Już po świętach, a dziś wybieram się na domówkę. Czuję jak się powiększyłam przez te parę dni.
Odwróciłam się z nadzieją, że pomyliłam jego głos i woła mnie ktoś inny. Jak już wspominałam nie mam szczęścia.
-Dlaczego już uciekasz. Wygraliśmy nie cieszy się.
-Cieszę, a nie widać.
-Czyli przytulisz zwycięzce.- A co mi tam, tak na pożegnanie.
-Pewnie, czemu nie.- Przytuliłam się do niego, a on ścisnął mnie mocniej. Nie miałam jak się ruszczyć.
-NIE!!!- Oderwałam się od niego zdezorientowana. Przed nami stała wściekła Reychel ze świtą. Szykuje się wojna, każdy już się gapi.
-O co ci chodzi tym razem.- Zapytał zirytowany Lu. Ścisnęłam jego rękę. Chciałam mu dać znać żeby odpuścił bo wszyscy popłyniemy.
-Powiedz mu to teraz. Każdy chce usłyszeć. NO JUŻ!!- No zwariowała dziewczyna. Poprzewracało się jej. Miałam mieć jeszcze trochę czasu. Czuję, że za chwilę zemdleje. Wszyscy szepczą ze sobą nawzajem, a ja stoję i biję się ze swoimi myślami.
-O czym ona mówi.- Zapytał mnie. Nie chciałam płakać przy ludziach. Ale tak wyszło i powiem to.
-Powiedz mu i wszyscy będą szczęśliwi.- No chyba nie wszyscy.
-Co masz mi powiedzieć!- Obrócił mnie w swoją stronę. Teraz albo nigdy.
-Pamiętasz jak ci obiecałam, że się zastanowię, a później że już wiem.
-Tak.- Chyba w końcu docierało do niego co się tu wyprawia.
-Teraz powiem ci, że ja nie … będę z tobą.- Boże jednak przeszło mi to przez gardło. Odwróciłam się bo nie chciałam żeby widział, że się rozklejam. Czemu nie ma tu Iz jak jest potrzebna. Gdzie ich wcięło.
-ZŁA ODPOWIEDŹ!- Usłyszałam jej głos. Czyli jednak wszystko widziała i słyszała ale o co chodzi jej tym razem.
-Nie ma odwrotu każdy słyszał co powiedziała.
( narracja Iz )
No to czas spełnić obietnice zemsty. Jeszcze nikomu nie odpuściłam od tak. Przyszłam w sam raz na piękne zakończenie.
-Może i słyszeli, ale nie całą prawdę.- No to teraz zbiłam ich z tropu. Jacy ludzie są łatwo wierni.
-Co chcesz przez to powiedzieć. Że niby kłamałam. Kiedy!!- Przyszedł czas na wykład z mojej strony.
-A więc tak. Po przeprowadzeniu dogłębnego śledztwa. Jestem w 100% pewno, że ten o to tu osobnik, którego wskazuje palcem. Dopuścił się strasznego kłamstwa. Po pierwsze to nie ładnie tak szantażować koleżanek, a po drugie powiem to tak wyraźnie jak tylko mogę. ON Z TOBĄ NIE BĘDZIE!!
-A to niby dlaczego. Ona nie jest wcale taka wspaniała!!- Nigdy nie wie kiedy się zamknąć. Nie przerywa mi się mego dialogu, ale odpowiem póki mam cierpliwość.
-O tuż, ponieważ ta dwójka jest w sobie zakochana. Nawiasem mówiąc bardziej do siebie pasują, prawda?- Nawet publiczność się ze mną zgadza.
-I tak nie masz dowodów. Więc po co robisz tą szopkę.- Pragnę zauważyć, że to ona ją zaczęła ja tylko kończę w mistrzowskim stylu udupiając ją.
-No i tu czas na finał. Odpalaj kochany.- Dałam znak Kris' owi. Tak jak to zaplanowałam na wielkim ekranie puściliśmy dowody.
-Teraz patrz i płacz.- Miny innych były bez cenne. Koniec z królową manipulacji. Sami nauczyciele byli pod wrażeniem. Mogłam teraz powiedzieć, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Po skończonym seansie zostało tylko pozbycie się jej stąd.
-I co nadal uważasz się za niewinną.- Ta ciągle stoi i się patrzy.- Do widzenia!- I poszła sobie z płaczem najlepiej prosto do mamusi.
( narracja Emi )
To było coś. Iz musiała się napracować żeby uratować innych uczniów no i mnie. To jest niesamowite i wydaje się być nierealne. Iz robi imprezę, a za nią idą tłumy które ją podziwiają. Jej zasługa powinna być gdzieś zapisana dla uczczenia tego dnia. Poszli zostaliśmy tylko my. Jestem przygotowana na to, że będzie się na mnie wydzierał i takie tam. Mógłby się tak na mnie nie patrzeć bo się aż boję. Ale on podszedł do mnie złapał za rękę przyciągnął do siebie i pocałował. Takie reakcji to ja się po nim nie spodziewałam, ale odwzajemniał pocałunek. Staliśmy tam bez żadnego słowa w kompletnej ciszy, w środku nocy.
-Nie jesteś zły.- Zapytałam żeby przerwać tą ciszę. Uśmiechnął się to chyba oznacza, że nie.
-Może tak trochę.- Przytulił mnie. To już drugi raz w tym dniu i od teraz mogę przestać liczyć.
-To co teraz.- nie chciałam tutaj spędzić całej nocy. Choć ta opcja staje się być lepsza gdy wiem, że on tu będzie.
-Hmmm to może pójdziemy do mnie.
-Jak dla mnie spoko.- Poszliśmy w stronę domu trzymając się za ręce. Po drodze rozmawialiśmy o tym jakby tu oznajmić to moim rodzicom. To może nie być miła rozmowa. Zwłaszcza gdy wyjdzie na jaw to, że to on był kiedyś tym sławnym chłopakiem z Korei. Na bank ojciec zastrzeli go na miejscu. Wolałam pomyśleć o tym jeszcze kiedy indziej. Zadzwoniłam do rodziców mówiąc, że wybieram się na imprezę do Iz. Doszliśmy zmęczeni w 15 minut. Lu Han otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-To może coś oglądniemy.- Zaproponował.
-Ok. To idę zrobić jakieś przekąski.- Weszłam do kuchni i choć jestem tu pierwszy raz szybko odnalazłam potrzebne rzeczy. Byłam zajęta przygotowaniami póki nie przypałętał się Luluś. Objął mnie w psie i położył głowę na moim ramieniu.
-Pomóc ci w czymś.
-Nie trzeba już prawie kończę.- Obróciłam się dałam mu buziaka i zaciągnęłam do salonu. Usiadłam sobie obok. Nawet nie wiem kiedy siedziałam już przytulona do niego.
-Dlaczego ci ludzie nie uciekają stamtąd jak trzeba.- No naprawdę żal.
-Nie mam pojęcia.
-To jest straszne smutne.- Nikt nigdy w takich filmach nie może być z tą osobą co chce.
-Więc muszę cię trochę rozśmieszyć.- Zaczął mnie łaskotać czego nie lubię. Zaczęłam się wykładać na ziemi ze śmiechu. Jakiś dziwnym trafem on leżał na mnie.
-Nie masz gdzie uciekać.- Nic na moją korzyść.
-Na to wychodzi.- jego twarz zbliżała się do mnie niebezpiecznie blisko. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, wszystko było w jak najlepszym porządku gdyby nie to, że chyba ktoś nadchodzi.
-Czy ty też to słyszysz?- Tego pukania nie dało się nie słyszeć. Normalnie w takim momencie-,-
-Ja pójdę.
-Ok.- Doprowadziłam swoje włosy do porządku i usiadłam czekając na niego. No chwili usłyszałam jak Lu idzie. Był jakiś taki przestraszony.
-Co się stało?- Następny armagedon czy co.
-Twój ojciec.- Wywaliłam paczadła na wierzch.
-Co on tu robi?!- To się w głowie nie mieści, a ja myślałam, że się tu nigdy nie pojawi.
-Ostatnio coś mu pożyczyłem.- Że co zrobił. Ja tu ciężkie dni miałam, a ten się zdążył zaprzyjaźnić z moim tatą. Czego ja jeszcze nie wiem.
-No naprawdę fajnie. Dobra nie ważne, muszę się gdzieś schować. Gdzieś gdzie by nawet nie pomyślał zajrzeć.
-To może łazienka.
-O nie, co zrobisz jak mu się zachce.- Nie ryzykuje zapachów.
-To pokój. Tam go nie wpuszczę.- No ja mam taką nadzieję.
-Dobra.- Zamknęłam się tam. Usiadłam na krześle. Minęło już jakieś 30 minut co oni tam robią. Robiłam się senna. Wiedziałam, że nie mogę się położyć na łóżko bo nawet siąść na nim nikomu nie pozwala. No to została mi podłoga. Nie będzie tak źle. Najwyżej wyląduje w szpitalu jak mi kręgosłup strzeli po drodze.
Przeczytałeś?? Zostaw komentarz proszę :3
Odwróciłam się z nadzieją, że pomyliłam jego głos i woła mnie ktoś inny. Jak już wspominałam nie mam szczęścia.
-Dlaczego już uciekasz. Wygraliśmy nie cieszy się.
-Cieszę, a nie widać.
-Czyli przytulisz zwycięzce.- A co mi tam, tak na pożegnanie.
-Pewnie, czemu nie.- Przytuliłam się do niego, a on ścisnął mnie mocniej. Nie miałam jak się ruszczyć.
-NIE!!!- Oderwałam się od niego zdezorientowana. Przed nami stała wściekła Reychel ze świtą. Szykuje się wojna, każdy już się gapi.
-O co ci chodzi tym razem.- Zapytał zirytowany Lu. Ścisnęłam jego rękę. Chciałam mu dać znać żeby odpuścił bo wszyscy popłyniemy.
-Powiedz mu to teraz. Każdy chce usłyszeć. NO JUŻ!!- No zwariowała dziewczyna. Poprzewracało się jej. Miałam mieć jeszcze trochę czasu. Czuję, że za chwilę zemdleje. Wszyscy szepczą ze sobą nawzajem, a ja stoję i biję się ze swoimi myślami.
-O czym ona mówi.- Zapytał mnie. Nie chciałam płakać przy ludziach. Ale tak wyszło i powiem to.
-Powiedz mu i wszyscy będą szczęśliwi.- No chyba nie wszyscy.
-Co masz mi powiedzieć!- Obrócił mnie w swoją stronę. Teraz albo nigdy.
-Pamiętasz jak ci obiecałam, że się zastanowię, a później że już wiem.
-Tak.- Chyba w końcu docierało do niego co się tu wyprawia.
-Teraz powiem ci, że ja nie … będę z tobą.- Boże jednak przeszło mi to przez gardło. Odwróciłam się bo nie chciałam żeby widział, że się rozklejam. Czemu nie ma tu Iz jak jest potrzebna. Gdzie ich wcięło.
-ZŁA ODPOWIEDŹ!- Usłyszałam jej głos. Czyli jednak wszystko widziała i słyszała ale o co chodzi jej tym razem.
-Nie ma odwrotu każdy słyszał co powiedziała.
( narracja Iz )
No to czas spełnić obietnice zemsty. Jeszcze nikomu nie odpuściłam od tak. Przyszłam w sam raz na piękne zakończenie.
-Może i słyszeli, ale nie całą prawdę.- No to teraz zbiłam ich z tropu. Jacy ludzie są łatwo wierni.
-Co chcesz przez to powiedzieć. Że niby kłamałam. Kiedy!!- Przyszedł czas na wykład z mojej strony.
-A więc tak. Po przeprowadzeniu dogłębnego śledztwa. Jestem w 100% pewno, że ten o to tu osobnik, którego wskazuje palcem. Dopuścił się strasznego kłamstwa. Po pierwsze to nie ładnie tak szantażować koleżanek, a po drugie powiem to tak wyraźnie jak tylko mogę. ON Z TOBĄ NIE BĘDZIE!!
-A to niby dlaczego. Ona nie jest wcale taka wspaniała!!- Nigdy nie wie kiedy się zamknąć. Nie przerywa mi się mego dialogu, ale odpowiem póki mam cierpliwość.
-O tuż, ponieważ ta dwójka jest w sobie zakochana. Nawiasem mówiąc bardziej do siebie pasują, prawda?- Nawet publiczność się ze mną zgadza.
-I tak nie masz dowodów. Więc po co robisz tą szopkę.- Pragnę zauważyć, że to ona ją zaczęła ja tylko kończę w mistrzowskim stylu udupiając ją.
-No i tu czas na finał. Odpalaj kochany.- Dałam znak Kris' owi. Tak jak to zaplanowałam na wielkim ekranie puściliśmy dowody.
-Teraz patrz i płacz.- Miny innych były bez cenne. Koniec z królową manipulacji. Sami nauczyciele byli pod wrażeniem. Mogłam teraz powiedzieć, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Po skończonym seansie zostało tylko pozbycie się jej stąd.
-I co nadal uważasz się za niewinną.- Ta ciągle stoi i się patrzy.- Do widzenia!- I poszła sobie z płaczem najlepiej prosto do mamusi.
( narracja Emi )
To było coś. Iz musiała się napracować żeby uratować innych uczniów no i mnie. To jest niesamowite i wydaje się być nierealne. Iz robi imprezę, a za nią idą tłumy które ją podziwiają. Jej zasługa powinna być gdzieś zapisana dla uczczenia tego dnia. Poszli zostaliśmy tylko my. Jestem przygotowana na to, że będzie się na mnie wydzierał i takie tam. Mógłby się tak na mnie nie patrzeć bo się aż boję. Ale on podszedł do mnie złapał za rękę przyciągnął do siebie i pocałował. Takie reakcji to ja się po nim nie spodziewałam, ale odwzajemniał pocałunek. Staliśmy tam bez żadnego słowa w kompletnej ciszy, w środku nocy.
-Nie jesteś zły.- Zapytałam żeby przerwać tą ciszę. Uśmiechnął się to chyba oznacza, że nie.
-Może tak trochę.- Przytulił mnie. To już drugi raz w tym dniu i od teraz mogę przestać liczyć.
-To co teraz.- nie chciałam tutaj spędzić całej nocy. Choć ta opcja staje się być lepsza gdy wiem, że on tu będzie.
-Hmmm to może pójdziemy do mnie.
-Jak dla mnie spoko.- Poszliśmy w stronę domu trzymając się za ręce. Po drodze rozmawialiśmy o tym jakby tu oznajmić to moim rodzicom. To może nie być miła rozmowa. Zwłaszcza gdy wyjdzie na jaw to, że to on był kiedyś tym sławnym chłopakiem z Korei. Na bank ojciec zastrzeli go na miejscu. Wolałam pomyśleć o tym jeszcze kiedy indziej. Zadzwoniłam do rodziców mówiąc, że wybieram się na imprezę do Iz. Doszliśmy zmęczeni w 15 minut. Lu Han otworzył mi drzwi i zaprosił do środka.
-To może coś oglądniemy.- Zaproponował.
-Ok. To idę zrobić jakieś przekąski.- Weszłam do kuchni i choć jestem tu pierwszy raz szybko odnalazłam potrzebne rzeczy. Byłam zajęta przygotowaniami póki nie przypałętał się Luluś. Objął mnie w psie i położył głowę na moim ramieniu.
-Pomóc ci w czymś.
-Nie trzeba już prawie kończę.- Obróciłam się dałam mu buziaka i zaciągnęłam do salonu. Usiadłam sobie obok. Nawet nie wiem kiedy siedziałam już przytulona do niego.
-Dlaczego ci ludzie nie uciekają stamtąd jak trzeba.- No naprawdę żal.
-Nie mam pojęcia.
-To jest straszne smutne.- Nikt nigdy w takich filmach nie może być z tą osobą co chce.
-Więc muszę cię trochę rozśmieszyć.- Zaczął mnie łaskotać czego nie lubię. Zaczęłam się wykładać na ziemi ze śmiechu. Jakiś dziwnym trafem on leżał na mnie.
-Nie masz gdzie uciekać.- Nic na moją korzyść.
-Na to wychodzi.- jego twarz zbliżała się do mnie niebezpiecznie blisko. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało, wszystko było w jak najlepszym porządku gdyby nie to, że chyba ktoś nadchodzi.
-Czy ty też to słyszysz?- Tego pukania nie dało się nie słyszeć. Normalnie w takim momencie-,-
-Ja pójdę.
-Ok.- Doprowadziłam swoje włosy do porządku i usiadłam czekając na niego. No chwili usłyszałam jak Lu idzie. Był jakiś taki przestraszony.
-Co się stało?- Następny armagedon czy co.
-Twój ojciec.- Wywaliłam paczadła na wierzch.
-Co on tu robi?!- To się w głowie nie mieści, a ja myślałam, że się tu nigdy nie pojawi.
-Ostatnio coś mu pożyczyłem.- Że co zrobił. Ja tu ciężkie dni miałam, a ten się zdążył zaprzyjaźnić z moim tatą. Czego ja jeszcze nie wiem.
-No naprawdę fajnie. Dobra nie ważne, muszę się gdzieś schować. Gdzieś gdzie by nawet nie pomyślał zajrzeć.
-To może łazienka.
-O nie, co zrobisz jak mu się zachce.- Nie ryzykuje zapachów.
-To pokój. Tam go nie wpuszczę.- No ja mam taką nadzieję.
-Dobra.- Zamknęłam się tam. Usiadłam na krześle. Minęło już jakieś 30 minut co oni tam robią. Robiłam się senna. Wiedziałam, że nie mogę się położyć na łóżko bo nawet siąść na nim nikomu nie pozwala. No to została mi podłoga. Nie będzie tak źle. Najwyżej wyląduje w szpitalu jak mi kręgosłup strzeli po drodze.
Przeczytałeś?? Zostaw komentarz proszę :3