poniedziałek, 20 marca 2017

PROLOG

Jak mówiłam przed wami prolog. Mam nadzieję, że powrócicie, aby wyrażać swoją opinię. Przyjmę wszelką krytykę i oczywiście gdyby coś się nie zgadzało to dajcie znać.

Beta: Ann Flo ♥


PROLOG













Żółty, różowy, czerwony, niebieski...
-Zielony?- Przed moimi oczami pojawił się kolejny drink i naprawdę miał przedziwny zielony kolor. Nie wnikałam skąd się one przede mną pojawiają. Póki za nic nie płaciłam.
Szybko przełknęłam alkohol i równie szybko wykrzywiło mi twarz, aż kaszlnęłam.
-Co to do cholery było!- Zaśmiałam się razem z resztą znajomych. Powinnam była się domyślić, że coś takiego przytrafi się akurat mi. W innej sytuacji może i byłabym wściekła, ale w obecnej mieliśmy co świętować i z czego się cieszyć.
Od godziny czułam się szczęśliwa i odprężona, a miało tak pozostać jeszcze przez długi czas.
-Barman naprawdę cię docenił, Christina.
-Też powinnam go docenić.- Uśmiechnęłam się szeroko do naszego barmana.
Facet był niczego sobie, ale na pewno nie wystarczająco atrakcyjny jak na tą ilość drinków w moim organizmie.
-Czas na toast!
Odwróciłam się ze swoją szklanką, by najpierw wysłuchać przemowy.
-A więc, wypijmy za udaną podróż na sam koniec świata. Obyśmy wszyscy wspominali ją jako kolejną wycieczkę w poszukiwaniu czegoś, co teoretycznie nie istnieje. Ale tylko teoretycznie. Na zdrowie!
Wszyscy jednocześnie unieśliśmy szklanki do ust, po czym zabawa znów się wznowiła. Wróciłam do rozglądania się po wnętrzu klubu.
Było miło i ludzie też wydawali się mili. Przynajmniej na pierwszy rzut oka nikt nie wydawał się podejrzany. A jeśli moi przyjaciele czuli się tu dobrze to i ja też się tak czułam. Byłam im winna dobrą zabawę, po tym jak nagle zażądałam, żeby zaryzykowali życie. Wiem, że na początku żadne z nich nie robiło tego dla mnie, lecz dla samego celu wyprawy. Ale i tak z biegiem czasu nikt nie może zaprzeczyć, że nie jest gotowy walczyć o naszą paczkę.
Dlatego warto świętować to, że jesteśmy tu wszyscy razem.
Spojrzałam na nich jeszcze raz. Chciałam dobrze zapamiętać ich szczęście zanim się rozdzielimy.
Przy barze brakowało tylko Jaehyo. Jak zwykle najbardziej tajemnicza osoba znika niepostrzeżenie.
-Gdzie poszedł Jaehyo?
-Nic nie powiedział.
Właściwie to nic nowego. Zawsze milczał, ale przekonałam się, że on już po prostu taki jest. Jednak nie do końca wierzyłam, że nic się nie dzieje.
-Wychodzę się przewietrzyć.- Rzuciłam ześlizgując się ze stołka.
Już po chwili wdychałam świeże powietrze, stojąc na chodniku.
Rozejrzałam się po ulicy, szukając znajomego płaszcza, jednak bez skutku. Co nie znaczyło, że miałam zamiar się tak łatwo poddać. Skoro już tu jestem to równie dobrze mogę przejść się odrobinę dalej.
Miałam dziwne przeczucie, że dzieje się coś ważnego, a jeśli uda mi się dowiedzieć co, to będę żałować, że tak bardzo tego chciałam.
I właściwie miałam rację, bo gdy odnalazłam Jeahyo od razu wydał mi się podejrzany.
Chciałam podejść i zapytać, co się dzieje, ale z ciemności wyłoniła się postać. Nie musiałam wiedzieć, kto to. Ważne było to, co znajdowało się w rękach Jeahyo.
Przez ostatni tydzień aż za dobrze zdążyłam przyjrzeć się tej cholernie cennej fiolce. Z łatwością ją rozpoznałam, a to było wystarczającym powodem.
Bez konkretnego planu wyszłam im naprzeciw. Udałam, że nie widziałam nieznajomego ukrywającego się za śmietnikiem i, że nie mam pojęcia, co przed chwilą schował do kieszeni.
-Jeahyo?
-Christina?- Zabrzmiał jego zdziwiony głos. Tak bardzo nie podobny do niego. Teraz miałam pewność, że coś kombinuje. Nie wiem czy bardziej byłam wściekła o to, że zdradził nas po morderczej podróży, czy  że w ogóle się odważył.
-Długo nie wracałeś. Pomyślałam, że sprawdzę czy wszystko w porządku.
-Jak widać.- Odparł beznamiętnie, co mnie nie zraziło, by kontynuować.
-Więc, okej. Może wrócimy razem?
Wprawdzie chciałam, żeby wrócił ze mną i przyznał się do wszystkiego sam. A jednocześnie wiedziałam, że to się nigdy nie stanie.
-Idź pierwsza, zaraz przyjdę. Muszę...coś wyrzucić.- Jeahyo zwrócił się w stronę śmietnika. A ja nie mogę na to pozwolić. Ta fiolka to przyszłość naszego świata, nie świata przestępców.
-Naprawdę zamierzasz zostawić to temu facetowi?
Jeahyo zatrzymał się i spojrzał na mnie, jak zwykle z kamienną twarzą. Musiał wreszcie rozumieć, że to się nie uda.
Mój umysł zbyt wolno zarejestrował fakt, że pistolet został wycelowany właśnie w moją stronę. W pewnym stopniu nie dowierzałam temu, co widzę, ale czułam się tak jakbym od dawna wiedziała, że to się kiedyś stanie.
-Czyli co? Co to za płyn? Cokolwiek o nim wiesz?- Zaczął zadawać pytania.
-Nawet gdybym wiedziała myślisz, że teraz dowiedziałbyś się czegoś?
-Dlatego was wyprzedziłem.
-Zaplanowałeś to.- Stało się to oczywiste. Od początku nie był po niczyjej stronie, tylko po swojej własnej.- Mogłeś powiedzieć to nam wszystkim. Myślałam, że jesteśmy drużyną.
-I pewnie jeszcze musiałbym podzielić się z nimi.- Jeahyo wyglądał na szczerze rozbawionego moimi słowami.- Mam wiele planów związanych z tą fiolką.- Poruszyłam się nerwowo, kiedy zaczął machać nią.- Miałbym oddać innym jedyną szansę na dłuższe życie?
-Co masz na myśli?
-To, o czym sama myślisz. Już wiesz. o co walczyłaś. Oddanie tego rządowi to najgłupszy sposób zmarnowania tej szansy.
Sytuacja nie była najlepsza dla mnie. Mówiąc szczerze nie miałam żadnych realnych szans wygrania z facetem takim jak Jeahyo. Zwłaszcza, jeśli celował prosto we mnie i ani przez chwilę jego ręka się nie zatrząsła. To oznaczało, że był zdeterminowany, równie mocno jak ja. Jeśli prawdą było to, co powiedział, tym bardziej warto się poświęcić.
Oceniłam swoje marne szanse na zerowe. Jedynym moim atutem była szybka reakcja.
Nie czekałam na odpowiedni moment. Stałam wystarczająco blisko, by rzucić się w stronę pistoletu. Udało mi się tylko po części zdezorientować Jeahyo. Ta chwila wystarczyła, bym mogła wyrwać z jego dłoni fiolkę.
Podniosłam się z ziemi z jedną myślą w głowie.
Muszę mu uciec.
Jeśli mam przeżyć, muszę wyjść z ciemnej uliczki.
Nie zważając na Jeahyo odwróciłam wzrok w stronę, z której przyszłam.
-Christina!
-Nie ruszać się!- Usłyszałam za sobą wściekły głos. Całe szczęście na widok______ uleciało natychmiast.- Odwróć się Chris, powoli.- Zrobiłam jak kazał. Obróciłam się bardzo powoli, cały czas trzymając w dłoni fiolkę. Teraz to ona była najważniejsza. I ___ też.
-Jaehyo, co ty odpierdalasz! Natychmiast opuść te cholerną pukawkę!
-W porządku. Oboje chcecie zginąć. Bardzo szlachetnie, ale to tylko strata.  Rozumiesz!- Nagle krzyknął i pierwszy raz w życiu zobaczyłam na jego twarzy jakieś emocje.
Czystą determinację i szaleństwo.
Gdy na mnie spojrzał cofnęłam się.
-Będziesz tego żałował, tak jak swojej przeszłości.- Nie rozumiałam tej wymiany zdań, ale to co powiedział _____  sprawiło, że Jeahyo pociągnął za spust. Serce podeszło mi do gardła i z powrotem wróciło na swoje miejsce, kiedy okazało się, że celował w ścianę.
-Chris.- Drgnęłam na dźwięk swojego imienia wypowiedzianego przez niego.- A teraz podejdziesz do mnie i oddasz to, co nie twoje.- To jak szybko jego głos stał się spokojny trochę mnie przeraziło. Jednak nie miałam wyboru.
Postąpiłam krok naprzód.
-Christina! Nic mu nie dawaj!- Usłyszałam ____, ale nie mogłam go posłuchać. Nie tym razem, kiedy wiedziałam, że Jeahyo w niego celuje.
Zignorowałam sprzeciwy. To ja decydowałam, co zrobię i już podjęłam decyzję.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę.
-Wreszcie.- Westchnął z wyraźną ulgą.- Miło było ryzykować życie, przez ostatnie pół roku. A teraz idę żyć wiecznie.

Oboje patrzyliśmy jak odchodzi i oboje nie mogliśmy tego znieść.
Zrobiłam to, co przyszło mi do głowy. Innego sposobu nie znalazłam.
Rzuciłam się w stronę Jeahyo, przewracając go. Oczywiście zrzucił mnie z łatwością, ale fiolka z czerwonym płynem w środku poturlała się w nieznanym kierunku. W pierwszej chwili spanikowałam i zaczęłam jej szukać wzrokiem. I znalazłam.
_____ miał ją w swoich rękach. Podszedł do mnie, by pomóc mi dźwignąć się.
Zanim ten dupek zdążył zaznajomić się ze swoim położeniem, chwyciłam broń.
-Nie strzelisz.
-Wcale nie potrzebuję strzelać. Wystarczy, że odejdziesz.
-Więc lepiej mnie zastrzel.
Byłam pewna, że dałabym radę to zrobić. Przeżyłam wystarczająco, by wiedzieć, że się nie zawaham.
Nie zabiję go, ale na pewno strzelę. Jeśli będę do tego zmuszona.
-Kiedy to wypiję będziesz bardziej uległy?- Spojrzałam na przyjaciela próbując rozszyfrować czy mówi poważnie. Nie miałam na to czasu, ponieważ Jeahyo okazał się być bardziej przygotowany niż na to wyglądało.
-Oddaj fiolkę to jej nie zabiję.
-Wtedy też strzelę.- Mocniej chwyciłam broń.
-I co z tego. On nie pozwoli ci umrzeć. Za bardzo...cię lubi.
Chciałam się odwrócić i poszukać potwierdzenia, ale to byłoby zbyt ryzykowne. Myślę, że to próba odwrócenia mojej uwagi, a wtedy już bym nie żyła.
-Co to zmienia?
-Zobaczysz.- Uśmiechnął się przebiegle i w momencie, w którym padł strzał zostałam pchnięta prosto na ścianę.
Poczułam przeszywający ból w ramieniu. Osunęłam się po ścianie, bo widok przede mną sprawił, że serce przestało pracować.
Naprawdę nie mogłam oddychać. Czułam, że się duszę.
Patrzyłam jak ______upada na ziemię, a jego koszula staje się czerwona.
Trafił blisko serca.
Nie mogłam na to patrzeć, spuściłam wzrok i pod nogami znalazłam pistolet.
Bez zastanowienia i w kompletnym oszołomieniu chwyciłam go w dłonie. Chłodny metal w rękach sprawił, że się ocknęłam, wycelowałam i trafiłam.
Jedyne, co usłyszałam, to krzyk Jeahyo. Zdecydowanie zasługiwał na taki los. Nie czułam z tego powodu żadnych wyrzutów, bo obecnie nie czułam nic. Wszystko wyparowało.
Doczołgałam się na kolanach do ______ .
Nie wiedziałam, co robić. Jego urwany oddech odbijał się echem w mojej głowie.
Ucisnęłam krwawiącą ranę, a krew od razu przelała mi się przez palce.  Łzy powoli przysłaniały mi widok.
-Nie powinieneś tak umrzeć. To nie fair.- Czułam się jakbym była w innej rzeczywistości. Chciałam natychmiast wrócić do tej, w której nikt nikogo nie postrzelił.
Ale to była ta rzeczywistość.
Nie miałam pojęcia czy on mnie słyszał. Zdawałam sobie sprawę tylko z jednej rzeczy. ____ umiera na moich oczach, a ja nic nie robię.
To nie mogło się tak skończyć. Nie powiedziałam, co myślę, co czuję i jak chcę żeby było.
A to wszystko się wydarzy. Musi.
_____ciągle miał przy sobie fiolkę. Jeśli tak miałam ją zmarnować, to wprawdzie w ogóle nie czułam jakby to było marnotrawstwo.
Odbezpieczyłam ją i modląc się, aby zadziałała otworzyłam jego usta i wlałam całą zawartość. - Błagam przełknij.

Ale nie zadziałało.

Długo po tym jak serce _____ przestało bić wciąż klęczałam w tym samym miejscu. Myślałam tylko o tym, że gdyby Jeahyo jeszcze raz mógł się pojawić przede mną zabiłabym go o wiele szybciej.

niedziela, 19 marca 2017

Bohaterowie

Moi drodzy!
Wiem, że ostatnio was zaniedbałam pozostawiając bloga beż żadnej nowej notki aż na 2 miesiące. Nie będę wam wymieniać powodów, bo i po co. Ważne jest to, że zanim skończy się BTS mam zamiar zająć się czymś nowym. Mam nadzieję, że gdy będę pisać to nowe opowiadanie przyjdzie wena na skończenie BTS'ów w jakiś mało oczywisty sposób.
Jak na razie przed wami bohaterowie. Jeszcze nie wybrałam ostatecznego tytułu, więc zaktualizuję post później. Właściwie to miałam ich nie opisywać, bo sądzę, że chodzi o to by poznać bohaterów w opowiadaniu. Ale jakieś podstawy muszą być.

PS: Dziękuje za propozycje Ann :*   Zrobiłam jak poradziłaś ♥





Imię i Nazwisko: Seunghyun Choi
Wiek: 30 lat
Pochodzenie: Korea Północna







Imię i nazwisko: Jennie Kim
Wiek: 24 lata
Pochodzenie: Las Vegas






 Imię i nazwisko: Soo Hyuk Lee- przyjaciel Seunghyun'a
Wiek: 28 lat
Pochodzenie: Korea Północna





BOHATEROWIE POBOCZNI




Imię i nazwisko: Jaehyo Ahn- czarny charakter
Wiek: 27 lat
Pochodzenie: Singapur




Imię i nazwisko: Yoo Inna - przyjaciółka Jennie
Wiek: 27 lat
Pochodzenie: Las Vegas





Imię i nazwisko: Kim Sung- ryung - matka Jennie Kim
Wiek: 42 lata
Pochodzenie: Las Vegas



Imię i nazwisko: Dong Wook Lee
Wiek: 33 lata
Pochodzenie: Las Vegas




No i to by było na tyle. Mam nadzieję, że bohaterowie przypadną wam do gustu ^^
Już niedługo będziecie mogli przeczytać prolog ( jest już nawet napisany i sprawdzony) !

Do następnej notki, kochani ♥ ♥ ♥