czwartek, 24 sierpnia 2017

BTS- 25

Hejka!
Kolejny rozdział BTS przed wami.Skoro za niedługo trzeba wracać do szkoły, to pomyślałam, że nieco poprawię wam humor nowym rozdziałem ;) Trochę krótszy od poprzednich, ale za to szybciej dodany.

Beta: Ann Flo ♥  (gdybyście tylko widzieli ile tu było błędów...że aż wstyd xd )




Edit: Zapomniałam dodać wam to cudo. Polecam obejrzeć i posłuchać. Jak dla mnie świetna muzyka i świetne wykonanie. Pisząc rozdział cały czas tego słuchałam.
Jest klimacik!

BTS- EVERY BREATH YOU TAKE







Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Uśmiechem, na który nie mogłam sobie pozwolić od bardzo dawna. Może i jeszcze nie do końca było się z czego cieszyć. Jednak miałam wrażenie, że wczoraj zrobiliśmy kolejny, wielki krok w stronę normalnego związku. O dziwo, nie czułam już, że to niewłaściwe, że tak po prostu leżymy sobie w łóżku. Nie chciałam przerywać tego spokoju. Zanim znów stanę się nerwowa i powrócą poważne problemy, wolałam, choć przez kolejne kilka minut, popatrzeć na niego jak śpi.

Tae wydawał się być taki spokojny. Zdałam sobie sprawę, że jeszcze nigdy nie był aż tak spokojny jak teraz. Zawsze gdzieś się śpieszył i codziennie zapewniał, że wszystko się ułoży. Choć sam nie wiedział, co przyniesie kolejny dzień. A wczorajszy wieczór przyniósł nam najwięcej. Oprócz niesamowitej nocy, poczułam, że bez zbędnych słów też potrafimy przekazać sobie to, co najważniejsze. Dzięki temu byłam spokojniejsza.

Zastanawiałam się, czy przypadkiem Tae nie miał dzisiaj ważnego spotkania. Możliwe, że jego ojciec wciąż był zły i oczekiwał przeprosin. No cóż. Dzisiaj ich nie dostanie.

Wciąż uśmiechając się, jak nastolatka, wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. W lustrze widziałam siebie i to nic niezwykłego. Zmieniło się tylko kilka rzeczy. Moje włosy żyły własnym życiem, ale to nie one zwróciły moją uwagę, a twarz. Niebyła już tak blada jak wczoraj. Może to przez ten głupkowaty uśmiech. Jednak na pewno wyglądałam lepiej, jakbym z powrotem zaczęła żyć. Ignoruje nieład na głowie i sięgam po krem. Co z tego, że nie mój. Taehyung ma tyle kosmetyków, że na pewno nie będzie miał nic przeciwko.

Przyglądałam się drogiemu słoiczkowi, gdy nagle kolejny spadł z półki i rozbił się tuż przed moimi stopami. Na szczęście, pomimo przerażenia odłożyłam krem, ale drżenia rąk już nie byłam w stanie zatrzymać. Wiedziałam czyje to dzieło, jednak nie wiedziałam konkretnie, a to sprawiało, że znów zaczynałam się denerwować. Bałam się spojrzeć w lustro obok. Z drugiej strony nie miałam wyboru, jeśli ktoś tu był to konfrontacja nieunikniona. Dlatego szybko odwróciłam się w stronę drzwi, które zamknęły się tuż przed moim nosem.

Nie wiedziałam, co myśleć, bo tak naprawdę teraz już w ogóle nie byłam w stanie tego robić. Marzyłam tylko o tym, by jak najszybciej się stąd wydostać i znaleźć blisko Tae. Pewnie wciąż śpał i nie pomoże mi. W takim razie, to nie czas na panikę. Takie rzeczy się zdarzały. Może nie w takim połączeniu i nie bałam się aż tak jak teraz. Jednak umiałam sobie poradzić. Wmawiałam to sobie przez kolejne sekundy i przez kolejne minuty, kiedy bez skutku szarpałam się z drzwiami.

Co do cholery się dzieje?!

Czułam, jakby zaczęło brakować powietrza w tym małym pomieszczeniu. Spanikowałam i krzyknęłam, gdy małe buteleczki perfum zaczęły spadać jedna po drugiej.

Postanowiłam krzyczeć, a w najgorszym wypadku duchy coś mi zrobią. Miałam nadzieję, że Tae mnie usłyszy. Łazienka nie była aż tak daleko, w dodatku zostawiłam otwarte drzwi w sypialni. Niech Taehyung zdąży mnie uratować z tego klaustrofobicznego miejsca.

Panikowałam z każdą minutą krzyków i uderzania pięściami w drzwi. Nie mam pojęcia, ile trwała moja walka. W końcu strach sparaliżował mnie. Byłam w stanie tylko osunąć się na ziemię, zwinąć w kłębek i nie patrzeć. Łzy przyszły same i nie mogłam się ich pozbyć. Minęło może z pięć minut, aż wreszcie drzwi się otworzyły, ale było za późno. Teraz już nie chciałam się stąd ruszać. Głosy pojawiły się zbyt szybko. Nic nie mogłam poradzić.

Czyjaś ręka mocno ścisnęła mnie za ramię. Wiedziałam, że to Tae. Zdołałam spojrzeć na niego. Mówił coś do mnie, chyba nawet krzyczał, ale nie słyszałam go. Duchy domagały się uwagi. Przyszły prosić o pomoc. Zrobiły to w najgorszy, przerażający sposób, bo ignorowałam je. Istniało tylko jedno wyjście. Musiałam to przeczekać, choć było okropnie.

Nie miałam jak wytłumaczyć Tae, że dam radę. Jego zmartwiona twarz sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Złapałam go za rękę i popatrzyłam prosto w oczy, kiwając przecząco głową.

-Nie słyszę cię.- Wypowiedziałam te trzy słowa, nie mając pewności, czy aby na tyle głośno, by je usłyszał. Chyba jednak się udało. Tae przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego natychmiast. Oboje siedzieliśmy na ziemnej posadzce, w uścisku. Podczas kiedy on gładził uspokajająco moje plecy, ja próbowałam to znieść. Jakoś się wyciszyć. Mówiłam na głos, żeby duchy przestały. To nie działało. Słyszałam tylko ich szum. Miałam wrażenie, że ten szum jest w mojej głowie i doprowadza mnie do obłędu.

Minęło kolejne pięć minut i wreszcie zrobiło się cicho. W końcu usłyszałam swój przyśpieszony oddech. Powoli wracałam do rzeczywistości, ale wciąż nie byłam w stanie oderwać się od Tae. Dopiero teraz czułam, jak mocno mnie trzyma i, jak szybko bije mu serce.

Chciałam się z tego obudzić. Przez ten cały czas ściskałam go za rękę i wreszcie mogłam rozluźnić palce i spojrzeć przed siebie. Tae wypuścił mnie z uścisku, lecz nie odsunął się nawet na milimetr. Wiedziałam, że mnie obserwuje, bo sam nie był pewien, czy już po wszystkim. Za to ja byłam pewna, że tak. Powoli dotykałam swojej twarzy i czułam, że policzki są mokre. Mokre od łez, choć nie przypominałam sobie, bym płakała. Za to moja głowa bolała niemiłosiernie. Nie dziwiłam się, skoro jeszcze chwilę temu nieznajome głosy próbowały rozsadzić ją od środka.

-Sora?- Poczułam ciepłą dłoń Tae na policzku. Coś znajomego, dzięki czemu zdałam sobie sprawę, że jestem bezpieczna. Nie pozwolił, żeby mnie skrzywdziły. Był ze mną cały czas. Pewnie nieźle go wystraszyłam.

-Jest dobrze.- Powiedziałam nieco zachrypniętym głosem. Miałam brzmieć przekonująco. Ale mogłam się spodziewać, że jego nic by nie przekonało. Widział moje załamanie. Sama nie wiedziałam, co robić, a on tak.

Dałam się przytulić, ponownie. Tym razem sama przylgnęłam do niego, jak najbliżej się da. Potrzebowałam spokoju, a on był moją oazą spokoju. Wolałam nie myśleć, co by się ze mną stało, gdyby go tu nie było.

-Nie wiedziałem, co robić.- Przyznał, na co pokiwałam głową, wciąż wtulona w niego. Może nie widać było po nim strachu, ale ja wciąż czułam jak szaleńczo bije mu serce i czułam się winna, że do tego doprowadziłam.- Nie słyszałaś mnie. Czy to przez nie?- Znów pokiwałam głową.- Zrobiły ci coś?- Tae odsuwa się nieznacznie, by spojrzeć na moją twarz. Tak jakby chciał zobaczyć, czy nie zrobiłam sobie nic złego.- Co się stało.- Oczekiwał odpowiedzi, choć sama nie wiedziałam, jak do końca to wytłumaczyć.

-Nie wiem.- Przyznałam, na co Tae od razu się spiął. Pewnie chciał logicznego wytłumaczenia. Żebym powiedziała, że to już się zdarzało, ale się nie zdarzało. Dlatego nie wiedziałam, co dokładnie to było.

-Mówiły wszystkie naraz, w mojej głowie.- Tłumaczyłam nieskładnie, a ból głowy dawał o sobie znać. Był natarczywy i pulsujący. Nagle przypomniałam sobie coś.- Wołałam cię.

-Nic nie słyszałem. Obudziłem się zaraz przed tym, jak przestałaś krzyczeć.

-To też potrafią.- Mruknęłam. Krzyczałam i waliłam pięściami w drzwi prawie przez pięć minut, a i tak usłyszał mnie dopiero na koniec. Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Co jeszcze mogą mi zrobić?

-Sora, chodźmy stąd. Zabiorę cię do łóżka.- Tae podnosi się z podłogi po czym pomaga mi wstać. Jednak jestem zbyt słaba i roztrzęsiona, by sama iść. Taehyung lituje się nade mną i bierze na ręce. Jestem mu wdzięczna jak nigdy. Za to, że nie uciekł, ale nie mówię mu tego. Myślałam tylko o tym, by po prostu mnie nie zostawiał.

Po chwili siedziałam opatulona kocem po samą szyję. Trzęsłam się i nie umiałam przestać. To chyba nadal szok i przerażenie. Jakoś nie myślałam o moim zdrowiu. Duchy nie zrobiłyby nic złego swojemu łącznikowi ze światem zewnętrznym. Takim zachowaniem sprawiłam tylko, że Tae wciąż był zmartwiony i nie do końca wiedział, jak mi pomóc. Mówiłam mu, że muszę ochłonąć, ale jak zwykle nie chciał mnie słuchać. Poszedł po ciepłą herbatę, żebym przestała się trząść. Tylko, że mi nie było zimno.

Patrzyłam tępym wzrokiem w ścianę. Nie wiedziałam, co myśleć i właściwie nie chciałam myśleć. Nie teraz. Może za kilka godzin albo parę dni, wpadnę na pomysł jak sobie z tym poradzić. Teraz nie było na to szans.

Taehyung wszedł do pokoju z dwoma parującymi kubkami. Odstawił je na stolik. Wiedziałam, co zamierza zrobić. Odchyliłam jedną połowę koca i zaprosiłam go bliżej. Po chwili oboje piliśmy w kompletnej ciszy. Jednak herbata kiedyś musiała się skończyć.

-Wciąż jesteś zimna.- Patrzył na moją twarz.- I całkiem blada.- Nie wspomniałam mu, że nie czuję zimna. Miałam wrażenie, że moja temperatura ciała jest normalna. Ale patrzyłam na swoje dłonie. Faktycznie byłyą całkowicie blade, jedynie pojawiły się na nich czerwone plamki od zimna.

-Nie miałeś jechać do biura?- Zapytałam.

-Nawet o tym nie myślę.- Odpowiedział szybko i zdecydowanie, po czym jednym ruchem pozbył się koszulki, którą niedawno założył.- Spróbuj zasnąć, a ja spróbuję cię ogrzać.

-Wątpię żebym mogła zasnąć.- Pewnie musiałam wyglądać okropnie, skoro Tae obrał sobie za cel zajmowanie się mną. Byłwręcz nadopiekuńczy, ale kochałam to w nim. Widziałam jego bezradność, dlatego zgodziłam się na ten plan.- Położę się.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie chciałam być już totalną kaleką i utrudniać mu tej sytuacji.

-Sora.- Tae złapał mnie za nadgarstek, zanim zdążyłam się położyć.- Jesteś tu bezpieczna. Będę tu z tobą. Nie ważne, co się wydarzy. Kocham cię.- Tymi słowami sprawił, że czułam ciepło na sercu, wręcz zatykające mnie od środka. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebowałam usłyszeć to od niego, właśnie teraz.

Przysunęłam się bliżej niego i po prostu go pocałowałam. Ten niby niewinny pocałunek znów przywrócił uspokajające ciepło. Coś ciągnęło mnie doTae, dlatego przysunełam się jeszcze bliżej. On pogłębił pocałunek i zrobiło się naprawdę gorąco. Może nie było to najlepsze wyjście na poradzenie sobie z tym wszystkim, co się stało, ale wiedziałam, że oboje tego chcieliśmy. Co dziwne, obojgu nam to pomagało.

-To nie jest dobry pomysł.- Taehyung próbuje nas od tego odwieść, ale bez przekonania.

-Jeszcze trochę.- Szepnęłam wręcz błagalnie. Nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak, ale chciałam tego i nie miałam zamiaru się cofnąć. A byłm przekonana, że mi nie odmówi. Już zapomniał o tym, co mówił wcześniej. Pozwolił mi wejść mu na kolana. To przerodziło się w coś więcej niż tylko zwykłe całowanie. Miałam wrażenie, że ulegnie, lecz się myliłam.

-Uwierz mi, zrobiłbym to. Ale nie teraz.- Patrzył na mnie tak intensywnie, że w końcu dotarło do mnie, że to ja się zagalopowałam. Odsunęłam się, co w sumie powinnam zrobić już wcześniej. Przecież nie byłm taka. Nie rzucałam się na facetów. Może faktycznie coś się ze mną stało?

-Nie, to moja wina.- Przyznałam się.- Może po prostu się połóżmy.- Ułożyłam się na łóżku, a po chwili Tae spoczął obok. Oczywiście przyciągnął mnie do siebie, w końcu obiecał, że będzie blisko. Jego ręka oplatała mnie w pasie. Nie mogłam zasnąć i wiedziałam, że on też nie śpi. Za dużo myśleliśmy i to był nasz problem.



♥ ♥ ♥



Zasnęłam, choć myślałam, że to niemożliwe. Jednak głosy w głowie wymęczyły mój organizm. Pamiętam, że długo leżałam w objęciach Tae, zanim odleciałam. Myślałam, że po tym wszystkim przyśni mi się koszmar, ale chyba o niczym nie śniłam. Ten fakt mnie cieszył. Dałam odrobinę nadziei, że to tylko jednorazowe zdarzenie i już nigdy więcej nie będę musiała mierzyć się z czyimś gniewem.

Tae niebyło przy mnie. Lecz jego miejsce pozostawało jeszcze ciepłe, co oznaczało, że wyszedł niedawno. Zwlekłam się z łóżka, założyłam kapcie i powędrowałam na dół. Już na schodach poczułam zapach jedzenia. Tak, jak się domyślałam, Stał w kuchni i zamyślony mieszał coś w garnku. Pomimo tego, jego wzrok od razu wylądował na mnie i przeskanował mnie od góry do dołu. Stalam przed nim w rozciągniętej koszulce i znoszonych dresach. Nie zdążyłam uczesać włosów ani umyć zębów, a on patrzył na mnie tak samo, jak zawsze.

-Nie wiedziałam, że umiesz gotować.- Powiedziałam pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła mi na myśl. Chciałam rozładować napięcie pomiędzy nami.

-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz.- Odpowiedział z uśmiechem, na co ja też się uśmiechnęłam

Usiadłam na kanapie, bo ciągle czułam pulsujący ból głowy. Tae pojawił się zaraz obok, ze szklanką soku pomarańczowego.

-Dzięki.- Wypiłam wszystko naraz.

-Jesteś już bardziej ciepła.- Stwierdził, trzymając moją rękę w swoich dłoniach.

-To chyba dobrze?

-Tak.- Odpowiedział bardziej sam sobie. Wiedziałam, że coś jeszcze go trapi i nie chce mi o tym powiedzieć dobrowolnie.

-Tae, wszystko ze mną w porządku. Byłam w szoku, dlatego wyglądałam jak kupka nieszczęścia. Duchy tak robią. Próbują zwrócić na siebie uwagę. To moja wina, bo z nimi nie rozmawiam.- Próbowałam mu to wytłumaczyć, ale przerwałam, kiedy zobaczyłam jego niedowierzającą minę.

-Nie usprawiedliwiaj ich. To ty decydujesz o sobie. To, czy chcesz z nimi rozmawiać, czy nie, jest twoją decyzją. Nie mów, że jesteś winna. To bzdura. Widziałem, co ci robili. Co gorsza, nie mogłem pomóc.- Przerwał. Ja wstrzymałam oddech.- A skoro nie mogę pomóc tobie osobiście, ktoś inny ci pomoże.- Dokończył pewny siebie.

-Ktoś inny? Kto?- Nikt nie był w stanie mi pomóc. Jeśli znajdzie się taka osoba, jest szansa, że moje życie wróci do normy.

-Nie znam się na rozmowie z duchami. Ale są na świecie ludzie, którzy są tacy, jak ty. Oni wiedzą, jak sobie z tym radzić. Pomogą ci, bo nie chcę patrzeć, jak cierpisz. To było okropne. Myślałem, że to nigdy się nie skończy. A gdyby miało się powtórzyć... nie pozwolę na to.- Słyszałam w jego głosie determinację. Już postanowił.

-Więc, co zamierzasz?

-Znalazłem kogoś, kto ci pomoże. Nazywa się Paul i przyleci do Seulu za dwa dni.

-Za dwa dni?! To dość szybko.

-Nie chcę czekać na powtórkę i ty też nie powinnaś.

-Masz rację.- Jednak z drugiej strony nie wiedziałam, czego oczekiwać. Ten cały Paul będzie tu już za dwa dni. Do tego czasu musiałam oswoić się z myślą, że wreszcie poczynię poważny krok w stronę odzyskania życia, które straciłam.





piątek, 18 sierpnia 2017

BTS-24

Cześć wszystkim!
Powraca BTS! Postanowiłam, że zanim to opowiadanie zniknie pod stertą innych postów, muszę je zakończyć. Prawdę mówiąc to historia Tae i Sory zbliża się wielkimi krokami do końca. Mam nadzieję, że nowe opowiadanie będzie się cieszyć popularnością jak i poprzednie.
Już od jakiegoś roku naprawdę mało osób mnie tu odwiedza. Pewnie dlatego, że nie jestem tu tak często jak kiedyś, jednak miło by było zobaczyć chociaż jeden komentarz.


Beta: Ann  Flo





Nie do końca właśnie tak wyobrażałam sobie rozmowę z siostrą. Myślałam, że chociaż ona zrozumie mój wybór. Jednak po wysłuchaniu jej zastrzeżeń i mnóstwa pytań zdałam sobie sprawę, że nie powinnam była oczekiwać jej zrozumienia. Tak naprawdę miała to być wiadomość, którą mogła przyjąć do świadomości albo nie. Obiecałam jej, że znajdę czas na spotkanie, choć nie prędko to nastąpi. Głównie dlatego, że zostałam uziemiona. Moje bezpieczeństwo stało się dla Tae priorytetem i uważam, że trochę przesadził przydzielając mi ochroniarza. Tom wydaje się być miły, ale tak naprawdę w ogóle się nie odzywał. A ja chowałam się w pokoju żeby na niego nie wpaść, tylko dlatego, że za każdym razem gdy zerkałam w jego stronę, zastanawiałam się, co musi o mnie myśleć. To doprowadzało mnie do szału, więc się odizolowałam. Dlatego też zadzwoniłam do siostry, ale ona nie do końca mi pomogła.
Rzuciłam telefon na łóżko, sama siadając na jego brzegu. Zapatrzona w podłogę myślałam o Monic. Czy zdawała sobie sprawę z tego, że naprawdę żałuję? A może już postanowiła, co dalej?
Nie wiem dlaczego obawiałam się najgorszego. Moja podświadomość kazała mi uważać i tak też robiłam. Ale teraz to już nie pomoże.
Oczywiście nad głową wciąż migał znak ostrzegawczy. Dotyczył czegoś, co do tej pory ukrywam.
Siostra Taehyunga nie może pozostać w tajemnicy. To będzie kolejny cios i mam nadzieję, że przyjmie to tak spokojnie jak wszystko inne.
Postanowiłam, że powiem mu to nawet dzisiaj, jeśli tylko będzie miał dobry humor. A do jego powrotu zostały dwie godziny. Zwariuję siedząc tutaj sama. W dodatku spanikowałabym, gdyby ktoś nagle pojawił się w pokoju.
Na samą myśl uciekłam prosto do kuchni. Tutaj było jaśniej i wiedziałam, że koło drzwi stoi mój ochroniarz. By nie siedzieć bezczynnie, wpadłam na pomysł ugotowania obiadu. To zajmie moje myśli.
Jednak długo to nie trwało. Uchwyciłam wzrokiem ruch przy schodach. Ale gdy tam spojrzałam, nikogo nie dostrzegłam. Zrzuciłam to na stres, przez który wyobrażałam sobie coś, czego nie ma.
Dla pewności spojrzałam ponownie i faktycznie na schodach nie stał nikt podejrzany. Jednak w pewnym momencie, gdy schylałam się, by zaglądnąć do szafki, zdałam sobie sprawę, że się myliłam. Natychmiast pomyślałam o jakiejś biednej, zbłąkanej duszy z trupio bladą twarzą. A co najgorsze, gdy zda sobie sprawę z tego, że ją widzę nie odejdzie prędko. Udawanie, że to nie ma miejsca nigdy nie działa. Kiedyś musiałam odważyć się i podnieść z podłogi. Zrobiłam to szybko i zamkniętymi oczami. Jeśli je otworzę, a przede mną pojawi się zakrwawiona twarz, nie wytłumaczę racjonalnie, dlaczego zaczęłam krzyczeć.
Udało mi się jednym okiem dostrzec pustą przestrzeń. Odetchnęłam z ulgą, ale wiedziałam, że jeżeli nie pójdę na górę zaczną dziać się dziwne rzeczy.
Musiałam zrobić to tak, by nie wzbudzać podejrzeń, że coś się dzieje. Zanim weszłam po schodach, ostatni raz spojrzałam w stronę drzwi wejściowych. Po czym jak najbardziej naturalnie weszłam na górę. Kierowana dziwnym przeczuciem otworzyłam drzwi do sypialni. Dla bezpieczeństwa zamknęłam je na klucz, żeby nikt nie zobaczył, że rozmawiam sama ze sobą.
-Wiem, że tu jesteś. Pokaż się!- zażądałam, rozglądając się po pokoju.
-Sora.- Wystraszona obróciłam się, by ujrzeć przed sobą Mary.
-Przestraszyłaś mnie i to poważnie.- Wyszeptałam wściekła.- Nie wiem, co sobie myślałaś, ale nie rób tego więcej! Zwłaszcza, że nie jesteśmy same.
-Wybacz, to małe problemy.- Uśmiechnęła się przepraszająco.- I tak nieważne.
-Nieważne?! Odkąd cię poznałam, twoje problemy są moimi, więc lepiej natychmiast zechciej mi o nich powiedzieć.
-Pewnie pamiętasz jak wspomniałam, że wzywają mnie na górę?
-Oh, po prostu świetnie.- Właśnie jedyne, czego potrzebowałam to kolejny problem.- Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz przez następne dwa do trzech dni.
-Nie będzie problemu. Ale co masz na myśli?- Musiałam wyłożyć kawę na ławę i oczekiwać współpracy z jej strony.
-Wreszcie będziesz mogła porozmawiać z bratem. Powiem mu prawdę, bo ukrywanie tego przed nim jest okrutne.- Oznajmiłam poważne, lecz widząc jej niezadowolenie nieco się pogubiłam.
-Nie możesz mu powiedzieć. Stanowczo nie. Rozumiesz?- Atmosfera zmieniła się natychmiast, a w pokoju stało się zdecydowanie za duszno. Nigdy nie doświadczyłam takiej sytuacji, ale wiedziałam jedno. Zdenerwowane duchy potrafią o wiele więcej niż sądziłam.
-Właśnie nie rozumiem. Ostatnim razem też tak zareagowałaś, gdy o tym wspomniałam. Na twoim miejscu cieszyłabym się z możliwości porozmawiania z bratem, który na co dzień jednak nie może cię usłyszeć.- Starałam się zrozumieć, ale wciąż nie rozumiałam, dlaczego ona chce tego uniknąć. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to sprawy boskie, na które nie mam wpływu. Ale z drugiej strony jest możliwość, że nasz kontakt może się urwać, a wtedy będzie za późno.
-Nie myśl, że próbuję tego uniknąć, bo tak nie jest.
-Ostatnio nie wiem, co myśleć. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i ty też powinnaś. Możesz z nim nie rozmawiać, ale ja muszę mu powiedzieć. Już postanowiłam.- Chciałam stworzyć w miarę normalny związek. Pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie perfekcyjnie, jednak niektóre sprawy trzeba wyjaśnić. Mary mogło się to nie podobać, ale nie pozwolę żeby to znów zepsuło moje relacje z Tae.
-Skoro tak.- Odparła nonszalancko, choć wiedziałam, że za tym musi kryć się coś jeszcze. Choć nie wiem jak bardzo chciałabym załatwić to spokojnie, tak się nie stanie.
-Chociaż ty ze mną współpracuj. Nie sprawiaj, że kolejna rzecz staje się trudniejsza.- Musiałam spróbować inaczej.
-Lepiej zejdź na dół.- Poradziła oschle i zniknęła, a ja straciłam możliwość zapytania, dlaczego tak bardzo się upiera.
Zbiegłam po schodach z nadzieją, że nie stało się nic, z czego nie mogłabym się wytłumaczyć. Na dole zastałam ochroniarza przy kuchence.
-Zapomniałam o wodzie?
-Tak.
-Tak myślałam.- Uśmiechnęłam się przepraszająco.
Wybrnęłam z tej sytuacji, ale co stanie się następnym razem?
Tak naprawdę mogłam wywołać pożar, gdyby nie ochroniarz. Nigdy nie myślałam, co mogłoby grozić mi ze strony Mary. I wolę nawet o tym nie myśleć.
-Wszystko w porządku?
-A, tak. Dziękuje.
Miałam zamiar wrócić do robienia obiadu, gdy nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Serce podeszło mi do gardła, kiedy Tae stanął przede mną. Zobaczyłam jak uśmiech natychmiast znika z jego twarzy. Od razu pomyślałam, że musiało się coś stać. Chciałam się uśmiechnąć, ale szczerze byłam przerażona.
Zanim się obejrzałam ochroniarz zniknął i zostaliśmy sami.
-Jak w pracy?- zagadnęłam pierwsza.
Taehyung westchnął, co nie oznaczało nic dobrego. Z resztą, mogłam się tego spodziewać. Jak zwykle oczekiwałam za dużo.
-Chyba mnie nie zwolnią- odparł zagadkowo.
-To świetnie. Właśnie robię obiad.- Zaczęłam na nowo siekać warzywa, co było bez sensu. Nie wiem, po co to robiłam, ale to jedyny moment, kiedy mogłam wyżyć się na biednej marchewce.
-Ciężki dzień?
-To ja powinnam o to zapytać. Ale skoro pytasz, to wiedz, że do najlepszych go nie zaliczę.- Rzuciłam to całe krojenie, by móc się do niego przytulić. Zdecydowanie potrzebowałam takich chwil, jak te. Gdzie nikt i nic nie zakłóca spokoju.- Cholernie tęskniłam. Myślałam, że się uspokoiłam- westchnęłam, powstrzymując się od płaczu. Nic by to nie zmieniło, a tylko zaniepokoiło Tae.
-Rozmawiałeś z ojcem?- Spojrzałam na niego i od razu zrozumiałam, że nie była to przyjemna rozmowa.- Wiedziałam, że tak będzie.- Odsunęłam się.- Co teraz?
-Najpierw się uspokój.- Tae złapał mnie za ręce i z powrotem przyciągnął do siebie.
-Co powiedział?- Tylko to chciałam wiedzieć, a w zamian dostałam długi i powolny pocałunek. Mogłam się tego spodziewać, ale nie miałam mu tego za złe.
-Nie jest tak źle, jak myślisz.- Po raz kolejny się uśmiechnął.
-Zazwyczaj tak sobie powtarzałam, ale to się nigdy nie sprawdzało. Wolę szczerą prawdę niż unikanie odpowiedzi.
-Rozmawiałem z ojcem. Nic nie wiedział o sprawie z Monick.
-Nie powiedziała mu- stwierdziłam z ulgą.
-Ja mu powiedziałem.
-Co?!- Patrzyłam na niego i nie wiedziałam czy być szczęśliwą, że odważył się przyznać przed swoim ojcem, czy może wściekła, bo zniszczyłam mu wizję idealnego syna.- Powiedziałeś mu tak od razu? Mogliśmy to zrobić razem. Nawet nie miałam okazji tego wytłumaczyć.- Czułam, że Tae za bardzo się pospieszył i nie uwzględnił w swoim planie mnie.
-Tu nie ma czego tłumaczy,ć Sora.- Słyszałam zirytowanie w jego głosie, podczas kiedy ja nieustannie spacerowałam po całym salonie.- Powiedziałem mu, co do ciebie czuję i, że utrzymywanie związku z Monick nie ma już sensu.
-Nie lubi mnie.- To oczywiste, jak mógłby zaakceptować sprzątaczkę w życiu swojego syna? Kiedy przed nosem miał supermodelkę.
Musiałam usiąść i pomyśleć jak rozwiązać kolejny spór. Tae może i z nim rozmawiał, ale jego wściekłości nie powstrzymał.-A matka Monick?- Popatrzyłam na Tae, który stał ciągle w tym samym miejscu i pewnie też nie wiedział jak to wszystko wytłumaczyć. Ale, tak naprawdę już nie musiał. Jego milczenie było odpowiedzią.-Pewnie już wie.- stwierdziłam.
-Nie jest tak, jak myślisz. Po pierwsze mój ojciec nie wściekł się. Był raczej niezadowolony.
-Jaka jest różnica? Dalej będzie chciał mnie oskarżać.
- Nie martw się. Na pewno nie będzie cię niepokoił. Zadbałem o wszystko. To moje życie. Dlaczego tak bardzo boisz się tego, co o tobie myśli? Nie zna cię.
Tae czasem nic nie rozumiał, nierozumiał mojego życia. I nie miałam mu tego za złe. Chciałam mu wszystko wytłumaczyć. Zacząć mówić mu więcej niż tylko to, czego wymagała ode mnie jakaś sytuacja. Ale tak, jak teraz, trudno cokolwiek ubrać w słowa. Zdałam sobie sprawę, że w rzeczywistości nic o sobie nie wiemy. Ja wiedziałam jedynie, że chcę z nim być, by lepiej go poznać. Jego pochopne podejmowanie decyzji, jak i jego rodzina, wcale mi w tym nie pomagały.
Wzięłam głęboki oddech, by się uspokoić. Nie radziłam sobie ze stresem przed poznaniem go, a teraz jest jeszcze trudniej.
-Może dlatego, że mnie nie zna. I nie wiem, czy chcę żeby mnie poznawał.- Odparłam całkiem szczerze. Nie zamierzałam już dłużej prowadzić tej rozmowy. Dzień się dopiero zaczął, a ja już miałam go dość.- Idę na górę. Muszę odpocząć.- Uciekłam na piętro zanim Tae zdążył złapać mnie za rękę. Wiem, że nie był niczemu winien. Chciał tylko coś poprawić. Tymczasem to ja miałam problemy z przyjęciem jego pomocy.

( narracja Monick )

Próbowałam logicznie poukładać ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce. Sora i Tae, ja i Nam. To wszystko działo się naprawdę. Każdy z nas miał coś na sumieniu. Nie wiem dlaczego pomimo tego, że sama zdradziłam, to zdrada ze strony Tae nie była czymś łatwym? W porządku, możliwe, że tego nie planowali. Ja też nie planowałam całować się z Namem, tak po prostu wyszło. Pod wpływem chwili.
Ale to był tylko ten jedyny raz. Skąd miałam wiedzieć, że ta dwójka nie ukrywała tego dłużej. A jeśli tak, to jak długo byłam ślepa? Za bardzo zaufałam im obojgu i nie przyszło mi z tego nic dobrego. Z drugiej strony, od dawna zastanawiałam się, co tak właściwie czuję do Tae. Nie mogłam tego porównać do początku naszego związku, bo to zdecydowanie nie było to samo. Trudno mi stwierdzić, czy aby nie łączyło nas najzwyklejsze przywiązanie. Tyle lat razem. Najpierw przyjaciele, potem chłopak i dziewczyna, a na koniec byliśmy krok od zostania mężem i żoną. Nawet nie zdążyłam przemyśleć, czy byłam na to gotowa. Tak bardzo się ucieszyłam, że nie wyobrażałam sobie innego scenariusza. Póki nie pojawiła się Sora i powoli zaczęła zmieniać ten scenariusz.  Nie wiem, czy to się działo tuż przed moim nosem. Nie wiem też, co myśleć, bo w pewien sposób zranili mnie. Oczekiwałam szczerości, nawet jeśli mój stan był zły. Nie zmienia to faktu, że też miałam coś na sumieniu.
Mogłam nad tym myśleć całe dnie. Wreszcie doszło do mnie, że to już się stało i czasu nie cofnę. Przecież nie mogę kazać im przestać się kochać. Sprawa powinna być prosta, a jednak ją sobie utrudniałam. Dlaczego?

( Narracja Sory )

Tae siedział w swoim biurze na końcu korytarza. Nie przyszedł tak jak oczekiwałam, że przyjdzie Naprawdę się pokłóciliśmy i nie wiem, co dokładnie powinnam zrobić. Nie chciałam, żeby tak wyszło, a jednak ta cała sprawa nas poróżniła.
Gdy minął prawie cały dzień na milczeniu, a zegar wskazywał prawie dwudziestą trzecią, postanowiłam przerwać te ciche dni. Wyszłam na korytarz i spojrzałam w stronę drzwi. Były zamknięte, tak jak dotychczas. Nie miałam pojęcia, czy tylko tam siedzi, czy też naprawdę nad czymś pracuje. Jednak postanowiłam zaryzykować. Nie miałam nic do stracenia. Podeszłam powoli do drzwi i lekko zapukałam. Niestety nie usłyszałam żadnego pozwolenia na wejście do środka. Więc sama wpakowałam się tam po cichu, zamykając za sobą drzwi.
Nie było trudno go znaleźć. Mój wzrok do razu padł na sylwetkę Tae. Stał przed oknem z rękoma opartymi po bokach. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał, ale pewnie wiedział, że jestem tuż za nim.
Nie miałam pojęcia, jak zacząć rozmowę. Może najpierw go przeprosić?
-Taehyung- odezwałam się po cichu. Nie chciałam psuć tej idealnej ciszy. Oczekiwałam, że zechce się do mnie odezwać, ale chyba na zbyt wiele liczyłam.- Wtedy, na dole. Nasza rozmowa źle się potoczyła- przyznałam.- Powinnam była inaczej zareagować. Ja nie…
-Wiem- odparł, a ja zamilkłam. Co on mógł wiedzieć? Chciałam się wytłumaczyć, ale przerwał mi.
W końcu odwrócił się twarzą do mnie i wtedy zobaczyłam jak bardzo jest zmęczony.
Serce ścisnęło mi się, bo zdałam sobie sprawę, że powinnam była dostrzec to wcześniej. Te zmęczoną twarz i podkrążone oczy.
-Nie, nie wiesz. Zazwyczaj próbuję wszystko naprawić i ty też. Dlatego się wściekłam, bo robisz więcej niż ja, kiedy chciałabym robić dla nas tyle samo, co ty. Nie brzmi przekonująco, prawda?
Przez krótką chwilę Tae patrzył na mnie i nie wiedziałam, czego oczekiwać. Gdy nagle jego usta znalazły się na moich. Wszystko zadziało się zbyt szybko, ale zaraz się ocknęłam i wplotłam palce w jego gęste włosy przyciągając go jeszcze bliżej.
Jeśli to oznaczało, że między nami wszystko w porządku to nie miałam nic przeciwko. Zazwyczaj w takich chwilach myślałam, że to nieodpowiednie i jest za wcześnie, ale teraz to bez znaczenia.
Zanim się obejrzałam, Tae posadził mnie na swoim biurku wciąż nieprzerwanie, zachłannie całując. Zacisnęłam dłoń na jego włosach czując ciepły oddech na szyi. Myślałam, że posuniemy się jeszcze dalej, ale Tae zatrzymał się z nosem w mojej szyi i natychmiast przyciągnął mnie bliżej swojego ciała. Oddech wciąż mi się rwał i nie wiedziałam, co się dzieje. Dlaczego nagle się zatrzymał?
-Tae.- Szepnęłam blisko jego ucha. I tak nie mogłam zbytnio się ruszać. Wciąż tkwiłam w jego uścisku. Usłyszałam niewyraźny pomruk, a zaraz potem poczułam delikatny pocałunek na szyi. Po czym w końcu odsunął się, pokazując mi swoją twarz. Położyłam dłonie na jego policzkach. Chciałam widzieć jego oczy, by móc cokolwiek z nich wyczytać. Jednak w tym mroku nie za wiele było widać.-Coś się stało?
Przecząco pokiwał głową, lekko się uśmiechając.
-Przestraszyłeś mnie.- Moje dłonie opadły.
-Wiesz, że cię kocham.- Tae spojrzał w moje oczy i na chwilę całkiem zapomniałam, co właściwie stało się przed chwilą.
-Co?- Odpowiedziałam na tyle cicho, że pewnie tylko ja to usłyszałam. Niby kiedyś mi to powiedział, ale nie w takiej sytuacji jak ta. Kiedy ledwo mogłam poukładać swoje myśli. W dodatku miałam wrażenie, że tym razem to jest bardziej ważne niż przedtem. Te dwa słowa całkiem zamknęły mi buzię.
-Znaczy...wiem  to. Ja ciebie też.- Czułam dreszcz, kiedy Tae wędrował dłońmi odrobinę niżej. Znów czułam to samo. Chciałam go pocałować i zrobiłam to. Bardziej zaborczo niż bym przypuszczała. Taehyung wykorzystywał fakt, że teraz pozwoliłabym mu zrobić wszystko, co chce. Nawet nie starałam się ukrywać tego, co się ze mną dzieje.
Czułam jego dłonie pod bluzką, były niesamowicie chłodne przez co wierciłam się, siedząc na biurku. Jednocześnie miałam to gdzieś. Oplotłam Tae nogami w pasie. Tae od razu zrozumiał, o co mi chodzi. W jednej chwili oboje zmierzaliśmy w stronę sypialni, po drodze gubiąc niektóre części garderoby. Kiedy już znaleźliśmy się tam, miałam na sobie tylko bieliznę.
Chciałam pozbyć się również jego ubrań, jednak Tae był szybszy. Złapał moje ręce zanim zdążyły dosięgnąć jego koszuli, po czym powalił mnie na łóżko, zawisając nade mną.
Po raz kolejny tego dnia jego spojrzenie zatrzymało się na chwilę na mojej twarzy. Ja także nie potrafiłam nie przyjrzeć mu się dokładnie. Jego włosy sterczały na wszystkie strony i oboje próbowaliśmy złapać oddech. Nic nie mogłoby zastąpić tego widoku.
W końcu Tae rzucił koszulką w kąt pokoju i mogłam podziwiać jego umięśnione ciało, jednak nie na długo. Znów zaatakował mnie swoimi ustami, jednak tym razem schodził coraz niżej. Czułam jak po drodze zostawia po sobie ślady. Nie mogłam leżeć spokojnie, kiedy  językiem kreślił kółka na moim brzuchu. Miałam ochotę wykrzyczeć, żeby się ze mną nie drażnił, ale jedyne, co wychodziło z moich ust, to jęki. Nie wiem czy głośnie, czy nie. Nie obchodziło mnie to.
Uniosłam się nieco do góry, by Tae mógł pozbyć się ostatniego, marnego kawałka materiału na moim ciele.
Myślałam, że nie będę w stanie pokazać się przed nim całkiem naga. Teraz nawet nie wiem, dlaczego tak uważałam.
Byłam pogrążona w swoim świecie i czułam, że Tae zbliża się coraz niżej. Miałam wrażenie, że temperatura w pokoju skoczyła około setki, gdy nagle to Tae przerwał, a ja bez wahania zaprotestowałam.
Próbowałam choć trochę podnieść głowę i dostrzec, gdzie on się podział, ale zabrakło mi na to siły. Nie wiedziałam, ile czasu poświęciłam na patrzenie w sufit. I pewnie to tylko sekundy, ale dla mnie minuty. Wreszcie twarz Tae pojawiła się przed moimi oczami. Po czym nachylała się, żeby pocałować mnie. Długo i leniwie, tak jakby nigdzie się nie spieszył. Jakimś cudem udało mi się podnieść ręce i zarzucić na jego ramiona. Z każdą chwilą czułam, jak Tae coraz bardziej miażdży moje usta sowimi. Nie dawał mi nawet czasu na złapanie oddechu. Tak, jakby coś go napadło. Starałam się nadążyć za nim. Po chwili poczułam mocne pchnięcie i Tae w końcu przestał.
Oboje potrzebowaliśmy przyzwyczaić się do tego uczucia. Ale nie chciałam czekać, bo wystarczająco długo czekałam na tą chwilę.
Kiedy wreszcie Tae zaczął się poruszać, miałam wrażenie, że przed oczami latają mi gwiazdki. Nie panowałam nad swoimi odruchami, ani tym, co wydobywało się z moich ust. Sama nie do końca wierzyłam, że to się naprawdę dzieje.
 Z każdym pchnięciem byłam bliżej krawędzi i jednocześnie czułam się zbyt idealnie, by to przerywać.
Nie wytrzymałam zbyt długo i poddałam się z jego imieniem na ustach. Miałam wrażenie, że przebiegłam maraton. Jedyne, co byłam w stanie zrobić, to wtulić się w Tae i zamknąć oczy z nadzieją na lepsze jutro, dla naszej dwójki.