Jak przeżyję to będzie dobrze. Muszę
tylko być opanowana, wyprowadzić każdego na zewnątrz, a jego
zwłaszcza. Może to nie był dobry pomysł żeby wycofać mojego
wspólnika. Jakoś G.D nie wyglądał na załamanego tym, że
przystawiono mu do głowy pistolet. Oczywiście pewnie w jakimś
stopniu bał się jak cholera i w każdej chwili mógł zacząć
panikować. Dałam mu sygnał żeby nic nie robił.
-Wyciągaj te swoje zabawki i to
zaraz!- Yh może mam jeszcze się rozebrać do naga.
Zaczęłam wyciągać pistolety,
wszystkie cztery, noże w butach, gaz łzawiący, nawet mój kastet.
Odsunęłam narzędzia w bok.
-Co ty wyprawiasz chcesz żebym mu
odstrzelił łeb.- Usłyszałam krzyki z tyłu. Mogło się obejść
bez tego.
-Myślisz, że jestem taka głupia i
oddam ci wszystko żebym została bez niczego. Oddaj zakładnika to
pójdę z tobą.- Ji wytrzeszczył gały na mnie, ale przynajmniej
się nie wierzgał.
-Jaką mam pewność, że podejdziesz?-
Zwykle mam do czynienia z profesjonalistami, ale widać on nim nie
był bo mało wiedział o mojej osobie.
-To będę tu tak stać do wieczora?-
Zastanawiał się nad propozycją i chyba do niego dotarło, że mu
się to opłaca.
-Dobra!- Wypuścił go. Mieliśmy iść
w tym samym czasie. Gdy się mijaliśmy poczułam jak Ji wplata swoje
palce w moją rękę i szybko puszcza żeby iść dalej. Nie mam
pojęcia co to miało znaczyć, ale coś we mnie pękło. Trudno to
opisać, ale można porównać do muru który się zburzył przy
jednym dotknięciu. Dlaczego teraz, a może to dobry moment. Sama nie
wiem, nie będę teraz nad tym myśleć. Zostałam wprowadzona prosto
do środka. Tera zaczyna się moja rola. Weszłam do pomieszczenia
gdzie siedzieli ci biedni ludzie. Przynajmniej mi się tak zdawało,
że są biedni, ale się pomyliłam. Oni zwyczajnie wstali spad ścian
ciesząc wafle.
-Widać masz dobry zakładników.
Zdążyliście się poznać.- Podnosi mi ciśnienie.
-Takie życie. W pudle zawsze się z
kimś dogadasz.- Świetnie, niech mówi dalej, a potem niech mnie
przewiezie do ich nowej kryjówki. Będę dobywać coraz więcej
informacji na ich temat, a on się nawet nie zorientuje.
<tym czasem na zewnątrz budynku>
( Narracja jak na razie pozostaje w tajemnicy xd)
Co się tam dzieje. Nie mogą tam po
prostu wejść i powystrzelać każdego z osobna. W końcu to z nią
mam zacząć pracować. Może powinienem sam tam się jakoś dostać
i wyciągnąć ją stamtąd. Jestem w pełni gotowy i przygotowany
żeby działać.
-To co robimy!- Spytałem się szefa.
-Czekamy, a co innego. Ona też zna się
na swojej pracy. Z resztą to by było podejrzane jakbyś tak nagle
zniknął nie wiadomo po co.- Zasrane procedury, kiedyś ktoś od
nich zginie. Mogłem się włamać do środka i było by po sprawie.
-Jak ginie będziesz miał ją na
sumieniu, wiesz o tym?!- Starałem się wymusić na nim to
pozwolenie, ale był nieugięty. Nie pozostało mi nic innego jak
pójść pocieszyć moich przyjaciół.
(Narracja ____)
Właśnie zdążyłam oberwać w twarz
z pięć razy. Jak nic będzie ślad po tym i po sznurze. Mam wielką
ochotę przywalić komuś, ale się powstrzymuje bo muszę. Wracając
co do ich szefuńcia to rozmawia przez krótkofalówkę z czasów
drugiej wojny światowej. Widać mają mały budżet.
-Rozwiążcie ją.- Rzucił i po chwili
już stałam. Cały czas rana dawała o sobie znać. Muszę wyglądać
jak trup z podkrążonymi oczami. Zawsze tak wyglądam, jak weteran
po wojnie. Prowadzono mnie na samą górę nikt nie chciał
powiedzieć w jakim celu. Badałam moje położenie Według planu
zmierzamy do ich rudery. Nie wiem jak ani kiedy na dachu wylądował
helikopter, ale to chyba specjalnie dla mnie.
-Rusz się!- Zostałam brutalnie
wepchnięta do małego wnętrza. Połowa jego ludzi została, pewnie
czekają na drugi transport. A to durna policja czemu jeszcze tam nie
weszła, albo nie zaczyna akcji ratunkowej. To dlatego trzeba liczyć
na samego siebie. Nikt się nie odzywał. Podróż trwała dość
długo już myślałam o Alasce, ale to tylko jakieś zadupie,
którego nie kojarzę zbytnio. Wylądowaliśmy i znów zostałam
wypchnięta z helikoptera. O mało co się nie wywaliłam o kamień.
-Gdzie tym razem?- Chce się czegoś
dowiedzieć. Olał mnie, ale przeżyje. Moje tabletki przeciwbólowe
przestają działać i robi się coraz gorzej.
-Witamy w piekle.- Jakoś to tak nie
wygląda, ale wali tu niesamowicie. Ciekawe cy tylko ja czułabym się
tu jak w wojsku. Zamknięto mnie w pustym pokoju z jednym krzesłem.
Spodziewałam się jakiegoś krzesła elektrycznego i ładnego
wnętrza bo każdemu, nawet więźniom należy się szacunek.
Przynajmniej u nas tak jest.
-No to teraz sobie porozmawiamy.-
Nareszcie.
-Fajne gniazdko … takie przytulne.-
Szkoda, że ez ogrzewania i żadnych bajerów.
-Przynieś mi papiery.- Rozkazał
jednemu z podwładnych i tak zostaliśmy sam na sam. Tylko ja i ten
popapraniec z scyzorykiem w ręku. Obserwował mnie z uwagą, aż
zaczęłam się zastanawiać co ze mną nie tak. Chyba nie wie, że
mnie postrzelił, a jak tak to zna mój słaby punkt.
-Wiem, że jestem ładna, ale się tak
nie gap bo czuję się niezręcznie.- Rozładowałam napięcie i
miałam dość tej ciszy.
-Hahaha w takiej sytuacji masz nadal
humor.- Przecież nie będę płakać. Pojawił się ten młody
chłopak z dokumentami. Przewiduje, że są na mój temat.
-Oto papiery panie Lee.- Wręczył mu
plik i ulotnił się.
-Serio?? Pan Lee. Bardziej pasuje ci
George. Od teraz będę cię tak nazywać.- Próbuje go jakoś
wnerwić, ale jest cholernie opanowany. Pierdzielony żyd.
-Hymmm 4 lata w wojsku i dużo szkoleń.
Co taka dziewczyna jak ty tam robiła.- Uważaj bo ci powiem.- No co
już nie chcę ze mną rozmawiać, hę?!- Ruszył się w moim
kierunku.. Odwrócił moją głowę tak żebyśmy się widzieli.
Dopiero teraz w świetle, obok palącej się świecy zauważyłam na
jego gębie pełno małych blizn na policzku. Paskudnie to wygląda.-
Też chcesz mieć takie. Nie polecam. Jak zaczniesz mówić to nic
nie zrobię.- Nie wiem czemu, ale teraz to jest jak w w pierwszej
klasie. ,, Oddaj mi tą zabawkę bo inaczej powiem pani'', dokładnie
tak. Oddalił się i zaczął chodzić w kółko po całym
pomieszczeniu. Na co on czeka.
-Podejdź bliżej to ci powiem.- Po
chwili stal koło mnie. Powiem mu mnie więcej co tam robił.- A więc
wieszałam za jaja takich skurwysynów jak ty.
-Twarda z ciebie sztuka wiesz?- Oj
wiem.- Mówiłem, że szkoda mi będzie takiej twarzyczki …. ale
zmieniłem zdanie.- Zanim się obejrzałam, poczułam na moim
policzku zimne ostrze które wpiło się jak w masło pozostawiając
czerwoną kreskę. Trochę zapiekło, ale to jest nic w porównaniu z
bólem brzucha.- To dopiero początek. Imię i nazwisko.
-Nie mas tak ważnej rzeczy w tych
swoich papierach.
-Imię i nazwisko!- Powtórzył jeszcze
raz.
-Gienia na mnie mówią.- Zostałam
uderzona w twarz mocniej niż poprzednio.- Ej George bądź bardziej
milszy. Pewnie dlatego się jeszcze nie ożeniłeś c' nie?- O,
zacisnął pięść chyba go wkurzyłam tym pytaniem. Trafiłam w
czuły punkt.
-Co ty możesz wiedzieć wiedzieć
jesteś tylko zwykłą agenciną. Jesteś za młoda i za głupia żeby
zrozumieć o co chodzi.
-Jeszcze nic nie powiedziałeś. Może
mogę w czymś pomóc.- Przecież też jestem człowiekiem i mam
serce, nie?
-Pomóc!! Sam sobie poradzę zabijając
każdego z was po kolei! Zdechniecie jak psy zaraz po tym jak was
wykończę to ja przejmę wszystko. I nikt mi niczego nie zabierze!-
Kopnął mnie w brzuch, że aż zaczęłam kaszleć.- Ło matko.-
Szepnęłam. Teraz to mam mroczki przed oczami. Ten dupek na pewno
otworzył mi ranę. Czuję pod bluzą jak moja bluzka nasącza się
krwią. Sytuacja się pogarsza, a ja nadal mało wiem. Postanowiłam
dłużej nie czekać tylko wyciągnąć mały nożyk z rękawa.
Oczywiście, że nie oddałam mu wszystkiego. A ył na tyle głupi
żeby mnie nie przeszukać zanim wziął mnie ze sobą. Musi tylko
wyjść żebym mogła się uwolnić i zwiać. Jak na zawołanie wpadł
ktoś do środka.
-Szefie musisz o czymś wiedzieć.-
Ciekawe co się dzieje? To moja szansa.
-Zajmijcie się tym sami!- No rusz tę
dupę człowieku bo się tu wykrwawię.
-Ale to jest bardzo ważne.- Nadal
nalegał. Spojrzał na mnie, ale ja i tak nie widziałam go za
dobrze.
-Cholera zawsze coś.- Mruknął
niezadowolony.- ty się nigdzie nie ruszaj.
-Zabawne, niby jak.- Wybiegł z tej
sali zatrzaskując drzwi. Nareszcie, przeszłam do uwolnienia się w
z więzów. Ten cholerny nożyk nie chciał wypaść. Zaczęłam się
wierzgać i jakoś się udało. Zacięcie przecinałam te sznury,
ale są za grube więc trochę mi to zajęło. Chciałam zająć się
uwolnieniem nóg gdy niespodziewanie ktoś otworzył drzwi. Przez
chwilę miałam nadzieję, że ktoś się skapnął, że czas przyjść
z pomocą, ale niby kto skoro ja zawsze pracuję sama.
-Kiedy zdążyłaś ich wezwać!-
krzyknął, a głos rozniósł się po całym pokoju.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz.-
Powiedziałam to cicho bo ledwo mówię. Nie to żebym miała umierać
tylko muszę czymś zatamować krwawienie.- Mów!!- Zostałam czymś
uderzona, ale nie straciłam przytomności. Wiedziałam co jak i
gdzie jestem. I to, że po czole spływa mi coś ciepłego, to nic
innego jak krew. Pewnie bym go jakoś znokautowała, ale muszę
oszczędzać siły dlatego ręce dałam do tyłu by wiedział, że
nadal jestem związana.
-Szefie musimy się zbierać!- Ponaglał
go jakiś młodziak.
-Niech cię szlak! I tak tu zdechniesz,
suko!- Jeszcze się okaże.
-Smaż się w piekle, dupku.- Splunęłam
mu na buta. Taka mała pamiątka po mnie.
-Młody wpuść tu je. A to mała
niespodzianka. Powodzenia.- Szepnął mi do ucha i znów zostałam
sama. Szybko wróciłam do uwalniania się, byłam już blisko aż tu
dwa psy wlatują mi pokoju. Zatrzymałam się i nie wykonywałam
żadnych pochopnych ruchów. I tak już na mnie warczały pokazując
te wielkie, ostre kły. Dzięki za niespodziankę, pomyślałam.
Przypomniało mi się, że gdzieś ukryłam w swoim mundurze 2
strzykawki wielkości mojego palca w których znajduję się płyn
nasenny. Muszę to tylko wyciągnąć w wstrzyknąć. Zrobię to
sprawnie i bez kłopotów. Powoli sięgałam do kieszeni. Obmyśliłam
plan działania. W sumie jeszcze nigdy nie przyszło mi walczyć z
psami. Ja jestem za obroną zwierzątek. Ale co robić kiedy chcą
cię zeżreć w całości. Nie mam zbytnio wyboru. Zaczęło się
życie na krawędzi. Gdy psy zerwały się do biegu wskoczyłam na to
jedyne krzesło. Mogłoby być trochę wyższe. Sprzedałam kopa
jednemu, ale nie wiem co z drugim. Przygotowałam jakoś jedną ze
strzykawek. Wycelowałam i rzuciłam. Wczepiła, ale ktoś musiał to
jeszcze docisnąć żeby płyn dostał się do organizmu. Pół
biedy, że to działa natychmiastowo. Wykonałam mój mistrzowski
skok i docisnęłam to ustrojstwo. Psiak, a raczej to bydle zachwiało
się i spało. Teraz tylko jeden, jak na wojnie. Ja patrzyłam na
niego on patrzył na mnie. Moim jedynym wyjściem było to zasłonięte
okno. Dystans był mały, ale musiałam pozbyć się go z mojej drogi
ucieczki. Wysil się ten ostatni raz kobieto. Zebrałam ostatnie siły
już nawet nie zwracałam jak uchodzi ze mnie krew, skapywała na
podłogę, a ja znów pobrudziłam buty. Nie mam nowej pary do
cholery. Pobiegłam w tamtą stronę i już prawie miałam cel na
wyciągnięcie ręki, ale poleciałam jak długa czepiając się
czerwonej zasłony i zrywając ją. Od razu pomyślałam o tym, że
nie mam szans. Ale ja to ja. Więc zarzuciłam psu na łeb zasłonę
i unieszkodliwiłam go. W końcu mi się udało. Oparłam się o
ścianę. Jestem wykończona, ale miałam siłę zrobić coś z
raną. Ból już jest nie do zniesienia. Czuje jak nogi mam z waty, a
muszę się podnieść i chociaż zacząć wołać o pomoc
kogokolwiek. Jakoś doczołgałam się zamkniętych drzwi. Porzuciłam
już to okno i tak nic bym nie poradziła na te kraty. Mogłam się
tego spodziewać, ale z tego wszystkiego to już nie myślę
normalnie. Złapałam się klamki i podciągnęłam się do góry.
Tylko dzięki tej klamce jakoś stałam na nogach. Straciłam rachubę
czasu i powoli zasypiałam. Musiałam cały czas powstrzymywać się
od zaśnięcia. Nie wiem w ogóle po co ja tak stoję i na co czekam.
Każdy się wyniósł, ale ci to tu przyszli mogli by się sprężyć
chyba, że w ogóle nie chce im się ni sprawdzać. Nie mam nadziei,
a co najgorsze to to, że jeszcze nie zdążyłam się ożenić, ani
nie mam dzieci no i nie napisałam spadku w którym wykluczam moich
pożal się boże rodziców. Wszystko oddałabym na cele dobroczynne,
niech się cieszą, a tak nie będą miały z czego. Nie wytrzymam
nawet jeśli bardzo chcę. Jakimś cudem albo to ja poruszyłam
klamką albo nadchodzi pomoc. Usłyszałam czyjeś głosy. Chciałam
krzyknąć, że jestem tutaj i mają mnie stąd wyciągnąć bo
będzie zgon na miejscu. Nie mogłam zrobić tego. Próbując tylko
się zadławiłam własną krwią. Ech gdzie tu sprawiedliwość.
Ktoś otworzył w końcu te zasrane drzwi, ale nic nie widziałam, w
tym tej osoby która mnie złapała bo właśnie postanowiłam
zasnąć.
*
* *
-Ona śpi już tydzień!
-Ej nie krzycz na mnie. Straciła dużo
krwi. Przecież czarodziejką nie jestem.
-Wiem o tym, ale dostaje szału bo
wszyscy trują mi dupę!
-To im powiedz, że ma jeszcze 2 dni na
wybudzenie. Jak się nie obudzi to zrobię jej tą operację!
Dopiero co się obudziłam i nic nie
widzę bo mam coś na oczach. Nie mam zamiaru się ruszać jest mi za
wygodnie i chcę przez chwilę odpocząć. Chociaż słyszałam, że
wśród żywych nie było mnie cały tydzień to czuje jakbym ciężko
harowała przez ten czas. A co najśmieszniejsze to nie pamiętam
dlaczego tu jestem i co mi się stało. Pewnie chodzi o moją pracę
i t0 nowe zlecenie. Czemu akurat teraz myślę o G.D. Niczego nie
pamiętam. Moje wspomnienia kończą się na ranie na brzuchu.
Powinnam zerwać się z łóżka, sprawdzić gdzie jestem czy mnie
nie wywieziono, potem wydostać się i zadzwonić żeby mnie stąd
zabrali. Tak zrobiłby normalny człowiek, ale jak już mówiłam do
normalnej mi daleko. Ponieważ, nadal miałam to coś na oczach nie
widziałam kto wszedł do pokoju, tylko słyszałam ją lub jego jak
wchodzi do środka. Czułam jak się na mnie gapi.
-Nie wiem kim jesteś, ale nie świdruj
mnie tym wzrokiem.- Zdenerwowałam się i w końcu się odezwałam.
Nienawidzę jak ktoś mi tak robi. Nie dostałam odpowiedzi, tylko
sobie wyszedł. Nie to nie. Powoli odklejałam waciki żeby
przyzwyczaić oczy do światła jakie zdołałam dostrzec. Jeszcze do
końca nie widziałam dobrze bo wszystko było dla mnie rozmazane.
-Jak się czujesz?- Zapytał mnie o to
jakiś mężczyzna stojąc nade mną z założonymi rękoma.
-Jakby przejechał po mnie walec,
normalka.- Zaśmiał się, ale to nie miało być śmieszne. Dla mnie
nie było ani odrobinę.
-Widzisz mnie dokładnie czy jeszcze
nie?- Hymmm wydaje się być znajomy z twarzy, ale nie jestem pewna.
-Nie za bardzo, ale jakbym cię już
kiedyś poznała tylko nie wiem gdzie.
-Zaraz coś zaradzimy. Jean przynieś
coś.- Leżałam sobie jeszcze chwilę zanim podano mi najzwyklejsze
krople do oczu. Ta kobieta o imieniu Jean pomogła mi usiąść.
-Pomrugaj to powinno pomóc.- Zrobiłam
jak kazała. To była chwila i widziałam wszystko dokładnie.
Pierwszą Jean. Dziewczyna w wieku 40 lat z blond włosami do ramion.
Uśmiechała się do mnie miło. Teraz mogłam lepiej rozejrzeć się
po pokoju. Był ogromny i bardzo ładnie wystrojony. Niczego w nim
nie brakowało. Totalnie w moim stylu. Sufit nieziemski, a na nim
zajebisty żyrandol. No i co bardzo rzuca się w oczy to te
poustawiane instrumenty. Możliwe, że zrobili tu dla mnie szpital.
Tyle tu maszyn i do każdej jestem podłączona. Ręki im zabraknie.
Badałam wzrokiem każdy zakątek aż zatrzymałam się na tej osobie
z którą chwile temu rozmawiałam. Żeby się upewnić czy na pewno
dobrze widzę zamrugałam jeszcze parę razy. Nie no zawsze ta sama
twarz przed moimi oczami.
-przepraszam, ale ja chyba się jeszcze
nie obudziłam.- Walnęłam się na łóżko z powrotem.
-Wiem, że to może być dla ciebie
szok, ale nie mogłem wszystkiego powiedzieć już na pierwszym
spotkaniu.
-Stop, ok? Ja po prostu mam zwidy. Idę
spać, dobra noc.
-Ale my nadal tu będziemy panienko.- W
końcu odezwała się do mnie ta ,, pielęgniarka''.
-To wyjdźcie i was tu nie będzie. To
prostsze niż wam się wydaje.- Bez obaw to tylko jakieś hologramy
bo przecież to nie może być on.
-Nie możemy wyjść. Obudziłaś się
po bardzo długim czasie. Musisz przejść badania.- Tym razem jakoś
samodzielnie usiadłam. Popatrzyłam na nich i to na bank prawdziwi
ludzie z krwi i kości. Co oznaczało, że ta sytuacja to kompletna
kicha.
-Więc ty jesteś jego …?
-Żoną.- Dokończyła za mnie.
Świetnie. Złapałam się za głowę. Muszę to jakoś poukładać.
-Jang Hyun Suk wiesz, że masz u mnie
przesrane?
Ten rozdział zajął mi 4 strony pisania rozmiarem czcionki 12 więc powinien być dość długi. I jeszcze parę wyjaśnień gdyby ktoś się pogubił.
Jang Hyun Suk- Prezes wytwórni YG Entertaimnment. W opowiadaniu będę nazywać go YG żeby nie musieć powtarzać ciągle imienia.
Pan Lee i George to jedna ta sama osoba. Tak jakby to drugie przezwisko zostało stworzone też po to żebym nie musiała się powtarzać.
kiedy następna część? z każdą częścią robi się coraz ciekawiej :D
OdpowiedzUsuńZajebiste! :D Z niecierpliwością będę czekać na następne części! Życzę wielkiej weny! :D
OdpowiedzUsuńNo ciekawie już widze to spotkanie z GD;p
OdpowiedzUsuńNapięcie rośnie :# supcio rozdział ❤
OdpowiedzUsuń