Pierwsze
co przyszło mi na myśl to to, że zwinęli mi go sprzed oczu. W
końcu nie byłam tak daleko od niego. Szybko wyciągnęłam telefon
i wklepałam jego numer. Czekałam i czekałam aż się doczekałam
brzęczenia w środku wozu. KURWA MAĆ! Następnym razem zainstaluje
mu nadajnik GPS w telefonie będę wiedziała gdzie się szwenda bez
mojej wiedzy. Zaczęłam szukać go i znalazłam przy automacie z
kawą. Na szczęście nie był otoczony więc mogłam podejść i się
wydrzeć na niego.
-Gdzieś
polazł! Miałeś nie ruszać dupy z auta!- Wrzeszczałam na tyle
cicho żeby nie zwrócić na siebie uwagi.
-Co
ty matką moją jesteś. Wyszedłem bo musiałem się czegoś napić.-
Świetnie jeszcze pójdziemy na burgera i lody do Mc. Donald' a.
-Choć
już lepiej. Ludzie się gapią.- Wpakowałam go do środka razem z
tą kawą. Tym razem za karę ja prowadzę to cacko. Z moimi
umiejętnościami dojechaliśmy pod wytwórnie w nie całe 10
minut. To nie jest mój najlepszy czas. Szliśmy przez korytarz i
nikogo w nim nie było. Dopiero przed salą taneczną stała CL i z
kimś esemesowała.
-O
już jesteście coś szybko.
-Właśnie
_____.- Zwrócił się do mnie.
-Co?
-Jesteś
fatalnym kierowcą. - Że ja?!?
-No
wiesz prowadziła o wiele więcej pojazdów niż tylko zwykły
samochód.
-Czyli
co. O mało co nie zabiłabyś nas na światłach.- Mnie światła
nie obowiązują. I tak często o nich zapominam z przyzwyczajenia.
-Ty
mi tu o światłach. Lepiej se spróbuj zakręcić czołgiem to wtedy
pogadamy.
-Czołgiem.
Musisz mnie kiedyś przewieźć.- Zainteresowała się CL.
-Nie
chciałabyś siedzieć w środku. Ledwo można się tam obrócić.
Nie polecam.
-Taaa
zastanowię się. No i zapomniałabym o najważniejszej rzeczy. Ji
Young dostałeś jakiś prezent.
-Co
takiego?
-Nie
wiem przynieśli go kiedy nikogo nie było w sali.- Koleś albo
kolesiówa ma opracowany plan. A co ja mam jedno wielkie piękne nic.
Wkroczyłam do sali gdzie każdy bez wyjątku gapił się na to
pudełko i to różowe. Jestem coraz bardziej pewna, że to jest i
musi być kobieta. Pozostaje kwestia co jest w środku tego.
-Ty
to otwórz.- Zasugerowała Dara.
-Dlaczego
ja to jego prezent.- Może i narażam swoje życie bardzo często,
ale nie mam ochoty tego otwierać.- Mogę jedynie sprawdzić czy nie
ma tam bomby.- Dlaczego nie robię tego od razu? Wyciągnęłam to
żelastwo i wcale nie zaczęło piszczeć. -Dobra otwieraj. Otworzył
pudełko i się w nie tylko gapił.
-Dawaj
mi to bo się nie doczekam.- Serio tylko zdjęcie bez oczu i mały
króliczek. To było nawet urocze pomijając zdjęcie. To wyglądało
jakby robił to jakiś psychopata. Głupie narkotyki wszędzie się
pojawiają.
-Nie
wspominałeś nigdzie o jakiś królikach.
-Hmmm
to chyba było w jakimś wywiadzie.
-Znowu
nie wiele mi to mówi.- Będę musiała obgadać to z koleżankami na
piwie.
*
*
*
Po
tym małym incydencie nic więcej się nie działo. Teraz mam
potworny ból głowy. Byłam za kulisami koncertu i nawet tam nie
jest cicho. Wracam do agencji i jest w miarę spokojnie gdyby nie to,
że mam ogon. Najwidoczniej ktoś chce wszystko o mnie wiedzieć. Nie
mogę temu komuś pokazać gdzie jadę. Zatrzymałam się koło
piekarni w sumie i tak jestem głodna. Kątem oka zobaczyłam jak to
czarne BMW staję kawałek od mojego dziecka( auta ). Jak mi je tknie
to urwę komuś jaja. Poprosiłam o kawałek ciacha które
przemawiało do mnie żebym je wzięła. Skonsumowałam je nadal
obserwując tego podejrzanego osobnika. Myślałam, że ta robota nie
będzie aż tak śmieszna, ale się myliłam. Kto normalny w środku
nocy nosi torbę na głowie. Z ciekawości podniosłam swój tyłek.
Miałam już wychodzić skasować gościa, a tu ktoś zgarnia mi go
przed oczu. Co to ma być ja się pytam. Najzwyczajniej wsiadł i
odjechał. Czyli jest ich więcej, jakiś gang i to nowy. Będzie co
robić w końcu nie będę się nudzić. Muszę sprawdzić dokąd oni
jadą. Wskoczyłam do auta i wcisnęłam gaz. Jeździłam tak dobre
20 minut aż się zatrzymali na jakimś zadupiu. Po cichu wyszłam i
podążyłam za nimi. Gdzie w ogóle ja jestem to nie ma zasięgu
albo coś po prostu blokuje mi zasięg mojego sprzętu. No trudno
jestem zdana na moje pięści. Wyczuwam tu szemrany interes.
Nareszcie dotarłam do celu. Tylko tu nie ma żadnych okien ani nawet
głupiej wentylacji. Pewnie wszystko jest na samiutkiej górze.
Myślałam, że się dzisiaj nie pobrudzę. Podciągnęłam się z
całych moich sił do góry. Wspięłam się na balkon. Zajrzałam
przez okno, ale było zbyt brudne, drugie zasłonięte, a trzecie
zabite dechami. Utrudniają życie jak się da. Związałam włosy w
kucyk i odbezpieczyłam linkę która wyleciała w górę i po chwili
się zatrzymała. Sprawdziłam czy się nie urwie i wcisnęłam
guzik, pojechałam prosto na dach 4 piętrowego budynku. Odnalazłam
tą wentylację i włamałam się do środka. Boże ktoś tu nigdy
chyba nie właził pełno roztoczy w powietrzu. W którą stronę iść
lokalizacja nie działa, zasrane zabawki jak są potrzebne to nie
działają. Ale to jeszcze nic, mieszkała z pingwinami więc z tym
dam radę. O cholercia co to za czerwona linia. Nie no w takiej
ruderze się zaopatrzyli w lasery. Teraz zamiast iść na czworaka to
się czołgam. Jak mi przytnie włosy to się wścieknę wpadnę tam
i poustawiam wszystkich. Chyba znalazłam kratę, uruchamiam moje
gumowe ucho.
-Ubrałeś
jakiś worek!! Miałeś sprawdzić co to za szmata, a ty po protu
wziąłeś tylko to!!- Rzucił mu tym w twarz. Jednak worki z
delikatesów nie są wytrzymałe.
-Znam
markę samochodu i numer. Nie było jej w środku.- Gdybym była
pewnie byś był już dawno przesłuchiwany. Ja ci dam szmata. Jak ci
skopie tyłek to zmienisz zdanie.
-Przynajmniej
tyle. Powinniśmy ją szybko zlokalizować.- No chyba jednak nie.
Dlaczego ja włączyłam te wibrację, kto dzwoni właśnie w takiej
sytuacji.
-Słyszysz
to?- Ojć trzeba wiać.
-Nie
dość, że nie umiesz wykonać swojej roboty to jeszcze majaczysz.
Czy ja mam cię zwolnić?!- Ja jestem za tym drugim.- Jeszcze dziś w
nocy masz zrobić to o co cię prosiłem.- Trzeba ostrzec Ji Yong' a.
jak już się wygrzebie z tego tuneliku to udam się tam w trybie
natychmiastowym od razu po tym jak najpierw zadzwonię i zajrzę do
agencji. Przyciemniłam sobie szyby i włączyłam muzyczkę, muszę
się rozluźnić. Długo to nie trwało bo zaledwie 10 minut, co to
dla mnie jest. Wjechałam jeszcze do garażu, żeby mi zmienili
tablice. Mój człowiek i rozumiemy się bez słów, pracuje dla nas.
Przyjeżdżam tutaj tylko w tym jednym celu. Zjechałam windą na dół
i o od razu dopadła mnie Cleo moja dobra przyjaciółka.
-Gdzieś
ty była wiesz co się tu wyprawia. Skończysz u dyra na dywaniku!
-A
może by tak cześć czy coś.
-To
może trochę później mamy mały problem.
-Chyba
jednak nie taki mały skoro chcą mnie wywalić.- Już dzisiaj
słyszałam raz o ,,małym problemie''.
-Dobra
przesadziłam z tym wywaleniem. Tak naprawdę to chodzi tylko o
konkurencję.- Serio ktoś był na tyle głupi żeby się w to
pakować. Nawet jak by mi płacili miliardy to bym się nie zgodziła
tego prowadzić. Przyspieszyłam kroku kierując się do sali
zarządzania tym wszystkim.
-Podajcie
mi dokładny opis sytuacji.
-A
więc lokalizacja do drugi koniec Seulu. Ma ponad 100 osób
pracujących w tym agentów. A co najśmieszniejsze to to, że przez
5 lat nie wykryliśmy ich.
-To
chyba czas najwyższy zmienić sprzęt co nie?- Przyjrzałam się
treści maila. Wiele to oni nie podali tylko tyle, że chcą połączyć
siły.- To po co ja tu jestem potrzebna. O tym chyba decyduje szef, a
tak w ogóle gdzie go poniosło?
-Wyszedł
na spotkanie, ale zaraz powinien wrócić. Kawy?
-O
chętnie.- Zabrałam kubek gorącej Latte. Tego mi było trzeba.
Dawno się nie wspinałam na dach.
-Dobrze
cię widzieć _______. Czytałaś już wiadomość. Oni chcą
pracować głównie z tobą.- Jestem aż tak rozchwytywana.
-Ok,
to przyślij im mój harmonogram i niech mi dadzą jakąś
kompetentną osobę. Jak to będziesz jakiś idiota to wywalę go
żeby później nie było, że nie ostrzegałam.
-Czasami
chyba zapominasz kto o tym decyduje.
-A
ty powinieneś się już do tego przyzwyczaić.- Uśmiechnęłam się
i poszłam odebrać samochód. Muszę teraz do niego pojechać zbadać
sytuację. No i ogólnie wpakować się z buciorami w jego życie.
Nie było dużego ruchu więc dotarłam tam szybko dzięki mojej
nawigacji. Wygląda na to, że mieszka w spokojnej okolicy. Pewnie
mieszkają tu sami spokojni i zajęci ludzie tak samo jak on. Nieźle
się zagrodził, ale tu przynajmniej jest ładnie i ma basen z
ogródkiem czego ja nie posiadam. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili
zostałam wpuszczona do środka.
-I
co ty tu tak sam mieszkasz?
-Nie
no chłopaki też tu wpadają dość często. A co chciałabyś tu
zamieszkać.-Nie to, że chcę, ale muszę.
-Tak,
ale nie myśl sobie za dużo. Po prostu ja muszę.- Czemu czuję się
tutaj jak wtedy za starych czasów. Weź się ogarnij kobieto nie
czas na miłość. G.D pokazał mi pokój wprost naprzeciw jego. Nie
powiem nadal pamięta co lubię.
No i muszę ponarzekać, że nie mam komentarzy. Tyle wejść i nagle przestaliście się odzywać :( Dajcie znać, że żyjecie.
Żyje :D
OdpowiedzUsuńI bardzo mi się podoba, tak jak wszystko ze Smoczkiem ^_^
no no niezle sie akcja rozkreca;p
OdpowiedzUsuńŻyję :* zaczęłam to czytać i ogroomnie mnie wciągnęło ^-^ masz wielki talent. Nigdy wcześniej nie widziałam opowiadania w takim stylu...ale jest naprawdę świetne
OdpowiedzUsuń