłam ze szpitala. Zarzuciłam kaptur na głowę. Odnalazłam samochód. I jestem szczęśliwa, że się nie pomyliłam.
-Już możemy jechać.- Wiem. Spędziliśmy tu sporo czasu. I jest już 15, ale nie mogę ich tak zostawić i on dobrze o tym wie.
-Nie. Potrzeby mi twój autograf.
-Potrzebujesz pieniędzy?- No wiesz co.
-Nie! Próbuje uszczęśliwić małą dziewczynkę.
-O, to coś nowego.- Odezwał się Choi z nutką sarkazmu w głosie. Mam nieprzepartą ochotę trzepnąć go w łeb. Co pewnie dawno zrobiła by Cleo gdyby poszła ze mną.
-Ale na czym.- O tym nie pomyślałam.
-A na tej czapce.- Popatrzył na mnie wielkimi oczami.
-Co?
-No nie bądź baba. To tylko czapka. Masz taki z tonę. Pomyśl o tym jak o dobrym uczynku.
-Ok.- Dał za wygraną, a później i tak musiałam wyrwać mu to z ręki.
-Zaraz wrócimy.- Mówiłam mu nie raz żeby pojechał do domu, ale on się uparł. I teraz narzeka. Przynajmniej teraz się do czegoś przydał. Znalazłam wzrokiem tą małą. No mój widok się uśmiechnęła i przybiegła do mnie.
-Wróciła pani.
-Tak i mam coś dla ciebie.- Wyciągnęłam zza pleców oryginalną, podpisaną własność tego sławnego G- Dragon' a. gdyby miała tyle lat co ona pewnie bym zemdlała, ale świecące się oczy sześciolatki też wystarczą.
-Jejku dziękuje.- Przycisnęła czapkę do piersi.
-Nie ma za co.- Zdobyłam się na to by poczochrać jej włosy. Teraz może będę w stanie jakoś zasnąć nie myśląc o tym wszystkim. Poszłam szukać Cleo która prowadziła rozmowę z pielęgniarką. Ta to z każdym się dogada.
-Cleo idziemy.
-Om, dobra.- Wyciągnęłam ją szybko. Wystarczy mi jak na jeden dzień tych wrażeń i tego, że każdy gapi się na mnie jak na trędowatą. Mam czasami ochotę wykrzyczeć mi, że tak to ja jestem jego ochroniarzem. Choć szczerzę wątpię czy to by coś zmieniło. W połowie drogi zorientowałam się, że nie zmierzamy drogą do domu, a wręcz przeciwnie.
-Dokąd?- Wyrzuciłam z siebie tylko to słowo. Sama nie wiem kiedy zdążyłam się tak zmęczyć i czym. A w głowie nadal mam tą zrozpaczoną rodzinę. Kiedy zabijałam ludzi to przynajmniej wiedziałam, że zasłużyli na to. A teraz byłam pewna, że i tym razem też tak było. Moje przeczucie się nie sprawdziło. No może i był nie znajomym, ale mogłam wymyślić coś innego. A może nie mogłam? Sama nie jestem pewna.
-Do szefa. Na zebranie.
-Ych.- Nie miałam już siły poprzeklinać na tego dupka. Nawet nie wiem gdzie oni sobie teraz mieszkają. Spojrzałam do tyłu. Cleo zasnęła z opartą głową na T.O.P' ie który też zasnął. Czy to przez tą zmianę pogody nikt nie ma na nic siły. Na dworze robi się coraz zimniej. Nie lubię jesieni. Poczułam ciepłą rękę Ji Yong' a na mojej która była wręcz lodowata. Chociaż i tak już od pół godziny włączone jest ogrzewanie. Ten mróz można by porównać do trupa. Oni też zawsze są zimni. Wiem bo w swojej karierze znalazłam i spotkałam dużo trupów. O wiele za dużo. Teraz cieszę się, że jest ktoś kto zabierze ode mnie te zimno kiedy tylko tego potrzebuję.
-Nie przejmuj się.- Zaczął przesuwać kciukiem po moich czerwonych kostkach.
-Powiedziałabym ci żebyś nie puszczał, ale muszę to powiedzieć co pewnie mówił ci twój egzaminator kiedy zdawałeś prawo jazdy. Obie ręce na kierownicy kochanie.
-Mój egzaminator nie mówił do mnie kochanie.
-Niech by tylko spróbował.- W odpowiedzi pocałował moją rękę i zaraz potem ją puścił. Nadal mając na twarzy ten swój uśmieszek.
-Prześpij się jeszcze trochę to potrwa.
-Świetnie.- Mruknęła niezadowolona.

* * *

Pod nie zbyt mała, kolejną willę dojechaliśmy dokładnie o 17:30. W drzwiach już stała Jean. Stwierdzam iż zbyt szczęśliwa jak na te czasy. No ale co ja tam mogę wiedzieć. Witamy się i wchodzimy do środka. I jest o wiele cieplej. To pewnie zasługa tego kominka. Wszyscy się tu zawili, a my ostatni. Jak zwykle. Usadowiłam się na kanapie obok Dea.
-Zebrałem was tutaj o tej porze, ponieważ jest pewna sprawa do omówienia.
-Można szybciej.
-Chcemy zrobić nalot.- Nareszcie jakaś dobra wiadomość. Piszę się na to.
-No to świetnie.
-Ale nie mamy a niego pozwolenia.- To już nie tak świetnie.
-A to niby dlaczego?
-Wiesz to nie jest pustynia ani żadne odludzie tylko środek lasu i to chronionego.- Boże co za chujowe miejsce. Przynajmniej teraz wiem dlaczego to zawsze jest las.
-Mamy ich wywabić z kryjówki?- Może to by było dobre, ale w tym przypadku mało skuteczne. Ktoś mógł by ucierpieć.
-Nie. Zbyt ryzykowne.
-Co proponujesz?- Odezwał się Seungri.
-Podłożyć bombę. Co oznacza, że musimy tam wrócić.- Na samo to słowo się wzdrygnęłam. Jak mus to mus. Znów się spotkamy, a wtedy ja będę przygotowana jak nigdy dotąd. I rozpierdolę mu czaszkę mym butem. Kiedy będzie leżał konając. Jeśli do tego dojdzie to na pewno będę się cieszyć jak nigdy.
-Kiedy ruszamy?
-Jak tylko uda mi się ich przekonać.
-Będziesz musiał zapłacić. I to całkiem sporo.- Stwierdził Tae. To dla niego żaden problem. Wystarczy, że posadzi parę drzew na swój koszt. I nikt nawet nie wspomni o tym wydarzeniu.
-Jeśli będzie trzeba. To tak zrobię.
-To wszystko?
- Tak. ____ i Ji Yong wy zostańcie.- Liczyłam na coś takiego. Ale dlaczego przy wszystkich. Mógł mi oszczędzić tych wszystkich podejrzanych uśmiechów i wzroku wpatrzonego we mnie i w Ji. Już po chwili zostaliśmy sami. Ji przysiadł się do nie na kanapie i bez skrępowania objął mnie ramieniem. Nawet Jean nas zostawiła. Pierwsze co zostało nam pokazane to jakaś gazeta trzymana w ręku zdenerwowanego Yang' a. Jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia.
-Nie jestem z tego zadowolony.- Rzekł podając nam gazetę.
-Ja też nie, ale popatrz. To pierwsza okładka.- Uśmiechnęłam się głupkowato.
-I oby ostatnia tego typu.
-Przecież nikt nie wie, że to ona.- Bronił mnie G.
-Ale wiedzą, że to ty jesteś na tym zdjęciu.
-To raczej moja sprawa.- Odparł surowo. A według mnie nie tylko jego. Może inni nie wiedzą, że to ja widnieje na pierwszej okładce, ale mi wystarczy, że ja wiem. I nie mogę zostawić tej sprawy na jego barkach. Najwyżej będę miała jeszcze jedną rzecz do zrobienia. Nie pozwolę i nie chcę żebym była traktowana ulgowo. Nie jestem przyzwyczajona, że ktoś robi ze mnie słabeusza.
-Póki prowadzisz podwójne życie to nie dotyczy się tylko ciebie, ale wszystkich.- Głos szefa nie był za miły. A ja wiem, że to przeze mnie teraz przeprowadzamy te rozmowę. Co nieco mnie dobija.
-Wtrącę się nim zaczniecie się kłócić. Czy oni nie zapomną o tym po jakimś czasie?
-Miejmy taką nadzieję. Inaczej będę musiał podjąć inne środki.
-To wszystko?
-Tak, idźcie.- Machnął ręką w stronę drzwi. Jestem ciekawa jakie to inne środki według Yang' a. Ji pewnie coś o tym wie i nie będzie chciał mi od tak powiedzieć. Wsiadłam do auta. W drodze powrotnej myślałam jakby to z niego wyciągnąć. Pewnie zapytała bym się teraz, ale nie jesteśmy sami. A on nadal wygląda na wściekłego po tej rozmowie.
* * *

Po zjedzeniu kolacji mój brzuch poczuł się o wiele lepiej. Bo jakoś twarda bułka z delikatesów mi nie wystarczyła. A kiedy weszłam do pokoju żeby w końcu odetchnąć zastałam tam kompletny burdel na kółkach. Zatrzasnęłam z powrotem drzwi i zbiegłam na dół. No tego już za wiele.
-Ktoś się włamał do naszej sypialni.- Ji wytrzeszczył oczy. Milcząc wstał od stołu i poszedł na górę, a ja za nim. Znów jest wściekły. Widać to po jego minię. Tylko nie wiem jak bardzo jest zły. W sumie kto by się nie wkurzył. Usiadłam obok niego na łóżku. Poduszki do wymiany. Tak tylko zauważyłam. Za to Ji trzymał w ręce … nasze zdjęcie? Skąd on to ma?
-Kto to posprząta.- Oparłam głowę o jego ramię. Starałam się jakoś rozładować napięcie. I chyba mi się nie udało. Cholera! Więc na poważnie się wkurwił. Rzucił zdjęciem na łóżko i wstał przeczesując ręką włosy.
-Nie zamknąłem okna. Wlazła tu przez nie.
-Skąd wiesz, że to ona.- W odpowiedzi pokazał mi na okno. Dopiero teraz zobaczyłam wypisane czerwoną szminką wyznanie miłosne jakiejś fanki. Albo fanek. Kto to wie.- O to wiele tłumaczy. No ale jakby nie patrzeć to nie możesz zadzwonić na policję.
-A mam wielką ochotę.
-I co byś im powiedział. Że fanka włamała ci się do pokoju bo nie zamknąłeś okna. Mieli by tysiące, a nawet miliony podejrzanych fanek.- Wyciągnęłam zmasakrowane zdjęcie gdzie tylko jak nie miałam oczu. Co za oryginalność. Zgniotłam zdjęcie i wyrzuciłam do kosza.
-Zrobimy sobie nowe zdjęcie jeśli o to ci chodzi.- Objęłam go w pasie przytulając się do jego pleców. Poczułam jak jego mięśnie się rozluźniają.
-Pozwoliłabyś sobie zrobić zdjęcie. Ty??
-Myślałam, że na to pozwoliłam kiedy zaczęłam pracować dla ciebie.
-Dam sobie zrobić tyle zdjęć ile chcesz tylko przestań być taki oschły. Nie lubię takiego ji Yong' a.- Odwrócił się w moją stronę i mocno przytulił. Zdziwiło mnie to nieco. On i jego nastroje.
-Och ____ kocham cię.- Na te słowa zrobiło mi się ciepło w środku.
-Ja ciebie też.- Chwilę milczałam wtulona w Ji. Po całym dniu tułania się tam i z powrotem potrzebowałam właśnie jego silnych ramion.- Więc na serio chodziło ci tylko o te zdjęcia?
-Aleś tu głupiutka. Nie, nie chodziło o to.- Odsunął się ode mnie odrobinę.
-Więc?- Widzę, że nie chcę mi powiedzieć.- No mów co cię dręczy.
-Gdybyś była tu … i one …
-Albo ona.- Dodałam szybko.
-Właśnie albo ona weszła tu to …
-Ej no co?- Bo zaczynam mieć złe przeczucia.
-Nie wiem co bym zrobił gdyby coś ci się stało.- Oparł czoło o moje i zamknął oczy.
-Ale mnie tu nie było. I nic by mi się nie stało. Nie jestem dzieckiem.- Przypomniałam mu żeby mnie nie niańczył.
-Wiem.- Przybliżył się do moich ust. No weź mnie już pocałuj. Za to Ji tylko musnął moje usta swoimi.
-Yah! Co to miało być?
-Oczekiwałaś czegoś więcej?
-Tak.
-Jeśli chcesz możemy się razem wykąpać.- Przyciągnął mnie do swojego ciała.
-O nie. Ja nie dostałam czego chciałam więc ty też nie dostaniesz.- Wystawiłam język i zniknęłam w łazience. Co za manipulator. Zawsze chcę rządzić. Jeszcze się nie przyzwyczaił, że ze mną to nie przejdzie.
Weszłam pod gorący strumień wody. Syknęłam kiedy woda zaczęła palić mi skórę. Ale po chwili przyzwyczaiłam się. Wyszorowałam się z 5 razy. A i tak wiem, że nie zmyję z siebie tego wszystkiego. Poczucia winy i coraz większego ciężaru który na mnie spada. Zawsze wiedziałam, że będzie ciężko, a dopiero teraz to poczułam. To co dzieję się teraz jest kompletnie nowym ciężarem. Niestety gorszym niż poprzednie. Westchnęłam i wyszłam spod prysznica. Wytarłam się i wyszłam. Ji siedział na fotelu, a pokój był czystszy niż jeszcze przed chwilą. Jak on to robi?
-Myślałam, że śpisz?- Powiedziałam wycierając lecącą wodę z włosów. O wiele za długi włosów.
-Przyzwycziłem się do tego że zawsze jesteś obok. Inaczej nie zasnę.
-Dobrze wiedzieć.
-Nie suszysz włosów?
-Nie chcę mi się. Nie mam siły.
-Więc zrobię to za ciebie.
-Co? Serio?
-Yhm.- Ji poszedł po suszarkę i wrócił po chwili. Podłączył ją i poczułam ciepłe powietrze. To było nawet przyjemne kiedy on to robił. Po 10 minutach Ji wyłączył ją. Odchylił moje włosy z karku po czym złożył na nim motyli pocałunek. Przeszedł mnie dreszcz.
-Mam dla ciebie prezent.
-Co to?- Wyciągnął coś z szafki i zapiął mi na szyi.
-O jakie to ładne.- Spojrzałam na łańcuszek zwisający z mojej szyi. To był mały złoty smok. Zły zebrały mi się w oczach. 






wtorek, 26 sierpnia 2014

1 Urodziny Bloga

Tak, tak! To już dzisiaj mija calutki rok odkąd się tutaj udzielam. Sama nie wierzę w to, że przez ten czas aż tyle zdołaliśmy zdziałać. Bo oczywiście nie było by tego wszystkiego bez was. Dziękuje, że jesteście i mam nadzieję, że będziecie aż do końca. Na początku myślałam, że założenie bloga to nie jest dobry pomysł, ale teraz żyć bez niego nie mogę.


Co do następnego rozdziału to możliwe, że pojawi się w piątek po południu albo sobotę. Przepraszam, że tak późno, ale już nie długo szkoła więc sami wiecie. Czekajcie na mnie. Kocham was <3





niedziela, 24 sierpnia 2014

BB- 28

No i jestem tak jak zapowiadałam. Ponieważ jedna osóbka nas opuszcza i obiecałam się sprężyć. Chociaż mam wrażenie, że w tym rozdziale z głównej bohaterki zrobiłam emocjonalną ciapę, a z Ji jakiegoś napalonego zboczeńca. Jest jaki jest. Więc  nie krzyczcie na mnie : p










-Ja nie … nie wiem. Raczej …. muszę to przemyśleć.- Wyszłam, a wręcz wybiegłam z domu z powrotem na świeże powietrze. Jedyne co usłyszałam to jakiś huk. Co ja robię ze swoim życiem? Chociaż tak może powinno być. W końcu jest dużo do przemyślenia. Poszłam przed siebie nawet nie wiem dokąd zmierzam. W takim stroju. No tak muszę się napić, ale nie sama. Wygrzebałam telefon. Już 5 nieodebranych połączeń od Cleo i jedno od Ji. Na pewno do niego nie zadzwonię. Nie wiem co jeszcze miałabym mu powiedzieć. Boże to jest beznadziejne. Ale gdyby nie ten obiad pewnie bym sobie tego wszystkiego nie uświadomiła. Zawsze myślałam, że jest w porządku tak jak jest. A tu okazało się inaczej. Wybrałam numer Cleo.
-Dziewczyno gdzie ty jesteś!! Wszędzie cię szukam!
-Cleo ja chyba mam załamanie.
-Czy ty płaczesz?
-Chyba tak.- Albo dopiera zaczynam się rozklejać albo to już może nastąpiło. Nie mam pojęcia, ale jest ciężko.
-No właśnie widzimy.
-Co? Gdzie?- Odwróciłam się. O matko. Stają tam wszystkie. Moje przyjaciółki. Teraz to wybuchłam płaczem na środku chodnika.
-Och ____ aż tak źle.- Przytuliła mnie Bom. Pokiwałam głową, że tak. Gorzej już chyba się nie da.
-Co on ci zrobił?- Dopytywała się wściekła CL.
-Nic.- Wysmarkałam się w chusteczkę.
-Jego rodzice, tak?
-Właśnie nie. Bo tu chodzi o mnie.
-Och więc obowiązkowo musimy się napić. Zwłaszcza ty.- Poszłyśmy do najbliższego klubu i ulokowałyśmy się w kącie. Dziewczyny zamaskowane sączyły jakiś tonik, a ja poszłam na głęboką wodę i zajęłam się czymś co ma więcej procentów. A w połowie zaczęłam wylewać swoje żale.
-Specjalnie starasz się upić?- Zapytała mnie Min Ji.
-O przynajmniej nie wytykasz mi, że się nie staram. Ale tak owszem.- Wybełkotałam. Co znaczy, że już jestem piana, ale nie mam dość.
-____ uważam, że tak nie zapomnisz o problemie.
-Nie jestem głupia. A może jestem.- Pociągnęłam porządnego łyka whiski z wódką. Która to już szklanka? Ee tam czy to takie ważne.- Przynajmniej szybko zasnę nie myśląc o nim tyle.- Do oczu znów zebrały mi się łzy. Przytuliłam się do Cleo. Reszta dziewczyn musi jutro wcześnie wstać więc zostały mi tylko one dwie.
-To jest chore.- Szepnęła mi.
-No wiem. Ja tam nie pasuję.
-Wmówiłaś to sobie.
-Nie kłuć się ze mną.- Pogroziłam jej palcem. Taka prawda. Już nawet napić się nie można z godnością.- To jest takie ...- Muszę znaleźć dobre słowo.
-Jakie?
-Chujowe.- Napiłam się jeszcze. Moje życie właśnie tak miało wyglądać.- Jestem skazana na bycie wyrzutkiem.- Spojrzałam na swoje ręce.- Patrz są krzywe.- W kompletnym stanie upojenia o mało co nie sadziłam jej palca do oka.
-Zaczynasz bredzić. Więc cię stąd zabieramy. Dłużej nie mogę na to patrzeć.
-Ja się nigdzie nie wybieram.
-O naprawdę. Czyli jednak chcesz się z nim dzisiaj spotkać.- Popatrzyły na mnie surowo.
-Dobra. Idę.- Z pomocą Min Ji wstałam i chwiejąc się na wysokich obcasach wyszłam na ciemną uliczkę.
-Chyba mi nie dobrze.
-Nie dziwię się. Nie widziałam jeszcze żadnego człowieka co tyle procentów by w sobie zmieścił i się nie ze rzygał.
-Chodźmy do samochodu.- Zejście na parking podziemny nie było zbyt dobrym pomysłem. Gdzieś po drodze musiałam opróżnić żołądek i zostawiłam w kwiatkach piękną niespodziankę.
-Gdzieś ty zaparkowała?
-Bliżej nie było miejsca. Z resztą dzisiaj sobota więc jest tu pełno ludzi. - Może mają tak samo popieprzone życie jak ja. Wtedy mogę im wybaczyć.
-To wsiadaj.- Jedną nogą była już w aucie.
-____?
-O boże. Tylko nie teraz.- Kiedy wyglądam ja zombi i to wszystko przez niego. Wyciągnęłam się z auta i stanęłam jak wryta. A po moich pliczkach po raz kolejny zaczęły spływać łzy. Min Ji nie czekając na mnie wsiadła do auta. Zatrzasnęła drzwi i odjechały. Zostawiając mnie z nim. Pewnie myślą, że to dobry pomysł, ale to będzie katastrofa. Dobra trzeba się zderzyć z rzeczywistością.
-Nie wiem jak się tu znalazłeś, ale jeśli mnie śledzisz to pewnie masz niezły ubaw.
-Coś ty z sobą zrobiła.
-O nie! Nawet nie podchodź.- Wytarłam łzy wierzchem dłoni. Jeszcze by tego brakowało. Kiedy jest za blisko to zawsze, ale to zawsze coś się dzieje. A teraz za wszelką cenę chcę tego uniknąć. - Wiesz nie po to wyszłam żeby cie teraz zobaczyć.
-Chodź ze mną.- Podchodzi coraz bliżej, a ja się cofam. O mało co się przy tym nie zabijając. Szumi mi w głowie i w ogóle jakbym nie stała na ziemi tylko się unosiła. A pomimo tego wszystkiego i nadmiaru uczuć i alkoholu nadal potrafię coś powiedzieć.
-Chcę, ale …
-Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. W cale nie musisz się starać. Tylko bądź przy mnie.- Teraz to już staliśmy naprzeciwko siebie. Dzieliły nas tylko kilka centymetrów. I gdybym nie była piana i nie miała kompletnego mętliku w głowie przez te wszystkie słowa jakie dziś usłyszałam. To pewnie już dawno bym była w jego objęciach.
-Jestem i mi jakoś nie wychodzi.- Ujął moją twarz w dłonie. Takie delikatne. Zamknęłam oczy z których poleciały pojedyncze łzy. Ji szybko starł je kciukiem.
-Nie płacz.
-Staram się.- Zaśmiał się.
-Chodź zabiorę cie do naszego domu.
-Yhm.- Z jego pomocą wgramoliłam się do tyłu i szybko też zasnęłam.

( Narracja G.D )

Dobrze, że ją znalazłem. Chociaż nie podziewałem się, że doprowadzi się do takiego stanu. Kiedy wyszła mówiąc mi tylko tyle, że nie wie co będzie dalej. Zrozumiałem, że nie mogę pozwolić jej odejść. I to nie ona powinna się starać tylko ja. Dopiero w takich chwilach człowiek zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo musi uważać na słowa. Zerknąłem w lusterko. ____ zasnęła na tylnym siedzeniu. Mamrocząc o czymś. Przy tym wygląda tak nie winnie. Kto by pomyślał, że to właśnie ta dziewczyna będzie w centrum mojego świata. No i w dodatku jest agentką. Zatrzymałem się przed domem. Nigdzie nie paliło się światło. Pewnie już śpią.
-Już jesteśmy? Co tak krótko. Nie dadzą pospać człowiekowi.
-Wygodniej będzie ci w łóżku.
-A tobie na kanapie.
-Na kanapie?
-Zasłużyłeś.
-Skoro właśnie tak chcesz.- Jeszcze uda mi się zmienić jej zdanie. Chociaż kiedy jest piana to i jest uparta. Na szczęście znam na to sposób. Zaprowadziłem ją najpierw do łazienki.
-Poradzisz sobie sama?- Przymrużyła oczy.
-A co chcesz patrzeć jak będę sikać?- Ta ten sarkazm to odpowiedź.
-Czyli tak.- Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku.

( Narracja ____ )

Boże wszędzie go pełno. Dlaczego ja nie trzeźwieję. Ochlapała się wodą i nic. Nadal to samo uczucie no i znów mi nie dobrze. Jeśli wyjdę z tego cało to już nigdy się tak nie upiję. Oby on znajdował się na kanapie w salonie. Wystarczy mi, że widział moje załamanie i słyszał mój bełkot. Jakimś cudem moje piżamy zawsze leżą już naszykowane. To pewnie jego sprawka bo ponownie zostaję zmuszona we wciśnięcie się w jedną z piżam wybraną przez Cleo. Gdzie jest przód, a gdzie tył. Co za krótkie gatki. Pewnie krótszych się nie dało. Jak boga kocham zrobię jej wykład. Przecież nie jesteśmy sami w tym domu do cholery. Po całkowitym wyszorowaniu zębów wyszłam jak gdyby nigdy nic w skąpiej piżamie myśląc, że Ji Yong' a nie ma już w pokoju i śpi na dole. Ale jednak stał tam w samych gaciach. Tak bez koszulki. Oj nie ładnie mnie tak szantażować.
-Ponieważ nie myślę zbyt normalnie. To myślę, że powinieneś sobie wyjść.- Wskazałam na drzwi Prowadzące do salonu i kanapy.
-Ładna piżama. Lepsza od tamtej.- Uśmiechnął się. Nie jest dobrze. Mam to dziwne uczucie w brzuchu.
-Co za manipulator z ciebie. Jak możesz wykorzystywać fakt, że się najebałam tylko w jednym celu.- Teraz to ja wytoczyłam swoje działo.
-Jeszcze nic nie zrobiłem.
-Jak to nic. Stoisz tu tak bez koszulki i kusisz.
-Miło mi słyszeć, ale nie tylko ja tu kuszę. - W leniwym tempie poszłam do łóżka, ale się nie przykryłam. Dlaczego? Sama nie wiem. Ji natomiast patrzył się na mnie wyczekującą.
-No dobra tylko zachowaj odległość. Żebym to ja nie musiała spać na kanapie.
-Oczywiście. Dla ciebie wszystko.- No zobaczymy. Ucałował mnie w czoło po czym szczelnie przykrył kołdrą siebie i mnie. Tak dla odmiany wtuliłam się w poduszkę. Niestety spokoju to ja długo nie zaznałam.
-Co ty wyprawiasz?
-To nie ja tylko twoja piżama.- Co ty nie powiesz. Teksty z reklam bierze czy co?
-Przepraszam bardzo, ale nie będę spała nago.
-Mnie się ten pomysł podoba.- Ależ to jest oczywiste. To było do przewidzenia.
-Widzisz w takich momentach mam wrażenie, że jestem potrzebna ci tylko do sex' u.- W moich oczach znów zebrały się łzy.
-Chciałem cię po prostu przytulić.- Poczułam jego rękę oplatającą mnie w pasie.
-Nadal jesteś pewny, że nie chcesz ode mnie uciec?
-Nigdy w życiu. Kocham cię.- Zanurzył swój nos w moich włosach. Skoro tak to dlaczego mam obawy co do tego. Oczy same mi się zamykały i tak jakby wydawało mi się, że ktoś znowu jest za oknem i nas obserwuje, ale stwierdziłam, że tylko mi się tak wydaję.

* * *

Obudziłam się i leżę sama w łóżku. Bez tej cholernej piżamy. Ech, pewnie nadal spałabym w najlepsze odsypiając wczorajszą noc. Gdyby nie to, że jakimś cudem pies znalazł się w łóżku no i fanki drą się przed domem. Powinnam coś z tym zrobić, ale najpierw muszę się w coś ubrać.

Schodząc na dół jest nadzwyczajnie cicho. Co mnie nieco niepokoi. A pierwsze co robię to wyciągam wodę i tabletki przeciwbólowe. W salonie siedzi Cleo, a w kuchni chłopaki.
-O już wstałaś.- A nie widać.
-Ta. Właśnie jakieś bydle leży na łóżku.
-Zapomniałem powiedzieć, że wpuściłem psa. Twoja siostra go przywiozła.- Powiedział T.O.P
-Macie zamiar zrobić coś z tymi dziewczynami.- Jeśli ma być tak cały dzień to chyba będę musiała zamknąć się w toalecie.
-Jeszcze nie wiemy po co tu stoją.- Ji dyskretnie obserwował rozwój sytuacji. Boję się, że już jesteśmy obstawieni z każdej strony. Ale dlaczego akurat dzisiaj i teraz kiedy zdycham po nocnym chlaniu. Tak swoją drogą to dalej pamiętam w jakim celu to zrobiłam. Przysiadłam się do Cleo która oglądała jakieś małe biegające dzieci. Zaczynam mieć co do tego złe przeczucia.
-Co to jest?
-Nie wiem, ale te dzieci są przesłodkie.
-Tylko tai jest powód, tak?- Oderwała wzrok od telewizora i przeniosła go na mnie.
-Tak. A ty?
-Co ja?
-No wiesz.
-Nie i w ogóle dlaczego o tym rozmawiamy. Lepiej przełącz na jakieś wiadomości.- Tak też i zrobiła. Na początku pieprzyli o dziurze ozonowej, a potem wcale nie było lepiej. Ja i moje zdjęcia z ostatniej nocy gdzie nie wyglądam w ogóle jak ja to istna katastrofa.
-Ji Yong!! Chodź tu.- I patrz jak umieram ze wstydu.
-No idę.- Zatrzymał się koło kanapy z dziwną miną na twarzy. Teraz nic nie powiesz?
-No... ten. Ładne zdjęcia.- Wypalił Choi.
-Żartujesz sobie. Jak się ich pozbędziemy?- Nie jestem w stanie myśleć zwłaszcza po tym co przed chwilą zobaczyłam. Dobrze, że nie widać tam mojej twarzy. Za to Ji ma przechlapane. Jak zawsze ja muszę coś namieszać. Czy on tego nie dostrzega?
-Dzwonimy na policję?- Zasugerowała Cleo.
-Eee ja nie wiem.- Potrzebuję wody. Poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku głaszcząc Gaho i myśląc co by tu zrobić z tymi ludźmi. Podeszłam do okna i wpatrywała się przed siebie. No i zauważyłam jakiegoś faceta co się skrada. Chyba nikt się nie zorientuję jak zrzucę donicę na jego łeb. No bo trzeba go jakoś spacyfikować. Dobra co tam najwyżej go zabije.
-Przepraszam cię roślinko, ale to dla dobra sprawy.- Chwyciłam biednego kwiatka i wycelowałam w głowę tego faceta. Aż pies się odezwał podnosząc głowę.
-No co nie patrz tak na mnie.- Czemu dopiero po fakcie pomyślałam, że mogłam najpierw go zapytać kto to. Jestem tu dopiero trzeci dzień i nie mam pojęcia czy przypadkiem nie trafiłam ogrodnika. Boże ja to nie myślę. A wszystko przez ten alkohol. Mój mózg przestał pracować.- Trzeba było szczekać wcześniej.- Najlepiej zwalić wszystko na psa. Wybiegłam poszukać Ji Yong' a. właśnie rozmawiał przez telefon. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się ale nie pomogło.
-Postarajcie się coś z tym zrobić.- I się rozłączył.
-Kto to był?
-Policja.- O, a więc jednak.
-Coś się stało?- Teraz albo nigdy w końcu on tam leży.
-No bo chciałabym wiedzieć czy zatrudniłeś kogoś do opiekowania się tym domem kiedy cię tu nie ma?- Przymrużył oczy.- Pytam tak z czystej ciekawości.- Dodaję szybko.
-Kiedyś była sprzątaczka.- Po co. On sam jest niezłym czyściochem. No ale słucham dalej.- No i ogrodnik bo moja siostra się uparła. Akuratnie nikt tu nie pracuję.- Wypuściłam z siebie powietrze.- Teraz mi powiedz co zrobiłaś.- Przybliżył się w moją stronę.
-Eee no w sumie to teraz nic takiego strasznego.
-Nic strasznego?- Uniósł jedną brew. Czuję się jak na przesłuchaniu.
-No zruciłam doniczkę na jakiegoś gostka, ale uznałam, że to jakiś włamywacz.
-Że co??
-No się skradał więc uznałam, że muszę go jakoś zatrzymać. I nie wiedziałam czy to przypadkiem ktoś kogo znasz albo tu pracuję. No i teraz mam pewność, że to nic z tych rzeczy.- Więc poniekąd nie muszę czuć się winna.
-Gdzie on teraz jest.
-Leży pod oknem gdzieś w kwiatkach. Tak myślę.- Albo go wyniosły skrzaty.




Takie słodziaki z nich były <3


Podobało się? Bo ja mam wrażenie, że piszę coraz gorszy chłam. No ale postaram się to zmienić. Oraz przepraszam za literówki. A gdyby jakieś zdanie nie miało sensu to piszcie, a poprawię.

środa, 20 sierpnia 2014

BB- 27

Witam was kochani! Jak wam się podoba nowy wygląd bloga. Siostra znalazła mi go, a że ostatnio G miał urodziny i ta 8 rocznica to zmieniłam. bo wręcz się zakochałam w tym szablonie. A jak wy? Co do rozdziału to pisałam i pisałam całe chyba 4 godziny tylko po to by dokończyć no i dopiero na sam koniec wpadłam na pomysł. Ja to mam zapłon xd tak w ogóle to myślę, że tego nie sknociłam. Mam zamiar przywrócić trochę akcji w następnych rozdziałach. Więc czekajcie.








-Pójdę na ten obiad.- Po długich namysłach stwierdziłam, że jednak dobrze by było w końcu dogadać się z jego rodzicami. Dla mnie to kolejne wyzwanie. Obiecałam sobie, że nie poniesie mnie i będę zważać na słowa. Chociaż i tak wszystko potoczy się po swojemu jak zwykle. Byle by nie było żadnego wybuchu czy niezapowiedzianych gości. Wtedy będzie trudno to wytłumaczyć. A teraz Ji mógłby się odezwać zamiast tak na mnie patrzeć.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-Ale na pewno?
-No tak. I przestań tak gadać bo się jeszcze rozmyślę.- Oni chcą mnie tam otruć czy co. Trzeba znaleźć nić porozumienia. Zwłaszcza jeśli oni sami to zaproponowali.
-Pewnie się ucieszą.
-Za to ty wyglądasz jakbyś się nie cieszył.- Usiadłam koło niego na kanapie.- Chyba, że ty nie chcesz tam iść?
-Kochanie dobrze wiesz, że chcę żebyście się dogadali. Oczywiście, że chcę pójść. Tylko nie poszedłbym tam bez ciebie.- Uśmiechnął się i poszedł po telefon. Pewnie powinnam zacząć się ubierać. Poszłam porozmawiać z Cleo. Przed pójściem tam ktoś musi mnie podnieść na duchu żebym nie zawaliła sprawy swoim nastrojem. Zapukałam do ich pokoju i po chwili zostałam wpuszczona do środka.
-To zostawiam was same.- Pożegnali się czule jakby nie miał już nigdy wrócić. Dzrwi się zamknęły, a ja przeszłam do rzeczy.
-Poszłam za twoją radą więc musisz mi pomóc. Wiesz, że się na tym nie znam.
-A ja mam się znać?
-Mogłaś udać, że tak.
-Nie pomyślałam. No skoro już przyszłaś to ci jakoś pomogę.
-Chodzi mi o ciuchy.
-Mam nadzieję bo co do reszty jestem beznadziejna.
-Lepiej się nie przyznawaj Choi' owi.
-Boże jak on zechce przedstawić mnie swoim rodzicom to będzie katastrofa. Przecież ja ich na oczy nie widziałam.- Oho zaczęło się.
-Po pierwsze jeszcze tego nie zrobił, a po drugie nie będziesz miała gorzej niż ja. W sumie to nikt nie ma gorzej niż ja.
-Skąd ta pewność.- Przewróciłam oczami.
-Bo kiedyś ich poznałam.
-Co?!- O matko niepotrzebnie to powiedziałam.- Jak to się stało, że ty byłaś pierwsza, co? I dlaczego ja nic o tym nie wiem? Jak mogłaś mi nie powiedzieć!- Dobra zrobiło się nie zręcznie. Po co się tak drze?
-A nie powiedziałam?
-NIE!- Wykrzyknęła do szafy w której akurat schowała głowę.
-A byłam pewna, że tak.- Szepnęłam sama do siebie.- No cóż to i tak było parę lat temu. Chyba na ślubie.
-Ja też byłam na twoim ślubie więc jakim cudem mogliśmy się minąć?- Eeee trzeba coś wymyślić.
-Może poznałaś i nie pamiętasz. W końcu minęło tyle czasu.
-Hymmm … możliwe.- Tak! Przekonałam ją. O mało co, a bym wpadła. Ja i mój niewyparzony język.
Dostałam w swoje ręce coś w sam raz na obiad z jego rodzinką. Oby ta starucha się mnie nie czepiała. Weszłam na chwilę do kuchni po Ji, a ten siedział jak na szpilkach. Na jego widok zachciało mi się śmiać.
-Jestem gotowa.- Oznajmiłam.
-To chodźmy.- Załapał nie za rękę i wyciągnął wręcz z kuchni.
-Powodzenia.- Krzyknął T.O.P.
-Dzięki.- Rzuciłam w jego stronę znikając za drzwiami. Wsiadłam do samochodu bez słowa. Czy już zawsze będzie panować tu taka cisza kiedy on prowadzi.
-Wydajesz się być bardziej zdenerwowany niż powinieneś.
-Wydaję ci się.- Rozluźnił zaciśnięte ręce na kierownicy. Faktycznie z jego twarzy nikt nic by nie wyczytał nawet mi jest trudno to rozszyfrować po tylu latach. To czasami frustrujące, ale w sumie to mnie w nim pociąga. Nie łatwo zgadnąć o czym myśli albo jaki ma nastrój póki sam tego nie powie. Ach dla nie go jestem w stanie wytrzymać jeden obiad z rodzinką i wynegocjować pokój pomiędzy nami.
-Dojechaliśmy.- Oznajmił mi Ji i poszedł otworzyć mi drzwi. Podając mi rękę wysiadłam z auta jak jakaś dama. To do mnie nie pasuje. Ale przykleiłam uśmiech na twarz i poszłam się przywitać. Chciałam puścić jego rękę.
-O nie. Nawet o tym nie myśl.- Co on kombinuje?

* * *

Siedzę i próbuje zjeść obiad. Została jeszcze połowa, a to dopiero początek. Starałam się jak nigdy być miła i w ogóle się zachowywać. Albo nie palnąć czegoś głupiego. Jak na razie mamy za sobą rozmowę o dzieciach i ślubie, a nawet o tym czy mam zamiar poznać swoich rodziców. Co szczerze nieco mnie wkurzyło, ale i tak odpowiedziałam na to pytanie.
-O właśnie. Miałam się zapytać jak długo jeszcze będzie ci potrzebny ten ochroniarz.- Zamarłam. Oni wiedzą. Przecież musieli widzieć mnie na jakiś zdjęciach.
-Wiesz ostatnio byliśmy zajęci i nawet nie wiemy jak ten ktoś wygląda.- Boże co za szczęście w nieszczęściu. Na ale jak już przeszliśmy do tej sprawy.
-No wiesz tato. To zależy. Jeszcze nie wszyscy się uspokoili.
-No tak to zrozumiałe. Masz może jakieś zdjęcie.
-Nie przy sobie.- Co za kłamca. Oczywiście, że ma przy sobie. I to w portfelu. Osobiście to sprawdziłam pewnego razu.
-To kobieta czy mężczyzna?- Naprawdę nie wiedzą czy udają głupich.
-Kobieta.- Waśnie pierwszy raz słyszę jak Ji nazwał mnie kobietą. Całkiem fajne uczucie.
-Więc myślę, że jest dobra w tym co robi.
-Myślę, że powinieneś wymienić ją na jakiegoś faceta.- Co to za aluzję lecą w moją stronę.
-Jest świetna nie potrzebuje innej. Bo tak na prawdę …
-To ja nią byłam.- Komuś upadł widelec.
-Och. Więc tak znów na siebie wpadliście.
-Więc pracujesz w …
-Policji.- Dokończył Ji Yong. W sumie czemu by nie. Tam też bym się wcisnęła, a co.
-Rozumiem.- I nastała cisza. Zaczęłam jeść żeby się nie śmiać. Takiego przedstawienia nie widziałam już dawno. Prawdopodobnie nic by nie przerwało tej ciszy gdyby nie dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć, a wy sobie tu siedźcie.- Wiedziałam, że było za dobrze, no wiedziałam.
-Wiesz coś na temat tego gościa?- Spytałam szeptem pochylając się w stronę Yong' a. Ale on pokiwał przecząco głową. Czyli to ich sprawka.
-Może wpadnę później. Widzę, że mają państwo gości.
-Ależ nie szkodzi. Znajdziemy dla ciebie miejsce przy stole.- Usłyszałam damski głos. Najchętniej już teraz bym wyszła. Przede mną pojawiła się ciemnowłosa dziewczyna. Gdzieś w moim wieku, ale trochę niższa. Oczywiste jest to, że nie przypałętała się tu przypadkiem i to w takim stroju. No cóż nie pozostało mi nic innego jak tylko uśmiechać się i udawać zadowoloną z tej całej sytuacji.
-Cześć oppa.- Znów jestem cholernie zazdrosna. I w ogóle o ma znaczyć to ,,cześć oppa''. Wydłubałabym jej paznokciami oczy. Z drugiej strony wydaję mi się, że jeszcze dużo się dowiem.
-A no tak Soo Min poznaj ____.
-Miło mi.- A mi nie. Kiwnęłam głową, na tyle mogę się wysilić. Spojrzałam dyskretnie na G-Dragon' a. Jemu nie podoba się to tak samo jak i mnie. Ale przecież nikt jej stąd nie wyrzuci. Zaczynają się rozmowy i ogólnie to cała uwaga skupia się na nowo przybyłej. Co by mnie wcale nie martwiło gdyby nie to, że za wszelką cenę próbują go z nią zestawić. A ta robi te swoje maślane oczka. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem co mój chłopak we mnie widzi. Nigdy go nie zapytałam o to. Boże ja chyba jestem fatalną dziewczyną dla niego. Ale przynajmniej nie zmienię zdania co do niej.
-Gdzie jest tu łazienka?- Szepcze do Ji.
-Na końcu korytarza po lewej.- To tu jest jakiś korytarz?
-Dzięki.
-Może pójść z tobą?- Posyła mi swój zalotny uśmieszek.
-Masz gościa.- Mówię przypominając mu, że chętnie bym wyszła. Jego twarz od razu blednie. Myślę, że to pierwszy i ostatni obiad z rodzinką.
-Przepraszam was na chwilę.- Odsuwam krzesło i wychodzę zostawiając ich samych. Kurwa! Że też o tym nie pomyślałam. Mogłam zabrać go ze sobą. Ech teraz to już nie ważne. W końcu mu ufam. Odnalazłam łazienkę i weszłam do środka. O rzesz kurde. To się nazywa full serwis. Cała ściana w ze szkła, tak, że tworzy się lustro. Stanęłam Przed jedną z pięciu umywalek. Wyciągnęłam telefon z torebki. Nienawidzę ich nosić wszystko mi się w niej gubi. Na szczęście nie ma żadnego niepokojącego sms' a od Cleo. Pewnie teraz korzystają z okazji, że są sami w domu. Ja też chcę tam wrócić. Rozpaczałam nad samą sobą kiedy to weszła ta zdzira.
-Wydajesz się być dobra dla mojego oppy.- Popatrzyłam na nią.
-Twojego?- Zachichotała jak mała dziewczynka.
-No tak. Jeszcze nie mojego.
-Jeszcze?- Muszę przestać mówić monosylabami.- Co masz przez to na myśli?
-Raczej wiesz, że nie jestem tu przypadkiem.
-Domyśliłam się. Przyszłaś zająć moje miejsce przy tym stole.
-Na pewno dam sobie radę.
-Złotko to posada już zajęta więc nie masz na co liczyć. Akuratnie ja jestem jego dziewczyną.
-Jego rodzice cię nie lubią. A ty nadal uważasz, że do niego pasujesz. Z resztą oppa jest za miły żeby cie odprawić. Tak czy siak prawdą jest to, że tu nie pasujesz.- Skończyły się w tym momencie zwykłe pogaduszki.
-Słuchaj no. Nie wiem skąd się urwałaś, ale kompletnie mnie nie znasz. Więc dziś moje pięść nie wyląduje na twoim ryju.- Opuszczam ją bo jeszcze chwila i bym zmieniła zdanie. Szłam spokojnie w stronę salonu,a le się zatrzymałam bo słychać jakąś zaciętą rozmowę. Cóż nie ładnie jest podsłuchiwać, ale to dla mnie zbyt ważne.
-Jesteś strasznie uparty. Co ona z tobą zrobiła.- Usłyszałam jego matkę. Znów jej coś nie pasuje.
-Nic o co byś musiała się martwić!- Wykrzyknął.
-Tylko mi tu nie podnoś głosu.- Ostrzegł go.
-Więc w końcu się pogódź z faktem, że ją kocham. Jest moją dziewczyną i chcę żeby była żoną.- O boziu. Kiedy słyszę takie słowa z jego ust mam ochotę go przytulić. No ale nie ma jak.
-O czym ty tu pierdzielisz. Lepiej zajmij się swoją lepszą opcją na życie niż policjantka.- No wiecie co. Od kiedy bycie ,,policjantką'' jest zła opcją. Fakt mogę zginąć, ale nie z takich rzeczy wychodziłam cało.
-Przecież ona pewnie nie umie gotować.- Eee tam zawsze mogę się nauczyć.
-Wiem.- Wiesz?
-No i ma niewyparzony język.- To też mogę zmienić. Chociaż … nie tego nie zmienię. Mogę ograniczyć, ale nie zmieniać.
-Wiem i to w niej kocham.
-Nie pasuję do ciebie. To zwykła dziewczyna. I wyglądasz tak jakby się w ogóle tobą nie zajmowała.- Nie zajmowała? Chyba nie muszę go niańczyć. Kurczę. Wiem, że tu chodzi o coś innego. Chyba nie chcę już dalej tego słuchać.
-Widzisz nie tylko ja tak myślę. To było takie oczywiste.- Zarzuca swoimi włosami i odchodzi z pewnym uśmieszkiem na gębie. Mogłam się jakoś odgryźć. W tym momencie mam straszny spadek samo oceny. Jeśli w ciągu 10 minut nie zjawie się w domu mogę zacząć się dziwnie zachowywać. No i potrzebne mi moje przyjaciółki i lody. Oraz będę dużo myśleć. A kiedy dużo myślę to też i dużo gadam. Muszę potem obgadać z kimś moje przemyślenia. To dużo roboty. Weszłam do salonu. Gdzie rozmowy ucichły od razu.
-Miło było zjeść z państwem obiad, ale raczej już musimy jechać.- Popatrzyłam znacząco na ji Yong' a.
-Właśnie. Oboje pracujemy więc już pojedziemy.- Przynajmniej raz się ze mną nie sprzecza.

Mam podły nastrój i bardzo mnie korci żeby wypytać Ji o to kim tak naprawdę była ta małpa. Teraz żałuję, że nie wcisnęłam jej mojej pięści w twarz. Starałam się nie wybuchnąć i już nigdy nie będę się starać nie wybuchać. Po raz kolejny w ciszy dojeżdżamy do domu. Wysiadam bez jego pomocy i kieruję się do środka.
-O już je … Coś się stało?
-Nie. Dlaczego pytasz. O czekaj, a może jednak tym czymś była dziewczyna.
-Nie gadaj!- Wykrzyknęła zaskoczona.
-Chciałabym.- Pomaszerowałam do pokoju gdzie był już Ji Yong. Ta rozmowa chyba mnie nie ominie. W sumie to sama chcę usłyszeć co tm razem ma mi do powiedzenia. Chociaż tak naprawdę myślę, że to ja powinnam się mu tłumaczyć i płaszczyć przed nim.
-Naprawdę nie miałem pojęcia, że ona się zjawi.
-Przecież można się było tego spodziewać.
-Oni nie są tacy źli jak poznasz ich lepiej.
-Właśnie w tym rzecz, że to oni nie chcą żebym poznała ich lepiej. Cały czas coś kombinują.
-Wiem, że się starasz.- Zaczął powoli i za chwilę z czym wyjedzie.
-Ale?
-Ale oni są uparci.- Tak jak i ty.- Więc musimy starać się bardziej.
-Dajesz mi do zrozumienia, że ja się nie staram?!- Nie wierzę, że słyszę to właśnie od niego.- Bo jeśli tak to przyswoi sobie tą wiadomość. Staram się jak mogę. Kupiłam nawet wino do tego zasranego obiadu! Nie krzyczałam przy stole, ani nie świntuszyłam! A kiedy przyszła do pożal się boże ździra nie walnęłam jej choć bardzo mnie kusiło! Więc powiedz mi jak. Jak ja się niby nie starałam, co?- Bo zaraz nie wytrzymam. O i jeszcze mi t wzdycha.
-Nie powiedziałem tak.
-Ale pomyślałeś i mnie to wystarcza.- Zamknęłam oczy i nabrałam powietrza żeby zaraz potem je wypuścić.
-______.
-Nie. Nie zaczynaj. Może oni mają ...- Nie wiem czy przejdzie mi to przez gardło. Ji wstał chciał do mnie podejść, ale mu nie pozwoliłam.
-______? Może co?
-Może mają rację. No po sam spójrz. Ja nie pasuję do ciebie. Nigdy nie zrobiłam ci nawet głupiego śniadania.
-Nie mów tak.- Głos ma jakiś inny niż chwilę temu.
-A to cała sława to już całkiem co innego. To jest cholernie trudne.- Zacisnęłam powieki pod zasłoną z moich rąk.
-Odchodzisz ode mnie?- Spojrzałam na niego. Nie znoszę tego widoku. Chociaż nigdy go takiego nie widziałam to już wiem, że tego nie znoszę. Ji Yong wygląda jakby miał się rozpłakać, a ja też nie jestem w najlepszym stanie psychicznym.- Chrystę ___ błagam cię nie rób mi tego drugi raz.









No końcówka trochę wyszła mi melodramatyczna, ale tak mi pasowało więc już zostało. no i skorki za błędy, ale czytałam to tyle razu od początku, że nie miałam chęci czytać to znów. No, ale liczę na komentarze.


niedziela, 17 sierpnia 2014

Urodzinki G.D

Takie tam małe info musi być obowiązkowo. Bo dziś szczególnie wiekopomna chwila, a mianowicie nasz G.D się starzeję. Ponieważ to mój ub czuję się zobowiązana złóżyć mu życzenia chociaż i tak tego nie zobaczy xd





 Życzę mu wszystkiego dobrego i żeby nadal wyglądał tak   młodo. robił to co lubi najbardziej. Nigdy się nie poddawał bo prawdziwe VIP' y zawsze będą z tobą.
<3<3<3<3<3





W sumie nie wychodzi mi składanie komuś życzeń nawet i pisemnie, ale liczy sie gest. Przynajmniej tak mówią d;

sobota, 16 sierpnia 2014

BB- 26

Tak siedziałam sobie w domciu i coś tam nabazgrałam. Takie tam nijakie troszkę wyszło, ale zawsze coś. A tak z innej beczki. Czy tylko ja czekam na jakikolwiek znak od Bang' ów. Gdzie ten album, co? Przecież to już 2 lata od ostatniej ich piosenki.







-Ji Yong ktoś się dobija.- Szturchnęłam go ręką żeby się obudził i ruszył tyłek. Bo naprawdę denerwuje mnie ten ten domofon. Przewróciłam się na drugi bok i zakryłam głowę poduszką. Ale chyba jednak się nie ruszył więc szturchnęłam go i stopą. Na co on zarzucił mi rękę na brzuch i dalej spał. No ja się nie ruszę. W końcu to do niego nadal przychodzą, a nie do mnie. Zrzuciłam jego łapsko i poderwałam się z łóżka. Co za kamienny sen.- Kown Ji Yong po zrzucę cie z łóżka!- Nawet te argumenty do nie nie docierają.- Nie no nie wierzę.- Zeszłam z łóżka i zaczęłam się ubierać. Wściekła i zaspana z bolącym tyłkiem poszłam otworzyć drzwi tylko po to żeby potem wydrzeć się na tych którzy nie dają mi spać. Już nie zawracałam sobie głowy wyglądem chcę się ich tylko pozbyć spod drzwi. Z zamachem otworzyłam je.
-Cleo?! T.O.P?? Co wy tu ...
-Mi też cię miło widzieć.- Odparła Cleo.
-Mieszkam tu.
-Co?- Bo już sama nie kojarzę.- Mieszkasz? To wchodźcie.- Zaprosiłam ich do środka. Z resztą T.O.P tu mieszka, a ja nic o ty nie wiem. Po co ja w ogóle go zapraszam do środka. Przecież ma prawo wchodzić kiedy chce. No to teraz sobie z nim porozmawiam.
-Wiesz tyle się działo. Szkoda tylko, że nie odbierałaś jak dzwoniłam.- Posłała mi znaczące spojrzenie.
-Byłam zajęta.- Odburknęłam.
-No właśnie domyślamy się czym.- Zwiałam z powrotem do sypialni. Zatrzaskując drzwi. Boże trzeba mi było odebrać ten zasrany telefon. Myślałam, że to fanki, a nawet głupi listonosz którym nie musiałabym nic tłumaczyć. A tu na głowie mam parkę zakochanych i co się stało. No i ON. Nadal śpi jakby się nic nie stało. Wzięłam poduszkę i bez zastanowienia zaczęłam go okładać raz za razem.
-Ty zasrany dupku obudź się do cholery!!- Chyba się udało.
-Coś się stało?
-TAK! I to dużo. Wstawaj bo masz gości.
-Coś ty taka wściekła?- Zapytał kiedy podawałam mu spodnie. W sumie to nimi rzuciłam, ale to taki szczegół.
-A przypadkiem nie zapomniałeś mnie powiadomić o jednej bardzo ważnej sprawie, co!
-Że mam tylko jedną łazienkę?
-Serio jedną? Dobra nie o to się rozchodzi. Nie wspomniałeś, że mieszka z tobą T.O.P.
-Aaa bo mieszka, ale teraz razem zresztą w tej willi. Pomieszkuje tu wtedy kiedy nie chce siedzieć z innymi. No wiesz trochę prywatności.
-No to teraz najwidoczniej będą mieszkać razem z tobą.
-Razem z nami.- Poprawił mnie.
-No ja nie wiem czy będzie dla mnie jeszcze tu miejsce.- Ji wstał. Z poważną miną podszedł do mnie.
-Zawsze będzie.- Ujął moją twarz w dłonie i lekko pocałował w czoło. Powiedzmy, że się trochę uspokoiłam.
-Chodźmy się dowiedzieć o co chodzi.- Pociągnął mnie na dół. Gdzie zakochana parka gadała w najlepsze. Pewnie wymyślając różne historię na nasz temat.
-O wróciliście. Może soku?- Cleo podała mi szklankę. Usiadłam przy stole koło niej. Gotowa na każdą historię wypowiedzianą z jej ust.
-No więc. Kiedy wy poszliście sobie na randkę.
-Widać jak się skończyła.- Szepnęła Cleo.
-Nie przerywaj.- Uspokoiłam ją. Nie chcę teraz poruszać sprawy tego co się działo.- Mów.
-Wszyscy wybraliśmy się na próbę, a potem na mały wypad do restauracji. A kiedy wróciliśmy połowy naszej willi nie było tam gdzie zwykle.
-W sensie, że …
-Poszła z dymem kiedy to ktoś podłożył nam bombę i pizło. Co tu dużo mówić. Podzieliliśmy się kto gdzie ma mieszkać. I stwierdzono, że pary mogą trzymać się razem.
-Podobno nikt by z nami nie wytrzymał.- Dokończyła Cleo. Akurat z tym się nie zgadzam.
-Ciekawe ile razy pozbawią mnie domu.- Dopiłam sok. Potem zostałam zaciągnięta do pokoju na przesłuchanie. Coś czuję, że będzie ciężko pominąć parę szczegółów.
-No to co chcesz wiedzieć. Żeby nie było niedomówień. Nie opowiem o tej nocy. Mogę powiedzieć, że ma zajebisty jacht i nażarłam się za całe życie.
-Jacht powiadasz? Pokaż mi ręce.- Wyciągnęłam je z niepewnością przed siebie.- Ej, a gdzie ten pierścionek co? Czy ja mam z nim porozmawiać?- O teraz się dogrywa bo ja tak samo wypatrywałam pierścionka na jej placu. A co do rozmowy to nigdy w życiu. Ja już znam jej ,,rozmowy''. Jakby mogła wykrzyczała by mu to prosto w twarz. A ja na razie na samą myśl o pierścionkach i ślubie mam złe przeczucia. To jedna z wielu rzeczy o które się obawiam.
-Nie. Proszę cię. Nie mieszaj się. Ja naprawdę staram się zacząć od nowa. I raczej musimy przejść przez to sami.
-_____ ciebie coś dręczy, ale nie będę tym razem z tobą rozmawiała o tym. On powinien ci pomóc.
-Cleo nic mnie nie dręczy. Gdybym chciała to bym poszła do jakiegoś psychologa i wygadała się.
-Wiem, ale jak na razie tego nie zrobiłaś. Strasznie dużo się dzieje. Uznaj to za wakacje i to w dodatku z twoim chłopakiem. Taki tam urlop. Załatwię ci go. I pamiętaj. Nie warto dusić w sobie wszystkiego. W twoim przypadku kończy się to płaczem albo i nawet agresją.
-Cleo...
-No co Cleo, co Cleo ja ci tylko mówię. Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej. Nawet dobrze się złożyło nie spuszczę z ciebie wzroku. Rozumiesz?
-Ta rozumiem. Pogadam z nim kiedy będę pewna, że mogę mu zaufać.
-A nie ufasz?
-Po tych przeżyciach. Nadal jet ciężko.- Westchnęłam. Usiadła koło mnie i bez słowa przytuliła.
-Dasz radę. Nie będę się wtrącać. Ja tylko ci doradzam.
-No wiem. A teraz czas na moje przesłuchanie. Masz mi zdać relację z tych wszystkich dni.

* * *

Wyszłam na zakupy razem z Cleo. Zostawiłyśmy ich w domu. W sumie to mogłam iść sama. Nie sterczała bym teraz w dziale z bielizną.
-Powiedziałam coś już, że nie będę nosić sznurka w dupie.
-Boże, ale ty dramatyzujesz. Przecież tu nie chodzi o ciebie.
-A niby o kogo, co?
-No musisz zrobić jakąś niespodziankę swojemu chłopakowi, tak czy nie.
-Wybieram ,,czy nie''.
-I tak to weźmiemy.- Wpakowała dwie pary do koszyka. Nie ma takiej opcji żebym to kiedykolwiek włożyła. Za to ja postawiłam na coś wygodnego. Powinnam się cieszyć z zakupów, ale cały czas myślę o tym wybuchu. W końcu i tak wszyscy pouciekali. Na szczęście nikogo z nas nie było w środku.
-Możemy już wrócić do domu?
-No jeśli musimy. To tak.- Przynajmniej tyle udało mi się wytargować. Może zaszyję się gdzieś w kuchni demolując ją przy okazji. W 15 minut stałyśmy już pod domem obładowane tak, że już bardziej się nie da. Obie naciągnęłyśmy kaptury i niepostrzeżenie weszłyśmy do środka.
-Chłopaki pomóżcie.- Wydarła się Cleo od razu po wejściu. Przyszedł tylko T.O.P. I to z nie wyraźną miną. Chyba słyszę jakąś rozmowę.
-Mamy gości.- Oznajmił. Wyczułyśmy, że coś jet nie tak.
-Kto przyszedł?- Nic nie powiedział. Tylko się skrzywił.- No mów!
-Nie krzycz bo i tak zaraz zacznie się piekło.
-O czym ty mówisz?
-Mógłbyś w końcu skleić jakieś porządne zdanie, co?- Zbeształa go Cleo.
-Więc?? Doczekam się odpowiedzi.
-Jego rodzice.- Zatkało mnie. I pierwszy raz w życiu upuściłam wszystkie zakupy prosto na ziemię. Prawdopodobnie stłukłam przy okazji jajka więc sobie nie pogotuję.
-___ dobrze się czujesz?
-Co? Nie!- Prawie, że zaczęłam piszczeć. Wiedziałam, że kiedyś ta rozmowa będzie musiała się odbyć, ale nie byłam przygotowana na to. Zwłaszcza teraz to nie jest dobry moment. Nie ubrałam się ani nie przygotowałam.
-Ciszej, ciszej bo zginiemy.
-No chyba raczej ja. Przecież nie mam jak ich ominąć.
-To my się ulatniamy.- I już ich nie było. Wyszli zostawiając mnie samą. Na szczęście już raz odbywałam taką rozmowę więc odsłucham wywodów na temat tego jaka ja jestem nieodpowiednia dla ich syna i takie tam różne. Ale najpierw ktoś będzie musiał mnie stąd wyciągnąć. O i o wilku mowa. Po co on się szczerzy. Ani oni ani ja nie chcemy się widzieć i psuć sobie dnia. A co dopiero życia.
-Czemu mnie nie uprzedziłeś.
-To nie zapowiedziana wizyta.
-No i to bardzo.- Dobra nie będę owijać w bawełnę.- Nie chcę tam iść.- Popatrzyłam na niego błagalnie. Mniej trochę litości.
-Wiem kochanie, ale już powiedziałem, że mam dziewczynę.
-Ty i ta twoja nie wyparzona gęba.- Pacnęłam go w ramię.
-Więc jak? Nie uciekniesz mi teraz?
-Nie mogłabym. W sumie to nigdy.
-Razem damy radę.
-Razem.- Szepnęłam sobie żeby jakoś nie zwariować. Wziął mnie za rękę i poszłam do salonu. Gdzie dwoje starszych ludzi nie spodziewało się, że zobaczą mnie. Znowu. Ji ścisnął mocniej moją rękę. Usiedliśmy w ciszy na kanapie.
-Och.- Tylko tyle wyrwało się z gardła starszej pani. Za to jego ojciec zacisnął usta w kreskę i przyglądał się nam, a potem się chyba załamał.
-Dzień dobry.- Żeby nie było, że zapomniałam języka w gębie. Ta cisza jest straszna. Zerknęłam na mojego chłopaka.
-Myślałem, że przerobiliśmy ten temat już dawno temu.- Odpowiedziała jego mama. Jak na razie spokojnie. Ale to dopiero cisza przed burzą jaka się tu rozpęta.
-Proszę nie zaczynaj. Musicie się pogodzić z tym, że chcę z nią spędzić resztę życia.- Serio? Jestem nie źle popapraną osóbką, a on mówi to z taką pewnością. Zrobiło mi się ciepło na sercu.
-Ale co ona może ci dać.
-Miłość, zrozumienie i to, że jest w zupełności wystarcza.
-Jestem pewna, że gdybyś się postarał inna dziewczyna też była by w stanie dać ci to wszystko.- Ale pojechała.
-Nie ma takiej drugiej jak _____.- Och jakie to słodkie.
-Tak ci się tylko zdaje synu.- Wtrącił się załamany ojciec. No przynajmniej nikt nie podniósł głosu. Jak na razie. Za to ja w końcu też muszę się odezwać.
-Ja naprawdę go kocham. Przecież nie chcę go wam zabrać.
-Właśnie robisz to po raz drugi!!- W końcu wybuchł aż się wzdrygnęłam. Ji objął mnie ramieniem nadal zachowując kamienną twarz. Jego to wcale nie ruszyło albo bardzo dobrze udaje.
-Tato przestań!- Nie, jednak nie wytrzymał.
-Nie będę przestawał! Kim ona jest!! Przecież to sierota!!- Momentalnie wstałam puszczając jego rękę. Wiem o tym od nie dawna, a skąd niby oni o tym wiedzą.
-Powiedziałeś im?!- Zapytałam wściekła Ji Yong' a. On tez już stał na nogach. Tak samo zaskoczony jak ja.
-Nie. Skąd wy wiecie?
-Łatwo jest się domyślić. Ona nigdy nie pasowała do swoich rodziców. To wyrzutek.- Zacisnęłam pięści. Staram się nie wybuchnąć, ale nawet ja nie powiedziałabym czegoś takiego osobie której nie nawidzę.
-Jakie to ma znaczenie co? Wolę już nie mieć ich w ogóle niż bym miała mieć takich jak wy. Kupa wariatów którzy niańczą swojego syna!
-Że co? Ji Yong nic jej nie powiesz?! Boże wiedziałam, że to się tak skończy.
-Koniec tej wizyty. Wyjdźcie i to już!- Potem już tylko patrzyłam jak Ji wściekły wyprowadza swoich rodziców. Wiedziałam, że tak będzie. Poszłam do pokoju po drodze mijając Cleo i T.O.P' a.
-Chyba nie było tak źle.- Pocieszył mnie Choi.
-Nie denerwuj mnie.- I poszłam prosto na górę. Zamknęłam się w łazience i stanęłam przed lustrem. Nie daję sobie wmówić, że jestem nikim. Najpierw myślałam, że ludzie myślą tylko o tym żeby ponabijać się z tych którym się w życiu nie udało. Na przykład taki rozwód, a teraz doszedł do tego fakt braku rodziny. W końcu nikt nie jest idealny. A czuję jakby te wszystkie wady w moim przypadku się powiększały ze 100 razy.
-_____ wszystko w porządku? Może wyjdziesz.- Usłyszałam głos Yong' a aż z wrażenia przewróciłam kubek.
-Noż cholera.- Zaklęłam pod nosem i schyliłam się.
-____!- Szarpnął za klamkę.- Co się dzieję!
-Na pewno?
-Tak! Raczej się wykąpie. Nie musisz koczować pod drzwiami.
-No dobrze.- Pewnie i tak będzie tam siedział. Zabrałam się za przygotowywanie kąpieli. Wynalazłam jakieś olejki czy coś. Ważne, że zrobiła się spora piana. Zanurzyłam się w ciepłej owdzie i rozluźniłam każdy mięsień. Skoro już tu tak siedzę to popatrzę co i jak. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to pilot od telewizora. Jakie on ma tu luksusy. Przynajmniej nie usnę.

* * *

A jednak przysnęłam. Mogła się tego po sobie spodziewać. I się zimno zrobiło. Trzeba się do kogoś przytulić. Otuliłam się ciepłym ręcznikiem, wytarłam i przebrałam w piżamę którą już tu miałam. Popatrzyłam na ten ciuch. Krócej się nie dało. Zapewne to sprawka Cleo. Powinnam patrzeć co wrzucała. Ech jakoś się przemęczę. Otworzyłam drzwi. Za oknami już jest ciemno. No ciekawe ile to ja czasu tam przesiedziałam. Podeszłam po ciemku do lampki stojącej na małym stoliku przy łóżku. Od razu zrobiło się jaśniej. Ji spał już w łóżku. A przy tym wyglądał jak bezbronne dziecko. Przysiadłam się na skraj łóżka i odgarnęłam mu grzywkę z czoła. Po czym schyliłam się u ucałowałam go. Chciałam już wstać, ale zanim się obejrzałam Ji pociągnął mnie na siebie i po chwili wisiał nade mną.
-Boże myślałam, że śpisz.
-Bo tak było, ale mnie obudziłaś.
-Nie chciałam.- Odsunął się na swoje miejsce.
-To jednak nie był dobry pomysł.- O matko zaczyna się.
-Eeee tam. Taka tam sprzeczka.
-Nie prawda.
-Prawda i skończmy ten temat. Przecież wiedziałam jak to się skończy.- Przytuliłam się do niego.- Ale coś cie męczy. Więc mów.
-Zadzwonili i zaprosili nas na obiad.- Na chwilę zamilkłam.- Jeśli nie chcesz nie musimy iść.
-Zastanowię się, ok?
-Dobrze.- I poszłam spać przytulona do Ji

Obudziłam z szybką bijącym sercem. Te koszmary mnie wykończą. W kółko to samo. Niby co ma to oznaczać. Chyba tylko bezsenność. Za oknem padał deszcz i krople uderzały o parapet. I prawdopodobnie mam widy bo właśnie widzę kogoś za oknem. Momentalnie cała się spięłam. Nie mogłam się ruszyć nawet wyciągnąć ręki żeby szturchnąć Yong' a. Możliwe, że to tylko jakieś drzewo daje taki ciemny kształt. Z powrotem walnęłam się na łóżko. Ta to na pewno mi się przewidziało. Albo komuś się nudzi i zaczyna doprowadzać mnie do regularnego szału. Dziwię się, że jeszcze nie zwariowałam. 





No to miłego czytania i pamiętajcie zostawić coś po sobie ;)




poniedziałek, 11 sierpnia 2014

BB- 25

Wejście smoka!! Wróciłam opalona aż za bardzo, ale co tam. Ważne, że jest kolejny rozdział. Pisał sie cały długi tydzień, a nawet trochę więcej więc myślę, że nie będzie zły.







Jeden dzień spokoju, ale gdzieżby tam w ogóle o tym myśleć. Pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa to skąd on zna nasz numer. Chociaż ważniejszą sprawą jest po co dzwonił aż tutaj.
-Czego chciał?- Pytam kontynuując przeżuwanie gofra. Jakoś stracił swój smak.
-Chyba raczej czego żądał.- Szepnął mi Seungri.
-Żądał wydania swojej żony.- To jest dziwnie niepokojące. Jeśli mu ją oddamy to zrobi z nią co chce. A jeżeli mu jej nie oddamy to pewnie spróbuję wziąć ją siłą. Na co ja oczywiście powinnam nie pozwolić, ale w końcu ona też chce mnie zabić.
-Przecież ona chce mnie zabić i on też. Ale chcą to zrobić oddzielnie bo się nie lubią. I nawzajem też chcą się wykończyć.- To nadal brzmi tak samo skomplikowanie jak poprzednio. A zapowiadał się taki fajny dzień i znów mi coś wyskoczyło. Próba namierzenia go była nie możliwa, ponieważ jego rozmowa trwała mniej niż 30 sekund. Co pewnie było zamierzone. Jedyne co na pewno jest pewne to, to, że ona tu zostaję. Teraz w sumie do mnie dotarło dlaczego przyszła tutaj i dała się zamknąć. Liczyła na to, że on będzie chciał jej. A podczas tego całego zamieszania zdoła jej się wymknąć i sprzątnąć kogoś przy okazji. Ale j też potrafię myśleć. I na pewno nikomu się to nie uda. A właściwie jesteśmy w trakcie zmieniania numeru. Chociaż wątpię żeby to go w jakiś sposób zatrzymało.
-Martwisz się?- Zagadnął mnie Ji kiedy przeglądałam papiery.
-Nie koniecznie. Chyba, że o ciebie.- Posłałam mu uśmiech. Boże dzięki niemu mój świat wydaję się być bardziej kolorowy niż jeszcze miesiąc temu kiedy wszystko mi się waliło na głowę. A obiecałam sobie, że nie będę płakać. Ale raczej się tak nie da. Starłam szybko łzę z policzka.
-_____ ty płaczesz?- Czemu jest taki zdziwiony. W końcu nie jestem superwomen. A serce nie mam z kamienia.
-Bo to wszystko przez ciebie.- Wyrzucam z siebie odkładając kartki.
-Zrobiłem coś nie tak. No wiesz … wtedy.- Objął mnie od tyłu. Splatając ręce na moim brzuchu.
-Nie, było świetnie. Już ci to mówiłam.- Chyba mam niekontrolowany atak płaczu. I jestem pewna, że to łzy szczęścia. Odwróciłam się i przytuliłam go mocno. Jakbym się bała, że zaraz mi ucieknie i to z krzykiem. Gdyby mi ktoś powiedział 3 miesiące temu, że znów będziemy razem pewnie by go wyśmiała. A teraz przyznała rację. Nadal to wydaję się być nie realne i to, że kiedykolwiek będę miała święty spokój.
-Na prawdę trudno jest przewidzieć twój nastrój _____.
-O wiem, ale za to mnie kochasz?- Zrobiłam słodką minkę. Ach ten jego uśmiech jest zaraźliwy.
-Tak kocham.- Pochylił się żeby mnie pocałować. Nasze języki odnalazły, a ja całkowicie się mu oddałam. Posadził mnie na biurku uprzednio zrzucając z niego wszystkie dokumenty które uporządkowałam. Teraz to nie jest takie ważne. Powoli się od siebie odsunęliśmy. Ji Yong oparł czoło o moje czoło. Próbuję ustabilizować swój oddech, ale co tam z oddechem kiedy czuję, że dolna część mojego ciała chcę o wiele więcej. I chyba on też on też czuję to samo. Ale muszę się opamiętać. Są ważniejsze sprawy niż sex. Ale za to jaki, podpowiada mi mój mózg. Mógłby się zamknąć przecież sama dobrze o tym wiem.
-Boże ______ co tu ze mną robisz.
-To samo pytanie mogę zadać tobie.- Raczej oboje nie znajdziemy na nie odpowiedzi. Odsuwa się ode mnie widać, że nie chętnie. Nie pozwoliła bym mu wyjść gdyby nie ta praca. Akurat nie mogę jej odłożyć na później choć bardzo chcę.
-A wieczorem zabieram cię ze sobą. Chcę ci coś pokazać.
-Co takiego?
-To niespodzianka.- On i te jego niespodzianki. Oraz tajemniczy uśmieszek na twarzy nie można pominąć. I jak tu go nie kochać?
-Czyli to nasza pierwsza randka?
-Na to wygląda.- Mrugnął do mnie i zniknął za drzwiami. A kto teraz pomoże mi posprzątać ten bajzel. Tak mną zakręcił, że zapomniałam pociągnąć go do odpowiedzialności. Na szczęście w tym samym czasie odwiedziła mnie CL. Już teraz wiem kto pomoże mi to posprzątać. Popatrzyła na mnie potem na porozrzucane papiery i od razu na jej twarz wpełzł uśmieszek mówiący ,,ja wiem co tu się działo''. Chyba się rumienię. Jakby mnie ktoś przyłapał na jakiejś kradzieży.
-Już teraz wiem dlaczego Ji wyszedł stąd taki rozradowany. Domyślam się co się musiało tu dziać.- Nie no ja stanowczo muszę się wyprowadzić. Zanim napiszą za mnie moją biografię.

* * *

-Nie powiedział ci gdzie cię zabiera?!- Lamentowała Cleo. Kiedy się dowiedziała, że idę na pierwszą randkę z Ji zebrała tu wszystkie dziewczyny. I teraz mamy tu ,,posiedzenie'' jak to nazwała Dara.
-Nie rozumiem po co tyle krzyku przecież to tylko zwykła randka.
-___ dobrze wiesz, że randki z nim nie są jak to określiłaś zwykłe.- Upomniała mnie CL.
-No fakt, ale i tak dalej obstaję przy swoim zdaniu.- Dziewczyny przewróciły oczami i to każda w tym samym momencie. Na serio dopracowały to do perfekcji. Co jest nieco niepokojące. I tak dalej kontynuowałam Nakładanie makijażu który doradziła mi Cleo. Wcisnęłam się w krótkie spodenki, conversy. Oczywiście czarne i luźną bluzkę w kolorze czerwonym bo ten lubię najbardziej. Rozpuściłam pofalowane włosy. W końcu kiedyś muszę dać im odpocząć. No i w sumie to już jestem gotowa do wyjścia.
-I jak wyglądam?
-Bosko.
-Na pewno ci się nie oprze.- Zaczęły chichotać po tym jakże kreatywnym komentarzu Bom.
-Powodzenia.
-Dzięki.- Przyda się. Ruszyłam do wyjścia. Odnalazłam wzrokiem Ji Yong' a który stał oparty o swój samochód. Jeny on też wygląda bosko w białej bluzce z jakimś nadrukiem, kraciastej koszuli które kocham i dżinsach. Kiedy w końcu podniósł głowę widzę, że się uśmiecha. Ten widok chyba nigdy mi się nie znudzi.
-Ślicznie wyglądasz.- całuję mnie w policzek i otwiera drzwi jak prawdziwy dżentelmen.
-Dziękuję. Ty też wyglądasz nie najgorzej.- Usiadłam na miejscu pasażera zapinając pasy. Po chwili ruszyliśmy przed siebie. Kompletnie nie wiem gdzie i w jakim celu. Jak na razie żadne z nas się nie odzywa. Albo na dworze jest gorąco albo tylko mi. Ji jest skupiony więc sobie trochę popatrzę.
-Dlaczego się tak na mnie patrzysz.- Ciekawe skąd on to wie. Pewnie sam się gapi na mnie tylko się nie przyzna.
-Dopiero co zaczęłam. Chciałam się tobą nacieszyć.- Próbuję się jakoś wytłumaczyć, a to do mnie nie podobne. Tylko winni się tłumaczą.
-Mam ochotę cię pocałować, ale nie ma kto prowadzić.- To trzeba było wziąć szofera. Jednak powstrzymałam się przed powiedzeniem tego na głos.
-Więc może powiesz gdzie mnie zabierasz?- Zmieniłam temat.
-Coś zjeść. Ostatnio schudłaś. Reszty nie wyjawię.
-Więc jest coś jeszcze.-Oczywiście to w jego stylu. Nie zamierzam naciskać. Wcisnął gaz, a ja wbiłam się w fotel. Włączyłam muzykę i się trochę wyluzowałam. Oparłam głowę i zamknęłam oczy ze świadomością, że Ji spogląda na mnie kątem oka i nuci swoją piosenkę. Zanim zdążyłam odsłuchać ,,ONE OF A KIND'' stanęliśmy przed drogą restauracją. Zajeliśmy miejsce. Wzięłam do ręki meni i zaczęłam szukać. Chociaż trudno było znaleźć coś co nie kosztowałoby tyle co markowa torebka od Channel. Wychyliłam się znad meni.
-Może ty coś wybierzesz?- W końcu przecież to nie ja płacę. Ji złożył zamówienie, a kelnerka oczywiście musiała zatrzepotać rzęsami. Chciałam jej powiedzieć, że nic z tego bo on jest mój, ale opanowałam moją zazdrość. Przecież jesteśmy w miejscu publicznym.
-O czym tak myślisz?- Jego głos wyrywa mnie z zamyślenia.- Mam nadzieję, że o mnie.
-Akurat o tym, że mógłby obsługiwać nas ktoś inny.- Szepnęłam.
-Wtedy bł bym zazdrosny.- No i o to chodzi.
-Więc to ja mam być zazdrosna?
-A jesteś?- A więc o to tu chodzi.
-Wiem dokąd zmierza ta rozmowa panie Kwon. I lepiej nie przeginaj.- Ta sama pinda pojawiła się z talerzami pełnymi jedzenia. Nie wiem czy teraz mam na nie ochotę.
-no jedz. Musisz mieć siłę na to co jeszcze zaplanowałem.- Posłał mi ten swój uwodzicielski uśmieszek. O dziwno chcę wiedzieć co to jest nawet jeśli wiem, że nic nie powie. Teraz pytam się na poważnie. Jak ja mam przełknąć chociaż kęs, Bo przecież muszę. Starałam się utrzymać jakąś luźną rozmowę. Nawet mi to wychodziło. W sumie to nie jest tak źle. Zakładałam, że trafi mi się jakaś wpadka, a tu jeszcze nic się takiego nie wydarzyło. Ale przede mną jeszcze dużo okazji.

* * *

Boże. Przede mną stoi jacht, ale to nie byle jaki. Prywatna własność Ji Yong' a. nie wiedziałam, że się tak urządził. Sam fakt, że będziemy tam sami wcale nie jest taki straszny wręcz przeciwnie. Chcę już tam wejść. Po prostu jestem zaskoczona. Dlaczego ja takiego nie mam.
-Zapraszam na pokład.- Z jego pomocą znalazłam się na pokładzie. To chyba ma z 15 metrów. I jest tu naprawdę ładnie. Tak romantycznie.
-No naprawdę udało ci się mnie zaskoczyć. Jednak dziewczyny miały rację.- Uśmiechnęłam się najbardziej szczerze jak potrafiłam.- Oprowadzisz mnie?- Szybko zapytałam żeby nie musieć mu odpowiadać. Bo po jego minie wiedziałam, że zaraz zada mi ciężkie pytanie.
-Pewnie.- Wziął mnie za rękę i zeszliśmy na dół.- Tu jest łazienka, kuchnia w drugim końcu, a zaraz obok sypialnia.
-Wiem do czego zmierzasz.- Upomniałam go.
-Naprawdę?- jego ręka znalazła się na moim pośladku. Ktoś się tu rozpędził.
-Nie zamierzam od razu wskoczyć ci do łóżka.- Chociaż bardzo mnie kusi.
-Ależ nie proszę cię o to. Chociaż ostatnim razem zrobiłaś o z chęcią.- Że co?!?
-Wcale ne wskoczyłam ci do łóżka! To ty mnie zaskoczyłeś! Wtedy co innego było moim zamiarem. Chciałam porozmawiać. To ty pozbawiłeś mnie głosu rozsądku.
-Hymmm to prawda.- Dobrze, że przynajmniej do co do tego się zgadzamy.- Wiec nie pozostaję mi nic innego jak udowodnić ci, że nie przyprowadziłem cię tu tylko w jednym celu. Chodźmy popłynąć ku zachodzącemu słońcu.
-Wziąłeś ten tekst z jakiegoś filmu?
-Eeee … może?
-Bo jeśli tak to powiedzmy, że to łyknęłam.- Chyba go zatkało.- No to chodźmy. Wyszłam na górę zadowolona z siebie i mojej kreatywnej odpowiedzi.

* * *

Po całej godzinie pływania na morzu całkowicie się odprężyłam nie myśląc o niczym. Ani o przeszłości ani o przyszłości. Skupiam się na tym co teraz jest najważniejsze. A tak swoją drogą mogłabym godzinami patrzeć ja Ji Yong prowadzi jacht pijąc sok. Normalnie widok jak z filmu.
-Znowu to robisz.- Przypomina mi.
-Ale, że co?- Oczywiście udaję głupią. No, ale to jest silniejsze ode mnie.
-Jeszcze się nie nacieszyłaś?- Uśmiecha się, ale nie odwraca w moją stronę. Za to uśmiechnięty Ji w powiewającej koszuli i do tego zachód słońca to widok nie do opisania. Ja chyba umarłam.
-Właśnie nie.- Spuszczam wzrok.- Idę po coś do picia. Przynieść ci?
-Nie trzeba. Tylko wracaj szybko, skarbie.- Ta zdecydowanie to mi robi się za gorąco. Zeszłam pod pokład i poszłam w stronę lodówki. Zanurzyłam głowę i wyszukałam piwo. Wzięłam jedno, a zaraz potem zdecydowałam się na jeszcze dwa. Jedno wypiję, a pozostałe dwa przyłożę do policzków żeby zszedł mi ten kolorek z twarzy. Usłyszałam kroki na schodach więc szybko pozbyłam się dwóch opróżnionych butelek. Na prawdę musiałam je wypić bo zaczynałam za dużo myśleć.
-To ile już wypiłaś?- Boże co to za kontrola.
-Tyle by wiedzieć, ze nie szumi mi w głowie.
-Rozumiem.- Co to za ironia?
-Czy ty się ze mnie śmiejesz?-Nie no nie wierzę. Wychodzę stąd.
-Ej, gdzie idziesz! Na prawdę to było silniejsze ode mnie.- Krzyczy, ale ja i tak jestem już na górze. I waśnie takie wpadki miałam na myśli. Wszystko jest jak z bajki, a tu nagle … BAM! I koniec pieśni. Podeszłam na sam koniec jachtu. Nagle napadła mnie myśl niczym z Titanica. Powoli uniosłam ręce, zamknęłam oczy. I poczułam się jak wolny ptak. Bo taki to ma dobrze. W każdej chwili może odlecieć, a ja nie mogę. Zamieniła bym się z nim chociaż na chwilę żeby poczuć wiatr we włosach.
-Chyba do tego obrazka kogoś jeszcze brakuję.- Ji objął mnie w pasie i położył brodę na ramieniu.
-Wiesz. Zawsze chciałam to zrobić.- Opuściłam ręce, a on nadal mnie nie puścił. Złożył lekki pocałunek na mojej szyi. Przechyliłam głowę na bok.
-Powiedz mi o co chodzi? Proszę.- No właśnie czego ja się boję. Kurde trochę się tego uzbierało.
-No nie wiem.
-A teraz. Czego boisz się teraz.
-Tych czarnych chmur nad nami. Chyba będzie padać. Trzeba już wracać.
-No to chyba czas na ostatnią niespodziankę.
-Myślałam, że to już ostatnia?
-Zobaczysz.

* * *

Stanęliśmy przed sporym domem na przedmieściach. Ciekawe kto tu mieszka.
-Kogo przyszliśmy odwiedzić?- Chyba nie jego rodziców. Bo jeśli tak to ja stąd spadam.
-Mnie.- Wyciągnął kluczę i włożył do zamka. A ja stałam i gapiłam się na niego.- No co?
-Nie no nic. Chętnie zobaczę jak se pomieszkujesz.- Pchnął drzwi i weszliśmy do środka, a tam jednym słowem cud, miód, malina. No i tak biało. No wręcz takiego domu szukam i dla siebie.
-Widzę, że ci się podoba.
-No pewnie. Ładnie tu.- Przyciągnął mnie do siebie.
-To dobrze bo od dziś to też twój dom.- Zamrugałam oczami, żeby do mnie dotarła ta informacja.
-Mówisz poważnie? Czy sobie teraz żartujemy.
-Szukasz domu to postanowiłem udostępnić ci mój.
-No właśnie twój.
-Nie. Od teraz nasz.
-Proponujesz żebym z tobą zamieszkała?- Chyba dobrze zrozumiałam.
-Eee no tak. A nie chcesz?
-Nie no chcę.- Pocałowałam go.
-Właśnie widzę.- Podniósł mnie i zakręcił wokoło.- Nie mogę dłużej czekać.
-Jesteś strasznie niecierpliwy. Dopiero co się wprowadziłam. Proszę pana.- Pocałowałam go jeszcze raz, a on przyciągnął mnie bliżej. I nawet nie wiem kiedy znalazłam się w jego sypialni leżąc na łóżku. Ja już byłam bez koszulki. Za to patrzenie jak Ji jej się pozbywa jest o wiele lepszym widokiem. Uśmiechnął się. I wiem. Znowu to robię.
-Nie patrz się tak ty wyglądasz lepiej niż ja.
-Chyba tylko wtedy kiedy jestem bez koszulki.
-Nie prawda. Zawsze jak anioł.
-Tak. Anioł.- Powiedział i zaraz potem wbił się w moje usta. Matko chyba się rozpływam. I telefon dzwoni w niezbyt dobrym momencie.
-Nie odbieraj.- Wymruczał mi do ucha.
-Ale ja …- Zanim zdążyłam sięgnąć po niego. Ji przytrzymał mi ręce nad głową.
-Teraz lepiej.- Wrócił do obsypywania pocałunkami mojej szyi schodząc w dół do obojczyków potem zatrzymał się na piersiach.
-Mmmm moje.- Ścisnął jedną. Wciągnęłam z sykiem powietrze. Nie wiem czy dłużej wytrzymam. Jego ręce wędrowały po całym moim ciele rozpalając mnie od środka. Ji pozbył się swoich i moich spodni przy okazji.
-Otwórz oczy. Chcę cię widzieć.- Tak też i zrobiłam. Ji i jego świecące oczy, a w nich takie samo pragnienie jak i pewnie w moich. Niespodziewanie poczułam go w sobie. Całego. Z każdym ruchem zabierał mnie coraz wyżej i wyżej aż w końcu rozpadłam się na małe kawałeczki jak porcelana. Ji opadł na mnie zaraz potem. Czułam jego nie spokojny oddech na nagim brzuchu. Momentalnie budzę się do życia. Sięgnął po dzwoniący telefon. Wyjął z niego baterię i rzucił gdzieś w kąt pokoju.
-Już nie będzie nam przeszkadzał.
-Niby w czym.
-W rundzie drugiej.- Ooo no tak.
-A jak to coś ważnego?- Nie chcę mieć na sumieniu własnych przyjaciół.
-Teraz tylko ty jest najważniejsza. Nić innego się nie liczy.- Przesuwał opuszkami palców po moim biodrze.







Tak sobie pomyślałam, że ograniczę zdjęcia do max dwóch. Bo może wam to przeszkadza albo jakoś irytuje więc tak postanowiłam. No i dzięki wielkie za tyle komentarzy. Jak pod każdym będzie tyle co w poprzednim to będę na prawdę szczęśliwa. A teraz w końcu idę obejrzeć pierwszą piosenkę Winner' ów. Tyle się czekało.