piątek, 28 marca 2014

B.A.P- 16

Jak zawsze staram się pojawiać na sam początek weekendu żebyście mieli co czytać i komentować oczywiście. No i liczę, że się każdemu spodoba, bo coś nie dajecie mi komentarzy ostatnio kochani. Myślę, że jak będziecie to czytać to nie będziecie się nudzić bo troszkę się będzie działo więc zapraszam.



Zbierałam resztki biednej nagrody i się przy okazji ucięłam się, cholera. I jeszcze rozdzwonił się telefon.
-Czego!
-Bo widzisz jest problem.- Mogłam się domyślić, nigdy nie może być nic dobrego.
-Jakiej wielkości?- Czyżby głowa Himchan' a utknęła w kiblu … znowu.
-Włamanie mieliśmy my i pobili nam Himchan' a.- O boże, sytuacja kryzysowa.
-CO! I dopiero teraz mi to mówisz. Co z nim, co z Yuri.- Pewnie czuje się koszmarnie i wylewa łzy siedząc w szpitalu.
-No jeszcze nie wiem bo dopiero jedzie do szpitala.- Kto mądry pozwolił jej prowadzić w takim stanie.
-Dobra za chwilę tam będę.- Rozłączyłam się.
-Ciociu musimy trochę poczekać z twoją zemstą za nagrodę.- W sumie to ładna była.
-A co się stało.
-Najwidoczniej twój były mąż postanowił oczyścić się z zarzutów i doprowadził do tego, że się jeszcze zespół rozleci. Wszyscy na OIOM' ie wylądujemy.- Sam rąk nie pobrudzi tylko innymi się wysługuje.
-Nie no ja tam jeszcze dziś wparuje i przestawię mu gębę.- Dokładnie popieram ten plan. Tylko żeby kogoś nie poniosło. Zostawiłyśmy ten bałagan i szybko wsiadłyśmy do auta. Ponieważ to nie ja prowadziłam dojechałyśmy na czas. Dowiedziałam się gdzie go przetrzymują. Przed salą stali już wszyscy martwiąc się. Wiem tylko tyle, że jest nieprzytomny i bardzo pobity.
-A gdzie Yuri?
-Jest w środku, nie chcę stamtąd wyjść. Powiedziała żebyśmy zostawili ją samą.- Co to znaczy samą ja i tak tam wejdę. Uchyliłam drzwi i zobaczyłam zapłakaną Yuri która siedziała na fotelu wpatrując się w ciało Himchan' a. Takie bez życia, podłączone to różnych urządzeń a na jego twarzy zadrapania i podbite oko. Aż mi samej chcę się płakać jak na to patrzę, a co dopiero jej.
-Jak się czujesz?- Nic mi nie odpowiedziała tylko podeszła do okna. Pewnie też bym nie chciała z nikim o tym gadać, więc po prostu ją przytuliłam i wtedy całkiem się rozkleiła. Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że to co się tu dzieje to moja wina. Może tak naprawdę gdyby mnie tu nie było nic by się takiego nie wydarzyło.
-Przepraszam.- Musiałam to powiedzieć bo bym pękła.
-Za co niby. Przecież to nie twoja wina.
-Gdybym sobie wyjechała nie doszło by do tego. Może powinnam się spakować prosto do samolotu.
-No wiesz nie możesz teraz się tak poddać. Chcesz żeby on tu leżał na darmo. Wszyscy są po twojej stronie, a to był po prostu przypadek, że właśnie on został w domu. Nawet się nie waż chyba jesteś mu to winna.- Uśmiechnęła się.
-Masz rację. Dziś jest ten dzień i mu wygarnę.
-A jest jeszcze za coś innego?- Trochę się tego znajdzie.
-Rozbił nagrodę. Ciotka wpadła w furie krzycząc ,,za jaj i na latarnie'' więc chyba też sobie nie odpuści. To ty tu z nim zostań, a ja zbiorę resztę i tam wpadniemy.
-Wiesz co Kim?
-Co?
-Urwij mu jaja.
-To ci mogę obiecać.
* * *

Stoję właśnie przed drzwiami jego gabinetu i co dziwne w ogóle się nie boje tego co ma się za chwilę stać. W odróżnieniu od tej drugiej osoby stojącej koło mnie.
-Tylko się nie pobijcie dobra?- Nie chcę mieć tu rozlewu krwi.
-Dziecko mam już prawie 45 lat.
-I tak wiem, że byś go uderzyła.
-Oj tam nie przesadzaj, muszę się jakoś odegrać, a on nie gra w pokera.
-Jakie ty życie prowadzisz.- Czego ja nie wiem?
-Na krawędzi kochana.- I pchnęła drzwi bez pukania. Pisał coś zawzięcie siedząc przy biurku, ale czy na pewno pisał. Może oglądał pornole bo zamknął tego laptopa tak szybko.
-O, a co was tu sprowadza.
-Ty już wie...- Pohamowałam jej zapał.- No co?- Ja postanowiłam zachować pokerową twarz. Usiadłam w fotelu i przeszłam do rozmowy.
-Na prawdę to było coś. Żeby nienawidzić aż tak własnej siostrzenicy, nie do pomyślenia.- I tak nie dała mi zacząć. On pozostał nie wzruszony, co za dziad. Ciekawe jak zareaguje na to, że jeden członek zespołu leży sobie w śpiączce. W środku aż się gotuje żeby się wydrzeć.
-Czyli nie masz zamiaru nic powiedzieć.- Świetnie nienawidzimy się ja już zaczęłam.
-Rozumiem, że mnie nie lubisz tak jak wcześniej. Mogłeś chociaż oszczędzić Himchan' a i nagrodę ciotki.- Podnosiłam głos. Na wieść, że Himchan leży sobie podłączony do tych wszystkich urządzeń. - Już nie wspomnę, że zanim wyszłam miał problemy z oddychaniem. Czego szukałeś w naszych domach?- Czemu on nic nie mówi.
-Mogę go teraz walnąć?- Spojrzałam na nią moim wzrokiem mówiącym ,, jeszcze nie teraz'' zaraz sama to zrobię.
-Dlaczego sugerujecie, że kazałem się komuś włamać do czyjegoś domu i w dodatku pobić swojego pracownika. Czy ja wam wyglądam na takiego człowieka.
-Tak.- Odparłyśmy obie.
-No cóż przykro mi, że tak sądzicie. Ale przypominam, że to nie ja złamałem kontrakt. Himchan powinien bardziej uważać.- Nie no nie wytrzymam. Bardziej uważać!! Tak się nie da nawet gdyby się chciało. Byłam zbyt sparaliżowana jego słowami i zarazem wściekła. Ciocia podeszła do niego za mnie i wymierzyła mu prosto z piąchy. Aż się zachwiał i usiadł prosto na krzesło.
-TO ZA NAGRODĘ TY DUPKU!- On się tyko zaczął uśmiechać żeby mnie jeszcze bardziej wkurzyć. Chciało mi się płakać. To tak jakby ktoś mnie walnął prosto w twarz zamiast jego. Nie mogę go zamknąć w pudle przecież nie mam żadnego dowodu, że on za tym stoi. Już nie wspomnę o tym, że to jest znany biznesmen jak by to wyglądało żałośnie na pierwszej stronie jakiejś gazety.
-I czyja to wina.- Popatrzył na mnie, a ciotka trzepnęła go jeszcze raz.
-Obleśny grubas i świnia pasterska. Wchodzimy stad Kim nie będę przebywać z tym czymś w jednym pomieszczeniu, duszę się.- Gdyby nie ona pewnie to ja byłabym tą która jest na straconej pozycji, pewnie nic bym nie zrobiła. Przeraża mnie to wszystko nie wiem jak dalej mam dać radę. Wsiadłam do auta i zapięła pas, kompletnie się nie odzywałam.
-Kim nie przejmuj się tym co on pieprzy. Wszyscy jesteśmy po twojej stronie.
-I co z tego, on ma szeregi ludzi, a my?
-A my mamy siebie i już każdy zdecydował, że pomaga tobie, a ja chcę nową statuetkę.- Tak mam przyjaciół i to musi starczyć.- Zresztą jak możesz mówić, że on ma szeregi ludzi. Przecież ja też je mam.- A no tak, już nawet nie myślę jak trzeba. Odebrałam komórkę.
-Halo?
-Jak poszła rozmowa, skarbie?
-Ty mi tu nie skarbuj tylko mów co się dzieje, coś z Himchan' em?- Jeszcze tego brakowało. Dobij leżącego, a co.
-Dobra nie chciałem ci tego mówić przez telefon, ale skoro nalegasz. Właśnie wiozą go na salę operacyjną.- Dałam znacie, żebyśmy przyśpieszyły.
-Już tam będę i masz się zająć uspokajaniem Yuri.
-Ale ona w ogóle nie płaczę.- No tego się nie spodziewałam. Czy z nią coś też jest nie tak?
-I tak masz się stamtąd nie ruszać, jasne!- Rozłączyłam się. Zgodziła się na łamanie prawa już mi wszystko jedno.

* * *

Wparowałam do korytarza jak tornado. Muszę się dowiedzieć co się stało. Gdzie jest Bang jak jest potrzebny. O no nareszcie, najlepiej chlać kawę zamiast obgryzać paznokcie ze strachu.
-Dlaczego operacja?
-A bo ja wiem. To się stało bardzo szybko. Jego serce się zatrzymało na oczach Yuri. A już po tym jak znów zaczęło bić i to z trudnością to go wywieźli. Mówię ci tak się martwię, że piję 4 kawę.
-To pij dalej, powiedz gdzie ona jest.
-Yuri powinna siedzieć z chłopakami przed salą.- Udałam się tam natychmiast. I nie zastałam jej tam.
-Zelo gdzie zapodzieliście przyjaciółkę co!- Zaczynałam świrować.
-Powiedziała, że chcę się przewietrzyć i wyszła na dwór. Nie zauważyłaś jej?- No właśnie nie. A powinnam? Wybiegłam z powrotem na powietrze. Nie musiałam jej długo szukać, siedziała sobie na ławce patrząc w niebo. Przysiadłam się do niej i też zaczęłam patrzeć nie było żadnej chmury na niebie tylko pełno gwiazd. Nie zauważyłam kiedy zrobiła się tak późno.
-Ciekawe czy tak naprawdę słucha mnie.
-Ale kto?
-Bóg.
-Pewnie, że tak dlaczego by nie miał.
-Skoro mówisz, że słyszy to martwię się odrobinę mniej.
-Wiesz jeśli chcesz płakać to możesz po to tu jestem.- Przestała się patrzeć na niebo i spojrzała na mnie.
-Dzięki, ale nie będę płakać choć bardzo chcę. Bo wiem, że on przeżyje rozumiesz. Ja nie pozwala mu odejść tak bez słowa. On zostanie ze mną bo mam mu jeszcze dużo do powiedzenia. Jak na przykład takie głupie kocham cię które dla mnie wiele znaczy.- Uśmiechnęła się choć miała w oczach łzy. Przytuliłam ją mocno, chcę żeby wiedziała, że może na mnie liczyć. Na tą która wszystko zaczęło i wszystko skończy.

I jak tam wrażenia. Ktoś uronił łezkę co? Przyznawać mi się tu ;)

wtorek, 25 marca 2014

B.A.P- 15

Na początek przepraszam, że rozdziały takie krótkie. Ale staram się tu być częściej więc to musi wam starczyć. To zapraszam do czytania. Ostrzegam, że ten rozdział wyszedł tak jakoś nijako xd



Ktoś mi powie co mamy robić teraz. A może wiać, chociaż w tych butach to ciężko będzie. Po co ja je ubierałam. Fakt są zajebiste i w ogóle, ale do biegania fatalne.
-Przyprowadziłaś tu swoją ciotkę?- Myśl nad dobrą wymówką.
-Ona przyszła zobaczyć jak sobie radzę w nowej pracy.
-A oni co tu robią?
-Właśnie miałam się zapytać. Ale już musimy iść.- Rzuciłam się do ucieczki. Minęliśmy z trzy uliczki zanim przystanęliśmy żeby złapać oddech.
-Cholerne buty.
-Taa nie przemyślałam tego. Ale przynajmniej ładne są. Nie myślałam, że będziemy musiały uciekać jak szaleni.
-Ale mamy dowody.- I to liczyło się najbardziej. Muszę je chronić za wszelką cenę. Wróciliśmy do domu i zrobiłam się strasznie głodna.
-Mamy coś do żarcia.- Wszyscy rzucili się do lodówki.
-I ty masz tak na co dzień?- Witam w moim świecie.
-To jest jeszcze nic. Trzeba było widzieć jak się kłócą o kawałek mięsa.- Jak zwierzęta.
-Ja się zajmę wami i znajdę ci u mnie pracę i twojej koleżance też. Więc nie przejmuj się kasą.- Świetnie, a ja będę jej pilnować gdyby ktoś chciał jej coś zrobić. Wujaszek pewnie coś podejrzewa więc trzeba być czujnym. Siedzieliśmy sobie przy stole i tak zeszło na temat kto z kim był i takie tam.
-To dlaczego rzuciłaś naszego prezesa.- Właśnie nigdy o tym nie słyszałam do końca.
-O to bardzo proste. Bo wiecie on miał problemy ze samym sobą.
-Czyli on jest jakimś psycholem.- Zainteresował się Zelo.
-Nie, nie źle mnie zrozumiałeś. Chodzi o te dolne sprawy.- Upuściłam widelec z wrażenia.- A dopiero później się zaczął czepiać.- Yuri była w trakcie spożywania loda więc się jej automatycznie odechciało. Chciałam odejść od stołu i myślałam, że ich to zszokuje, ale w ogóle nie zareagowali tylko kiwali głowami. Chyba tylko my obie nie byłyśmy w temacie.- No co się tak patrzycie. Kto chcę ciasto!- Podaruje sobie.

* * *

Kto się drze o 6 rano. Ja się chyba powieszę. Miałam taki piękny sen, lepszy od poprzedniego, a tu zamiast słyszeć ,,tak wyjdę za ciebie'' słyszę ,,rusz dupę spod tego prysznica''. Istna katastrofa zwłaszcza, że obok śpi ciotka. Przygniotła mnie nogą, nie czuje stopy. Odgruzowałam się od niej.
-UWAGA IDĘ JA!- Tak na wszelki wypadek. Żebym nie widziała kogoś w samym ręczniku lub co gorsza bez.- Co tu się wyrabia?
-No bo ciepłej wody nie ma i to przez niego.- Pokazali na Youngyae.
-Czemu zawsze na mnie to oni za długo myli swoje tyłki.
-Oni przynajmniej zdążyli.- Przestraszyłam się Yuri. Jej twarz jest … straszna to dobre słowo. Nie trzeba było gadać tyle z moją ciotką o ciuchach.
-Dzieci co wy tu robicie.
-Jest dokładnie 6:05 i jesteśmy bez wody.- Opowiedziałam naszą sytuację.
-ŻE CO?
-No powiedziałam, że jesteśmy bez ciepłej wody.
-Nie to, już 6. Śpieszymy się do pracy dziewczyny.- Jeszcze lepiej. Z tego wszystkiego wyszłabym z domu w kapciach. Dobrze, że Bang mi o tym przypomniał. Dałam mu całusa i zostałam pociągnięta na korytarz.
-Zobaczysz tobie też przerwę w połowie.-Chociaż w takim tempie to mogę nie zdążyć. W sumie to ja nadal nie wiem co już po tym jak zdobyliśmy ten dowód. Kiedy zaczniemy szantaż. Nie żebym wkroczyła na ścieżkę zła, ale to wyższa konieczność.
-To co z tym zdjęciem?
-A no tak trzeba zacząć działać, żeby ratować waszą miłość.- Czemu wszyscy to wywlekają. Jest jeszcze wiele innych powodów. Jeszcze raz Yuri będzie wysyłać mi serduszka to ją trzasnę, że zaczną latać jej nad głową.
-Co konkretnie mam zrobić.
-Jak to TY? No oczywiście, że my razem. Sama cię tam nie puszcze.- Coś czuje, że nie chodzi tylko o moją sprawę.
-Chcesz po prostu mu wygarnąć?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Na pewno nie pozwolę im się bić. Jeszcze by ring rozłożyli. Wyszłam przed wielki budynek gdzie mnóstwo ludzi wchodziło i wychodziło. Można się tu zgubić. Ja się tu nie nadaję, chcę do domu!
-Co tak stoisz, ruszaj się.- Znowu zostałam pociągnięta w stronę wejścia. Coś dziś nie chodzę o własnych siłach. Ludzie pokazali mi co i jak z kasą, a ja kiwałam głową, że rozumiem choć nic nie wiedziałam. Co ja mam wcisnąć najpierw? Omo idzie pierwszy klient.

* * *

Już nie jest tak źle, ale nadal nie za dobrze. Wolę gadać z ludźmi jak Yuri, a nie przy tym czymś z wieloma guzikami bóg wie od czego i do czego. A tak się dzieje bo nie mogę się na niczym skupić. W głowie mam tylko pytania czy ja dam radę go zaszantażować bo przecież ja nigdy tego nie robiłam i nie spodziewałam się, że będę musiała. Nawet to, że każdy się tu uśmiecha i non stop leci muzyka nic z tego nie pomaga. Dobrze, że za chwilę kończy się ta praca.
-No na dzisiaj koniec.- Amen. Sprzątnęłam się stamtąd. Postanowiłam sprawdzić jak pomieszkuje moja ciotka. Może jest tam jakiś pokój dla mnie. Jak na razie to nie znalazłam innego miejsca do mieszkania w spokoju. Jechaliśmy, a nie szarżowaliśmy, a i tak znalazł się taki ktoś i o mało co byśmy nie przywalili w słupek.
-Cholerny dupek!- Krzyknęła wychylając głowę. Aż się przytrzymałam się fotela bo rzuciło mną.
-Czy to nie było przypadkiem specjalnie.- Zamach na mnie szykują.
-A co mnie to obchodzi kochana. Jak mi zarysował karoserie to go dorwę.- Jak zawsze to jest najważniejsze. Ale nie będę o tym teraz myśleć. Odwiozłyśmy Yuri i w miarę normalnie dojechałyśmy do chaty. Raczej to nie chata, a coś ogromnego. I w dodatku mieszka tu sama, to za niedługo nie będzie.
-Ile ty tu masz pokoi?- Biere ten ostatni.
-Chyba 6, ale nigdy nie liczyłam. Wiem tylko, że któryś zajmuje mój pies.
-O masz pieska, jak słodko. Za chwilę go poznam.- Przekręciłyśmy kluczem w zamku i lekko uchyliłyśmy drzwi. Później pchnęłam mocniej i to co zobaczyłam było szokiem. Czy tu przeszedł Armagedon.
-Popatrz na to.- No ciekawie to nie wygląda.
-Wiem co chcesz powiedzieć, ale to chyba nie mógł być on.- To zaczyna przechodzić ludzkie pojęcie.
-Mówię o mojej nagrodzie, rozleciała się w pizdu. A co do tego pederasty to kto inny jak nie ktoś od niego. Zczaił sprawę dziewczyno.- To co my robimy.- Ja się zemszczę i ma mi to odkupić.- Robi się gorąco.

niedziela, 23 marca 2014

Libster award 2

Jejciu przypadł mi ten zaszczyt i zostałam nominowana do Libster award. Wielkie dzięki Moo DoRa. 

Zasady:

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.

Pytania:

1. Jak długo interesujesz się Azją?

Hymmm to już będzie drugi rok odkąd pochłonęła mnie Azja.

2. Kto jest twoim ultimate?

Mój ultimate to G-Dragon z Big Bang. I to się pewnie nigdy nie zmieni :D

3. Od kiedy zaczęła się twoja przygoda z k-popem?

K-popem interesuję się już 1.5 roku. Myślałam, że znudzi mi się to po jakimś czasie, ale im dłużej w tym siedziałam tym bardziej nie chciałam odejść.

4. Czy twoi znajomi (oprócz ciebie) też interesują się kulturą Azjatycką?

Oczywiście, że tak. Znam 4 takie osoby.

5. Jaka jest twoja ulubiona piosenka k-popowa?

O matko chyba nie mam swojej ulubionej. Musiałabym tutaj stworzyć kilometrową listę. Ale obecnie mam fazę na to: G-Dragon ft Lydia Peak R.O.D

6. Jak twoi rodzice reagują na twoje zainteresowanie Azją.

Ogólnie to nie interesują się tym zbytnio. Zazwyczaj pytają się jak ja ich rozróżniam XD 

7. Posiadasz jakieś rzeczy związane z K-popem? (płyty, plakaty itp.)

Mam plakaty, ale jak na razie żadnej płyty nad czym ubolewam :(

8. Co skłoniło cię do założenia bloga?

Po prostu chciałam spróbować swoich sił i sprawdzić czy ktoś zechciałby czytać moją twórczość.

9. Jakie są twoje ulubione książki?

Czytam dużo książek. Ale taką moją ulubioną są Dary Anioła xd

10. Jaki jest twój ulubiony zespół k-popowy?

Moje ulubione zespoły zmieniają się co parę miesięcy. Ale to raczej będzie 2NE1.

11. Jakiej jeszcze szukasz muzyki poza k-popem?

Lubię rap, pop, R&B, ale nigdy nie słucham metaliki.

Moje pytania do was:
1.Skąd czerpiesz pomysły na opowiadania/scenariusze?
2.Girlsband vs boysband który wybierasz?
3.Jaki jest twój ulubiony zespół?
4.Od jak dawna słuchasz k-popu?
5.Jakie jest twoje ulubione koreańskie imię damskie lub męskie?
6.Czy kiedykolwiek byłeś/aś w Azji?
7.Kto jest twoim ultimate?
8.Czy udało ci się zapoznać kogoś z k-popem?
9.Co najbardziej urzekło cię w Azji?
10.Od kiedy posiadasz bloga?

Blogi które nominowałam:
1. http://kpop-scenarios-pl.blogspot.com/2014/03/powod-e-den-lc9.html?showComment=1395591773657#c8636696512230739717
2. http://k-popscenariusz.blogspot.com/2013/09/exo-kris-i-kto-by-pomysla-gna.html?showComment=1395592280556#c6199705664741046805
3.  http://hesperiatastory.blogspot.com/2013/07/tylko-ta-chwila-t.html?showComment=1395592520065#c8589727767190681793
4. http://green-dreams-of-kpop.blogspot.com/2014/03/zamknieta-i-czerwona-erynia.html?showComment=1395592622553#c4100019728931414808

Więcej blogów nie dodam bo starałam się nominować które nie zostały jeszcze w ogóle. Jeszcze raz dziękuje <3

sobota, 22 marca 2014

B.A.P- 14

Tak jak obiecałam, ze będę tu częściej to jestem. Uporałam się szybko z tym, może aż za szybko dlatego ta notka nie jest taka świetna jak oczekiwałam, ale myślę, że się spodoba.




Zebranie rodzinne, ale tak właściwie to gdzie ta popaprana rodzinka. Sama mam tu siedzieć. Poleźli po coś i nic więcej nie powiedzieli. To w końcu ja tu mam być eskortowana za nie długo do Polski. A ci zamiast ze mną spędzić trochę czasu to wsiąknęli. Świetnie pracują nad moją sprawą. No nareszcie ich słychać.
-Ta dam! Oto nasz plan.- Pokazali mi dwie wielkie tablice na których było pełno poprzyklejanych karteczek. Wytrzeszczyłam oczy bo kompletnie nic nie zrozumiałam.
-Niech mi ktoś to wytłumaczy z łaski swojej.
-A no tak. To znaczy się po długich obradowaniach wyszło, że trzeba znaleźć jakiś słaby punkt twojego wujka.- No już tak nie do końca mojego.
-I potrzebne wam były do tego aż dwie tablice. Tylko po to żeby dojść do tak istotnej rzeczy. Wystarczyłaby wam kartka papieru i długopis.- Zamknij siódemkę bezmózgich ludzi w jednym pomieszczeniu i masz tylko to.
-Nie no super. Widać jak się przejmujecie całą sprawą. Wrócę se do domciu, a matka każe mi wyjść za jakiegoś wsioka gdzie zamieszkam z nim na wsi razem z gromadką dzieci. Będę pasać krowy i patatajać na konikach.- Rzeczywistość jest straszna. Chyba Bang przeraził się moją wypowiedzią.- Nie patrz tak na mnie to jest prawda.
-Musimy szybko coś wymyślić.- Usiadł koło mnie, objął ramieniem i pstryknął focie. - Tak na pamiątkę.- Taa pewnie powiesi to nad łóżkiem i się nie przyzna.
-Nie no nie mogę oni muszą być razem.- Powiedziała Yuri imitując swój płacz. Niech przestanie bo też zacznę płakać, ale tak na poważnie.
-Tylko mi nie płakać tutaj.- Zarządził Jongup. Mówi to mi, a sam wygląda jak uśpiony wodospad.
-MAM!- Krzyknęła Yuri aż podskoczyłam.
-Co masz … wysypkę?
-Ha ha zabawne, ale nie, nie mam jeśli chcesz wiedzieć.
-Hcimchan musisz to sprawdzić osobiście.
-On nic nie będzie sprawdzać!- Matko ile agresji w niej.
-No pewnie już to dawno zrobił.- Zaczęliśmy się śmiać, a w sumie tarzać po podłodze ze śmiechu. Po tym jak już opanowaliśmy nasze rechoty. Doszliśmy do wniosku, że odnajdziemy moją ciotkę. W końcu jakimś cudem udało jej się zmusić wujka do oddania kasy. A co mnie cieszy najbardziej to to, że prawdopodobnie ona może przejąć ten budynek. Nadzieja się znalazła tylko potrzeba detektywa, ale chłopaki mają znajomości. Oby to szybko poszło. Zaczęliśmy od razu. Wyjęłam książkę telefoniczną i przeszukiwałam po kolei wszystkich z takim nazwiskiem. Ciotka odcięła się od wszystkich po tym ile musiała się namęczyć przez tego durnia. I teraz nikt nie wie gdzie się ona podziewa. Przynajmniej wiem, że jest w Seulu więc powinniśmy łatwo ją znaleźć. Walnęłam tomiszczem o stół.
-Boże tym można zabić.- Prawdopodobnie tak. Każdy nad czymś pracował, a najbardziej Bang. Wysłał mnie na zakupy mówiąc, że nie mogę się tym za bardzo martwić i, że dadzą sobie radę. To poszłam chociaż i tak cały czas o tym myślę. Skoro już tu jestem to parę kosmetyków by się przydało i tak nie używam swojej karty, hehehe. Chodziłam i zerkałam na regały aż się zatrzymałam bo tak jakby ta osoba wygląda mi znajomo. O bosz chyba mnie zauważyła.
-Kim?
-A o co chodzi?- Jeszcze nic nie zrobiłam tylko się gapiłam, a z tego co wiem to nie jest karalne.
-Nie poznajesz własnej ciotki ty dziewucho.- OMO już teraz wiem skąd ta osoba wydawała mi się znajoma. Poprzytulałyśmy się, a ja już na prawdę mogłam dziękować bogu za taki niespodziewany przypadek.
* * *
-Więc mówisz, że ten drań znowu namieszał w nie swoim życiu.
-Raczej wywalił je do góry nogami i się z tego chyba cieszy.- Nie wspominam już o tym kłamstwie jakie ma nastąpić.- Więc pomożesz mi zostać tu. Prooooszę ty jesteś naszym jedynym wyjściem. Musisz tylko powiedzieć nam jaki był twój sposób żeby dał ci to co chciałaś.- Nad czym się tu zastanawiać ratuj swoją rodzinę kobieto.
-No oczywiście, że pomogę, a nawet i więcej mogę zrobić, ale powiem ci to na ucho żebyście nie byli tak zszokowani bo mi to przez gardło nie przejdzie.- Nachyliłam się żeby usłyszeć te szokującą wiadomość i … szczena mi opadła.
-ŻE CO PROSZE!
-Dziecko czegoś ty się spodziewała po nim.
-No na pewno nie tego. To odrażające jest i w ogóle jak tak można.- Reszta cały czas się na nas gapiła nie wiedząc o co chodzi.
-Ano powiem wam później teraz musimy się przyszykować. Ruszamy na akcję. No i idziemy w czerń. Czarne gacie, czarne buty no i kurtka. Wtopimy się w tłum.
-A skąd my weźmiemy te rzeczy?
-No jak to skąd. Myślisz, że ja bieduje, mam swoje centrum handlowe więc coś się znajdzie.- Serio centrum handlowe gdzie wszystko co najlepsze miałabym wręcz za darmo. Gdzie byłaś wcześniej??

* * *

Jeny jaki wstyd, nadal nie wierzę, że czaimy się pod jakimś klubem gdzie jakieś pindy wchodzą i wychodzą z jakimiś kolesiami w garniakach.
-Na pewno jesteśmy w dobrym miejscu.- Coś czuje, że tu go nie znajdziemy. Przynajmniej mam wrażenie, że on tu nie pasuje.
-No oczywiście, że w dobrym miejscu. Stara nie jestem i sklerozy nie mam. Z resztą patrz na tą limuzynę i kto z niej wychodzi.
-Przecież ten człowiek nie wygląda jak on.
-No to chyba logiczne, że nie mógłby się tu pokazać jako szef wytwórni. Zmienia się nie do poznania.- To idziemy.
-A ty gdzie się wybierasz.
-No jak to trzeba pstryknąć focie i mieć dowód.
-Nie lepiej wejść od tyłu i się mieszać w tłum.- No tak w takim stroju to nigdzie nas nie wpuszczą. Zakradliśmy się od tyłu. I co mnie zdziwiło moja ciotka znokautowała całkiem porządnego ochroniarza.
-Dobra jesteś jak na starszą panią.
-A coś się ćwiczyło na tej siłowni.- Tylko jak my odnajdziemy go w takim tłumie. Chyba będziemy musieli się rozdzielić i podać się za ochroniarzy. Nie pasuje do tej roli bo kto mądry by mi uwierzył. A tu to jest możliwe bo każdy prawie jest narąbany. Chodziłam w kółko przez dobre 20 minut aż wypatrzyłam w tłumie Daehyun' a wynoszonego przez ochroniarza. No i po akcji. Wyszłam szybko do nich.
-Co się stało?
-Ech miałem małą sprzeczkę nic wielkiego.
-I pewnie nie mamy tego po co tu przyszliśmy.
-No ja bym powiedział, że MAMY TO!- TAK! Udało się coś. W końcu jakiś postęp.
-A co wy tu robicie.- Usłyszałam znajomy głos. Cholercia.
-Ups.- I co teraz z nami będzie?

czwartek, 20 marca 2014

B.A.P- 13

Zacznę od tego, że dawno mnie tu nie było. Stęskniłam się za wami <3 Rozdział jest trochę krótki, a miałam nadzieje, że będzie inaczej. Się chyba za to nie obrazicie. Teraz postaram się być tu częściej z nową notką. I najważniejsza część. Wielkie dzięki za tyle odwiedzających mnie. To już ponad 2200. Jestem taka dumna.









( Narracja Yuri )

Omo! Właśnie usłyszałam coś czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała po szefie. I ,, wujek i ciocia''? To oni są spokrewnieni? Jak do tego doszło. Znaczy wiem jak do tego doszło, ale nie spodziewałam się żadnej umowy i, że się tak pokłócą. Myślałam, że po prostu ona się wytłumaczy, a on przyjmie to spokojnie. Nawet nie mogę się należycie cieszyć z tego, że przyznała się, że go kocha. W końcu wyszło na jaw jaki miała powód odrzucania naszego biednego Bang' a. Właściwie gdzie on jest. Stał z tyłu zaciskając pięści z wściekłości. Podeszłam do niego ostrożnie.
-Pomożesz jej, prawda? Wszyscy pomożemy.- No weź coś wyduś z siebie.
-Ja muszę tam wejść.- Już się tam wybierał, ale go powstrzymałam. Prawdopodobnie tylko ja zdążyłam usłyszeć to co ona czuje.
-Gdzie ty leziesz. Chcesz narobić jej jeszcze większych kłopotów.
-Właśnie hyung nie powinniśmy teraz tam wchodzić. Uwierz, że nie tylko ty chcesz teraz tam wejść.
-Ale on powiedział, że chce mi ją zabrać i to prosto do polski. Tysiące kilometrów ode mnie.- Biedny Bnag wygląda jakby miał się zaraz rozpłakać od samego patrzenia na drzwi gdzie dalej się rozgrywa ta makabryczna rozmowa. Nie mogę na to patrzeć, muszę go stąd zabrać.
-Posłuchaj wracajmy do auta tam zaczniemy myśleć co z tym zrobić.- No i jedna łza uwolniła się. W sumie każdemu jak tylko by popatrzył na naszego lidera. Nawet nie chciał się ruszyć.
-Ej Yuri ma rację. Chodźmy zanim Kim nas złapie i będzie jeszcze czuła się z tym gorzej.- Jakoś udało nam się wyprowadzić Bang' a. Ja już się postaram żeby ona została. Umowa czy nie umowa ona nie dotyczy mnie więc znajdę sposób. Jest pierwszą przyjaciółką jaką miałam i mam zamiar nie dopuści do tego żebym znów została z załamanymi chłopakami.

( Narracja Kim )

Stałam tak i miałam ochotę tak po prostu upaść na kolana z bezsilności, ale to by nie rozwiązało moich problemów od tak. Pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do Yuri żeby na mnie nie czekała i, że dziś nie będę spała w domu. Nie mogłabym wrócić teraz. Jakbym wróciła pewnie bym zaczęła płakać i nie wiedzieli by dlaczego. Wciąż nie dotarło do mnie co mi powiedział. Te słowa, non stop mam je w głowie. Najpierw robi mi wykład później oskarża, a na końcu szantażuje. Dobrze wiedział, że tak się stanie, a ja tak ochoczo podpisałam tą umowę. Gdybym już wtedy wiedziała, że tak to się skończy nigdy bym tego nie podpisała. Wolałabym zdechnąć pod mostem bez żadnej kasy. Rzygam nią niech se dupę nią powyciera nie obchodzi mnie to. Udałam się do najbliższego hotelu. Zamówiłam coś mocnego i zaczęłam pić i płakać jednocześnie. Pewnie moja babcia powiedziałaby, że to wszystko jest żałosne.
* * *

W ogóle gdzie ja jestem i dlaczego to nie jest pokój hotelowy. Chyba dobrze pamiętam gdzie się ostatnio zatrzymałam. Obróciłam głowę w prawą stronę. Bang leżał obok uśmiechając się do mnie. O co tu chodzi? Czy wczoraj to co się działo było snem czy to jest jakiś cholerny sen.
-Obudziłaś się kochanie.- Kochanie?!
-Jaki dzisiaj dzień?- Ktoś musiał mnie porządnie trzepnąć w łeb.
-Hmmmm chyba niedziela.- Przecież wczoraj była niedziela czy jej nie było?
-A który mamy rok?
-Jak to który głuptasie.- Zaśmiał się i dał mi buziaka w czoło. Kompletnie mnie przytkało.- Ty tu sobie leż, a ja przyniosę ci śniadanko moja żonko.- Matko jak bardzo ja się upiłam, że już mam męża. Wyszedł, a ja usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam głowę myśląc, że to śniadanie, ale to nie było to. Zobaczyłam mojego wujka z bronią w ręku. Uśmiechał się szczyderczo tak samo jak ci mordercy co czerpią satysfakcje z zabijania. Zamknęłam oczy i zaczęłam wrzeszczeć.
-Aaaaa!- Wtedy obudziłam się. Jak dobrze, że to tylko głupi sen. Choć początek mógłby być prawdziwy. Czyli nie ominęło mnie nic. Dopiero teraz poczułam, że mam mokre poliki. Rzuciłam się na łóżko. Przeleżałam tak jeszcze 30 minut i się ruszyłam. Muszę pozbierać w sobie resztki odwagi i wrócić do domu. Pogadać z wszystkimi zaczynając od wyprowadzki, a kończąc na tym, że muszę wyjechać. No i ta rozmowa z Bang' iem będzie dla mnie najtrudniejsza. Albo po prostu pogadam najpierw z nimi, a z nim sam na sam w 4 oczy. Tak żebym mogła go przeprosić i podziękować. Zawszę jak o nim myślę mam ochotę płakać. Kupiłam nowe ciuchy i zadzwoniłam po moich przyjaciół. Czekałam na nich w kawiarni gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Jak coś będą mogli się na mnie powydzierać. O, właśnie nadchodzą.
-Unni nigdy nie zostawiaj mnie samą z nimi.- Zaczęła rozmowę Yuri. Chyba będę zmuszona cię tu zostawić nawet gdybym nie chciała.
-Bo tak naprawdę to ja muszę wam coś powiedzieć i w sumie to nie wiem jak zacząć.- Wiedziałam, że to będzie trudne, ale, że nie aż tak. Za bardzo się do nich przywiązałam. Jak do rodziny.
-To ja powiem za ciebie.- Co ona może powiedzieć za mnie w takiej sytuacji.
-Wątpię żebyś mogła cokolwiek powiedzieć.
-Wierz mi,że wiemy więcej niż ci się wydaje.
-Nie zostaliście w aucie, prawda?- Pokiwali głowami.- Jak dużo słyszeliście?- Robi się coraz ciekawiej.
-No wiesz ja to chyba najwięcej. Więc opuścisz nas, tak na serio? Po tym jak już masz dla kogo zostać.- Tu chyba mowa o tym kimś.
-A mam jakiś wybór.- Nawet gdyby był to nic nie przychodzi mi do głowy. Po chwili już każdy ryczał, a kelnerka przyniosła nam chusteczki. I pomyśleć, że mam zostawić moich braci tylko z jedną siostrą.
-Dobra pozbierajmy się po oddadzą nam wszystkie chusteczki.- Zaśmialiśmy się i poszliśmy się przejść. Po drodze wspominaliśmy te wszystkie chwile nawet wtedy kiedy było źle to też było dobrze. Doszliśmy do domu i serce zaczęło mi szybciej bić. Bałam się tej rozmowy jak diabli, ale też chciałam go zobaczyć.
-Ty my sobie gdzieś jeszcze pójdziemy, a ty sobie z nim pogadaj. Wrócimy wieczorem.
-Dlaczego nie możemy … .- Oburzyła się Himchan. Yuri pociągnęła go za ucho i znikli za rogiem. Nie pewnym krokiem poszłam w stronę drzwi. Otworzyłam je i zamknęłam po cichu.
-Jest tu ktoś?- W salonie nikogo nie było ani w kuchni też. Czyżbym miała przyjemność zostać kompletnie sama. Udałam się do mojego pokoju. Niespodziewanie drzwi się otworzyły tuż przed moim nosem. Bang od razu gdy mnie zobaczył wciągnął mnie do środka i mocno przytulił. Pierwszy raz w życiu w końcu nie musiałam udawać i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Rozkleiłam się po raz 3 tego dnia.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś.- Powiedział to łamiącym się głosem.
-Nie mogłam nawet gdybym chciała. Żebym mogła cię chronić. Przepraszam, że cię ciągle tak odrzucałam i dziękuje, że pomimo tego nie poddawałeś się i byłeś przy mnie.- Powiedziałam mu to w oczy kiedy się już od niego odkleiłam.- Wtedy nie wiedziałam, że się tak do was przywiąże, a co dopiero zakocham.- Podszedł do mnie i ujął moją twarz swoimi rękami, od razu zrobiło mi się cieplej. Powycierał moje łzy kciukiem. Przybliżył moją twarz do swojej tak, że dzieliły na kilka centymetrów.
-Ja się postaram żebyś już nigdy mi cię nie zabrali.
-Trzymam cię za słowo.- I pocałowaliśmy się. W moim brzuchu było chyba całe stado motyli. Dowiedziałam się jak smakują jego usta- to malinka. 

 

wtorek, 11 marca 2014

B.A.P- 12

Ok to pomysłów żadnych mi nie daliście, ale nie szkodzi bo ja wycisnęłam s siebie swoje resztki weny. I wyszło takie coś. Wiem, że krótkie i w ogóle do bani, ale pchnąć to trzeba do przodu.


Z kim ja pracuję, pozwę ich i będą mi płacić do końca życia. Miałam tylko wystąpić w próbie, nikt nic nie mówił, że będę w TV już następnego dnia. Telefon już zaczął wibrować. Jak on to robi, że wszystko wie w 5 sekund. Nie chciałam odbierać, a on nie przestanie dzwonić więc pozbyłam się tego ustrojstwa. Wrzuciłam to do dzbanka z wodą niech ginie mam to gdzieś.
-Tym razem to nie moja wina.
-A czy ja cię o coś oskarżam?
-No i widzisz … że co powiedziałaś?
- Że to nie twoja wina.- Najwidoczniej go zatkało.
-Kim czy ty się dobrze czujesz. Zazwyczaj w takich sytuacjach powinnaś wybuchnąć. A ty zamiast tego wyglądasz jakbyś miała płakać.- Tak, muszę się ogarnąć w końcu dziewczyny nie płaczą. Przynajmniej próbowałam więc nikt nie powinien mieć do mnie pretensji.
-No co wy, ja i płakanie.- Uśmiechnęłam się na tyle ile mogłam. Mam pewność co do jednego, że już mogę się pakować. Naruszyłam chyba wszystkie punkty tego cholernego kontraktu, a co najgorsze to to, że myślałam, że uda mi się to ukryć. Trzeba mi było roznosić listy. - Samolot za godzinę.- Odechciało mi się jeść i poszłam się spakować. Na prawdę byłam bliska wylania z siebie wodospadu.
-Dobra to zaczyna być przerażające więc mów co się dzieje.- Powiedzieć czy nie powiedzieć o to jest pytanie.
-Gdybym mogła to bym powiedziała.- Yh coś jej nie przekonałam.
-Czy ja ma zacząć cię torturować? A tak na poważnie.- Pół biedy, że do pokoju wpadł Bang bo stąpałam po cienkim lodzie.
-No tłumacz się.
-Nie mam z czego wam się tłumaczyć.- Chociaż powinnam mu powiedzieć to co czuje tak od nie dawna.
-Czyli nic nie powiesz?
-Dokładnie. A teraz wynocha mi stąd.
-Ale to też mój pokój.- Eeee, a co mnie to. Wypchnęłam i zatrzasnęłam drzwi. Co ja w ogóle wyrabiam. Przesiedziałam całe 45 minut gapiąc się w sufit. I nic mi to nie dało. Wylecę stąd, później pójdę do wujka choć to jest ostatnia rzecz jaką chcę zrobić.
-Trzymasz się jakoś?- To się nazywa przyjaciółka. Nie wie o co chodzi, ale i tak jest razem ze mną.
-Szczerze?
-No pewnie, że tak za kogo ty mnie masz.
-Ani trochę bo się chyba zakochałam w tym kretynie.- Wyrzuciłam to z siebie. Z wrażenia Yuri szczęka opadła do samej podłogi.
-Już się bałam, że to coś poważnego.- Nie no dzięki. Akurat miłość to jest coś poważnego.
-Ale ty masz o wiele łatwiej.
-Jakbyś powiedziała co i jak to wiedziałabym co ci powiedzieć.- Sama bym chciała.
-Uwierz mi na słowo, że to jest bardzo skomplikowane.
-Skoro tak.- Poklepała mnie po ramieniu. Nadleciał Himchan z telefonem w łapie. Wymachiwał mi nim przed oczami.
-O co ci chodzi?- Nie dogadałam się, wyrwałam urządzenie i popatrzyłam na wyświetlacz.
-Oooo nie, weź to ty. Mnie nie ma.- Wepchałam jej komórkę i popędziłam do auta. Dziś nie ja prowadziłam. W lusterku widziałam twarz Bang' a, patrzył w moje odbicie i uśmiechał się. Jakoś tak w środku zrobiło mi się strasznie ciepło i od razu chcę mi się płakać. Przez całą drogę patrzeliśmy na siebie w odbiciu. Czułam się jakbym jechała na skazanie bo w pewnym sensie tak właśnie było.
* * *

( Narracja Yuri )

Pomiędzy nimi taka grobowa cisza, a ja nawet nie mogę nic zrobić. Dobija mnie to, że jestem taka nie poinformowana. Tu coś wisi w powietrzu i nie wiem co, ale to jest ten czas kiedy się dowiem, wszyscy się dowiedzą. Kim kazała podjechać pod wytwórnie. Jest taka blada, że boje się, że mi tu zemdleje. A w dodatku ręka jej się trzęsie.
-Mam tam pójść z tobą?
-Nie sama to załatwię.- Uparta jak zawsze. Wysiadła, a ja odwróciłam się do chłopaków.
-Na prawdę macie zamiar tu siedzieć?
-Przecież powiedziała żeby zaczekać.- Co im się zebrało na posłuszność, to do nich nie podobne.
-Bang przekonaj swoich kolegów żeby ruszyli dupy. W końcu nie tylko ja jestem ciekawa o czym tam będą gadać.- No udało się.
-Tylko cicho macie być.- W ich mniemaniu cicho to znaczy przejść jak stado słoni. Przyssałam się do drzwi jak i cała reszta, aż postanowiłam je trochę uchylić.

( Narracja Kim Sang )

-Widziałaś to, tego nie da się cofnąć.- Mówił cały czas zdenerwowany.
-Wiem.- Odpowiedziałam spokojnie.
-Nawet nie próbujesz się bronić!!- Trzasnął czymś o stolik. To była gazeta, a na pierwszej okładce ja.- Wiesz czego ja chcę.
-Pewnie żebym wyjechała.
-To swoją drogą. Dałem ci szansę, a ty po prostu to olałaś nawet po tym jak rozmawialiśmy o tym i to nie raz. Teraz masz się do wszystkiego przyznać!!- Czyli kawa na ławę.
-Dobra skoro i tak mnie tu nie będzie mogę ci powiedzieć. A więc tak naprawdę to samo wyszło, że się zakochałam. Chociaż bardzo tego nie chciała i próbowałam jak się dało. A teraz w ogóle się nie dziwie, że nikogo nie mogłeś znaleźć. Oni są świetni, chyba żadna dziewczyna by się w końcu w którymś zakochała, a wiesz ja nie jestem z kamienia tak jak ty. Zrozumiałam nawet ciocię, że miała dość twojej pracy i pieniędzy też.- Starłam łzę która mi spływała po policzku.
-Powiesz to przed kamerami.- Że co niby?!
-O czym.
-Powiesz to publicznie, że go nie kochasz i nigdy nie kochałaś.
-Karzesz mi kłamać przed milionami ludzi. To przecież są moje uczucia. Aż tak bardzo chcesz wymazać to wszystko. Już nie wystarczy ci, że odejdę i nigdy nie wrócę.- Głos mi się załamywał.
-Dla nich nie jest ważne co czujesz tylko prawda.
-Co jeśli nie będę chciała tego powiedzieć.
-Będę zmuszony go wyrzucić.- Wiedziałam, że bez tego się nie obejdzie. Nie mogę się nad tym zastanawiać bo odpowiedź jest oczywista. Ja narobiłam problemów więc wezmę je na siebie.
-Wiesz to jest naprawdę podłe, ale zrobię to, a jego zostaw w spokoju.- Wyszłam szybko żeby nie widział jak się rozklejam całkowicie. Może tak będzie lepiej jak zniknę.

Paczajcie co wam wynalazłam w internetach xd


Podzielcie się wrażeniami.

piątek, 7 marca 2014

B.A.P- 11

Jezuuu, ale mnie dobił ten pierwszy tydzień po feriach. Musiałam spędzić go z książkami w roli głównej. A co do mojego opowiadania to przepraszam, że tak się opóźniam. Wychodzi na to, że nie mam ogólnie pomysłu co dalej. Zastanawiałam się czy nie zrobić sobie przerwy, ale stwierdziłam, że nie chcę was opuszczać bo to taki mój mały świat. Więc ludzika skupcie się, chętnie przyjmę jakieś sugestie na temat tego jak mają się potoczyć dalsze losy bohaterów. Pomyślałam, że w końcu to wy to czytacie, nie? Pomocny jest każdy pomysł, a wybiorę te które uznam, że pasują do tego co chcę napisać.  WIĘC RUSZAJCIE MÓZGAMI I RAZEM COŚ NA PEWNO STWORZYMY!


Siedziałam tak w ciszy patrząc na telefon. Czemu akurat teraz mi padł.
-I co zadowolony jesteś. Jak będę tu nocować to cię zabije i wypchnę w częściach przez to małe okno.
-Co tak brutalnie.- To jeszcze nie jest brutalne, ale będzie. Mija już 45 minut, a ja dłużej nie chcę tu siedzieć, idę walić w drzwi. Sama na pewno nie będę się wysilać.
-No co tak siedzisz, rusz swe cztery litery i mi pomóż. Nie chcę się tu zestarzeć.- Pewnie jemu to pasuje, ale nie mi. Chyba słyszę czyjeś kroki, to moja szansa. Ujrzałam światło, to była Yuri.
-Co wy tu … .
-Naprawdę nie chcę o tym gadać.- Wyleciałam się czegoś napić. Niesamowicie mnie suszyło, jak na Saharze.
-To powiesz mi co wy tam tyle czasu robiliście.- Zapytała mnie o to jakby nie mogła przeżyć bez tej wiadomości.
-Siedziałam i czekałam, aż raczysz odebrać ten cholerny telefon. Co ty z nim zrobiłaś, że kompletnie mnie olałaś.- Teraz to ja będę świrować ją wzrokiem.
-No wiesz przez przypadek się wyłączył. Akurat prowadziłam rozmowę z Himchan' em.
-Widziałem jak się obściskują.- Przyznał Zelo. Przeniosłam na nią mój wzrok typu ,,mnie nie oszukasz kochana''.
-To w cale nie było tak.
-Ta bo on po prostu badał ci migdałki swoim językiem.
-Tak jakby, można to tak nazwać.- No wiedziałam. Otrząsnęłam się i uświadomiłam jaka to ja samotna jestem. Głupia praca. Przez pozostały czas robiłam to co do mnie należało i nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam co by było gdyby. Nawet myślenie o szczeniaczkach nie pomogło. Żeby było lepiej to co chwilę mnie obserwuje, pyta gdzie chodzę i w ogóle mogłabym go porównać do mojej matki. Za niedługo będzie chodził ze mną do łazienki, a ja się na to nie godzę. Właśnie teraz mamy problem bo jakaś diwa olała sprawę i nas zostawiła. A przecież ktoś płacić tym ludziom musi za to, że na darmo tu są. Stałam przysłuchując się całej sytuacji. Jeden koleś pokazał na mnie paluchem.
-On się nadaje!- Krzyknął nadal pokazują na mnie.
-Ja? Do czego niby?
-Zagrasz tą dziewczynę z reklamy.
-Ale ja się nie nadaję.
-Pozwól, że ja o tym zadecyduje.- Pociągnęli mnie w stronę makijażystek i stylistów. Okazało się, że jednak za coś im płacimy. Zajęło im to niecałe 20 minut i wyglądałam dokładnie tak jak to sobie zaplanowali. Próbowałam wytłumaczyć, że nawet jak będę dobrze wyglądać to nie zmienia faktu, że marna ze mnie aktorka. I nie dali mi scenariusza. Ustawiłam się, a trzęsę się jak galareta, a to wszystko przez to, że mnie w to wrobili. Przede mną stoi Bang jak ja mam się nie stresować. To jest nie możliwe. Usłyszałam mniej nwięcej co i jak.
-AKCJA!- I poszło.

( Narracja Yuri )

Teraz to dopiero widać jak do siebie pasują. Ale co ona tak go odrzuca. Szansy mu nie daje. To na pewno musi być ten ukryty powód o którym ciągle gada. Ja się zastanawiam czy w ogóle ona wie, że w tej reklamie trzeba się całować. Ooo będzie wściekła jak cholera. Nie mam jak jej tego powiedzieć. Przecież nie wezmę megafonu i nie będę krzyczeć.... chociaż to też dobry pomysł by był.

( Narracja Kim )

Żyje już tyle lat i jeszcze nigdy w życiu nie miałam takiej tremy jak teraz. Nie otarły do mnie słowa reżysera bo się gapiłam tępo w przestrzeń. Sparaliżowana jestem cała. Boże on się zbliża. Jedna część mojej mózgownicy chce żeby podszedł jeszcze bliżej, a druga stanowczo mówi mi nie. Ja wariuję.

* * *

-Kobieto opowiadam ci o tym już drugi raz więc się skup.- Doprowadzałam Yuri do białej gorączki. Ale ja muszę być pewna tego co zrobiłam.
-A więc serio to zrobiłam?
-TAK! Serio, serio!- No to po mnie. Najpierw wykorzystuje swojego przyjaciela i byłego chłopaka w jednym do własnych celów, a teraz występuje w jakiejś reklamie z człowiekiem z który mnie powinnam mieć żadnej styczności. A już na pewno nie takiej jak jest tam pokazana. Mówili dasz sobie radę, mówili i się pomylili. Jest szansa, że wujek się nie dowie bo kto ma niby mu o tym powiedzieć. Wszyscy znowu parzą mnie tym wzrokiem. Zsunęłam się z fotela i założyłam kaptur. Wleciałam pędem do pokoju, zajęłam łazienkę i pozwoliłam wodzie żeby to wszystko ze mnie zmyła. Oczywiście resztkami godności wlazłam do łóżka. Leżałam w nim bez końca, przewracałam się na wszystkie strony i chyba nie ja jedna nie mogłam zasnąć. Dało się słyszeć za tym parawanem jak się kręci. A po północy zaczęła się melodia. Już brakowało mi poduszek żeby zatkać uszy. Postanowiłam się ruszyć. Chwyciłam za kołdrę na której leżał i szarpnęłam, ale nie miałam tyle siły i tylko jego noga zsunęła się. A mógł mnie ostrzec jak robiłam wywiad środowiskowy.

* * *

Po przebraniu się zeszłam na śniadanie w towarzystwie całej reszty. Daehyun i Himchan szarpali się o szynkę jak jakieś zwierzęta. W końcu zeżarła ją Yuri i dobrze zrobiła. Usiadłam obok i zapchałam się żarciem.
-To jak się wam całowało … znaczy się spało.- Zatrzymałam przeżuwanie bo bym się udławiła. Chyba Yuri kopnęła kogoś w kostkę pod stołem.
-Dobra już nic nie mówię.- Szepnął i Jongup zamknął się na dobre.
-Zaraz wracam.- Muszę zjeść ciacho, cukier mi spadł po ostatnich przeżyciach. Gapiłam się w telewizor na ścianie i same reklamy leciały. Zanim coś wybrałam tłumek zebrał się przed ekranem. Razem z babeczką ruszyłam przeciskać się przez tłum. Wepchnęłam się na sam początek i aż z wrażenia babeczka wyleciała mi z rąk i poturlała się prosto pod ścianę.

No pamiętać, pisać mi tu swoje pomysły, a ja wybiorę to co mi się przyda. Tak chociaż w połowie przysłużycie się moim wypocinom. Mam taką nadzieję, liczę na was kochani <333 Zgłoszenia przyjmuje pod tym postem żebym nie musiała szukać :)

niedziela, 2 marca 2014

G-Dragon- Kochany sąsiad

Hejka wszystkim ludkom! Jakoż, że dostałam zamówienie na ten oto scenariusz wrzucam go tu.
Na specjalne zamówienie dla Nam Kwon i  Delajla PL. Mam nadzieję, że się spodoba, a jak nie to napiszę coś innego jeszcze raz.



Obudził mnie ten przeklęty budzik. Po jaką cholerę nastawiłam go tak wcześnie. A no tak w końcu pracuję w szkole muzycznej 5 dni w tygodniu. Wypełzłam spod kołdry i spojrzałam przez okno co za parszywa pogoda. Nie chętnie się przebrałam, wypiłam kawę i stanęłam przed drzwiami. Waśnie i tu jest taki mały problem. Nie chcę wpaść na sąsiada. Bo wiecie mieszkanie za ścianą należy do takiej sławnej osoby, a mowa tu o G-Dragon' ie. Sławny Smok na którego widok zatyka mnie i czasami gadam jakieś pierdoły, a on się tylko uśmiecha. Normalnie inni by się cieszyli, ale nie ja. Teraz ten dylemat otworzyć czy nie. Zazwyczaj zawsze wypatruje czy nikogo nie ma, a potem biegiem na dół do auta. Ostrożnie wyszłam na klatkę, cicho przekręciłam kluczyk w zamku zamykając drzwi. Spojrzałam jeszcze na dół czy nikt nie wchodzi po schodach.
-W co się tak wpatrujesz?- Boże przestraszyłam się i o mało co bym nie poleciała na dół gdyby nie to, że on mnie przytrzymał. Właśnie jego ręce dotykają moich ramion. Mogłabym powiedzieć prawdę, że to właśnie jego wypatrywałam. Takie moje szczęście.
-Eeee niczego konkretnego.
-To może pod wieść cię do pracy?- Nogi mi się uginają i dojdzie do tego, że nie zejdę po schodach o własnych siłach.
-Nie będę zawracać ci głowy więc nie trzeba.
-O to szkoda. Myślałem, że się lepiej poznamy.- Kiedy on zrobił krok do przodu ja zrobiłam krok do tyłu.
-No to szkoda, ale się właśnie śpieszę to … na razie.- Zbiegłam jak szalona jeszcze bym się zabiła po drodze.
-Następnym razem mi nie uciekniesz:D
W końcu oddychałam normalnie. Odnalazłam swój samochód i wsiadłam. Chciałam ruszyć się stąd w miarę szybko, ale moje dziecko rozkraczyło się. Zaczęłam walić głową w kierownice póki ktoś nie zapukał w szybę. Już ja dobrze wiedziałam, że to Ji Young. Otworzyłam szybę i odkleiłam się od kierownicy.
-Chyba jednak dzisiaj jesteś zdana na mnie.- Powiedziałabym, że mogłabym pójść na piechotę, ale pewnie by się skapnął, że go unikam i by coś źle zrozumiał.
-Na to wygląda.- Przesiadłam się do jego auta, o wiele wygodniejszego niż mój. W ciszy jechaliśmy przez jakieś 5 minut. Matko dlaczego on się tak na mnie gapi czy ja mam coś na twarzy.
-Lepiej patrz na drogę.
-A tak, przepraszam. Po prostu ładnie dziś wyglądasz.- To chyba był flirt, prawda? Na pewno robię się czerwona.
-Ech no dzięki.- Jakoś tak wyszło, że się dogadaliśmy i wcale nie było tak koszmarnie jak przewidywałam. Szkoda, że już musiałam wysiadać. Podziękowałam za podwózkę i poszłam w stronę drzwi. Przeszłam przez nie i zaraz się cofnęłam. Uważnie czytałam każde słowo tego ogłoszenia i na koniec musiałam się przytrzymać. Jak to wizyta gwiazd znanego w całej Korei i nie tylko zespołu... Big Bang. A miało być tak pięknie. Teraz do mnie doszło, że GD to przede mną zataił bo wie gdzie pracuje. Powiedziałam mu o tym w jednej z naszych 10 sekundowych rozmowach, jeśli można to tak nazwać. Znalazłam moją dobrą koleżankę.
-No to powinnaś się cieszyć. Może ja też na tym skorzystam co? Przecież to twoja szansa i jeszcze cię podwiózł z własnej woli. Ja ci mówię, że on na ciebie leci.- Jak mucha do gówna.
-Masz rację coś czuję, że to mój dzień. Jak wyglądam?- Wygląd też się liczy dla kobiety zwłaszcza.
-Zabójczo.- To jestem gotowa, już nic nie powinno mnie zaskoczyć.

* * *

Prowadziłam tą lekcję co chwilę patrząc na drzwi. To chyba jest obsesja. Się skupić nie mogę na niczym. Usiadłam przed biurkiem, słuchając jak to dziecko szarpie te struny. Wypełniałam dziennik i nagle trzasnęły drzwi, podniosły się głosy, a ktoś zaczął nawet piszczeć. Jeszcze powinno się uczyć dzieci kultury na poziomie.
-O to ona?- Usłyszałam to na sam początek. Jak T.O.P szepcze do GD. Nie mam pojęcia o co chodzi. Przedstawiłam ich hołocie. Jakoś to się potoczyło. Wszyscy gadali swobodnie i nawet się pośmialiśmy razem. To było takie luźne spotkanie. Pod koniec zostałam sama w sali żeby coś uporządkować. Znając moje szczęście nie obeszło się bez zaliczenia gleby. Ale się tak nie stało bo Ji złapał mnie w samą porę. Wpatrywałam się w jego niebieskie oczyska i stało się, pocałował mnie. Miał wielkie szczęście, że mnie częściowo trzymał bo bym leżała. Wydawało się, że to trwa wieczność, a tak naprawdę tylko kilka sekund. Co to jest kilka sekund dla mnie?
-Co ty tutaj robisz?- Najmniej istotne pytanie jakie mogłam zadać w takiej sytuacji.
-A czy to ważne, wolę kontynuować to co zaczęliśmy.- Znowu mnie pocałował, ale ty razem bardziej zachłannie tak jak jeszcze żaden poprzedni chłopak. Usta paliły mnie, ale w taki przyjemny sposób.
-Tym razem sama wsiądziesz to mojego auta czy będę musiał użyć siły.
-A co jeśli powiem, że nie?
-Chyba nie będę miał wyboru.- Jeszcze nie zdążyłam odpowiedzieć, a już nie czułam podłogo pod stopami. Zauważyłam chłopaków którzy szczerzyli się jakby się czegoś nawdychali.
-Ej czy ty właśnie pokazałeś im kciuk do góry. Co to ma znaczyć.
-Nic takiego, chyba ci się przewidziało.- Moja przyjaciółka stoi koło nich więc to na pewno nie przewidzenie. Ale się nie sprzeczałam bo to nie było istotne. Ważniejsze jest to, że właśnie przed chwilą całowałam się z kolesiem którego kocham już od bardzo dawna. Przez całą trasę do domu Ji Young trzymał mnie za rękę. Dlaczego mieszkam tak blisko? Przyszedł czas się rozstać. Gdzieś w torebce powinnam mieć klucze, ale ich nie ma.
-Nie no co za pech.
-Ja bym tak tego nie nazwał. Choć do mnie.- No tego się nie spodziewałam. Chociaż liczyć na to to liczyłam. GD wszedł pierwszy do ciemnego pokoju. Kompletnie nic nie widziałam. Światłość się stała, a ja zobaczyłam przyszykowany stół ze świecami i różami.. W sam raz na pierwszą randkę.
-Kiedy ty zdążyłeś to przygotować? W ogóle skąd wiedziałeś, że akurat tu będę dzisiaj.- Powoli do mnie dochodziło.- Czekaj ty to sobie zaplanowałeś.
-No i przecież się udało.- Przyciągnął mnie do siebie i jeszcze raz pocałował.




Dajcie mi duuuuużo komentarzy. To motywuje:)