poniedziałek, 21 listopada 2016

Ogłoszenie ~

Witam was kochani!
Dziś przychodzę do was z nie zbyt miłą wiadomością. Pewnie się domyślacie o co chodzi.
No cóż to ten czas, w którym potrzebna mi przerwa. Z powodów oczywistych, jak brak weny czy też chęci. Ale także z powodu zepsutego laptopa gdzie miałam większość swojej twórczości..
Pracuję nad naprawą i myślę, że gdzieś przed świętami lub też w ich trakcie pojawię się tutaj z nowym rozdziałem.
Mogę jedynie obiecać, że przez ten czas będę tworzyć w swoim notatniku.
Bardzo przepraszam, bo wiem, że wielu z was czeka na próżno i jest mi z tego powodu przykro :(
Chciałabym zasypywać was moimi bazgrołami, ale wychodzi jak wychodzi.
Mam nadzieję, że poczekać\cie, bo wiem, że zawsze czekacie i za to was uwielbiam <3


Pozdrowionka  ~



sobota, 22 października 2016

BTS- 22

Witam!
Pozostawiłam was w napięciu przez dość długi okres czasu, za co przepraszam. Po prostu mam wrażenie, że zmęczyłam temat. Dlatego też już nie długo zakończę to opowiadanie, ale obiecuję, że będzie się jeszcze działo!

Beta: Ann Flo






S pośród wszystkich zdarzeń, które mnie dziś spotkały, to, że on się tu pojawił jest jak sąd ostateczny. Znalazłam się w pułapce, gdy spytał z kim rozmawiałam. Próbowałam szybko wymyślić wiarygodną wymówkę. Jednak nie byłam w stanie, ponieważ strach dopadł mnie całkowicie. Po raz kolejny.


-Dość często rozmawiasz sama ze sobą.- Nie przytaknęłam mu. W mojej głowie wciąż rozgrywała się wojna.- Właściwie nie przyszedłem ci tego powiedzieć.- Jego postać zbliżała się coraz w moim kierunku.- Rozmawiałem z Carlem.- To już koniec. Na pewno coś mu wspomniał. Nie ma odwrotu.- Byłem ciekaw, co się tak naprawdę dzieje wokół mnie. Te tajemnice i dziwne zachowania.


Tym razem pokiwałam głową, bo miał rację.- Ale nic mi nie powiedział. Kazał mi znaleźć ciebie. Akurat widziałem, jak tu idziesz. Więc..- Spojrzał na mnie znacząco.


Odetchnęłam jakbym przebiegła maraton.


-Miałam swoją tajemnicę na długo, zanim poznałam ciebie.


-Domyśliłem się.- Tae złapał mnie za rękę.


Jak on mógł być taki spokojny? To nie pomaga.


-To całkiem coś innego niż sobie wyobrażałeś.- Chciałam go ostrzec, że zaraz wygłoszę najbardziej pokręcone wyznanie, jakie kiedykolwiek usłyszy.


-To coś, przez co nie możemy być razem. Co może być gorszego?- Uśmiechnął się.


-Masz rację. Po prostu trudno to powiedzieć. Zanim to powiem, pomyśl o tych wszystkich dziwnych sytuacjach i postaraj się zrozumieć. To naprawdę się dzieje.


-Mówisz o tym całkiem poważnie. Możesz mi powiedzieć. Wezmę to na poważnie.- Ścisnął moją dłoń mocniej.


Odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Widziałam w nich wszystko, czego brakowało mi od bardzo dawna. Wiedziałam, że chce to usłyszeć ode mnie.


-Jest coś, czego nie możesz zobaczyć, dlatego musisz mi uwierzyć na słowo.


-Nie chcesz mi tego pokazać?


-Rzecz w tym, że nawet gdybym chciała to jest niemożliwe.


-Niewidzialne?


-Dokładnie tak. Bo widzisz...zmarli są niewidzialni, ale nie dla mnie. Widzę ich odkąd miałam wypadek samochodowy. Tak już zostało.- Wytłumaczyłam mu to bardzo powoli. Chciałam poczuć ulgę, gdy już to z siebie wyrzucę, a jednak nie nadeszła.


Staliśmy, milcząc. Czułam tylko jak uścisk jego dłoni rozluźnia się i Tae już nie trzyma mojej ręki.


-Powiedz coś.- Zażądałam.


-Nie da się niczego powiedzieć.- Odrzekł, przeczesując włosy. Z pewnością wszystko teraz analizuje. Każdą dziwną i niezrozumiałą rzecz, jaką zrobiłam. Ale to dobrze. To oznacza, że stara się mi uwierzyć.


Pragnę, by mi uwierzył. On jeden musi mnie zrozumieć.


-Sama nie umiem o tym mówić.- Mruknęłam.- To jest wszystko, o czym musiałeś wiedzieć.


-To nieco przerażające.- Dla mnie też.


-Przyzwyczaiłam się. A ty? Przyzwyczaisz się?


-Musisz dać mi trochę czasu.- Co oznacza trochę czasu? Ile? Znowu to nic nie oznacza. Równie dobrze może potem powiedzieć, że nie jest w stanie przyjąć tego do świadomości. To naprawdę utrudnia życie, a jego życie już i tak jest poplątane.


-Tylko tyle? Nie chcesz uciec? Uwierzyłeś?


-Jeśli to jest żart to..- Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.


-Oczywiście, że nie!- Szybko zaprzeczyłam.- Po prostu się zastanawiam, co dalej.


-Najpierw... chodźmy stąd.


Mamy po prostu iść?


Nie zadałam mu tego pytania.


Poszłam za nim nie do końca wiedząc, co to ma znaczyć. Jakie są teraz między nami relacje? O to też nie zapytałam. Stwierdziłam, że najzwyczajniej muszę dać mu ten czas, którego potrzebuje.


Pomimo tego, że poniekąd go rozumiałam, cisza była nieznośna. Schodząc po schodach, trzymałam się z tyłu. Patrzyłam na jego zachowanie. Nie było śladu po jego zszokowaniu na dachu.


Wreszcie musieliśmy wyjść na korytarz. Tae niespodziewanie odwrócił się w moją stronę.


Spojrzałam na niego niezrozumiale i już miałam się pytać, czy jest coś, co jeszcze chce wiedzieć, gdy nagle , bez żadnego powodu pocałował mnie.


Gdyby nie jego dłoń, która trzymała mnie w pasie zatoczyłabym się do tyłu. Oszołomiona, dopiero po kilku sekundach odpowiedziałam na pocałunek i chciałam czegoś więcej, lecz w tym samym momencie on odsunął się ode mnie.


Spojrzał tak, jakby miał zamiar zrobić coś jeszcze, jednak nic się nie działo.


-Wierzę ci.- Tylko tyle usłyszałam, zanim zniknął za drzwiami, a ja wciąż stałam w miejscu. Czując jego usta na moich.


A co to miało oznaczać?


Zdezorientowana ruszyłam w poszukiwaniu Carla.


Znalazłam go przy komputerze. Pisał coś zawzięcie, ale natychmiast przerwał pracę, gdy weszłam do pokoju. Wstał z krzesła i nic nie powiedział. Ja także. Chyba wciąż nie dotarło do mnie, że w końcu wyznałam prawdę.


-Zrobiłam to.- Wydukałam jak w transie. Sama nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy czegoś obawiać.


-Może się czegoś napijesz? Herbaty?


-Okej.- Znalazłam najbliższe krzesło i wręcz osunęłam się na nie.


Patrzyłam w przestrzeń jak idiotka, póki Carl nie postawił przede mną parującego kubka.


-Może nie powinienem pytać, co się stało, ale twoja mina mnie nieco niepokoi, więc może jednak coś powiesz?


-Nie mam pojęcia, co myśleć.- Przyznałam.


-To zrozumiałe.


W pewnym momencie będę się musiała z tym pogodzić, że to jednak całkiem normalna sytuacja.




Minęły dokładnie cztery długie dni i trzy nieprzespane noce. Za dnia chadzałam odwiedzać Monick, która właściwie nie dawała po sobie poznać, że jest gorzej. Nie chciała także wspominać o Tae i planach, jakie zapewne już poczyniła, by wszystko naprawić. Nie pytałam o niego, bo obiecałam, że dam mu czas i nie miałam zamiaru złamać tej obietnicy. Nawet jeżeli z dnia na dzień martwiłam się coraz bardziej.


Carl też wyczekiwał jego odpowiedzi. Zdawałam sobie sprawę, że nieświadomie i całkiem niechcący wplątałam go w to całe zamieszanie, choć on uważa inaczej.


Piątego dnia przyszłam w odwiedziny, jak zwykle z nowym zapasem książek, które Monick ostatnio pochłaniała bardzo szybko. Głównie romanse, o których nie chciałam już więcej słyszeć.


Przychodziłam zawsze z rana, by nie musieć widywać Tae. Jak na razie nie spotkaliśmy się na korytarzu, więc o godzinie 10 mogłam wejść do sali bez obaw.


Zobaczyłam jak Monick zawzięcie przesuwa palcem po ekranie tabletu, co chwilę zmieniając swój wyraz twarzy. Nie zwróciła specjalnej uwagi na to, że usiadłam obok.


-Taehyung przerwał pracę nad tworzeniem zespołu.- Odparła zła.


-Naprawdę? Co w tym złego?- Przed oczami jawił mi się powód, ale przecież musiałam udawać.


-Właściwie to nie wiem. Mam wrażenie, że to przeze mnie. Chociaż mówiłam mu, by nie przerywał niczego z mojego powodu.


-Cieszyłabym się, gdyby facet przerwał wszystko byle, by być przy mnie.


-To nie tak, że się nie cieszę, rozumiesz?


-Radzę nie czytać więcej bredni.- Delikatnie zabrałam jej urządzenie sprzed nosa. Znałam te wszystkie smakowite newsy, ponieważ sama śledzę internet. I wiem, że istnieją pewne spekulacje, o których nie powinna się dowiedzieć Monick. I to nigdy. Coś w stylu porzucenia dla innej kobiety z powodu jej choroby. Dlatego też wolałam, gdy wtykała nos do książek, a nie portale plotkarskie (?)


-Z dnia na dzień jest coraz nudniej. Tae odwołuje swoje wizyty już trzeci dzień. A miałam z nim porozmawiać.


-Myślałam, że już rozmawialiście. Jakieś postępy, czy coś?- Może i w ogóle nie powinnam wyciągać wiadomości podstępem, ale jestem zbyt ciekawa tego, jak on to chce rozegrać.


Jeśli chce.


I tak nie miałam nic do stracenia.


-Gdyby to było takie proste.- Monick wyglądała jakby na jej drodze w naprawieniu relacji z Tae, było coś o wiele więcej. To jeszcze bardziej wzbudziło moją ciekawość.


-Dodatkowy czas zawsze warto wykorzystać.- Podsunęłam jej tę myśl.


-Wykorzystuję.- Na chwilę się zamyśliła, po czym sięgnęła po książki.- Mam nadzieję, że ta ma dobre zakończenie.


-Tylko takie wybierałam.


Też oczekiwałam dobrego zakończenia i to nie tylko dla siebie, ale dla nas obu. Wierzę, że to jest realne, chociaż nie możemy dzielić się jednym facetem. To takie trudne, a on jest tylko jeden, więc dla niego jeszcze dwa razy trudniejsze.


Zamyślona wpatrywałam się w włączony telewizor , który nadawał jakieś wiadomości.


Nie zauważyłam, że do sali ktoś wszedł. Myślałam, że to Carl i faktycznie to był on, ale przyprowadził ze sobą jeszcze jednego gościa.


Zatrzymałam na nim wzrok, a moje serce na chwilę samoistnie się zatrzymało, by po chwili zacząć pędzić jak oszalałe. W głowie mi zaszumiało i nie usłyszałam pierwszych kilku słów, jakie zostały wypowiedziane. Zobaczyłam na twarzy Carla wyraźny sygnał, bym się obudziła. Chciałam dać mu znać, że ma stać w miejscu, ale było za późno. Nasza trójka została sama w jednym pomieszczeniu, a jedyne, czego się obawiałam to rozmowy na pewien oczywisty temat.


Niech nawet o tym nie myśli, bo nie jestem gotowa.


-Cześć.- Powiedział pierwszy, patrząc na mnie. Dopiero później na Monick. Miałam nadzieję, że ona tego nie dostrzegła.


Przypomniałam sobie, że trzeba zagrać tak, by nikt nic nie podejrzewał.


-Myślałam, że nie przyjdziesz?- Monick od razu skupiła się na jego osobie, ale coś mi nie pasowało. Zerknęłam na ekran telewizora i moja mina zrzedła.


Obok niego stał nie kto inny jak Mary.


Strzelałam oczami, żeby dać jej znać, że to nie czas na podsłuchy. To nawet nie jest czas na straszenie swoim zachowaniem, kogoś, kto dopiero dowiedział się o drugim świecie.


-Znalazłem trochę wolnego czasu.- Uśmiechnął się i to wcale nie był sztuczny uśmiech. Nie wiedzieć czemu to trochę zabolało. Nie wiedziałam jak mam to odebrać. A może w ogóle nie zwracać na to uwagi.


-To ja zostawię was samych.- Wstałam, by jak najszybciej się ulotnić i nie musieć słuchać tych wszystkich miłych słówek. Dopiero na korytarzu odetchnęłam. Niestety długo nie dano mi spokoju. Carl niczym zjawa pojawił się przede mną i bez żadnego ostrzeżenia zaciągnął do najbliższego pokoju. Rozejrzałam się i na szczęście nikogo tu nie było.


-Myślałem, że już stamtąd nie wyjdziesz. Nie widziałaś moich znaków?


-Znaków?


-Nieważne.- Machnął ręką i wyjął z kieszeni klucze od auta oraz złożoną na pół kartę. Wepchnął mi obie rzeczy do rąk.


-Co to właściwie jest?


-Chciałaś odpowiedzi, to ją masz.


-Nie mów, że..


-Owszem. Jak myślisz, kto przed chwilą kazał mi przekazać ci klucze i pin do drzwi?


-Nie mogę teraz tam jechać. Co powie Monick, kiedy nie przyjdę z powrotem?


-Powiem jej, że wyszłaś załatwić coś ważnego. I nie chciałaś im przeszkadzać. Wszystko da się wytłumaczyć.- Spojrzałam na mojego przyjaciela i na rzeczy w moich rękach.


Niczego bardziej nie pragnęłam niż wreszcie móc poznać jego opinię. Z drugiej strony bałam się odpowiedzi. Dlatego ścisnęłam klucze w ręce.


-Naprawdę, dziękuję ci.


-Później podziękujesz.


Wręcz wybiegłam ze szpitala, jednak zatrzymałam się przed wejściem. Przecież nie miałam pojęcia, które to auto. Obstawiałam, że jest czarne i na pewno usłyszę dźwięk blokady.


Właściwie nie musiałam długo szukać. Samochód stał na końcu parkingu. Wsiadłam do luksusowego wnętrza i odpaliłam. Pomimo, że czułam w swoim ciele całe to zdenerwowanie i oczekiwanie, a ręce trzęsły się i tak gnałam przez ulicę, jednym z najdroższych samochodów w moim życiu.


Myślałam nad tym, kiedy Taehyung podjął swoją decyzję. Czy może czekał, bo wahał się. I skąd wiedział, że akurat dziś, o tej godzinie będę w szpitalu, by odwiedzić Monick? Prawdopodobnie Carl maczał w tym swoje paluchy, ale jestem mu za to wdzięczna.


Po krótkiej jeździe zatrzymałam się na znajomym osiedlu. Zamknęłam auto i, kierując się pamięcią, weszłam do budynku. Nikt nie pytał mnie, po co tu jestem. Szybko zniknęłam w windzie, która zawiozła mnie na ostatnie piętro. W końcu stanęłam przed jego drzwiami. Wyjęłam z kieszeni zmiętą karteczkę. W skupieniu wpisałam kod, a drzwi znajomo kliknęły, więc powoli weszłam do środka. Przekraczając próg znów poczułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz olśniło mnie wnętrze jego mieszkania i on sam stojący pośród tego wszystkiego. Teraz znajdowałam się tu całkiem sama i nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić.


Pierwszy rzucił mi się w oczy alkohol stojący na stoliku i pomyślałam, dlaczego by nie? W innych okolicznościach nigdy bym po to nie sięgnęła, ale sytuacja wydawała mi się aż nazbyt nadzwyczajna. Pozwoliłam sobie wypić duszkiem całą szklankę.


Przez następne kilkanaście minut chodziłam bez celu po salonie. Myślałam, że z czasem się uspokoję, ale to nie zadziałało.


Po prostu już nie mogłam się doczekać. Czułam się jakbym przyszła tu po swój wyrok.


W końcu usiadłam czekając aż wróci do domu. Oczywiście długo nie posiedziałam. Musiałam być w ciągłym ruchu.


Wreszcie, gdy wybiła godzina jedenasta drzwi się otworzyły, a ja stałam wyczekując aż się pojawi.


Nie wiedziałam, co mówić. Choć na usta cisnęło mi się mnóstwo niepotrzebnych pytań. Tego odpowiedniego nie mogłam znaleźć.


-Byłbym szybciej, ale rozumiesz. Żadnych podejrzeń.


-Rozumiem.


nie wiedziałam, co ze sobą począć. Może spytać wprost? A może wcale nie usłyszę tego, na co liczę?


-Nie wiedziałam, że przyjdziesz.


-Zaplanowałem to.- Odparł spokojnie, ciągle patrząc na mnie tym przeszywającym wzrokiem. Jakby szukał czego,ś co przed nim ukrywam. Ale już nic takiego nie zostało. Wszystko powiedziałam. Teraz on musiał mówić. Najlepiej to, co myśli.


-Domyśliłam się, w drodze tutaj.


Taehyung z rękami w kieszeniach patrzył na mnie, coś analizując.


Byłam szczerze przestraszona. Cudem udało mi się zachować resztki rozumu. Choć, tak naprawdę długo nie wytrzymałam.


-Nie patrz tak na mnie. Chciałabym wiedzieć, co myślisz. Po prostu to powiedz Taehyung. A jeśli się czegoś boisz, to wiedz, że ja także i to równie mocno.


Skierowałam swój wzrok na najbliższą ścianę, byle by nie patrzeć w jego oczy, kiedy się do mnie zbliżał. W końcu staliśmy do siebie twarzą w twarz. To zdecydowanie był ten moment.


Jego zimna dłoń dotknęła mojego rozgrzanego policzka. Mimowolnie przymknęłam oczy, by móc nacieszyć się choć taką bliskością. Lecz, wreszcie musiałam spojrzeć mu w twarz, tak jak należało to zrobić o wiele wcześniej.


-Od początku wydaje mi się, że wiem o tobie wszystko, a jednak wciąż nie wiem nic. I chciałem cię poznać, a ty mi na to pozwoliłaś. I kiedy wynosząc cię ze sklepu nazwałem cię wariatką... przepraszam.


-To dlatego, że ci nie powiedziałam. To też moja wina.- Przyznałam.


-Nie szukajmy winnych, okej?- Pokiwałam głową, na znak, że się z tym zgadzam.


-Więc...jak bardzo jesteś przerażony? Powiedz mi, bo czekanie mnie dobija.


-A jak myślisz? Co mogę powiedzieć dziewczynie, którą kocham?


-Ty od początku...


-Yhm.- Uśmiechnął się szeroko i ja także.

poniedziałek, 5 września 2016

BTS-21

 Miałam małe opóźnienie, bo zaczęła się szkoła i prawie, że zawsze będę w niej siedzieć do 15 :(
Sama nie wiem jak znajdę czas by coś naskrobać, ale na pewno takowy znajdę. Postaram się.




W tamtym momencie zrozumiałam, że on już wie. Nasze przypuszczenia okazały się być prawdą. Żałowałam, że dowiedział się w taki sposób. Teraz nawet było możliwości, by porozmawiać z Monick.
Impreza została zrujnowana. Zapewne dom zdążył opustoszeć.
Mieliśmy dobrze się bawić, a siedzimy w szpitalu. Nam, ja i Tae. Żadne z nas nie ma pojęcia co powiedzieć. Bez przerwy  zerkam na Tae, bo wiem, że on najbardziej to przeżywa. A raczej nie wierzymy, że to w ogóle się stało. Wiele bym dała, by znać jego myśli.
Może jest wściekły?
Właściwie powinien być, bo to on powinien dowiedzieć się pierwszy.
W tym momencie było już za późno na cokolwiek.
Nie potrafił długo siedzieć bezczynnie i czekać na informację od lekarzy. To doprowadzało mnie do szału. W odróżnieniu od reszty poszłam się przejść. Bałam się, że spotkam matkę Monick, a z naszego spotkania nie wyniknie nic dobrego. Uciekałam przed nią i Taehyungiem.
Gdy opuszczałam korytarz wciąż siedział na krześle i wyglądał jakby ta sytuacja do niego nie docierała. Pragnęłam podejść do niego i powiedzieć mu, że wszystko się ułoży.
Jednak stchórzyłam.
Po tym co mu powiedziałam, nie umiałam porozmawiać po raz kolejny. Wolałam sama ochłonąć. Zrozumieć sytuację w jakiej się znalazłam.
Monick leży w sali i nic nie wiadomo. Czuję się podle z wielu powodów. Jednym z nich jest fakt, że bardziej myślę o Tae i tym jak bardzo rozdarty musi być. Pomiędzy Monick, mną, a jego rodziną. Swoim obowiązkiem poślubienia jej.
Namieszałam.
Usiadłam na krześle. Byłam pod kompletnie inną salą. Raczej nikt nie będzie mnie tu szukał.
Oparłam głowę o ścianę i na moment zamknęłam oczy. Myślałam, że to przyniesie mi chwilę spokoju, jednak przyniosło tylko ból głowy.
Przypomniałam sobie, że tak naprawdę jestem w szpitalu, a obok mnie nie ma ani jednego ducha.
Czyżby się nade mną litowały?
W takim razie muszę wyglądać żałośnie.
Lecz parsknęłam pod nosem, bo jednak ktoś się znalazł.
O dziwo bez żadnego mądrego słowa Mary usiadła koło mnie i milczała przez długi czas. W końcu odezwała się, a jej głos mówił, że mam jeszcze bardziej przesrane niż sobie wyobrażam.
-Nam może i się wkurzył, ale żałuje, że cię nie posłuchał.- Poczułam się tak jakby wpędziła mnie w jeszcze większe poczucie winy. Ponieważ myślałam o tym co czuje Taehyung.
-Nie powstrzymałam go, a potem nie powstrzymałam siebie. To zabawne, że cel tamtej rozmowy był całkiem inny.
-Ona wie, że mieliście dobre zamiary. Nic jej nie jest, Sora.- Spojrzałam na nią i jedyne co zobaczyłam to pocieszenie. Może i nie mogła mnie dotknąć i wesprzeć, ale słowa też były w porządku.
-Byłaś u niej? Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?!
-Ponieważ pomyślałam, że rozmowa o Tae jest ważniejsza.
-W cale nie jest.- Skłamałam, bo gdybym się przyznała byłabym naprawdę okropnym człowiekiem.
-Szukał cię.- Oczywiście, ze tak.
Westchnęłam przeciągle.
-Ciekawe dlaczego mnie nie znalazł.
-A jak myślisz? Tylko jedna osoba potrafi podnieść cały szpital na nogi. Wystarczy, że się pojawi.
Tym razem zdałam sobie sprawę, że matka Monick zdążyła narobić hałasu, podczas kiedy ja siedziałam tu.
Natychmiast wstałam z krzesła i ruszyłam w drogę powrotną. Nie musiałam pamiętać jej, ponieważ ludzie w garniturach doprowadzili mnie na miejsce.
Idąc do sali ostatni raz spojrzałam za siebie. Kolejny samochód zaparkował przed wejściem. Ochrona już ich otoczyła.
Jednak nie miałam czasu, by się tym przejmować.
Musiałam zebrać to co zasiałam.
Nawet jeśli będę musiała porozmawiać z Tae.
Kiedy weszłam do sali stanęłam blisko drzwi. Czułam, że w cale nie powinno mnie tu być. Nie należałam do tej wielkiej rodziny. Jednocześnie wiedziałam, że nie mogę odejść póki nie dowiem się co z Monick.
Przysłuchiwałam się rozmowie Monick jak rozmawiała z matką. Starałam się nie zwracać uwagi na to, że Tae trzyma jej ręke. W końcu wzrok padł mnie i poczułam jakby wszyscy osądzali mnie swoim spojrzeniem. Jedynie tylko Nam posyłał mi uspokajający uśmiech.
Czy kiedyś to się skończy? Pomyślałam, że będziemy milczeć przez następne pięć minut, zanim nie zapadnę się pod ziemię Na szczęście, w dobrym momencie uratował mnie lekarz.
-Koniec odwiedzin, pacjentka musi odpocząć.- Znajomy głos przepędził wszystkich z sali8, oprócz mnie. Ja wciąż stałam w tym samym miejscu, jak idiotka.- Sora?- Obudził mnie głos Carla, który trzymał swą dłoń na moim ramieniu.
-Mogłybyśmy porozmawiać, zanim zaczniesz?- Potrzebowałam teraz tego czasu. Wolnego od jej matki, Nama i Tae. Potrzebowałam przeprosić i poczuć się mnie żałośnie.
-Jasne, dam wam trochę czasu.- Szepnął i wyszedł zostawiając nas same.
Moje stopy wreszcie się ruszyły, więc podeszłam do jej łóżka.
Monick nie wyglądała tak źle. Nawet nie rzuciła żadnym oskarżeniem w moją stronę. Miałam dziwne wrażenie, że zanim przyszłam odbyła się tu poważna rozmowa.
Odchrząknęłam znacząco, by zwrócić jej uwagę.
Pozwoliłam sobie usiąść na krześle i odetchnąć jeszcze raz.
-Miałaś rację.- Powiedziała nim zdążyłam się odezwać.
Zaskoczona otworzyłam usta, by zaprzeczyć, jednak s powrotem je zamknęłam. Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego czekałam.- Zostałam wciągnięta na to łóżko przez własną głupotę. W dodatku oficjalnie postanowiłam zostać tutaj. Moje życie towarzyskie, cały biznes i wszystkie projekty, w które miałam się zaangażować, zostają właśnie odwołane.- Monick westchnęła patrząc w ścianę.
Rozumiałam ją w zupełności. Sama zatrzymałam wszystko wraz z wypadkiem i pojawieniem się moich zdolności. Jednak w porównaniu do tego co zatrzymała Monick, to wydaje się być niczym.  Ona ma lepsze życie. Teraz wiem, że na nie zasługiwała. Po tym wszystkim to oczywiste, że żałuje. Patrzenie na to jest równie smutne, jak wyobrażenie sobie tego co zaraz się stanie, gdy inni się dowiedzą.
Nie mogłam od tak patrzeć na jej łzy.
Przysiadłam na brzeg łóżka, by móc ją przytulić.
Tak postąpiła ze mną moja siostra, a teraz ja z Monick.
Nadal nie wiedziałam jak mogłabym ją pocieszyć i wciąż milczałam
Chyba to samo musiało minąć.
Wreszcie Monick otarła ostatnie łzy.
-Wiedziałam, że tak się stanie. Myślałam, że będzie lepiej, jeśli jak najmniej osób się dowie. Najlepiej tylko rodzina, lecz teraz cieszę się, że jesteś tutaj.- Uśmiechnęła się i ja także. jednak wiedziałam, ze to jeszcze nie wszystko.
-Zaczęłam...znaczy, zauważyłam, że Tae..- Przełknęłam ślinę czekając na najgorsze.  Co jeśli wiedziała? Co jeśli Tae jej powiedział, pomimo całej sytuacji.
Powietrze w pokoju zrobiło się nagle strasznie gęste i ciężkie.
-Po prostu oddaliliśmy się od siebie. On nie chcę tego przyznać, ale ja to wiem. Chciałabym to jakoś naprawić.- Powiedziała.
Cholerne poczucie winy wróciło jak bumerang. Desperacko odpędzałam łzy. Nie potrafiłam powiedzieć, że oczywiście powinna o niego walczyć. W końcu to Taehyung. Monick musiałaby być głupia, by nie walczyć.
Coś zżerało mnie od środka, coś czego nie umiałam nazwać.
-Zacznijcie rozmawiać, tak jak kiedyś. To na pewno zadziała. Myślę, że w związku czasem się tak zdarza. Choć, co ja mogę wiedzieć.- Uśmiechnęłam się słabo. Tak naprawdę chciałam wyć, krzyczeć i kopać z bezradności.
-Masz więcej dobrych rad dla mnie, niż ja dla ciebie.
-To rodzinne.
-A właśnie!- Monick zwróciła się do mnie.- Twój przyjaciel chyba został moim lekarzem. Jest naprawdę uroczy. Oznajmiła, na co parsknęłam.
-Oczywiście, że jest, tylko woli facetów.
-Och.- Entuzjazm Monick nieco zmalał. Przez chwilę byłam skłonna pomyśleć, że uznała Carla za przystojnego. Ale po tym co powiedziała, wiedziałam, że tak nie jest.
-Chociaż myślę, że jeszcze nie znalazł swojej wybranki.
-Powiedział, że moja choroba jest nieprzewidywalna.
-Co to oznacza?
-Że w jednej chwili mogę magicznie wyzdrowieć albo..
-Nie, nie, nie.- Zaprzeczyłam szybko.
Wolałam o tym nie myśleć.- Carl jest dobrym lekarzem. Wiem to, bo uczyliśmy się razem, a potem razem pracowaliśmy. Jestem pewna, że postara się jak żaden inny lekarz. Zobaczysz, jeszcze wrócisz do wszystkiego.

Porozmawiałyśmy jeszcze trochę o tym co wydawało się istotne. Tylko po to by na chwilę rozchmurzyć się. Wiedziałam, że Monick poradzi sobie. Natomiast ja coraz bardziej nie wiedziałam jak sama mam sobie poradzić.
Osób, których mogłam poprosić po pomoc było zaledwie dwie.

Wychodząc z sali z niewyraźną miną i oczami pełnymi łez wpadłam właśnie na niego.
Powoli przeniosłam wzrok z podłogi na jego kamienną twarz.
Z pewnością serce na moment straciło swój rytm, by po chwili przyśpieszyć z zawrotną prędkością.
-Chodź ze mną.- Taehyung szarpnął mnie za rękę, zanim zdążyłam spytać dokąd mnie ciągnie. Byłam w zbyt wielkim szoku, by jakoś zaprotestować.
Rozejrzałam się zdając sobie sprawę gdzie się znajdujemy. Znak na ścianie informował, że tu są schody ewakuacyjne.
Poczułam się nieswojo i zastanawiałam się o co chce mnie zapytać.
-Nic nie mówi. Wiem co to za mina.- Zaczęłam.
 -Naprawdę?
-Tak, naprawdę. Chcesz zapytać o to jak długo wiem, a potem usłyszeć co stało się na przyjęciu.
-Znasz mnie lepiej niż ja sam. Więc, co się stało?
-Chciałam jej pomóc. Przekonać żeby powiedziała prawdę. Powinieneś dowiedzieć się jako pierwszy.
-Cały czas chodziło o to?- Stwierdził, a ja przytaknęłam.- Gdybyś mi powiedziała byłoby łatwiej.
-W cale by tak nie było. Powiedziałam ci o tym zanim się dowiedziałam. Moje sumienie zżerało mnie od środka, ponieważ nie jestem taką osobą. Nie potrafię.
-Czy naprawdę chodzi tylko o to?- Taehyung dociekał prawdy, a ja uciekałam przed nią.
Chciałam powiedzieć mu, że od dawna widzę jego siostrę.  Właściwie mnóstwo osób. Nieżywych. Jednak to nie jest dobry pomysł. Wprawdzie nigdy nie ma dobrych momentów, ale ten jest paskudny.
-Nie. Jest coś jeszcze.
-Kolejna tajemnica?
Nie odezwałam się. Moje milczenie było odpowiedzią. Taehyung miał całkowite prawo wściekać się na mnie.
Pewnego dnia wszystko mu opowiem, jeśli tylko będzie chciał posłuchać.- W porządku, może i ty skończyłaś ze mną, ale nie ja z tobą.- Po czym wyszedł, a przede mną pojawiła się ona.
-Wyszło paskudnie.- Orzekłam. W dodatku czułam się równie paskudnie.
-Skoro wszyscy dokładają swoje problemy, może ty dołóż swój?
-Powinnam była zrobić to dawno temu. Zanim zaszło to za daleko. Porozmawiałabyś z bratem, a ja bym odeszła.
-Może i tak. Jednak wtedy nie poznałabyś tych wszystkich ludzi.
-Ani jego.- Dodałam.
-Będąc duchem widzi się więcej niż będąc człowiekiem.
-Więc co widzisz?
-Że mój brat jest tak samo zagubiony, jak ty. A Monick ciągle się zastanawia. Tak czy inaczej, kiedyś to się skończy i każdy będzie znał swoje miejsce.
-I znikniesz?
-Takie moje przeznaczenie.- Mary wzruszyła ramionami i rozpłynęła się w powietrzu.
Jej słowa zawsze muszą coś ze sobą nieść. Tym razem niosły ze sobą aż za wiele.
Monick chcę naprawić wszystko i być z Tae, a ja nieświadomie pragnę do tego nie dopuścić.
Czy mi się uda?

                                            *                             *                              *

( Narracja Tae )

Wyszedłem na idiotę. Kolejny raz nic nie wiedziałem. Świat myśli, że jesteśmy doskonałą parą. W rzeczywistości stało się inaczej. Wiem, że Monick kiedyś powiedziałaby mi o tym bez wahania.
Pomógłbym jej ,a teraz nie mogę zrobić nic.
Sora miała poniekąd racje, ale ja nigdy nie myślałem, że to ma być nasze rozwiązanie. Nie takie, w którym ona jest nieszczęśliwa.
Nie potrafię jej zostawić, pomimo tego, że mam inne obowiązki.
Dla niej chcę się ich pozbyć.
Nie żenić się.
Zakochać się w dziewczynie, która od początku jest dla mnie nieosiągalna. A jednak i tak z nią być.
Takie powinno być życie, lecz zamiast tego pojawiają się przeszkody i kolejne tajemnice.
I tylko ta jedna dziewczyna zna odpowiedź.
Jestem pewien, że to jakoś wiąże się z jej dziwnym zachowaniem.

                                           *                                   *                            *

( Narracja Sory )

Nie wiedziałam czy pójść sobie stąd, czy może narazić się jeszcze jednej osobie.
Byłam wdzięczna Carlowi, że pozwolił mi ukryć się w pokoju. Stąd doskonale widziałam przez szybę zatłoczony korytarz, po którym snuły się dusze zmarłych.
Na samą myśl, że znów musiałabym uporać się z ich głosami w głowie, nie miałam ochoty wychodzić.
-W życiu nie spodziewałbym się takiego obrotu spraw.
-Wolałabym żeby to się nigdy nie wydarzyło.- Mruknęłam popijając herbatę, którą przygotował Carl.
-Wtedy nie poznałabyś Tae.- Wypomniał mi.
-Wszyscy tak mówią.
-Więc mówią mądrze.
-Spróbuj postąpić mądrze.
-Skoro sytuacja jest tak beznadziejna, to mu powiedz.- Carl spojrzał na mnie całkiem poważnie.- Co masz do stracenia? Dowal mu.- Zażądał.
-Mam mu dowalić?- Spytałam powoli.
Chyba nie do końca dotarły do mnie jego słowa.
-Przemyśl to. Nie musisz mu mówić, że widzisz jego siostrę. Możesz to ominąć, tymczasowo.
-Chwileczkę.- Odstawiłam kubek z brzękiem.- To nie jest takie proste.
-I nigdy nie będzie.
-Masz rację. Jak zwykle, co jest bardzo denerwujące.- Wypomniałam mu.- Załóżmy, że chciałabym to zrobić. Ale w szpitalu? - Nie byłam co do tego taka pewna. Choć przynajmniej zaczęłam myśleć o tym na poważnie.
-Oczywiście, lepszego miejsca nie ma.
Biłam się z myślami. W jednej chwili byłam na tak, a w drugiej na nie. Bałam się i wciąż tak jest. Jednak kiedy przypomnę sobie jego wyraz twarzy, gdy mówiłam, że mam kolejną tajemnicę.
To też niesprawiedliwe.
Trzeba mu powiedzieć. Nawet dzisiaj, w tym szpitalu.
Wstałam z krzesła, o mało co go nie przewracając.
-Idziesz?
-Idę.- Oznajmiłam pewnie.
-Ostatnio widziałem Tae przed salą Monick.
-Jasne.
Szłam przez korytarz starając się nie zwracać uwagi na podniesione głosy zmarłych. Skupiłam się na swoim zadaniu, by nie stchórzyć.
Minęłam zakręt, ale szybko wycofałam się za róg. Mało brakowało, a wpadłabym w sam środek rozmowy Tae z matką Monick.
Pozwoliłam sobie podsłuchać ich rozmowę
Na początku Tae zapewniał, że zajmie się Monick, w co sama nie wątpiłam.
Z resztą starsza pani wyglądała na zdruzgotaną, tym co spotkało jej córkę. Miło było zobaczyć, że jednak potrafi odczuwać jakieś emocje.
Kiedy myślałam, że ich rozmowa jest skończona, weszli na temat, o którym nie chciałam wiele słyszeć. Właściwie powinnam była odejść i poczekać na lepszy moment, ale moja ciekawość kazała mi zostać na miejscu.
Z bijącym sercem czekałam aż padną jakieś konkretne słowa.
-Nie zdążyłam porozmawiać z jej nową przyjaciółką. Ale wy się znacie, prawda? Mógłbyś jej coś przekazać?
-Co takiego?- Zauważyłam, że nawet on się spiął. Też nie oczekiwał żadnych miłych słów.
-Chciałam jej podziękować.- Chyba właśnie wydałam z siebie jakiś dźwięk.
Uderzyłam plecami o ścianę, mając nadzieję, że nie zostałam nakryta.
-Ale pamiętaj o tym co mówiłam. Żadnych zdjęć w prasie z inną dziewczyną. Już teraz jest mnóstwo zamieszania. To też jej uświadom. Ja muszę załatwić parę spraw. Więc do zobaczenia.
Spanikowałam i uklękłam pod ścianą chowając twarz w dłoniach. Dzięki temu nie zostałam zauważona. A kiedy zobaczyłam jak tłumy paparazzi rzucają się do drzwi, by zdobyć odrobinę informacji, sama uciekłam.
Doskonale znałam ten budynek, a jeszcze lepiej znałam miejsce, w którym zawsze odpoczywałam po ciężkim dniu. Tym razem zaryzykowałam i wspięłam się po schodach na samą górę.
Prosto na dach.
Pchnęłam ciężkie drzwi i dopiero wtedy odetchnęłam.
Znalazłam ławkę i usiadłam na niej.
Zdałam sobie sprawę z własnej głupoty. Co jeśli ktoś by nas zobaczył, podczas gdy starałabym się wytłumaczyć mu, że nie jestem wariatką.
Oboje bylibyśmy skończeni.
Choć może tutaj nikt by nam nie przeszkadzał..ale to i tak się nie stanie.
Jak miałam wrócić do Carla i powiedzieć mu, że właśnie dostałam zakaz zbliżania się?
To ja jestem tą dziewczyną, do której nie może się zbliżać.
Westchnęłam przeciągle.
-Nie byłaś ani trochę blisko do powiedzenia mu prawdy. Czym się martwisz?
Spojrzałam na tą nic nieświadomą duszę, która rzucała mądrościami od samego początku.
-Ja się nie martwię. Staram się coś sobie poukładać.
-Kłamiesz.- Stwierdziła szybko.
-Podobno nigdy nie umiałam kłamać.- Cholerne geny.
-Ale umiesz nie mówić całej prawdy.
-Och, wiem o co ci chodzi. Nie chcesz żebym mu powiedziała o tobie. Dlaczego?
-Bo to nie jest dobra pora.
-To moje wytłumaczenie.
-Nawet jeśli, to ty dobrze o tym wiesz, że lepiej tego nie wyjawić.
-W porządku. I tak nie zanosi się bym mu o tym powiedziała.- Westchnęłam po raz kolejny.
Chciałam jej już opowiedzieć całą sytuację sprzed chwili, ale kiedy ponownie spojrzałam w jej kierunku, Mary już tam nie było.
Wstałam, by rozejrzeć się, jednak zamiast niej zobaczyłam jego.
Czas na chwilę zatrzymał się w miejscu, a ja gorączkowo myślałam o tym ile tym razem zdołał usłyszeć.




Wiem, że to chamskie kończyć w takim momencie. Jednak mam nadzieję, że nie będziecie na mnie wkurzeni. Stwierdziłam, że to by było za dużo jak na jeden kęs.













niedziela, 28 sierpnia 2016

3 Urodziny Bloga





Cześć kochani!

Prawie bym ominęła tak ważne święto!

To już trzeci rok od kiedy zetknęłam się z blogiem. Od tamtego czasu wiele się zmieniło i przybyło wielu czytelników. Zawsze będę podkreślać, że to wszystko dzięki wam.
Czasami wracam do starszych postów i łapię się za głowę. Ale cieszę się z postępów.
Mam nadzieję, że utrzymam się tu jeszcze przez następnych kilka lat i będziecie na mnie czekać.









Co do następnego rozdziału, to już prawie go skończyłam. Myślę, że w następnym tygodniu już się pojawi.
Naprawdę przepraszam, że tak długo czekacie.
Dzięki za komentarze. To moja wielka motywacja.
Kocham was ♥♥♥

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

BTS- 20

Hej kochani!
Spóźnienie okropne, ale rozdział jest jeszcze w tym miesiącu. Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^
Dziękuję wam za komentarze. Gdyby nie wy, pewnie pisałoby się dłużej..

Beta: Ann Flo

Czułam, że postąpiłam słusznie, a jednocześnie nosiło mnie po całym domu. Tak jakby mój cholerny mózg przypominał mi, że o czymś zapomniałam. Umiałam sobie wytłumaczyć co to, a raczej kto. Tylko pojawiał się problem, kiedy miałam to komuś opowiedzieć. Wtedy te wszystkie słowa w mojej głowie natychmiast traciły sens. I była jeszcze Monick, ze swoją czystą i szczerą przyjaźnią do mnie. Od początku sumienie nie pozwalało mi zachowywać się jak ostatnia świnia w stosunku do niej. Po prostu nie mogłam i teraz też nie mogę. Nie potrafię od tak odbić jej faceta, a raczej wyznać prawdy, że już to zrobiłam.
Musiałabym nie mieć sumienia, a wiedziałam, że mam, bo odzywało się ostatnio coraz częściej.
Czas nie dał mi żadnego prostego rozwiązania. Moja siostra stwierdziła, że może właśnie tak powinno być, a Carl powiedział, żeby to wszystko chrzanić. W końcu się ułoży. Egoistycznie chciałam wierzyć w jego wersję i tak też robiłam przez ostatnie trzy dni.
Szukałam sobie miejsca i myślałam tak, jak chciałam myśleć. Przynajmniej do czasu, gdy siostra zabrała mnie do siebie. Domu pełnego szczęścia, którego podobno mi brakowało. Nie sprzeczałam się, bo może miała rację.
Możliwe, że wielki kubek gorącej czekolady w towarzystwie siostry pomoże mi przetrwać kolejny dzień.
Siedziałam na kanapie, przeglądając stare gazety, bo nowych nie odważyłam się tknąć. Wolałam unikać komplikacji.
-Hani bawi się w pokoju, a my możemy porozmawiać.- Zaproponowała, a ja spojrzałam na nią poważnie.- Przecież jest tyle tematów do rozmowy.
-W porządku, więc zacznijmy od ciebie.- Byłam ciekawa jak długo wytrzyma bez wzmianki o moim wyglądzie, czy też zachowaniu.
Wzięłam swój kubek w ręce i zaczęłam słuchać.
Zaczynając od nowych wybryków Hani, aż po najnowsze zlecenia w jej firmie.
To zapewne tylko przypadek, że ja cierpię, a ona urządza kolejny szczęśliwy ślub dla innych par. Pomimo tego nie miałam wrażenia, że to jakoś nawiązuje do mojej sytuacji. Przez te kilkanaście minut nawet zdarzyło mi się zapomnieć.
Wiedziałam, że tak powinno być. Nie rozmawiamy i jest okej. Przynajmniej powinno być.
Ale nie jest.
Milczałam i uśmiechałam się, a w moich oczach pojawiły się niechciane łzy. Uśmiech schodził mi z twarzy pomimo starań.
Jak bardzo żałośnie musiałam wyglądać, płacząc nad czymś, o czym sama zadecydowałam?
-Przepraszam.- Starłam szybko łzy. Było tak miło, nie chciałam tego psuć. Niestety Soohyun przysiadła się do, by objąć mnie ramionami.
-Nie mam zamiaru cię pouczać. Wiem, że dlatego nie chciałaś rozmawiać, ale twoje serce nie jest ze stali.
-Chyba mi odbiło.- Mruknęłam, wciąż ścierając łzy. Po prostu nie chciały przestać płynąć.
Soohyun objęła mnie mocniej.
-Wiesz, że zrobiłaś dobrze, a to tylko łzy. Pamiętam, że mama zawsze mi to mówiła.
-Gdyby tu była, wiedziałaby, co robić.
Też mi jej brakowało, a zwłaszcza w takich podłych chwilach jak te. Niestety teraz mamy tylko siebie, a moja siostra próbuje mi ją zastąpić. A ja jestem jej za to ogromnie wdzięczna i za to, że nie mówi nic, tylko pozwala mi płakać w ciszy.

( Narracja Monick )

Nie jest dobrze z Taehyungiem, ani ze mną, a już na pewno nie z nami. Choć wiem o ich kłótni to nie znam jej powodu. Nieważne jak długo prosiłabym o wyjaśnienia i tak nie dostałabym ich. On nic nie powie,bo woli chodzić nabuzowany i najlepiej by było, gdyby nikt się do niego nie odzywał. W końcu i ja się zdenerwowałam jego milczeniem. Postanowiłam zadzwonić do Sory, jednak nie odebrała telefonu.
Czyli ona też zamierza milczeć?
W porządku!
Ich kłótnia to ich sprawa. Skoro oboje chcą się na siebie boczyć, to niech tak będzie. Ostatnio nie tylko ta dwójka ma problemy. Wciąż nie powiedziałam matce, o ojcu już nie wspominając.
Nie wiem, jak długo uda mi się ukrywać ten fakt. W dodatku Nam wciąż naciska na mnie, bym powiedziała prawdę. Skończyła z show biznesem i poszła do szpitala na najbliższe miesiące, a i może nawet lata.
W ogóle mi się to nie marzy. Nie chcę z niczego rezygnować, a co najgorsze, nie chcę znów zostać uziemiona.
Dlatego, by o tym nie myśleć, po raz kolejny musiałam przekonać go, by zaczekał.
Spotkałam się z Namem w moim tymczasowym biurze. Z dala od ciekawskich spojrzeń i fotografów.
Przyszedł punktualnie, a przed tym jak zwykle zapukał. Zaprosiłam go do środka.
-Jeśli zaprosiłaś mnie po to, by znów namówić mnie na danie ci czasu, to już raczej przerabialiśmy ten temat.
-A niby o jaką rzecz mogłabym cię prosić?
-Mówię: nie.- Odparł zirytowany. Mnie też mało brakowało do tego stanu.
-Wiedziałam, że to powiesz, ale wiedz, że nie możesz mnie tak szantażować. Nie masz do tego prawa.
-Jeśli właśnie tak uratuję ci życie, to owszem mam takie prawo, jako twój przyjaciel.
-Skoro jesteś moim przyjacielem to powinieneś mnie zrozumieć. Tak jak i to, że nie chcę stracić swojego życia. Już raz przez to przechodziłam.
-Zapominasz, że też przez to przechodziłem. Siedząc z tobą w szpitalu!
Złapałam relaksujący oddech, żeby tylko nie zdenerwować się.
-W porządku. Jeśli tak bardzo chcesz, by wszyscy się dowiedzieli, to będziesz musiał powiedzieć im sam. Bo nie zrobię tego dziś. Sprawy i tak już się skomplikowały.- Nie zamierzałam wdawać się w szczegóły, ani kontynuować naszej rozmowy.
Chciałam wierzyć, że zdołam wyjaśnić mu moje powody, jednak za bardzo liczyłam na zrozumienie.
-Monick..
-Pewnie masz wiele innych rzeczy do roboty.- Chciałam już zostać sama, ale on ciągle tkwił w moim biurze. Myślałam, że odejdzie, kiwając głową na znak, że nie pochwala moich wyborów.
Lecz Nam po prostu przytulił mnie. Nie wiedziałam, czy też położyć swoje ręce na jego plecach choć jesteśmy przyjaciółmi i to powinno być normalne. Tak jak kiedyś.
-Wiem, że to powiesz, tylko się boisz. A  w porządku, nawet ja się boję.
Westchnęłam po raz kolejny. Nie bałam się, a nawet jeśli, wolałam to nazwać obawami. I co najgorsze, upychałam wszystko w najdalszy kąt mojej świadomości. Tak naprawdę potrzebowałam Nama przy sobie.
Był i jest lepszym przyjacielem dla mnie niż ja dla niego.
-Nie dziś, ale jutro.- I tak musiałam postawić na swoim. Bez tego czułabym się tak, jakbym nie pozostawało mi inne wyjście. Z resztą wiedziałam, że się zgodzi.
-Niech ci będzie.- Odsunął się, by spojrzeć mi w oczy i sprawdzić, czy mówię to na poważnie.
Chyba się przekonał, że tak, bo szybko zmienił temat.- Właściwie, co miałaś na myśli mówiąc, że wszystko się skomplikowało?
-Myślę, że nic, czym musisz się przejmować.- Nie chciałam wspominać o Sorze.- Wiem bardzo mało. Taehyung zajął się pracą i lepiej bez kija nie podchodzić.
-Pokłóciliście się?
-My nie, ale oni tak.- Odpowiedziałam wymijająco.
-Sora i Tae?
-Właśnie o nich mówię. Widzę, że też nic nie wiesz na ten temat.
Jego zdziwienie wcale mnie nie zaskoczyło.- Chyba wreszcie powinniście ze sobą porozmawiać.
-Nie było okazji.
-Teraz jest okazja.

***
( Narracja Sory )

Nie potrafiłam spławić Nama. Zanim odebrałam zastanawiałam się, czy warto. Jednak okazało się, że to i tak nie miało znaczenia. Byłam mu winna to spotkanie i czułam, że on wszystko wie. Że zna powód, dla którego go zostawiłam i wie, że już coś się stało. Ostatnie, czego potrzebowałam to tego, by myślał bóg wie co.
Zasługiwał na prawdę, tak samo jak wszyscy inni. Miałam zamiar opowiedzieć mu to w dużym skrócie, pomijając istotną część. Zdawałam sobie sprawę, że pytania będą dla mnie nie wygodne, ale już się na nie zgodziłam.
W końcu nie bez powodu siedziałam w kącie, ukrywając się przed ludźmi. Już myślałam, że nawet Nam nie zwróci uwagi, jednak zauważył. Po chwili siedział przede mną, a ja milczałam szukając dobrego słowa, by zacząć rozmowę.
Odchrząknęłam i uspokoiłam się nieco.
-Dawno się nie widzieliśmy.- Zaczęłam od najprostszych słów, lecz potem zdałam sobie sprawę, że to moja wina.
-Wygląda na to, że oboje byliśmy zajęci.- Uśmiechnął się.
-Naprawdę głupio wyszło. Powinnam była wybrać lepszy moment, ale ciągle to odkładałam i wybrałam ten najgorszy moment.- Powiedziałam szybko. Za szybko.- Przykro mi.
-Nie powinno.
-Tak, oczywiście.
-No co?- Spojrzał na mnie niezrozumiale.
-Nic. Po prostu pomyślałam, że ty chyba nigdy się nie wściekasz. W każdej sytuacji miły do bólu.
Nam parsknął pod nosem, chociaż ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. To raczej sprawia, że ludzie czują się jeszcze podlej.
-Uwierz mi, umiem się wściec. Potrzeba tylko dobrego powodu.
-Więc cieszę się, że ten taki nie był.- Odpowiedziałam szczerze.
-Tak naprawdę chciałbym żebyś odpowiedziała mi szczerze.
Wiedziałam, że tak się stanie.
-Odpowiem.- Zapewniłam go, choć nie siebie samą.
Nie mów mu. Nie będzie zadowolony.- Usłyszałam głos przy swoim uchu, przez co prawie, że podskoczyłam na krześle.
-Coś się stało?- Nam spojrzał na mnie dziwnie. Oczywiście, że to musiało być dziwne. W końcu on nie ma nad uchem wrednego głosu, który mówi mu, co ma robić.
-W porządku. Chciałeś o coś zapytać.- Przypomniałam.
-Ach, tak. Spotkałem dziś Monick. Mówiła, że pokłóciliście się. Ty i Tae.
Spojrzałam w bok, dla pewności. Mary wciąż stała obok i próbowała przekazać mi swym wzrokiem, że to zły pomysł.
Uznałam, że jednak dobry.
-Mieliśmy małą sprzeczkę, ale to nic takiego. Mała różnica zdań. Monick niepotrzebnie się przejmuję.
-Będzie wściekły.- Ostrzegła mnie Mary.
Wiedziałam, że będzie. Ale jaki miałam wybór?
-Może i będę nachalny. Tylko, że od pewnego czasu myślę na różne sposoby. Po prostu chciałbym wiedzieć, czy ty i Tae..
-Wiem, o co chcesz zapytać. Spodziewałam się tego. I wiem, że będziesz wściekły, bo to dobry powód.
-Możliwe, że zmieni o tobie zdanie.- Wtrąciła się, a ja zaczęłam mieć wątpliwości. Dlatego skupiłam się na Namie.
-Nie planowałam tego. Musisz wiedzieć, że przez cały czas czułam się z tym okropnie. W końcu musiałam zadecydować i wybrałam Monick. Teraz możesz powiedzieć, że to było samolubne i egoistyczne, ale wtedy myślałam, że się ułoży. Oboje tak myśleliśmy.- Zakończyłam swoją spowiedź, oczekując reprymendy.
Należała mi się.
-Chciałbym powiedzieć ci, że to nie fair, ale skoro sama do tego doszłaś to raczej nie będą potrzebne inne słowa. Ponieważ jest ważniejsza sprawa do omówienia.
-Jest coś gorszego niż to jak się teraz czuję?
Nam uśmiechnął się, ale zaraz ten uśmiech zniknął. Jakby przypomniał sobie o czymś smutnym. Już wiedziałam, że chcę mu pomóc, cokolwiek miałoby to być.
-Trzeba pomóc Monick, a do tego jesteś mi potrzebna.
-Ja.. postaram się.
-Posłuchaj. Wiem, że trudno jest ci się z nią spotkać, ale to ważniejsze.
-Jej choroba?
Zaskoczyłam go, ale nie widziałam sensu, by przemilczeć ten fakt. Pomimo całej sprawy z Tae to i tak ciągle się martwiłam.- Nie patrz tak na mnie. Domyśliłam się, dzięki pomocy Carla. Powiedz mi jak bardzo jest źle.
-Właściwie trudno powiedzieć, kto się bardziej przejmuję. Ja czy ona.
-No tak. Cała Monik.
-Właśnie w tym problem. Ona nie chcę nikomu powiedzieć, albo po prostu wolałaby przeciągać to jak najdłużej. Byleby nie pójść do szpitala, co powinna zrobić.
-Więc nie jest dobrze. Jak niby mogłabym ci pomóc?
-Monick niedługo ma urodziny.
-O nie.
-O tak. A Tae jak zwykle urządzi jej wielką niespodziankę.
Czy wszystko musi zawsze zaczynać się od jakiejś imprezy?- Zazwyczaj to właśnie na nich spotyka mnie coś złego. Fakt, że to Tae ją organizuję jest jeszcze gorszy od tego, że z pewnością będę musiała tam pójść.
-Urodzinowe party?
-Coś w tym stylu.- Odpowiedział niepewnie.- Chcę żebyś pomogła mi ją przekonać, bo sam nie potrafię. A jeśli przypadkiem obojgu nam się uda, to będzie sukces. Więc jak?- Jego błagalne spojrzenie kazało mi odstawić dumę na bok i zająć się Monick. W końcu tu nie chodzi o mnie czy o Tae, ale o osobę, która w ogóle wszystko zaczęła. Jak inaczej mogę jej podziękować niż ratując jej życie?
Bez dwóch zdań nie pójdę tam, by zobaczyć Tae, lecz żeby coś zdziałać. Tego wymaga przyjaźń.
-Wiesz, że nie będzie łatwo?
-Nawet tak nie myślałem.
-Okej. Wchodzę w to.

 * * *
-Gotowa?- Nam spojrzał na mnie wyczekująco. Chyba domyślił się, że wolę mieć to już za sobą.
-Pytasz o Monick, czy o Tae?
-O oboje.
-Więc tak i nie.-Westchnęłam.- Tak w ogóle to nie mam zaproszenia.
-Przyszłaś ze mną.
-Och. Będzie zły, kiedy tylko mnie zobaczy. Znajdzie mnie i powie, żebym spadała, tak jak ja kazałam mu spadać. Boże, czy to ma sens?
-Spokojnie. Jeśli się nie rozdzielimy..
-Jeśli?!
-Na pewno.- Zapewnił mnie.- Nic ci nie powie. Uwierz mi, znam go dłużej.
-Okej, ufam ci. Chodźmy.
Razem wmieszaliśmy się w tłum, o ile można to tak nazwać. Starałam się zachowywać pozory normalności, wśród tylu obcych ludzi. Ale co ja tam bredzę. Umierałam za każdym razem, gdy ktoś powiedział coś głośniej. Wtedy moja głowa latała na wszystkie strony w obawie, że on gdzieś tu jest i już morduje mnie wzrokiem. Wiedziałam, że moje zachowanie musi być denerwujące. Na szczęście Nam nie skomentował mojej manii prześladowczej, za co byłam mu wdzięczna.
Chciałam by Monick zjawiła się tu jak najszybciej. Byśmy mogli przemówić jej do rozumu i zakończyć moje tortury.
W tym czasie raczyłam się dobrym szampanem w towarzystwie kolegów Nama. Wszyscy co chwilę wybuchali śmiechem po opowiedzeniu sobie jakiegoś żartu. Nie chciałam być wredną i odstawać od reszty, więc też się śmiałam. Z czasem poczułam się bardziej rozluźniona i nawet na moment udało mi się zapomnieć, po co tu jestem i kogo mam unikać. Stwierdziłam, że kolejni faceci zostają moimi przyjaciółmi. Bardzo zabawnymi.
Niestety to musiało się wreszcie skończyć, bo ktoś krzyknął, że Monick już tu idzie. Więc kiedy się zjawiła wszyscy zgrabnie krzyknęliśmy ,,wszystkiego najlepszego'' i zabawa dopiero teraz się zaczęła.
Monick z wielkim uśmiechem i miłością w oczach rzuciła się na Tae, by go pocałować. No cóż, wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale w rzeczywistości poczułam się inaczej niż sobie to zaplanowałam.
-W porządku?- Szepnął Nam.
-Tak.- Uśmiechnęłam się klaszcząc razem z innymi.
Tak powinno być. Póki są razem i widzę, że Monick jest szczęśliwa i nieświadoma tego, co jej zrobiliśmy, wiem, że postąpiłam słusznie.
-Wystarczy, że zaraz pójdzie się przebrać.
-A wtedy my pójdziemy za nią.- Dokończyłam.
-Właśnie.
-Jesteś bardzo zdeterminowany.- Stwierdziłam.
-To moja przyjaciółka. Kiedy była mała, też jej pomagałem, jak my wszyscy. Wtedy dała radę, ale teraz boi się i zaprzecza, mówiąc, że panuje nad sytuacją. Tak naprawdę opamięta się, kiedy stanie się coś złego. Ja nie mam zamiaru do tego dopuścić.
-Masz rację. Nikt tego nie chcę. Tae też niczego nie wie, chociaż ma swoje podejrzenia.
-Jakie podejrzenia?
-Przyznaję się, że rozmawiałam z nim o tym. Po tym jak przypadkiem znalazłam zdjęcie w twoim domu.- Przyznałam się.
-To wyjaśnia wiele rzeczy.
-Powinnam była powiedzieć ci wcześniej. Mój błąd, przepraszam.
-Teraz to nie jest ważne.- Nam machnął na to ręką.- Lepiej chodźmy.
Niepostrzeżenie wślizgnęliśmy się na drugie piętro, wchodząc po schodach. Dom nie był wcale taki duży, przynajmniej nie to piętro. Łatwo było znaleźć pokój Monick, zwłaszcza, że przed chwilą trzasnęły drzwi na końcu korytarza. Czułam się jak włamywacz, a Nam wręcz przeciwnie. Chyba cały czas myślał o tym jak przekonać tę upartą dziewczynę. Ja nie miałam konkretnego planu. Po prostu chciałam pogadać jak dziewczyna z dziewczyną, bez niepotrzebnych kłótni. Liczyłam się z małym oporem z jej strony, ale z drugiej jest dorosła. Pewnie doskonale zdaje sobie sprawę, jakie są realia, i że wszyscy chcemy jej dobra.
Byłam nastawiona optymistycznie, kiedy pukaliśmy do jej pokoju.
-Proszę wejść.- Oboje wpakowaliśmy się do środka. Monick stała przy oknie, a kiedy się odwróciła, znów była uśmiechnięta.
-Hej. Przyszliśmy złożyć ci życzenia osobiście. Tam było za tłoczno. Więc wszystkiego najlepszego, jeszcze raz.- Zaczęłam rozmowę i niepostrzeżenie szturchnęłam Nama, by nie stał jak kołek.
-Cieszę się, że was widzę. Już myślałam, że ten buc cię nie zaprosił.- Bo nie zaprosił.
-Jednak jestem tu. Nie mogłam opuścić takiej imprezy.
-Więc przyszliście tu razem?
-Tak jakoś wyszło.- Wtrącił się Nam.- Tak właściwie jak się czujesz?- Spojrzałam na tę dwójkę.
Monick na chwilę zmarszczyła czoło, ale nie dała po sobie poznać, że ją to ruszyło. Natomiast Nam uparcie oczekiwał odpowiedzi.
-Właściwie czuję się dobrze. Idziemy?
-Pewnie.- Mruknęłam, wychodząc za Monick.
Cholera.
Nie poszło za dobrze. Nie potrafiliśmy zacząć tej rozmowy jak należy. W końcu to dzień jej urodzin. Ani ja, ani Namjoon, nie chcieliśmy zepsuć jej tego dnia. Zastanawiam się, czy nie lepiej odłożyć to na później. Choć wiem, że to głupi pomysł, ale może lepszy.
Chciałam dać mu jakoś znać, by teraz odpuścił sobie tę rozmowę. Tylko, że już było za późno.
-Monick poczekaj.- Każde z nas się zatrzymało. W tej chwili zrozumiałam, czym przejmuje się Nam.- Mieliśmy z tobą porozmawiać.
-Teraz?
-Owszem, teraz.- Naciskał, a ja wolałam się gdzieś ukryć.
-Na dole trwa moja impreza urodzinowa. Na pewno jutro będzie na to czas.
-A co jeśli nie będzie?
Milczałam obserwując jak dalej potoczy się akcja. Monick wyglądała jakby już coś kojarzyła. Jej mina mówiła sama za siebie.
-Co chcesz przez to powiedzieć?- Zerknęła na mnie. Pewnie myśli, że nic nie wiem i wciąż nie chce bym wiedziała. Co było nieco smutne. Musiałam przejść do tej konkretnej sprawy, bo Namjoon nie powiedziałby tego za mnie.
-Tylko się nie wścieknij. Ja.. wiem, że jesteś chora.- Czekałam, aż zrozumie co właśnie powiedziałam. Zaskoczyłam ją, a kiedy przeszło zaskoczenie zobaczyłam, że patrzy na Nama morderczym spojrzeniem. Zanim się zorientowałam Monick już zaczęła go oskarżać.
-Powiedziałeś jej! Przecież się umówiliśmy! Dałeś mi czas, już zapomniałeś?!
Faktycznie nie okazało się to łatwe.
-Poczekaj, to nie tak.- Wtrąciłam się szybko. Nie chciałam żeby Nam zbierał najgorsze obelgi. To nie była jego wina.- Sama się dowiedziałam, ale przecież to nic strasznego, że wiem.
-Oczywiście, że nie. A jednak, znając życie i Nama, będziesz chciała ode mnie tego samego.
-To dlatego, że się martwimy.- Wtrącił się, a ja potwierdziłam to.
-Dziś są moje urodziny, a wy nie macie nic innego do roboty niż przypominanie mi o tym akurat w ten dzień?
-Uciekasz za każdym razem, kiedy wracam do tego tematu.
-Bo nie potrzebuję ciebie w roli mojej przypominajki.-Warknęła zła.
-Musisz podjąć rozsądną decyzję, Monick. Jesteś dorosła i wiemy, że to dość trudne, wracać do tego.- Starałam się ją uspokoić , bo widziałam, że ją nosi  po całym korytarzu, a jej twarz zrobiła się niebezpiecznie blada.- Ale masz nas. Jesteśmy przyjaciółkami. Jak mogłaś myśleć, że się nie dowiem, i że nie będę się martwić.
-Nie rozumiesz. Właśnie dlatego nie chciałam. Wystarczyło mi współczucie Nama. Nie chcę twojego. Tak naprawdę nie chcę żadnego.
-Więc, tak naprawdę chodzi ci o dumę?- Namjoon chyba trafił w samo sedno.
-Chodzi o to, że nie będę teraz o tym rozmawiać. Wracam na imprezę, by się dobrze bawić.
-Monick..- Ona nie zamierzała nas już słuchać. To oznaczało, że ponieśliśmy klęskę. Nie udało się nam jej przekonać, że popełnia błąd.
W jednej chwili zdałam sobie sprawę, że tylko jedna osoba na świecie dałaby radę.
Taehyung dałby radę, ponieważ Monick kocha go i jego zdanie jest ważniejsze niż wszystkich innych.
Jednak i tak przykro było patrzeć jak się oddala.
Westchnęłam i spojrzałam w sufit.
Jednak za ziemię sprowadził mnie czyjś krzyk.
Nie zdążyłam zarejestrować tego, co się właśnie stało, a Nam już mnie wołał.
Monick siedziała pod ścianą trzymając się swojego brzucha. Zrozumiałam, że coś się stało i musiałam szybko działać.
Bez zastanowienia ruszyłam na dół, po pomoc. Od razu pomyślałam o Tae. W końcu to jej narzeczony. A teraz ważne jest, by szybko zawiadomić pogotowie.
Tylko, że sprawy przybrały kompletnie niespodziewany obrót. Przede mną wyrósł Taehyung i akurat patrzył prosto na mnie, a zaraz potem spojrzał na cierpiącą Monik. Na krótką chwilę przestałam myśleć.
-Sora?- Tae patrzył na mnie niezrozumiale, a ja jedynie powiedziałam do niego tylko to jedno zdanie:
-Zadzwoń po karetkę.

wtorek, 12 lipca 2016

BTS- 19

Witam was kochani!
Po raz kolejny was zaniedbałam, ale już nie będę się tłumaczyć po raz kolejny. Chciałam tylko napisać, że niezmiernie się cieszę z waszych odwiedzin. To, że nie ma nowego posta nie znaczy, że do was nie zaglądam. Tak więc dzięki wam za wszystko <33

Beta: Ann Flo







Zbyt długo mieliśmy szczęście. To oczywiste, że kiedyś musiało się skończyć. Tylko nie spodziewałam się, że stracę je tak szybko. W końcu od ostatniego zdjęcia nie minął nawet tydzień. Wtedy całkowicie mną to wstrząsnęło, już nie wspominając o ataku reporterów. Jednak teraz wciąż wywołuje to we mnie szok i zdenerwowanie.
Trzymając w ręce gazetę, oczekiwałam jakiś innych wiadomości. Mogłaby to być nudna polityka, ale na pewno nie spodziewałam się kolejnego nagłówka. Szczerze bałam się zajrzeć na te wszystkie strony plotkarskie. Z pewnością tym jednym zdjęciem wywołałam dyskusję na każdym możliwym forum o Tae.
Myślałam, że na chwilę zostanę z tym sama i pomyślę, co dalej. Co z Monick, Tae, reporterami, fanami, a najważniejsze, co z naszym związkiem. Ludzie z prędkością światła odbierali mi możliwość nazwania tego związkiem. Jedyne, czego byłam pewna to to, że go kocham. Cała przyszłość wydawała się jednym, wielkim znakiem zapytania.
Nie mogłam normalnie się zakochać, tak jak inni. Moje głupie serce musiało wybrać najbardziej rozchwytywanego faceta na tej ziemi. W dodatku już zajętego.
Westchnęłam rzucając ten kawałek papieru w najdalszy kąt kuchni. Miałam ochotę wrzeszczeć, a byłam bliska rwania sobie włosów z głowy. Lecz żadnej z tych rzeczy nie mogłam zrobić, ponieważ w moim pokoju spał Tae. Wciąż niczego nieświadomy. Naprawdę nie miałam ochoty budzić go tylko po to, by zrzucić na niego kolejną bombę. Postanowiłam poczekać aż sam się obudzi. Może wtedy będę wstanie zepsuć jego dobry nastrój.
Wstałam z krzesła i zaczęłam parzyć kawę. Nie mam pojęcia jakim cudem udawało mi się robić te czynności i jednocześnie nie trząść swoimi rękoma.
Cały czas zbyt dużo myślałam i wiedziałam, że prędzej czy później moja głowa zacznie parować od nadmiaru informacji.
Obudziłam się z rozmyślań dopiero, gdy usłyszałam jakiś dźwięk. Po chwili zdałam sobie sprawę, skąd on dochodzi. Pobiegłam do pokoju, by móc jak najszybciej wyłączyć telefon i nie obudzić Tae, lecz było za późno. Stanęłam w drzwiach sypialni, kiedy Taehyung już trzymał przy uchu swój telefon.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a on bezgłośnie odpowiedział mi, że to Monick. Ja wiedziałam dlaczego dzwoni i ona też wiedziała, po co dzwoni. Jedynie Tae był pod ostrzałem. Postanowiłam w miarę szybko mu to wytłumaczyć, dlatego też wybiegłam z pokoju i odnalazłam gazetę. Kiedy wróciłam na górę Tae zaczął już rozmowę.
Po prostu pokazałam mu pierwszą stronę. Wyrwał mi gazetę z rąk i szybko ogarnął wzrokiem, co ona przedstawia, po czym wściekły rzucił ją na łóżko.
Stałam jak sparaliżowana, czekając na rozwój sytuacji.
-Tak, wiem. Przed chwilą to zobaczyłem. Nie miałem pojęcia, że zrobiono nam kolejne zdjęcie.- To akurat było prawdą.- Mam nadzieję, że w to nie wierzysz.... to świetnie.
Oczywiście, że Monick w to nie uwierzyła. Jakby mogła skoro wciąż myślała o mnie jak o dobrej przyjaciółce. - Mam nadzieję, że to nie zepsuło ci wieczoru....cieszę się.
Tae spojrzał na mnie uspokajającym wzrokiem, więc zaczęłam się wycofywać z pokoju. Jednak nie wiedzieć dlaczego jego ostatnie słowa sprawiły, że poczułam się gorsza.
-Kocham cię.
Właśnie to jej powiedział i te słowa zatrzymały mnie na chwilę przed drzwiami, lecz zaraz potem poszłam do salonu. Nie chciałam słyszeć więcej.
Obgryzając paznokcie czekałam aż zakończą rozmowę i Tae wyjdzie z pokoju z dobrą wiadomością. I wyszedł, ale jego mina nie była za ciekawa. 
-Pytała o zdjęcie?- Wiedziałam, że tak, ale potrzebowałam się upewnić. Wystarczyło mi, że Tae pokiwał głową na tak.- Myślisz, że uwierzyła ci na sto procent?
-Sora.- Tae podszedł do mnie, łapiąc mnie za ręce. Spojrzałam na niego, a strach z pewnością miałam wypisany na twarzy.- Jest w porządku. Przecież nie przyłapali nas jak się całujemy.
-Co nie znaczy, że nie musimy uważać.- Dodałam, wyrywając ręce z jego uścisku.
-To są media, taka jest ich praca. Oni zawsze lubią wszystko podkoloryzować. Jeśli chcesz wiedzieć, wyswatali mnie z każdą nową przyjaciółką. Po prostu chcą się utrzymać. A na kim utrzymają się najlepiej jak nie na mnie? Naprawdę wszystko się wyjaśni. To tylko zdjęcie.- Tae przekonywał mnie, a ja pod jego wpływem uwierzyłam mu, że będzie dobrze. Dałam się przytulić do jego umięśnionego ciała. Zamknęłam oczy, korzystając z okazji, że znów znalazł się tak blisko mnie. Przy nim chciałam wierzyć, że nie jest tak źle i po prostu to sobie wyobrażam.

( Narracja Monick )

Zadzwoniłam do niego. Tak naprawdę nie wiem, po co. Od początku nie myślałam o tym zdjęciu jak o jawnej zdradzie. Przecież i tak nie przedstawiało nic nadzwyczajnego. Ludzie mogli patrzeć na to różnie, bo ich nie znają. Ale ja znam i dla mnie to wyglądało na zwykłe spotkanie. Tae zazwyczaj nie chodzi wcześnie spać, więc to możliwe, że wpadli na siebie przypadkiem. Z resztą wyjaśnienia Taehyunga mają dla mnie sens. Tyle, że nie każdy myśli tak jak ja.
Spodziewałam się, że pewnego dnia moja matka zainteresuję się Sorą. Tak jak każdą nową przyjaciółką, jaką sobie znalazłam. Zawsze sprawdzała czy zdają się ze mną po to, by być jak najbliżej Tae. Smutne jest to, że myślała, że nie umiem utrzymać go przy sobie, ale równie smutne było to, że czasem miała rację. Między innymi dlatego zwróciłam uwagę na Sorę, bo wydawała się jakby nienawidziła Tae od pierwszego spotkania. Na szczęście teraz jakoś się dogadywali. I naprawdę nie chciałam myśleć, że się pomyliłam.
Musiałam tylko odbyć tę nużącą rozmowę z mamą, ponieważ ona na pewno nie pozostawi tego bez komentarza.
Gdy schodziłam na dół siedziała z gazetą w jednej ręce, a filiżanką w drugiej. Rozpoznałam jej zgorszoną minę. Pewnie czytała te bzdury o Tae i Sorze.
Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.
Odłożyła gazetę na bok. Zdążyłam dosiąść się, zanim zaczęła rozmowę.
-Powinnaś obejrzeć gazetę.- Podsunęła mi ją pod nos, a ja odsunęłam.
-Coś nie tak?
-Monick, doskonale wiesz, że każde zdjęcie Taehyunga z inną dziewczyną niż tobą jest czymś nie tak.- Zaczęła swoim poważnym tonem.
-Rozumiem, ale ja widzę to inaczej. Oni nie są razem. To ja z nim jestem. Dał mi pierścionek i mogłabym przysiąc, że cieszyłaś się z niego bardziej niż ja. Nagle masz zamiar uwierzyć w jedno głupie zdjęcie?- Spojrzałam na nią, nie spuszczając wzroku.
-Oczywiście, że nie wierzę w to, co piszą w gazetach, lecz w to, co dzieje się naprawdę. A nie wiesz, co się dzieje.
- A ty skąd możesz to wiedzieć? Może wiem więcej. A już na pewno wiem, że nie potrzebuje, byś wprowadzała zamęt do mojego życia.
Wstałam z krzesła, bo zjedzenie śniadania przy jednym stole nie wchodziło teraz w grę. Nie dość, że nie czułam się zbyt dobrze, to jeszcze na sam początek dnia brakowało mi kłótni.
-Monick, gdzie się wybierasz? To poważna sprawa.
-Idę gdziekolwiek, a ty może w końcu zaczniesz we mnie choć odrobinę wierzyć, tak jak kiedyś.
Zniknęłam za drzwiami i dopiero potem zaczerpnęłam uspokajający oddech. Nie mogłam sobie pozwolić na wmówienie mi, że nawet mój związek się wali.
Starałam się zachować codzienny uśmiech, chociażby dla samej siebie, ale gdy musiałam walczyć z własną matką, miałam czasami dość. W dodatku wciąż nie było dobrego momentu, by powiedzieć, że tak naprawdę jest możliwe, że wkrótce zabraknie mi siły, żeby walczyć o cokolwiek.

                                  *                                     *                                   *

Krążyłam po mieście w nadziei, że przestanę być taka melancholijna. Za dużo myślałam, o zdjęciach i o chorobie. A w tym wszystkim znalazł się i Nam. Pomagał mi, choć byłam dla niego niezbyt miła, a co najgorsze, sprawiałam, że on także się martwił. Świadomość, że jestem albo dopiero stanę się dla kogoś obciążeniem doprowadza mnie do szału.
Stanęłam przed witryną sklepową i wtedy naszła mnie myśl, że może jednak lepiej zadzwonić i najzwyczajniej przeprosić.

( Narracja Sory )

Katastrofa wisiała w powietrzu i choć jeszcze nie zaczęło padać, chmury zbierały się nad Seulem. Kiedy przyszłam do Carla, usiadłam na kanapie i nie odzywałam się przez dobre piętnaście minut, bo myślałam, że poukładam moją opowieść tak,   żeby on się nie pogubił. Na darmo się męczyłam. Tego nie dało się poukładać.
-Zapytam ją wprost.- Wypaliłam w końcu.
-Ta, a potem prosto na Alaskę łowić ryby i mieszkać w igloo. Zwariowałaś?! O co chcesz ją zapytać, a raczej, co chcesz jej powiedzieć.- Carl usiadł koło mnie.
-Przestań. To mnie wykończy. Nie spałam od dwóch dni, ciągle ktoś chcę zrobić nam zdjęcia. Nie mam pojęcia jak czuję się Monick, a co najgorsze zakochałam się w jej narzeczonym. Nie widzisz, że dokładam sobie problemów z dnia na dzień?
-Okej, w porządku. Może i masz rację, ale wiesz, że dużo ryzykujesz?
-Chyba wolę zaryzykować niż tak żyć.

                                       *                                 *                                *

Nie powiedziałam Tae o tym, co zamierzam zrobić. On od razu odwiódłby mnie od tego szalonego pomysłu. Może i sama bym zrezygnowała, ale już teraz nie mogłam. Stałam przed jej domem w tej cholernej sukience i nadal nie wierzyłam, że zgodziłam się przyjść na to małe przyjęcie ogrodowe. Dlaczego nigdy nie potrafiłam najzwyczajniej uciec spod jej domu? Tym razem też tak było, choć trochę inaczej. Bo wiem, że jeśli zapytam to utopię się w tym bagnie. I nawet zaczęłam żałować, że nie zabrałam ze sobą Carla. On na pewno by się nie cofnął, a ponadto upewniłby mnie, że dam radę.
Więc weszłam do środka bez żadnej obstawy. Miałam zamiar wejść po cichu i odnaleźć Monick, a przy okazji nie wpaść na Taehyunga. Jednak grubo się pomyliłam.
Ja na chwilę potrafiłam zapomnieć o tym zdjęciu, jednak inni wręcz przeciwnie. Zostałam obdarowana mnóstwem sztucznych uśmiechów, a nawet głośnych komentarzy. Jedne były dobre, a inne złe, ale ze spokojem to zignorowałam. W końcu nie szukałam tu nowych przyjaciół, a jedynie znajomej twarzy.
Właściwie znalazłam  roześmianą twarz Monick wśród jej przyjaciół i ulżyło mi, że wciąż jest taka sama.
Była zbyt zajęta, by mnie zauważyć. Postanowiłam napić się soku, zanim dam  znać, że się tu kręcę.
Pomimo niewielkiego stresu, impreza okazała się całkiem przyjemna. Nikt mnie nie zaczepił, a to było dla mnie najważniejsze.
Po prostu mogłam pić sok i obserwować ludzi.
Jednak nie na długo. Oczywiście, że Monick wypatrzyła mnie w tłumie i po chwili stała koło mnie.
-Nie wiedziałam, że przyjdziesz. Myślałam, że nie będziesz chciała wpaść, po tym zdjęciu, ale cieszę się, że dałaś radę.
-Sama nie wiedziałam, że przyjdę, jednak pomyślałam, że się wytłumaczę.
-Spokojnie. Nie musiałaś. Ja rozumiem.- Uśmiechnęła się, a mnie coś kopnęło w żołądek.
-Dzięki, a tak swoją drogą ładnie to urządziłaś.
-Tak naprawdę jestem tym zmęczona, ale obowiązek to obowiązek.
-Pewnie Tae ucieszył się z niespodzianki.- Zagadnęłam, jednocześnie chwyciłam jedną z przekąsek z tacy.
-Jeszcze nie przyjechał, ale mam nadzieję, że spodoba mu się. Zaprosiłam wszystkich jego przyjaciół i znajomych, a on się spóźnia.
-Na pewno się pojawi.- Zapewniłam ją, choć sama chciałam, żeby spóźniał się jeszcze dobrą godzinę. Może zdążę się w sobie zebrać i zacząć rozmowę. To przecież nie może być takie trudne. Dlaczego ciągle tchórzę?
Właściwie miałam wymigać się jakąś marną wymówką i zniknąć, jednak z daleka podniosły się głosy i nie musiałam długo czekać, by przekonać się, że gość wieczoru wreszcie zaszczycił nas swoją obecnością. Nie wiedzieć czemu, jego wzrok od razu padł w naszą stronę. I choć Monick stała obok to i tak wiedziałam, że patrzy na mnie, a ja na niego.
-Idę się przywitać.- Szepnęła mi do ucha i poszła do niego.
Nie chciałam patrzeć na ich czułości. Może miesiąc temu nie obeszłoby mnie to, ale obecnie jedyne, co czułam patrząc na nich to okropna zazdrość. Musiałam odwrócić wzrok i zaszyć się gdzieś, choćby na krótką chwilę.
Oczywiście łazienka okazała się pusta, skoro wszyscy poszli osaczać Taehyunga.
Miałam czas ochlapać twarz zimną wodę, sprawdzić godzinę i stwierdzić, że moje serce łomocze zdecydowanie za szybko. Póki tego nie załatwię właśnie tak będzie się działo.
Otrząsnęłam się z szoku i niepewności. Zdecydowanie otworzyłam drzwi, by opuścić bezpieczne schronienie. Cały czas myślałam o tym, by nie wpaść na Tae.
Zrobiłam jeden krok i jak to ze mną bywa wpadłam właśnie na niego.
Zanim zdążyłam chociażby pisnąć, zostałam s powrotem wepchnięta do środka.
Zirytowana i zła stanęłam przed nim. Teraz będę musiała się tłumaczyć, a miałam ochotę po prostu na niego nawrzeszczeć. Choć wiem, że sama wystawiłam się na oglądanie tego przedstawienia.
-Jestem bardzo ciekaw, co tu robisz.- Tae patrzył na mnie karcącym wzrokiem, oczekując, że odpowiem mu konkretami. Bardzo chciałam tylko, że on nie mógł znać prawdy. Przynajmniej nie całej. Gdyby się dowiedział, kazałby mi wynosić się dla mojego dobra.
-Pomyślała, że pokażę sobie, że jeszcze całkiem nie boję się innych ludzi.
-Nie okłamuj mnie.- Taehyung podszedł do mnie, jednak to nic nie zmieniało. Nadal mu nie powiem. To, że wspomniał o kłamstwie było dla mnie bolesne, bo naprawdę tego nie chciałam. On jest ostatnią osobą, jaką chciałam okłamywać.
-Wiem, że to głupie, ale jeszcze jeden taki dzień i będę żywym trupem, choć bardzo staram się być silna.
-Sora przecież...myślałem...dwa dnia temu wszystko było w porządku.
-Może nam się tylko wydawało? Tak naprawdę od dawna stoimy na krawędzi.- Wzynałam prawdę, której on najzwyczajniej nie chciał do siebie dopuścić.
-Co chcesz powiedzieć? Że masz dość?
Podeszłam do niego, bo nie chciałam patrzeć na panikę w jego oczach.
-Nie mam dość ciebie. Mam dość siebie, bo kazałam ci nic jej nie mówić. Bo za dużo myślę i nawet nie sprawdziłam czy Monick naprawdę jest chora. A ty zrobiłeś to, co ci kazałam, bo...
-Kocham cię.- Przerwał mi i po prostu mnie pocałował.
Czekałam na niego całe, długie dwa dni i przez ten czas dzieliłam się nim z Monick. To samolubne i ryzykowne, by teraz całować się w łazience i to w jej domu. Ale za nic w świecie nie potrafiłam odepchnąć go od siebie. To przerażające wiedzieć, że nad niczym nie panuję. To szalone i egoistyczne, dlatego musiałam przestać.
Odsunęłam się, lecz nadal pozostawałam w jego ramionach. Wmawiałam sobie, że to nie czas się teraz rozklejać, ale nie mogłam ukryć moich szklanych oczu.
-Jest coś jeszcze, o czym mi nie mówisz?- Nie chciałam patrzeć, ale zmusił mnie, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
-Nie.- Pokiwałam lekko głową na chwilę zamykając oczy.
-Ale?
-Daj mi...nie. Daj nam trochę przerwy. Zanim wszystko się rozleci.
-Co ty bredzisz?
-Ciągle chcesz mnie chronić, a ja mam siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak męczysz się dla mnie z prawie że całym światem. Kocham cię, ale nie chcę tak.
-Po prostu dajesz im wygrać?- Zapytał, nie dowierzając mi.
-Na razie, nie chcę patrzeć jak cierpią ci, których kocham.
Odsunęłam się, zostawiając go samego sobie. Musiałam wyjść, a tak naprawdę wręcz wypadłam z tej łazienki. Na szczęście nikt nie przechodził obok, więc starłam niechciane łzy i uciekłam. Bo to zawsze robiłam najlepiej.
Przed przyjściem tutaj miałam nadzieję, że dam radę. I chociaż planowałam tylko rozmowę z Monick, to sprawy przybrały zupełnie inny obrót.
Niestety na gorsze.
Opuszczając te imprezę, nie chciałam już rozmawiać z Monick, a już na pewno nie udawać, że się jakoś trzymam. Jednak zanim sobie poszłam, ostatni raz spojrzałam za siebie i już z daleka widziałam ich razem. To był ostatni raz, kiedy się odwróciłam, potem nawet ścieranie łez nie pomogło.
Szłam do domu i wiedziałam, że się rozsypałam. Ledwo widziałam chodnik przed sobą. Mijane osoby patrzyły na mnie krzywo, ale mój makijaż był w różnych miejscach na mojej twarzy, więc nikt mnie nie rozpoznał. Czułam się jak gówno, a nawet gorzej. W końcu nie na co dzień zrywa się z facetem, który prawdopodobnie zniósłby moje dziwactwo, gdybym tylko miałam trochę odwagi.
Kiedy wreszcie doszłam do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi, przestałam jako tako przeciekać. Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Nie zobaczyłam tam tylko mojego odbicia.
-Przykro mi.- Parsknęłam pod nosem i odwróciłam się, by jej nawtykać.
-Powinno. W końcu to twoja wina.
-Nie wiedziałam, że tak będzie. Że naprawdę się zakochacie. Nie przewidziałam, że Monick będzie się z tym ukrywać.- Mary zaczęła się tłumaczyć, ale to już nie miało znaczenia.
-Chwilę. Znałaś prawdę. Cały czas i nic nie powiedziałaś?
-Nie było mnie tu. Myślałam, że wiesz.- Jej zdziwienie wkurzyło mnie jeszcze bardziej.
-Nie wiedziałam!- Krzyknęłam w końcu.- A teraz dowiaduję się, że to prawda!
-Sora..
-Daj mi spokój.-Odparłam groźnie. Nie chciałam jej widzieć. Nigdy nie chciałam widzieć nikogo podobnego do niej.
-Uspokój się.
-Wynoś się!- Miałam dość trzymania wszystkiego w sobie. Rzuciłam w najbliższą ścianę tym, co wpadło mi pod rękę, po czym wreszcie zostałam sama.