czwartek, 26 września 2013

EXO- 5

OGŁOSZENIE mam małe dla was kochani. Zdecydowałam, że lepiej będzie mi nie tytułować każdej notki tylko po prostu pisać który to rozdział. Co do tych wypocin to mam nadzieję, że nie są takie złe.



( powrót do Emi)



Jak fajnie jest pobyć samemu choć przez chwilę. Już naprawdę nie pamiętam który kieliszek w siebie wlewam. Ale to bez znaczenia. A co najśmieszniejsze pewnie nawet mnie nie szukają. Super mam przyjaciół nie ma co. Trochę kręci mi się w głowie. Powinnam już skończyć. Lepiej będzie jak wyjdę się przewietrzyć. Zapłaciłam barmanowi resztką ostatnich drobniaków które tkwiły w spodniach. Zrobiłam z nich świetny użytek. Heh, chyba mam jakąś małą zaćmę bo się tak jakoś zgubiłam. Lezę jakąś ciemną uliczką. Jednym słowem zadupie. No i jeszcze jakieś podejrzane typki drą mordę.

-Hej mała, poczekaj. Zgubiłaś się. Możemy pomóc ci znaleźć drogę.- Jasne, a przy najbliższej okazji zgwałcić i zostawić w śmietniku. Po moim trupie. Dobrze, że umiem się bronić. Choć ciężko będzie w tym stanie. Pół biedy, że się nie przewracam.

-Dam radę.- Powiedziałam cicho. Przyśpieszyłam tempo. Szłam tak ze spuszczoną głową. Przynajmniej ją podniosłam bo bym wlazła w ścianę. Głupia ślepa uliczka w której wali zdechłą rybą. Co kraj to obyczaj. Kurde znów będę musiała przełazić koło tych gangsterów zasranych. Odwróciłam się, a oni już tam stali. No to się wpakowałam. Zaczęłam się bać i to bardziej niż zazwyczaj w takich sytuacjach.

-A jednak się zgubiłaś. Ale nie bój się my się tobą zajmiemy.- Pokazał swoje uzębienie i aż mi się zebrało na puszczenie pawia. Niebezpiecznie zaczął się zbliżać.

-Radzę się nie zbliżać.- Ok, to nic nie dało. Więc przeszłam do konkretów. Kopnęłam kolesia aż zgiął się w pół. Chciałam pobiec, ale włochate łapy złapały mnie w pasie. Pierdolony zboczeniec. Co teraz ze mną będzie. W takich momentach oczekuje się tego właśnie księcia z bajki co śni się po nocach.

-Puszczaj obleśny śmierdzielu. - Zasadziłam mu łokciem w wielki bęben. Nawet nie wiem czy coś poczuł. Ale chyba nic.

-Puszczaj ją!- Usłyszałam za sobą znajomy głos. Wybawiciel nadszedł nareszcie. W końcu uwolniłam się i pobiegłam w chowając się za śmietnikiem. To wyglądało strasznie. Na szczęście ten ktoś dawał sobie całkiem radę. No szlak by to trafił jeszcze złamałam paznokcia. O, jakoś cicho się zrobiło. Wyjrzałam za śmierdzącego śmietnika.

-Możesz już wyjść.- Wtedy upewniłam się, że to był Lulu. Mogłam się skapnąć, że to on bo któż by inny. Stałam tak, a w oczach zbierały mi się łzy. Zamiast się na mnie wydrzeć po prostu podszedł do mnie i objął. Zrobiło mi się od razu ciepło. Mogłabym tak stać z nim całą wieczność. Oczywiście nadleciała cała reszta.

-No nareszcie.- Ucieszyła się Iz. I o mało mnie nie zabiła swoim uściskiem.- A teraz. CO TY SOBIE WOBRAŻASZ KOBIETO. LATAM ZA TOBĄ PO CAŁYM SEULU.

-Weź się zdecyduj. Albo mnie opierdzielasz, albo cieszysz się, że żyję. Jedno z dwóch.

-Nie żartuj sobie.

-Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy.- Powiedział Chen.

-O jak miło jednak się martwiliście o mnie.

-No tak, a jak by inaczej.

-No jasne. Sorki, że was tak przestraszyłam.

-Spoko, ważne, że cię znaleźliśmy.

Szłam sobie z tyłu specialnie tylko po to żeby móc pogadać z Lu. Ale oni ciągle go zagadywali i nie miałam okazji. Czuje się podle. Chyba dokładnie tak samo jak oni gdy doprowadzają mnie

do regularnego szału. Znów się nie wyśpię.

Po 30 minutach wędrowania doszłam do domu. Weszłam ostatnia zamykając drzwi.

-Wow, jak miło nie widzieć tego syfu.- Uśmiechnęłam się.

-Jakiego syfu? Czy coś mnie ominęło.- Jak można nie było o niczym wiedzieć. Opowiadaniem historii o imprezce zajęła się Izzy. Chciałam to zrobić ja i przy okazji podziękować za ratunek, ale wszyscy wygonili mnie do pokoju karząc odpocząć. Już nie chciałam się kłócić. Posłał mi spojrzenie jak znikałam na górze. Gotowa to spania rzuciłam się na łóżko wrzeszcząc do poduszki. Podsumowując dzisiejszy dzień to nie należał do najlepszych.



* * *



Boż, głowa mnie boli gorzej niż wtedy jak spadła na mnie choinka. Długo by opowiadać, po prostu mój ojciec nie nadaje się do wybierania drzewka. Moje wory pod oczami to jakaś istna katastrofa. Jest 10 i nikt ani nic mnie nie obudziło. Na łóżku leżał ten słodki piesio co mi wczoraj pożerał bieliznę. Już ja się z nim policzę, ale kiedy indziej. Zeszłam na dół. Zastałam Lay' a i Chen' a siedzących przed telewizorem całkiem spokojnych i wyluzowanych. Chyba w coś grali.

-Hej wam. Co porabiacie?

-A gramy sobie chcesz się przyłączyć?

-Może później, idę przywitać się zresztą.- Dziwne to. Chyba mi o czymś nie mówią. Weszłam do kuchni. Wszyscy jedli śniadanie rozmawiając o różnych bzdetach.

-Cześć wszystkim.- Usiadłam do stołu, a przede mną pojawiła się jajecznica podana przez Xiu. Musiałam się jakoś wytłumaczyć z tej akcji. No i muszę z nim koniecznie pogadać.

-Wiecie chciałam was przeprosić za wczoraj. Powinnam wam powiedzieć gdzie się wybieram.

-Nic się nie stało przecież. Ważne, że nic ci nie zrobili. - Powiedział Kris wcinając płatki z mlekiem … razem z Izzy? No, no dużo się dzieje. A w sumie to się ciesze, że jej wyszło bo w końcu to wymarzony chłopak dla niej. Po skończonym jedzeniu postanowiłam pomóc Lu posprzątać. I nareszcie się pozbyłam się ich.

-Chciałam z tobą pogadać i podziękować za to co zrobiłeś wczoraj dla mnie. Nie spodziewałam się tego, ale naprawdę dzięki.- A co tam dałam mu buziaka. Należało mu się. Uśmiechnął się do mnie.

-Nie ma za co. Jeśli chodzi o ciebie to zawsze i wszędzie bym cię znalazł i uratował.

Miałam zamiar coś jeszcze powiedzieć, ale zniknął mi z oczu. Przez połowę dnia było tak dziwnie, że aż trudno to opisać. Zamknęłam się w pokoju i zagłębiłam w lekturze. Zachciało mi się pić. Przy okazji podeszłam do okna. Przed domem stał czarny samochód. Zeszłam po cichu na dół i zatrzymałam się. Toczyła się tam zacięta rozmowa, a co najgorsze, że chyba chodziło o mnie. Na początku myślałam, że to przez mój nocny wypad narobiłam im kłopotów. Ale to okazało się być bardziej interesujące niż się spodziewałam. Teraz wszystko się wyjaśniło. To całe głupie zachowanie i milczenie kiedy wchodzę do pomieszczenia gdzie siedzą. Poczekam sobie aż skończą i wtedy wkroczę do akcji. Nikt nie będzie robił

ze mnie idiotki to ja mam ten przywilej robienia z nich idiotów.



Przepraszam, że tak krótko, ale tak jakoś wyszło. :)

czwartek, 19 września 2013

EXO- 4





I oto przed wami ciąg dalszy poprzedniej notki. Miłego czytania 4 rozdziału.






-Auł. Co to do cholery.- Już na sam początek jestem wkurzona jak nie wiem co. Szlag by to trafił. Podniosłam się, a potem pomogłam przyjaciółce. No nie ma bata należy mi się podwyżka za to, że jeszcze nie zdziczałam. Na szczęście obie wiedziałyśmy co robić. Zabrałam się do roboty. Trzeba ogarnąć tłumy. Nie widziałam jeszcze nigdy takiej imprezy. Chciałam sobie tylko odpocząć czy to tak wiele. Ok, to na początek wyłączę ten jazgot. Iz poszła sprowadzić chłopaków do jednego pokoju . Pozabijam i spuszczę w klopie. Znalazłam wierzę i wyłączyłam muzykę.

-Ej co to ma być. Nie psuj zabawy.- Zaczął jakiś kolo.

-Właśnie. Włącz to idiotko.

-Że niby jak mnie nazwałeś ty pijaku. Wypieprzać mi stąd. Teren prywatny to jest młocie.- Tacy ludzie powinni cofnąć się do przedszkola albo i jeszcze dalej.

-A czy to nie ty znokautowałaś Lu podczas koncertu.- No kto by to tam rozpamiętywał.

-Tak i jeśli nie trafisz do wyjścia sam to tobie też mogę przywalić.- Dobra chyba nikt nie wziął tego na poważnie. Idę po tych idiotów.

-CZŁOWIEKU ZOSTAW TO ZDJĘCIE. DAWAJ TO PATAFIANIE.- Wyszarpnęłam grupce ludzi jakieś zdjęcie całego zespołu. Zabrałam je ze sobą na wszelki wypadek. Coś się rozbiło, ale już nie miałam ochoty tam wchodzić. Znowu bym łaziła po wszystkich pokojach. Izzy wciągnęłam mnie do jednego z nich. No i mam sprawców. Teraz się policzymy.

-Nie będę krzyczeć. Będę WRZESZCZEĆ! CO WY WYPRAWIACIE DO CHOLERY. CZY WY MYŚLICIE!!! - Prawie pozbyłam się płuc wyzierając się na nich. Naprawdę tracę siły, a to przecież drugi dzień.

-Wiedziałem, że tak zareagujesz. Pomyśleliśmy, że się trochę rozerwiemy. No i mamy co świętować. Bo nareszcie wydaliśmy album.- Pochwalił się Xiu. Załamie się natychmiastowo. Iz w ogóle mi w tym nie pomagała. Stała tam szepcząc coś do Krisa.

-Ruszajcie tyłki do salonu, ale to natychmiastowo!! No co się tak gapicie., a tak na marginesie to gdzie zgubiliście Lu Hana' a?!- Zapytałam przestraszona. Tylko żeby nie było, że gdzieś się zapodział.

-A wyszedł sobie przejść się. I jak widać jeszcze nie przyszedł.

-Ach , idź już lepiej bez mózgi człowieku.

Gdy weszli do salonu podniosły się głosy. Zrobili minę zbitego psa, ale byłam nie ugięta. Zaczęłam wyprowadzać oburzonych imprezowiczów. Zostawiłam resztkę nie kontaktujących. Ruszyłam w stronę mojego pokoju. Oby tam nie było nic nie ciekawego. Na pozór wydawało by się, że jest normalnie gdyby nie to szczekanie dobiegające z mojej szafy na ciuchy. Powoli zbliżałam się do niej. Otworzyłam i zobaczyłam tam małą czarną kulkę która spożywała mój stanik. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Zapewne to ten pies Tao. Mógłby na niego bardziej uważać. Problem w tym, że jakoś nie

mogę mu odebrać zabawki. Idę do niego niech coś z tym robi.

-TAO! Powiedz swojemu psu żeby oddał mi stanik zanim już nic z niego nie zostanie.- Nie takiej reakcji oczekiwałam od innych. Zamiast mi pomóc to zebrało im się na śmiechy.

-Dobra mam dość rezygnuję!! WYCHODZĘ I NIE WIEM KIEDY WRÓCĘ.

Jak dla mnie to za dużo. Co oni sobie wyobrażają. Miałam tu tylko sprzątać i gotować, a co najważniejsze nie zajmować się dorosłymi dziećmi. Idę się napić, a co. Mam wakacje. Już mi wszystko jedno mogę wracać do domu nawet teraz. Wielka fanka z prawdziwego zdarzenia, godna pożałowania. Najwidoczniej Iz nie ma z tym problemu. Zdziczała mi, a to wszystko przez nich. Chciałam się rozerwać, a zostałam skazana na dom wariatów.



(Tym czasem w domu) Narracja Izzy:



-No to ją zdenerwowaliście.- Podsumowałam stojąc przed nimi. Wszyscy już siedzieli w wyczyszczonym salonie. W sumie to sama nie spodziewałam się tego, że aż tak się wkurzy. Nie to żeby ja nie. To nie była mała imprezka tylko jedna wielka rozróba. Lu pomagał mi ich ochrzaniać.

-Jest już prawie 1 w nocy. To gdzie ona może być.- Widać, że się o nią martwił. Ja sama też kompletnie nie znałam tej okolicy. Znając życie to poszła odreagować, tylko gdzie.

-Jeny, przecież chcieliśmy dobrze. - Walnęłam Chan' a w łeb bo tylko na to zasługiwał.

-Szkoda, że zawsze wychodzi źle.- Skarcił go Luluś.

-Chyba nie mamy wyboru. Trzeba będzie jej poszukać.- Zaczęłam ubierać buty. Zwinęłam kurtkę z wieszaka i już chciałam wyjść.

-To może pójdę z tobą. Jest tak ciemno więc pomyślałem, że będziesz przy mnie bezpieczna.- Dooobraa to podejrzane, ale niech będzie. Możliwe, że go polubiłam i jak na razie nic więcej. Zgodziłam się.

Chodziłam tak dobre 45 minut i nic. Zero śladu po Emi. Ciekawe czy ktoś ją znalazł. Usiadłam sobie na ławce. Jak znajdę ją żywą to ją zabiję. Niby co ja powiem jej rodzicom jak przyjadę bez niej. Będę wąchać kwiatki od spodu.

-Ja tego nie przeżyję.- Spuściłam głowę. Na serio byłam bliska płaczu.

-Na pewno wszystko z nią ok. Wiem to nasza wina. Przepraszam. - No nie wierzę, że zechciało mu się mnie przeprosić. Choć powinien powiedzieć to Emi.

-Wiem. Nie potrzebnie się wydarłam.- Nie wiem czemu to zrobiłam, ale przytuliłam się do niego. Tak jakoś odruchowo to wyszło. Przerwał nam głos telefonu.

sobota, 14 września 2013

EXO- 3



No i jest następny 3 rozdział. Dodała bym go trochę wcześniej, ale miałam problemy z laptopem.





No ładnie, ja to mam tak zwane ,,szczęście''. Normalnie zabiję tego kto to wymyślił. Moja ciężka praca nad wykarmieniem tych żarłoków lata po całej kuchni. A co najgorsze to nigdzie nie widzę mojej Iz. Poczekajcie chwilę ja już dorwę jakiegoś ciula, że już tak powiem.

-EJ, LUDZIE GDZIE JEST IZ!- Tak to ja se mogę do usranej śmierci. No cóż porażki trzeba znosić, ale nie takie i już nie w moim wieku. Stałam tam próbując zwrócić uwagę kogokolwiek. Miałam się już drzeć bo coś złapało mnie za kostkę, ale zobaczyłam zgubę. Wczołgałam się i teraz razem siedzimy pod stołem.

-Jak dobrze, że przyszłaś Emi.

-No ja też się cieszę. Tylko CO TO MA BYĆ!

-Właśnie mam zamiar ci powiedzieć tę nieszczęsną sytuację. A więc zaczęło się od tego, że pokłócili się kto pierwszy spróbuje. Nie muszę mówić jak się to potoczyło bo sama widzisz.

-Tak i to za dobrze. Kurczę tylko co my teraz z nimi zrobimy.- W co ja się wkopałam?- Jestem głodna, a teraz to już nic nie mamy.

-Jak nić. Twoja mądra przyjaciółka zabrała trochę żarcia z lodówki widząc zbliżające się niebezpieczeństwo.- No i to mi się podoba. Wychodzi na to, że nie zginiemy marnie, jeszcze nie dziś.



* * *




Ło matko, ale mnie plecy bolą. I co ja robię w łóżku Iz. A no tak zamknęłyśmy się wczoraj jak w bunkrze chowając się przed bitwą. Nawet nie chcę mi się wstawać. Wczoraj dużo się działo oby dzisiaj nic strasznego. Ruszyłam się z łóżka i zmierzając do łazienki. Założyłam na siebie kremowy sweterek i dżinsy. Nie wyglądałam najgorzej. Zeszłam na dół. Zjedzenie śniadania oznaczało też wejście na pole bitwy. Boje się jak to wygląda. Z tego co wiem ciężko jest pozbyć się syropu ze ściany. W sumie to nawet nie mój problem. Weszłam tam omijając pozostałości. Zabrałam z lodówki jogurt.

Zasiadłam przed telewizorem oglądając wiadomości. Co za katastrofa. Gadają w kółko o tym koncercie i tym co ja zrobiłam biednej gwieździe. Wpatrywałam się tak chyba z 10 minut. Obok mnie znalazła się zaspana Izzy jeszcze w piżamie.

-No widzę, że już sławna jesteś.- Szturchnęła mnie.

-Weź sobie nie żartuj. Zrobili ze mnie jaką nie normalną i w ogóle szkoda gadać.- Oparłam się o kanapę. Z chęcią zapadłabym się pod ziemię tak do końca mego marnego żywota.

-Ej nie dramatyzuj. O, popatrz jakieś stowarzyszenie kobitek uważa, że dobrze zrobiłaś. To jest git.- Spojrzałam na nią, ale już nic jej nie powiedziałam. Dziwne to trochę, że jest tak cicho.

-Nie wiesz może gdzie cała reszta. Chyba jeszcze nie śpią.

Masz rację to jest podejrzane. To co idziemy ich budzić.

-Nie mamy wyjścia.

Kompletnie nie mam pojęcia kto gdzie ma jaki pokój. Jak wchodzę to na ślepaka. Zapukałam do pierwszego pokoju. Był w nim porządek, a to już nowość. Szkoda, że nie mieli czasu posprzątać tego burdelu w kuchni. Skoro nikogo tam nie było, zapukałam do następnego. Przeszłam tak wszystkie oprócz jednego. Zaczynam się zastanawiać czy to nie jest jakiś głupi żart. A jeśli tak to porządnie oberwą.

-To co jak nie tu to nigdzie.

Izzy wparowała do pokoju jak burza wrzeszcząc, że czas wstawać. Co za mózg-,-

-No popacz na te mamuty. Kompletnie nic, a przecież na ciebie to działa.- Wzruszyła ramionami. Teraz moja kolej. Co ja mogłam. Lulu spał jak zabity, a na drugim łóżku Kris. Jedyne co przyszło mi do głowy to, to żeby nim potrząsnąć. No i tak zrobiłyśmy obie.

-Nie zostawiaj mnie.- Mruczał pod nosem. Zaśmiałam się.

-No ich nie da się obudzić. To beznadziejny przypadek jest.- Iz usiadła na skraju łóżka już całkiem zrezygnowana. Tym razem jestem wściekła, idę po wodę. Wróciłam z dwoma kubłami wody. Ale to co zobaczyłam naprawdę na maxa mnie rozśmieszyło. Biedna Iz została złapana przez Kris' a który majaczył przez sen.

-No z czego rżysz durnoto. Weź mi pomóż.

-Moment tylko załatwię tą sprawę z Lu i oboje jakoś damy radę. Z resztą co tak dramatyzujesz. Czyż nie to dziś do mnie powiedziałaś?- Widziałam jej złość w oczach. Nic się jej nie stanie jak sobie poleży obok. Będę miała niezły ubaw.

-Dobra tylko w miarę szybko to zrób. On ma ciężką tą łapę.- No ja tu padnę z tego śmiechu. Nie chciałam tego robić … a w sumie to chciałam. Uznam to za moją małą zapłatę za wczoraj. Cała zawartość została wylana. Ten zerwał się szybko przy okazji spadając z łóżka.

-Co jest. Nic nie zrobiłem.- Jeny co za nie ogar. Ważne jest to, że zdołałam go ocucić.

-Jeszcze nic. Lepiej mi pomóż bo twój kolego dusi mi przyjaciółkę.- Wskazałam mu na Izzy która próbowała wyrwać się z potrzasku.

-Heh, no nieźle się urządziłaś.

-Nie drażnij lwa.

-Ok, ok. W sumie to pierwszy raz coś takiego widzę. Ale to pewnie dlatego, że ostatnio zerwał z taką jedną.- Co chwilę dowiaduję się czegoś nowego. Ale to nie jest w takiej sytuacji ważne.

-To co z tym wyrzutkiem.

-No ja nie wiem. Myślałam, że ty wiesz co robić. W końcu to twój kolega.- Czy ja muszę myśleć za wszystkich w tym domu wariatów.

-Ok to walnę go w twarz co ty na to.- Zdziwiło mnie to, ale niech będzie.

Podeszłam do niego bo oczywiście wszyscy stwierdzili, że dziewczyny potem nie uderzy. No ,a jak na pierwszy ogień idą najsłabsi. No cóż zrobiłam to. Przywaliłam mu, nie żeby mocno. Ale zanim się obejrzałam już trzymał się za czerwony policzek.

-Kto to zrobił!- Zmierzył nas wzrokiem. Wszyscy naraz pokazali na mnie.

-No ładnie. Na swoją obronę powiem, że to był jego pomysł. Ja tylko ratuję Iz.- Wyleciałam z pokoju razem z nią zostawiając ich razem.

Po wyciągnięciu ich na dół nadszedł czas na wyjaśnienia gdzie polazła reszta.

-No to przyznawać się gdzie są inni?

-A poszli do studia coś nagrywać.

-I co tak trudno mnie powiadomić odrobinę wcześniej.- Czy ci ludzie myślą.

Dobra dziś mam zamiar miło spędzić czas i dlatego wychodzę. Wyciągnęłam z lodówki przekąskę. Zamknęłam ją, ale za chwilę otworzyłam ją jeszcze raz.

-Mam małe pytanko. Co pilot robi w lodówce?- Położyłam go na stole.

-Lepiej nie pytaj.- Powiedział mi Kris. To nie wnikam.

-A no ja wychodzę. I jak wrócę to tego pobojowiska ma tu nie być.- Rozkazałam.- To co Iz idziesz ze mną.

-No nie wiem może zostanę.

-O jak miło. Czyli pomożesz nam to ogarnąć.- Ucieszył się Lu. On chyba jeszcze nie zdążył jej dobrze poznać.

-To ja jednak wybiorę się z tobą.- Złapała torebkę i wyszła pierwsza. Jednak się nie myliłam. Zawsze uciekała od roboty.




* * *




W końcu mogę powiedzieć, że dzień mija tak jak należy. Co najfajniejsze w tym wszystkim to, to, że nie muszę się o nic martwić. I wrócę do czystego mam nadzieję domku. Bo co może się stać z dwójką oszołomów w domu. Oj chyba ostatnie słowa wypowiedziałam na głos. Ja i to moje głośne myślenie.

-Ja tam nie wiem, ale nie może być źle.- Szłyśmy sobie spokojnie póki jakaś banda pustych blondyn nie zaczęła się na nas gapić. A głównie to w moją stronę.

-Izzy czy też widzisz te dziewczyny. Coś wyczuwam problemy.

-Wiesz one się tu powoli zbliżają.- Oznajmiła mi ze spokojem siorbiąc mi koło ucha napój. Normalnie jak nie skończy to ją trzepnę. I wracając do rzeczy.

-CO!

-No to co słyszysz. Patrz jak fajnie już ktoś chcę się z nami zapoznać.- Nie wytrzymałam, walnęłam ją przy okazji wyleciał jej z rąk ten durny napój

którym mnie tak wkurzała.

-Bierz nogi za pas.

-A to dlaczego?- Naprawdę ona się odmóżdżyła przez nich.

-Bo ja coś czuje, że wcale nie chcą się z nami zaprzyjaźnić tylko mnie zabić.

-No ja nie wiedziałam, że za mały plaskacz można stracić życie.

-Najwidoczniej można.

I dzięki takiemu biegowi bezproblemowo zaliczyłabym wf. Aż muszę sobie odpocząć, ale to zrobię w domu przed telewizorem.

-Matko to był zabójczy bieg. Te babki szybko biegają w tych szpilach. Ja to bym nie dała rady. No i teraz przydał bym się ten napój co go wytrąciłaś mi z ręki.- Ta zawsze o tym samy. Ciekawa jestem czy przez cały czas będzie mi wszystko wypominać.

-Nie przesadzaj. Nie moja wina, że wszystkim odwala.

-Ok. Ciebie też zastanawia skąd słychać tą muzykę?

-Właściwie to … chyba nie myślisz, że to u nas.

-A właśnie, że myślę.

Obie popędziłyśmy do środka. Otworzyłam drzwi. Nie zdążyłam nawet dokładnie zobaczyć co się tam dzieje. Wylądowałam jak długa na podłodze. Jestem ciekawa na czym to ja się wyrżnęłam. Wiem jedno, poleje się krew.

sobota, 7 września 2013

EXO- 2

  

I o to jest. Trochę się głowiłam nad tym, ale dałam radę.  Miłego czytania:)




Nadal siedziałam pod drzwiami. Próbowałam coś wymyślić podczas gdy moja przyjaciółka kompletnie miała to gdzieś bo była zajęta graniem w głupią grę. Zdenerwowana tym, że to ja mam myśleć gdzie będziemy spać. Wyrzuciłam jej telefon na drugi koniec korytarza.

-No wiesz to nie było konieczne.

-Uwierz mi, że było. Proszę się choć raz mi pomóż bo wyjdzie na serio, że nie będziemy miały pokoju.- Powiedziałam do oddalającej się Iz. Ale ta znów wyskoczyła z czymś nie na temat. Kocham ją, ale są chwile kiedy mam ochotę ją udusić.

-O popatrz, odblokował się, a wystarczyło nim walnąć.- Oznajmiła mi rozradowana. Wtedy wpadłam na oczywisty pomysł, jak mogłam to ominąć. Co się ze mną dzieje.

-To jest świetny pomysł. Jednak czasami coś ci wpadnie do głowy.

-Nie wiem o czym mówisz, ale dzięki.- Uściskałyśmy się.

- A więc skoro wystarczyło walnąć telefonem to może drzwi też by się odblokowały jakby w nie walnąć. Co ty na to?- Zanim zdążyłam się obejrzeć ta kopniakiem walnęła w drzwi które o dziwo się otworzyły. Bogom dzięki, nareszcie cud się zdarzył. Zostawiłam torbę koło łóżka i wyszłam na balkonik. Coś niesamowitego, a w kącie stały dwa leżaki. Chciałam powiedzieć coś do Izzy, ale już z kimś gadała stojąc w drzwiach. Wrzeszcząc wymachiwała mi przed oczami dwoma papierkami.

-Ej popatrz na mnie, musisz zacząć oddychać.- Posadziłam ja na krześle przy stoliku. W końcu wróciła do normy podając mi to coś. Co okazało się być biletem na koncert.

-Ale nam się trafiło Emi. To którą mamy godzinę... 17. Ok to tak: makijaż, fryzura i jeszcze muszę się odświeżyć.- Wyliczała mi co ma zrobić po kolei. A później nagle

krzyknęła jak poparzona ogniem.

-Co ci się stało?- Zapytałam przestraszona.

-Nie mam w co się ubrać.- Matko. Rzuciłam się na łóżko zrezygnowana.

-Akurat nad tym jeszcze pomyślimy później. W ogóle to skąd to masz? Kto ci to dał.

-A pokojówka. Powiedziała, że to od jakiegoś anonimowego osobnika. Przynajmniej on tak chciał.

-Dziwne. To może być jakiś podstęp czy coś gorszego.- Spojrzałam po raz kolejny na bilet i to w pierwszym rzędzie.

-No co ty. Tylko popatrz, miejsce w pierwszym rzędzie i gdzie tu niby podstęp.- Faktycznie to głupio by było gdybym z tego nie skorzystała. Może czas zaryzykować i zaszaleć.

-Dobra, skuszę się. No lepiej się zabrać za robotę w końcu nie mam w co się ubrać.- Otworzyłam torbę i zaczęłam wywalać nie potrzebne rzeczy które nie nadawały się. Znów zadzwonił dzwonek w przedpokoju. Iz popędziła otworzyć, a ja zajęłam się z powrotem wygrzebywaniem stosów ciuchów.

Znalazłam fajny komplecik. Tym czasem moja przyjaciółka przyniosła do pokoju różę i wstawiła ją do szklanki.

A to co i od kogo?- Wstałam i powąchałam ją.

-Myślałam, że ty mi powiesz. Bo powiedzieli mi, że to dla Emi czyli ciebie.

-Ciekawe. Pewnie się pomylili. To co zabieramy się do roboty.



* * *



Po 2 godzinach mogę powiedzieć, że nie jest źle jak na początku. Zgarnęłam torebkę i przy okazji ponagliłam Izzy. Nie mogła się rozstać z łazienką i lustrem. Musiałam po nią pójść.

- Pośpiesz się mamy pół godziny na dojechanie.- Dobra olała mnie. Czas na radykalne środki.

-Koniec. Wychodzimy bo naprawdę oddadzą komuś nasze miejsca.

Wyciągnęłam ją siłą z łazienki. Zatrzasnęłam drzwi i wepchałam się do zatłoczonej windy. Boż, brakuje mi tlenu. To było krytyczne 3 minuty.

-To co dzwonimy po taxi?- No tak, a jednak znów wsiądę do piekielnego wozu. Tylko jeszcze nie wiem gdzie. Jeny przecież to na drugim końcu miasta. Zabije ją za to, że tak długo się szykowała.

-Poczekaj idę poprosić żeby zamówili nam taxi.- Podeszłam do recepcji i dorwałam tego samego kolesia co 2 godziny temu.

-Mógłby pan zamówić taxi w miarę szybko.- Podałam mu nazwisko na co on spojrzał na mnie dziwnie.

-Na panią czeka limuzyna i na jakąś Izzy Wotson też.- No co za durne podchody. Ale podziękowałam i oznajmiłam dobrą nowinę Iz. Wsiadłam do środka czarnej limuzyny. W sumie to głupie, że dałam się tak łatwo namówić.

A mama mówiła, nie wsiadaj nigdy do obcego samochodu.

-Coś się nie cieszysz, dlaczego?- szturchnęła mnie.

-Przecież się cieszę tylko zmęczona jestem. Sama przyznaj, że dużo się dzieje. I jeszcze to.

-Najwidoczniej ktoś bardzo chce żebyś tam była. Myśl pozytywnie może to jakieś ciacho. Kto to wie.

-Masz rację. Mam wakacje, a ja zdążyłam pokłócić się z 2 osobami.- Oparłam głowę o jej ramię i już miałam zasypiać kiedy zatrzymaliśmy się. Potrząsnęła mną. Wyszłam na ciemną ulicę. Dowiedziałam się, że wejść mam tam na własną rękę. No ciekawe jak.

-Ja wiem jak to zrobimy.- Spojrzałam na nią i pobiegłam do niej bo popędziła w stronę krzaków.

-Czy ty na pewno wiesz co robisz. Tam przecież stoi 2 ochroniarzy. Chyba nie będziesz się z nimi biła, co.- Powiedziałam nie pewnie.

-No co ty oszalałaś. Mam takie szanse jak mrówka przeciwko Hulkowi. Ale spoko mam plan. Ja zrobię zamieszanie. Zmylę ich trochę i po krzyku.- Zadziwia mnie jej myślenie. Pewnie dlatego się przyjaźnimy.

-Idę na to.- Wcieliła swój plan w życie, a ja przemknęłam prosto do drzwi. Co dalej. Powinni dać tu jakieś znaki gdzie iść. Poczekałam na zgubę i razem poszłyśmy przed siebie.

-O popatrz ktoś tam idzie. Zapytajmy o drogę.- Walnęłam się czoło.

-Ta pójdźmy tam po to żeby nas wykopali. Ach, lepiej chodź tędy.- Pociągnęłam ją w bok. Wędrowałyśmy po korytarzach, a czas leci. No na pewno się spóźnimy.

-Ej. Widzisz to jeden z tych chłopaków.

-O nie tylko nie to. Wiejemy.- Szarpnęłam ją mocniej i pobiegłam dalej. Co ten kolo tutaj robił. Oby nie popsuł mi tego wieczoru. No nareszcie znalazłam wyjście. Wcisnęłam bilety kolesiowi który wydzierał się prosząc o nie. Stanęłam przed sceną. Jakaś natarczywa fanka przygniatała mnie. Ale spiorunowałam ją wzrokiem i uspokoiła się. Światła zgasły i się zaczęło. Muzyka zespołu którego słucham to coś czego potrzebowałam. Pokazali się na scenie i zamarłam. Już nie wiem czy się śmiać czy płakać.

-No nie, nie wierzę.- Co za gigantyczna pomyłka.

-No wiedziałam, że skądś ich kojarzę. Tylko jakoś nie mogłam sobie przypomnieć.

-I pomyśleć, że nawrzeszczałam na nich.

-Ale popacz z drugiej strony. Należało im się. Przyjmijmy, że wybaczyli ci skoro to zaaranżowali.

-Możliwe. Żebyś ty teraz wiedziała jak mi głupio.

-Aj tam lepiej się nie zamartwiaj tylko poczuj rytm.- I właśnie tak też zrobiłam. Dałam się ponieść i poczułam smak wakacji. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy koncert dobiegał końca. Przy ostatniej piosence wyciągnęli kogoś na scenę i chyba nie muszę mówić kogo. Że ja głupia dałam się na to namówić. Stojąc tam z nimi czułam się jak idiotka, a nawet gorzej. Wiem nie zachowuje się jak na fankę przystało, ale tak było przysięgam. Podobno miałam dostać jakieś prezenty czy coś. Jakby nie mogli mi tego dać za kulisami.

-Co ty odwalasz.- Powiedziałam przez nadal się uśmiechając.

-No co chyba jesteś fanką to co się bulwersujesz.- No nie wieże. Jak dorwę to zabije. MAMO! Ja chcę stąd zejść.

-Ja mam lęk przed sceną matole więc daj to albo będziesz winny mojej śmierci.- Czuję, że za moment będą odklejać od sceny. I jakoś tak serce mi szybciej bije. To nie dobrze. Próbowałam odnaleźć wzrokiem Izzy. A jak już to zrobiłam to ta mi pokazuje żebym oddychała. Przecież cały czas to robię. Jak ja tam do niej zejdę to ona przestanie oddychać. No nareszcie przyszedł.

-A teraz tylko ten całus i będziesz mogła zejść.- Wytrzeszczyłam oczy jak żaba.

-CO!- Powiedziałam do Tao.

-Nie moja wina taki plan. Skargi do menadżera.

-CO!- Powtórzyłam jeszcze raz.- Teraz ja coś powiem. Jeśli to zrobisz to walnę cię w twarz i mówię na serio.

-No co ty nie mówisz tego na serio.- I dał buziaka na co oczywiście ja spełniłam swoją groźbę. Od razu podniosły się głosy, ale mnie to nie obchodziło. Z resztą ostrzegałam. Wszyscy wlepiali się we mnie. Zeszłam stamtąd szybko i nawet nie wiem kiedy i jak znalazłam się na dworze. Znając życie połowa świata już o tym wie.

-Emi! Emi!- Krzyczała za mną. Ale szłam dalej.- Zaczekaj!

-To pośpiesz się. Nie chcę żeby napadły mnie szalone fanki EXO.

Szłyśmy tak w ciszy, że nawet nie wiedziałam ile to już czasu minęło. Wtedy się skapnęłam, że torebka którą dałam Iz zniknęła.

-Iz czy czegoś nie zapomniałaś?

-Nie. Nic nie przychodzi mi na myśl.- Super. Ciekawe czego się tam nawdychała.

-Torebka.- Rzuciłam jedno słowo.

-Nasza forsa, dokumenty i wszystko inne.

-No i chyba karta też.- Miałam ochotę rzucić się z mostu, tak po prostu do wody.

-Weź mnie utop. Zgubiłyśmy naszą kartę o którą się kłóciłam i stałam tam 3 godziny. Walnęłam w twarz największą gwiazdę i pewnie jutro będę w dzienniku i na pierwszych okładkach.- Usiadłam sobie na ławce z wrażenia.

-No nieźle. Ale na pocieszenie dostałaś całusa od Lu Han' a.

-Taaa, później go spoliczkowałam, a na początku pokłóciłam. Gdzie tu niby coś pozytywnego. O i wiesz nawet moja babcia ogląda telewizje to będzie wiedzieć.

-Dobra, ale zamiast się załamywać pomyślmy jak tu załatwić wejście do pokoju bez karty.

-Pomyślmy, chyba raczej ty myśl. Twoja kolej.

-A … .

-Nie ma a tylko maszeruj w stronę hotelu.

Doszłyśmy tam z buta w około 15 minut. Iz ma załatwić sprawę albo obie spędzimy wakacje pod najbliższym mostem dzieląc się kocem z pianym żulem. Świadomość tego, że mi to grozi przeraża mnie. Posłałam ją do środka jak na razie toczyła rozmowę z recepcjonistą i wyszła po chwili.

-No i co powiedział żeś taka ucieszona.

-A wiesz całkiem nie źle oprócz tego, że nas wywalą.

-Że co niby zrobią!- A już miałam nadzieje.

-Czekaj teraz czas na mnie. Ja już mu pokarze, co to niby ma być.

Wściekła wparowałam do środka i dorwałam gościa.

-Przepraszam bardzo. Podobno nas wyrzucacie.- Powiedziałam spokojnie.

-A tak.

-Ale niby za co. Nie moja wina, że w tym mieście jest tyle bandytów. To nie nasza wina, że się tak stało. Z resztą powinniście być wyrozumiali i pomóc ludziom w potrzebie.- Próbowałam, ale i tak to nic nie dało. Głupek jeden zostawił nas z bagażami przed hotelem, i róbta co chceta. Ja się pytam gdzie ta pomoc bliźniemu.

-No to co teraz.- Wstałam i zaczęłam chodzić.- Jest prawie północ kto nas teraz przygarnie.- Popatrzyłam na Iz która była bliska płaczu. Ja też, ale ktoś musiał zachować zimną krew właśnie w takich sytuacjach.

-Poczekaj sprawdzę co jest w tej paczce.- Sięgnęłam po torebkę i zaczęłam przeglądać. Same nie przydatne rzeczy. Jakaś bluzka z podpisami. W normalnej sytuacji chichrałabym się jak małe dziecko, ale nie mogę. Odstawiłam to i oddałam Izzy. Ta nawet teraz potrafi się cieszyć takimi rzeczami. Wpatrywała się w małą karteczkę.

-Co tam jest takiego?- Wyrwałam jej z ręki i zaczęłam czytać. To chyba był jakiś numer. Domyślałam się kogo. On chyba naprawdę się nie poddaje.

-Przecież widzisz. Nie mów, że nie rozumiesz. Masz zadzwonić i poprosić o nocleg.

-Słyszysz siebie czy tylko ci szumi. Nawet gdybym chciała to przecież go walnęłam i teraz mam pójść z podkulonym ogonem. Co on sobie pomyśli.- Zaczynam się bać i mieć tego dosyć.

-Emi pozwól, że opowiem ci co nas spotka jeżeli tego nie zrobisz. Chyba obie nie chcemy tej nocy spędzić pod mostem z szczurami. Ciesz się, że nie karzą zapłacić za kartę. Więc grzecznie weźmiesz telefon i zadzwonisz.- Wyglądała jakby miała za moment wyciągnąć nóż z kieszeni. Dla świętego spokoju zrobię to i nienawidzę szczurów, pająków i innych robali. Wygrzebałam telefon z kieszeni i nacisnęłam. Usłyszałam sygnał, a potem głos.

-Słucham?

-Hej tu Emi ta dziewczyna z koncertu.

-A tak pamiętam to bolesne spotkanie.

-No tak, przepraszam za tamto. Tak jakoś wyszło.- Czemu zawsze ja muszę odwalać robotę.

-Ok. A tak w ogóle to po co dzwonisz.

-Chodzi o to, że... nie mamy gdzie nocować, a tak w ogóle to mieszkać więc pomyślałam, że się coś dla nas znajdzie.- Proszę chociaż ty bądź w miarę normalny. Iz wpatrywała się we mnie oczekując jakiegoś znaku.

-Znajdzie się coś. Podam wam adres i jak już dojedziesz to omówimy resztę.- Podał mi adres. Zamówiłam tą nieszczęsną taxi. Będzie musiał za nią zapłacić.

-I jak, co powiedział.- Szarpała mną za ramię.

-Zgodził się, ale z tego co wywnioskowałam to nie za darmo.

-Ok, to pół biedy za nami. Wiedziałam, że dasz radę.

Taxi podjechało i wpakowałam się do wnętrza. Jestem ciekawa co niby mam robić w zamian za mieszkanie. Już ja się tak łatwo nie dam wykorzystać. Nie myślałam, że do tego dojdzie, ale życie zaskakuje, Szkoda, że mnie nic dobrego. Mam ochotę zasnąć, ale muszę dojechać. Podjechaliśmy pod wielgachny dom. W sumie co ja się dziwie to gwiazdy, nie sobie oszczędzać. Ten marmurowy podjazd robił wrażenie choć krasnal nie jest konieczny. Zadzwoniłam dzwonkiem.

-Wow no nie uwierzą mi jak opowiem to w domu. Stoję przed ich drzwiami i mam jeszcze tu zamieszkać.

-Nie ekscytuj się tak w końcu to nie jest opcja na zawsze. I będziesz musiała harować.- Ostudziłam jej zapał. Kris otworzył mi drzwi. Oczywiście ja musiałam mówić bo moja przyjaciółka znieruchomiała gapiąc się na niego bezczelnie. Tylko żeby nie była zmuszona jej łapać.

-O jak miło, że się pojawiłyście. Wejdźcie do środka.- Przeszłam przez próg zaciągając Iz ze sobą. To co zobaczyłam zszokowało mnie. Jednym słowem jeden wielki bajzel. Ciuchy walały się chyba w każdym kącie jaki istniał. I jeszcze ten zapach. Istna masakra.

-Poczekajcie zawołam Lu Han' a, ale się ucieszy, że jego dziewczyna przyszła.

-Ja nie jestem jego dziewczyną!- Krzyczałam za nim, ale zniknął wchodząc na górę po schodach. Jestem ciekawa czy to tak zawsze wygląda. Przeszłam się do kuchni.

-Matko co tu się stało. Dlaczego jest tu tyle dymu.- Obie rzuciłyśmy się do okien po to by je otworzyć. Usiadłam na krześle, naprzeciwko Izzy. Zapowiada się nie źle.

-Wiem o czym myślisz, ale nigdzie się stąd nie ruszam i ty też nie.- Nie mam wyboru. Będę musiała tu zrobić porządek. Przez ten dym zbełtam się za chwilę.

-A czy ja coś mówię. Już gorzej być nie może.- Usłyszałam wrzaski i chłopaków wchodzących do nieszczęsnej kuchni.

-O popatrzcie Chen znów przypalił żarcie.- Powiedział Xiu wywalając coś czarnego do śmieci.

-No dobra to przejdźmy do rzeczy. A więc zostałyście wyrzucone. Ciekawie jak to się stało.

-A czy to ważne. Chcę tylko wiedzieć jaka jest cena pokoju.

-No dobra. Będziecie musiały tu posprzątać, coś ugotować i zająć się psem Tao.

-Psem, jakim psem. Jakoś go nie widzę.- Nie mam nic do psów bo sama mam jednego. Żeby to nie był jakiś kolos.

-Akurat teraz go nie ma. Ale już jutro będzie.- To co zgadzacie się?

-Głupie pytanie. Przecież i tak nie mamy wyboru.- Widać, że cieszy się z naszego nie szczęścia. Co za ludzie.

-Ok to pokaże wam pokoje.- Nareszcie moja własna przestrzeń. Idąc na górę o mało co nie zabiłam się o jakieś skarpety. Mamy tu sprzątać, według mnie to zajmie wieczność. Wpakowałam się do niewielkiego pokoiku. Nie był rewelacyjny, ale zawsze coś. Mój brzuch domagał się jedzenia. Z tego co zauważyłam to gotować też będę musiała. Zabrałam się za rozpakowywanie.

-A ty co tu tak stoisz.- Spojrzałam na Lulu.

-No miałem się zapytać czy chcesz coś zjeść. Twoja koleżanka już zaczęła, ale przyda jej się pomoc.

-Zejdę jak tylko skończę.

Po 15 minutach zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę w której było pełno żarcia. Aż sama nie wiem co mam im zrobić. Postanowiłam, że placki dadzą radę. Chłopaki zagonili biedną Iz do sprzątania. Dobrze, że przynajmniej jej pomagają. Po całej robocie zawołałam ciężko pracujących.

-To smacznego. Myślę, że będzie smakować.- Wszyscy zasiedli do stołu, a ja poszłam umyć ręce. Jedyny jak na razie plus to taki, że mam swoją łazienkę. Zobaczyłam godzinę na zegarku w    przedpokoju i było już bardzo późno, oczy same mi się kleiły. Dobiegające głosy z kuchni zaniepokoiły mnie. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam.

wtorek, 3 września 2013

Liebster Award!



Naprawdę wielkie dzięki Madoka za nominację do Liebster Award. Szczerze, nie spodziewałam się tego, ale fajnie, że dostałam szansę :]

A teraz cała reszta:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej ilości obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, które ciebie nominował. 

Oto pytania na które muszę odpowiedzieć:

1.Oglądasz anime? Jakie jest twoje ulubione?

Aktualnie to nie, ale mam zamiar pooglądać Naruto. Słyszałam wiele dobrych opinii.

2.Masz rodzeństwo?

A mam. 15 letnią siostrę. Jest ode mnie starsza o rok. Tak samo jak ja uwielbia Azję i wszystko co z nią związane.

3.Od jakiego czasu prowadzisz bloga?

W sumie to od niedawna, jakieś półtora tygodnia. Zachęciła mnie do tego siostra i tak jakoś wyszło, że dałam się namówić.

4.Twoje hobby?

Hmmm ... nie ma tego za wiele, ale coś się znajdzie. Powiedziałabym, że moim hobby jest słuchanie muzyki i czytanie mang. Czasami lubię sobie pośpiewać.

5.Uważasz się za dobrego blogera?

Nie koniecznie. Chciałam spróbować i dowiedzieć się czy komukolwiek zechce się przeczytać moje wypociny. Na razie czekam na efekty.

6.Twój autorytet?

Mogę powiedzieć, że w dużej mierze jest to moja siostra. Nikt inny w tej chwili nie przychodzi mi do głowy. Wiem, często tu o niej wspominam, ale tak jest.

7.Kilka słów o sobie... ?

A więc mam 14 lat i wielbię Azję. Chciałabym kiedyś pojechać do Korei razem z moją najlepszą przyjaciółką. Mój idol to G-Dragon z BigBang :D. Co by tu jeszcze dodać. Mam zamiar studiować psychologie i nim zostać.

8.Kogo najbardziej nie lubisz?

Jest taka jedna osoba( nie będę tu wymieniać imienia). Powiem tylko, że się na niej bardzo zawiodłam, a mówię tu o mojej byłej przyjaciółce. Teraz mam jedną i mam nadzieje, że już na zawsze.

9.Gdybyś miał/a złotą rybkę o jakie 3 życzenia byś ją poprosił/a?

O jejku sama nie wiem, a może o to:
-żeby zostać żoną G.D xd
-mieć szczęśliwe życie
-potrafić czytać w myślach
Wiem, mało oryginalne, ale moje. Ach, gdyby tylko istniała taka  złota rybcia.

10.Twoja największa zaleta i wada?

Moją zaletą jest chyba to, że umiem wysłuchać. Wada ... wolała bym nie mówić XD.

11.Słuchasz K-pop' u lub J-rocka?

K-pop' u to na okrągła. 24h na dobę. Jednym słowem bez tego nie oddycham. Co do J-rocka to nic do niego nie mam. Aktualnie to czasami gdy jakaś piosenka wpadnie w ucho.

A teraz blogi nominowane przeze mnie:


http://kpop-stories.blogspot.com/2012/06/opowiadanie-cz1-big-bang.html
http://green-dreams-of-kpop.blogspot.com/2013/05/in-your-soul.html?showComment=1378222720746#c3038980775871205857
http://kpopopo.blogspot.com/2013/03/ricky-czy-szpitale-zawsze-musza-tak_24.html#comment-form
http://koreanskizawrotglowy.blogspot.com/2012/09/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none_22.html#comment-form



Dobra to przechodzę do pytań:

1.Co byś zrobił/a gdyby do twoich drzwi zapukał twój idol/ka?
2.Jakich zespołów słuchasz?
3.Lubisz k-pop, j-rock czy może coś innego?
4.Czy masz jakieś zwierzątko?
5.Jakie jest twoje hobby?
6.Od kiedy prowadzisz bloga?
7.Gdzie chciał/a byś pojechać w przyszłości?
8.Koga chciał/a byś poznać w swoim życiu?
9.Masz jakieś rodzeństwo/
10.Czy potrafisz zatańczyć tak jak w jednej z piosenek k-pop' u?
11.Czego boisz się najbardziej?