niedziela, 5 czerwca 2016

BTS- 18

Hejka!

Zjawiłam się, tym razem szybciej. Wszystko dzięki waszym komentarzom. Naprawdę dają mi kopa kiedy trzeba dokończyć rozdział.
Oczywiście dziękuję za wszystkie poprawione błędy. Nie wiedziałam, że aż tyle ich sadzę xd

Beta: Ann Flo






Wczorajszy wieczór nie wypalił, a zapowiadało się tak romantycznie. Jednak opowieść o chorobie Monick na dobre zrujnowała nastrój. Chociaż, gdy już się o tym dowiedziałam, to nie żałowałam. Ta wiadomość odsłoniła przede mną nowe fakty i możliwości. Nie potrafiłam się tym nie martwić, skoro to jest aż tak poważne.
Po wyjściu Tae, włączyłam laptopa i przesiedziałam całą noc, czytając. Nad ranem moja głowa była bliska wybuchu. Potrzebowałam się wyspać, ale zrezygnowałam z tego. Sen zastąpiłam dużą dawką kofeiny i poczułam się trochę lepiej.
Zaplanowałam sobie cały dzień. Na początek musiałam spotkać się z Carlem, bo z pewnością chciał dowiedzieć się wszystkiego. Nie myślałam o tym, by ukrywać przed nim cokolwiek. Jest dla mnie jak brat, z resztą chciałam zasięgnąć rady. Wiedziałam, że jego przerwa zaczyna się od dziesiątej, więc to za piętnaście minut. Tyle wystarczyło mi, by zjawić się przed dobrze znaną mi kawiarnią.
Tym razem to on na mnie czekał, popijając swoją kawę. Usiadłam zdyszana na krześle.
-Powinniśmy zmienić miejsce spotkań. - Powiedział.
-Wcale nie przychodzi tu tak dużo ludzi.- Rozglądnęłam się po wnętrzu i posłałam mu wrogie spojrzenie.- Okej, pomyślę nad tym.
-Nieważne.- Machnęłam na to ręką.- Mam gorsze problemy, niż niepożądane tłumy, w miejscu publicznym. Zepsułam sobie wieczór, żeby móc się dowiedzieć czegoś, co tobą też wstrząśnie.
-Monick ma nieślubne dziecko w Austrii?
-Nie.- Zgasiłam jego entuzjazm.- Swoją drogą, przestań oglądać te brazylijskie seriale! Ja tu mówię o czymś poważnym. Nie jestem pewna, czy to jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowę.
-Jeśli przyciszysz głos, będzie w porządku.
Po raz drugi w ciągu dwóch dni, pochyliłam się nad tym okropnym stolikiem, a Carl zrobił podobnie. To, z pewnością jest dziwne, ale konieczne.
-Tae opowiedział mi trochę o Monick. Jest bardzo prawdopodobne, że to, o czym wtedy bredziła jest prawdą.- Opadłam na krzesło, patrząc na jego wytrzeszczone oczy. Moja reakcja była podobna, tylko, że potem nie zaczęłam siorbać i kiwać głową.- Naprawdę cieszę się, że cię to obchodzi.
-To nie tak. Czy Monick pojechała powiedzieć wszystko swojej matce? A może ona już wie?
-Wątpię, nawet jeśli wie to i tak nikomu by nie powiedziała. Tylko raz widziałam jej matkę i uwierz mi, nie wyglądała na osobę, z którą się dobrze żyje.
-W takim razie, gdyby hipotetycznie stwierdzić, że to prawda. Okazałoby się, że Monick jest z tym wszystkim sama. Czy wiesz, co by to oznaczało?- Carl przestał pić kawę i nagle stał się poważny.
-Na pewno nic dobrego.- Z pewnością, już mieliśmy w głowie możliwe scenariusze.
( Narracja Monick )
Lądowanie okazało się być dla mnie wybawieniem. Od kilku godzin moje nogi prosiły się o chwilę wytchnienia. Sekretarz Kim pochodził z Japonii i chyba zawsze nosił wygodne buty. Ten jeden raz mu zazdrościłam, choć mógłby czasem przestać gadać, tylko i wyłącznie o tym, co muszę, a czego nie mogę.
-Czy w całym dzisiejszym dniu, mam chociaż chwilę dla siebie?
-Oczywiście. Zaraz po kolacji z panią Jung.- Zawsze nazywał ją panią Jung, jakby to miało oznaczać, że wciąż jest niezależna. Choć prawda była inna, ale dla niej zbyt niesprawiedliwa.
-Tylko z moją matką?- Nie odpowiedział, a ja wiedziałam swoje. Zapewne nie obędzie się bez wielkiego stołu, zastawionego jedzeniem po same brzegi.
Siedząc w samochodzie myślałam o ważniejszej sprawie, jaką miałam omówić. Chciałam to zrobić jeszcze dziś, gdy cały komitet powitalny skończy się i zostaniemy same. Lecz myślę, że będę musiała przełożyć na następny dzień. Zdawałam sobie sprawę, że to zwykłe odwlekanie czegoś, co i tak musi nadejść. Jednak wolałam ryzykować i zyskać jeszcze parę chwil spokoju.
-Panienko?- Nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły. Wysiadłam bez słowa poprawiając sukienkę. Przybrałam minę szczęśliwej córki i weszłam do środka.

Oczywiście już na wejściu zostałam zamknięta w uścisku mamy.
-Cieszę się, że cię widzę.- Uśmiechała się szeroko, kiedy szłyśmy do salonu. Ja tak nie potrafiłam.- Słyszałam, że Taehyung wciąż pracuje nad swoim zespołem.
-Ach, tak. Wiele osób zaczęło obserwować to wydarzenie.- Na szczęście, na pytania odnoszące się do biznesu mogłam odpowiadać swobodnie. Chciałam to jakoś przedłużyć, jednak sukienka wisząca na manekinie przykuła moją uwagę.
-Piękna, prawda?
-Pewnie.- Odwróciłam wzrok w jej stronę.- Wybierasz się gdzieś?
-Oczywiście. Jutro jest przyjęcie charytatywne.
-Przyjęcie?
-Właśnie o tym mówię. Widzę, że zapomniałaś, ale się przygotowałam i przyszykowałam tę suknię. Założysz ją. Jest naprawdę śliczna. Będzie ci pasować.
-Jasne.- Po prostu nie przewidziałam tylu niespodzianek, ani tych, o których kompletnie zapomniałam. Przynajmniej mama bawiła się świetnie, chodząc po sklepach, by znaleźć tę idealną suknię.
Jest idealna.
-Jest już późno. Możesz iść się odświeżyć, a potem zjemy razem kolację.
( Narracja Sory )
Znowu nie spałam. Tym razem postanowiłam zrobić nocne zakupy w całodobowym markecie. Krążyłam pomiędzy działami z pieczywem i owocami. Tak naprawdę miałam gdzieś te całe zakupy. To było oczywiste, że nagle nie przestanę o tym myśleć. Wręcz przeciwnie, zaczęłam zastanawiać się co dalej robić.
Od początku naszej znajomości zdążyłam zabrać jej narzeczonego, udawałam, że nic się nie dzieje, a przecież widziałam te cholerne duchy. Nawet nie myślałam nad tym, jak ja w ogóle mam im o tym powiedzieć.
Zatrzymałam się przy alkoholu i zaczęłam się w niego wpatrywać. Przypomniałam sobie o moim ostatnim razie z butelką wina. To nie skończyło się najlepiej. Jednak, gdy teraz o tym myślałam to było nic, w porównaniu z tym, co dzieje się obecnie.
Było tyle niewiadomych, że powinnam była je spisać i poważnie zastanowić się nad każdą z nich. Lista była długa jak cholera.
Z powrotem zaczęłam krążyć. Wrzuciłam parę jabłek do koszyka i ze spuszczoną głową wlokłam się do kasy. Oczywiście nie przewidziałam, że kogoś potrącę. Właściwie to zorientowałam się dopiero, gdy nikt nie zaczął krzyczeć. Spanikowana odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. To źle wróżyło dla mnie.
Przynajmniej miałam szczęście, bo nie było kolejek o jedenastej w nocy. Rozpakowując produkty, czułam, że zaraz padnę na twarz. Dlatego uspokajałam się tym, że to tylko halucynacje.
Zapłaciłam kartą i wyszłam, trzymając w ręce reklamówkę.
Noc była rześka, aż lepiej się oddychało, kiedy szłam chodnikiem, mijając innych ludzi. Cieszyłam się, że ludzie tak szybko przenieśli swoją ciekawość na inne wydarzenie. Inaczej nie mogłabym wyjść z domu.
Powrót do domu zamienił się w powolny spacer i wszystko byłoby świetnie, lecz to duchy stanęły mi na drodze. W takim wypadku już dawno śpieszyłabym przed siebie niczym wariatka, ale nie tym razem.
Patrzyłam na to małe dziecko, a ona na mnie i nie potrafiłam odwrócić się od tak. Choć w środku czułam strach, to on nagle gdzieś zniknął i pojawiło się współczucie.
Uśmiechnęłam się.
Pierwszy raz chciałam pomóc zagubionej duszy i to z własnej woli. Kierowana nagłym przypływem odwagi skręciłam w pustą uliczkę, by móc z nią porozmawiać. Na szczęście poszła za mną.
-Chyba się zgubiłam.- Odparła spanikowana. Zdecydowanie musiałam jej pomóc.
Uklękłam przed nią.
-Więc ci pomogę. Jak masz na imię?
-Soomi.
-To bardzo ładne imię. A gdzie twoja mama?
-Powiedzieli, że nie żyje, ale to nieprawda.
-I uciekłaś?-Pokiwała głową na tak. To wszystko tłumaczyło. Może i nie miałam zrobionego stażu w odsyłaniu dzieci, ale raczej go nie potrzebowałam.- Rozumiem.
-Chciałabym wrócić do mamy.- Nigdy nie przypuszczałam, że duchy potrafią płakać, ale jednak mogą. I to złamało mi serce.
-Popatrz tam.- Wskazałam na pobliską ścianę. Światło było aż nazbyt jasne i z ledwością mogłam na nie patrzeć, choć jednocześnie to było piękne.- Kiedy tamtędy przejdziesz, na pewno twoja mama cię znajdzie.
Naprawdę nie miałam pojęcia jak inaczej mam jej to wytłumaczyć. To po prostu się działo. Zawsze słyszałam, że to działo się bardzo szybko. Wystarczyło tylko przejść. Jednak, co miałam powiedzieć zagubionemu dziecku? Zwłaszcza, że patrzył na mnie tak, jakby tylko ona widziała to światło.
Uśmiechałam się, bo to działało i liczyłam, że dzięki temu dam radę ją przekonać.
-Co jest po drugiej stronie?
-Jest pięknie, spokojnie i na pewno twoja mama czeka na ciebie. Jeśli chcesz mogę podejść tam z tobą.
-Dobrze.
Zdziwiłam się nieco tak śmiałym stwierdzeniem, ale jednocześnie ulżyło mi. Podeszłam do tego zjawiska, które wciąż mnie zadziwiało i nie wiedzieć czemu, chyba bardziej stresowałam się ja.
-Dziękuję.
Nawet po tym jak cały blask zniknął, wciąż wpatrywałam się w tą głupią ścianę. Czułam się dziwnie i dopiero po chwili zorientowałam się, że mam mokre policzki. Jednak będę musiała poczekać zanim naprawdę przekonam siebie samą, że to działo się w rzeczywistości.
Nie mogłam stać tu w nieskończoność. W końcu był środek nocy, a ja tkwiłam sama w ciemniej uliczce. Odnalazłam porzucone zakupy i właściwie miałam zmierzać w stronę domu, jednak gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam kogoś, kogo z pewnością nie powinno tu być. Po raz kolejny reklamówka wyleciała mi z dłoni.
-Sora?- Cholera, gorzej już być nie może. Taehyung wygląda tak, jakbym już nie mogła wcisnąć mu byle kłamstwa.- Wszystko w porządku?- Otrząsnęłam się, gdy jego ręce znalazły się moich ramionach.- Z kim rozmawiałaś?- Spojrzał za moje plecy.
-Z nikim. Po porostu pomyliłam drogę. Właśnie miałam iść do domu.- Próbowałam wybrnąć z tego cało, choć z chęcią opowiedziałabym mu, co się tu przed chwilą stało. Lecz nie mogłam i to było najbardziej frustrujące. Musiałam kłamać.
-Z daleka wydawało mi się, że z kimś rozmawiasz. Myślałem, że coś się stało.- Przytulił mnie i poczułam się jeszcze gorzej.
Zamknęłam na chwilę oczy i wreszcie się uspokoiłam.
-To ty mnie przestraszyłeś. Nie spodziewałam się, że ktoś tu będzie szedł.
Tae jeszcze raz spojrzał na mnie i pochylił się by mnie pocałować.
-Chodźmy stąd.
( Narracja Monick, kolejny dzień : 8:30 rano)
Leżałam jeszcze w łóżku i próbowałam znaleźć jakiekolwiek zmiany. Myślałam, że może coś poczuję, chociażby zwykły ból brzucha, ale jak zwykle nic nie zdziałałam. Za to wiedziałam, że dzisiejszy dzień nie będzie wcale lekki dla mnie. Od samego rana czekało mnie tyle zadań do zrobienia, że na samą myśl nie chciałam wystawiać nogi z łóżka. Niestety moja mama nawet umarłego by obudziła.
Wtargnęła do moje pokoju bez zbędnego pukania, akurat wtedy, gdy kończyłam zakładać na nogi szpilki.
-Raczej zapomniałaś zapukać.- Upomniałam ją.
-Po co mam pukać do pokoju własnej córki?- Pokręciłam głową. Faktycznie jakoś nie specjalnie się tym przejmowała.
-Miałam schodzić na dół. Co takiego chcesz mi powiedzieć?
-Dziś jest przyjęcie.
-Pamiętam.
-Pomyślałam, że mogłabyś przyjść na nie z kimś innym niż ze mną.- Spojrzałam na nią podejrzanie.
-Co masz na myśli?- Raczej wiedziałam do czego zmierza.
-Och, po prostu mogłabyś pokazać się z jakimś swoim przyjacielem. Przejrzałam listę gości, naprawdę wielu twoich znajomych wybiera się tam z jakąś wielką gwiazdą u boku.
-Czyli chcesz mi znaleźć jakiegoś bogatego buca, który z pewnością będzie miał problem z tym, by uchwycili jego lepszy profil? Czy to naprawdę konieczne?
-Oczywiście. Gdyby tak nie było, dała bym sobie z tym spokój.
-A plotki? Przecież ich nienawidzisz.- Wciąż pamiętam naszą niedawną rozmowę, kiedy w parsie pojawiło się zdjęcie Tae i Sory. Nie wiedzieć czemu oberwałam za coś, co nie było moją winą. Ja nie postrzegałam tego jak jakiś wielki skandal. Tae jest moim narzeczonym, więc zaufałam mu i nie zamierzam do tego wracać.
-Zdecydowałam, że lepiej pokazać, że to nie ma na ciebie wpływu. Nadal możesz robić to, co uważasz za słuszne.
-Niech będzie. Tylko wybierz kogoś, kto mnie szybko nie zdenerwuje.
-Wezmę to pod uwagę.
Szkoda, że cały czas mówiła o sobie.
* * *
Podobał mi się mój wygląd. Śmiałabym nawet stwierdzić, że na tej gali będę najlepiej ubraną osobą. A wszystko dzięki przygotowaniom, które zaczęły się już z samego rana. Tego wieczora wszystko musi wyjść świetnie. Za pół godziny miałam stanąć na czerwonym dywanie i uśmiechać się. To nie tak, że tego nienawidziłam, wręcz przeciwnie. To było częścią mojego życia, którą uwielbiałam. Zwłaszcza uczucie, gdy naprawdę czujesz się jak gwiazda i nikt nie jest wstanie zarzucić ci, że nic nie osiągnęłaś, bo i tak tam stoisz. A to już jest sukces. Oczywiście nie towarzyszył temu ten sam stres, co za pierwszym razem. Natomiast moja mama za każdym razem cieszyła się jak małe dziecko. Jej duma i zadowolenie było widać gołym okiem. Przez to wyglądała o kilka lat młodziej. Cieszyłam się jej szczęściem. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy przypominałam sobie nasze dawne życie.
Uśmiechnęłam się i wyjrzałam za szybę czarnej limuzyny. Od kiedy pamiętam widok nocnego Londynu był moim ulubionym . Zwróciłam uwagę na wielki telebim. Nawet w Londynie Tae był na tyle sławny, by mówiono o nim w wiadomościach.
Tęskniłam za nim. Żałowałam, że nie ma go tu ze mną, ale rozumiałam, że praca wybiera za nas.
-Wciąż nie powiedziałaś mi kogo wybrałaś.- Przypomniałam.
-Jeśli chodzi ci o to czy cię nie zdenerwuję, od razu mówię, że to mało prawdopodobne.
-Zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego ty także sobie nie wybrałaś osoby towarzyszącej?
-Bo to ty masz być główną gwiazdą. Z resztą i tak wychodzę z tobą na czerwony dywan.
-Mój gość będzie czekał na mnie w środku?
-Chciałabym, żeby tak było, ale zatrzymały go sprawy służbowe.
-Mam się spodziewać kogoś wyjątkowego?
Nie usłyszałam odpowiedzi, ponieważ zatrzymaliśmy się przed zatłoczonym wejściem do sali bankietowej. Zanim drzwi się otworzyły, wzięłam głęboki oddech i postawiłam stopę na dywanie.
Blask fleszy oślepił mnie na moment, ale nie przestawałam się uśmiechać. Już po chwili kroczyłam do środka, a u boku miałam swoją mamę. Nie odpowiadałyśmy na żadne pytania, po prostu zaszyłyśmy się w sali.
Oczywiście nie obyło się bez pogawędki z innymi znanymi gwiazdami. Właściwie to spędziłam tak godzinę. Chodząc od jednej osoby do drugiej. Jednak wreszcie przyszedł czas na taniec i na to, by dowiedzieć się, czy w ogóle na tej sali jest moja osoba towarzysząca.
Zaczęłam się rozglądać, a jednocześnie popijać szampana. Tak naprawdę to sączyłam go powoli w obawie, że przez to poczuję się źle.
Nawet nie zwróciłam uwagi, gdy ktoś koło mnie stanął. Gdyby się nie odezwał, nie zauważyłabym go.
-Spóźniłem się trochę, ale chyba jeszcze możemy zatańczyć.- Odwróciłam się w lewo i zobaczyłam twarz Nama. W pierwszym momencie zaniemówiłam, bo nie myślałam, że to właśnie on. A później zrozumiałam ten cały podstęp mojej własnej matki i to milczenie z jej strony.
Odstawiłam kieliszek na stół.
-Akurat trafiłeś.
-Więc, czy chcesz ze mną zatańczyć?- Wyciągnął w moją stronę rękę, którą chwyciłam bez zastanowienia.
Położyłam swoją dłoń na jego ramieniu i zaczęliśmy tańczyć do jakiejś ckliwej muzyki.
-Dlaczego ty?
-Twoja mam mnie poprosiła.
-Bo byłeś na liście gości.
-Pewnie właśnie tak mnie znalazła.
-Do samego końca nie chciała mi powiedzieć. Teraz rozumiem, dlaczego. Właściwie nie mówiłeś, że masz zamiar przyjechać.
-Zanim zdążyłem ci powiedzieć, wręcz wybiegłaś z mojego domu.
-Nie przypominam sobie.- Wolę nie wracać do tego dnia, bo wszystko, co działo się przed tym było moim błędem. Na szczęście nie musiałam za niego odpowiadać. Przed nikim.
Po odhaczeniu na liście tańca powiedziałam, że muszę pójść do toalety. Martwiło mnie to, że zaczęłam się pocić. Nie chciałam żeby Nam cokolwiek podejrzewał. Po prostu musiałam poprawić makijaż i wrócić do niego, zanim zacznie mnie szukać.
Nakładałam nową warstwę pudru, gdy telefon zabrzęczał w mojej torebce. To była wiadomość, którą odczytałam i od razu pożałowałam. Jeśli ten wieczór był w porządku, właśnie teraz znów oficjalnie był do dupy.
Musiałam przytrzymać się umywalki, by nie zwariować i nie upaść.
Najwidoczniej jedno zdjęcie, które zdemontowali moi ludzie poszło na nic. Jednak będę zmuszona osobiście się tym zająć. I zapytać, co Tae robił w nocy z Sorą, w jakiejś ciemnej uliczce.
Zdenerwowałam się, choć nie powinnam, bo to tylko plotki. Ale jednak pojawiła się myśl, że gdy mnie nie ma, dzieje się o wiele więcej, a Seul jest aż nazbyt za mały.
Wróciłam do Nama, który już oczarowywał moją mamę.
-Jak się bawisz mamo?
-Jest pięknie. Widzę, że dogadałaś się ze swoim partnerem.
-Ta, mogłaś mi powiedzieć.
-Wtedy nie byłoby niespodzianki. A ty jak się czujesz? Nie wyglądasz za dobrze.
-Monick?- Nam spojrzał na mnie porozumiewawczo. Posłałam mu mordercze spojrzenie. Niech nawet nie próbuje. Nie potrzebny mi kolejny problem.
-Po prostu jestem zmęczona. Niepotrzebnie tyle się szykowałam, teraz nie mam nawet sił.
-Nie szkodzi. Mogę odwieźć cię do domu.- Zaoferował się Nam.
-Och, szkoda, ale lepiej się oszczędzaj. Ja dam sobie radę. Coś wymyślę.
-Dzięki mamo.- Uśmiechnęłam się przepraszająco, po czym wyszłam z Namjoonem tylnymi drzwiami, gdzie już czekał na nas samochód. Gdy tylko usiedliśmy, Nam od razu zaczął wypytywać mnie o wszystko. Nie miałam ochoty do tłumaczenia mu tego, co zaszło.
-Nie pytaj. Po prostu zawieź mnie do domu. Jestem zmęczona.