W sumie nie wiem po co to dodałam, ale Bom wygląda tutaj tak uroczo, że musiałam się tym z wami podzielić. |
Obudziłam
się już dawno teraz patrzę w sufit, nie wiem czego tam szukam może
szczęścia. Ta chciałabym żeby tam było. Nagle usłyszałam huk i
od razu zerwałam się z łóżka i wybiegłam na korytarz prosto do
jego pokoju. Chciałam już krzyczeć co się stało, ale on nadal
spał rozwalony na łóżku. To się nazywa twardy sen, on ma głowę
z kamienia czy co. Sama musiałam sprawdzić co takiego się stało.
Ruszyłam do salonu w samej piżamie. Podeszłam do stłuczonego
okna, pełno tu szkła a ja na boso. Znalazłam tam tylko kamień i
na nim kartkę z jakimiś groźbami. Ktoś bazgrze jak kura pazurem,
ledwo się doczytałam. Wróciłam do pokoju i przebrałam się
zabierając mój arsenał. Czas na małe śledztwo.
-Jakim
cudem ja tego nie słyszałem, co?
-Zadaje
sobie to pytanie już od wielu lat.- W sumie odkąd go poznałam
czyli jakieś 5 lat temu. W sumie słowa:
Zginiesz
marny piosekarzyku x . x
mówiły same
za siebie, ale i tak znów musiałam sprawdzić co i jak. Wrzuciłam
to do skrzynki pocztowej uprzednio wbijając kod. Nie rozumiem
dlaczego wybrali akurat skrzynki na swój łącznik. Pewnie nawet
geniusz by na to nie wpadł. Jak na razie G-Dragon' a fascynowała
każda rzecz związana z agencją. Dzień zapowiadał się całkiem
spoko jak kolejny dzień. I tak czułam, że jeszcze przed wieczorem
dostane coś zaskakującego czym będę musiała zająć się od
zaraz. Dawno nie jadłam ryżu i się od niego odzwyczjłam.
-Powinnaś
jeść coś więcej niż tylko samą jajecznicę z rana.
-Wypraszam
sobie wczoraj zjadłam też ciastko, a to bardzo duża zmiana jak na
mnie.- Wyszczerzyłam się do niego na co on tylko odfuknął mi.
Mogłam też wspomnieć o tym podejrzanym kolesiu z workiem na
głowie, ale nie chciałam go zbytnio wtajemniczać i narażać.
Samolot czekał na mnie aż go najpierw nie przeszukam. Tym razem
użyłam mojego autka które było jeszcze w całości za co bogu
dzięki. G.D był cały czas zajęty myśleniem.
-Nad
czym tak myślisz?- Po co ja się tego pytam. Pewnie to tak samo
oczywiste jak zawsze. Odpowiedź jest ta sama, że to muzyka. Ciekawe
czy jak byliśmy ze sobą też zamiast choć raz pomyśleć o mnie
myślał o czym innym.
-O
tobie w piżamie.- Wypalił bez żadnego zażenowania. Z racji tego,
że przeżyłam o wiele więcej nie zareagowałam jak normalna
dziewczyna. Przynajmniej wiem, że trzeba zmienić piżamę.
-To
skup się na czymś innym.- Reszta drogi minęła w ciszy, a on nadal
myślał co mnie trochę niepokoiło. Dostałam jeszcze wiadomość o
wynikach analizy i wróciła sprawa połączenia sił. Po co mi
partnerka czy coś, sama daje sobie świetnie radę. Chociaż fakt,
że będę miała jedną osobę więcej i będę mogła do niej lub
go pyskować sprawia, że nie myślę o tym aż tak źle.
-Proszę
tędy.- Tyle usłyszałam przez ten tłum rozwrzeszczanych fanek.
Niektórzy rozpędzają się ze swoimi myślami mówiąc, że niby
jestem jego dziewczyną. Czy nie umieją czytać nadruku na bluzie.
Tam pisze wyraźnie ,, OCHRONA'' a nie ,,DZIEWCZYNA''. Yh prymitywy.
Szliśmy oboje wymieniając bezsensowne zdania. Kazałam się
wszystkim odsunąć i skierowałam się w stronę maszyny. Jak tak na
nią patrzę to wydaje się być całkiem wypasiona i ani trochę nie
podejrzana, ale to z pozoru.
(
Narracja G.D)
Widziałem
jak się oddalała, ale też wiedziałem, że coś jest nie tak. Moje
uszy usłyszą już wszystko czego ktoś inny by nie usłyszał. Tyle
lat słuchania muzyki na coś się przydaje. To brzmiało jak …
bomba! Musze coś zrobić!
(Narracja
____)
Szłam
spokojnie aż tu nagle słyszę, że mam stać. Zdezorientowana byłam
i zanim się ocknęłam w tej całej sytuacji już zostałam
osłonięta przez Ji i podłam na ziemię. Co to kurwa było ja się
pytam??!
-Nic
ci nie jest.- Obróciłam się przodem prosto naprzeciw jego twarzy.
Coś tak jakby w środku mnie się działo, ale szybko o tym
zapomniałam. Teraz ważniejszy jest ten przeogromny pożar, w końcu
ta maszyna była sporych rozmiarów. Wstałam i otrzepałam się z
piasku. Ludzie zaczęli szaleć, ale zadzwonili po straż. Moim
zadaniem było wyprowadzenie gwiazdy ze strefy niebezpieczeństwa i
tak zrobiłam. Co za zaszczyt mi przypadł, że musiałam wywalać
wszystkich z kawiarni bo my tam wchodziliśmy.
-Jak
to się stało?
-No
wiesz bomba i te sprawy.- Co ty nie powiesz geniuszu.
-Akurat
nie to miałam na myśli. Jak to się stało, że tego nie
usłyszałam.- Przecież mogłam cokolwiek usłyszeć, a kompletnie
głucha byłam.
-Każdemu
się zdarza.- Ta, ale nie mi. Nie mam się nawet jak usprawiedliwić.-
W końcu jesteś tylko człowiekiem.- Czy on próbuję mnie obrazić.
Nie po to zdawałam te wszystkie testy żeby być normalna. Ja już
dawno nie jestem normalna.
-Tak
w ogóle to się następnym razem nie wychylaj. To ja mam tu się
narażać, a nie ty.- Wolę być zabita przez zbieg okoliczności niż
przez fanki.
-To
będzie jakiś następny raz.
-Tego
to nie wiem.- Poszłam po kawę bo wołała mnie ta baka zza lady.
Wiecie sprowadzenia nowego samolotu potrwa jakieś pół dnia i to
tylko wtedy gdy zechce im się ruszyć tyłki. Jego telefon brzęczał
co chwilę. Przymierzał się żeby go odebrać to mu to zabrałam i
wrzuciłam prosto do kawy.
-Ej
co ty robisz kobieto!
-Spokojnie
jak kocha to poczeka nie? A od teraz nie używasz żadnej komórki
chyba, że mojej. Mogą cię namierzyć.- Yh szkoda telefonu, ale
musiałam działać szybko. To było pierwsze co mi przyszło do
głowy taki instynkt przetrwania.
-Trzeba
było powiedzieć, a nie wywalać. I to NIE była dziewczyna.- Jasne
co kto woli. A jak on zmienił orientację? No przecież mogło się
wszystko stać przez tyle czasu.
-Yhmm.-
Upiłam łyk kawy i pociągnęłam go w stronę nowiuśkiego
samolotu. Jednak to nie było pół dnia, ale pół godziny. Tym
razem na szczęście nic się nie wydarzyło i mogłam usiąść w
wygodnym fotelu.
*
* *
-Obudź
się! Hej wstawaj!- Usłyszałam głos G.D. Cholernie nie chciało mi
się wstawać. Nawet nie pamiętam kiedy się porządnie wyspałam.
-Co
jest, już jesteśmy na ziemi?- Niech ktoś powie, że tak to będę
szczęśliwa.
-Nie
mamy większy problem.- Nie wiesz gdzie jest toaleta?- Pilot zniknął
i tak jakby spadamy.- Powiedział to tak spokojnie jakby miał tak na
co dzień.
-CO!?
I dopiero teraz mi to mówisz. Suń się.- Pobiegłam do kabiny
pilotów. Jeden już leżał zadźgany, a sprawca pewnie zabrał ze
sobą spadochron i zwiał. Mam dzisiaj dzień pełen wrażeń.
Założyłam słuchawki i połączyłam się z wierzą lotniczą. Nie
żebym nigdy nie siedziała za sterami samolotu, ale takie przepisy.
Boże istna masakra.
-Wywal
tego nieboszczyka i siadaj za drugim sterem.
-Co?-
Popatrzył się na mnie jakbym mu powiedziała coś strasznego.
-No
co tak stoisz jak kołek. Powiedziałam siadaj jak chcesz żyć.- Tu
jest sytuacja kryzysowa, a ja mam na tym świecie jeszcze do
odebrania torebkę na którą czekałam 4 miesiące i chcę nią
poszpanować. Zrobił tak jak mu kazałam, nawet zaczęło tutaj
walić. Może trzeba było go wywalić na zewnątrz. Pewnie
poleciałabym razem z nim, ale bym miała czy oddychać. Dobra skup
się na bezpiecznym lądowaniu i będzie ok. Albo nie będzie ok. Ile
to ma lat, że tak trzeszczy. Nie mam innego wyjścia jak wylądować
na podwoziu bo koła robią strajk w najmniej odpowiednim momencie.
-Dobra
teraz albo nigdy.- Dałam znak żeby pokierował jak trzeba .
-AAAAAAaaaaaaa!!!-
Matko, matko czy ja żyje czy już jestem w niebie. Telepie mną na
wszystkie strony jak nie przestanie to się ze rzygam. Patrzyłam
tylko przed siebie nie zwracałam uwagi jak trzyma się Ji Young. Ale
przynajmniej nie wrzeszczał tak jak ja, a może jednak? Nie wiem
tego wystarczyło już, że ja się darłam. Modliłam się żebym
zmieściła się na tym pasie. Tragiczne 5 minut życia i po krzyku.
Dopiero teraz otworzyłam oczy i nie widzę żebym była w niebie.
-Żyjemy?
My żyjemy! Ej możesz puścić ten ster.- No tak kompletnie o tym
zapomniałam, że jak szalona trzymam ten ster. Wysiadłam bez słowa.
Cała ekipa była w szoku, słyszałam słowa uznania, ale jakoś
miałam to gdzieś. Muszę gdzieś odetchnąć.
-Musi
pani pójść do naszego lekarza teraz.
-Chcesz
się założyć, że nie muszę.- I się zamknął. Znalazłam
łazienkę i stanęłam przed lustrem. Dopiero widać jaki ze mnie
wrak. Nie bałam się nigdy tak jak teraz przy tej akcji, ale
dlaczego? Coś się ze mną dzieje, ale jeszcze nie wiem co to
takiego. Muszę się poradzić Cleo ona będzie wiedziała co i jak.
A może to przez tą kawę jestem za bardzo pobudzona i wymyślam
takie rzeczy jak strach u mnie. Chlusnęłam sobie wodą w twarz i
kazałam samej sobie otrząsnąć się.
-Profesjonalistką
jesteś.- Powtarzałam sama do siebie. To po prostu nie jest mój
dobry dzień i tyle na ten temat.
*
* *
Pojechaliśmy
bezpiecznym na 100% autem na próbę. Chciałam tam chwilę odpocząć,
ale, że wszyscy ciekawscy to chyba z każdym tam porozmawiałam.
Jedyne miejsce jakie miałam tam wolne od ciszy to kibel. Poznałam
się bardziej na muzyce, ale i tak ta robota nie naraża cię na nic
przez co ja przechodzę. Gdybym tego nie robiła moje życie było by
nudne, a nudy nienawidzę i unikam jak się da. Posiedziałam,
przeszłam się tu i tam mając się na baczności i czas zleciał
zanim się obejrzałam.
-No
to teraz do domu.- Z racji tego, że zasypiałam na siedząco to Ji
prowadził, a raczej jego menadżer. Nie pamiętam kiedy moja głowa
znalazła się na jego ramieniu. Obudziłam się po drzemce i
skierowałam się prosto do pokoju hotelowego. Przynajmniej tej nocy
nie muszę się o nic martwić bo jest tu jeszcze inna ochrona niż
tylko ja. Po kąpieli położyłam się od razu do łóżka. Nie
tknęłam nawet jedzenia które mi przyniesiono. W końcu kiedy mogę
zasnąć bez czuwania to nie mogę. Za dużo myślę nad tym co się
działo. Ta mafia robi tyle rzeczy, a ja nawet nie zaczęłam działać
tylko wymiguje się od śmierci. Chyba jednak zjem tą zimną papkę.
To miłego czytania i piszcie jak mi to wyszło.
OMG! Jaki samolot? Taka akcja to czemuu tak krótko opisana;/
OdpowiedzUsuńOgółem spoko rodział;p
Zajebisteee ^-^ masz wielki talent
OdpowiedzUsuń