piątek, 11 kwietnia 2014

B.A.P- 19 KONIEC

A więc doszliśmy do końca opowiadania z naszymi kochanymi chłopakami. Myślę, że was nie zawiodłam i ogólnie już jutro pojawią się na blogu nowe postacie do nowego opowiadania z Bangami. Tak, tak to właśnie mój wybór. Przeglądając internety prawie w ogóle nie natrafiłam na jakieś opo z Big Bang więc sama się za to zabrałam. A teraz daje notkę dla was.



No i się stało. Dobrze, że małą trochę tych funduszy na kontach bo poszlibyśmy z torbami. Yuri dostała drgawek po tym co usłyszała. Teraz to musimy są uspokajać. Wariacja, mamy spotkanie z ciocią darła się przez telefon więc usłyszałam tylko ,,przyjedź''. Zastanawiam się kiedy się to skończy. Wszyscy zadowoleni, a tylko ja czuję jakby mi się niebo waliło na głowę. Co tam z niebem i tak pójdę to piekła. Szykują mi tam miejsce. Zaparkowałam w miarę dobrze pomijając, że tknęłam trawnik, będzie kłótnia. Pierwsza weszłam ja i od razu coś się na mnie rzuciło.
-Boże co to za bydlę!- Zanim się obejrzałam leżałam na ziemi przywalona przez śliniącego się psa. Co ona znów wymyśliła. Z tego co pamiętam jeszcze wczoraj nie było go tu.
-O widzę, że już poznałaś Arona. Jest taki słodki, że nie mogłam go nie wziąć.- Podniosłam się po tym gdy mnie odgruzowali. Czuję się jakby przejechał po mnie walec.
-Ale po co ci on. Masz zamiar trzymać go na swoim łóżku, prawda?- Nie pozwolę żeby to coś weszło mi do pokoju.
-Od dzisiaj będzie pilnował nam chaty. Kupiłam nową statuetkę i ma dożyć aż do mojej śmierci.- No wątpię, prędzej ten pies się jej pozbędzie.
-Wracając do rzeczy to po co nas tu ściągnęłaś.
-A no tak tym razem to coś ważnego więc lepiej sobie usiądź zanim ci powiem.- Mogła by nie przeciągać, co będzie to ma być. I tak usiadłam na wszelki wypadek.
-A więc?
-A więc doszliśmy do końca sprawy, na tak prawie, ale to zawsze coś.- Popatrzyłam na nią bo nie wiele mi to mówi.- No nie gap się tak na mnie dziecko. Oznajmiam ci, że już za tydzień odbędzie się ostatnia sprawa w tej sprawie.- Jak zawsze coś namąci zanim dojdzie do konkretów. Przyznam, że i tak mnie tym zaskoczyła. Z wrażenia nie mogłam nic powiedzieć. To oznacza, że to nareszcie koniec tej męczarni. Nie będę się musiała już z nikim kłócić. Jak będzie po to wystarczy bardzo się postarać by o tym zapomnieć i zacząć żyć z osobą którą kocham. Bang zacisnął swoją rękę na mojej.
-Czyli trzeba się przygotować.
-I po co ci było to zwalnianie się co, geniuszu?!- Yuri zaczęła znów swoją przemowę. Uspokajaliśmy ją, ale to nic nie daje.
-Uuuu była jakaś akcja, a mnie tam nie było.- Może i dobrze, że nie było.- Opowiadajcie mi tu zaraz co i jak. I się tak zaczęła pogawędka. I z zwykłej herbaty przeszliśmy do czegoś mocniejszego. Oczywiście ja miałam dość wrażeń i nie nachlałam się jak co poniektórzy. I co ja mam z nimi niby teraz zrobić. Oni jak ich przenieść, chyba tylko zostawić i po krzyku. Otworzę tu balkon, nie chcę oddychać wódą. Chciałam już iść do swojego pokoju, ale ktoś się odezwał.
-A dlaczego ty nie piłaś.- Zapytał Jongup. Nie mógł już zasnąć. Mam go niańczyć czy co?
-Ktoś musiał was pilnować.
-A może ty w cionszy jesteś?- Od razu Bang podniósł głowę, a za nim cała reszta. Co on wymyśla, myślałam, że wszyscy już dawno śpią, a nie udają. Wywaliłam gały bo on popatrzył na mnie jakby miał pretensje, że mu nie powiedziała. Przecież nie ma o czym. Co za stresująca sytuacja.
-Przestań gadać bzdury człowieku!- Z kim ja żyje.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Ech weź idź spać czy coś.- Mogłabym się upić i było by po kłopocie. Chociaż może wtedy na serio stało by się coś nieoczekiwanego i na serio bym była. Nie, nie wyobrażam sobie. Usypiałam każdego po kolei, aż na samym końcu zmęczona sama usnęłam. Moje nogi mówią zdecydowane nie przeciw chodzeniu.

* * *

( tydzień później )
Już minęło tyle czasu, a dziś dzień sądu ostatecznego. Wszyscy chodzą jak na szpilkach. A ja jedyna leżę jeszcze w łóżku obok mojego przystojnego pana bez koszulki. Ale co mi z mojego leżenia jak słychać każdego.
-Wstajemy?
-Nie jeszcze chwila. Muszę się nacieszyć tobą i spokojem. Bo coś czuje, że jak stąd wyjdę to nie będę spokojny.- Pewnie udzieli nam się ich nastrój.
-Cieszyć się mną to ty już możesz codziennie.- Pocałowałam go i przytuliłam ten ostatni raz zanim się ruszę.
-WSTAWAĆ!!! Później będzie czas na migdalenie się.- Do pokoju wparował Daehyun. Był już ubrany w garniak chociaż do wyjazdu zostało sporo czasu.
-Yhhh, a pukać cię nie nauczono co?- Rzuciłam poduszką w zamykające się drzwi. Cholera nie trafiłam. Pierwsza zajęłam łazienkę i doprowadziłam się do porządku. Śniadanie stało już na stole, szkoda tylko, że całkiem zimne. Nie wyglądało apetycznie. Jednym słowem można stwierdzić, że moja ciotka jest fatalną kucharką.
-I dlatego ja gotuje w tym domu.
-Coś ci się nie podoba to sobie zrób sama, a nie wybrzydzasz!- Tego się nie spodziewałam. Zazwyczaj wyluzowana osoba która niczym się nie przejmuje zbytnio nagle zaczyna się wydzierać. Podeszła do mojego talerza i cała zawartość wylądowała w śmietniku.
-Jeny spokojnie. To ja tu powinnam panikować najwięcej.- Mam dość do końca życia uspokajania tych ludzi po ostatniej libacji alkoholowej. Prawie co nie zrobiliby mi tu porno. A wyszłam tylko po wodę i to specjalnie dla nich. Takie miałam podziękowania, że hej.
-Przepraszam, ale to nie ty prawdopodobnie będziesz zarządzać nowym budynkiem pełnym gwiazd muzyki.- Serio ja tu myślę czy boi się przegranej, a ta już myśli o zarządzaniu budynkiem który jeszcze nie jest jej. Cała ciotka i jej pozytywy.- Mam ci zrobić nowe śniadanie?
-Nie dziękuje płatki mi wystarczą.- I tak nie przełknę nic innego. Już na pewno nie mam ochoty jeść tego co dla mnie przygotuje jeszcze raz. Obmyślałam jak by tu się zachować na sali. Jak ofiara którą jestem czy jak profesjonalistka znająca się na rzeczy. Jakbym nie była tam pierwszy raz. I oczywiście spakowałam już ze sobą chusteczki gdybym się popłakała ze szczęścia. Dlaczego ten czas tak wolno leci. Mam y 30 minut do odjazdu, pojadę sobie limuzyną. Same luksusy mnie czekają, no sumie to nas.
-Dobra samochód czeka pod chatą!- Co tak szybko! Nogi mi się uginają.
-Chodźmy razem.- Bang wziął mnie za rękę i poczułam się na siłach żeby wejść do auta. Rozsiadła się z tyłu obok niego. Przytuliłam się do ramienia i pierwszy raz w życiu zaczęłam się naprawdę modlić o to żeby niczego nie spieprzyć. Całe 15 minut jazdy i już słyszałam tych ludzi z kamerami. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi i momentalnie oślepił mnie blask fleszy.
-Damy radę.- Szepnął mi do ucha. Więc tak też i dałam radę. Przeszłam prosto do budynku. Każdy wchodzi tu bo musi myślałam, że ja nigdy tu nie wejdę, a jednak tak się stało. Po chwili zostaliśmy zawołani do środka.

* * *

Nie no mam mroczki przed oczami i chyba muszę usiąść żeby do mnie dotarło co i jak. Wiem tyle, że zdołałam zobaczyć wujka wściekłego, że... przegrał. Tak bo my wygraliśmy i mogą nam naskoczyć.
-Jesteś gotowa żeby wyjść i powiedzieć parę słów dziennikarzom?- Ta moja prze szczęśliwa ciotka cała w skowronkach odezwała się do mnie.
-Tak mogę pójść.- Chcę mu dokopać na sam koniec. Bo to już koniec. Spadł na samo dno, a my się od niego odbiliśmy. Ruszyłam na dwór skonfrontować się z każdym kto ma do mnie jakieś pytanie.
Pchnęłam drzwi i już nie mrugałam, tak jakby moje oczy przyzwyczaiły się do tego blasku.
-Powiedz nam, jak się teraz czujesz.-Bardzo proste pytanie.
-Jakbym wygrała to życie.- Każdy odpowiadał na pytania, byli bardzo zajęci.
-Teraz ja chciałbym coś powiedzieć.- Odezwał się Bang. Każdy zwrócił się w jego stronę. Co on szykuje.
-Słuchamy.
-A więc, gdy już wszystko się skończyło. Chciałbym poprosić o coś pewną osobę bez której nie wobrarzam sobie życia.- O jezu ty chyba o mnie biega.- Kim czy zechcesz zostać moją żaoną?- Zatkało mnie, nie mogłam z siebie nic wyrzucić. Ale w końcu to zrobiłam.
-Tak, oczywiście, że tak.- Teraz popłakałam się ze szczęścia i zapomniałam o chusteczkach.

Sorki za błędy i oczekuje komentarzy jeśli można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz