(
Narracja Yuri )
-Pomożesz
jej, prawda? Wszyscy pomożemy.- No weź coś wyduś z siebie.
-Ja
muszę tam wejść.- Już się tam wybierał, ale go powstrzymałam.
Prawdopodobnie tylko ja zdążyłam usłyszeć to co ona czuje.
-Gdzie
ty leziesz. Chcesz narobić jej jeszcze większych kłopotów.
-Właśnie
hyung nie powinniśmy teraz tam wchodzić. Uwierz, że nie tylko ty
chcesz teraz tam wejść.
-Ale
on powiedział, że chce mi ją zabrać i to prosto do polski.
Tysiące kilometrów ode mnie.- Biedny Bnag wygląda jakby miał się
zaraz rozpłakać od samego patrzenia na drzwi gdzie dalej się
rozgrywa ta makabryczna rozmowa. Nie mogę na to patrzeć, muszę go
stąd zabrać.
-Posłuchaj
wracajmy do auta tam zaczniemy myśleć co z tym zrobić.- No i jedna
łza uwolniła się. W sumie każdemu jak tylko by popatrzył na
naszego lidera. Nawet nie chciał się ruszyć.
-Ej
Yuri ma rację. Chodźmy zanim Kim nas złapie i będzie jeszcze
czuła się z tym gorzej.- Jakoś udało nam się wyprowadzić Bang'
a. Ja już się postaram żeby ona została. Umowa czy nie umowa ona
nie dotyczy mnie więc znajdę sposób. Jest pierwszą przyjaciółką
jaką miałam i mam zamiar nie dopuści do tego żebym znów została
z załamanymi chłopakami.
(
Narracja Kim )
Stałam
tak i miałam ochotę tak po prostu upaść na kolana z bezsilności,
ale to by nie rozwiązało moich problemów od tak. Pierwsze co
zrobiłam to zadzwoniłam do Yuri żeby na mnie nie czekała i, że
dziś nie będę spała w domu. Nie mogłabym wrócić teraz. Jakbym
wróciła pewnie bym zaczęła płakać i nie wiedzieli by dlaczego.
Wciąż nie dotarło do mnie co mi powiedział. Te słowa, non stop
mam je w głowie. Najpierw robi mi wykład później oskarża, a na
końcu szantażuje. Dobrze wiedział, że tak się stanie, a ja tak
ochoczo podpisałam tą umowę. Gdybym już wtedy wiedziała, że tak
to się skończy nigdy bym tego nie podpisała. Wolałabym zdechnąć
pod mostem bez żadnej kasy. Rzygam nią niech se dupę nią
powyciera nie obchodzi mnie to. Udałam się do najbliższego hotelu.
Zamówiłam coś mocnego i zaczęłam pić i płakać jednocześnie.
Pewnie moja babcia powiedziałaby, że to wszystko jest żałosne.
*
* *
W
ogóle gdzie ja jestem i dlaczego to nie jest pokój hotelowy. Chyba
dobrze pamiętam gdzie się ostatnio zatrzymałam. Obróciłam głowę
w prawą stronę. Bang leżał obok uśmiechając się do mnie. O co
tu chodzi? Czy wczoraj to co się działo było snem czy to jest
jakiś cholerny sen.
-Obudziłaś
się kochanie.- Kochanie?!
-Jaki
dzisiaj dzień?- Ktoś musiał mnie porządnie trzepnąć w łeb.
-Hmmmm
chyba niedziela.- Przecież wczoraj była niedziela czy jej nie było?
-A
który mamy rok?
-Jak
to który głuptasie.- Zaśmiał się i dał mi buziaka w czoło.
Kompletnie mnie przytkało.- Ty tu sobie leż, a ja przyniosę ci
śniadanko moja żonko.- Matko jak bardzo ja się upiłam, że już
mam męża. Wyszedł, a ja usiadłam i zaczęłam się rozglądać.
Ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłam głowę myśląc, że to
śniadanie, ale to nie było to. Zobaczyłam mojego wujka z bronią w
ręku. Uśmiechał się szczyderczo tak samo jak ci mordercy co
czerpią satysfakcje z zabijania. Zamknęłam oczy i zaczęłam
wrzeszczeć.
-Aaaaa!-
Wtedy obudziłam się. Jak dobrze, że to tylko głupi sen. Choć
początek mógłby być prawdziwy. Czyli nie ominęło mnie nic.
Dopiero teraz poczułam, że mam mokre poliki. Rzuciłam się na
łóżko. Przeleżałam tak jeszcze 30 minut i się ruszyłam. Muszę
pozbierać w sobie resztki odwagi i wrócić do domu. Pogadać z
wszystkimi zaczynając od wyprowadzki, a kończąc na tym, że muszę
wyjechać. No i ta rozmowa z Bang' iem będzie dla mnie
najtrudniejsza. Albo po prostu pogadam najpierw z nimi, a z nim sam
na sam w 4 oczy. Tak żebym mogła go przeprosić i podziękować.
Zawszę jak o nim myślę mam ochotę płakać. Kupiłam nowe ciuchy
i zadzwoniłam po moich przyjaciół. Czekałam na nich w kawiarni
gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Jak coś będą mogli się na mnie
powydzierać. O, właśnie nadchodzą.
-Unni
nigdy nie zostawiaj mnie samą z nimi.- Zaczęła rozmowę Yuri.
Chyba będę zmuszona cię tu zostawić nawet gdybym nie chciała.
-Bo
tak naprawdę to ja muszę wam coś powiedzieć i w sumie to nie wiem
jak zacząć.- Wiedziałam, że to będzie trudne, ale, że nie aż
tak. Za bardzo się do nich przywiązałam. Jak do rodziny.
-To
ja powiem za ciebie.- Co ona może powiedzieć za mnie w takiej
sytuacji.
-Wątpię
żebyś mogła cokolwiek powiedzieć.
-Wierz
mi,że wiemy więcej niż ci się wydaje.
-Nie
zostaliście w aucie, prawda?- Pokiwali głowami.- Jak dużo
słyszeliście?- Robi się coraz ciekawiej.
-No
wiesz ja to chyba najwięcej. Więc opuścisz nas, tak na serio? Po
tym jak już masz dla kogo zostać.- Tu chyba mowa o tym kimś.
-A
mam jakiś wybór.- Nawet gdyby był to nic nie przychodzi mi do
głowy. Po chwili już każdy ryczał, a kelnerka przyniosła nam
chusteczki. I pomyśleć, że mam zostawić moich braci tylko z jedną
siostrą.
-Dobra
pozbierajmy się po oddadzą nam wszystkie chusteczki.- Zaśmialiśmy
się i poszliśmy się przejść. Po drodze wspominaliśmy te
wszystkie chwile nawet wtedy kiedy było źle to też było dobrze.
Doszliśmy do domu i serce zaczęło mi szybciej bić. Bałam się
tej rozmowy jak diabli, ale też chciałam go zobaczyć.
-Ty
my sobie gdzieś jeszcze pójdziemy, a ty sobie z nim pogadaj.
Wrócimy wieczorem.
-Dlaczego
nie możemy … .- Oburzyła się Himchan. Yuri pociągnęła go za
ucho i znikli za rogiem. Nie pewnym krokiem poszłam w stronę drzwi.
Otworzyłam je i zamknęłam po cichu.
-Jest
tu ktoś?- W salonie nikogo nie było ani w kuchni też. Czyżbym
miała przyjemność zostać kompletnie sama. Udałam się do mojego
pokoju. Niespodziewanie drzwi się otworzyły tuż przed moim nosem.
Bang od razu gdy mnie zobaczył wciągnął mnie do środka i mocno
przytulił. Pierwszy raz w życiu w końcu nie musiałam udawać i
wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Rozkleiłam się po raz 3
tego dnia.
-Dlaczego
nic mi nie powiedziałaś.- Powiedział to łamiącym się głosem.
-Nie
mogłam nawet gdybym chciała. Żebym mogła cię chronić.
Przepraszam, że cię ciągle tak odrzucałam i dziękuje, że pomimo
tego nie poddawałeś się i byłeś przy mnie.- Powiedziałam mu to
w oczy kiedy się już od niego odkleiłam.- Wtedy nie wiedziałam,
że się tak do was przywiąże, a co dopiero zakocham.- Podszedł do
mnie i ujął moją twarz swoimi rękami, od razu zrobiło mi się
cieplej. Powycierał moje łzy kciukiem. Przybliżył moją twarz do
swojej tak, że dzieliły na kilka centymetrów.
-Ja
się postaram żebyś już nigdy mi cię nie zabrali.
-Trzymam
cię za słowo.- I pocałowaliśmy się. W moim brzuchu było chyba
całe stado motyli. Dowiedziałam się jak smakują jego usta- to
malinka.
Omo *___* Jak słodko <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Duuuuuużo weny życzę. :)
Hwaiting !!!
Woow. Fajny rozdział. Czekam na następny, weny
OdpowiedzUsuńCo tam krótki rozdział wystarczy mi że wyszedł ci super.
OdpowiedzUsuńKońcówka wyszła ci tak fajnie, że od razu się uśmiechnęłam i miałam prawie łzy w oczach. <3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)