Hejka!
Zjawiłam się, tym razem szybciej. Wszystko dzięki waszym komentarzom. Naprawdę dają mi kopa kiedy trzeba dokończyć rozdział.
Oczywiście dziękuję za wszystkie poprawione błędy. Nie wiedziałam, że aż tyle ich sadzę xd
Beta: Ann Flo
Zjawiłam się, tym razem szybciej. Wszystko dzięki waszym komentarzom. Naprawdę dają mi kopa kiedy trzeba dokończyć rozdział.
Oczywiście dziękuję za wszystkie poprawione błędy. Nie wiedziałam, że aż tyle ich sadzę xd
Beta: Ann Flo
Wczorajszy
wieczór nie wypalił, a zapowiadało się tak romantycznie. Jednak
opowieść o chorobie Monick na dobre zrujnowała nastrój. Chociaż,
gdy już się o tym dowiedziałam, to nie żałowałam. Ta wiadomość
odsłoniła przede mną nowe fakty i możliwości. Nie potrafiłam
się tym nie martwić, skoro to jest aż tak poważne.
Po
wyjściu Tae, włączyłam laptopa i przesiedziałam całą noc,
czytając. Nad ranem moja głowa była bliska wybuchu. Potrzebowałam
się wyspać, ale zrezygnowałam z tego. Sen zastąpiłam dużą
dawką kofeiny i poczułam się trochę lepiej.
Zaplanowałam
sobie cały dzień. Na początek musiałam spotkać się z Carlem, bo
z pewnością chciał dowiedzieć się wszystkiego. Nie myślałam o
tym, by ukrywać przed nim cokolwiek. Jest dla mnie jak brat, z
resztą chciałam zasięgnąć rady. Wiedziałam, że jego przerwa
zaczyna się od dziesiątej, więc to za piętnaście minut. Tyle
wystarczyło mi, by zjawić się przed dobrze znaną mi kawiarnią.
Tym
razem to on na mnie czekał, popijając swoją kawę. Usiadłam
zdyszana na krześle.
-Powinniśmy
zmienić miejsce spotkań. - Powiedział.
-Wcale
nie przychodzi tu tak dużo ludzi.- Rozglądnęłam się po wnętrzu
i posłałam mu wrogie spojrzenie.- Okej, pomyślę nad tym.
-Nieważne.-
Machnęłam na to ręką.- Mam gorsze problemy, niż niepożądane
tłumy, w miejscu publicznym. Zepsułam sobie wieczór, żeby móc
się dowiedzieć czegoś, co tobą też wstrząśnie.
-Monick
ma nieślubne dziecko w Austrii?
-Nie.-
Zgasiłam jego entuzjazm.- Swoją drogą, przestań oglądać te
brazylijskie seriale! Ja tu mówię o czymś poważnym. Nie jestem
pewna, czy to jest odpowiednie miejsce na tego typu rozmowę.
-Jeśli
przyciszysz głos, będzie w porządku.
Po
raz drugi w ciągu dwóch dni, pochyliłam się nad tym okropnym
stolikiem, a Carl zrobił podobnie. To, z pewnością jest dziwne,
ale konieczne.
-Tae
opowiedział mi trochę o Monick. Jest bardzo prawdopodobne, że to,
o czym wtedy bredziła jest prawdą.- Opadłam na krzesło, patrząc
na jego wytrzeszczone oczy. Moja reakcja była podobna, tylko, że
potem nie zaczęłam siorbać i kiwać głową.- Naprawdę cieszę
się, że cię to obchodzi.
-To
nie tak. Czy Monick pojechała powiedzieć wszystko swojej matce? A
może ona już wie?
-Wątpię,
nawet jeśli wie to i tak nikomu by nie powiedziała. Tylko raz
widziałam jej matkę i uwierz mi, nie wyglądała na osobę, z którą
się dobrze żyje.
-W
takim razie, gdyby hipotetycznie stwierdzić, że to prawda.
Okazałoby się, że Monick jest z tym wszystkim sama. Czy wiesz, co
by to oznaczało?- Carl przestał pić kawę i nagle stał się
poważny.
-Na
pewno nic dobrego.- Z pewnością, już mieliśmy w głowie możliwe
scenariusze.
(
Narracja Monick )
Lądowanie
okazało się być dla mnie wybawieniem. Od kilku godzin moje nogi
prosiły się o chwilę wytchnienia. Sekretarz Kim pochodził z
Japonii i chyba zawsze nosił wygodne buty. Ten jeden raz mu
zazdrościłam, choć mógłby czasem przestać gadać, tylko i
wyłącznie o tym, co muszę, a czego nie mogę.
-Czy
w całym dzisiejszym dniu, mam chociaż chwilę dla siebie?
-Oczywiście.
Zaraz po kolacji z panią Jung.- Zawsze nazywał ją panią Jung,
jakby to miało oznaczać, że wciąż jest niezależna. Choć prawda
była inna, ale dla niej zbyt niesprawiedliwa.
-Tylko
z moją matką?- Nie odpowiedział, a ja wiedziałam swoje. Zapewne
nie obędzie się bez wielkiego stołu, zastawionego jedzeniem po
same brzegi.
Siedząc
w samochodzie myślałam o ważniejszej sprawie, jaką miałam
omówić. Chciałam to zrobić jeszcze dziś, gdy cały komitet
powitalny skończy się i zostaniemy same. Lecz myślę, że będę
musiała przełożyć na następny dzień. Zdawałam sobie sprawę,
że to zwykłe odwlekanie czegoś, co i tak musi nadejść. Jednak
wolałam ryzykować i zyskać jeszcze parę chwil spokoju.
-Panienko?-
Nawet nie zauważyłam, kiedy drzwi się otworzyły. Wysiadłam bez
słowa poprawiając sukienkę. Przybrałam minę szczęśliwej córki
i weszłam do środka.
Oczywiście
już na wejściu zostałam zamknięta w uścisku mamy.
-Cieszę
się, że cię widzę.- Uśmiechała się szeroko, kiedy szłyśmy do
salonu. Ja tak nie potrafiłam.- Słyszałam, że Taehyung wciąż
pracuje nad swoim zespołem.
-Ach,
tak. Wiele osób zaczęło obserwować to wydarzenie.- Na szczęście,
na pytania odnoszące się do biznesu mogłam odpowiadać swobodnie.
Chciałam to jakoś przedłużyć, jednak sukienka wisząca na
manekinie przykuła moją uwagę.
-Piękna,
prawda?
-Pewnie.-
Odwróciłam wzrok w jej stronę.- Wybierasz się gdzieś?
-Oczywiście.
Jutro jest przyjęcie charytatywne.
-Przyjęcie?
-Właśnie
o tym mówię. Widzę, że zapomniałaś, ale się przygotowałam i
przyszykowałam tę suknię. Założysz ją. Jest naprawdę śliczna.
Będzie ci pasować.
-Jasne.-
Po prostu nie przewidziałam tylu niespodzianek, ani tych, o których
kompletnie zapomniałam. Przynajmniej mama bawiła się świetnie,
chodząc po sklepach, by znaleźć tę idealną suknię.
Jest
idealna.
-Jest
już późno. Możesz iść się odświeżyć, a potem zjemy razem
kolację.
(
Narracja Sory )
Znowu
nie spałam. Tym razem postanowiłam zrobić nocne zakupy w
całodobowym markecie. Krążyłam pomiędzy działami z pieczywem i
owocami. Tak naprawdę miałam gdzieś te całe zakupy. To było
oczywiste, że nagle nie przestanę o tym myśleć. Wręcz
przeciwnie, zaczęłam zastanawiać się co dalej robić.
Od
początku naszej znajomości zdążyłam zabrać jej narzeczonego,
udawałam, że nic się nie dzieje, a przecież widziałam te
cholerne duchy. Nawet nie myślałam nad tym, jak ja w ogóle mam im
o tym powiedzieć.
Zatrzymałam
się przy alkoholu i zaczęłam się w niego wpatrywać.
Przypomniałam sobie o moim ostatnim razie z butelką wina. To nie
skończyło się najlepiej. Jednak, gdy teraz o tym myślałam to
było nic, w porównaniu z tym, co dzieje się obecnie.
Było
tyle niewiadomych, że powinnam była je spisać i poważnie
zastanowić się nad każdą z nich. Lista była długa jak cholera.
Z
powrotem zaczęłam krążyć. Wrzuciłam parę jabłek do koszyka i
ze spuszczoną głową wlokłam się do kasy. Oczywiście nie
przewidziałam, że kogoś potrącę. Właściwie to zorientowałam
się dopiero, gdy nikt nie zaczął krzyczeć. Spanikowana odwróciłam
się, ale nikogo tam nie było. To źle wróżyło dla mnie.
Przynajmniej
miałam szczęście, bo nie było kolejek o jedenastej w nocy.
Rozpakowując produkty, czułam, że zaraz padnę na twarz. Dlatego
uspokajałam się tym, że to tylko halucynacje.
Zapłaciłam
kartą i wyszłam, trzymając w ręce reklamówkę.
Noc
była rześka, aż lepiej się oddychało, kiedy szłam chodnikiem,
mijając innych ludzi. Cieszyłam się, że ludzie tak szybko
przenieśli swoją ciekawość na inne wydarzenie. Inaczej nie
mogłabym wyjść z domu.
Powrót
do domu zamienił się w powolny spacer i wszystko byłoby świetnie,
lecz to duchy stanęły mi na drodze. W takim wypadku już dawno
śpieszyłabym przed siebie niczym wariatka, ale nie tym razem.
Patrzyłam
na to małe dziecko, a ona na mnie i nie potrafiłam odwrócić się
od tak. Choć w środku czułam strach, to on nagle gdzieś zniknął
i pojawiło się współczucie.
Uśmiechnęłam
się.
Pierwszy
raz chciałam pomóc zagubionej duszy i to z własnej woli.
Kierowana nagłym przypływem odwagi skręciłam w pustą uliczkę,
by móc z nią porozmawiać. Na szczęście poszła za mną.
-Chyba
się zgubiłam.- Odparła spanikowana. Zdecydowanie musiałam jej
pomóc.
Uklękłam
przed nią.
-Więc
ci pomogę. Jak masz na imię?
-Soomi.
-To
bardzo ładne imię. A gdzie twoja mama?
-Powiedzieli,
że nie żyje, ale to nieprawda.
-I
uciekłaś?-Pokiwała głową na tak. To wszystko tłumaczyło. Może
i nie miałam zrobionego stażu w odsyłaniu dzieci, ale raczej go
nie potrzebowałam.- Rozumiem.
-Chciałabym
wrócić do mamy.- Nigdy nie przypuszczałam, że duchy potrafią
płakać, ale jednak mogą. I to złamało mi serce.
-Popatrz
tam.- Wskazałam na pobliską ścianę. Światło było aż nazbyt
jasne i z ledwością mogłam na nie patrzeć, choć jednocześnie to
było piękne.- Kiedy tamtędy przejdziesz, na pewno twoja mama cię
znajdzie.
Naprawdę
nie miałam pojęcia jak inaczej mam jej to wytłumaczyć. To po
prostu się działo. Zawsze słyszałam, że to działo się bardzo
szybko. Wystarczyło tylko przejść. Jednak, co miałam powiedzieć
zagubionemu dziecku? Zwłaszcza, że patrzył na mnie tak, jakby
tylko ona widziała to światło.
Uśmiechałam
się, bo to działało i liczyłam, że dzięki temu dam radę ją
przekonać.
-Co
jest po drugiej stronie?
-Jest
pięknie, spokojnie i na pewno twoja mama czeka na ciebie. Jeśli
chcesz mogę podejść tam z tobą.
-Dobrze.
Zdziwiłam
się nieco tak śmiałym stwierdzeniem, ale jednocześnie ulżyło
mi. Podeszłam do tego zjawiska, które wciąż mnie zadziwiało i
nie wiedzieć czemu, chyba bardziej stresowałam się ja.
-Dziękuję.
Nawet
po tym jak cały blask zniknął, wciąż wpatrywałam się w tą
głupią ścianę. Czułam się dziwnie i dopiero po chwili
zorientowałam się, że mam mokre policzki. Jednak będę musiała
poczekać zanim naprawdę przekonam siebie samą, że to działo się
w rzeczywistości.
Nie
mogłam stać tu w nieskończoność. W końcu był środek nocy, a
ja tkwiłam sama w ciemniej uliczce. Odnalazłam porzucone zakupy i
właściwie miałam zmierzać w stronę domu, jednak gdy podniosłam
wzrok, zobaczyłam kogoś, kogo z pewnością nie powinno tu być. Po
raz kolejny reklamówka wyleciała mi z dłoni.
-Sora?-
Cholera, gorzej już być nie może. Taehyung wygląda tak, jakbym
już nie mogła wcisnąć mu byle kłamstwa.- Wszystko w porządku?-
Otrząsnęłam się, gdy jego ręce znalazły się moich ramionach.-
Z kim rozmawiałaś?- Spojrzał za moje plecy.
-Z
nikim. Po porostu pomyliłam drogę. Właśnie miałam iść do
domu.- Próbowałam wybrnąć z tego cało, choć z chęcią
opowiedziałabym mu, co się tu przed chwilą stało. Lecz nie mogłam
i to było najbardziej frustrujące. Musiałam kłamać.
-Z
daleka wydawało mi się, że z kimś rozmawiasz. Myślałem, że coś
się stało.- Przytulił mnie i poczułam się jeszcze gorzej.
Zamknęłam
na chwilę oczy i wreszcie się uspokoiłam.
-To
ty mnie przestraszyłeś. Nie spodziewałam się, że ktoś tu będzie
szedł.
Tae
jeszcze raz spojrzał na mnie i pochylił się by mnie pocałować.
-Chodźmy
stąd.
(
Narracja Monick, kolejny dzień : 8:30 rano)
Leżałam
jeszcze w łóżku i próbowałam znaleźć jakiekolwiek zmiany.
Myślałam, że może coś poczuję, chociażby zwykły ból brzucha,
ale jak zwykle nic nie zdziałałam. Za to wiedziałam, że
dzisiejszy dzień nie będzie wcale lekki dla mnie. Od samego rana
czekało mnie tyle zadań do zrobienia, że na samą myśl nie
chciałam wystawiać nogi z łóżka. Niestety moja mama nawet
umarłego by obudziła.
Wtargnęła
do moje pokoju bez zbędnego pukania, akurat wtedy, gdy kończyłam
zakładać na nogi szpilki.
-Raczej
zapomniałaś zapukać.- Upomniałam ją.
-Po
co mam pukać do pokoju własnej córki?- Pokręciłam głową.
Faktycznie jakoś nie specjalnie się tym przejmowała.
-Miałam
schodzić na dół. Co takiego chcesz mi powiedzieć?
-Dziś
jest przyjęcie.
-Pamiętam.
-Pomyślałam,
że mogłabyś przyjść na nie z kimś innym niż ze mną.-
Spojrzałam na nią podejrzanie.
-Co
masz na myśli?- Raczej wiedziałam do czego zmierza.
-Och,
po prostu mogłabyś pokazać się z jakimś swoim przyjacielem.
Przejrzałam listę gości, naprawdę wielu twoich znajomych wybiera
się tam z jakąś wielką gwiazdą u boku.
-Czyli
chcesz mi znaleźć jakiegoś bogatego buca, który z pewnością
będzie miał problem z tym, by uchwycili jego lepszy profil? Czy to
naprawdę konieczne?
-Oczywiście.
Gdyby tak nie było, dała bym sobie z tym spokój.
-A
plotki? Przecież ich nienawidzisz.- Wciąż pamiętam naszą
niedawną rozmowę, kiedy w parsie pojawiło się zdjęcie Tae i
Sory. Nie wiedzieć czemu oberwałam za coś, co nie było moją
winą. Ja nie postrzegałam tego jak jakiś wielki skandal. Tae jest
moim narzeczonym, więc zaufałam mu i nie zamierzam do tego wracać.
-Zdecydowałam,
że lepiej pokazać, że to nie ma na ciebie wpływu. Nadal możesz
robić to, co uważasz za słuszne.
-Niech
będzie. Tylko wybierz kogoś, kto mnie szybko nie zdenerwuje.
-Wezmę
to pod uwagę.
Szkoda,
że cały czas mówiła o sobie.
*
* *
Podobał
mi się mój wygląd. Śmiałabym nawet stwierdzić, że na tej gali
będę najlepiej ubraną osobą. A wszystko dzięki przygotowaniom,
które zaczęły się już z samego rana. Tego wieczora wszystko musi
wyjść świetnie. Za pół godziny miałam stanąć na czerwonym
dywanie i uśmiechać się. To nie tak, że tego nienawidziłam,
wręcz przeciwnie. To było częścią mojego życia, którą
uwielbiałam. Zwłaszcza uczucie, gdy naprawdę czujesz się jak
gwiazda i nikt nie jest wstanie zarzucić ci, że nic nie osiągnęłaś,
bo i tak tam stoisz. A to już jest sukces. Oczywiście nie
towarzyszył temu ten sam stres, co za pierwszym razem. Natomiast
moja mama za każdym razem cieszyła się jak małe dziecko. Jej duma
i zadowolenie było widać gołym okiem. Przez to wyglądała o kilka
lat młodziej. Cieszyłam się jej szczęściem. Zwłaszcza w tych
momentach, kiedy przypominałam sobie nasze dawne życie.
Uśmiechnęłam
się i wyjrzałam za szybę czarnej limuzyny. Od kiedy pamiętam
widok nocnego Londynu był moim ulubionym . Zwróciłam uwagę na
wielki telebim. Nawet w Londynie Tae był na tyle sławny, by mówiono
o nim w wiadomościach.
Tęskniłam
za nim. Żałowałam, że nie ma go tu ze mną, ale rozumiałam, że
praca wybiera za nas.
-Wciąż
nie powiedziałaś mi kogo wybrałaś.- Przypomniałam.
-Jeśli
chodzi ci o to czy cię nie zdenerwuję, od razu mówię, że to mało
prawdopodobne.
-Zastanawia
mnie jedna rzecz. Dlaczego ty także sobie nie wybrałaś osoby
towarzyszącej?
-Bo
to ty masz być główną gwiazdą. Z resztą i tak wychodzę z tobą
na czerwony dywan.
-Mój
gość będzie czekał na mnie w środku?
-Chciałabym,
żeby tak było, ale zatrzymały go sprawy służbowe.
-Mam
się spodziewać kogoś wyjątkowego?
Nie
usłyszałam odpowiedzi, ponieważ zatrzymaliśmy się przed
zatłoczonym wejściem do sali bankietowej. Zanim drzwi się
otworzyły, wzięłam głęboki oddech i postawiłam stopę na
dywanie.
Blask
fleszy oślepił mnie na moment, ale nie przestawałam się
uśmiechać. Już po chwili kroczyłam do środka, a u boku miałam
swoją mamę. Nie odpowiadałyśmy na żadne pytania, po prostu
zaszyłyśmy się w sali.
Oczywiście
nie obyło się bez pogawędki z innymi znanymi gwiazdami. Właściwie
to spędziłam tak godzinę. Chodząc od jednej osoby do drugiej.
Jednak wreszcie przyszedł czas na taniec i na to, by dowiedzieć
się, czy w ogóle na tej sali jest moja osoba towarzysząca.
Zaczęłam
się rozglądać, a jednocześnie popijać szampana. Tak naprawdę to
sączyłam go powoli w obawie, że przez to poczuję się źle.
Nawet
nie zwróciłam uwagi, gdy ktoś koło mnie stanął. Gdyby się nie
odezwał, nie zauważyłabym go.
-Spóźniłem
się trochę, ale chyba jeszcze możemy zatańczyć.- Odwróciłam
się w lewo i zobaczyłam twarz Nama. W pierwszym momencie
zaniemówiłam, bo nie myślałam, że to właśnie on. A później
zrozumiałam ten cały podstęp mojej własnej matki i to milczenie z
jej strony.
Odstawiłam
kieliszek na stół.
-Akurat
trafiłeś.
-Więc,
czy chcesz ze mną zatańczyć?- Wyciągnął w moją stronę rękę,
którą chwyciłam bez zastanowienia.
Położyłam
swoją dłoń na jego ramieniu i zaczęliśmy tańczyć do jakiejś
ckliwej muzyki.
-Dlaczego
ty?
-Twoja
mam mnie poprosiła.
-Bo
byłeś na liście gości.
-Pewnie
właśnie tak mnie znalazła.
-Do
samego końca nie chciała mi powiedzieć. Teraz rozumiem, dlaczego.
Właściwie nie mówiłeś, że masz zamiar przyjechać.
-Zanim
zdążyłem ci powiedzieć, wręcz wybiegłaś z mojego domu.
-Nie
przypominam sobie.- Wolę nie wracać do tego dnia, bo wszystko, co
działo się przed tym było moim błędem. Na szczęście nie
musiałam za niego odpowiadać. Przed nikim.
Po
odhaczeniu na liście tańca powiedziałam, że muszę pójść do
toalety. Martwiło mnie to, że zaczęłam się pocić. Nie chciałam
żeby Nam cokolwiek podejrzewał. Po prostu musiałam poprawić
makijaż i wrócić do niego, zanim zacznie mnie szukać.
Nakładałam
nową warstwę pudru, gdy telefon zabrzęczał w mojej torebce. To
była wiadomość, którą odczytałam i od razu pożałowałam.
Jeśli ten wieczór był w porządku, właśnie teraz znów
oficjalnie był do dupy.
Musiałam
przytrzymać się umywalki, by nie zwariować i nie upaść.
Najwidoczniej
jedno zdjęcie, które zdemontowali moi ludzie poszło na nic. Jednak
będę zmuszona osobiście się tym zająć. I zapytać, co Tae robił
w nocy z Sorą, w jakiejś ciemnej uliczce.
Zdenerwowałam
się, choć nie powinnam, bo to tylko plotki. Ale jednak pojawiła
się myśl, że gdy mnie nie ma, dzieje się o wiele więcej, a Seul
jest aż nazbyt za mały.
Wróciłam
do Nama, który już oczarowywał moją mamę.
-Jak
się bawisz mamo?
-Jest
pięknie. Widzę, że dogadałaś się ze swoim partnerem.
-Ta,
mogłaś mi powiedzieć.
-Wtedy
nie byłoby niespodzianki. A ty jak się czujesz? Nie wyglądasz za
dobrze.
-Monick?-
Nam spojrzał na mnie porozumiewawczo. Posłałam mu mordercze
spojrzenie. Niech nawet nie próbuje. Nie potrzebny mi kolejny
problem.
-Po
prostu jestem zmęczona. Niepotrzebnie tyle się szykowałam, teraz
nie mam nawet sił.
-Nie
szkodzi. Mogę odwieźć cię do domu.- Zaoferował się Nam.
-Och,
szkoda, ale lepiej się oszczędzaj. Ja dam sobie radę. Coś
wymyślę.
-Dzięki
mamo.- Uśmiechnęłam się przepraszająco, po czym wyszłam z
Namjoonem tylnymi drzwiami, gdzie już czekał na nas samochód. Gdy
tylko usiedliśmy, Nam od razu zaczął wypytywać mnie o wszystko.
Nie miałam ochoty do tłumaczenia mu tego, co zaszło.
-Nie
pytaj. Po prostu zawieź mnie do domu. Jestem zmęczona.