wtorek, 12 lipca 2016

BTS- 19

Witam was kochani!
Po raz kolejny was zaniedbałam, ale już nie będę się tłumaczyć po raz kolejny. Chciałam tylko napisać, że niezmiernie się cieszę z waszych odwiedzin. To, że nie ma nowego posta nie znaczy, że do was nie zaglądam. Tak więc dzięki wam za wszystko <33

Beta: Ann Flo







Zbyt długo mieliśmy szczęście. To oczywiste, że kiedyś musiało się skończyć. Tylko nie spodziewałam się, że stracę je tak szybko. W końcu od ostatniego zdjęcia nie minął nawet tydzień. Wtedy całkowicie mną to wstrząsnęło, już nie wspominając o ataku reporterów. Jednak teraz wciąż wywołuje to we mnie szok i zdenerwowanie.
Trzymając w ręce gazetę, oczekiwałam jakiś innych wiadomości. Mogłaby to być nudna polityka, ale na pewno nie spodziewałam się kolejnego nagłówka. Szczerze bałam się zajrzeć na te wszystkie strony plotkarskie. Z pewnością tym jednym zdjęciem wywołałam dyskusję na każdym możliwym forum o Tae.
Myślałam, że na chwilę zostanę z tym sama i pomyślę, co dalej. Co z Monick, Tae, reporterami, fanami, a najważniejsze, co z naszym związkiem. Ludzie z prędkością światła odbierali mi możliwość nazwania tego związkiem. Jedyne, czego byłam pewna to to, że go kocham. Cała przyszłość wydawała się jednym, wielkim znakiem zapytania.
Nie mogłam normalnie się zakochać, tak jak inni. Moje głupie serce musiało wybrać najbardziej rozchwytywanego faceta na tej ziemi. W dodatku już zajętego.
Westchnęłam rzucając ten kawałek papieru w najdalszy kąt kuchni. Miałam ochotę wrzeszczeć, a byłam bliska rwania sobie włosów z głowy. Lecz żadnej z tych rzeczy nie mogłam zrobić, ponieważ w moim pokoju spał Tae. Wciąż niczego nieświadomy. Naprawdę nie miałam ochoty budzić go tylko po to, by zrzucić na niego kolejną bombę. Postanowiłam poczekać aż sam się obudzi. Może wtedy będę wstanie zepsuć jego dobry nastrój.
Wstałam z krzesła i zaczęłam parzyć kawę. Nie mam pojęcia jakim cudem udawało mi się robić te czynności i jednocześnie nie trząść swoimi rękoma.
Cały czas zbyt dużo myślałam i wiedziałam, że prędzej czy później moja głowa zacznie parować od nadmiaru informacji.
Obudziłam się z rozmyślań dopiero, gdy usłyszałam jakiś dźwięk. Po chwili zdałam sobie sprawę, skąd on dochodzi. Pobiegłam do pokoju, by móc jak najszybciej wyłączyć telefon i nie obudzić Tae, lecz było za późno. Stanęłam w drzwiach sypialni, kiedy Taehyung już trzymał przy uchu swój telefon.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a on bezgłośnie odpowiedział mi, że to Monick. Ja wiedziałam dlaczego dzwoni i ona też wiedziała, po co dzwoni. Jedynie Tae był pod ostrzałem. Postanowiłam w miarę szybko mu to wytłumaczyć, dlatego też wybiegłam z pokoju i odnalazłam gazetę. Kiedy wróciłam na górę Tae zaczął już rozmowę.
Po prostu pokazałam mu pierwszą stronę. Wyrwał mi gazetę z rąk i szybko ogarnął wzrokiem, co ona przedstawia, po czym wściekły rzucił ją na łóżko.
Stałam jak sparaliżowana, czekając na rozwój sytuacji.
-Tak, wiem. Przed chwilą to zobaczyłem. Nie miałem pojęcia, że zrobiono nam kolejne zdjęcie.- To akurat było prawdą.- Mam nadzieję, że w to nie wierzysz.... to świetnie.
Oczywiście, że Monick w to nie uwierzyła. Jakby mogła skoro wciąż myślała o mnie jak o dobrej przyjaciółce. - Mam nadzieję, że to nie zepsuło ci wieczoru....cieszę się.
Tae spojrzał na mnie uspokajającym wzrokiem, więc zaczęłam się wycofywać z pokoju. Jednak nie wiedzieć dlaczego jego ostatnie słowa sprawiły, że poczułam się gorsza.
-Kocham cię.
Właśnie to jej powiedział i te słowa zatrzymały mnie na chwilę przed drzwiami, lecz zaraz potem poszłam do salonu. Nie chciałam słyszeć więcej.
Obgryzając paznokcie czekałam aż zakończą rozmowę i Tae wyjdzie z pokoju z dobrą wiadomością. I wyszedł, ale jego mina nie była za ciekawa. 
-Pytała o zdjęcie?- Wiedziałam, że tak, ale potrzebowałam się upewnić. Wystarczyło mi, że Tae pokiwał głową na tak.- Myślisz, że uwierzyła ci na sto procent?
-Sora.- Tae podszedł do mnie, łapiąc mnie za ręce. Spojrzałam na niego, a strach z pewnością miałam wypisany na twarzy.- Jest w porządku. Przecież nie przyłapali nas jak się całujemy.
-Co nie znaczy, że nie musimy uważać.- Dodałam, wyrywając ręce z jego uścisku.
-To są media, taka jest ich praca. Oni zawsze lubią wszystko podkoloryzować. Jeśli chcesz wiedzieć, wyswatali mnie z każdą nową przyjaciółką. Po prostu chcą się utrzymać. A na kim utrzymają się najlepiej jak nie na mnie? Naprawdę wszystko się wyjaśni. To tylko zdjęcie.- Tae przekonywał mnie, a ja pod jego wpływem uwierzyłam mu, że będzie dobrze. Dałam się przytulić do jego umięśnionego ciała. Zamknęłam oczy, korzystając z okazji, że znów znalazł się tak blisko mnie. Przy nim chciałam wierzyć, że nie jest tak źle i po prostu to sobie wyobrażam.

( Narracja Monick )

Zadzwoniłam do niego. Tak naprawdę nie wiem, po co. Od początku nie myślałam o tym zdjęciu jak o jawnej zdradzie. Przecież i tak nie przedstawiało nic nadzwyczajnego. Ludzie mogli patrzeć na to różnie, bo ich nie znają. Ale ja znam i dla mnie to wyglądało na zwykłe spotkanie. Tae zazwyczaj nie chodzi wcześnie spać, więc to możliwe, że wpadli na siebie przypadkiem. Z resztą wyjaśnienia Taehyunga mają dla mnie sens. Tyle, że nie każdy myśli tak jak ja.
Spodziewałam się, że pewnego dnia moja matka zainteresuję się Sorą. Tak jak każdą nową przyjaciółką, jaką sobie znalazłam. Zawsze sprawdzała czy zdają się ze mną po to, by być jak najbliżej Tae. Smutne jest to, że myślała, że nie umiem utrzymać go przy sobie, ale równie smutne było to, że czasem miała rację. Między innymi dlatego zwróciłam uwagę na Sorę, bo wydawała się jakby nienawidziła Tae od pierwszego spotkania. Na szczęście teraz jakoś się dogadywali. I naprawdę nie chciałam myśleć, że się pomyliłam.
Musiałam tylko odbyć tę nużącą rozmowę z mamą, ponieważ ona na pewno nie pozostawi tego bez komentarza.
Gdy schodziłam na dół siedziała z gazetą w jednej ręce, a filiżanką w drugiej. Rozpoznałam jej zgorszoną minę. Pewnie czytała te bzdury o Tae i Sorze.
Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.
Odłożyła gazetę na bok. Zdążyłam dosiąść się, zanim zaczęła rozmowę.
-Powinnaś obejrzeć gazetę.- Podsunęła mi ją pod nos, a ja odsunęłam.
-Coś nie tak?
-Monick, doskonale wiesz, że każde zdjęcie Taehyunga z inną dziewczyną niż tobą jest czymś nie tak.- Zaczęła swoim poważnym tonem.
-Rozumiem, ale ja widzę to inaczej. Oni nie są razem. To ja z nim jestem. Dał mi pierścionek i mogłabym przysiąc, że cieszyłaś się z niego bardziej niż ja. Nagle masz zamiar uwierzyć w jedno głupie zdjęcie?- Spojrzałam na nią, nie spuszczając wzroku.
-Oczywiście, że nie wierzę w to, co piszą w gazetach, lecz w to, co dzieje się naprawdę. A nie wiesz, co się dzieje.
- A ty skąd możesz to wiedzieć? Może wiem więcej. A już na pewno wiem, że nie potrzebuje, byś wprowadzała zamęt do mojego życia.
Wstałam z krzesła, bo zjedzenie śniadania przy jednym stole nie wchodziło teraz w grę. Nie dość, że nie czułam się zbyt dobrze, to jeszcze na sam początek dnia brakowało mi kłótni.
-Monick, gdzie się wybierasz? To poważna sprawa.
-Idę gdziekolwiek, a ty może w końcu zaczniesz we mnie choć odrobinę wierzyć, tak jak kiedyś.
Zniknęłam za drzwiami i dopiero potem zaczerpnęłam uspokajający oddech. Nie mogłam sobie pozwolić na wmówienie mi, że nawet mój związek się wali.
Starałam się zachować codzienny uśmiech, chociażby dla samej siebie, ale gdy musiałam walczyć z własną matką, miałam czasami dość. W dodatku wciąż nie było dobrego momentu, by powiedzieć, że tak naprawdę jest możliwe, że wkrótce zabraknie mi siły, żeby walczyć o cokolwiek.

                                  *                                     *                                   *

Krążyłam po mieście w nadziei, że przestanę być taka melancholijna. Za dużo myślałam, o zdjęciach i o chorobie. A w tym wszystkim znalazł się i Nam. Pomagał mi, choć byłam dla niego niezbyt miła, a co najgorsze, sprawiałam, że on także się martwił. Świadomość, że jestem albo dopiero stanę się dla kogoś obciążeniem doprowadza mnie do szału.
Stanęłam przed witryną sklepową i wtedy naszła mnie myśl, że może jednak lepiej zadzwonić i najzwyczajniej przeprosić.

( Narracja Sory )

Katastrofa wisiała w powietrzu i choć jeszcze nie zaczęło padać, chmury zbierały się nad Seulem. Kiedy przyszłam do Carla, usiadłam na kanapie i nie odzywałam się przez dobre piętnaście minut, bo myślałam, że poukładam moją opowieść tak,   żeby on się nie pogubił. Na darmo się męczyłam. Tego nie dało się poukładać.
-Zapytam ją wprost.- Wypaliłam w końcu.
-Ta, a potem prosto na Alaskę łowić ryby i mieszkać w igloo. Zwariowałaś?! O co chcesz ją zapytać, a raczej, co chcesz jej powiedzieć.- Carl usiadł koło mnie.
-Przestań. To mnie wykończy. Nie spałam od dwóch dni, ciągle ktoś chcę zrobić nam zdjęcia. Nie mam pojęcia jak czuję się Monick, a co najgorsze zakochałam się w jej narzeczonym. Nie widzisz, że dokładam sobie problemów z dnia na dzień?
-Okej, w porządku. Może i masz rację, ale wiesz, że dużo ryzykujesz?
-Chyba wolę zaryzykować niż tak żyć.

                                       *                                 *                                *

Nie powiedziałam Tae o tym, co zamierzam zrobić. On od razu odwiódłby mnie od tego szalonego pomysłu. Może i sama bym zrezygnowała, ale już teraz nie mogłam. Stałam przed jej domem w tej cholernej sukience i nadal nie wierzyłam, że zgodziłam się przyjść na to małe przyjęcie ogrodowe. Dlaczego nigdy nie potrafiłam najzwyczajniej uciec spod jej domu? Tym razem też tak było, choć trochę inaczej. Bo wiem, że jeśli zapytam to utopię się w tym bagnie. I nawet zaczęłam żałować, że nie zabrałam ze sobą Carla. On na pewno by się nie cofnął, a ponadto upewniłby mnie, że dam radę.
Więc weszłam do środka bez żadnej obstawy. Miałam zamiar wejść po cichu i odnaleźć Monick, a przy okazji nie wpaść na Taehyunga. Jednak grubo się pomyliłam.
Ja na chwilę potrafiłam zapomnieć o tym zdjęciu, jednak inni wręcz przeciwnie. Zostałam obdarowana mnóstwem sztucznych uśmiechów, a nawet głośnych komentarzy. Jedne były dobre, a inne złe, ale ze spokojem to zignorowałam. W końcu nie szukałam tu nowych przyjaciół, a jedynie znajomej twarzy.
Właściwie znalazłam  roześmianą twarz Monick wśród jej przyjaciół i ulżyło mi, że wciąż jest taka sama.
Była zbyt zajęta, by mnie zauważyć. Postanowiłam napić się soku, zanim dam  znać, że się tu kręcę.
Pomimo niewielkiego stresu, impreza okazała się całkiem przyjemna. Nikt mnie nie zaczepił, a to było dla mnie najważniejsze.
Po prostu mogłam pić sok i obserwować ludzi.
Jednak nie na długo. Oczywiście, że Monick wypatrzyła mnie w tłumie i po chwili stała koło mnie.
-Nie wiedziałam, że przyjdziesz. Myślałam, że nie będziesz chciała wpaść, po tym zdjęciu, ale cieszę się, że dałaś radę.
-Sama nie wiedziałam, że przyjdę, jednak pomyślałam, że się wytłumaczę.
-Spokojnie. Nie musiałaś. Ja rozumiem.- Uśmiechnęła się, a mnie coś kopnęło w żołądek.
-Dzięki, a tak swoją drogą ładnie to urządziłaś.
-Tak naprawdę jestem tym zmęczona, ale obowiązek to obowiązek.
-Pewnie Tae ucieszył się z niespodzianki.- Zagadnęłam, jednocześnie chwyciłam jedną z przekąsek z tacy.
-Jeszcze nie przyjechał, ale mam nadzieję, że spodoba mu się. Zaprosiłam wszystkich jego przyjaciół i znajomych, a on się spóźnia.
-Na pewno się pojawi.- Zapewniłam ją, choć sama chciałam, żeby spóźniał się jeszcze dobrą godzinę. Może zdążę się w sobie zebrać i zacząć rozmowę. To przecież nie może być takie trudne. Dlaczego ciągle tchórzę?
Właściwie miałam wymigać się jakąś marną wymówką i zniknąć, jednak z daleka podniosły się głosy i nie musiałam długo czekać, by przekonać się, że gość wieczoru wreszcie zaszczycił nas swoją obecnością. Nie wiedzieć czemu, jego wzrok od razu padł w naszą stronę. I choć Monick stała obok to i tak wiedziałam, że patrzy na mnie, a ja na niego.
-Idę się przywitać.- Szepnęła mi do ucha i poszła do niego.
Nie chciałam patrzeć na ich czułości. Może miesiąc temu nie obeszłoby mnie to, ale obecnie jedyne, co czułam patrząc na nich to okropna zazdrość. Musiałam odwrócić wzrok i zaszyć się gdzieś, choćby na krótką chwilę.
Oczywiście łazienka okazała się pusta, skoro wszyscy poszli osaczać Taehyunga.
Miałam czas ochlapać twarz zimną wodę, sprawdzić godzinę i stwierdzić, że moje serce łomocze zdecydowanie za szybko. Póki tego nie załatwię właśnie tak będzie się działo.
Otrząsnęłam się z szoku i niepewności. Zdecydowanie otworzyłam drzwi, by opuścić bezpieczne schronienie. Cały czas myślałam o tym, by nie wpaść na Tae.
Zrobiłam jeden krok i jak to ze mną bywa wpadłam właśnie na niego.
Zanim zdążyłam chociażby pisnąć, zostałam s powrotem wepchnięta do środka.
Zirytowana i zła stanęłam przed nim. Teraz będę musiała się tłumaczyć, a miałam ochotę po prostu na niego nawrzeszczeć. Choć wiem, że sama wystawiłam się na oglądanie tego przedstawienia.
-Jestem bardzo ciekaw, co tu robisz.- Tae patrzył na mnie karcącym wzrokiem, oczekując, że odpowiem mu konkretami. Bardzo chciałam tylko, że on nie mógł znać prawdy. Przynajmniej nie całej. Gdyby się dowiedział, kazałby mi wynosić się dla mojego dobra.
-Pomyślała, że pokażę sobie, że jeszcze całkiem nie boję się innych ludzi.
-Nie okłamuj mnie.- Taehyung podszedł do mnie, jednak to nic nie zmieniało. Nadal mu nie powiem. To, że wspomniał o kłamstwie było dla mnie bolesne, bo naprawdę tego nie chciałam. On jest ostatnią osobą, jaką chciałam okłamywać.
-Wiem, że to głupie, ale jeszcze jeden taki dzień i będę żywym trupem, choć bardzo staram się być silna.
-Sora przecież...myślałem...dwa dnia temu wszystko było w porządku.
-Może nam się tylko wydawało? Tak naprawdę od dawna stoimy na krawędzi.- Wzynałam prawdę, której on najzwyczajniej nie chciał do siebie dopuścić.
-Co chcesz powiedzieć? Że masz dość?
Podeszłam do niego, bo nie chciałam patrzeć na panikę w jego oczach.
-Nie mam dość ciebie. Mam dość siebie, bo kazałam ci nic jej nie mówić. Bo za dużo myślę i nawet nie sprawdziłam czy Monick naprawdę jest chora. A ty zrobiłeś to, co ci kazałam, bo...
-Kocham cię.- Przerwał mi i po prostu mnie pocałował.
Czekałam na niego całe, długie dwa dni i przez ten czas dzieliłam się nim z Monick. To samolubne i ryzykowne, by teraz całować się w łazience i to w jej domu. Ale za nic w świecie nie potrafiłam odepchnąć go od siebie. To przerażające wiedzieć, że nad niczym nie panuję. To szalone i egoistyczne, dlatego musiałam przestać.
Odsunęłam się, lecz nadal pozostawałam w jego ramionach. Wmawiałam sobie, że to nie czas się teraz rozklejać, ale nie mogłam ukryć moich szklanych oczu.
-Jest coś jeszcze, o czym mi nie mówisz?- Nie chciałam patrzeć, ale zmusił mnie, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
-Nie.- Pokiwałam lekko głową na chwilę zamykając oczy.
-Ale?
-Daj mi...nie. Daj nam trochę przerwy. Zanim wszystko się rozleci.
-Co ty bredzisz?
-Ciągle chcesz mnie chronić, a ja mam siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak męczysz się dla mnie z prawie że całym światem. Kocham cię, ale nie chcę tak.
-Po prostu dajesz im wygrać?- Zapytał, nie dowierzając mi.
-Na razie, nie chcę patrzeć jak cierpią ci, których kocham.
Odsunęłam się, zostawiając go samego sobie. Musiałam wyjść, a tak naprawdę wręcz wypadłam z tej łazienki. Na szczęście nikt nie przechodził obok, więc starłam niechciane łzy i uciekłam. Bo to zawsze robiłam najlepiej.
Przed przyjściem tutaj miałam nadzieję, że dam radę. I chociaż planowałam tylko rozmowę z Monick, to sprawy przybrały zupełnie inny obrót.
Niestety na gorsze.
Opuszczając te imprezę, nie chciałam już rozmawiać z Monick, a już na pewno nie udawać, że się jakoś trzymam. Jednak zanim sobie poszłam, ostatni raz spojrzałam za siebie i już z daleka widziałam ich razem. To był ostatni raz, kiedy się odwróciłam, potem nawet ścieranie łez nie pomogło.
Szłam do domu i wiedziałam, że się rozsypałam. Ledwo widziałam chodnik przed sobą. Mijane osoby patrzyły na mnie krzywo, ale mój makijaż był w różnych miejscach na mojej twarzy, więc nikt mnie nie rozpoznał. Czułam się jak gówno, a nawet gorzej. W końcu nie na co dzień zrywa się z facetem, który prawdopodobnie zniósłby moje dziwactwo, gdybym tylko miałam trochę odwagi.
Kiedy wreszcie doszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, przestałam jako tako przeciekać. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Nie zobaczyłam tam tylko mojego odbicia.
-Przykro mi.- Parsknęłam pod nosem i odwróciłam się, by jej nawtykać.
-Powinno. W końcu to twoja wina.
-Nie wiedziałam, że tak będzie. Że naprawdę się zakochacie. Nie przewidziałam, że Monick będzie się z tym ukrywać.- Mary zaczęła się tłumaczyć, ale to już nie miało znaczenia.
-Chwilę. Znałaś prawdę. Cały czas i nic nie powiedziałaś?
-Nie było mnie tu. Myślałam, że wiesz.- Jej zdziwienie wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
-Nie wiedziałam!- Krzyknęłam w końcu.- A teraz dowiaduję się, że to prawda!
-Sora..
-Daj mi spokój.-Odparłam groźnie. Nie chciałam jej widzieć. Nigdy nie chciałam widzieć nikogo podobnego do niej.
-Uspokój się.
-Wynoś się!- Miałam dość trzymania wszystkiego w sobie. Rzuciłam w najbliższą ścianę tym, co wpadło mi pod rękę, po czym wreszcie zostałam sama.