niedziela, 28 sierpnia 2016

3 Urodziny Bloga





Cześć kochani!

Prawie bym ominęła tak ważne święto!

To już trzeci rok od kiedy zetknęłam się z blogiem. Od tamtego czasu wiele się zmieniło i przybyło wielu czytelników. Zawsze będę podkreślać, że to wszystko dzięki wam.
Czasami wracam do starszych postów i łapię się za głowę. Ale cieszę się z postępów.
Mam nadzieję, że utrzymam się tu jeszcze przez następnych kilka lat i będziecie na mnie czekać.









Co do następnego rozdziału, to już prawie go skończyłam. Myślę, że w następnym tygodniu już się pojawi.
Naprawdę przepraszam, że tak długo czekacie.
Dzięki za komentarze. To moja wielka motywacja.
Kocham was ♥♥♥

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

BTS- 20

Hej kochani!
Spóźnienie okropne, ale rozdział jest jeszcze w tym miesiącu. Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^
Dziękuję wam za komentarze. Gdyby nie wy, pewnie pisałoby się dłużej..

Beta: Ann Flo

Czułam, że postąpiłam słusznie, a jednocześnie nosiło mnie po całym domu. Tak jakby mój cholerny mózg przypominał mi, że o czymś zapomniałam. Umiałam sobie wytłumaczyć co to, a raczej kto. Tylko pojawiał się problem, kiedy miałam to komuś opowiedzieć. Wtedy te wszystkie słowa w mojej głowie natychmiast traciły sens. I była jeszcze Monick, ze swoją czystą i szczerą przyjaźnią do mnie. Od początku sumienie nie pozwalało mi zachowywać się jak ostatnia świnia w stosunku do niej. Po prostu nie mogłam i teraz też nie mogę. Nie potrafię od tak odbić jej faceta, a raczej wyznać prawdy, że już to zrobiłam.
Musiałabym nie mieć sumienia, a wiedziałam, że mam, bo odzywało się ostatnio coraz częściej.
Czas nie dał mi żadnego prostego rozwiązania. Moja siostra stwierdziła, że może właśnie tak powinno być, a Carl powiedział, żeby to wszystko chrzanić. W końcu się ułoży. Egoistycznie chciałam wierzyć w jego wersję i tak też robiłam przez ostatnie trzy dni.
Szukałam sobie miejsca i myślałam tak, jak chciałam myśleć. Przynajmniej do czasu, gdy siostra zabrała mnie do siebie. Domu pełnego szczęścia, którego podobno mi brakowało. Nie sprzeczałam się, bo może miała rację.
Możliwe, że wielki kubek gorącej czekolady w towarzystwie siostry pomoże mi przetrwać kolejny dzień.
Siedziałam na kanapie, przeglądając stare gazety, bo nowych nie odważyłam się tknąć. Wolałam unikać komplikacji.
-Hani bawi się w pokoju, a my możemy porozmawiać.- Zaproponowała, a ja spojrzałam na nią poważnie.- Przecież jest tyle tematów do rozmowy.
-W porządku, więc zacznijmy od ciebie.- Byłam ciekawa jak długo wytrzyma bez wzmianki o moim wyglądzie, czy też zachowaniu.
Wzięłam swój kubek w ręce i zaczęłam słuchać.
Zaczynając od nowych wybryków Hani, aż po najnowsze zlecenia w jej firmie.
To zapewne tylko przypadek, że ja cierpię, a ona urządza kolejny szczęśliwy ślub dla innych par. Pomimo tego nie miałam wrażenia, że to jakoś nawiązuje do mojej sytuacji. Przez te kilkanaście minut nawet zdarzyło mi się zapomnieć.
Wiedziałam, że tak powinno być. Nie rozmawiamy i jest okej. Przynajmniej powinno być.
Ale nie jest.
Milczałam i uśmiechałam się, a w moich oczach pojawiły się niechciane łzy. Uśmiech schodził mi z twarzy pomimo starań.
Jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać, płacząc nad czymś, o czym sama zadecydowałam?
-Przepraszam.- Starłam szybko łzy. Było tak miło, nie chciałam tego psuć. Niestety Soohyun przysiadła się do, by objąć mnie ramionami.
-Nie mam zamiaru cię pouczać. Wiem, że dlatego nie chciałaś rozmawiać, ale twoje serce nie jest ze stali.
-Chyba mi odbiło.- Mruknęłam, wciąż ścierając łzy. Po prostu nie chciały przestać płynąć.
Soohyun objęła mnie mocniej.
-Wiesz, że zrobiłaś dobrze, a to tylko łzy. Pamiętam, że mama zawsze mi to mówiła.
-Gdyby tu była, wiedziałaby, co robić.
Też mi jej brakowało, a zwłaszcza w takich podłych chwilach jak te. Niestety teraz mamy tylko siebie, a moja siostra próbuje mi ją zastąpić. A ja jestem jej za to ogromnie wdzięczna i za to, że nie mówi nic, tylko pozwala mi płakać w ciszy.

( Narracja Monick )

Nie jest dobrze z Taehyungiem, ani ze mną, a już na pewno nie z nami. Choć wiem o ich kłótni to nie znam jej powodu. Nieważne jak długo prosiłabym o wyjaśnienia i tak nie dostałabym ich. On nic nie powie,bo woli chodzić nabuzowany i najlepiej by było, gdyby nikt się do niego nie odzywał. W końcu i ja się zdenerwowałam jego milczeniem. Postanowiłam zadzwonić do Sory, jednak nie odebrała telefonu.
Czyli ona też zamierza milczeć?
W porządku!
Ich kłótnia to ich sprawa. Skoro oboje chcą się na siebie boczyć, to niech tak będzie. Ostatnio nie tylko ta dwójka ma problemy. Wciąż nie powiedziałam matce, o ojcu już nie wspominając.
Nie wiem, jak długo uda mi się ukrywać ten fakt. W dodatku Nam wciąż naciska na mnie, bym powiedziała prawdę. Skończyła z show biznesem i poszła do szpitala na najbliższe miesiące, a i może nawet lata.
W ogóle mi się to nie marzy. Nie chcę z niczego rezygnować, a co najgorsze, nie chcę znów zostać uziemiona.
Dlatego, by o tym nie myśleć, po raz kolejny musiałam przekonać go, by zaczekał.
Spotkałam się z Namem w moim tymczasowym biurze. Z dala od ciekawskich spojrzeń i fotografów.
Przyszedł punktualnie, a przed tym jak zwykle zapukał. Zaprosiłam go do środka.
-Jeśli zaprosiłaś mnie po to, by znów namówić mnie na danie ci czasu, to już raczej przerabialiśmy ten temat.
-A niby o jaką rzecz mogłabym cię prosić?
-Mówię: nie.- Odparł zirytowany. Mnie też mało brakowało do tego stanu.
-Wiedziałam, że to powiesz, ale wiedz, że nie możesz mnie tak szantażować. Nie masz do tego prawa.
-Jeśli właśnie tak uratuję ci życie, to owszem mam takie prawo, jako twój przyjaciel.
-Skoro jesteś moim przyjacielem to powinieneś mnie zrozumieć. Tak jak i to, że nie chcę stracić swojego życia. Już raz przez to przechodziłam.
-Zapominasz, że też przez to przechodziłem. Siedząc z tobą w szpitalu!
Złapałam relaksujący oddech, żeby tylko nie zdenerwować się.
-W porządku. Jeśli tak bardzo chcesz, by wszyscy się dowiedzieli, to będziesz musiał powiedzieć im sam. Bo nie zrobię tego dziś. Sprawy i tak już się skomplikowały.- Nie zamierzałam wdawać się w szczegóły, ani kontynuować naszej rozmowy.
Chciałam wierzyć, że zdołam wyjaśnić mu moje powody, jednak za bardzo liczyłam na zrozumienie.
-Monick..
-Pewnie masz wiele innych rzeczy do roboty.- Chciałam już zostać sama, ale on ciągle tkwił w moim biurze. Myślałam, że odejdzie, kiwając głową na znak, że nie pochwala moich wyborów.
Lecz Nam po prostu przytulił mnie. Nie wiedziałam, czy też położyć swoje ręce na jego plecach choć jesteśmy przyjaciółmi i to powinno być normalne. Tak jak kiedyś.
-Wiem, że to powiesz, tylko się boisz. A  w porządku, nawet ja się boję.
Westchnęłam po raz kolejny. Nie bałam się, a nawet jeśli, wolałam to nazwać obawami. I co najgorsze, upychałam wszystko w najdalszy kąt mojej świadomości. Tak naprawdę potrzebowałam Nama przy sobie.
Był i jest lepszym przyjacielem dla mnie niż ja dla niego.
-Nie dziś, ale jutro.- I tak musiałam postawić na swoim. Bez tego czułabym się tak, jakbym nie pozostawało mi inne wyjście. Z resztą wiedziałam, że się zgodzi.
-Niech ci będzie.- Odsunął się, by spojrzeć mi w oczy i sprawdzić, czy mówię to na poważnie.
Chyba się przekonał, że tak, bo szybko zmienił temat.- Właściwie, co miałaś na myśli mówiąc, że wszystko się skomplikowało?
-Myślę, że nic, czym musisz się przejmować.- Nie chciałam wspominać o Sorze.- Wiem bardzo mało. Taehyung zajął się pracą i lepiej bez kija nie podchodzić.
-Pokłóciliście się?
-My nie, ale oni tak.- Odpowiedziałam wymijająco.
-Sora i Tae?
-Właśnie o nich mówię. Widzę, że też nic nie wiesz na ten temat.
Jego zdziwienie wcale mnie nie zaskoczyło.- Chyba wreszcie powinniście ze sobą porozmawiać.
-Nie było okazji.
-Teraz jest okazja.

***
( Narracja Sory )

Nie potrafiłam spławić Nama. Zanim odebrałam zastanawiałam się, czy warto. Jednak okazało się, że to i tak nie miało znaczenia. Byłam mu winna to spotkanie i czułam, że on wszystko wie. Że zna powód, dla którego go zostawiłam i wie, że już coś się stało. Ostatnie, czego potrzebowałam to tego, by myślał bóg wie co.
Zasługiwał na prawdę, tak samo jak wszyscy inni. Miałam zamiar opowiedzieć mu to w dużym skrócie, pomijając istotną część. Zdawałam sobie sprawę, że pytania będą dla mnie nie wygodne, ale już się na nie zgodziłam.
W końcu nie bez powodu siedziałam w kącie, ukrywając się przed ludźmi. Już myślałam, że nawet Nam nie zwróci uwagi, jednak zauważył. Po chwili siedział przede mną, a ja milczałam szukając dobrego słowa, by zacząć rozmowę.
Odchrząknęłam i uspokoiłam się nieco.
-Dawno się nie widzieliśmy.- Zaczęłam od najprostszych słów, lecz potem zdałam sobie sprawę, że to moja wina.
-Wygląda na to, że oboje byliśmy zajęci.- Uśmiechnął się.
-Naprawdę głupio wyszło. Powinnam była wybrać lepszy moment, ale ciągle to odkładałam i wybrałam ten najgorszy moment.- Powiedziałam szybko. Za szybko.- Przykro mi.
-Nie powinno.
-Tak, oczywiście.
-No co?- Spojrzał na mnie niezrozumiale.
-Nic. Po prostu pomyślałam, że ty chyba nigdy się nie wściekasz. W każdej sytuacji miły do bólu.
Nam parsknął pod nosem, chociaż ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. To raczej sprawia, że ludzie czują się jeszcze podlej.
-Uwierz mi, umiem się wściec. Potrzeba tylko dobrego powodu.
-Więc cieszę się, że ten taki nie był.- Odpowiedziałam szczerze.
-Tak naprawdę chciałbym żebyś odpowiedziała mi szczerze.
Wiedziałam, że tak się stanie.
-Odpowiem.- Zapewniłam go, choć nie siebie samą.
Nie mów mu. Nie będzie zadowolony.- Usłyszałam głos przy swoim uchu, przez co prawie, że podskoczyłam na krześle.
-Coś się stało?- Nam spojrzał na mnie dziwnie. Oczywiście, że to musiało być dziwne. W końcu on nie ma nad uchem wrednego głosu, który mówi mu, co ma robić.
-W porządku. Chciałeś o coś zapytać.- Przypomniałam.
-Ach, tak. Spotkałem dziś Monick. Mówiła, że pokłóciliście się. Ty i Tae.
Spojrzałam w bok, dla pewności. Mary wciąż stała obok i próbowała przekazać mi swym wzrokiem, że to zły pomysł.
Uznałam, że jednak dobry.
-Mieliśmy małą sprzeczkę, ale to nic takiego. Mała różnica zdań. Monick niepotrzebnie się przejmuję.
-Będzie wściekły.- Ostrzegła mnie Mary.
Wiedziałam, że będzie. Ale jaki miałam wybór?
-Może i będę nachalny. Tylko, że od pewnego czasu myślę na różne sposoby. Po prostu chciałbym wiedzieć, czy ty i Tae..
-Wiem, o co chcesz zapytać. Spodziewałam się tego. I wiem, że będziesz wściekły, bo to dobry powód.
-Możliwe, że zmieni o tobie zdanie.- Wtrąciła się, a ja zaczęłam mieć wątpliwości. Dlatego skupiłam się na Namie.
-Nie planowałam tego. Musisz wiedzieć, że przez cały czas czułam się z tym okropnie. W końcu musiałam zadecydować i wybrałam Monick. Teraz możesz powiedzieć, że to było samolubne i egoistyczne, ale wtedy myślałam, że się ułoży. Oboje tak myśleliśmy.- Zakończyłam swoją spowiedź, oczekując reprymendy.
Należała mi się.
-Chciałbym powiedzieć ci, że to nie fair, ale skoro sama do tego doszłaś to raczej nie będą potrzebne inne słowa. Ponieważ jest ważniejsza sprawa do omówienia.
-Jest coś gorszego niż to jak się teraz czuję?
Nam uśmiechnął się, ale zaraz ten uśmiech zniknął. Jakby przypomniał sobie o czymś smutnym. Już wiedziałam, że chcę mu pomóc, cokolwiek miałoby to być.
-Trzeba pomóc Monick, a do tego jesteś mi potrzebna.
-Ja.. postaram się.
-Posłuchaj. Wiem, że trudno jest ci się z nią spotkać, ale to ważniejsze.
-Jej choroba?
Zaskoczyłam go, ale nie widziałam sensu, by przemilczeć ten fakt. Pomimo całej sprawy z Tae to i tak ciągle się martwiłam.- Nie patrz tak na mnie. Domyśliłam się, dzięki pomocy Carla. Powiedz mi jak bardzo jest źle.
-Właściwie trudno powiedzieć, kto się bardziej przejmuję. Ja czy ona.
-No tak. Cała Monik.
-Właśnie w tym problem. Ona nie chcę nikomu powiedzieć, albo po prostu wolałaby przeciągać to jak najdłużej. Byleby nie pójść do szpitala, co powinna zrobić.
-Więc nie jest dobrze. Jak niby mogłabym ci pomóc?
-Monick niedługo ma urodziny.
-O nie.
-O tak. A Tae jak zwykle urządzi jej wielką niespodziankę.
Czy wszystko musi zawsze zaczynać się od jakiejś imprezy?- Zazwyczaj to właśnie na nich spotyka mnie coś złego. Fakt, że to Tae ją organizuję jest jeszcze gorszy od tego, że z pewnością będę musiała tam pójść.
-Urodzinowe party?
-Coś w tym stylu.- Odpowiedział niepewnie.- Chcę żebyś pomogła mi ją przekonać, bo sam nie potrafię. A jeśli przypadkiem obojgu nam się uda, to będzie sukces. Więc jak?- Jego błagalne spojrzenie kazało mi odstawić dumę na bok i zająć się Monick. W końcu tu nie chodzi o mnie czy o Tae, ale o osobę, która w ogóle wszystko zaczęła. Jak inaczej mogę jej podziękować niż ratując jej życie?
Bez dwóch zdań nie pójdę tam, by zobaczyć Tae, lecz żeby coś zdziałać. Tego wymaga przyjaźń.
-Wiesz, że nie będzie łatwo?
-Nawet tak nie myślałem.
-Okej. Wchodzę w to.

 * * *
-Gotowa?- Nam spojrzał na mnie wyczekująco. Chyba domyślił się, że wolę mieć to już za sobą.
-Pytasz o Monick, czy o Tae?
-O oboje.
-Więc tak i nie.-Westchnęłam.- Tak w ogóle to nie mam zaproszenia.
-Przyszłaś ze mną.
-Och. Będzie zły, kiedy tylko mnie zobaczy. Znajdzie mnie i powie, żebym spadała, tak jak ja kazałam mu spadać. Boże, czy to ma sens?
-Spokojnie. Jeśli się nie rozdzielimy..
-Jeśli?!
-Na pewno.- Zapewnił mnie.- Nic ci nie powie. Uwierz mi, znam go dłużej.
-Okej, ufam ci. Chodźmy.
Razem wmieszaliśmy się w tłum, o ile można to tak nazwać. Starałam się zachowywać pozory normalności, wśród tylu obcych ludzi. Ale co ja tam bredzę. Umierałam za każdym razem, gdy ktoś powiedział coś głośniej. Wtedy moja głowa latała na wszystkie strony w obawie, że on gdzieś tu jest i już morduje mnie wzrokiem. Wiedziałam, że moje zachowanie musi być denerwujące. Na szczęście Nam nie skomentował mojej manii prześladowczej, za co byłam mu wdzięczna.
Chciałam by Monick zjawiła się tu jak najszybciej. Byśmy mogli przemówić jej do rozumu i zakończyć moje tortury.
W tym czasie raczyłam się dobrym szampanem w towarzystwie kolegów Nama. Wszyscy co chwilę wybuchali śmiechem po opowiedzeniu sobie jakiegoś żartu. Nie chciałam być wredną i odstawać od reszty, więc też się śmiałam. Z czasem poczułam się bardziej rozluźniona i nawet na moment udało mi się zapomnieć, po co tu jestem i kogo mam unikać. Stwierdziłam, że kolejni faceci zostają moimi przyjaciółmi. Bardzo zabawnymi.
Niestety to musiało się wreszcie skończyć, bo ktoś krzyknął, że Monick już tu idzie. Więc kiedy się zjawiła wszyscy zgrabnie krzyknęliśmy ,,wszystkiego najlepszego'' i zabawa dopiero teraz się zaczęła.
Monick z wielkim uśmiechem i miłością w oczach rzuciła się na Tae, by go pocałować. No cóż, wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale w rzeczywistości poczułam się inaczej niż sobie to zaplanowałam.
-W porządku?- Szepnął Nam.
-Tak.- Uśmiechnęłam się klaszcząc razem z innymi.
Tak powinno być. Póki są razem i widzę, że Monick jest szczęśliwa i nieświadoma tego, co jej zrobiliśmy, wiem, że postąpiłam słusznie.
-Wystarczy, że zaraz pójdzie się przebrać.
-A wtedy my pójdziemy za nią.- Dokończyłam.
-Właśnie.
-Jesteś bardzo zdeterminowany.- Stwierdziłam.
-To moja przyjaciółka. Kiedy była mała, też jej pomagałem, jak my wszyscy. Wtedy dała radę, ale teraz boi się i zaprzecza, mówiąc, że panuje nad sytuacją. Tak naprawdę opamięta się, kiedy stanie się coś złego. Ja nie mam zamiaru do tego dopuścić.
-Masz rację. Nikt tego nie chcę. Tae też niczego nie wie, chociaż ma swoje podejrzenia.
-Jakie podejrzenia?
-Przyznaję się, że rozmawiałam z nim o tym. Po tym jak przypadkiem znalazłam zdjęcie w twoim domu.- Przyznałam się.
-To wyjaśnia wiele rzeczy.
-Powinnam była powiedzieć ci wcześniej. Mój błąd, przepraszam.
-Teraz to nie jest ważne.- Nam machnął na to ręką.- Lepiej chodźmy.
Niepostrzeżenie wślizgnęliśmy się na drugie piętro, wchodząc po schodach. Dom nie był wcale taki duży, przynajmniej nie to piętro. Łatwo było znaleźć pokój Monick, zwłaszcza, że przed chwilą trzasnęły drzwi na końcu korytarza. Czułam się jak włamywacz, a Nam wręcz przeciwnie. Chyba cały czas myślał o tym jak przekonać tę upartą dziewczynę. Ja nie miałam konkretnego planu. Po prostu chciałam pogadać jak dziewczyna z dziewczyną, bez niepotrzebnych kłótni. Liczyłam się z małym oporem z jej strony, ale z drugiej jest dorosła. Pewnie doskonale zdaje sobie sprawę, jakie są realia, i że wszyscy chcemy jej dobra.
Byłam nastawiona optymistycznie, kiedy pukaliśmy do jej pokoju.
-Proszę wejść.- Oboje wpakowaliśmy się do środka. Monick stała przy oknie, a kiedy się odwróciła, znów była uśmiechnięta.
-Hej. Przyszliśmy złożyć ci życzenia osobiście. Tam było za tłoczno. Więc wszystkiego najlepszego, jeszcze raz.- Zaczęłam rozmowę i niepostrzeżenie szturchnęłam Nama, by nie stał jak kołek.
-Cieszę się, że was widzę. Już myślałam, że ten buc cię nie zaprosił.- Bo nie zaprosił.
-Jednak jestem tu. Nie mogłam opuścić takiej imprezy.
-Więc przyszliście tu razem?
-Tak jakoś wyszło.- Wtrącił się Nam.- Tak właściwie jak się czujesz?- Spojrzałam na tę dwójkę.
Monick na chwilę zmarszczyła czoło, ale nie dała po sobie poznać, że ją to ruszyło. Natomiast Nam uparcie oczekiwał odpowiedzi.
-Właściwie czuję się dobrze. Idziemy?
-Pewnie.- Mruknęłam, wychodząc za Monick.
Cholera.
Nie poszło za dobrze. Nie potrafiliśmy zacząć tej rozmowy jak należy. W końcu to dzień jej urodzin. Ani ja, ani Namjoon, nie chcieliśmy zepsuć jej tego dnia. Zastanawiam się, czy nie lepiej odłożyć to na później. Choć wiem, że to głupi pomysł, ale może lepszy.
Chciałam dać mu jakoś znać, by teraz odpuścił sobie tę rozmowę. Tylko, że już było za późno.
-Monick poczekaj.- Każde z nas się zatrzymało. W tej chwili zrozumiałam, czym przejmuje się Nam.- Mieliśmy z tobą porozmawiać.
-Teraz?
-Owszem, teraz.- Naciskał, a ja wolałam się gdzieś ukryć.
-Na dole trwa moja impreza urodzinowa. Na pewno jutro będzie na to czas.
-A co jeśli nie będzie?
Milczałam obserwując jak dalej potoczy się akcja. Monick wyglądała jakby już coś kojarzyła. Jej mina mówiła sama za siebie.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Zerknęła na mnie. Pewnie myśli, że nic nie wiem i wciąż nie chce bym wiedziała. Co było nieco smutne. Musiałam przejść do tej konkretnej sprawy, bo Namjoon nie powiedziałby tego za mnie.
-Tylko się nie wścieknij. Ja.. wiem, że jesteś chora.- Czekałam, aż zrozumie co właśnie powiedziałam. Zaskoczyłam ją, a kiedy przeszło zaskoczenie zobaczyłam, że patrzy na Nama morderczym spojrzeniem. Zanim się zorientowałam Monick już zaczęła go oskarżać.
-Powiedziałeś jej! Przecież się umówiliśmy! Dałeś mi czas, już zapomniałeś?!
Faktycznie nie okazało się to łatwe.
-Poczekaj, to nie tak.- Wtrąciłam się szybko. Nie chciałam żeby Nam zbierał najgorsze obelgi. To nie była jego wina.- Sama się dowiedziałam, ale przecież to nic strasznego, że wiem.
-Oczywiście, że nie. A jednak, znając życie i Nama, będziesz chciała ode mnie tego samego.
-To dlatego, że się martwimy.- Wtrącił się, a ja potwierdziłam to.
-Dziś są moje urodziny, a wy nie macie nic innego do roboty niż przypominanie mi o tym akurat w ten dzień?
-Uciekasz za każdym razem, kiedy wracam do tego tematu.
-Bo nie potrzebuję ciebie w roli mojej przypominajki.-Warknęła zła.
-Musisz podjąć rozsądną decyzję, Monick. Jesteś dorosła i wiemy, że to dość trudne, wracać do tego.- Starałam się ją uspokoić , bo widziałam, że ją nosi  po całym korytarzu, a jej twarz zrobiła się niebezpiecznie blada.- Ale masz nas. Jesteśmy przyjaciółkami. Jak mogłaś myśleć, że się nie dowiem, i że nie będę się martwić.
-Nie rozumiesz. Właśnie dlatego nie chciałam. Wystarczyło mi współczucie Nama. Nie chcę twojego. Tak naprawdę nie chcę żadnego.
-Więc, tak naprawdę chodzi ci o dumę?- Namjoon chyba trafił w samo sedno.
-Chodzi o to, że nie będę teraz o tym rozmawiać. Wracam na imprezę, by się dobrze bawić.
-Monick..- Ona nie zamierzała nas już słuchać. To oznaczało, że ponieśliśmy klęskę. Nie udało się nam jej przekonać, że popełnia błąd.
W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że tylko jedna osoba na świecie dałaby radę.
Taehyung dałby radę, ponieważ Monick kocha go i jego zdanie jest ważniejsze niż wszystkich innych.
Jednak i tak przykro było patrzeć jak się oddala.
Westchnęłam i spojrzałam w sufit.
Jednak za ziemię sprowadził mnie czyjś krzyk.
Nie zdążyłam zarejestrować tego, co się właśnie stało, a Nam już mnie wołał.
Monick siedziała pod ścianą trzymając się swojego brzucha. Zrozumiałam, że coś się stało i musiałam szybko działać.
Bez zastanowienia ruszyłam na dół, po pomoc. Od razu pomyślałam o Tae. W końcu to jej narzeczony. A teraz ważne jest, by szybko zawiadomić pogotowie.
Tylko, że sprawy przybrały kompletnie niespodziewany obrót. Przede mną wyrósł Taehyung i akurat patrzył prosto na mnie, a zaraz potem spojrzał na cierpiącą Monik. Na krótką chwilę przestałam myśleć.
-Sora?- Tae patrzył na mnie niezrozumiale, a ja jedynie powiedziałam do niego tylko to jedno zdanie:
-Zadzwoń po karetkę.