środa, 16 kwietnia 2014

BB- 2

Hejka wam!! Postanowiłam pojawić się jeszcze przed świętami i tą przerwą. jeszcze nie wiem jak to będzie z dodawaniem notek. Bo w piątek już wyjeżdżam, ale możliwe, że zabiorę laptopa i znajdę tam jakiś zasięg. Niczego nie obiecuje, ale się postaram.





Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że zwinęli mi go sprzed oczu. W końcu nie byłam tak daleko od niego. Szybko wyciągnęłam telefon i wklepałam jego numer. Czekałam i czekałam aż się doczekałam brzęczenia w środku wozu. KURWA MAĆ! Następnym razem zainstaluje mu nadajnik GPS w telefonie będę wiedziała gdzie się szwenda bez mojej wiedzy. Zaczęłam szukać go i znalazłam przy automacie z kawą. Na szczęście nie był otoczony więc mogłam podejść i się wydrzeć na niego.
-Gdzieś polazł! Miałeś nie ruszać dupy z auta!- Wrzeszczałam na tyle cicho żeby nie zwrócić na siebie uwagi.
-Co ty matką moją jesteś. Wyszedłem bo musiałem się czegoś napić.- Świetnie jeszcze pójdziemy na burgera i lody do Mc. Donald' a.
-Choć już lepiej. Ludzie się gapią.- Wpakowałam go do środka razem z tą kawą. Tym razem za karę ja prowadzę to cacko. Z moimi umiejętnościami dojechaliśmy pod wytwórnie w nie całe 10 minut. To nie jest mój najlepszy czas. Szliśmy przez korytarz i nikogo w nim nie było. Dopiero przed salą taneczną stała CL i z kimś esemesowała.
-O już jesteście coś szybko.
-Właśnie _____.- Zwrócił się do mnie.
-Co?
-Jesteś fatalnym kierowcą. - Że ja?!?
-No wiesz prowadziła o wiele więcej pojazdów niż tylko zwykły samochód.
-Czyli co. O mało co nie zabiłabyś nas na światłach.- Mnie światła nie obowiązują. I tak często o nich zapominam z przyzwyczajenia.
-Ty mi tu o światłach. Lepiej se spróbuj zakręcić czołgiem to wtedy pogadamy.
-Czołgiem. Musisz mnie kiedyś przewieźć.- Zainteresowała się CL.
-Nie chciałabyś siedzieć w środku. Ledwo można się tam obrócić. Nie polecam.
-Taaa zastanowię się. No i zapomniałabym o najważniejszej rzeczy. Ji Young dostałeś jakiś prezent.
-Co takiego?
-Nie wiem przynieśli go kiedy nikogo nie było w sali.- Koleś albo kolesiówa ma opracowany plan. A co ja mam jedno wielkie piękne nic. Wkroczyłam do sali gdzie każdy bez wyjątku gapił się na to pudełko i to różowe. Jestem coraz bardziej pewna, że to jest i musi być kobieta. Pozostaje kwestia co jest w środku tego.
-Ty to otwórz.- Zasugerowała Dara.
-Dlaczego ja to jego prezent.- Może i narażam swoje życie bardzo często, ale nie mam ochoty tego otwierać.- Mogę jedynie sprawdzić czy nie ma tam bomby.- Dlaczego nie robię tego od razu? Wyciągnęłam to żelastwo i wcale nie zaczęło piszczeć. -Dobra otwieraj. Otworzył pudełko i się w nie tylko gapił.
-Dawaj mi to bo się nie doczekam.- Serio tylko zdjęcie bez oczu i mały króliczek. To było nawet urocze pomijając zdjęcie. To wyglądało jakby robił to jakiś psychopata. Głupie narkotyki wszędzie się pojawiają.
-Nie wspominałeś nigdzie o jakiś królikach.
-Hmmm to chyba było w jakimś wywiadzie.
-Znowu nie wiele mi to mówi.- Będę musiała obgadać to z koleżankami na piwie.

* * *

Po tym małym incydencie nic więcej się nie działo. Teraz mam potworny ból głowy. Byłam za kulisami koncertu i nawet tam nie jest cicho. Wracam do agencji i jest w miarę spokojnie gdyby nie to, że mam ogon. Najwidoczniej ktoś chce wszystko o mnie wiedzieć. Nie mogę temu komuś pokazać gdzie jadę. Zatrzymałam się koło piekarni w sumie i tak jestem głodna. Kątem oka zobaczyłam jak to czarne BMW staję kawałek od mojego dziecka( auta ). Jak mi je tknie to urwę komuś jaja. Poprosiłam o kawałek ciacha które przemawiało do mnie żebym je wzięła. Skonsumowałam je nadal obserwując tego podejrzanego osobnika. Myślałam, że ta robota nie będzie aż tak śmieszna, ale się myliłam. Kto normalny w środku nocy nosi torbę na głowie. Z ciekawości podniosłam swój tyłek. Miałam już wychodzić skasować gościa, a tu ktoś zgarnia mi go przed oczu. Co to ma być ja się pytam. Najzwyczajniej wsiadł i odjechał. Czyli jest ich więcej, jakiś gang i to nowy. Będzie co robić w końcu nie będę się nudzić. Muszę sprawdzić dokąd oni jadą. Wskoczyłam do auta i wcisnęłam gaz. Jeździłam tak dobre 20 minut aż się zatrzymali na jakimś zadupiu. Po cichu wyszłam i podążyłam za nimi. Gdzie w ogóle ja jestem to nie ma zasięgu albo coś po prostu blokuje mi zasięg mojego sprzętu. No trudno jestem zdana na moje pięści. Wyczuwam tu szemrany interes. Nareszcie dotarłam do celu. Tylko tu nie ma żadnych okien ani nawet głupiej wentylacji. Pewnie wszystko jest na samiutkiej górze. Myślałam, że się dzisiaj nie pobrudzę. Podciągnęłam się z całych moich sił do góry. Wspięłam się na balkon. Zajrzałam przez okno, ale było zbyt brudne, drugie zasłonięte, a trzecie zabite dechami. Utrudniają życie jak się da. Związałam włosy w kucyk i odbezpieczyłam linkę która wyleciała w górę i po chwili się zatrzymała. Sprawdziłam czy się nie urwie i wcisnęłam guzik, pojechałam prosto na dach 4 piętrowego budynku. Odnalazłam tą wentylację i włamałam się do środka. Boże ktoś tu nigdy chyba nie właził pełno roztoczy w powietrzu. W którą stronę iść lokalizacja nie działa, zasrane zabawki jak są potrzebne to nie działają. Ale to jeszcze nic, mieszkała z pingwinami więc z tym dam radę. O cholercia co to za czerwona linia. Nie no w takiej ruderze się zaopatrzyli w lasery. Teraz zamiast iść na czworaka to się czołgam. Jak mi przytnie włosy to się wścieknę wpadnę tam i poustawiam wszystkich. Chyba znalazłam kratę, uruchamiam moje gumowe ucho.
-Ubrałeś jakiś worek!! Miałeś sprawdzić co to za szmata, a ty po protu wziąłeś tylko to!!- Rzucił mu tym w twarz. Jednak worki z delikatesów nie są wytrzymałe.
-Znam markę samochodu i numer. Nie było jej w środku.- Gdybym była pewnie byś był już dawno przesłuchiwany. Ja ci dam szmata. Jak ci skopie tyłek to zmienisz zdanie.
-Przynajmniej tyle. Powinniśmy ją szybko zlokalizować.- No chyba jednak nie. Dlaczego ja włączyłam te wibrację, kto dzwoni właśnie w takiej sytuacji.
-Słyszysz to?- Ojć trzeba wiać.
-Nie dość, że nie umiesz wykonać swojej roboty to jeszcze majaczysz. Czy ja mam cię zwolnić?!- Ja jestem za tym drugim.- Jeszcze dziś w nocy masz zrobić to o co cię prosiłem.- Trzeba ostrzec Ji Yong' a. jak już się wygrzebie z tego tuneliku to udam się tam w trybie natychmiastowym od razu po tym jak najpierw zadzwonię i zajrzę do agencji. Przyciemniłam sobie szyby i włączyłam muzyczkę, muszę się rozluźnić. Długo to nie trwało bo zaledwie 10 minut, co to dla mnie jest. Wjechałam jeszcze do garażu, żeby mi zmienili tablice. Mój człowiek i rozumiemy się bez słów, pracuje dla nas. Przyjeżdżam tutaj tylko w tym jednym celu. Zjechałam windą na dół i o od razu dopadła mnie Cleo moja dobra przyjaciółka.
-Gdzieś ty była wiesz co się tu wyprawia. Skończysz u dyra na dywaniku!
-A może by tak cześć czy coś.
-To może trochę później mamy mały problem.
-Chyba jednak nie taki mały skoro chcą mnie wywalić.- Już dzisiaj słyszałam raz o ,,małym problemie''.
-Dobra przesadziłam z tym wywaleniem. Tak naprawdę to chodzi tylko o konkurencję.- Serio ktoś był na tyle głupi żeby się w to pakować. Nawet jak by mi płacili miliardy to bym się nie zgodziła tego prowadzić. Przyspieszyłam kroku kierując się do sali zarządzania tym wszystkim.
-Podajcie mi dokładny opis sytuacji.
-A więc lokalizacja do drugi koniec Seulu. Ma ponad 100 osób pracujących w tym agentów. A co najśmieszniejsze to to, że przez 5 lat nie wykryliśmy ich.
-To chyba czas najwyższy zmienić sprzęt co nie?- Przyjrzałam się treści maila. Wiele to oni nie podali tylko tyle, że chcą połączyć siły.- To po co ja tu jestem potrzebna. O tym chyba decyduje szef, a tak w ogóle gdzie go poniosło?
-Wyszedł na spotkanie, ale zaraz powinien wrócić. Kawy?
-O chętnie.- Zabrałam kubek gorącej Latte. Tego mi było trzeba. Dawno się nie wspinałam na dach.
-Dobrze cię widzieć _______. Czytałaś już wiadomość. Oni chcą pracować głównie z tobą.- Jestem aż tak rozchwytywana.
-Ok, to przyślij im mój harmonogram i niech mi dadzą jakąś kompetentną osobę. Jak to będziesz jakiś idiota to wywalę go żeby później nie było, że nie ostrzegałam.
-Czasami chyba zapominasz kto o tym decyduje.
-A ty powinieneś się już do tego przyzwyczaić.- Uśmiechnęłam się i poszłam odebrać samochód. Muszę teraz do niego pojechać zbadać sytuację. No i ogólnie wpakować się z buciorami w jego życie. Nie było dużego ruchu więc dotarłam tam szybko dzięki mojej nawigacji. Wygląda na to, że mieszka w spokojnej okolicy. Pewnie mieszkają tu sami spokojni i zajęci ludzie tak samo jak on. Nieźle się zagrodził, ale tu przynajmniej jest ładnie i ma basen z ogródkiem czego ja nie posiadam. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili zostałam wpuszczona do środka.
-I co ty tu tak sam mieszkasz?
-Nie no chłopaki też tu wpadają dość często. A co chciałabyś tu zamieszkać.-Nie to, że chcę, ale muszę.
-Tak, ale nie myśl sobie za dużo. Po prostu ja muszę.- Czemu czuję się tutaj jak wtedy za starych czasów. Weź się ogarnij kobieto nie czas na miłość. G.D pokazał mi pokój wprost naprzeciw jego. Nie powiem nadal pamięta co lubię.





No i muszę ponarzekać, że nie mam komentarzy. Tyle wejść i nagle przestaliście się odzywać :( Dajcie znać, że żyjecie.

3 komentarze:

  1. Żyje :D
    I bardzo mi się podoba, tak jak wszystko ze Smoczkiem ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. no no niezle sie akcja rozkreca;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Żyję :* zaczęłam to czytać i ogroomnie mnie wciągnęło ^-^ masz wielki talent. Nigdy wcześniej nie widziałam opowiadania w takim stylu...ale jest naprawdę świetne

    OdpowiedzUsuń