( Narracja Cleo )
Wczorajszy dzień był chyba najgorszym
i zarazem najlepszym dniem. Bo wszystko skończyło się dobrze.
Połowa problemu zniknęła sama, a wszyscy którzy mu pomagali
rozproszyli się lub zostali zabici. Natomiast ja sama musiałam
uporać się ze swoimi koszmarami. Przez całą noc nie dawały mi
spać. Nawet to, że Tabi był obok nie pomogło mi w żaden sposób
co denerwowało mnie niesamowicie. Nie mogłam pozwolić żeby to
wróciło. Dlatego wstałam wcześniej by móc patrzeć na mojego
chłopaka który nadal spał no i jeszcze włączyć telewizor.
Chociaż co tam z telewizorem większą chęć mam na niego. Zwisłam
z ręką blisko jego pleców kiedy się poruszył, ale zaraz znów
spał. Nie powinien się na mnie zbytnio wściekać. Więc położyłam
się obok niego i przytuliłam głaszcząc jego umięśniony brzuch.
-Nie przestawaj.
-W cale nie miałam zamiaru
przestawać.- Zakrył moją rękę swoją.
-Dlaczego nie śpisz. Znów ci się coś
śniło?
-Nie.- W cale nie kłamałam.- Po
prostu nie chciałam już dłużej spać.- Obrócił się na plecy
patrząc na mnie. Uch dlaczego właśnie teraz mamy o tym rozmawiać?
-Bałaś się zasnąć.- Stwierdził to
jakby czytał mi w myślach. Może to i prawda, ale nie mam zamiaru
się do niej przyznać.
-W cale, że nie.- Starałam się
brzmieć jak najbardziej przekonująco.
-Dobrze więc idź spać.- Teraz to ja
spojrzałam na niego kompletnie go nie rozumiejąc.
-Właśnie wstałam dlatego, że nie
chciało mi się spać.
-Bo po prostu się bałaś.- Zaczynała
mnie męczyć ta bezsensowna rozmowa.
-Nie przyznam się, że się bałam
jeśli o to ci chodzi. W ogóle o co ci chodzi, co?- Zdenerwował
mnie tym.
-Krzyczysz.
-Oczywiście, że tak! Cały czas do
tego wracasz. Jakby mi nie wystarczyło, że musiałeś to widzieć.-
Na prawdę czasami mam ochotę walnąć go czymś ciężkim. Wiem, że
w nocy narobiłam nie złego alarmu, ale co ja mogę na to poradzić.
Właśnie nic. To samo się dzieje nawet nie wiem kiedy zaczęłam
krzyczeć, a potem spadłam z łóżka. A ten musi mi to wytykać
tylko dlatego żebym się przyznała.
-Chyba właśnie teraz zrozumiałam
twoją logikę. Ale i tak nie było to miłe.- Wygrzebałam się z
kołdry i zmierzałam w stronę łazienki. Jeśli uważał, że
załatwi to w taki sposób to wcale nie mam zamiaru w tym
uczestniczyć.
-Hej Cleo! Nie chciałem cię obrazić.-
Choi zaczął wychodzić z łóżka, ale ja byłam szybsza i
zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.- Kochanie wyjdziesz? Może całus
na zgodę co?
-Odpieprz się!- Krzyknęłam. Teraz to
na serio palnął i nie pomyślał. Czy on myślał o tym jak się
czuję. Raczej chyba nie jak zresztą widać. Nie miałam zamiaru mu
otworzyć dopóki się nie odświeżę. Mam nadzieję, że do tego
czasu nie znajdę go w pokoju. Zajęłam się sobą i podczas brania
prysznica zauważyłam parę siniaków i zadrapań. Na wszelki
wypadek posmarowałam się maścią by szybciej wszystko zeszło. A
kiedy wyszłam on nadal tam siedział. Zwrócił swoje oczy w moją
stronę i uśmiechając się wyciągnął rękę. Złapałam za nią.
Nie umiałam się na niego długo gniewać, ale gdzieś na dnie
miałam odrobinę złości na niego. Usiadłam mu na kolanach tak jak
chciał.
-Teraz będziesz przepraszać?
-Może tak, a może nie.
-Jasne.- Miałam zamiar wstać, ale
przytrzymał mnie mocniej. Co on kombinuje?- Czego ty chcesz?
-Dzisiaj jest impreza.
-I?
-Pójdziemy tam razem?- Zesztywniałam
siedząc na jego kolanach. Dokładnie wiem co to oznacza. Ale tam
będą inni ludzie. Nie wiem czy tak do końca chcę wejść tam z
nim i naprawdę nie chodzi tu o to jakim był przed chwilą dupkiem.
Po prostu teraz jest już ciężko. Kłócimy się co nie zdarzało
się nam często. Prawie w ogóle. Chciałabym tam z nim pójść,
ale ja nie jestem _____. Może wcale nie chcę przeżywać tego co
ona. Nie uważam się za tak silną jak ona. Jeśli T.O.P tak myśli
będę musiała mu to uświadomić. Tylko jak.
-Nie wiem. Wiesz jak jest.- Na samą
myśl nie czuję się jakoś specjalnie komfortowo.
-Wiem.- Zdaję sobie sprawę z tego, że
mu się to nie podoba, ale zasłużył sobie, a ja będę mogła to
przełożyć na inny czas.
-Raczej pójdę z dziewczynami i
spotkamy się w klubie.- Wstałam żeby założyć koszulkę. Bolało
mnie serce kiedy widziałam go takiego przygnębionego. Może
zrozumie, że nie chcę mu psuć wizerunku moją przeszłością.
Zwłaszcza, że ona nadal żyje gdzieś na wolności.
-A kiedy pójdziesz ze mną?- Poczułam
jego ręce na moim brzuchu. Kurcze, to trudne. Sama nie wiem kiedy.
Nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Osobiście nie znałam
odpowiedzi na to pytanie. Na szczęście pukanie do drzwi oszczędziło
mi tej niezręcznej sytuacji. Głowa ____ wyłoniła się zza drzwi.
-Um, nie chciałam przeszkadzać, ale
potrzebuję pomocy. Cleo?
-Idę.- Wyswobodziłam się z uścisku
Choi' a i wyszłam. ____ patrzyła na mnie jakby wiedziała, że
jednak coś się stało. Nie mam pojęcia jak ona to robiła, ale to
było czasem wkurzające.
-W czym mam ci pomóc?- Zapytałam by
jak najszybciej przestała.
-Chłopaki wychodzą na zakupy.
-A my nie?
-Nie. Tym razem ubierzesz się w coś
co już masz.- Ta ogólnie to wyznawałam zasadę: raz założone
wyrzucone. I to gdzieś na dnie szafy. Chociaż miałam rzeczy w
których nigdzie się nie pokazywałam. Kupowałam bo po prostu mi
się podobały. Dlatego zawsze ja pożyczam innym ciuchy.
-Okej.
-Mam zamiar upiec ciasto.- Oświadczyła
mi na co parsknęłam.
-Przecież ty nie potrafisz piec ciast.
Nie potrafisz gotować.- Nie to żebym chciała ją obrazić. Broń
boże, to źle by się skończyło dla mnie.
-Wiem.- Odpowiedziała zirytowana.- Ale
postanowiłam coś zrobić dla Ji.
-Chcesz go uszczęśliwić czy zabić?
-Hej.- Trąciła mnie łokciem.-
Dlatego masz mi pomóc. Nie chcę go otruć.
-Dobra.- Wszystko byle by zapomnieć
dzisiejszy poranek, który był do dupy. Weszłyśmy do kuchni i od
razu zaczęłam wyciągać składniki. ____ poszła pożegnać Ji
Yong' a, a on nawet nie przyszedł żeby pożegnać się ze mną.
Czyżby tak bardzo mu się spieszyło na te zakupy. Czy
najzwyczajniej nie miał ochoty ani chęci zobaczenia mnie. No cóż
musiałam sama uporać się z wielką gulą w gardle. Cholerne
przeczucie, że między nami wszystko się niszczy nie dawało mi
spokoju.
-Cleo. Porozmawiaj ze mną.- Czemu
zawsze każdy chcę ze mną rozmawiać kiedy ja nie miałam na to
ochoty.
-Chciałaś zrobić to ciasto, czy
nie.- Świetnie jeszcze będę się wyżywać na swojej przyjaciółce,
która nie jest niczemu winna. To jej dzień więc postaram się go
nie zepsuć.
-Chciałam.
-Przepraszam _____. Jestem jakaś
rozdrażniona.- Można powiedzieć, że wstałam lewą nogą.
-W porządku. Ty musiałaś znosić
mnie taką przez długi czas. Ale może jednak chcesz mi coś
powiedzieć. Cokolwiek.
-Mam wrażenie, że dokąd powiedziałam
mu całą prawdę zaczyna się wszystko psuć. Mam wrażenie, że on
tego nie rozumie.
-Daj mu trochę czasu.
-Jasne. Dam mu tyle czasu ile chce
tylko żeby przez ten czas znów czegoś nie palnął.
-T.O.P zdecydowanie nie jest typem
romantyka.- Ech sama o tym wiedziałam.- I poszło tylko o to?
-No nie tylko. Chciał żebym poszła z
nim na imprezę.- Wbiłam jajko o miski czekając na mądrą radę ze
strony _____.
-Więc pójdź.
-Co? Myślałam, że powiesz co w
stylu,, rób co uważasz za stosowne'' czy coś w tym stylu.
-Ale to nie mój styl.- No tak.- Cleo
pójdź z nim. Nikt nie musi wiedzieć, że jesteście razem. Ja i Ji
też tam będziemy. Przecież wchodzimy razem. On chyba wie na co się
piszę jeśli z tobą jest. Powiedziałaś już całą prawdę więc
teraz to jego wybór. Nie musisz decydować za niego i bać się, że
coś się stanie. On sobie raczej z tym poradzi. Myślę tylko, że
ty nie do końca.
-Pójdę.
-Poważnie?
-Tak. Bo masz cholerną rację.- Zrobię
to dla niego. On tego chce, a ja nie chcę być wredną dziewczyną.
Bo go kocham. Powiedziałam swoje. Przynajmniej jeśli stanie się to
czego się obawiałam to będę mieć czyste sumienie.
( Narracja Bom )
-Już wychodzisz?- Dara próbowała
wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji na temat Joe. Ja
natomiast byłam byt zajęta odpisywaniem na sms'y, a ubraniem
jednego buta na nogę. Męczyłam się z nim od 15 minut co bawiło
Min Ji. A mnie ani trochę. Miałam być u niego za 20 minut, a
cholerny kozak odmawiał mi posłuszeństwa. Nie mogłam ich wymienić
na coś innego. To nie pasowało by do stroju.
-Zabieraj te łapy niezdaro.- Dostałam
po łapach, ale przynajmniej CL zapięła ten but. Od rana chodziła
jakaś zamyślona. Tak jakby czegoś szukała, ale widać nie
znalazła.
-Dzięki. Tylko mnie nie podrap.
-Bardzo śmieszne Bom.
-Dobra to o co chodzi?- Nie miałam
zbyt dużo czasu na słuchanie żalów Chaerin.
-Po prostu nie rozumiem facetów.
Najpierw mnie obraził. Ma dziewczynę i jest na mnie wściekły, a
na końcu mnie całuje. A ja stwierdzam, że jestem kompletnie głupia
bo nawet go nie odepchnęłam.- Cl przedstawiła nam swój problem
bardzo ogólnikowo. Ale to wystarczyło byśmy wszystkie na nią
spojrzały.
-No cóż to jest chore.- Odezwała się
Dara.
-A w sumie nie ma się czemu dziwić.
Jego dziewczyna to zwykła suka.- Kontynuowała Min Ji.
-I nie żyje.- Tak, powiedziałam to.
Skoro już wszyscy przeciągamy to co nieuniknione lepiej powiedzieć
to teraz niż potem żeby dała się wykorzystać.
-To wiele wyjaśnia.- No raczej bardzo
dużo, ale ja nie miałam czasu uczestniczyć w tej rozmowę.
-To ja wychodzę, a wy sobie gadajcie.-
Trzasnęłam drzwiami zadowolona, że nie będę musiała niczego jej
tłumaczyć. Wsiadłam w taxi i pojechałam prosto do domu Joe.
Kiedy stanęłam przed jego drzwiami nawet nie zdążyłam zapukać
bo otworzył drzwi podniósł mnie i wszedł do środka.
-Znów patrzyłeś w kamery?- Co ten
facet robił całymi dniami?- Nie mów, że patrzysz na nie przez
cały dzień.- To by było dziwne.
-Oczywiście, że nie cały. Tylko
wtedy kiedy czekam na ciebie.
-O, to mogę zrozumieć.- Pocałowałam
go w policzek i poszłam do kuchni, a on za mną.- Przyniosłam wino.
-To świetne. Dołączę je do trzech
kolejnych w lodówce.
-Trzech? Chcesz mnie upić?- Podniosłam
jedną brew.
-Jeśli trzeba będzie to z chęcią.-
Obrócił mnie w swoją stronę. Oprałam dłonie na jego torsie.
Lubiłam patrzeć na jego oczy. Zawsze widać w nich moje odbicie
kiedy się błyszczą.
-Raczej nie trzeba będzie.-
Uśmiechnęłam się po czym delikatnie go pocałowałam rozkoszując
się smakiem jego ust. Niestety dzwonek do drzwi był cholernie
głośny.
-Spodziewasz się kogoś.
-Nie i wcale mi się to nie podoba.
Zaraz wracam.- Pocałował mnie jeszcze raz mocniej i poszedł do
drzwi, a ja zostałam w kuchni. Tak naprawdę byłam ciekawa kto też
go odwiedził. Ale stąd też dało się słyszeć ten podniesiony
głos jakiejś kobiety.
-Co ty tutaj robisz?- Głos Joe nie był
zbyt przyjazny.
-Przyszłam w końcu dowiedzieć się z
kim się spotykasz!- Głos tej pani też nie był za milusi.
-Co ty bredzisz. Jestem zajęty.
Wpadnij kiedy indziej.
-O, nie. Nie zamkniesz mi drzwi przed
nosem jak zawsze. Megan usłyszała twoją rozmowę.
-Jaką do cholery rozmowę!- No robiło
się coraz ciekawiej.
-Tą przez telefon. Kiedy nazywałeś
kogoś kochaniem.- Serce mi podskoczyło do gardła. Przysunęłam
się bliżej drzwi.- Lee Jon jeśli trzymasz tu swojego faceta to
przysięgam, że nie wytargam go za uszy.- Faceta? Jakiego faceta?
Nic nie rozumiem. Chyba nie ma tu nikogo oprócz ich dwojga? Albo
może chciał jej dopiero o tym powiedzieć?
-Nie ma tu żadnego faceta oprócz
mnie, a teraz możesz iść. Psujesz mi wieczór kobieto.
-Joe jak ja cię wychowałam.
Powiedziałeś mi, że nie jesteś gejem.- Gejem? Chryste ta baba
naprawdę mało o nim wie. Zaczęłam chichotać jak wariatka. Czyli,
że to była jego matka, ale dlaczego myślała, że jest gejem.
Kurde sama przecież to kompletna bzdura.
-Wiedziałam, że ukrywasz tam kogoś.
Boże nie wierzę, że to jest … dziewczyna??- natychmiast
przestałam się chichrać co było dość trudne kiedy mina tej
kobiety była wręcz bezcenna. Tak, owszem jestem kobietą w 100% i
on też o tym wie.
-Dzień dobry.- Wyciągnęłam rękę.
Uścisnęła ją lekko bo nadal była zdezorientowana.
-Dobry. Eee. Jon!- Krzyknęła na niego
aż się wzdrygnęłam.- Dlaczego nie chciałeś mi nic powiedzieć,
co?- Jego matka rozpromieniła się chociaż nadal krzyczała.
-Po co. Już tu wtargnęłaś.
-Przepraszam na chwilę.- Pociągnęła
go do holu. Odbyli krótką rozmowę po czym wypchnął ją za drzwi
i zamknął. Ja nadal próbowałam opanować śmiech.
-I o to właśnie była moja matka.
-Miła.- Parsknęłam śmiechem.
-Ej nie ładnie się tak śmiać.- Sam
się uśmiechnął obejmując mnie.
-No cóż nie mogłam się powstrzymać.
Ona myślała, że jesteś gejem. Dlaczego?
-Nie chcesz wiedzieć.- No właśnie,
że chciałam wiedzieć co takiego ukrywa, ale postanowiłam nie
naciskać.
-Okej.- Otarłam łzy śmiechu z kącika
oczu. Już chyba mi przeszło.
-Teraz możemy zająć się sobą.- Ta,
zwłaszcza, że jeszcze nie ściągnęłam płaszcza odkąd tu
weszłam.
-Właśnie.- Mamy cały wieczór dla
siebie bo muszę go jeszcze o coś zapytać. Chociaż nie wiem czy
się zgodzi to i tak nie mam nic do stracenia. A teraz wolałam zająć
się nim.- Tylko chyba coś ci się przypala.
-Cholera.- Znów zaczęłam się śmiać
kiedy Joe wyciągał z piekarnika nasze jedzenia. Jeśli można to
nazwać jedzeniem.
-Świetny z ciebie kucharz.
-Jestem dobrym kucharzem.
-Widzę.- Parsknęłam i zaglądnęłam
mu przez ramię.- Zmówimy coś?- Nie miałam zamiaru tego jeść.
Nawet jeśli był dobrym kucharzem. Sięgnęłam po telefon i
przeszłam do pokoju by zamówić sushi. Kiedy zrobiłam swoje
rzuciłam płaszcz na kanapę i odwróciłam się w stronę Joe. Stał
i przyglądał mi się.
-Ładnie wyglądasz.
-Taki miał być efekt. Myślę, że
chyba mi się udało.- Zarzuciłam mu ręce na ramiona i zbliżyłam
usta, ale on był szybszy i pochłonął moje usta. Nie chciałam
więcej czekać. Wolałam uniknąć kolejnych nie proszonych gości
zanim zepsują nam wieczór. Bardziej zajęłam się koszulką Joe.
Rzuciłam ją na schody kiedy szliśmy na górę ledwo od siebie
oderwani. Nie mam pojęcia jak się nie wywaliłam. Myślałam tylko
o nim i jego umięśnionym ciele blisko mojego.
-Poczekaj.- Na co miałam czekać? Bez
żadnego słowa obrócił mnie i rozpiął zamek sukienki po czym
pomógł mi z niej wyjść.- O boże...- Szepnął i wziął głęboki
oddech. Właśnie o to mi chodziło. Stojąc w samej bieliźnie i
moich ukochanych kozakach wzięłam się za pozbawianie go ubrań.
-Trzymaj ręce przy sobie. Jeszcze nie
skończyłam.
-Kiedy ja nie mogę.
-W sumie to ja też nie.- Pchnęłam go
na łóżko i usiadłam na nim. Dobrze było być choć raz na górze
wiedząc, że jest na mojej łasce. Pochyliłam się by posmakować
jego ust po raz setny. Ale on zawsze chciał więcej. Przesunął
ręce na moje plecy aż cała zadrżałam. Nawet porządnie nie
zaczęłam zabawy nim, ponieważ teraz to on był nade mną.
-Ej to było nie fair.- Chociaż tak
naprawdę mam to gdzieś. Przesunęłam paznokciami po jego plecach
zostawiając czerwone kreski. Najwidoczniej jemu to wcale nie
przeszkadzało kiedy całował każdy centymetr mojego ciała powoli
schodząc w dół. Zatrzymał się na jednej z piersi i wziął sutek
do ust by zataczać kółka językiem. Wyciągnęłam się pod nim i
zamknęłam oczy. Skupiłam się tylko na jego usta i dłoniach
wędrujących po moim ciele. Jęknęłam cicho kiedy Joe drażnił
językiem mój pępek. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam
za nie. Dając mu znać żeby się pośpieszył.
-Jeszcze nie.- Mruknął z ustami przy
biodrze. Nadal miałam na sobie jedną cześć bielizny, ale Joe
postanowił mnie zaskoczyć kiedy po prostu rozdarł moje figi i
rzucił … gdzieś. Dostałam gęsię skórki kiedy Joe przejechał
opuszkami palów po skórze po czym delikatnie ją pocałował. Uch,
mógłby już przejść do rzeczy.
-Torturujesz mnie.- Uśmiechnął się
tylko pod nosem i zszedł jeszcze niżej. Kiedy poczułam jego język
tam. Cała się spięłam i zacisnęłam ręce na prześcieradle. Nie
mogłam się powstrzymać by nie wydać z siebie żadnego głosu gdy
jego język wsuwał się i wysuwał.
-Dobrze, że zabiłaś tego dupka.
Następnym razem idę z tobą.- O, tak. Koniecznie. Żebyśmy się
mogli poprzytulać kiedy nikt nie patrzy.- A teraz będę się tobą
kochać przez długie godziny.- O boże. Temu też nie mam nic
przeciwko. Tylko musimy zdążyć pójść na imprezę. Razem z nim.
-Więc na co jeszcze czekasz.- Nie wiem
czy wytrzymam dłużej.- Ściągnij wreszcie te gatki.- Które i tak
były już dość napięte. Chciałam zobaczyć to co się pod nimi
ukrywa. I wcale się nie zawiodłam, a nawet wręcz byłam zaskoczona
jego rozmiarem. Przecież nie miałam dupy ze stali. Chociaż teraz
bardziej chciałam mieć go w sobie niż przejmować się czymś
takim. Joe zaczął czołgać się w moją stronę z chytrym
uśmieszkiem od którego przeszły mnie dreszcze. Joe ustawił się
przede mną i wszedł jednym, pełnym ruchem.
-Ach, Joe. Szybciej. - Zaczął
poruszać się szybciej. Złapałam jego rytm i zaczęłam poruszać
biodrami wychodząc mu naprzeciw. Z każdym jego jękiem i pchnięciem
byłam coraz bliżej. Na chwilę otworzyłam oczy by spojrzeć na
Joe. Jego minę mogłabym uwiecznić robiąc zdjęcie. Rozchylone
usta i zamglony wzrok. Przez to był jeszcze bardziej pociągający.
Krzyknęłam kiedy nieoczekiwanie dopadł mnie orgazm. Kompletnie
straciłam czucie w placach kiedy zaciskałam je na materiale
wyginając plecy z rozkoszy jaką mi dał. Po chwili on też uwolnił
się tryskając w moim wnętrzu i wypowiadając moje imię. Położył
się koło mnie przyciągając do swojego rozgrzanego ciała.
-Czy teraz ja nie powinnam ci się
odwdzięczyć?
-W cale nie musisz.- Pocałował mnie w
szyję chowając twarz we włosach.
-Ale może ja chcę.
-Chyba nie mógłby bym ci odmówić
kochanie.- Uśmiechnął się, a mnie roztopiło się serce. Od tak
momentalnie.
-To świetnie, ale później.
-Droczysz się ze mną, co?- Połaskotał
mnie i zaczęłam się śmiać jak idiotka.
-Przestań.- Próbowałam zabrać jego
ręce, ale był nie ustępliwy. Nie ma to jak się turlać nago ze
swoim chłopakiem w łóżku. Tam i z powrotem. To chyba dość
normalne. Potrzebowałam czegoś normalnego choć przez chwilę, a on
mi to dawał nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
-Powinnaś się częściej śmiać.
-Jeśli dasz mi do tego powód to z
chęcią.- Tak naprawdę to mogłam się śmiać cały dzień jeśli
to by go uszczęśliwiło. To chyba dobry moment by zapytać. A może
nie, albo nie ważne. Po prostu to zrobię. Chyba mi nie ucieknie,
co?
-Mamy mnóstwo czasu.- Spojrzałam na
zegar.
-Tak naprawdę to jakieś 8 godzin.-
Teraz to on popatrzył na mnie pytająco. Moja kolej.- Agencja robi
imprezę. Co nie zawsze się zdarza. Będą tam sami przyjaciele i ci
którzy uczestniczyli w akcji.
-Nie puszczę cię tam samej.- O,
poszło łatwiej niż myślałam.
-Ale dlaczego?- Ta kwestia też mnie
ciekawiła.
-Ponieważ zapewne będzie tam wielu
facetów gapiących się na ciebie.
-Zazdrosny?
-Owszem.- Uśmiechnęłam się. W końcu
jakiś facet który otwarcie się do tego przyznał. Nie to co inni
udający kogoś kim nie byli.
-I tak chciałam cię poprosić żebyś
poszedł ze mną. Wszystkie dziewczyny pewnie będą siedzieć ze
swoimi chłopakami.
-I tylko o to chodzi? Żebyś nie była
sama i mogła się pochwalić?- Chyba powiedziałam coś nie tak. Jak
zawsze palnęłam głupotę.
-Nie o to mi chodziło. Po prostu chcę
żebyś tam był. Jako mój chłopak.- Powiedziałam to całkiem
poważnie. Ale jak tam sobie myślę to nie wiem czy się z tym nie
pospieszyłam. Może on wcale nie chciał tam iść i tylko udawał
żeby nie zrobić mi przykrości. Może powinnam mu dać jeszcze
szansę na wycofanie się. - Jeśli nie chcesz iść to nie musisz.
Zostanę tu z tobą. Z dala od tych facetów.
-Nie. Pójdę tam gdzie chcesz.
-To świetnie.- Ucieszona pocałowałam
go szybko w usta.
( Narracja Cleo )
Po trzy godzinnym siedzeniu w kuchni
razem z _____ miałam szczerze dość uczenia jej. Od zawsze
wiedziałam, że jest wybuchowa, ale nie wiedziałam, że ona i nóż
to zamach na moje życie. Jednak jakoś to przetrwałam i mam
nadzieję, że coś z tego wyjdzie.
-Mogłaś mu kupić ciasto. Nawet by
się nie zorientował.
-Oczywiście, że mogłam, ale nie
chciałam. Teraz już wiem, że nigdy nie zrobię tego po raz drugi.
-No tak.- Ja też nie zrobię tego po
raz drugi. Na pewno nie jeśli w kuchni będzie ____.
-Przepraszam, że musiałaś przeżyć
moje małe załamanie nerwowe.
-Spoko.- Jej załamanie wcale nie było
małe. Tylko ona wolała to tak nazwać. Myślałam, że wyjdzie z
siebie i stanie obok kiedy ciasto nie chciało się kleić. Według
mnie kleiło się aż za dobrze tyle, że do jej palców, a przecież
właśnie tak miało być. Teraz wiem, że to co mówiła było
prawdą. Nie spędziła nigdy trzech godzin w kuchni. Co najwyżej
dziesięć minut na zaparzenie kawy. Natomiast ja miałam gorsze
problemy do rozwiązania niż te cholerne ciasto.
-Em to co teraz?- Właśnie co teraz?
Muszę przestać o tym tyle myśleć. Zabrałam się za robienie
polewy na ciasto. Po czym wręczyłam ____ mały pędzelek i kubek z
lukrem.
-Tylko się nie zabij.- Ostrzegłam ją.
-Bardzo zabawne. Mam zamiar jeszcze
pójść do ołtarza, a nie czołgać się po podłodze.
-No właśnie. Powinnyśmy umówić się
żeby znaleźć ci ładną sukienkę i inne duperele.
-Jasne, może w sobotę?
-Okej.- Zadzwonił dzwonek do drzwi.
Chciałam pójść otworzyć, ale nieoczekiwanie nagle dostałam
lukrem po twarzy.- ______!- Chwyciłam papierowy ręcznik by zetrzeć
z twarzy gorącą polewę. Mam dzisiaj dobry dzień. Nie ma co
narzekać.
-O boże. Przepraszam nie chciałam. To
oni mnie przestraszyli.- Machnęłam na to ręką i poszłam otworzyć
drzwi. Zastałam tam dwóch obładowanych facetów. A myślałam, że
tylko dziewczyny tak mają. Najwidoczniej to Ji Yong przejął
kontrolę nad kartami kredytowymi Choi' a. No i ten przyszedł z
torbami.
-To jego wina.- T.O.P od razu obwinił
Ji chociaż wcale nie musiał. Ja dobrze o tym wiedziałam.
-Tak, wiem. Pomogę ci.- Zabrałam od
niego połowę toreb i skierowałam się do naszej sypialni. Walnęłam
wszystko na łóżko i usiadłam na krześle.- W śród tych toreb
masz coś dla mnie?- Wątpię by jego garderoba do pomieściła.
-Dla ciebie zawsze coś mam.
-W cale nie chodziło mi o twoje
ciało.- Spojrzałam sugestywnie na torby.
-Nie? No cóż tam też coś się
znajdzie.- Wręczył mi czerwoną torbę. Wyciągnęłam z niej
przecudowną, czarną sukienkę. Zatkało mnie. Myślałam, że po
tym jak się pokłóciliśmy nawet się do mnie nie odezwie, a on
kupił mi sukienkę. I to nie byle jaką.- Podoba ci się?
-No pewnie, że tak.
-Pomyślałem sobie, że nawet jeśli
nie zechcesz pójść tam ze mną to chcę żebyś chociaż to
założyła.- Boże, kocham tego człowieka. Cały czas myśli o mnie
zamiast pomyśleć o sobie. Wstałam i rzuciłam mu się na szyję
całując go mocno. Przez chwilę stał skołowany, ale po chwili
objął mnie i pogłębił pocałunek. Już wiedziałam, że znowu
wszystko jest w porządku. A będzie jeszcze lepiej gdy powiem mu co
postanowiłam. Odsunęłam się odrobinę by móc mu powiedzieć.
-Założę to i zrobię nawet więcej.
Pójdę tam z tobą. Jako twoja dziewczyna. Będziemy się trzymać
za ręce i całować, a inni mogą nam zazdrościć jeśli właśnie
tego chcesz.- Właśnie pozbyłam się wszystkich uprzedzeń co do
tego czy mam iść czy nie.
-Naprawdę?
-Tak. Chyba, że już zdążyłeś
zmienić zdanie.
-Nie zmieniłem.- Seung Hyun podniósł
mnie i zakręcił w około. Zaczęłam się śmiać. Wiedziałam, że
dużo to dla niego znaczy, ale nie, że aż tyle. Dobrze, że
posłuchałam _____. Kiedy T.O.P postawił mnie na ziemię przytulił
się do mnie jak małe dziecko wtulając twarz w moje ramię.
-Też się cieszę.
-Yhmmm. Ale ja bardziej.
-Skoro tak mówisz.- Uśmiechnęłam
się sama do siebie.
-Tylko powiedz mi co to jest?
-Co?- Pokazał mi dwa palce umazane
czymś lepkim.- A to tylko lukier. Pójdę zabić _____ chyba, że
sama już to zrobiła.- Może nie powinnam powierzać jej tego
zadania nawet jeśli było najprostszym jakie zostało do wykonania.
-Nie idź.- Choi zatrzymał mnie.-
Czyli teraz jesteś jak chodzące ciasteczko.- Już ja wiem co
oznacza ten jego błysk w oku. To znaczy, że zaraz coś wymyśli.
-Jakie ciasteczko?
-Słodkie.- T.O.P przyssał się do
mojego obojczyka zlizując lukier. To było cholernie przyjemne aż
mi nogi zmiękły kiedy zaczął ssać wrażliwą skórę.
Wiedziałam, że zapewne zostawi mi tam ślad w postaci czerwonej
plamki. Akuratnie wcale mi to nie przeszkadzało. Wydałam cichy jęk
kiedy przestał. Zdecydowanie byłam gotowa na więcej. Znacznie
więcej.- To było całkiem dobre.- Oblizał usta prowokując mnie
tym. Nie miałam zamiaru ulec mu tak łatwo, a najlepiej to w ogóle.
( Narracja _____ )
8 GODZIN PÓŹNIEJ
Zaczęłam się szykować na imprezę.
Poszło by mi o wiele szybciej gdyby pewna osoba nie zawracała mi
głowy.
-Na prawdę nie mas kiedy dyskutować o
zaproszeniach?- Odwróciłam się od lusterka by posłać mu moje
spojrzenie mówiące zamknij-się-bo-zrobię-ci-krzywdę.
-Dyskutujemy o nich już od dwóch
godzin. Jeszcze nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-To wyślemy je mail' em.- Powiedziałam
zirytowana. I to jest całkiem udane rozwiązanie. Oszczędzimy na
tym papier. A Ji przynajmniej nie będzie mnie już męczyć.
-Okej.- Okej?- Zróbmy tak.
-Nie.
-Nie? Sama powiedziałaś przed
chwilą...
-Nie mówiłam tego poważnie. Nie będę
oszczędzać na gościach i moich przyjaciołach. Musiała bym być
naprawdę wredną suką. Damy im coś ładnego, ale nie kiczowatego i
żeby nie było różowe. Żadnego różu bo zwariuję.- Wyraziłam
swoją opinię n ten temat wymachując tuszem na wszystkie strony
świata. Teraz powinno mu to wystarczyć. Męczy gorzej niż baba.
-I trzeba było tak od razu.- Rzucił
wszystko do kosza. Najwidoczniej nie odpowiadało to moim wytycznym
które mu przedstawiłam.- Ty wybierasz zaproszenia. Ja mam dość.
-No widzisz. Niepotrzebnie zawracałeś
sobie tym głowę.- Dokończyłam malować oko. Poprawiłam jeszcze
naszyjnik, który dostałam od Ji. Mały, złoty smok spoczął na
swoim miejscu i byłam gotowa się zabawić.
-Nie mogę się doczekać kiedy
zostaniesz moją żoną.- Ten wielki kamień na moim palcu też mi to
przypomina.
-Jeszcze tylko trzy tygodnie. To nie
tak dużo.
-Dla mnie dużo.- Przewróciłam
oczami. Nawet jakby to było jutro dla niego też było by to za
długo.
-Nie przesadzaj.- Cmoknęłam go w
policzek i zeszłam na dół. Kolejna para w tym domu stała już na
dole i nie mogła się od siebie oderwać. Odchrząknęłam by
zwrócić ich uwagę na to, że nie są już sami.
-Ooo jak ty ładnie wyglądasz _____.-
Cleo zaczęłam się czerwienić. Jakby było z czego.
-Dzięki, ty też.
-Lepiej już chodźmy. Limuzyna czeka.-
Ji Yong otworzył nam drzwi. Wsiadłam pierwsza, a za mną Cleo. Na
końcu oni. W drodze do wynajętego klubu znieczuliłam się jednym
drinkiem z baru. Tylko, że chyba od tego zapaliło mi się gardło.
Cholera by to wzięła.
-Wszystko dobrze?
-Ta, ale nie pij tego.- Odstawiłam to
na swoje miejsce. Akurat limuzyna zatrzymała się przed klubem i
ruszyliśmy do wyjścia. Powietrze tego wieczoru było szczególnie
zimne. Dlatego szybko weszliśmy do środka. Impreza rozkręcała
się. Parę osób już tańczyło na parkiecie w rytm muzyki, a inni
popijali kolorowe drinki lub siedzieli z przyjaciółmi śmiejąc
się. Wielka scena klubowa była już zastawiona instrumentami.
Muzyka na żywo to najlepsza rozrywka.
-Chodźmy się czegoś napić.-
Pociągnęłam za sobą Cleo. Zamówiłam coś co wyglądało jakby
miało mało procentów.
-Jest tu naprawdę dużo ludzi. Szkoda,
że Bom nie będzie mogła tego zobaczyć.
-A właśnie, że będzie mogła.
Dzwoniła do mnie by powiedzieć, że zjawi się tu ze swoim
chłopakiem.
-W końcu nam go przedstawi.
-Na to wgląda. Oby nie był jakimś
frajerem. Inaczej go odstraszę.- Zażartowałam i upiłam łyk
drinka. Zaczęłam rozglądać się za naszymi facetami. Znalazłam
ich otoczonych przez niektórych agentów i agentek też. Miałam
ochotę tam podejść, ale wierzyłam, że nic złego się nie
stanie. Wiedzą, że jest już zajęty. Popatrzył na mnie i puścił
oczko. Czyli, że cały czas on też ma mnie na oku.- Cleo jak się
czujesz z tym, że tu przyszłaś z nim?
-Ach, no wiesz.
-No nie wiem.- Za to widziałam w jej
oczach małe światełka.
-Kupił mi sukienkę. Jak miałam mu
odmówić kiedy był taki kochany.
-I tylko dlatego?
-Oczywiście, że nie, głupia.
Chciałam iść z nim.- Uśmiechnęła się, a ja zaraz potem o mało
co nie oplułam się drinkiem kiedy ujrzałam Bom na ramieniu
znajomego mi kolesia.
-Cleo ja go chyba skądś kojarzę..
-Ym, co?- Odwróciła się by zobaczyć
o kogo chodzi.- Dlaczego wcale mnie to nie dziwi. Zawsze znasz
wszystkich najfajniejszych chłopaków i to nie wiadomo skąd.- No
cóż. To na pewno nie jest moja wina. Kiedy podeszli do nas bliżej
dokładnie wiedziałam o kogo chodzi. Miałam ochotę się zaśmiać,
ale się powstrzymałam.
-Hej dziewczyny. To jest Lee Joe, a to
moje przyjaciółki, Cleo i _____.
-Miło mi.- Cleo błysnęła uśmiechem,
a ja dopiłam kolorowy napój.
-Kiedy Bom mówiła, że znalazła
sobie chłopaka nigdy nie pomyślała bym, że to ty nim będziesz.
-Wiesz kiedy Bom powiedziała mi, że
jej przyjaciółka w końcu zabiła swojego wroga nigdy nie pomyślał
bym, że ty nią będziesz.
-Tak wyszło.- Bom patrzyła na nas nie
wiedząc o co chodzi.
-Znają się.- Rzuciła Cleo tak dla
wyjaśnienia.
-Ale skąd?
-Agencja pracuje z policją. To nic
nowego.
-Czekaj. Czyli, że twoja druga praca
to bycie agentką. Jeśli dobrze zrozumiałem.- Ajć chyba jednak mu
nie powiedziała, a ja zrobiłam to za nią. Oby tylko nie zaczęli
się kłócić bo poczuję się paskudnie.
-No tak. Jestem. Przeszkadza ci to?
-Nie. W cale.- Odetchnęłam razem z
Bom. Jednak mi się poszczęściło.
( Narracja Cleo )
Po następnej godzinie obijania się po
parkiecie razem z innymi w dzikim tańcu moje nogi przestały mnie
słuchać i zostałam zmuszona żeby usiąść. I to na kolanach
Choi' a. Nie wiem nawet dlaczego się na to godziłam przecież było
jeszcze miejsce obok.
-Jak się bawisz?- Szepnął mi do ucha
bym dobrze go usłyszała.
-Świetnie, ale muszę trochę
odpocząć. Te szpilki to tortura dla moich stup. Przydałby się
masaż.
-Zrobię ci go w domu.
-Pamiętaj, jeszcze ci o tym przypomnę
kiedy będziesz padał na twarz.
-Ale jeszcze nie padam na twarz. Zaraz
będę musiał iść śpiewać.- A no tak. Jak na razie Tae rządził
na scenie porywając tłumy swoim głosem. Gdzieś tam widziałam CL
z jej bolącą kostką. Nie mogła zbytnio tańczyć, ale Min ji
dotrzymywała jej towarzystwa i paru innych facetów którzy ślinili
się na jej widok.
-Jasne. Będę cię obserwować na
samym początku.- Jeśli się tam dostanę. Poszłam z nim
zostawiając go za kulisami, a sama poszłam zająć miejsce. O dziwo
łatwo mi poszło. Przygotowałam swoje gardło na to widowisko.
Kiedy T.O.P występował bawiłam się świetnie razem zresztą
wyśpiewując kawałki tekstu. Ale kiedy wszystko umilkło i zaczął
mówić byłam bliska płaczu. A potem nie wiem po co wyciągnął
mnie na scenę. Zdecydowanie lepiej czułam się na dole. Zwłaszcza,
że nie wiedziałam o co chodzi.
-Celo.- Spojrzałam na niego kompletnie
zdezorientowana i przestraszona.- Zostaniesz moją żoną?- Wszyscy
obecni wstrzymali oddechy włącznie ze mną. Czy on właśnie
poprosił mnie żebym za niego wyszła? O. Mój. Pieprzony. Boże.
-Tak!
Ubolewam nad tym, że nie mogę coś zmienić play listy utworów na nowe :( Ale będę próbować dalej. Jak zawsze nie miałam chęci sprawdzać aż tylu stron. Wiem jestem leniem xd Ale mam nadzieję, że się podobało.