wtorek, 3 grudnia 2013

EXO- 17

I przybywam znów. Nie będę przeciągać. Tylko jak zawsze proszę zostawcie coś po sobie.

A i oczywiście mam coś co wynalazłam. Może niektórzy słuchają, a niektórzy dopiero zaczną. Według mnie warto czasami włączyć sobie to radio. Mnie osobiście się podoba.


To właśnie tu :  http://kpopradio.panelradiowy.pl/radio   







-Gdzie idziesz, jeszcze nie zjadłam.

-Zostaw żarcie i choć za mną. Pomożesz mi go odnaleźć.

-Po co mam to robić niby.- Jak zawsze muszę myśleć za nas obie.

-Wytłumaczę ci to. Twój chłopak. Mówi ci to coś kobieto.- Uwaga zaczęła myśleć. Czyli pomoże mi przedostać się przez tłum wielbicielek. Ten to ma powodzenie, że aż rzygnę.

-No fakt, momencik.- Zaczęłam się jej bać przez chwilę. Nigdy nie wiadomo co jej strzeli zwłaszcza gdy mowa o tym, że gdzieś w pobliżu jest jej wybranek. No i się zaczyna.

-PRZESUNĄC SIĘ!! Bosz co za naród. Pożyczam na chwilę obiekt westchnień.- Wręcz wywlokła go stamtąd. Dobre i to.

-No to sobie rozmawiajcie, ale najpierw się o coś zapytam.- Po wyciągnięciu informacji usłyszałam jeden wielki pisk i jej tyłek znikający za rogiem. Ja bym tam tak nie szalała. Prędzej czy później spotkali by się ze sobą.

-To o czym chcesz rozmawiać.- Jakbyśmy mieli o czym. Wygrzebałam plan treningowy, który zawsze ćwiczę z klasami na te okazję. Pokazałam mu ten papier.

-To właśnie jest plan twoich zajęć. Zaczynasz od jutra więc radze się nie spóźnić. Zaczynamy o szóstej rano przed budynkiem szkoły.

-SZÓSTEJ?! Dlaczego o tej godzinie. Jutro jest sobota.

-Mnie to nie robi różnicy.- Oczywiście, że robi. Nienawidzę wstawać tak wcześnie. Ale jestem twarda. Na samą myśl mam dreszcze, przecież tam będzie piździć jak w Kieleckim na dworcu. Przeszłam się do szafki, która była zablokowana czyjąś osobą. Stanęłam przed nią oczekując tego, że ruszy swój zadek, ale nie. Po prostu ją przesunęłam.

-O boże czy ty mnie dotknęłaś. Mam twoje bakcyle. Z resztą wiesz ile to kosztowało, zapłacisz mi za pralnie.- Żal mi takich ludzi, a może nie. Nie miałam zamiaru prowadzić tej bez sensownej rozmowy. Otworzyłam szafkę i zabrałam wf ze sobą. Czas się trochę porozciągać.



* * *



-Nie potrafisz mocnej. Przyłóż się do tego pokrako!!- A to jest na porządku dziennym. Można się przyzwyczaić choć czasami ma się dość tego piskliwego głosu.

-Gdybym się postarała wybiłabym jej zęby.- Powiedziałam do Iz.

-Pewnie tak. Nie miała by już czego wybielać.- Mądre stwierdzenie.

-Popacz tam. Widzisz jest dobry, a nawet lepiej. Trudno będzie ci go zgiąć.

-Tym bardziej powinnam się postarać, nie sądzisz.- To będzie coś nowego. Warto spróbować czegoś w życiu. Obym tego nie żałowała. Tak się zapatrzyłam, że oberwałam piłką w łeb. Co by się nie stało gdybym się nie zagapiła.

-Emi wszystko dobrze?- Boli mnie nos.

-No pewnie, że tak. Zgaduje, że to ona mnie tak urządziła.

-Strzał w dziesiątkę dziewczyny.- Zaczęły przybijać piątki.- Wow nawet krew ci poleciała. Dobra jestem.- Chyba w trzęsieniu cyckami przed chłopakami w tym się zgodzę, reszta odpada. Podniosłam się i żeby nie było, że to tak zostawiłam, podstawiłam jej haka. Wywaliła się na ryj, taki miał być efekt.

-O kurcze mój rachunek za pralnie się powiększy, co robić?- Powiedziałam sarkastycznie. Poszłam do najbliższego kranu by pozbyć się czerwonej cieczy. Co za paskudztwo.

-Trzymaj.- Przed oczami pojawiła mi się chusteczka. Obróciłam się i zobaczyłam Lu stającego przede mną. Chyba odleciałam, dobra wracam na ziemię. Ja normalnie zostanę zakonnicą i tak będzie najlepiej dla mnie.

-Nie potrzebuję, dam radę.

-Czy to takie trudne przyjąć chusteczkę.- Patrząc z mojej perspektywy to nawet bardzo ciężko.- Chcę pomóc, w końcu to stało się przeze mnie.- Wolne żarty.

-Jakiś dobry, ale coś ci się pomyliło. To, że patrzyłam w tamtą stronę nie znaczy, że od razu na ciebie.- Ja oceniałam sytuację.

-Wiesz o tym, że nie umiesz kłamać.- Uśmiechnął się bezczelnie co mnie rozzłościło.

-A kto powiedział, że kłamię, co! Ech, idź już, albo nie ja sobie pójdę.- Wylazłam zostawiając go samego. On to robi specjalnie żeby znów się zakochała. Co za podstępny mózg mieści się w tej głowie. Muszę być bardziej odporna psychicznie. Co było się nie odstanie od tak.

-Dlaczego tak stoisz. Haaalooo!- Pomachała mi ręką przed oczami.

-Myślałam nad czymś, ale to mało ważne. Chodźmy się przebrać.

Wf moja ostatnia lekcja i prosto do domciu. Takie życie to ja lubię. Dojście zajęło mi nie całe 20 minut. Otworzyłam drzwi, rzuciłam w kąt torbę i ściągnęła buty. Zasiadłam do stołu gdzie stało mój parujący obiad.

-No wachluj to szybko. Ogródek czeka.- Zamarłam z widelcem w ręce.

-No bez jaj. Ja wykończona jestem.

-Ale to nie ja żądałam domu z ogródkiem. Bez gadania.- Super. Zamiast odpocząć tak jak to robi każdy normalny to ja od nowa muszę zapierdzielać. I co z tego, że chciałam skoro każdy tam przychodzi, ale palcem nawet nie kiwnie. Jak trza to trza. Przebrałam się w dresy i luźną bluzkę. Trochę tej roboty mam. Zabrałam się za najprostsze rzeczy. Wszystko szło świetnie i nawet specjalnie do tego puściłam muzykę, ale te bachory musiały mi co chwilę przeszkadzać i ten non stop szczekający pies. Nie to, że mam coś do piesków bo sama bym chciała mieć, ale ten wyjątkowo działa mi na nerwy. No i żeby było zabawnie dostałam piłką i to po raz drugi, aż tak, że się przewróciłam. Tym razem odbyło się bez krwi. Za to jestem wkurzona jak nie wiem co. Rozniosę im ten plac zabaw. Podeszłam do płotu wywalając wszystko co trafiło na dopiero skoszony trawnik.

-No ludzie tu się pracuje. Wy dzieci tego nie zrozumiecie, ale odrobina ciszy by się przydała bo własnych myśli nie słyszę, a co dopiero muzyki. Przez 5 minut ma nie wlatywać tu cokolwiek! I USPOKÓJCIE MI TEGO KUNDLA BO ZABIJE!- Darłam się na nich. Ale na pewno bym tego nie zrobiła gdybym wiedziała kto tam jest po drugiej stronie.

-Że ty!

-Że ja, ale, że ty!- No to życzcie mi powodzenia.



Postaram się w marę sprężyć z następnym potem.

1 komentarz: